Narodzenie świętego Jana Chrzciciela
Co roku 24. czerwca wraz z całym Zakonem Maltańskim obchodzimy uroczystość narodzenia naszego patrona św. Jana Chrzciciela. Mówiąc: narodzenie mamy na uwadze początek życia. W odniesieniu do świętych owo narodzenia możemy pojmować w trojaki sposób. I nie dziwota, wszak Boh trojcu lubit’.
Po raz pierwszy święci przychodzą na świat fizycznie. Z Bożego zamysłu oraz z miłości i pragnień rodziców. O curriculum vitae naszego patrona zadbali ewangeliści synoptycy – Mateusz, Marek i Łukasz. Jan jest synem obietnicy. Rodzi się w Ain-Karim z podeszłego wiekiem Zachariasza i dotkniętej niepłodnością Elżbiety. Przez matkę jest spokrewniony z Jezusem. Otrzymuje imię, którego wcześniej nikt spośród przodków nie nosił. Co ważne, imię teoforyczne Johhanan, które tłumaczy się: Bóg jest łaskawy, Bóg okazał swoją łaskę. Niewiele wiemy o Jego latach dziecięcych i młodzieńczych. W dorosłym życiu jawi się jako radykał. Żywi się skromnie. Jada szarańczę i leśny miód. Stroni od mocnych trunków. Nie pija ani wina, ani sycery. Nosi szatę z wielbłądziej sierści. Opasuje się na biodrach skórzanym pasem. Odchodzi na pustynię, gdzie staje się głosem wołającego. Zapowiada nadejście Bożego Królestwa. Wzywa do nawrócenia. Udziela chrztu pokuty. Wreszcie wskazuje Baranka Bożego. Nie ma w zwyczaju owijać w bawełnę. Sprawy – zwłaszcza zło – nazywa po imieniu. Nie waha się skrytykować grzesznego pożycia tetrarchy Heroda Antypasa z żoną jego brata Filipa. Za swoją postawę płaci najwyższą cenę. Nie mając jeszcze czterdziestu lat, zostaje ścięty mieczem w więzieniu w twierdzy Macherontu na skutek kaprysu Salome, córki Herodiady, z którą związał się Herod. Pochowany przez wiernych uczniów. Czczony nie tylko przez chrześcijan wszelkich denominacji. Pod imieniem Jahja również przez muzułmanów. Relikwie Jego głowy spoczywają we wzniesionym w miejscu dawanej katedry św. Jana Chrzciciela meczecie Umajjadów w Damaszku.
W porządku Kościoła następstwem męczeńskiej śmierci – narodzin dla nieba – jest oficjalne wyniesienie do chwały ołtarzy. Najpierw przez beatyfikację, następnie przez kanonizację. To drugie z narodzeń. Świętych pierwszych wieków wynosiła do chwały fama sanctitatis oraz płynące z niej przekonanie wiernych wyrażane wołaniem: Santo subito! Jana chrzciciela „kanonizował” sam Jezus. Gdy oni (tj. uczniowie Jana) odchodzili, Jezus zaczął mówić do tłumów o Janie: «Coście wyszli oglądać na pustyni? Trzcinę kołyszącą się na wietrze? Ale coście wyszli zobaczyć? Człowieka w miękkie szaty ubranego? Oto w domach królewskich są ci, którzy miękkie szaty noszą. Po coście więc wyszli? Proroka zobaczyć? Tak, powiadam wam, nawet więcej niż proroka. On jest tym, o którym napisano: Oto Ja posyłam mego wysłańca przed Tobą, aby Ci przygotował drogę. Zaprawdę, powiadam wam: Między narodzonymi z niewiast nie powstał większy od Jana Chrzciciela. Lecz najmniejszy w królestwie niebieskim większy jest niż on. A od czasu Jana Chrzciciela aż dotąd królestwo niebieskie doznaje gwałtu i ludzie gwałtowni zdobywają je. Wszyscy bowiem Prorocy i Prawo prorokowali aż do Jana. A jeśli chcecie przyjąć, to on jest Eliaszem, który ma przyjść (zob. Mt 11,7-14, por. Łk 7,24-28).
Trzecie z narodzin, to narodziny, które na własny użytek pozwoliłem sobie nazwać narodzinami w sercu. Ich genezą – jak wierzę – było nasze włączenie do grona członków Zakonu Maltańskiego. Jestem przekonany, że u początków obecności każdego i każdej z nas w szeregach maltańskich oprócz tradycji rodzinnych i pragnienia realizowania zakonnego chryzmatu legły również: fascynacja postacią patrona, płynąca z niej świętojanowa pobożność, a w konsekwencji wola upodobnienia się w cnotach do Chrzciciela. Czas płynie nieubłaganie i cofnąć się go nie da. Pierwsze i drugie narodzenie św. Jana Chrzciciela już się dokonały i o powtórzeniach nie ma co marzyć. Na szczęście na trzecie – jak i na renesans – ciągle jeszcze mamy szansę.
- Michał Palowski