„Prawdziwi rycerze jeżdżą teraz na Ukrainę”
Wywiad z Członkiem Zarządu ZPKM, dr n med Marcinem Świeradem, który ukazał się na stronie KAI https://www.ekai.pl/zakon-maltanski-prawdziwi-rycerze-jezdza-teraz-na-ukraine/
Dzisiaj prawdziwymi rycerzami są ci, którzy jeżdżą z transportami na Ukrainę – mówi dr n. med. Marcin Świerad, prezes Zarządu Fundacji Pomoc Maltańska i Maltańska Służba Medyczna. W wywiadzie dla KAI opowiada o pomocy udzielanej przez Maltańczyków nie tylko z Polski, ale i z całego świata. – Odzew jest ogromny. Zgłaszają się nawet lekarze z USA – mówi prezes.
Dorota Giebułtowicz (KAI): Zakon Maltański słynie z udzielania pomocy humanitarnej, zwłaszcza medycznej. Jak zareagowaliście na wybuch wojny?
Dr Marcin Świerad: Na początku była to pomoc spontaniczna, z potrzeby serca. Zaczęło się od telefonów do przyjaciół, do ich rodzin na Ukrainie. Zorientowaliśmy się w potrzebach, zaproponowaliśmy, by przywozili dzieci, matki w bezpieczne miejsce, do Polski. To psychologiczne wsparcie miało dla nich ogromne znaczenie w pierwszych godzinach szoku z powodu wybuchu wojny. Później nastąpiło pospolite ruszenie, odezwali się wolontariusze po obu stronach granicy i natychmiast zaczęło się działanie, rozeznawanie potrzeb, zbiórka darów i organizacja transportów z pomocą.
KAI: Czy Zakon Maltański ma swoje struktury na Ukrainie?
– Tak. Na Ukrainie działa Maltijska Służba Dopomogi, która powstała 25 lat temu. Ale ściślejsze kontakty nawiązaliśmy w czasie Majdanu w 2014 roku. Nasza karetka ze znakiem krzyża maltańskiego była jedną z pierwszych, która przejechała granicę, by pomóc rannym w walkach. Świadczyliśmy pomoc na miejscu i przewoziliśmy rannych cywilów do polskich szpitali. Potem zobaczyliśmy, że niezbędne jest szkolenie wolontariuszy w zakresie niesienia pierwszej pomocy i ratownictwa medycznego. Rozpoczęliśmy szkolenia korzystając z finansowej pomocy Ministerstwa Spraw Zagranicznych i środków unijnych. W ciągu ośmiu lat udało nam się stworzyć 12 ośrodków wolontariatu Maltijskiej Służby Dopomogi. Mamy ośrodki m.in. we Lwowie, Iwano-Frankiwsku, Charkowie, Mariupolu i Kijowie. Dziś wiedza, którą zdobywali, okazuje się niezbędna.
KAI: Jak działają obecnie Maltańczycy na Ukrainie?
– Jedna z ważniejszych inicjatyw to stworzenie przy samej granicy w Korczowej, dosłownie 200 metrów od przejścia granicznego, punktu medycznego i pomocy socjalnej. Można tam dostać ciepły posiłek, uzyskać profesjonalną pomoc medyczną. Do tego punktu dowozimy pomoc humanitarną, leki, żywność, potrzebne rzeczy, które następnie są rozwożone do konkretnych miejsc na Ukrainie. Dzisiaj prawdziwymi rycerzami są ci, którzy jeżdżą z transportami na Ukrainę. Wszyscy wiemy, jak to jest niebezpieczne. W każdej chwili mogą spaść bomby na drogi zaopatrzenia. Każdy, kto dzisiaj ryzykuje własnym życiem pomagając innym, jest prawdziwym rycerzem.
KAI: Jaki jest odzew wśród Maltańczyków na Zachodzie na tragedię wojny?
– Odzew Maltańczyków jest niesamowity, szczególnie z Niemiec. W prace naszego wolontariatu włączyła się aktywnie ukraińska diaspora, emigranci zarobkowi. Przyjeżdżają również z darami Anglicy, Francuzi, Włosi, Belgowie. Pomoc humanitarną do Krościenka przywieźli Estończycy i Czesi, wśród nich byli lekarze i pielęgniarki, którzy postanowili pozostać na miejscu i pomagać. Działamy jednak profesjonalnie, musimy więc najpierw wszystkich zarejestrować i zweryfikować ich kwalifikacje w Izbach Lekarskich czy Pielęgniarskich. Obecnie budujemy bazę lekarzy, pielęgniarek i członków innych profesji, których zaprosimy do niesienia konkretnej pomocy w późniejszym czasie. Musimy się liczyć z tym, że mogą przybywać ranni, którzy będą wymagać opieki szpitalnej czy natychmiastowej operacji. Spływają na mojego maila nawet zgłoszenia od lekarzy z USA.
KAI: Jak zorganizowana jest pomoc Zakonu Maltańskiego w Polsce?
– Kluczową w pierwszych dniach wojny była współpraca z pomocą maltańską z Ukrainy. W kraju pracujemy w ramach dwóch struktur: pierwsza, to Pomoc Maltańska, czyli dział humanitarny, druga to Maltańska Służba Medyczna, czyli dział medyczny. Jestem odpowiedzialny za całość działań Zakonu Maltańskiego na terenie Polski. Dbamy, by wszystkie nasze akcje pomocowe koordynować z rządem i lokalnymi władzami, ośrodkami zdrowia. Dzięki temu działalność Maltańczyków jest efektywna. Zakon Maltański współpracuje także z WHO i ONZ.
KAI: Gdzie znajdują się główne punkty pomocy Zakonu Maltańskiego?
Po polskiej stronie przy granicy w Hrebennem, Korczowej i Krościenku stoją punkty pomocy. Można tam uzyskać pomoc humanitarną i medyczną, zasięgnąć informacji. Punkty pomocy medycznej dla uchodźców funkcjonują 24/7 na dworcach w Krakowie i Katowicach. Korzystamy z dużych magazynów w Chorzowie, w których sortujemy i przepakowujemy dary. Stamtąd ruszają busy na Ukrainę. Centrum logistyczne naszych działań medycznych i pomocowych mieści się w Katowicach na ul. Wita Stwosza 41. Wynajmujemy tam coraz więcej pomieszczeń.
Kolejne miejsce to dwór Kombornia, 70 km od granicy, koło Krościenka, który pełni funkcję redystrybucji darów. W budynkach hotelowych, dzięki życzliwości właściciela, możemy zapewnić noclegi uchodźcom. Część z nich kierujemy do Głubczyc na Opolszczyźnie, gdzie współpracujemy z zaprzyjaźnioną firmę Top Farms, która udostępniła nam swoje budynki dla pracowników sezonowych. Tam oprócz noclegu i wyżywienia uchodźcy mogą korzystać z Ośrodka Zdrowia oraz przedszkola i szkoły, dzięki pomocy lokalnych władz. Ogromną pracę wykonują Maltańczycy z Warszawy, Radomia zasilając punkt maltański pod Lwowem, z którego do Polski ewakuowano około 600 osób raptem w 4 dni, w tym również dzieci pod respiratorami. Systemowo działa nasza placówka w Poznaniu.
KAI: Jakie wyzwania stoją przed Maltańczykami w najbliższym czasie?
– Obawiam się, że czeka nas fala uchodźców, która będzie potrzebowała konkretnej pomocy medycznej, nawet opieki szpitalnej. Wiemy, że już jest wiele ofiar i rannych wśród ludności cywilnej. Na razie trafiają do nas uchodźcy zmęczeni, wygłodzeni, zziębnięci. Musimy się przygotować jednak na to, że przywożeni będą ranni, których będziemy rozwozić do szpitali w Polsce i w Europie. Jako Maltańska Służba Medyczna mamy też ogromne doświadczenie w budowaniu szpitali polowych, w których można nawet przeprowadzać operacje. Przygotowujemy się do tego wraz z Malteser International. Skupia ona ludzi, którzy mają ogromne doświadczenie w niesieniu pomocy, gdyż wcześniej działali w warunkach wojennych w Libanie, Syrii czy Iraku lub organizując pomoc w Azji po tsunami. To są profesjonaliści, którzy wiedzą, jak zbudować całe miasteczko dla uchodźców z kontenerami szpitalnymi. Na razie w porozumieniu z władzami lokalnymi i rządem RP szukamy takiego miejsca, by w razie potrzeby można było szybko zorganizować pomoc.
KAI: Zakon Maltański słynie z dobrej organizacji, ale też dużego doświadczenia.
– Tak, kilkusetwiekowego, bo Zakon Maltański ma 900 lat nieprzerwanej działalności i jest zakonem szpitalniczym, ukierunkowanym na człowieka cierpiącego. Nasz założyciel bł. Gerard uczył, że trzeba umieć dostrzec Chrystusa, i to ukrzyżowanego, w każdym ubogim, chorym, potrzebującym, niezależnie od wyznania i stanu społecznego.
– Każdy, kto chce służyć Chrystusowi w drugim człowieku, znajdzie u nas miejsce, jednocześnie trzeba pamiętać, że pomagamy bez względu na wyznawaną wiarę, kolor skóry, czy poglądy. Wiele osób przychodzi, bo mają zaufanie do naszej organizacji i procedur. Każdy może znaleźć swoją działkę w ramach struktur Zakonu Maltańskiego i może mieć satysfakcję, że jest częścią potężnej, dobrze zorganizowanej maszyny, i to wielowiekowej. Szukajcie flagi z białym znakiem krzyża maltańskiego na czerwonym tle!
KAI: Dziękuję za rozmowę.