Ta strona korzysta z technicznych i przyswajalnych plików cookie oraz plików cookie stron trzecich użytkownika w formacie grupowym, aby uprościć nawigację online i chronić korzystanie z usług. Aby dowiedzieć się więcej lub odmówić zgody na użycie jednego lub dowolnego z plików cookie, kliknij tutaj. Zamknięcie tego banera, przeglądanie tej strony lub kliknięcie czegokolwiek będzie traktowane jako wyrażenie zgody na wykorzystanie plików cookie.

Zamknij

Aktualności

Słowo o. Marka Pieńkowskiego na uroczystość patronalną

23/06/2021 


św. Augustyn, biskup  (Kazanie 293, 1 – 3)

Jan jest głosem na pustyni, Chrystus Słowem

Narodziny Jana Kościół czci osobnym świętem.  Natomiast nie obchodzimy urodzin żadnego innego spośród świętych;  czcimy narodziny Jana, czcimy narodziny Chrystusa.  Nie jest to bez znaczenia.  Jeśli nawet z powodu wzniosłości tajemnicy nie zdołamy jej w pełni objaśnić, w każdym razie przyjrzymy się jej dokładniej i owocniej.

Jan rodzi się z podeszłej wiekiem i niepłodnej niewiasty, Chrystus zaś z młodziutkiej dziewicy.  Zapowiedź narodzenia Jana spotyka się z niedowierzaniem i jego ojciec staje się niemy.  Dziewica natomiast wierzy w narodzenie Chrystusa i w wierze przyjmuje Go do łona.  Oto zapowiedzieliśmy wam, o czym zamierzamy rozważać i czego dociekać.  Zapowiedzieliśmy, ponieważ nam samym brak czasu oraz umiejętności, aby całkowicie zgłębić tę tajemnicę.  Lepiej pouczy was Ten, który przemawia do was bez naszego pośrednictwa;  Ten, do którego zwracają się wasze święte myśli;  Ten, którego przyjęliście do swego serca, którego staliście się świątynią.

Jan zda się stanowić granicę obydwóch Testamentów, Starego i Nowego.  O tym, iż istotnie stanowi pewnego rodzaju granicę, świadczy sam Pan, kiedy mówi:  „Prorocy i Prawo do czasów Jana”.  Jan wyobraża zatem Stary Testament i zapowiada Nowy.  Uosabia to, co dawne, dlatego rodzi się z ludzi w podeszłym wieku;  uosabia także to, co nowe, dlatego ustanowiony został prorokiem już w łonie matki.  Zanim się bowiem narodził, jeszcze w łonie swej matki uradował się przybyciem świętej Maryi.  Już wtedy został wyznaczony do spełniania misji poprzednika;  wyznaczony wpierw, nim narodzony;  ukazany jako poprzednik Chrystusa, zanim jeszcze Chrystus go zobaczył.  Są to sprawy Boże, które przerastają możliwości rozumu ludzkiego.  W końcu rodzi się Jan, otrzymuje imię, ojciec zaś odzyskuje mowę.  Zaistniałe wydarzenia unaoczniają rzeczywistość.

Zachariasz milknie i pozostaje niemy aż do narodzin Jana, poprzednika Pańskiego, i dopiero wtedy odzyskuje mowę.  Cóż zatem oznacza milczenie Zachariasza, jeśli nie tajność proroctw, które przed przyjściem Chrystusa były jakby zasłonięte i zamknięte?  Otwierają się wraz z nadejściem Chrystusa;  stają się jawne, kiedy przychodzi zapowiadany.  Odzyskanie mowy przez Zachariasza w czasie narodzin Jana odpowiada rozdarciu zasłony w świątyni w czasie śmierci Jezusa.  Gdyby Jan zapowiadał samego siebie, Zachariasz nie odzyskałby mowy.  Wraca mowa, albowiem rodzi się głos.  Kiedy zapytano wtedy Jana, gdy zapowiadał już Chrystusa:  „Kim jesteś?  – odpowiedział – Jestem głosem, który woła na pustyni”.  Jan jest głosem, natomiast Pan jest Słowem:  „Na początku było Słowo”.  Jan był głosem tylko do czasu;  Chrystus Słowem od początku – na wieki.

Czym jest głos bez słowa?  Jest pustym dźwiękiem, który niczego nie oznacza.  Głos bez słowa dźwięczy w uchu, ale sercu nie przynosi pożytku.

Rozważmy, w jakim porządku dochodzi do wzbogacenia serca.  Gdy myślę o tym, co mam powiedzieć, wtedy słowo rodzi się w moim sercu;  a jeśli chcę ci coś powiedzieć, staram się wzbudzić w twoim sercu to, co już istnieje w moim.

W tym celu posługuję się głosem i mówię do ciebie, aby słowo, które jest we mnie, mogło dotrzeć do ciebie i przeniknąć do twojego serca.  Dźwięk głosu pozwala ci zrozumieć słowo.  Ten dźwięk mija, ale słowo przezeń niesione dotarło do twojego serca, a równocześnie pozostaje i w moim sercu.

Czyż ten dźwięk niosący słowo nie przypomina ci sam przez się, że „trzeba, aby On wzrastał, ja natomiast abym się umniejszał” ?   Dźwięk głosu spełnił swoje zadanie i przebrzmiał, jakby mówiąc w ten sposób:  „Taka właśnie radość mnie przepełnia”.  Trzymajmy się słowa, nie dajmy, aby się ono zagubiło, gdy już poczęło się w tajnikach naszego serca.

Czy chcesz stwierdzić, że głos przechodzi, a Słowo Boga trwa?  Gdzież jest teraz chrzest Jana?  Jan go udzielał i przeminął, teraz zaś przyjmuje się chrzest Chrystusa.  My wszyscy wierzymy w Chrystusa, wyczekujemy zbawienia w Chrystusie, a o tym powiedział nam głos.

Trudno jest odróżnić głos od słowa, toteż Jana uważano za Chrystusa.  Głos utożsamiano ze słowem.  Ale Jan wyznał, że jest tylko głosem i nie chciał uchodzić za tego, którym nie był.  Rzekł więc:  „Nie jestem Chrystusem ani Eliaszem, ani prorokiem”.  Wtedy zapytano go:  „Kim jesteś?”  I odpowiedział:  „Jestem głosem, który woła na pustyni:  Wyprostujcie drogę Pana”.  Głos wołającego na pustyni, głos przerywający milczenie, by prostować drogę Panu.  To znaczy:  mój głos rozlega się po to, aby wprowadzić Pana do waszych serc;  lecz jeśli nie naprostujecie drogi dla Niego, to nie przyjdzie On tam, dokąd chcę Go wprowadzić.

Cóż jednak oznacza prostować drogę?  Modlić się gorąco.  Co oznacza prostować drogę?  Uniżyć się.  Patrzcie na przykład dany wam przez Jana Chrzciciela.  Ludzie uważają go za Mesjasza, ale on nie ukrywa, że Nim nie jest, i nie karmi swojej próżności błędnym mniemaniem ludzi.

Gdyby powiedział:  Jestem Mesjaszem, jakże łatwo by mu uwierzono, skoro brano go za Mesjasza, zanim jeszcze wypowiedział się na ten temat.  Ale on się tego wystrzega, mówi, kim jest, uniża się i nie równa z Chrystusem.  Wie, skąd płynie dla niego zbawienie;  rozumie, że jest tylko lampą, która płonie i świeci, i lęka się, aby nie zgasił jej podmuch pychy.

[end][III/1257; I/233]