Ta strona korzysta z technicznych i przyswajalnych plików cookie oraz plików cookie stron trzecich użytkownika w formacie grupowym, aby uprościć nawigację online i chronić korzystanie z usług. Aby dowiedzieć się więcej lub odmówić zgody na użycie jednego lub dowolnego z plików cookie, kliknij tutaj. Zamknięcie tego banera, przeglądanie tej strony lub kliknięcie czegokolwiek będzie traktowane jako wyrażenie zgody na wykorzystanie plików cookie.

Zamknij

Rozważania kapelanów

Komentarz do Ewangelii  –  22 grudnia 2024,

4 Niedziela Adwentu,  C :

Ojciec Marek Pieńkowski OP

———————————————————

Ewangelia :  Łk 1,39-45

W tych dniach Maryja wybrała się w drogę i spiesząc się,  poszła w górskie okolice,  do pewnego miasta judzkiego.  Weszła do domu Zachariasza i pozdrowiła Elżbietę.  Gdy Elżbieta usłyszała pozdrowienie Maryi,  podskoczyło dziecko w jej łonie,  a Duch Święty napełnił Elżbietę.  I zawołała donośnym głosem:  „Błogosławiona jesteś między niewiastami i błogosławiony owoc Twojego łona!  Czemu zawdzięczam to,  że matka mojego Pana przychodzi do mnie?  Gdy tylko usłyszałam Twoje pozdrowienie,  podskoczyło z radości dziecko w moim łonie.  Szczęśliwa jest Ta,  która uwierzyła,  że wypełnią się słowa powiedziane Jej przez Pana”.

———————————————————

Matka mojego Pana …   Greckie Kyrios  to tłumaczenie hebrajskiego Adonai,  czyli „mój Pan”,  którym w Biblii hebrajskiej zastępowano niewymawialne dla Żydów imię Boga – JAHWE.  Tutaj,  po raz pierwszy,  ten boski tytuł „Pan”, który w Starym Testamencie przysługiwał tylko samemu Bogu,  zostaje odniesiony do Jezusa.  Chrześcijanie będą do Niego powszechnie stosować ten tytuł już po Jego zmartwychwstaniu.

Od razu widać,  że Boże zamysły,  Boże plany nieskończenie nas przerastają.   One nie są nam dane na miarę naszej wyobraźni;  są dane według miary Bożego miłosierdzia.  Za kilka dni będziemy wspólnie wyznawać kolejne,  jakby jeszcze bardziej nie do pojęcia, paradoksy:  „Bóg się rodzi”,  „moc truchleje”,  „ogień krzepnie”,  „blask ciemnieje”,  „ma granice Nieskończony”…   – przecież to wszystko nijak nie mieści się w naszej logice i wydaje się być samą czystą sprzecznością!   A więc Boże zbawienie,  Boże miłosierdzie to coś znacznie więcej,  niż można pomyśleć:  ono jest ponad naszą logiką.

Elżbieta mówi do Maryi:  Szczęśliwa jest Ta,  która uwierzyła,  że wypełnią się słowa powiedziane Jej przez Pana.  To także wezwanie do nas:  abyśmy uwierzyli,  do końca,  bezwarunkowo – i abyśmy w tej wierze stopniowo odnajdywali szczęście.  Będziemy sobie tego życzyć;   ale życzenia niczego nie zmienią,  jeśli nie otworzymy serc i umysłów na przemieniającą moc Bożej łaski.  To otwarcie rozpoczyna się od uznania własnej grzeszności,  słabości,  od prośby do Boga o przebaczenie i uzdrowienie.  Najpierw muszę sam uznać,  że potrzebuję Bożego daru wewnętrznej przemiany.  Dopiero w ślad za tym mogę dostąpić pokoju,  poczucia bezpieczeństwa;  mogę zaznać szczęścia.

 

2024-12-08 – Łk 1,26–38 Que soy era Immaculada councepciou

Ks. Michał Palowski

Ogłaszamy, orzekamy i określamy, że nauka, która utrzymuje, iż Najświętsza Maryja Panna od pierwszej chwili swego poczęcia – mocą szczególnej łaski i przywileju wszechmocnego Boga, mocą przewidzianych zasług Jezusa Chrystusa, Zbawiciela rodzaju ludzkiego – została zachowana nietknięta od wszelkiej zmazy grzechu pierworodnego, jest prawdą przez Boga objawioną i dlatego wszyscy wierni powinni w nią wytrwale i bez wahania wierzyć.

 

Tak brzmi dogmat o Niepokalanym Poczęciu Najświętszej Maryi Panny, który 8 grudnia 1854 roku bullą Ineffabilis Deus ogłosił papież Pius IX. Dogmat – powtarzam za ks. prof. Andrzejem Zuberbierem – (z gr. dogma – opinia, doktryna, decyzja) – szerzej: reguła wiary, formy jej wyznawania i zasady życia wynikające z wiary; ściślej: oficjalne sformułowanie treści Objawienia Bożego (Pisma Świętego i Tradycji), dokonane przez papieża lub kolegium biskupów z papieżem na czele, zobowiązujące do wierzenia cały Kościół. Dogmaty jako uroczyste sformułowanie treści wiary pod jakimiś konkretnymi względami są potrzebą czy koniecznością chwili. Najczęściej spowodowane są pojawieniem się poglądów odbiegających od Ewangelii i stanowią obronę jej prawidłowego rozumienia. W żadnym wypadku dogmaty nie mają stanowić systematycznego wykładu całości wiary. Raczej służą dalszemu pogłębieniu rozumienia wiary, zwracając te dociekania w słusznym kierunku.

Pierwsze odniesienie powyższego do naszych maltańskich realiów wydaje się być nader oczywiste. To właśnie jako Niepokalane Poczęcie – Que soy era Immaculada councepciou – przedstawiła się 25 marca 1858 r. św. Bernadecie Soubirous w Lourdes Matka Najświętsza. Odniesienie do dopiero co ogłoszonego dogmatu – którego urodzona i wychowana w pirenejskim miasteczku dziewczynka znać nie miała prawa – potwierdziło wobec Kościoła prawdziwość objawienia.

 

Drugie – przywodzi na myśl naszą zakonną dewizę: Tuitio fidei et obsequium pauperum – Obrona wiary i służba ubogim. Nie można bronić czegoś, czego się samemu nie zna. Dzisiejsza uroczystość jest dla nas zaproszeniem do nieustannego odnawiania i pogłębiania własnej wiary. Wsłuchiwania się w Słowo Boże i nauczanie Kościoła. Tylko wtedy cała maltańska aktywność będzie jej świadectwem, a nie zwyczajną dobroczynnością

 

2024-12-01 – Łk 21,25-28.24-36 Adwentowy podręcznik

Ks.Michał Palowski

To nie będzie typowa homilia. Raczej kilka wskazówek adwentowych, które na prośbę koleżanki przygotowałem dla niej i dla jej dzieci.

Adwent to czas czuwania, który pachnie i smakuje migdałami. Hebrajska nazwa drzewa migdałowego w dosłownym sensie znaczy czuwające. Określenie to jest uzasadnione, ponieważ w Palestynie drzewo migdałowe po przerwie zimowej najwcześniej zaczyna kwitnąć. Całe obsypane kwieciem bywa już pod koniec stycznia lub na początku lutego. W Biblii Hebrajskiej występuje w proroctwie Jeremiasza gra słów, gdyż wyrazowi migdał (szaked) przeciwstawiony jest tam wyraz czuwam (szoked): Odezwał się do mnie głos Jahwe, mówiący: Co widzisz, Jeremiaszu? Odpowiedziałem: Widzę gałązkę drzewa czuwającego [migdałowego]. Rzekł mi Jahwe: Dobrze widziałeś, bo Ja czuwam nad moim słowem, aby je wykonać (1,11-12).

W Adwencie warto wyostrzyć wszystkie zmysły, nie tylko węch i smak. Przyda się większa wrażliwość oczu, uszu, serca, żeby nie przespać, nie przegapić Boga, który przychodzi codziennie – w modlitwie, w Słowie, w sakramentach, w drugim człowieku.

A skoro o człowieku mowa. Warto nadać pozytywny wymiar naszym adwentowym postanowieniom. Nie tyle z czegoś zrezygnuję, co raczej zrobię coś dobrego dla kogoś.

Dobro rodzi radość. Adwent to czas radosnego oczekiwania na przyjście Pana, o czym przypomni nam święty Paweł w Liście do Filipian: Radujcie się zawsze w Panu; jeszcze raz powtarzam: radujcie się! Niech będzie znana wszystkim ludziom wasza wyrozumiała łagodność: Pan jest blisko! (Flp 4,4-6).

Marana tha! Liturgiczne zawołanie pierwotnego Kościoła i modlitwa o szybkie przyjęcie Chrystusa w chwale wyjęte z Pierwszego Listu do Koryntian (16,22) powraca w Apokalipsie, której stanowi wraz – z pozdrowieniem – zakończenie (22,20a). Ostatnie słowo w dziejach świata należy do Boga. Nie mamy się czego obawiać. Jesteśmy w dobrych rękach. Adwentowe przesłanie wybrzmiewa również w Modlitwie Pańskiej. Wzywając przyjścia Bożego Królestwa, naszą codzienność odnosimy do wieczności.

Adwent to droga do Betlejem. Do – wedle tradycyjnego przekładu – Domu Chleba. I dom, i chleb są synonimami bliskości i jedności. Warto czas Adwentu poświęcić na odnowienie i umocnienie więzi w gronie rodziny, przyjaciół, znajomych współpracowników.

Tyle wskazówek. Jeśli komuś pomogą lepiej przeżyć Adwent, Bogu niech będą dzięki!

 

Komentarz do Ewangelii  –  24 listopada 2024,

Uroczystość Jezusa Chrystusa, Króla Wszechświata,  B :

Ojciec Marek Pieńkowski OP

———————————————————

Ewangelia :  J 18,33b-37

Piłat zapytał Jezusa:  „Czy Ty jesteś królem Żydów?”.  Jezus rzekł:  „Mówisz to od siebie,  czy też inni powiedzieli ci to o Mnie?”.  Wówczas Piłat powiedział:  „Czyż ja jestem Żydem?  To Twój naród i wyżsi kapłani wydali mi Ciebie.  Co zrobiłeś?”.

Jezus odpowiedział:  „Moje królestwo nie jest z tego świata.  Gdyby moje królestwo było z tego świata,  moi podwładni walczyliby,  abym nie został wydany Żydom.  Teraz zaś moje królestwo nie jest stąd”.  Wówczas Piłat rzekł Mu:  „A więc jesteś królem”.  Jezus odparł:  „To ty mówisz,  że jestem królem.  Ja urodziłem się i przyszedłem na świat po to,  aby dać świadectwo prawdzie.  Każdy,  kto jest z prawdy,  jest mi posłuszny”.

———————————————————

Co znaczy:  „Jezus jest królem”?  Król sprawuje władzę,  przewodzi polityce.  Nie wolno zapomnieć,  że polityka pojmowana tradycyjnie,  czyli jako umiejętność zdobycia i utrzymania władzy,  to „zła” polityka.  „Dobra” polityka,  to troska o dobro wspólne:  o takie dobro każdego poszczególnego człowieka,  które może być zrealizowane tylko w społeczności i poprzez społeczność.  Jezus,  jako władca,  najlepiej dba o dobro każdego z nas,  bez wyjątku.

Król nie otrzymuje mandatu w wyniku demokratycznych wyborów,  ale w inny sposób.  A zatem król nie podlega społeczności;  to społeczność podlega królowi.  Stąd,  na przykład,  w USA mamy „obywateli”,  a w Wielkiej Brytanii „poddanych” króla czy królowej.

Już w Starym Przymierzu czytamy,  że król powinien reprezentować samego Boga,  w pewien sposób zastępować Go na ziemi.  Król jest przede wszystkim sługą Boga żywego,  który ma prowadzić lud drogami Bożymi.  Ma szukać woli Bożej i wypełniać ją.  Ma troszczyć się o dobro swego ludu,  zarówno o jego dobra materialne jak i o dobra duchowe.

Jezus przychodzi jako nasz Pan i Zbawiciel.  Ukazuje nam,  czym jest prawdziwe królowanie i jak ma ono służyć ludziom.  Prawdziwa służba każdego przywódcy to nie tyle dominacja,  ile pomoc w stawaniu się takimi,  jakimi Bóg nas zamierzył.  Aby to było możliwe,  musimy zaakceptować królowanie Jezusa Chrystusa,  a więc pozwolić Mu przemieniać nas.  On nie tylko uwalnia nas od naszych grzechów,  ale od wewnątrz przemienia nas w „naród święty,  lud, który jest szczególną własnością Boga”;  lud,  w którym każdy z radością wypełnia wolę Bożą,  w świadomości,  że w wypełnieniu jej  jest cała nasza nadzieja

 

Komentarz do Ewangelii  –  17 listopada 2024,

33 Niedziela zwykła,  B :

Ojciec Marek Pieńkowski OP

———————————————————

Ewangelia :  Mk 13,24-32

Jezus powiedział do swoich uczniów:  „W tych dniach,  po tej udręce,  słońce się zaćmi,  księżyc straci blask i gwiazdy będą spadały z nieba,  a moce,  które są w niebie,  zostaną wstrząśnięte.  Wtedy ujrzą Syna Człowieczego przychodzącego na obłokach z wielką mocą i chwałą.  Wówczas pośle aniołów i zbierze swoich wybranych z czterech stron świata,  od krańców ziemi aż po krańce nieba.

Uczcie się na przykładzie drzewa figowego:  Gdy jego gałązka staje się miękka i wypuszcza liście,  rozpoznajecie,  że zbliża się lato.  Tak też i wy,  gdy zobaczycie,  że to się dzieje,  wiedzcie,  że jest blisko,  we drzwiach.  Zapewniam was:  Nie przeminie to pokolenie,  dopóki nie spełni się to wszystko.  Niebo i ziemia przeminą,  ale moje słowa nie przeminą.

O tym jednak,  kiedy nadejdzie ten dzień i godzina,  nikt nie wie:  ani aniołowie w niebie,  ani Syn,  tylko Ojciec”.

———————————————————

Wstrząsający film:  „Ida”.  Młoda Żydówka,  w czasach holocaustu jako małe dziecko cudem ocalona w klasztorze sióstr zakonnych,  odkrywa historię swej rodziny w dramatycznej sytuacji:  spotyka się z człowiekiem,  który zawłaszczył gospodarstwo i dom jej rodziców.  Co więcej,  w końcu przyznaje się także do tego,  że to on sam ich zamordował.  Potem Ida spotyka sympatycznego chłopaka,  który proponuje jej małżeństwo,  dzieci,  rodzinę – nowy dom i nowe życie – a ona ma na to tylko jedno pytanie:  „I co będzie potem?”

Mamy nasze własne życiowe plany,  nasze radości i smutki.  Ale nad całym tym życiem,  tak znikomym w skali kosmosu,  wisi pytanie:  „I co będzie potem?”

Słyszymy dziś zapowiedź Jezusa:  „Niebo i ziemia przeminą,  ale moje słowa nie przeminą.”  I to najbardziej zaskakujące:  „o tym,  kiedy nadejdzie ten dzień … nikt nie wie … ani Syn,  tylko Ojciec.”  Jak to możliwe,  aby Syn nie znał zamiarów Ojca,  skoro są jednym Bogiem?  Można chyba przyjąć hipotezę:  Jezus tłumaczy nam w ten sposób,  że taka wiedza w ogóle nie jest na miarę żadnego człowieka.  Nie potrafimy sobie wyobrazić niczego z tego,  co ponad czasem i przestrzenią.   A na to,  aby cokolwiek zrozumieć z tych słów Jezusa,  zapewne trzeba wyjść ponad obszary przestrzeni i czasu.

Ale modlitwa już teraz może sięgać „ponad” i „dalej”;  w niej możemy wyjść ponad nasze wyobrażenia.  Ona prowadzi nas do Boga żywego,  pozwala z ufnością czekać na wypełnienie obietnicy zbawienia,  danej każdemu,  kto Mu zaufał.  Po raz kolejny Bóg oczekuje od nas nie tyle rozumienia,  ile zaufania.

 

2024-11-10 – Mk 12,41-44 Święta samotność

Ks. Michał Palowski

Wychodzą z cienia. Stają w centrum. Dwie biblijne wdowy. Ta z Sarepty Sydońskiej. I ta z Jerozolimy.

Kobieta nazywana na kartach Pisma świętego »wdową« była nie tylko mężatką, której mąż zmarł. Termin ten skazuje na osobę, która żyła poza normalną strukturą społeczną, gdzie każda kobieta pozostawała pod władzą mężczyzny. Wdowa była odpowiedzialna za samą siebie i wobec siebie. Jej niezależność od władzy mężczyzn była zarazem znakiem jej niepewnej pozycji społecznej. Podobnie jak sierota i poddany była szczególnie narażona na wyzysk, niesprawiedliwość i ucisk. Ponieważ nie miała żadnego męskiego obrońcy, przeto Boga przedstawiano jako jej pierwszego obrońcę i oczekiwano, że każdy Izraelita będzie traktował ją sprawiedliwie. Biblia nadaje prawny charakter ochronie wdowy i zapewnia jej utrzymanie oraz upomina przed jej uciskaniem. Wczesne chrześcijaństwo zwraca uwagę na wdowy jako na osoby wymagające opieki społecznej i powołuje specjalną instytucję, mająca otoczyć opieką tę właśnie grupę kobiet. Z tej między innymi przyczyny w Kościele jerozolimskim przyjęto specjalny program rozdawania jałmużny.

Tyle biblijna teoria. Spróbujmy zobaczyć, jakie praktyczne wnioski możemy wywieść z trzech wersów markowej ewangelii.

Nikt nie jest tak biedny, żeby nie móc dać czegoś bliźniemu. Zwłaszcza dziś, kiedy wszyscy i wszystko zdają się pędzić naprzód w cenie jest uważność.

Wdowa złożywszy w ofierze wszystko, co miała na swoje utrzymanie, wyznała tym samym wiarę w to, że Boża Opatrzność i ludzka dobroć nie pozwolą jej zginąć.

Nie inaczej ma się sprawa z wiarą. Decyzja podjęta tu i teraz, zazwyczaj swój finał znajduje w bliżej nieokreślonej przyszłości. Wiara jest poręką tych dóbr, których się spodziewamy, dowodem tych rzeczywistości, których nie widzimy (Hbr 11,1). Jest zatem swoistą próbą zaufania. Życiowym wyzwaniem. Ryzykiem, które warto podjąć. Człowiek bowiem wiążąc się Bogiem, dając wiarę Jego Słowu staje w centrum Jego uwagi. Oddając Mu wszystko, zyskuje Tego, który sam jest wszystkim. Będąc jednym z wielu, jednocześnie ma prawo czuć się tym jedynym.

Samotność nie musi być wyrokiem. Wykluczeniem. Zesłaniem na margines. Może być przestrzenią do spotkania z Bogiem. Twarzą w twarz i serce w serce. A to zazwyczaj dokonuje się w ciszy, na modlitwie cierpliwej i wytrwałej. Na przykład tej wyjętej z nieszporów przepisanych na wspomnienie świętych kobiet: Panie, przez wdowy, które w modlitwie i gościnności znosiły i uświęcały swoją samotność, spraw, aby Kościół objawiał światu tajemnicę Twojej miłości. Amen.

 

Komentarz do Ewangelii  –  10 listopada 2021,

32 Niedziela zwykła,  B :

Ojciec Marek Pieńkowski OP

———————————————————

Ewangelia :  Mk 12,38-44

Jezus nauczał w świątyni:  „Miejcie się na baczności przed nauczycielami Pisma.  Chętnie chodzą w wytwornych szatach,  lubią pozdrowienia na placach,  pierwsze krzesła w synagogach i honorowe miejsca na ucztach.  Objadają domy wdów i dla pozoru długo się modlą.  Ich spotka surowszy wyrok”.

Potem,  siedząc naprzeciw skarbony,  przypatrywał się,  jak tłum wrzucał do niej drobne pieniądze.  Wielu bogatych wrzucało wiele.  Gdy przyszła pewna uboga wdowa,  wrzuciła dwie drobne monety,  czyli jeden kwadrans.  Wtedy przywołał swoich uczniów i powiedział do nich:  „Zapewniam was:  Ta uboga wdowa wrzuciła więcej od wszystkich,  którzy wrzucali do skarbony.  Wszyscy bowiem wrzucali z tego,  co im zbywało,  a ona ze swego ubóstwa wrzuciła wszystko, co miała,  całe swoje utrzymanie”.

———————————————————

Jezus, chwaląc dar ubogiej wdowy, wyraźnie daje do zrozumienia:  rzetelna ocena wartości daru bierze pod uwagę nie tylko to,  jak wiele składamy na ofiarę,  na dzieła Boże,  ale przede wszystkim to,  jak wiele zostawiamy dla siebie!  Ci, którzy dawali obficie,  potem w dalszym ciągu dysponowali dostateczną ilością dóbr …

Z tymi drobnymi monetami,  czy też bez nich,  wdowa nadal nie miała niezbędnego zabezpieczenia swego życia.  Była całkowicie zależna od Bożej łaski,  ale była zarazem bogata w Boże miłosierdzie.

Jezus nigdy nie potępia bogatych,  ale mówi,  że trudno im będzie wejść do Królestwa.  To,  co naprawdę się liczy,  to nie tyle ilość środków ulokowanych w bankach czy w akcjach;  liczy się to,  na co te pieniądze zostaną przeznaczone.

Czy przeznaczę moje pieniądze na pomoc innym,  aby dla nich uczynić świat lepszym miejscem do życia?  Czy nasze życie kręci się głównie wokół pieniędzy, czy też raczej zdajemy się na zależność od Boga,  który naprawdę czyni z nas bogatych?  Czy w tym wszystkim zachowujemy się jak posiadacze,  czy raczej żyjemy jak gospodarze,  jak zarządcy,  którym okazano zaufanie?

Wdowa z Ewangelii ofiarowała jedyny znak jej niezależności,  ale podtrzymała i umocniła swoją pełną zależność od Boga i bliźnich.  Przykład jej wiary jest ugruntowany w miłości Boga:  jej miłości do Boga i Bożej miłości do niej.  Ona była zarządcą,  a nie posiadaczem tego znikomego dobra.  Ta uboga wdowa uczy nas,  że zależność od innych nie musi nikogo przytłaczać ani przygnębiać;  co więcej,  ona może prowadzić do życia z wiary,  w głębokiej radości i w poczuciu wdzięczności.

 

2024-11-03 – Mk 12,28b-34 – Nieoczywista oczywistość

Ks. Michał Palowski

 

Przykazanie miłości Boga i bliźniego jawi się jako doskonale znana chrześcijańska oczywistość. Czy aby na pewno?

Rzadko kiedy w liturgii słowa mamy co czynienia z tak czytelną zbieżnością, kiedy fragment wyjęty z pierwszego czytania przytaczany jest w ewangelii. Warto w tym miejscu wspomnieć semicką (Pwt 19,15 i 2Kor 13,1) i rzymską (Testis unus, testis nullus) zasadę, że zgodnemu świadectwu dwóch należy dać wiarę.

Przykazania, o których dziś mowa stanowią swoistą syntezę Dekalogu. Przykazanie miłości Boga zawiera w sobie pierwsze trzy przykazania. Przykazanie miłości bliźniego – kolejne siedem. Co ciekawe, choć ujęte syntetycznie domagają się realizacji w detalu.

Przykazania miłości Boga i bliźniego zdają się odnosić do bliżej niekreślonej przyszłości: będziesz miłował. Nic bardziej mylnego. Ich wypełnienie winno dokonać się tu i teraz – nie słowem i językiem, ale czynem i prawdą (1J 3,18) – jako odpowiedź na bieżące – tak duchowe jak i fizyczne potrzeby – naszych bliźnich.

Przykazania zwykliśmy postrzegać w kategorii prawa, które do czegoś nas obliguje lub czegoś nam zakazuje. W odniesieniu do przykazań miłości Boga i bliźniego warto uczynić wyjątek. Do miłości nie można zmusić. Miłości nie można nakazać. Miłość winna być wolnym wyborem. Świadomie podjętą decyzją, której następstwa będą trwały.

 

Komentarz do Ewangelii  –  3 listopada 2024,

31 Niedziela zwykła,  B :

Ojciec Marek Pieńkowski

———————————————————

Ewangelia :  Mk 12, 28b-34

Jeden z nauczycieli Pisma podszedł do Jezusa i zapytał Go:  „Które przykazanie jest pierwsze ze wszystkich?”.  Jezus rzekł:  „Pierwsze jest:  Słuchaj Izraelu!  Pan,  Bóg nasz,  jest Panem jedynym.  Będziesz miłował Pana, swego Boga, całym swoim sercem,  całą swoją duszą,  całym swoim umysłem i całą swoją mocą.  Drugie jest to:  Będziesz miłował swego bliźniego jak siebie samego.  Nie ma innego przykazania większego od tych”.

Powiedział do niego nauczyciel Pisma:  „Bardzo dobrze,  Nauczycielu,  słusznie powiedziałeś,  bo jeden jest i poza Nim nie ma innego.  Miłować Go całym sercem,  całym rozumem i całą mocą i miłować bliźniego jak siebie samego o wiele więcej znaczy niż wszystkie całopalenia i ofiary”.  Jezus,  widząc,  że rozsądnie odpowiedział,  rzekł do niego:  „Niedaleko jesteś od królestwa Bożego”.  I odtąd nikt już nie odważył się Go pytać.

———————————————————

Pismo święte,  Stary i Nowy Testament,  to obszerna księga.  Jest nie tylko  historią ludu Izraela,  ale szerzej:  historią człowieka i jego dróg do zbawienia.  Zawiera wiele różnych przykazań,  czasem bardziej ogólnych,  czasem dość szczegółowych.  Obejmują one zarówno akty kultu Bożego jak i moralne normy postępowania człowieka.  Ale Jezus,  pytany o najważniejsze przykazanie,  wymienia tylko dwa,  w dodatku – oba bardzo ogólne:  przykazania miłości Boga i miłości bliźnich.

Te dwa krótkie przykazania są niewyobrażalnie obszerne;  przecież przez całe życie uczymy się,  jak należy kochać.  Szczegółowe przepisy dotyczące liturgii czy zwykłych norm życia społecznego mają bardziej ograniczony zasięg:  stosunkowo łatwo pojąć,  o co chodzi.  Gdy natomiast chodzi o miłość,  już św. Augustyn tłumaczył,  że „jedyną miarą miłości jest miłość bez miary”.  Potem nawiążą do tego św. Bernard z Clairvaux i św. Franciszek Salezy.  A św. Tomasz z Akwinu zauważył,  że przykazanie miłości  (czy też cnota miłości, jako pewna sprawność moralna)  to jedyne przykazanie,  którego nie można przekroczyć przez nadmiar.  W każdej innej dziedzinie szukamy raczej „złotego środka”;  w staraniach o cnotę miłości pragniemy osiągnąć jej pełny,  maksymalny wymiar.

„Całopalenia i ofiary”,  o których mówił uczony w Piśmie,  to akty zewnętrzne:  daję Bogu coś z tego,  co posiadam.  Miłość płynie z wnętrza człowieka:  daję Bogu i bliźnim to,  czym sam jestem.  Daję całe moje „ja”.

 

2024-10-27 – Rocznica poświęcenia kościoła własnego

Ks. Michał Palowski

Zacznijmy jak dwa lata temu. Kościół – wedle dyspozycji Kodeksu Prawa Kanonicznego – oznacza budowlę świętą przeznaczoną dla kultu Bożego, do której wierni mają prawo wstępu w celu wykonywania w niej kultu, zwłaszcza publicznego (kan. 1214). Kościoły, zwłaszcza katedralne i parafialne, należy poświęcić uroczystym obrzędem (kan. 1217§2).

Budynki kościelne oddawane były do użytku zgodnego z ich przeznaczeniem w sposób uroczysty – początkowo po prostu przez to, że pierwszą Eucharystię sprawował w nich sam biskup. Kiedy pogański dotąd budynek zamieniano na kościół chrześcijański oczyszczano go wodą święconą. Zabudowany na stałe kamienny ołtarz, przedstawiający Chrystusa, namaszczano krzyżmem, czyniąc go w ten sposób widzialnym symbolem Chrystusa – Opoki.

Obecnie obrzęd poświęcenia kościoła przebiega nieco inaczej. Wspólnota wiernych gromadzi się na zewnątrz i przychodzi procesjonalnie do nowego kościoła, który zostaje symbolicznie przekazany biskupowi. Następnie poświęca się wodę i kropi się nią lud, ściany kościoła, ambonę i ołtarz. Po liturgii słowa rozpoczynają się obrzędy poświęcenia, na które składają się: Litania do Wszystkich Świętych, ewentualne złożenie w ołtarzu relikwii, modlitwa poświęcająca, namaszczenie ołtarza i ścian kościoła, okadzenie ołtarza i kościoła, zapalenie świec. Całości dopełnia liturgia eucharystyczna, podczas której po raz pierwszy Najświętszy Sakrament składa się tabernakulum. Innymi słowy, obrzęd poświęcenia kościoła wyłącza go ze świeckiego użytku i przeznacza do wyłącznej służby Bożej.

Większość z tu obecnych właśnie w tej świątyni przyjęła przez obmycie w prawdziwej wodzie, z zastosowaniem koniecznej formy słownej niezbędny do zbawienia chrzest. On stał się dla nas bramą sakramentów. Uwolnił nas od grzechów. Odrodził nas jako dzieci Boże i przez upodobnienie do Chrystusa niezniszczalnym charakterem na zawsze włączył do Kościoła (por. kan. 849 Kodeksu Prawa Kanonicznego). W myśl starożytnej zasady: semel catholicus, semper catholicus – raz katolik, zawsze katolik.

Intuicja podpowiada, że pomiędzy włączeniem a wyłączeniem lokują się pospołu trwanie i działanie. W odniesieniu do nas, do chrześcijan owym trwanie i działaniem jest przemienianie zgodnie z Bożym planem całego świata w perspektywie ostatecznego przyjścia Królestwa Bożego (por. Jan Paweł II, Christifideles laici 1).

Dziś wracamy pamięcią i sercem do roku 1892, kiedy miało miejsce poświęcenie naszego kościoła. To doskonała okazja, aby wspomnieć tych, którzy go ufundowali, wznieśli, i wyłączając go ze świeckiego użytku przeznaczyli na wyłączną służbę Bożą. Warto również podziękować tym, którzy przez chrzest włączyli nas do Kościoła. Wreszcie dobrze z życzliwością spojrzeć w przód i w tył, w prawo i w lewo i podziękować tym, z którymi dzielimy naszą wiarę i dzięki świadectwu których wzrastamy i mocniejsi możemy iść w świat.

 

 

Komentarz do Ewangelii  –  27 października 2024,

30 Niedziela zwykła,  B :

Ojciec Marek Pieńkowski OP

———————————————————

Ewangelia :  Mk 10, 46b-52

Kiedy Jezus razem z uczniami i sporym tłumem wychodził z Jerycha,  siedział przy drodze niewidomy żebrak Bartymeusz,  syn Tymeusza.  Słysząc,  że Jezus z Nazaretu przechodzi,  zaczął głośno krzyczeć:  „Synu Dawida,  Jezusie,  zmiłuj się nade mną!”.  Wielu nakazywało mu,  aby umilkł,  lecz on jeszcze głośniej krzyczał:  „Synu Dawida,  zmiłuj się nade mną!”.

Wtedy Jezus zatrzymał się i rzekł:  „Zawołajcie go!”.  I przywołali niewidomego, mówiąc mu:  „Odwagi, wstań, woła cię!”.  On zrzucił z siebie płaszcz,  zerwał się i szedł do Jezusa.  A Jezus zwrócił się do niego:  „Co chcesz, abym ci uczynił?”.  Niewidomy odpowiedział Mu:  „Rabbuni,  żebym przejrzał”.  Odrzekł Jezus:  „Idź, twoja wiara cię uzdrowiła”.  Zaraz przejrzał i szedł drogą za Nim.

———————————————————

Chcemy ujrzeć Boga.  Chcemy doświadczyć obecności i mocy Tego,  który nas stworzył,  który każdego z nas prowadzi i wspiera w życiu;  obecności Boga w dzisiejszym świecie.  Możemy przyłączyć się do wołania Bartymeusza,  który mówi wprost:  Rabbuni,  chcę,  żebym przejrzał.  Chcę widzieć.  Jezus odpowiada:  Idź, twoja wiara cię uzdrowiła.  Uświadamia nam,  że na początku musi być wiara;  dopiero potem przychodzi zdolność widzenia.  My chcielibyśmy najpierw zobaczyć,  widzieć;  dopiero potem niekiedy podejmujemy refleksję nad własna wiarą:  czy można i czy warto uwierzyć …?  Tymczasem Boża rzeczywistość jest inna:  jeśli nie uwierzymy,  nie zobaczymy.

Zwróćmy uwagę:  jeśli nie dostrzegamy Boga wprost,  natychmiast,  jest to przecież znak tego,  jak bardzo Bóg szanuje naszą rozumność.  Nie narzuca się nam;  wręcz jakby ukrywał się.  Chce zobaczyć,  że zależy nam na tym,  aby Go znaleźć,  aby dostrzec obecną w świecie Jego Mądrość, Jego Miłość, Jego Moc.

Bóg objawia się w majestacie stworzenia,  w harmonii,  w pięknie stworzonego świata;  przede wszystkim zaś w tym,  że w świecie,  wbrew pozorom,  jest znacznie więcej dobra niż zła.  Świat jest Bożym światem:  Wszystko, co Bóg stworzył,  jest bardzo dobre   (zob. Rdz 1,31;  1 Tm 4,4).   Trzeba nauczyć się dostrzegać to dobro.  Wtedy,  przy końcu drogi,  będzie nam dane spełnienie naszych marzeń:  ujrzymy samego Boga.

 

Komentarz do Ewangelii  –  20 października 2024,

29 Niedziela zwykła,  B :

Ojciec Marek Pieńkowski OP

———————————————————

Ewangelia :  Mk 10,35-45

Podeszli do Jezusa synowie Zebedeusza,  Jakub i Jan,  i powiedzieli:  „Nauczycielu,  chcemy, żebyś uczynił dla nas to,  o co Cię poprosimy”.  On ich zapytał:  „Co takiego chcecie,  abym wam uczynił?”.  Rzekli Mu:  „Spraw, abyśmy zasiedli w Twojej chwale:  jeden po Twojej prawej stronie,  a drugi po lewej”.  Jezus im powiedział:  „Nie wiecie, o co prosicie.  Czy możecie pić kielich,  który Ja mam pić,  albo przyjąć chrzest,  którym Ja mam być chrzczony?”.  Odpowiedzieli Mu:  „Możemy”.  Lecz Jezus im powiedział:  „Kielich, który Ja mam pić, będziecie pić;  i chrzest, którym Ja jestem chrzczony,  wy też przyjmiecie.  Jednak nie do Mnie należy rozdawać miejsca po mojej prawej lub po lewej stronie,  lecz dostaną je ci,  dla których je przygotowano”.

Gdy to usłyszało dziesięciu,  zaczęli oburzać się na Jakuba i Jana.  A Jezus przywołał ich do siebie i powiedział:  „Wiecie,  że ci,  którzy są uznawani za władców narodów,  ciemiężą je,  a ich wielcy dają im odczuć swą władzę.  Nie tak powinno być wśród was.  Ale kto by chciał stać się wielki między wami,  niech będzie waszym sługą.  A kto by chciał być między wami pierwszy,  niech będzie niewolnikiem wszystkich.  Bo Syn Człowieczy nie przyszedł,  aby Mu służono,  lecz aby służyć i oddać swoje życie jako okup za wielu”.

—————————————————————

Tadeusz Żychiewicz kiedyś zauważył,  że najgłębszym,  najbardziej skrytym pragnieniem wielu ludzi jest,  aby dostąpić wywyższenia ponad wszystkich innych.  Właśnie tak:  zasiąść w chwale,  jeden po prawej stronie,  a drugi po lewej.  Dobrze,  jeśli chociaż zostawimy miejsce pośrodku,  dla samego Jezusa …

Tęsknimy za majestatem,  ale najczęściej jest to majestat wyimaginowany, prymitywny – bo na inny nas nie stać.  A przecież obiecano człowiekowi majestat prawdziwy,  majestat,  który zostanie dany darmo…   No, może nie aż całkiem darmo,  ale na pewno nie „po znajomości”,  jak wtedy sądzili uczniowie Jezusa.

W dzisiejszych czytaniach mamy ukazane konkretne drogi,  które mogą nas zaprowadzić do pełni Bożego daru,  przekraczającego najśmielsze wyobrażenia.

Najpierw droga zaufania wobec Boga.  Następnie droga służby:  w pokornej służbie wobec potrzebujących człowiek rozwija się wewnętrznie,  wzrasta w miłości.  I wreszcie ta najbardziej tajemnicza:  droga cierpienia.  Zazwyczaj cierpienie niszczy, degraduje.  Ale przeżyte w łączności z Chrystusem,  z Jego męką,  może stać się drogą do prawdziwej wielkości.

Nie bójmy się szukać tych dróg i iść nimi.

 

Komentarz do Ewangelii  –  13 października 2024,

28 Niedziela zwykła,  B :

Ojciec Marek Pieńkowski OP

———————————————————

Ewangelia :  Mk 10,17-30

Gdy Jezus wyruszał w drogę,  przybiegł pewien człowiek i padając przed Nim na kolana,  zapytał:  „Nauczycielu dobry,  co mam robić,  aby osiągnąć życie wieczne?”.  Jezus mu odrzekł:  „(…)  Znasz przykazania:  Nie popełnisz morderstwa,  nie dopuścisz się cudzołóstwa,  nie będziesz kradł,  nie złożysz kłamliwego zeznania,  nie dokonasz grabieży,  czcij swojego ojca i matkę”.  On Mu odpowiedział:  „Nauczycielu,  przestrzegałem tego wszystkiego od młodości”.  Wtedy Jezus przyjrzał mu się,  umiłował go i powiedział:  „Jednego ci brakuje.  Idź,  sprzedaj,  co posiadasz,  i rozdaj ubogim,  a będziesz miał skarb w niebie.  Potem wróć i chodź za Mną”.  Lecz on spochmurniał na te słowa i odszedł zasmucony.  Miał bowiem wiele posiadłości.

Wtedy Jezus,  rozglądając się wokoło,  powiedział do swoich uczniów:  „Jak trudno jest wejść do królestwa Bożego tym,  którzy mają majątek”.  Uczniowie zdumieli się na te słowa,  lecz On powtórzył:  „Dzieci,  jakże trudno jest wejść do królestwa Bożego!  Łatwiej wielbłądowi przejść przez ucho igielne,  niż bogatemu wejść do królestwa Bożego”.  Oni tym bardziej się zdumiewali i mówili między sobą:  „Któż więc może się zbawić?”.  Jezus przyjrzał im się uważnie i powiedział:  „Dla ludzi to niemożliwe,  ale nie dla Boga,  bo dla Boga wszystko jest możliwe”.

Wówczas Piotr powiedział do Niego:  „Oto my zostawiliśmy wszystko i poszliśmy za Tobą”.  Jezus odpowiedział:  „Zapewniam was:  Każdy,  kto opuścił dom, braci, siostry, matkę, ojca, dzieci albo pole ze względu na Mnie i ze względu na Ewangelię,  otrzyma stokroć więcej teraz,  w tym czasie,  domów, braci, sióstr, matek, dzieci i pól wśród prześladowań,  a życie wieczne w przyszłości”.

———————————————————

W rozważanym fragmencie Jezus mówi:  Jak trudno jest wejść do królestwa Bożego tym,  którzy mają majątek.  Ewangelista notuje:  Uczniowie zdumieli się na te słowa.  Było to coś zupełnie przeciwnego ich tradycji:  w Starym Przymierzu zamożność była uważana za znak Bożej łaski,  obdarowania przez Boga!  A Jezus ostrzega,  że bogactwo, siła, czy zasługi wywołują fałszywe poczucie bezpieczeństwa,  gdyż same z siebie nie wystarczają,  aby ktoś stał się uczestnikiem królestwa Bożego.

Osiągnięcie zbawienia jest poza zasięgiem naszych możliwości:  zależy całkowicie od Boga,  jest darem Jego miłości,  danym darmo!  Święty Marek notuje:  Jezus … umiłował go  [spojrzał z miłością].  Dopiero dar Bożej miłości uzdalnia nas do pojmowania,  zrozumienia wezwania,  jakie Bóg do nas kieruje w Chrystusie Panu.

Gdy ktoś posiada wiele,  zawsze istnieje ryzyko,  że pewnego dnia to bogactwo już będzie bardziej jego właścicielem niż jego własnością.  Że człowiek przestanie być zdolny do dzielenia się swoimi dobrami z tymi,  którzy są w potrzebie.  W tym miejscu „pytanie kontrolne”:  dlaczego ludzie już bardzo bogaci koniecznie chcą jeszcze bardziej się bogacić?  Czyżby zatracili duchową perspektywę?

 

 

Komentarz do Ewangelii  –  6 października 2024,

27 Niedziela zwykła,  B :

Ojciec Marek Pieńkowski OP

———————————————————

Ewangelia :  Mk 10,2-16

Przyszli do Jezusa faryzeusze i wystawiając Go na próbę,  pytali,  czy wolno mężowi rozwieść się z żoną.  On ich zapytał:  „Co wam nakazał Mojżesz?”.  Oni odpowiedzieli:  „Mojżesz pozwolił sporządzić dokument rozwoduoddalić”.  Wtedy Jezus powiedział im:  „Napisał wam to przykazanie,  dlatego że macie zatwardziałe serca.  Lecz od początku stworzenia Bóg stworzył ich mężczyzną i kobietą:  Z tego powodu mężczyzna opuści ojca swego i matkę i złączy się ze swoja żoną.  I staną się dwoje jednym ciałem.  I tak już nie są dwoje,  ale jedno ciało.  Tego więc,  co Bóg złączył,  człowiek niech nie rozdziela!”.  W domu ponownie uczniowie pytali Go o to.  Powiedział im:  „Jeśli ktoś porzuca żonę i żeni się z inną,  popełnia cudzołóstwo względem niej.  I jeśliby ona porzuciła swego męża i wyszła za innego,  też cudzołoży”.

Przynoszono do Niego dzieci,  aby je dotknął,  ale uczniowie stanowczo tego zabraniali.  Kiedy Jezus to zobaczył,  oburzył się i powiedział:  „Pozwólcie dzieciom przychodzić do Mnie,  nie przeszkadzajcie im,  bo do takich jak one należy królestwo Boże.  Zapewniam was:  Kto nie przyjmuje królestwa Bożego jak dziecko,  nie wejdzie do niego”.  Potem brał je w objęcia i błogosławił,  kładąc na nie ręce.

—————————————————-—-

Jezus zaprasza do refleksji nad pytaniem o znaczenie małżeństwa i rodziny,  jako podstawowych struktur społecznych.  Dlaczego ta refleksja jest tak ważna?  Także dlatego,  aby nam przypomnieć,  że orzeczenia władz cywilnych w różnych krajach w żaden sposób nie mogą wpływać na nasz sposób rozumienia tego,  czego o małżeństwie uczy nas Jezus,  nasz Pan i Zbawiciel.

W Katechizmie Kościoła Katolickiego czytamy:  „Przymierze małżeńskie,  przez które mężczyzna i kobieta tworzą ze sobą wspólnotę całego życia,  skierowaną ze swej natury na dobro małżonków oraz do zrodzenia i wychowania potomstwa,  zostało między ochrzczonymi podniesione przez Chrystusa Pana do godności sakramentu”  (KKK 1601).  Jest to zatem nieodwołalny dar Boży;  w Piśmie świętym nie ma żadnej innej wizji ani innego sposobu myślenia o małżeństwie i o rodzinie!

Trzeba więc przyswajać sobie,  pogłębiać i chronić chrześcijańską wizję rodziny.  Ale też nie można prezentować wyznawanej hierarchii dobra i zła w taki sposób,  że inni ludzie odwrócą się od nas,  stracą do nas zaufanie!  W końcu najlepszym, najbardziej przekonywującym argumentem zawsze będzie,  jeśli w naszych rodzinach,  w naszych małżeństwach my sami będziemy szczęśliwi,  zdolni do wzajemnej ofiarnej miłości i do świadczenia o niej całym naszym życiem!

 

Komentarz do Ewangelii  –  29 września 2024,

26 Niedziela zwykła,  B :

Ojciec Marek Pieńkowski OP

———————————————————

Ewangelia :  Mk 9,38-43.45.47-48

Apostoł Jan powiedział do Jezusa:  „Nauczycielu,  spotkaliśmy kogoś,  kto w Twoje imię wyrzucał demony i zabranialiśmy mu,  bo nie chodzi z nami”.  Lecz Jezus odrzekł:  „Nie zabraniajcie mu!  Nikt bowiem,  kto czyni cuda w moje imię,  nie będzie zaraz mógł źle mówić o Mnie.  Kto nie jest przeciwko nam,  jest z nami.  Zapewniam was:  Jeśli ktoś poda wam kubek wody,  bo należycie do Chrystusa,  nie utraci swojej zapłaty.

Ale jeśli ktoś stałby się przyczyną upadku jednego z tych małych,  którzy wierzą we Mnie,  byłoby lepiej dla niego,  aby mu przywiązano kamień młyński do szyi i wrzucono w morze.  I jeśli twoja ręka prowadzi cię do upadku,  odetnij ją.  Lepiej jest dla ciebie bez ręki osiągnąć życie,  niż z dwiema rękami iść na potępienie,  w ogień nieugaszony.  Jeśli twoja noga prowadzi cię do upadku,  odetnij ją.  Lepiej jest dla ciebie bez nogi osiągnąć życie,  niż z dwiema nogami być wyrzuconym na potępienie.  Jeśli twoje oko prowadzi cię do upadku,  wyłup je.  Lepiej jest dla ciebie bez jednego oka wejść do królestwa Bożego,  niż z dwojgiem oczu być wyrzuconym na potępienie,  gdzie ich robak nie umiera, a ogień nie gaśnie”.

———————————————————

Wydawać się może, że trudno jest pogodzić słowa Jezusa:  Kto nie jest przeciwko nam, jest z nami,  z inną wypowiedzią:  Kto nie jest ze Mną,  jest przeciwko Mnie.  A kto nie zbiera ze Mną,  ten rozprasza  (zob. Mt 12,30).   Przypomnijmy też inną wypowiedź Jezusa  (Łk 9,50):  Kto nie jest przeciwko wam,  jest z wami  (podkreślenia moje własne).

Może te pozorne niuanse językowe można wyjaśniać tak:  w pewnych sytuacjach człowiek może jakby zachować dystans wobec tradycji Kościoła,  jego kultury,  sposobu przekazu jego nauki,  czyli tego,  co stanowi ludzki sposób wyrazu pewnych prawd i zasad;  ale nie można pozostać obojętnym wobec osoby samego Jezusa.  W Ewangelii Jana Jezus wyjaśnia to na przykładzie:  Ja jestem krzewem winorośli,  a wy gałązkami…  Jak winna gałązka nie może owocować sama z siebie,  gdy nie trwa w krzewie,  tak też i wy,  jeśli nie będziecie trwać we Mnie.

Stopniowo odkrywamy,  że cały wysiłek nawracania się jest po to,  abyśmy umieli trwać w Jezusie,  abyśmy w Nim wzrastali w wierze, nadziei i miłości.  Abyśmy w Nim i na Nim budowali Kościół jako wspólnotę wiary i miłości.  To wielka szansa i wielkie wyzwanie dla każdego.  Zarazem sam Jezus ostrzega:  istnieje ryzyko, że odrzucę Jego wezwanie i Jego łaskę.  I że wtedy całe moje życie zostanie w jakimś stopniu zmarnowane.

 

Komentarz do Ewangelii  –  22 września 2024,

25 Niedziela zwykła,  B :

Ojciec Marek Pieńkowski OP

—————————————————————————————-

Ewangelia :  Mk 9,30-37

Jezus i Jego uczniowie przechodzili przez Galileę,  lecz On nie chciał,  aby ktokolwiek o tym wiedział.  Uczył bowiem swoich uczniów i mówił im,  że Syn Człowieczy będzie wydany w ręce ludzi.  Oni Go zabiją,  lecz zabity po trzech dniach powstanie z martwych.  Uczniowie jednak nie rozumieli tych słów,  lecz bali się Go pytać.

Potem przyszli do Kafarnaum.  W domu zapytał ich:  „O czym to rozprawialiście po drodze?”.  Lecz oni milczeli,  bo w czasie drogi sprzeczali się ze sobą o to,  kto z nich jest największy.  Jezus usiadł,  przywołał Dwunastu i powiedział im:  „Jeśli ktoś chce być pierwszy,  niech będzie ostatni ze wszystkich i sługą wszystkich!”.   Następnie wziął dziecko,  postawił je między nimi,  przytulił do siebie i powiedział im:  „Kto przyjmuje jedno z tych dzieci w moje imię,  Mnie przyjmuje.  A kto Mnie przyjmuje,  nie przyjmuje Mnie,  lecz Tego, który mnie posłał”.

—————————————————————————————

Ewangelia wprowadza nas w świat nowych pojęć,  nowych priorytetów:  w świat tych,  którzy,  powołani przez Jezusa,  starają się ofiarnie iść za Nim.

Z czego bierze się wielkość człowieka?  Jezus ukazuje kryterium:  być pierwszym znaczy być ostatnim ze wszystkich i sługą wszystkich;  a zatem czynić takie dobro, które będzie udziałem możliwie wielu osób.  Przyjąć dziecko  – znaczy uznać, że ono też ma swoją godność,  swoje miejsce w naszym świecie.  Każdy je ma;  przecież każdy jest umiłowanym dzieckiem Bożym!

Zagrożeniem stają się konwencje,  rozwijane w imię fałszywie pojmowanej wielkości.  Trochę według schematu:  „Skoro obawiam się,  że nie jestem wiele wart,  to spróbuję wylansować taką konwencję w myśleniu,  taki styl życia,  przy których zyskam na wartości”.  To jest podstawą istnienia choćby zjawiska mody!  Wówczas prawdziwa sprawiedliwość i ci,  którzy ją szanują,  wydają mi się być przeszkodą na drodze do mojej domniemanej wielkości.

Zwróćmy też uwagę na wielką samotność Jezusa:  szedł tylko z uczniami, gdyż chciał im przekazać coś bardzo ważnego.  Ale oni nie rozumieli tych słów,  lecz bali się Go pytać …   On ofiarowywał im rzeczy wielkie,  a oni nie umieli tego docenić,  tak bardzo byli zajęci sami sobą i swoją wyimaginowaną ważnością.  Do życia w prawdzie dojrzewamy powoli.  Powoli też przekonujemy się,  że to nie jest coś,  co w sposób oczywisty leży w zasięgu ręki,  w zasięgu zwykłych możliwości człowieka.  Tym bardziej prośmy Boga o umiejętność życia w prawdzie i we wzajemnej miłości.

 

 

2024-09-15 – Mk 8,27-35 – Wierna wytrwałość. Wytrwała wierność.

Ks. Michał Palowski

 

Jezus udał się ze swoimi uczniami do wiosek pod Cezareą Filipową. W drodze pytał uczniów: «Za kogo uważają Mnie ludzie?» (Mk 8,27).

Bóg jest Tym, który był, jest i będzie. Od zawsze na zawsze jest Pierwszym. Do Niego należy inicjatywa. To On przychodzi do człowieka. Stawia pytania i zaprasza do dialogu.

Oni Mu odpowiedzieli: «Za Jana Chrzciciela, inni za Eliasza, jeszcze inni za jednego z proroków». On ich zapytał: «A wy za kogo Mnie uważacie?» Odpowiedział Mu Piotr: «Ty jesteś Mesjasz» (Mk 8,28-29).

Odpowiedź na padające w czasie rozmowy pytanie o tożsamość staje się wyznaniem wiary w Osobę i dzieło, które z woli Boga ma spełnić. Z hebrajska Mesjasz, po grecku Chrystus – Boży wybraniec przeznaczony do spełnienie szczególnego zadania, któremu na imię zbawienie świata, czyli przywrócenie odebranego przez grzech pierwotnego piękna i porządku.

Wtedy surowo im przykazał, żeby nikomu o Nim nie mówili (Mk 8,30).

 Zobowiązanie do zachowania tajemnicy zwane też sekretem mesjańskim, którego celem było objawienie prawdziwego, a co za tym idzie odmiennego od ludzkich wyobrażeń i oczekiwań obrazu mesjasza, z czasem, po zmartwychwstaniu przekształciło się w nakaz misyjny: «Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu! Kto uwierzy i przyjmie chrzest, będzie zbawiony; a kto nie uwierzy, będzie potępiony (Mk 16,15-16). Do wypełnienia tego zadania zaproszeni są wszyscy ochrzczeni stosownie do swojego stanu życia i płynących zeń możliwości.

I zaczął ich pouczać, że Syn Człowieczy musi wiele cierpieć, że będzie odrzucony przez starszych, arcykapłanów i uczonych w Piśmie; że będzie zabity, ale po trzech dniach zmartwychwstanie (Mk 8,30).

Bóg dając swoim wybranym zadanie jednocześnie wskazuje drogę wiodącą do jego realizacji. Stawia sprawę jasno. Nie ukrywa wiążących się z obraną drogą obciążeń. Nadzieją kreśli perspektywy.

Piotr wziął Go na bok i zaczął Go upominać. Lecz On obrócił się i patrząc na swych uczniów, zgromił Piotra słowami: «Zejdź Mi z oczu, szatanie, bo nie myślisz o tym, co Boże, ale o tym, co ludzkie» (Mk 8,32-33).

Nie karma i nie ślepy los, a powołanie. Wierność Bożemu planowi skrojonemu na miarę odbiorcy jawi się jako najlepsza droga wiodąca do celu. Droga może nie zawsze najłatwiejsza, ale za to najwłaściwsza.

Potem przywołał do siebie tłum razem ze swoimi uczniami i rzekł im: «Jeśli kto chce pójść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech weźmie krzyż swój i niech Mnie naśladuje! Bo kto chce zachować swoje życie, straci je; a kto straci swe życie z powodu Mnie i Ewangelii, zachowa je (Mk 8,34-35).

Naśladowanie to wytrwałość. Wybieranie wciąż od nowa tej samej drogi i Przewodnika, który na niej prowadzi zwłaszcza wtedy, kiedy inni próbując być mądrzejszymi od Boga, doradzają inaczej.

 

Komentarz do Ewangelii  –  15 września 2024,

24 Niedziela zwykła,  B :

Ojciec Marek Pieńkowski

———————————————————

Ewangelia :  Mk 8,27-35

Jezus udał się wraz ze swoimi uczniami do wiosek pod Cezareą Filipową.  W czasie drogi pytał uczniów:  „Co mówią ludzie?  Kim według nich jestem?”.  Oni Mu odpowiedzieli:  „Mówią,  że jesteś Janem Chrzcicielem,  inni – że Eliaszem,  jeszcze inni – że jednym z proroków”.  On ich zapytał:  „A według was, kim jestem?”.  Odpowiedział Mu Piotr:  „Ty jesteś Chrystusem”.  Wówczas nakazał im, aby nikomu o Nim nie mówili.

Jezus zaczął ich pouczać,  że Syn Człowieczy musi wiele cierpieć,  że będzie odrzucony przez starszych,  wyższych kapłanów i nauczycieli Pisma,  że zostanie zabity,  lecz po trzech dniach zmartwychwstanie.  Mówił to zupełnie otwarcie.  Wtedy Piotr wziął Go na bok i stanowczo Go upominał.  Lecz On odwrócił się i patrząc na swych uczniów, skarcił Piotra:  „Szatanie, odejdź ode Mnie!  Bo nie myślisz po Bożemu,  ale po ludzku”.  Potem przywołał tłum i uczniów i powiedział do nich:  „Jeśli ktoś chce iść za Mną,  niech się wyrzeknie samego siebie,  niech weźmie swój krzyż i niech Mnie naśladuje.  Bo kto chce ocalić swoje życie,  straci je;  a kto straci swoje życie z mojego powodu i z powodu Ewangelii,  ocali je”.

———————————————————

Z przytoczonej powyżej rozmowy Ewangelista Mateusz zapisał ponadto dalsze słowa Jezusa do Piotra :  Szczęśliwy jesteś, Szymonie, …  gdyż nie poznałeś tego ludzką mocą, ale objawił ci to mój Ojciec …  (Mt 16,17).  Wyznanie Piotra nie wynika z żadnych racjonalnych argumentów;  jest ono skutkiem, owocem daru Bożego objawienia.

Obdarowanie Piotra dalece wyprzedza jego świadomość:  jego wiara szczera, rzetelna, prostolinijna,  była jeszcze nie dość dojrzała.  Na pewno nie na tyle dojrzała,  aby uznać wagę tej tajemnicy,  jaką stanowi potrzeba drogi do zbawienia właśnie poprzez Krzyż.  Jezus musiał go upomnieć, aby pomóc mu wejść na właściwą drogę pojmowania spraw Bożych i ludzkich.

Trzeba nam mozolnie odkrywać dwie drogi dojrzewania wiary.  Obok drogi doskonalenia jej przez czyny miłości,  jest i druga droga:  doskonalenia przez cierpienie.  Droga tajemnicza,  bardzo trudna,  ale, jak widać, czasem konieczna.  Sam Jezus w pełni ukazał nam tę drogę, On sam przeszedł nią do końca.  Trzeba nam uczyć się,  jak wędrować po obu tych drogach.  Tylko jeden Jezus wie,  w jakim stopniu każdy z nas ma uczestniczyć w każdej z nich.  Naszym zadaniem jest,  aby każdy wiernie szedł za Nim wyznaczoną mu przez Pana drogą.

 

2024-09-08 – Mk 7,31-37 Effatha

Ks. Michał Palowski

Rozpoczęty dopiero co rok szkolny prowadzi do egzaminów – dojrzałości i ósmoklasisty. Rok liturgiczny – do lepszego zrozumienia tajemnic wiary. Choć to wrzesień ewangelia przenosi nas w realia Wielkiego Postu. Opisane przez św. Marka uzdrowienie głuchoniemego dało nazwę obrzędowi, który jest jednym z etapów przygotowania dorosłych do przyjęcia chrztu.

Ryt Effatha, znany już w starożytności, podkreśla konieczność łaski do tego, aby człowiek był zdolny przyjmować Słowo Boże i wyznawać wiarę. Celebrans dotyka kciukiem prawego i lewego ucha oraz zamkniętych ust każdego z wybranych, mówiąc: Effatha, to znaczy: »otwórz się«, abyś na cześć i chwałę Boga wyznawał wiarę, którą ci głoszono. Podobnie brzmi brewiarzowe Wezwanie, od które rozpoczyna się odmawianie Liturgii Godzin: Panie otwórz wargi moje, a usta moje będą głosić Twoją chwałę.

Porządek jest jasny i logiczny. By głosić, najpierw trzeba usłyszeć. By usłyszeć, potrzeba ciszy i skupienia. Cicho jak w kościele. Popularne onegdaj porównanie coraz częściej traci rację bytu. Od kilku lat obserwuję wchodzących do świątyni. Przestrzeń między drzwiami a ławkami nie jest już strefą sacrum. Coraz częściej to ryneczek, na którym wymienia się uprzejmości i niedzielne ploteczki. Liturgia domaga się stref ciszy, w których to, co zostało ujrzane i usłyszane zmysłami, mogło przeniknąć w głąb człowieka. Ogólne Wprowadzenie do Mszału Rzymskiego stanowi, iż należy zachować w stosownym czasie sakralne milczenie jako część akcji liturgicznej. Natura milczenia jest uzależniona od momentu Mszy świętej, w którym ono występuje. I tak w czasie aktu pokuty i po wezwaniu do modlitwy każdy skupia się w sobie; po czytaniu lub po homilii uczestnicy krótko rozważają to, co usłyszeli, po Komunii zaś w sercu swoim wielbią Boga i modlą się (OWMR 23).

Katechizm Kościoła Katolickiego wielokrotnie podkreśla wagę ciszy/milczenia.

Adoracja jest zasadniczą postawą człowieka, który uznaje się za stworzenie przed swoim Stwórcą. Wysławia wielkość Pana, który nas stworzył, oraz wszechmoc Zbawiciela, który wyzwala nas od zła. Jest uniżeniem się ducha przed „Królem chwały” (Ps 24, 9-10) i pełnym czci milczeniem przed Bogiem, który jest „zawsze większy”. Adoracja trzykroć świętego i miłowanego ponad wszystko Boga napełnia nas pokorą oraz nadaje pewność naszym błaganiom (KKK 2628).

Kontemplacja myślna jest prostą formą wyrażenia tajemnicy modlitwy. Jest spojrzeniem wiary utkwionym w Jezusa, słuchaniem słowa Bożego, milczącą miłością. Urzeczywistnia ona zjednoczenie z modlitwą Chrystusa w takim stopniu, w jakim pozwala nam uczestniczyć w Jego misterium (KKK 2724).

Cisza jest przystanią zmęczonego słowa powtarzam za Romanem Mleczką. Zatrzymaj się w niej, by spotkać Tego, który przychodzi w ciszy.

Komentarz do Ewangelii  –  8 września 2024,

23 Niedziela zwykła,  B :

Ojciec Marek Pieńkowski

———————————————————

Ewangelia :  Mk 7,31-37

Jezus opuścił okolice Tyru i przemierzał ziemie Dekapolu.  Przez Sydon szedł w kierunku Jeziora Galilejskiego.  Wtedy przyprowadzili do Niego głuchoniemego i prosili Go,  aby położył na niego rękę.  Odprowadził go na bok,  z dala od tłumu,  włożył palce w jego uszy i śliną dotknął jego języka;  spojrzał w niebo,  westchnął i rzekł do niego:  „Effatha”,  to znaczy:  Otwórz się!  Natychmiast otworzyły się jego uszy i zostały rozwiązane więzy jego języka,  tak że mógł poprawnie mówić.  I przykazał im,  aby nic nikomu nie mówili,  ale im bardziej zakazywał,  tym więcej oni rozpowiadali.  Pełni podziwu mówili:  „Wszystko dobrze uczynił.  Sprawił,  że głusi słyszą,  a niemi mówią”.

———————————————————

Słowa:  wszystko dobrze uczynił …  można odczytać jako znak przyjścia Mesjasza;  takie były wyobrażenia Żydów przez całe wieki  (mamy tego świadectwo już w proroctwach Izajasza).  Tym razem Jezus objawia Bożą moc w Dekapolu,  w krainie pogan:  była to federacja dziesięciu miast hellenistycznych w rzymskiej prowincji Syrii,  na wschód od Samarii i Galilei.  Bóg pragnie wszystko dobrze czynić,  zawsze i wszędzie,  i może to zrobić.  Pismo święte nas poucza,  że jedynym,  co może Mu przeszkodzić,  jest niedostatek naszej wiary.

Powiedziała mi kiedyś pewna starsza,  doświadczona kobieta:  Jeśli masz jakiś kłopot – postaw sobie jedno zasadnicze pytanie:  „Czy Pan Jezus o tym wie?”.  Jeśli On wie,  to w końcu coś z tym zrobi;  nie zostawi nas samych!  To pytanie winno prowadzić do zawierzenia Bogu wszelkich naszych spraw,  ale zarazem do posłuszeństwa wobec Boga w wypełnianiu Jego woli i Jego dzieł.  Drogi Boże niejednokrotnie mogą być dla nas zaskoczeniem,  ale odkrywanie ich staje się naszą zasadniczą ścieżką i szansą naszego duchowego rozwoju.

Jesteśmy zarazem wezwani do apostolstwa – a więc do świadczenia o zbawieniu w Chrystusie.  Znakiem tego świadectwa będą nasza wiara,  nasza wdzięczność wobec Boga, nasza miłość wobec ludzi.  Mamy przyprowadzać do Chrystusa  siebie nawzajem,  a także innych,  niekiedy z daleka.  Trzeba, abyśmy wszyscy doświadczali przemieniającej mocy Jego miłości.

 

Komentarz do Ewangelii  –  1 września 2021,

22 Niedziela zwykła,  B :

Ojciec Marek Pieńkowski OP

———————————————————

Ewangelia :  Mk 7,1-8a.14-15.21-23

Zebrali się wokół Jezusa faryzeusze i kilku z nauczycieli Pisma,  którzy przybyli z Jerozolimy.  Zauważyli,  że niektórzy z Jego uczniów jedli chleb nieczystymi, to znaczy nieumytymi rękami.  Faryzeusze bowiem i wszyscy Żydzi,  trzymając się tradycji starszych,  nie jedzą, zanim nie umyją rąk.  Również kiedy wracają z rynku, nie jedzą,  dopóki się nie obmyją.  Jest jeszcze wiele innych przepisów,  które przejęli i zachowują,  jak obmywanie kubków,  dzbanków,  naczyń miedzianych.

Pytali Go więc faryzeusze i nauczyciele Pisma:  „Dlaczego Twoi uczniowie nie postępują zgodnie z tradycją starszych,  lecz jedzą chleb nieczystymi rękami?”.  On odparł im:  „Słusznie prorokował Izajasz o was, obłudnikach,  jak jest napisane:  Ten lud czci Mnie wargami,  ale ich serce jest daleko ode Mnie.  Daremnie jednak cześć Mi oddają,  głosząc pouczenia,  które są ludzkimi nakazami.  Odrzucając przykazanie Boże,  trzymacie się ludzkiej tradycji”.  (…)

Potem znowu przywołał do siebie tłum i powiedział:  „Słuchajcie Mnie wszyscy i zrozumiejcie!  Nic,  co wchodzi do człowieka z zewnątrz,  nie może go splamić,  lecz co wychodzi z człowieka,  to go plami.  (…)   Z wnętrza,  z serca ludzkiego pochodzą złe myśli,  rozpusta,  kradzieże,  zabójstwa,  cudzołóstwa,  chciwość,  przewrotność,  podstęp,  wyuzdanie,  zawiść,  bluźnierstwo,  pycha,  głupota.  Całe to zło wychodzi na zewnątrz i plami człowieka”.

———————————————————

Po kilku tygodniach czytania tekstu Ewangelii według świętego Jana o Eucharystii wracamy do lektury Ewangelii według świętego Marka.  Od razu słyszymy pytanie Jezusa:  Skąd można spodziewać się największego zagrożenia dla człowieka?  Przeważnie rozglądamy się wokoło nas…  Tymczasem Jezus mówi wprost:  największe zagrożenie dla mnie samego czai się w moim własnym sercu.  To z serca ludzkiego pochodzą złe myśli,…

W języku Biblii słowo „serce” pojmowane jest jako siedlisko myśli,  a zarazem jako ośrodek uczuć,  namiętności,  nastrojów,  emocji…;  to w sercu możemy odnaleźć pychę lub pokorę i łagodność;  radość lub smutek.  Ponadto – serce utożsamiane niekiedy bywa z wolą i z sumieniem.  To w sercu podejmujemy decyzje;  ono jest wreszcie miejscem spotkania człowieka ze słowem Bożym i dlatego tu,  w sercu musi dokonać się nawrócenie.

Trzeba zatem „zreorientować” nasze serca:  otworzyć je na przemieniającą moc Bożą,  abyśmy tą mocą potrafili pełnić wielkie dzieła,  do których zostaliśmy stworzeni i powołani.  Nie bójmy się prosić o dar wielkości i czystości serca.

 

 

Komentarz do Ewangelii  –  25 sierpnia 2024,

21 Niedziela zwykła,  B :

Ojciec Marek Pieńkowski OP

———————————————————

Ewangelia :  J 6,55.60-69

W synagodze w Kafarnaum,  Jezus powiedział:  „Moje ciało naprawdę jest pokarmem,  a moja krew naprawdę jest napojem”.

Wielu z grona Jego uczniów,  którzy to usłyszeli,  twierdziło:  „Ta nauka jest trudna do przyjęcia.  Któż może tego słuchać?”.  Jezus świadom,  że Jego uczniowie oburzają się na to,  co mówił,  zwrócił się do nich:  „Tak was to gorszy?  A co będzie, gdy zobaczycie Syna Człowieczego wstępującego tam,  gdzie był poprzednio?  To Duch daje życie – ciało nie przydaje się na nic.  Słowa, które wam powiedziałem,  są właśnie Duchem i życiem.  Wśród was są jednak tacy, którzy nie wierzą”.  Jezus bowiem od początku wiedział o tych,  którzy nie wierzyli,  oraz o tym,  który miał Go zdradzić.  I dodał:  „Dlatego właśnie powiedziałem wam:  Nikt nie może przyjść do Mnie,  jeśli Ojciec mu tego nie da”.  Odtąd wielu Jego uczniów wycofało się i już więcej z Nim nie chodziło.  Jezus zapytał Dwunastu:  „Czy i wy chcecie odejść?”.  Na to odparł Szymon Piotr:  „Panie, do kogo mielibyśmy pójść?  Przecież Ty masz słowa życia wiecznego.  A my uwierzyliśmy i przekonaliśmy się,  że Ty jesteś Świętym Boga”.

———————————————————

To ostatni fragment Ewangelii według św. Jana,  w liturgii Kościoła „wstawiony” w lekturę Ewangelii według św. Marka.  Do tekstu według świętego Marka wrócimy za tydzień.  Jezus ogłosił nam już całkiem jawnie:  Moje ciało naprawdę jest pokarmem,  a moja krew naprawdę jest napojem.  A zatem prosimy o „obiecane dziedzictwo, które przewyższa wszelkie pragnienia”.  Zwracaliśmy już uwagę na prosty fakt:  Nie sposób wyobrazić sobie czegoś,  co przewyższa wszelkie pragnienia!  A zatem nasza wyobraźnia nie na wiele nam się tu zda …  Nasza wiara i nasze zaufanie wobec słów Jezusa,  podobnie jak wobec otaczających nas bieżących wydarzeń,  musi zatem daleko wyprzedzić zarówno wszelką możliwą wyobraźnie, jak i  – co może czasem nawet trudniejsze – wyprzedzić naszą ziemską logikę.

Gdy Jezus oznajmił,  że pragnie karmić nas swoim ciałem i poić swoją krwią,  niektórzy odpowiadali :  „Ta nauka jest trudna do przyjęcia.  Któż może tego słuchać?”.  Ale w podobny sposób może reagować i dziś wielu ludzi,  gdy słyszą:

–  że każdy powinien wziąć swój własny krzyż i iść za Jezusem;

–  że trzeba uczyć się,  jak kochać naszych nieprzyjaciół;

–  że ten,  kto wstąpił w związek małżeński,  nie może opuścić współmałżonka.

Warto zatem słuchać intuicji apostoła Piotra  (w. 68):  „Panie,  do kogo mielibyśmy pójść?  Przecież Ty masz słowa życia wiecznego.  A my uwierzyliśmy i przekonaliśmy się,  że Ty jesteś Świętym Boga”.

Komentarz do Ewangelii  –  18 sierpnia 2024,

20 Niedziela zwykła,  B :

Ojciec Marek Pieńkowski OP

———————————————————

Ewangelia :  J 6,51-58

Jezus powiedział do Żydów:  „Ja jestem chlebem żywym,  który zstąpił z nieba.  Ktokolwiek będzie spożywał ten chleb,  będzie żył na wieki.  Chlebem, który Ja dam,  jest moje ciało za życie świata”.  Wtedy Żydzi zaczęli się sprzeczać między sobą, pytając:  „Jak On może nam dać swoje ciało do jedzenia?”.

Jezus więc oświadczył:  „Uroczyście zapewniam was:  Jeśli nie będziecie spożywali ciała Syna Człowieczego i pili Jego krwi,  nie będziecie mieli życia w sobie.  Kto spożywa moje ciało i pije moją krew,  ma życie wieczne  a Ja wskrzeszę go w dniu ostatecznym.  Bo moje ciało naprawdę jest pokarmem,  a moja krew naprawdę jest napojem.  Kto spożywa moje ciało i pije moją krew,  pozostaje we Mnie,  a Ja w nim.  Podobnie jak Mnie posłał Ojciec,  który żyje,  i jak Ja żyję dzięki Ojcu,  tak również ten,  kto Mnie spożywa,  będzie żył dzięki Mnie.  To jest właśnie chleb,  który zstąpił z nieba:  inny od tego,  jaki jedli przodkowie i pomarli.  Kto spożywa ten chleb,  będzie żył na wieki”.   

———————————————————

W dzisiejszej Mszy świętej prosimy:  Wlej w nasze serca gorącą miłość ku Tobie,  abyśmy miłując Ciebie we wszystkim i ponad wszystko,  otrzymali obiecane dziedzictwo,  które przewyższa wszelkie pragnienia.  Czy można wyobrazić sobie coś,  co przewyższa wszelkie pragnienia?

Jezus mówi nam dzisiaj:  Kto spożywa moje ciało i pije moją krew,  ma życie wieczne a Ja wskrzeszę go w dniu ostatecznym.  Kilkakrotnie pojawia się tu rzadko używane w Nowym Testamencie słowo „trógon”.  Ten grecki wyraz oznacza coś więcej niż zwykłe „jeść”:  znaczy „gryźć”,  „szarpać zębami”.  Oznacza,  że spożywanie ciała Jezusa buduje wspólnotę z Nim,  sięgającą znacznie głębiej niż zwykłe wspólne spożywanie posiłku.

Czasami tłumaczono dzieciom z okazji przygotowania do pierwszej Komunii świętej,  że hostię najlepiej od razu połknąć,  że nie wypada jej gryźć.  Ewangelia niesie zupełnie inną intuicję:  świadomie przyjmując ciało Pańskie – a więc także starannie gryząc przyjętą hostię – budujemy naszą więź z Jezusem i wyznajemy,  że On jest prawdziwym pokarmem,  który zstępuje z nieba i daje światu życie  (J 6,33).  Dlatego też dziś jeszcze raz zapraszam Was wszystkich do przyjęcia prostej zasady:  „Niedziela bez Komunii świętej to niedziela stracona!”.

 

Komentarz do Ewangelii  –  11 sierpnia 2024,

19 Niedziela zwykła,  B :

Ojciec Marek Pieńkowski

———————————————————

Ewangelia :  J 6,41-51

Żydzi oburzali się na Jezusa,  że powiedział:  „Ja jestem chlebem,  który zstąpił z nieba”.  I pytali:  „Czy to nie jest Jezus, syn Józefa?  Czyż nie znamy Jego ojca i matki?  Jakim więc prawem mówi teraz:  «Zstąpiłem z nieba»?”.

Wtedy Jezus im odparł:  „Przestańcie się oburzać między sobą!  Nikt nie może przyjść do Mnie,  jeśli go nie przyciągnie mój Ojciec,  który Mnie posłał,  a Ja go wskrzeszę w dniu ostatecznym.  Przecież Prorocy zapisali:  Wszyscy będą uczniami Boga.  Każdy,  kto posłuchał Ojca i przyjął Jego naukę,  przychodzi do Mnie.  I nie dlatego, że zobaczył Ojca.  Ojca bowiem zobaczył tylko Ten,  kto pochodzi od Boga.  Uroczyście zapewniam was:  Ten,  kto wierzy,  ma życie wieczne.  Ja jestem chlebem życia.  Wasi przodkowie jedli na pustyni mannę,  ale pomarli.  To jest natomiast chleb,  który zstępuje z nieba,  aby każdy,  kto go spożyje,  nie zaznał śmierci.  Ja jestem chlebem żywym,  który zstąpił z nieba.  Ktokolwiek będzie spożywał ten chleb,  będzie żył na wieki.  Chlebem,  który Ja dam,  jest moje ciało za życie świata”.

———————————————————

W odpowiedzi na nurtujące słuchaczy wątpliwości,  Jezus stopniowo wyjaśnia trudne kwestie.  Wiara,  która jest kluczem do pojmowania darów Bożych,  sama jest darem łaski.  Trzeba o nią prosić Boga,  trzeba też z wdzięcznością przyjąć ten dar;  nie można jej „wypracować” własnymi siłami i według własnego pomysłu.  To właśnie wiara pozwala głębiej i pełniej pojmować słowa Jezusa.

To pogłębienie jest nieodzowne,  jeśli chcemy zrozumieć,  co Jezus mówi nam w słowach „moje ciało”.  Ostatnie zdanie czytanego dziś tekstu Ewangelii pokazuje,  że Jezus objawia całkowicie nowy sposób pojmowanie tego terminu:   ciałem Jezusa jest taka rzeczywistość materialna,  w której w pełni realizuje się Jego obecność i ujawnia Jego działanie.  Nawet jeśli Jezus przyjmuje w całej pełni naturę ludzką  (i to w sposób wyjątkowy,  najdoskonalszy,  gdyż bez skażenia jej grzechem),  nie oznacza to,  że nie może On być zarazem obecny ani działać w innej postaci materialnej.  Tu wspomniana jest postać chleba;  w dalszym ciągu tekstu będzie mowa o winie jako postaci krwi Jezusa.  To jest ten cudowny pokarm,  dany od Boga.  Czy potrafimy uwierzyć Jezusowi?  Czy umiemy być wdzięczni za tak wielki dar i ufnie korzystać z niego dla naszego duchowego wzrastania?

 

Komentarz do Ewangelii  –  4 sierpnia 2024,

18 Niedziela zwykła,  B :

Ojciec Marek Pieńkowski

———————————————————

Ewangelia :  J 6,24-35

Gdy ludzie zauważyli,  że  [na brzegu jeziora]  nie ma Jezusa ani Jego uczniów,  wsiedli do łodzi i popłynęli do Kafarnaum w poszukiwaniu Jezusa.  A gdy Go odnaleźli na przeciwległym brzegu, zapytali:  „Rabbi, kiedy tu przybyłeś?”.

Jezus im odpowiedział:  „Uroczyście zapewniam was:  Szukacie Mnie nie dlatego,  że zobaczyliście znaki,  lecz dlatego,  że najedliście się chleba do syta.  Zabiegajcie nie o taki pokarm,  który ulega zniszczeniu,  lecz o ten,  który przetrwa na życie wieczne,  a który da wam Syn Człowieczy.  Na Nim bowiem Bóg Ojciec wycisnął swoją pieczęć”.

Zapytali Go więc:  „Co mamy czynić, abyśmy wykonywali dzieła Boże?”.  Wtedy Jezus oświadczył im:  „Na tym właśnie polega dzieło Boże,  abyście uwierzyli w Tego, którego On posłał”.  Oni jednak zapytali:  „Jaki znak uczynisz,  abyśmy go zobaczyli i mogli Ci uwierzyć?  Czego dokonasz?  Nasi przodkowie karmili się na pustyni manną,  jak napisano:  Dał im do spożycia chleb z nieba”.  Jezus im odrzekł:  „Uroczyście zapewniam was:  To nie Mojżesz dał wam chleb z nieba.  Prawdziwy chleb z nieba daje wam mój Ojciec.  Bożym chlebem jest Ten,  kto zstępuje z nieba i daje światu życie”.  Poprosili Go więc:  „Panie, dawaj nam stale tego chleba”.  Jezus oznajmił im wówczas:  „To Ja jestem chlebem życia.  Dlatego ten,  kto przychodzi do Mnie,  nie będzie już głodny.  I ten,  kto we Mnie wierzy,  nie będzie już nigdy odczuwał pragnienia”.

———————————————————

Jezus rozpoczął nauczanie od rozmnożenia pokarmu,  a teraz,  w ślad za tym darem,  będzie tłumaczyć nam sens swojego posłannictwa.  Ogłasza,  że przynosi nam nowy pokarm:  chleb z nieba,  taki,  którego działanie przekracza granice natury,  a jego skutki objawią się w pełni w życiu wiecznym,  a więc w rzeczywistości ponadczasowej.  Warunkiem skuteczności pokarmu i  doświadczenia jego owoców jest nasza wiara.

Zauważmy:  Jezus najpierw dał ludziom pokarm „tradycyjny”,  czyli taki,  który zjedzony,  zostaje wbudowany w nasze biologiczne ciało.  Ten pokarm nie zmienia struktury ciała,  nie zmienia też mentalności,  a w szczególności – nie wpływa znacząco na sposób pojmowania siebie samego i otaczającego świata.  Dlatego słyszeliśmy przed tygodniem,  jaka była reakcja ludzi na nauczanie Jezusa:  „to będzie dobry król”.  Czeka nas jeszcze długa droga do zaakceptowania innego rodzaju pokarmu:  takiego, który będzie nas samych przemieniać na podobieństwo Jezusa – bo tak działa przyjmowana otwartym sercem i umysłem Eucharystia.  Jezus będzie nam to wyjaśniać i stopniowo wprowadzać w tę tajemnicę.                                                                                                      

 

Komentarz do Ewangelii  –  28 lipca 2024,

17 Niedziela zwykła,  B :

Ojciec Marek Pieńkowski

———————————————————

Ewangelia :  J 6,1-15

(…)   Szedł za Jezusem wielki tłum ludzi,  gdyż widziano znaki,  których dokonywał,  uzdrawiając chorych.  (…)  Gdy Jezus popatrzył dokoła i zobaczył, że przybywa do Niego wielka rzesza ludzi,  zapytał Filipa:  „Gdzie możemy kupić tyle chleba, aby ich nakarmić?”.  Powiedział to,  aby wystawić go na próbę,  ponieważ wiedział, co ma zrobić.  Filip Mu odrzekł:  „Chleba za dwieście denarów nie wystarczy,  aby każdemu dać tylko kawałek”.  Wtedy odezwał się jeden z jego uczniów,  Andrzej, brat Szymona Piotra:  „Jest tutaj chłopiec,  który ma pięć jęczmiennych chlebów i dwie ryby;  ale cóż to jest dla tak wielu?”.

Jezus polecił im:  „Każcie ludziom usiąść”.  W miejscu tym rosło dużo trawy.  Usiedli więc,  a liczba samych mężczyzn wynosiła około pięciu tysięcy.  Jezus natomiast wziął chleby,  odmówił modlitwę dziękczynną,  a następnie przekazał je siedzącym.  Podobnie postąpił z rybami;  dał im tyle,  ile tylko chcieli.  Kiedy zaś nasycili się,  powiedział uczniom:  „Zbierzcie pozostałe resztki,  aby nic się nie zmarnowało”.  Zebrali więc okruchy z pięciu chlebów jęczmiennych i napełnili dwanaście koszy tym,  co pozostało po spożywających.

Ludzie, którzy widzieli dokonany przez Jezusa znak,  zaczęli mówić:  „On rzeczywiście jest tym prorokiem,  który miał przyjść na świat”.  Jezus, wiedząc, że ludzie mają zamiar Go pochwycić i ustanowić królem,  oddalił się i sam udał się znowu na górę.

———————————————————

Rozpoczynamy lekturę 6-go rozdziału Ewangelii według świętego Jana:  zapowiedź ustanowienia Eucharystii,  pokarmu na życie wieczne.

Jezus rozpoczyna swą naukę od znaku:  jest nim pokarm dany od Boga.  Ten znak ma ukazać ludziom,  że w Jezusie Bóg sam troszczy się o nich;  zarazem ma im uświadomić,  że wiedza i moc Jezusa przekraczają wszelkie ludzkie ograniczenia.  Celem tego znaku jest więc nie tylko objawienie miłości i solidarności z głodnymi ludźmi,  ale doprowadzenie ich do wiary,  gdyż tylko w wierze możemy przyjąć tajemnicę Bożej miłości.  Objawia się ona także w hojności:  ofiarowanego jedzenia jest więcej,  niż ludzie są w stanie zjeść.

Uczniowie zbierają resztę pokarmu,  aby się nie zmarnował,  ale to sam Jezus rozdaje żywność.  On jest objawieniem Bożej troski o człowieka.  On też przypomina,  aby i naszym posiłkom towarzyszyła modlitwa dziękczynna.  My też otrzymaliśmy wiele darów;  trzeba,  abyśmy umieli być za nie wdzięczni.

 

2024-07-21 – Mk 6,30-34 Starsi Kościoła

Ks. Michał Palowski

Wspólnym mianownikiem pierwszego czytania i ewangelii jest osoba pasterza. Tego, który stoi na czele, prowadzi, broni, opiekuje się. Ideałem jest Jezus – Dobry Pasterz. Do Niego zwykliśmy odnosić tych, których nazywamy duszpasterzami.

Uważna lektura markowego fragmentu pokazuje Jezusa-Pasterza, który jako przełożony troszczy się o podległych Mu apostołów-pasterzy. Słowo Boże zwraca naszą uwagę na rolę przełożonych. W Kościele powszechnym jest nim papież. W Kościołach lokalnych – biskupi.

Na przestrzeni wieków o zadaniach przełożonych w Kościele powiedziano i napisano już wiele. Choć nieco zmieniły się realia, wciąż aktualnym pozostaje archetyp biskupa, jaki święty Paweł nakreślił w swoim Pierwszym liście do Tymoteusza: Biskup więc powinien być nienaganny, mąż jednej żony, trzeźwy, rozsądny przyzwoity, gościnny, sposobny do nauczania, nie przebierający miary w piciu wina, nieskłonny do bicia, ale opanowany, niekłótliwy, niechciwy na grosz, dobrze rządzący własnym domem, trzymający dzieci w uległości, z całą godnością. Jeśli ktoś bowiem nie umie stanąć na czele własnego domu, jakżeż będzie troszczył się o Kościół Boży? Nie może być świeżo ochrzczony, ażeby wbiwszy się w pychę nie popadł w diabelskie potępienie. Powinien też mieć dobre świadectwo ze strony tych, którzy są z zewnątrz, żeby się nie naraził na wzgardę i sidła diabelskie (1 Tm 3,2-7), jak i wyznanie św. Augustyna: Choć lękam się tego, kim jestem dla was, pociesza mnie to, kim jestem z wami. Dla was jestem biskupem, z wami jestem chrześcijaninem. To pierwsze miano jest zagrożeniem, drugie wybawieniem (Mowy 340,1).

Pierwowzorami współczesnych przełożonych są nowotestamentalni starsi. Wspomina o nich św. Piotr w swoim Pierwszym liście (por. 1P 5,1-4) jak i św. Paweł w Liście do Tytusa (por. Tt 1,5-9). Dziś z woli papieża Franciszka naszą uwagę kierujemy ku nieco innym »starszym Kościoła«, ku dziadkom i seniorom, których światowy dzień po raz czwarty obchodzimy

Orędzia ojca świętego Franciszka na IV Światowy Dzień Dziadków i Osób Starszych: Bóg nigdy nie opuszcza swoich dzieci. Nawet wtedy, gdy wiek postępuje, a siły słabną, gdy włosy siwieją, a rola społeczna maleje, gdy życie staje się mniej produktywne i może się wydawać bezużyteczne. Bóg nie patrzy na pozory (por. 1 Sm 16, 7) i nie waha się wybierać tych, którzy dla wielu zdają się nieistotni. Nie odrzuca żadnego kamienia; wręcz przeciwnie, te „starsze” są bezpiecznym fundamentem, na którym mogą spoczywać „nowsze” kamienie, by razem budować duchowy gmach (por. 1 P 2, 5).

Będąc blisko osób starszych, uznając niezastąpioną rolę, jaką odgrywają w rodzinie, w społeczeństwie i w Kościele, my również otrzymamy wiele darów, wiele łask, wiele błogosławieństw!

W tym IV Światowym Dniu, im poświęconym, nie omieszkajmy okazać czułości dziadkom i starszym z naszych rodzin, odwiedźmy tych, którzy są zniechęceni i nie mają już nadziei, że inna przyszłość byłaby możliwa. Przeciwstawmy postawie egoistycznej, prowadzącej do zniechęcenia i samotności, otwarte serce i radosną twarz tych, którzy mają odwagę powiedzieć „Nie opuszczę cię!”, i obrać inną drogę.

Nie każdy z nas jest czy będzie przełożonym. Nie każdy z nas jest czy będzie babcią i dziadkiem. Każdy z nas ma szansę zasilić – jak mawia jeden z moich znajomych – grono stypendystów Zakładu Ubezpieczeń Społecznych. Warto o tym pamiętać.

 

Komentarz do Ewangelii  –  21 lipca 2024,

16 Niedziela zwykła,  B :

Ojciec Marek Pieńkowski OP

———————————————————

Ewangelia :  Mk 6,30–34

Apostołowie powrócili do Jezusa i opowiedzieli Mu o wszystkim,  czego dokonali i czego nauczali.  A On rzekł do nich:  „Idźcie sami na miejsce odludne i trochę odpocznijcie”.  Tak wielu bowiem przychodziło i odchodziło,  że nawet na posiłek nie mieli czasu.

Odpłynęli więc łodzią na miejsce pustynne.  Ale widziano ich odpływających.  Wielu to zauważyło.  Przybyli więc tam pieszo ze wszystkich miast,  nawet ich wyprzedzając.  Kiedy Jezus wyszedł na brzeg,  ujrzał wielki tłum.  Ulitował się nad nimi,  ponieważ byli jak owce, które nie mają pasterza.  I długo ich nauczał.

———————————————————

Jezus poleca uczniom, aby odpoczęli.  Człowiek nie może wciąż pracować;  potrzebuje odpoczynku.  I nie chodzi tu tylko o regenerację sił.  Potrzebne są też chwile dystansu wobec zwykłych codziennych prac,  aby spojrzeć szerzej,  aby ogarnąć całokształt naszych zadań.  Nie można pozwolić na to,  aby tak skoncentrować się na zadaniach pilnych,  że już nie ma czasu na zadania ważne.

Wkrótce otrzymamy kolejne ważne zadanie.  W niedziele roku  „B”  w liturgii Kościoła czytamy teksty Ewangelii według św. Marka,  krótszej od czytanej w latach  „A”  Ewangelii według św. Mateusza,  czy też czytanej w roku  „C”  Ewangelii według św. Łukasza.  Dlatego,  począwszy od 17-tej niedzieli zwykłej aż do 21-szej,  przez pięć niedziel  (w tym roku: od 28 lipca do 25 sierpnia)  będziemy czytać inny tekst.  Który?

Pod koniec dzisiejszego fragmentu słyszymy,  że Jezus długo nauczał ludzi,  ponieważ byli jak owce, które nie mają pasterza.  Przez kolejnych pięć niedziel będziemy zatem słuchać takiej nauki.  Kościół wybrał dla nas 6-ty rozdział Ewangelii wg. św. Jana.  Jest to tzw. wielka mowa eucharystyczna:  prawda o Eucharystii jako darze Jezusa dla tych,  którzy są jak owce bez pasterza.

Eucharystia to dar,  który przewyższa wszelkie pragnienia:  otrzymujemy w niej więcej,  niż jesteśmy w stanie zapragnąć czy nawet pomyśleć.  A jednak z tym darem miewamy kłopoty.  Często napotykamy ludzi,  którzy wobec trudnych lub bolesnych doświadczeń doznają pokusy oddalania się od Boga.  Zaniedbują Msze święte,  przestają uczestniczyć w Komunii świętej.  Jak im pomóc?

Pomagamy im,  jeśli sami umiemy uszanować Boże dary.  Prawdziwy szacunek, to nie tyle zachowanie dystansu,  ile wdzięczność za otrzymane dary i zgoda na to,  aby otrzymywana w nich Boża łaska przemieniała nasze życie.  

 

Komentarz do Ewangelii  –  14 lipca 2024,

15 Niedziela zwykła,  B :

Ojciec Marek Pieńkowski

———————————————————

Ewangelia :  Mk 6,7–13

Jezus przywołał do siebie Dwunastu i zaczął ich rozsyłać po dwóch.  Dał im władzę nad duchami nieczystymi.  Nakazał też,  aby niczego nie zabierali w drogę prócz laski:  ani chleba, ani torby podróżnej, ani pieniędzy.  „Włóżcie na nogi sandały,  ale dwóch ubrań nie zakładajcie!”.  Mówił do nich:  „Gdziekolwiek wejdziecie do domu,  zatrzymajcie się tam,  aż do czasu,  gdy będziecie opuszczać to miejsce.  Jeśli w jakiejś miejscowości was nie przyjmą i nie zechcą was słuchać,  wyjdźcie stamtąd i strząśnijcie pył z waszych nóg, na świadectwo dla nich”.  Oni poszli więc i wzywali do nawrócenia.  Wyrzucili wiele demonów i namaścili olejem wielu chorych,  przywracając im zdrowie.

———————————————————

Czy uczniowie Jezusa spodziewali się,  że zostaną posłani z ważną misją?  Chyba nie;  raczej oczekiwali,  że najpierw Jezus sam na nowo przywróci królestwo Izraela  (Dz 1,6).  A Jezus najpierw posyła właśnie ich:  aby poszli i wzywali do nawrócenia.  Wiemy,  że nie jest to proste ani łatwe,  nawet jeśli dana im została władza nad duchami nieczystymi.

Trzeba pamiętać,  że nic nie istnieje bez sensu i nikt nie jest stworzony bez celu.  Warto zapytać:  czy zdaję sobie sprawę z tego,  do jakiej misji ja sam jestem powołany?  To może być trudne:  czasem na samym początku droga takiej misji  bywa nie do przewidzenia!

W Nowym Przymierzu każdemu został przyrzeczony dar Ducha Świętego.  Osobiste powołania bywają różne,  ale każdy,  w oparciu o otrzymany Dar,  ma świadczyć o tym,  że Jezus jest obecny w naszym życiu jako nasz Pani i nasz Zbawiciel.  Każdy ma świadczyć o tym przez własny sposób życia,  a jeśli trzeba,  także słowem.  Nasza misja stawia nam bardzo wysokie wymagania wobec nas samych.

Zawsze byli,  są i będą ludzie,  którzy deklarując swoją wiarę ulegają pokusom „rozmiękczania” jej,  zgodnie z aktualnymi „trendami zeświecczenia”.  Doznajemy pokus,  aby „zredukować” naukę Jezusa do tej jej części,  na którą wszyscy są gotowi zgodzić się;  także współcześni „post-chrześcijanie”.   Ale jeśli głosimy tylko to,  co inni chcą usłyszeć,  zdradzamy misję proroczą.  Proroctwo nie jest „demokratyczne”!! :  to sam Bóg powołuje.  Nie jest to powołanie do odnoszenia sukcesów,  wedle ludzkiej miary i wyobraźni.  Naszym zadaniem jest nie tyle skuteczność przekonywania,  ile wierność misji.  Mamy żyć dzięki naszej wierności  (Ha 2,4).

 

Komentarz do Ewangelii  –  7 lipca 2024,

14 Niedziela zwykła,  B :

Ojciec Marek Pieńkowski

———————————————————

Ewangelia :  Mk 6,1–6

Jezus udał się do swego rodzinnego miasta,  a Jego uczniowie szli za Nim.  W szabat zaczął nauczać w synagodze.  Wielu słuchających Go dziwiło się i mówiło:  „Skądże to ma?  Co to za mądrość została Mu dana?  I takich nadzwyczajnych cudów dokonuje!  Czy nie jest On cieślą,  synem Maryi,  a bratem Jakuba,  Jozesa,  Judy i Szymona?  A Jego siostry,  czy nie mieszkają tutaj wśród nas?”.  I powątpiewali w Niego.

A Jezus powiedział do nich:  „Tylko w swojej ojczyźnie,  wśród swoich krewnych i we własnej rodzinie prorok może być tak lekceważony”.  I nie mógł tam dokonać żadnego cudu,  tylko kilku chorych uzdrowił,  kładąc na nich ręce.  Dziwił się też ich niedowiarstwu.  Potem obchodził okoliczne wsie i nauczał.

———————————————————

Przed tygodniem rozważaliśmy ewangeliczny przekaz,  według którego Jezus niejako oddaje swoją boską moc do dyspozycji wierzących.  Owocem,  a zarazem znakiem tego jest uzdrowienie ciężko chorej kobiety,  która potrafiła podjąć ryzyko wiary.  Dziś,  niestety,  możemy zauważyć odwrotność tamtej sytuacji:  w wyniku niedowiarstwa Jego współziomków,  mieszkańców Nazaretu,  Jezus nie mógł tam dokonać żadnego cudu.

Mieszkańcy Nazaretu dziwią się i powątpiewają wobec nauczania i dzieł Jezusa.  Wydaje się im,  że Go znają:  przecież wychowywał się wśród nich,  więc zapewne dobrze wiedzą,  czego można spodziewać się po Nim.  Można zatem przewidywać bieg wydarzeń.  To złudzenie jest groźne,  gdyż nie uwzględnia,  a nawet wydaje się nie dopuszczać możliwości nadzwyczajnych działań Bożych w człowieku.   Tymczasem doświadczenie uczy,  że łaska Boża może owocować darami,  które obdarowanego prowadzą drogami nie do przewidzenia.

Gdy w 1897 roku,  w wieku 24 lat zmarła święta Teresa z Lisieux,  jej siostry w klasztorze karmelitanek zastanawiały się,  co dobrego można napisać o niej w klasztornej kronice;  wydawało się,  że w jej krótkim życiu nic wielkiego nie zdążyło się wydarzyć.  A właśnie święta Teresa w 1927 roku została ogłoszona patronką misji katolickich,  a w 1997 doktorem Kościoła,  czyli została uznana w Kościele za autentyczną mistrzynię chrześcijańskiej wiary.  Podobną drogę przeszła święta Faustyna Kowalska.  Możemy więc także i dziś doświadczać tego,  jak Boża moc objawia się w ludzkiej słabości.  Trzeba nam tylko zdobyć się na odwagę ufności wobec Boga.

 

2024-06-30 – Mk 5,21-43 Wiara daje życie

Ks. Michał Palowski

Internet opisuje bieżące wydarzenia tworząc memy. Rzymianie prawa i zasady rządzące życiem ujmowali w sentencje i paremie. Żydzi spisywali swoje doświadczenia w księgach mądrościowych.

Na dobrą sprawę każde zdanie z usłyszanego dopiero co fragmentu wyjętego z Księgi Mądrości jest niczym koncentrat, który może stać się kanwą osobnej homilii. Naśladując stylistykę autora natchnionego, możemy przesłanie płynące z fragmentu świętomarkowej ewangelii zawrzeć w stwierdzeniu: wiara daje życie.

Wiara – posiłkuję się Katechizmem Kościoła Katolickiego – jest osobowym przylgnięciem całego człowieka do Boga, który się objawia. Obejmuje ona przylgnięcie rozumu i woli do tego, co Bóg objawił o sobie przez swoje czyny i słowa (KKK 176). Wiara ma więc podwójne odniesienie: do osoby i do prawdy; akt wiary odnosi się do prawdy przez zaufanie osobie, która o niej świadczy (KKK 177). I dalej: w ręku Boga – tchnienie życia i dusza każdego człowieka (Hi 12,10) (KKK 2318), dlatego każde życie ludzkie od chwili poczęcia aż do śmierci jest święte, ponieważ osoba ludzka była chciana dla niej samej na obraz i podobieństwo Boga żywego i świętego (KKK 2319).

Innymi słowy wiara jest spotkaniem dwóch wolności, dialogiem dwóch miłości. Jej owocem jest nie tylko osobista relacja, jaka powstaje między Bogiem a człowiekiem, ale i publiczna łącząca tych, którzy w Boga i Bogu uwierzyli. W konsekwencji poczynionego wyboru wiara staje się programem na życie.

Zajrzyjmy do Pisma Świętego: Bóg pobłogosławił ów siódmy dzień i uczynił go świętym; w tym bowiem dniu odpoczął po całej swej pracy, którą wykonał stwarzając (por. Rdz 2,3). Apostołowie zebrali się u Jezusa i opowiedzieli Mu wszystko, co zdziałali i czego nauczali. A On rzekł do nich: «Pójdźcie wy sami osobno na miejsce pustynne i wypocznijcie nieco!». Tak wielu bowiem przychodziło i odchodziło, że nawet na posiłek nie mieli czasu. Odpłynęli więc łodzią na miejsce pustynne, osobno (Mk 6,30-32).

Odpoczynek ma Boży rodowód. Bóg nie tylko go zaleca, ale i sam – jako pierwszy – daje dobry przykład. Letnie miesiąc to dla wielu z nas czas wypoczynku. Warto go dobrze spożytkować nie tylko na poznanie nowych miejsc i zamieszkujących je ludzi, ale również na ożywienie dotychczasowych relacji, na które w natłoku codziennych obowiązków być może brakowało czasu i sił. Również tej z Bogiem, której na imię wiara.

Boże – Stwórco, który kazałeś nam być na ziemi turystami i pielgrzymami w drodze do Twojego domu spraw, abyśmy w tej naszej wędrówce kierowali się Twoimi przykazaniami, posilali się Twoim chlebem i cieszyli się pięknem otaczającego świata. A to wakacyjne wypoczywanie niech będzie przedsmakiem wiecznego odpoczynku w Tobie (Modlitwa o mądre wykorzystanie urlopu).

Komentarz do Ewangelii  –  9 czerwca 2024,

10 Niedziela zwykła,  B :

Ojciec Marek Pieńkowski OP

———————————————————

Ewangelia :  Mk 3,20–35

Pewnego razu Jezus wszedł do domu,  a zbiegł się taki tłum,  że nie mieli chwili na zjedzenie chleba.  Gdy Jego krewni usłyszeli o wszystkim,  przyszli,  aby Go powstrzymać.  Mówiono bowiem,  że odszedł od zmysłów.

Nauczyciele Pisma natomiast,  którzy przyszli z Jerozolimy,  mówili,  że opętał Go Belzebub i że wyrzuca demony mocą ich przywódcy.  Wtedy przywołał ich do siebie i mówił do nich w przypowieściach:  „Jak może szatan szatana wyrzucać?  Jeśli jakieś królestwo jest wewnętrznie skłócone,  to takie królestwo nie może przetrwać.  (…)  Jeśli więc szatan powstał przeciwko sobie i jest wewnętrznie skłócony,  to nie może przetrwać,  lecz koniec z nim.  (…)

Zapewniam was:  Wszystkie grzechy będą ludziom odpuszczone,  a nawet bluźnierstwa,  których by się dopuścili.  Kto by jednak zbluźnił przeciwko Duchowi Świętemu,  nigdy nie otrzyma odpuszczenia:  będzie winien grzechu wiecznego”.  Mówili bowiem:  „Opętał Go duch nieczysty”.

Wtedy przyszła Jego Matka i bracia.  Stojąc na zewnątrz,  prosili,  aby Go przywołać.  (…)  Powiedzieli Mu:  „Twoja Matka i Twoi bracia,  i Twoje siostry są na zewnątrz i dopytują się o Ciebie”.  Odpowiedział im:  „Kto jest moją matką i braćmi?”.  I patrząc na siedzących dokoła,  powiedział:  „Właśnie oni są moją matką i moimi braćmi.  Bo kto wypełnia wolę Boga,  ten jest moim bratem, siostrą i matką”.

———————————————————

Dlaczego bluźnierstwo przeciw Duchowi Świętemu nie będzie odpuszczone?  Jak rozumieć owo bluźnierstwo?  Święty Jan Paweł II w encyklice  „Dominum et vivificantem”  („O Duchu Świętym w życiu Kościoła i świata”, nr. 46)  wyjaśniał:

„Bluźnierstwo nie polega na słownym znieważeniu Ducha Świętego;  polega natomiast na odmowie przyjęcia tego zbawienia,  jakie Bóg ofiaruje człowiekowi przez Ducha Świętego,  działającego w mocy Chrystusowej ofiary Krzyża.  (…)   Wewnętrznym szafarzem tego odpuszczenia jest Duch Święty.  Zakłada ono całą prawdę nawrócenia,  dokonanego przez Niego w sumieniu człowieka”.

W praktyce,  grzechy przeciw Duchowi Świętemu można w dużej mierze sprowadzić do dwóch typów postawy moralnej.  Jeden, to zaprzeczanie destrukcyjnej roli zła,  które prowadzi do wniosku:  „mogę dalej grzeszyć,  to nie jest aż tak złe…”.  Drugi,  to zajęcie postawy:  „dary Boże są dla mnie moim zagrożeniem”  –  i może tu chodzić zarówno o te dary,  które sam mogę dostać,  jak i o te,  które otrzymują inni …   Tym bardziej więc potrzeba nam codziennego starania,  aby umieć przyjmować  (z wdzięcznością!!)  dary Ducha Świętego.

 

Komentarz do Ewangelii  –  2 czerwca 2024,

9 Niedziela zwykła,  B :

Ojciec Marek Pieńkowski OP

———————————————————

Ewangelia :  Mk 2,23 – 3,6

Zdarzyło się,  że Jezus w szabat przechodził wśród zbóż,  a Jego uczniowie zaczęli po drodze zrywać kłosy.  Faryzeusze mówili do Niego:  „Zobacz!  Robią w szabat to,  czego nie wolno!”.  On im odpowiedział:  „Czy nigdy nie czytaliście,  co zrobił Dawid i jego towarzysze,  kiedy znaleźli się w potrzebie i byli głodni?  Jak za najwyższego kapłana Abiatara wszedł do domu Bożego i jadł poświęcone chleby,  które wolno spożywać tylko kapłanom,  i dał je również tym,  co z nim byli”.  Mówił im też:  „Szabat jest ustanowiony dla człowieka,  a nie człowiek dla szabatu.  Tak więc Syn Człowieczy jest Panem również szabatu”.

Wszedł znowu do synagogi.  Był tam człowiek,  który miał bezwładną rękę,  a oni obserwowali Jezusa,  czy uzdrowi w szabat,  ponieważ chcieli Go oskarżyć.  Wtedy powiedział do człowieka z bezwładną ręką:  „Wyjdź na środek”.  Ich zaś zapytał:  „Czy wolno w szabat dobrze czynić,  czy źle czynić?  Ratować życie,  czy zabić?”.  Lecz oni milczeli.  I spojrzał na nich z gniewem,  zasmucony z powodu niewrażliwości ich serca,  a do tego człowieka powiedział: „Wyciągnij rękę!”.  Wyciągnął,  a jego ręka stała się znowu sprawna.  Faryzeusze zaś wyszli zaraz i naradzali się ze zwolennikami Heroda,  w jaki sposób Go zabić.

———————————————————

Czym jest prawo?  Święty Tomasz z Akwinu tłumaczył:  jest to rozumne rozporządzenie na rzecz dobra wspólnego,  obwieszczone przez tego,  kto sprawuje władzę nad wspólnotą.  Klasyczna definicja odnosi je do troski o dobro wspólne,  czyli o takie dobro każdego poszczególnego człowieka,  które może być zrealizowane tylko we wspólnocie i przez wspólnotę.  Ma ono wyrażać wartości,  które odczytujmy w procesie rozumnej oceny poszczególnych działań i postaw.

Faryzeusze z przytoczonego fragmentu Ewangelii przyjęli inny model prawa:  nie odwołują się do rozumu,  nie szukają dobra wspólnego.  Gdy Jezus pyta,  co wolno uczynić w szabat,  nie odpowiadają.  Dla nich,  Boże prawo zostaje zakonserwowane w pewnym układzie przepisów,  które same z siebie mają człowiekowi przynieść usprawiedliwienie.  Zarówno akceptacja społeczna jak i zbawienie należą się temu,  kto te przepisy przestrzega,  nawet wtedy,  gdy już straciły jakiekolwiek odniesienie do dobra wspólnego.  Pamiętajmy,  takie pokusy mogą pojawić się zawsze i wszędzie.  Trzeba nad nimi panować – a to z konieczności oznacza stałe nawroty do procesu rzetelnej oceny tego,  co rozpoznajemy jako prawdziwe,  jako dobre i jako piękne.

 

2024-06-02 – Mk 2,23-38 Taka sytuacja

Za nami Boże Ciało. Panowie niosący baldachim i dzieci sypiące kwiaty swoim strojami przypomnieli o rolniczych korzeniach naszej parafii.

Rolnicze skojarzenia przywodzi również obraz apostołów łuskających kłosy. Dla faryzeuszów gest ten był tożsamy ze żniwami. W ich ocenie Dwunastu łuskając kłosy i jedząc zawarte w nich ziarna kosiło zboże, młóciło je i oczyszczało z plew. Apostołowie naruszyli tym samym święty czas szabatu.

Szabat był ostatnim dniem tygodnia, świętowanym przez Żydów jako dzień przeznaczony na modlitwę i odpoczynek. Tradycja świętowania szabatu jest zakorzeniona w biblijnym opisie stworzenia świata, według którego Bóg w siódmym dniu po zakończeniu dziele przestał pracować, a następnie pobłogosławił ten dzień i ustanowił go świętym. Od początku istnienia biblijnego Izraela szabat stanowił centrum żydowskich praktyk religijnych. Żydowskie prawodawstwo bardzo ściśle obwarowało ten dzień stosownymi normami, które wyjaśniały, jak należy go świętować i od jakich prac bezwzględnie należy się powstrzymać. Tych ostatnich było aż trzydzieści dziewięć. Szabat był dniem radości oraz jedności między Bogiem a ludem Izraela. Jego zachowywanie stanowiło jeden z czynników umacniających narodową i religijną tożsamość Żydów.

Wracając do rolniczych początków naszej parafii, dla rolnika było i jest czymś oczywistym, że czasem trzeba naruszyć niedzielny wypoczynek, kiedy zadbać o zwierzęta lub uprawy. Owa ludowa mądrość znalazła potwierdzenie w Katechizmie Kościoła Katolickiego: Obowiązki rodzinne lub ważne zadania społeczne stanowią słuszne usprawiedliwienie niewypełnienia nakazu odpoczynku niedzielnego. Wierni powinni jednak czuwać, by uzasadnione powody nie doprowadziły do nawyków niekorzystnych dla czci Boga, życia rodzinnego oraz zdrowia (KKK 2185).

W swojej polemice z faryzeuszami Jezus odwołując się do wydarzenia z czasów króla Dawida – kiedy głodnym wędrowcom pozwolono zjeść chleby pokładne zarezerwowane dla kapłanów – przypomina o zaspokojeniu w pierwszej kolejności najważniejszych ludzkich potrzeb, bo tylko wtedy człowiek potrafi skupić się na tym, co Boże.

Prawo jest ważne. Zdrowy rozsądek – zwłaszcza w sytuacji wyższej konieczności – również. Dobrze, gdy idą z sobą w parze.

 

Komentarz do Ewangelii  –  26 maja 2024,

Uroczystość Najświętszej Trójcy,  B :

Ojciec Marek Pieńkowski

———————————————————

Ewangelia :  Mt 28,16-20

Jedenastu uczniów poszło do Galilei,  na górę,  tak jak im Jezus nakazał.  Gdy Go zobaczyli,  oddali Mu hołd.  Niektórzy jednak nie dowierzali.

A Jezus podszedł do nich i powiedział:  „Otrzymałem pełną władzę w niebie i na ziemi.  Idźcie więc i pozyskujcie uczniów we wszystkich narodach!  Udzielajcie im chrztu w imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego!  Nauczajcie ich,  aby zachowywali wszystko,  co wam nakazałem.  A oto Ja jestem z wami przez wszystkie dni,  aż do końca świata”.

———————————————————

W poprzednią niedzielę,  w uroczystość Zesłania Ducha Świętego,  staraliśmy się otworzyć umysły na radość z Bożego daru,  a raczej:  z tego,  co dane.  Dziś próbujemy zwrócić się ku Temu,  który daje.  Jeśli już sam Dar przekracza nasze wyobrażenia i uzdalnia do dzieł niemal niepojęcie wielkich  (znane choćby z historii chrześcijaństwa inicjatywy:  szkoły, szpitale, opieka społeczna),  to o ile bardziej przekracza nasze pojmowanie sam Dawca …   Ale jak o tym mówić?

Popatrzmy na powszechnie znany,  prosty przykład:  dziecko uczy się modlitwy.  Mówi:  „W imię Ojca i Syna i Ducha Świętego…”,   po czym pyta swą opiekunkę lub opiekuna:   „ – Syn – to Pan Jezus, prawda?  – a tamci dwaj Panowie, to kto?”.   Co odpowiemy temu dziecku,  skoro i my sami jesteśmy niewiele dalej na drodze zgłębiania Tajemnicy?  Śpiewamy:  „Niepojęta Trójco …”;  a także:  „Niebo, ziemia ani morze pojąć, co jest Bóg,  nie może …”.  Stajemy tutaj nie tyle wobec problemu,  który trzeba  (i można…)  rozwiązać;  stajemy wobec tajemnicy,  którą nam trzeba zgłębiać stale,  de facto – bez końca …

Jezus objawia Tajemnicę,  którą jest On sam!  Objawia ją nie jako nauczyciel filozofii czy teologii,  który Bożej prawdzie z konieczności przygląda się „z zewnątrz”:  On żyje i sam stanowi centrum tej Tajemnicy,  tajemnicy nie do wyczerpania,  która zatem zawsze może oświecać i umacniać nas,  także w życiu wiecznym!  Wieczność na pewno nie będzie nudna!

I zauważmy także:  żadna z Osób boskich nie mówi o sobie,  mówi o innych;  kieruje naszą uwagę nie do siebie,  ale do innych.  Ojciec, gdy mówi,  objawia coś o Synu;  Jezus mówi głównie o Ojcu.  Duch Święty nie uczy nas mówić „Ruah” do siebie  –  ale uczy mówić „Abba” do Ojca.  To tak, jak w dobrej, kochającej się rodzinie,  gdzie ojciec dba przede wszystkim o autorytet matki;  gdzie matka najpierw uczy dziecko mówić „tatusiu”  (a ściśle to właśnie znaczy słowo „abba”! …).  Jeśli nauczymy się tego,  sami będziemy mogli żyć miłością,  będącą w tajemniczy sposób odblaskiem życia Trójcy świętej.

 

2024-05-19 – J 15, 26-27; 16, 12-15 Zesłany, ale nie na zesłaniu

Ks. Michał Palowski

Za nami noc muzeów. Niepowtarzalne spotkanie z historią w blasku gwiazd.

Czas płynie. Ludzie przemijają. Pamięć zawodzi. Dzięki zgromadzonym w muzealnych salach zbiorom odkrywamy korzenie, z których wyrasta nasza tożsamość, zaś w chwilach wątpliwości możemy wracać do źródła, by zeń ponownie zaczerpnąć. Praca muzealników odsłania współczesnym ludzkie losy oraz dzieje utrwalone we wspomnieniach, dokumentach i eksponatach.

Duch Święty. Trzecia z Boskich Osób. Owoc miłości Ojca i Syna. Od nich Obu pochodzący. Przez Jezusa zwany Parakletem, czyli rzecznikiem, opiekunem, adwokatem. Zesłany na zgromadzonych w Wieczerniku apostołów, na zesłanie do muzeum nie trafił.

Kościół od swego zarania pouczony słowem Chrystusa, czerpiąc z doświadczenia Pięćdziesiątnicy i własnych „dziejów apostolskich”, wyznaje Ducha Świętego jako Pana i Ożywiciela, poprzez którego niezgłębiony Trójjedyny Bóg udziela się ludziom, zaszczepiając w nich zadatek życia wiecznego (por. Dominum et Vivificantem 1).

Przestrzenią obecności i działania Ducha Świętego w Kościele są sakramenty. Ochrzczony w imię Trójcy Świętej staje się świątynią Ducha Świętego. Bierzmowany, przyjmując znamię daru Ducha Świętego, zostaje umocniony Przezeń do mężnego wyznawania wiary oraz do postępowania według jej zasad. W Eucharystii Duch Święty uświęca chleb i wino, aby stały się Ciałem i Krwią Chrystusa. W sakramencie pokuty Duch Święty objawia się jako zesłany na odpuszczenie grzechów. Pierwszą łaską sakramentu namaszczenia chorych jest łaska umocnienia, pokoju i odwagi, by przezwyciężyć trudności związane ze stanem ciężkiej choroby lub niedołęstwem starości. Ta łaska jest darem Ducha Świętego, który odnawia ufność i wiarę w Boga oraz umacnia przeciw pokusom złego ducha, przeciw pokusie zniechęcenia i trwogi przed śmiercią. Sakrament święceń udzielany jest przez włożenie rąk, któremu towarzyszy uroczysta modlitwa konsekracyjna, w której prosi się Boga, by otrzymującemu święcenia udzielił łask Ducha Świętego, potrzebnych dla jego posługi. W sakramencie małżeństwa Duch Święty uświęca związek narzeczonych i daje im łaskę wytrwania, zaś ich miłość przez Niego umocniona staje się znakiem miłości Chrystusa i Kościoła.

Duch Święty zesłany na zgromadzonych w Wieczerniku apostołów, na zesłanie do muzeum nie trafił. Przenika Kościół. Ożywia Go i prowadzi. Przed Duchem Świętym nieustannie padajmy na kolana, błagając, aby On, jako Duch Ojca i Syna, obdarzył nas wszystkich błogosławieństwem i łaską (por. Dominum et Vivificantem 67). Amen.

 

Komentarz do Ewangelii  –  19 maja 2024,

Uroczystość Zesłania Ducha Świętego,  B :

Ojciec Marek Pieńkowski OP

———————————————————

Ewangelia :  J 15,26-27; 16,12-15

Jezus powiedział do swoich uczniów:  „Kiedy przyjdzie Wspomożyciel,  którego Ja poślę wam od Ojca  – Duch Prawdy,  który pochodzi od Ojca,  On będzie świadczył o Mnie.  Wy także powinniście dawać świadectwo o Mnie,  gdyż jesteście ze Mną od początku.  (…)

Miałbym wam jeszcze dużo do powiedzenia,  lecz teraz nie jesteście w stanie tego udźwignąć.  Po swoim przyjściu On – Duch Prawdy – poprowadzi was ku pełnej prawdzie.  Nie będzie bowiem mówił od siebie,  lecz powie to wszystko,  co usłyszy.  Będzie także nauczał o sprawach przyszłych.  On Mnie uwielbi,  gdyż będzie czerpał z tego,  co moje,  i będzie wam to głosił.  Wszystko,  co należy do Ojca,  jest moje;  dlatego powiedziałem:  Będzie czerpał z tego,  co moje,  i będzie wam to głosił”.

———————————————————

Wiele osób pamięta modlitwę świętego papieża Jana Pawła II w wigilię uroczystości Zesłania Ducha Świętego,  w czerwcu 1979 roku:  „Niech zstąpi Duch Twój!  I odnowi oblicze ziemi.  Tej Ziemi!”.  Te pamiętne słowa wypowiedziane na Placu Zwycięstwa w Warszawie stały się niejako mottem pierwszej pielgrzymki Ojca świętego do Ojczyzny.  Niemal wszyscy potrafili w tej modlitwie dostrzec siłę napędową zmian,  jakie potem u nas nastąpiły.  Dziś przeżywamy jakby „zmęczenie” biegiem spraw,  zarówno w polityce jak i w zwykłym,  codziennym życiu;  trzeba więc na nowo otworzyć się na moc Ducha,  którego Chrystus – Głowa Kościoła – nieustannie wylewa na swoje członki i w ten sposób buduje,  ożywia i uświęca Kościół.

Duch Święty pozwala światu wejść w „czasy ostateczne”,  w czas Kościoła;  w Królestwo już odziedziczone,  ale jeszcze nie do końca spełnione.  Po Wniebowstąpieniu Jezusa jest to nowa forma obecności Boga wśród ludzi.

Dary Ducha Świętego są nam dane dla uwielbienia Boga i uświęcenia człowieka.  Istnieje wiele,  bardzo różnych darów Ducha.  W liturgii śpiewamy:  „bez mocy Twojej łaski nie ma nic w człowieku,  nie ma nic,  co nie byłoby szkodliwe.”   Główne,  podstawowe dary to symboliczne  „3 M”:  dary Mądrości,  Miłości i Mocy.  Poprzez nie Duch Święty wyprowadza nas z bierności,  nijakości,  na rzecz twórczego działania.  Prośmy, aby te dary objawiały się i owocowały w życiu każdego z nas.  I abyśmy nie bali się robić z nich użytek,  w życiu osobistym,  rodzinnym i społecznym.

2024-05-12 – Mk 16,15-20 Dobrze nam tu być. Dobrze nam tam będzie

Ks. Michał Palowski

 

Ilekroć przychodziło mi głosić homilię w uroczystość Wniebowstąpienia Pańskiego sięgałem po Balladę z gór z repertuaru Starego Dobrego Małżeństwa. Kilka lat temu odkryłem Modlitwę wspinacza, którą w 1979 roku pod Lhotse (8511 m.n.p.m.) napisał Ignacy Walentego Nendza, śląski himalaista, grotołaz, działacz harcerskiego i instruktor alpinizmu. Miesiąc temu, w wieku osiemdziesięciu lat sam odszedł do nieba.

W historii zbawienia najważniejsze wydarzenia działy się na górskich szczytach: ofiara Izaaka, zawarcie przymierza, kuszenie i błogosławieństwa, przemienienie, ukrzyżowanie, wniebowstąpienie. Doświadczenie spotkania z Bogiem sprawia, iż człowiek ma ochotę powtórzyć za św. Piotrem: Panie! Dobrze nam tu być (Mt 17,4).

Dobrze nam tu być, ale każda historia musi biec swoim torem. Także historia Boga, który stał się człowiekiem.

Pożyteczne jest dla was moje odejście. Bo jeżeli nie odejdę, Pocieszyciel nie przyjdzie do was. A jeżeli odejdę, poślę Go do was (J 16,7). Następstwem odejścia Jezusa, które dokonało się przez Wniebowstąpienie jest zesłanie Ducha Świętego, ono zaś rozpoczyna nowy etap życia i działalności Kościoła, gdzie Jezus obecny w swoim Słowie i sakramentach przygotowuje nas na przyszłe spotkanie twarzą w twarz.

Katechizmu Kościoła Katolickiego: Wniebowstąpienie Chrystusa określa ostateczne wejście człowieczeństwa Jezusa do niebieskiego panowania Boga, skąd kiedyś powróci, które jednak obecnie zakrywa Go przed wzrokiem ludzi. Jezus Chrystus, Głowa Kościoła, poprzedza nas w chwalebnym Królestwie Ojca, abyśmy jako członki Jego Ciała żyli w nadziei, że pewnego dnia będziemy z Nim na wieki. Jezus Chrystus, po wejściu raz na zawsze do sanktuarium niebieskiego, wstawia się nieustannie za nami jako Pośrednik, który zapewnia nam nieustannie wylanie Ducha Świętego (Katechizm Kościoła Katolickiego, 665-667).

Nasza (…) ojczyzna jest w niebie. Stamtąd też jako Zbawcy wyczekujemy Pana naszego Jezusa Chrystusa (Flp 3,20), a że póki co jesteśmy na ziemi, pozostaje nam cierpliwość okraszona modlitwą. Na przykład taką:

O Panie, który dałeś nam św. Bernarda, patrona alpinistów i ludzi gór; błagamy Cię przez jego wstawiennictwo: chroń nas w czasie górskich wspinaczek, abyśmy doznawszy piękna natury powracali do swoich obowiązków napełnieni radością i siłą do służby Bogu i braciom; a kiedy żyjąc w dolinach, chcemy iść jego śladami, daj nam, błagamy Cię o Panie, łaskę zdobycia prawdziwego Szczytu, którym jest Chrystus, który króluje wraz z Tobą i Duchem Świętym na wieki wieków. Amen.

Komentarz do Ewangelii  –  12 maja 2024,

Uroczystość Wniebowstąpienia Pańskiego,  B :

Ojciec Marek Pieńkowski OP

———————————————————

Ewangelia :  Mk 16,15-20

Jezus ukazał się Jedenastu  (…)  i powiedział do nich:  „Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!  Kto uwierzy i przyjmie chrzest,  będzie zbawiony;  a kto nie uwierzy,  ten się potępi.  Tym,  którzy uwierzą,  takie znaki będą towarzyszyć:  W moje imię będą wyrzucać demony,  będą mówić nowymi językami,  węże będą brać do rąk,  i choćby wypili coś zatrutego,  nie zaszkodzi im.  Będą na chorych kłaść ręce,  a ci zostaną uzdrowieni”.

A gdy Pan Jezus to do nich powiedział,  został wzięty do nieba i zasiadł po prawej stronie Boga.  Oni zaś rozeszli się i przepowiadali Ewangelię wszędzie,  a Pan współdziałał z nimi i potwierdzał naukę znakami,  które jej towarzyszyły.

———————————————————

Krótki, lakoniczny tekst Ewangelii według świętego Marka zdaje się sugerować,  że Jezus wstąpił do nieba zaraz po swoim zmartwychwstaniu;  od innych Ewangelistów wiemy jednak,  że odejście Jezusa miało miejsce po 40-tu dniach  (Dz 1,3),  i tak świętujemy je w liturgii Kościoła:  albo w sam dzień,  40 dni po uroczystości Zmartwychwstania,  albo w kolejną niedzielę,  zaraz po tym terminie.

Dzisiejsze święto przypomina:  Pan Jezus odszedł,  nie towarzyszy nam już tak bezpośrednio,  jak przed swoją śmiercią,  ale upewnia nas,  że jest z nami przez wszystkie dni, aż do końca świata  (Mt 28,20).  Nam,  żyjącym w tym obecnym świecie,  tu i teraz,  zlecił konkretne zadanie:  Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!  Wzywa nas,  abyśmy,  wypełniając tę misję,  wytrwale wędrowali do naszej prawdziwej ojczyzny,  tej w niebie – gdyż tam jest dom Ojca!

Jezus jest z nami:  bez Jego obecności i pomocy nie mielibyśmy ani rozeznania ani sił do tej pielgrzymki.  Święty Leon Wielki,  papież z połowy V-go wieku,  tłumaczył:  „Jezus,  który do nas zstąpił,  nie opuścił swego Ojca,  a wstępując do Ojca,  nie opuścił swoich uczniów”  (Kazanie 2 o Wniebowstąpieniu, 3).  On sam karmi nas w drodze.  Karmi sobą,  poucza,  prowadzi słowami Objawienia,  posyła Ducha Świętego,  abyśmy mogli stopniowo zrozumieć to,  co nam objawia,  i wiernie pełnić zleconą nam misję.

Wniebowstąpienie Jezusa oznacza także,  iż niebo i ziemia nie stanowią już niepowiązanych wzajemnie obszarów rzeczywistości,  bez żadnych relacji między nimi.  W naszym poznaniu ujmujemy je inaczej,  gdyż czym innym jest poznanie rozumu,  czym innym poznanie wiary;  ale istnieje ścisła więź jednego z drugim,  właśnie przez obecność Zmartwychwstałego Pana.  O tym też trzeba pamiętać.

 

Komentarz do Ewangelii  –  5 maja 2024,

6-ta niedziela wielkanocna,  B :

Ojciec Marek Pieńkowski OP

———————————————————

Ewangelia :  J 15,9-17 :

Jezus powiedział do swoich uczniów:  „Jak Mnie umiłował Ojciec,  tak i Ja was umiłowałem.  Trwajcie w mojej miłości.  Będziecie zaś trwać w mojej miłości,  jeśli zachowacie moje przykazania,  podobnie jak Ja spełniłem przykazania mojego Ojca i trwam w Jego miłości.

Powiedziałem wam to,  aby wypełniała was moja radość i aby ta radość była doskonała.  To jest bowiem moje przykazanie,  abyście się wzajemnie tak miłowali,  jak Ja was umiłowałem.  Nie ma większej miłości nad tę,  gdy ktoś poświęca swoje życie za przyjaciół.  Wy jesteście moimi przyjaciółmi,  jeśli spełniacie wszystko,  co wam polecam.   Już nie nazywam was sługami,  bo sługa nie wie,  co czyni jego pan.  Nazwałem was przyjaciółmi,  gdyż dałem wam poznać wszystko,  czego dowiedziałem się od Ojca.  To nie wy wybraliście Mnie,  lecz Ja wybrałem was i Ja wyznaczyłem was,  abyście szli,  przynosili owoc i aby wasz owoc był trwały;  aby mój Ojciec dał wam wszystko,  o co Go poprosicie w moje imię.  To wam nakazuję,  abyście się wzajemnie miłowali”.

———————————————————

Słyszymy dziś dalszy ciąg tekstu Ewangelii czytanego przed tygodniem.  Wezwanie do trwania w Jezusie przybiera coraz bardziej konkretną formę:  Jezus zaprasza, abyśmy trwali w Jego miłości.

Miłość to obecność,  istnienie przy ukochanej osobie i dla niej;  trwanie przy niej.  Miłość to czynienie dobra.  Sam Jezus poucza,  jak należy je czynić i wyraźnie nam to mówi:  Zapewniam was;  Wszystko,  co zrobiliście dla jednego z tych najmniejszych moich braci,  zrobiliście dla Mnie  (Mt 25,40).

Miłość wreszcie znaczy: zaufanie.  Sam Bóg zaufał nam w zdumiewający sposób.  Tak dalece szanuje naszą rozumność,  że nie narzuca nam swej prawdy w formie oczywistości nie do odparcia.  Tak dalece szanuje naszą wolność,  że nie odbiera nam jej nawet wtedy,  gdy czynimy z niej ewidentnie zły użytek.

Miłość względem Boga,  zaufanie do Niego oznacza,  że w naszym życiu trzeba nie tylko liczyć się z Bogiem,  pełnić Jego wolę;  ale trzeba też umieć liczyć na Boga,  na to,  że On sam doprowadzi nas do swego domu,  do naszej właściwej ojczyzny.  Nawet wtedy,  gdy pełne,  bezwarunkowe zaufanie wobec Boga zdaje się przekraczać nasze siły,  nie bójmy się:  trzeba wytrwale uczyć się go, trzeba troszczyć się o to,  aby konsekwentnie umacniać je i pogłębiać.

 

2024-04-28 – J 15,1-8 Wy trwajcie. Wytrwajcie.

Ksiądz Michał Palowski

Nie znam się na ogrodnictwie, ani na uprawie winorośli jednak nie potrafię oprzeć się przekonaniu, że treść odczytanej dopiero co ewangelii przywodzi na myśl proces szczepienia drzewek, zaś w przestrzeni sakramentalnej chrzest święty.

Symboliczna warstwa przypowieści odnosi się do relacji między Ojcem, Jezusem i wspólnotą, którą On skupił wokół siebie. Tak jak niegdyś zwracał się do apostołów i uczniów, tak dziś mówi do Kościoła, tak dziś mówi do nas.

Kto trwa we mnie, a Ja w nim ten przynosi owoc obfity. Słowa te łączą obraz krzewu winnego z „językiem trwania” charakterystycznym dla pożegnalnych mów Jezusa. Wspominane w innych miejscach janowej ewangelii przynoszenie owocu zakłada podejmowania działań misyjnych, jak miało to miejsce w przypadku św. Pawła w pierwszym czytaniu, chociaż w bezpośrednim kontekście mowy mogą stanowić ogólną charakterystykę życia chrześcijańskiego, do czego zachęca św. Jan w drugim z dzisiejszych czytań.

Zaszczepienie gałązek na pniu skutkuje trwałym połączeniem. Nie inaczej ma się sprawa ze chrztem, który raz na zawsze czyni z nas przybrane Dzieci Boże i nieusuwalnie włącza nas w Kościół. Wszczepione w pień młode pędy mogą, dzięki korzeniom czerpać z zasobów ziemi, zakwitać i rodzić owoce. Podobnie jest z nami, ludźmi ochrzczonymi. Tym, co zasila naszą wiarę jest Boże słowo. Obcowanie z nim oczyszcza. Oświeca i wydobywa prawdę, co w konsekwencji przekłada się na trwanie w Jezusie i przynoszenie dobrych owoców.

Ku rozwadze. Z Księgi proroka Izajasza: Chcę zaśpiewać memu Przyjacielowi pieśń o Jego miłości ku swojej winnicy! Przyjaciel mój miał winnicę na żyznym pagórku. Otóż okopał ją i oczyścił z kamieni i zasadził w niej szlachetną winorośl; pośrodku niej zbudował wieżę, także i tłocznię w niej wykuł. I spodziewał się, że wyda winogrona, lecz ona cierpkie wydała jagody (Iz 5,1-2).

Jesteśmy w dobrych rękach. Mamy, w Kim trwać i od Kogo czerpać.

Wystarczy wytrwać.

 

Komentarz do Ewangelii  –  28 kwietnia 2024,

5-ta niedziela wielkanocna,  B :

Ojciec Marek Pieńkowski OP

———————————————————

Ewangelia :  J 15,1-8 :

Jezus powiedział do swoich uczniów:  „Ja jestem prawdziwym krzewem winorośli,  mój Ojciec zaś jest hodowcą winnej latorośli.  Każdą gałązkę,  która nie owocuje we Mnie,  odcina.  Tę zaś, która rodzi owoce,  oczyszcza,  aby dawała ich jeszcze więcej.  Wy już jesteście oczyszczeni dzięki nauce,  którą wam przekazałem.  Trwajcie we Mnie tak,  jak Ja w was.

Podobnie jak winna gałązka nie może owocować sama z siebie,  gdy nie trwa w krzewie,  tak też i wy,  jeśli nie będziecie trwać we Mnie.  Ja jestem krzewem winorośli,  a wy gałązkami.  Kto trwa we Mnie,  a Ja w nim,  ten przynosi obfity owoc,  gdyż beze Mnie nic nie możecie uczynić.  Jeśli ktoś nie trwa we Mnie,  będzie odrzucony jak gałązki i uschnie.  Zbiera się je,  wrzuca w ogień i spala.  Jeśli będziecie trwać we Mnie i jeśli moja nauka będzie w was trwać,  proście,  a spełni się wszystko,  cokolwiek tylko pragniecie.  Przez to bowiem doznał chwały mój Ojciec,  że przynosicie obfity owoc i jesteście moimi uczniami”.

———————————————————

Czytania dwóch kolejnych niedziel,  a więc fragmenty 15-go rozdziału Ewangelii według świętego Jana,  są częścią proklamacji nowego i wiecznego Przymierza,  które Jezus zawarł z nami przez swoja mękę,  śmierć,  zmartwychwstanie,  wniebowstąpienie oraz zesłanie Ducha Świętego.

Słyszymy słowa Jezusa:  beze Mnie nic nie możecie uczynić.  Każdy pragnie czynić dobro,  ale też każdy często boleśnie odczuwa własną słabość,  niezdolność do przekroczenia własnych ograniczeń.  Ot,  „chcemy dobrze, a potem wychodzi, jak zawsze”.

Doznajemy tu doświadczenia własnej grzeszności,  znacznie większej niż nasze grzechy;  gdyż nawet,  jeśli udaje się nam żyć względnie przyzwoicie,  to nie dlatego, że jesteśmy tak doskonali,  ale dlatego,  że Bóg w swoim miłosierdziu nas ochrania.  Stąd tak ważne osobiste „przylgnięcie do Jezusa”,  trwanie w Nim:  tylko w Nim mogę odnaleźć światło poznania oraz moc do czynienia dobra. 

Okres Wielkanocy otwiera nowe perspektywy.  Wiara w Jezusa to nie tylko „porządkowanie” obecnego,  danego tu i teraz świata.  To także obietnica uczestnictwa w świecie przyszłym,  w pełni odnowionym przez Zbawiciela.   Starajmy się trwać w Nim,  aby to uczestnictwo stało się udziałem każdego z nas.

 

2024-04-14 – Łk 24,35-47 Wcielenie. Wskrzeszenie

Ks. Michał Palowski

Jest jeden Bóg. Są trzy Osoby Boskie: Bóg Ojciec, Syn Boży i Duch Święty. Syn Boży stał się człowiekiem, umarł za krzyżu i zmartwychwstał dla naszego zbawienia.

Po zmartwychwstaniu stanął pośród swoich uczniów i rzekł do nich: «Pokój wam!» Popatrzcie na moje ręce i nogi: to Ja jestem. Dotknijcie się Mnie i przekonajcie: duch nie ma ciała ani kości, jak widzicie, że Ja mam». Przy tych słowach pokazał im swoje ręce i nogi. Lecz gdy oni z radości jeszcze nie wierzyli i pełni byli zdumienia, rzekł do nich: «Macie tu coś do jedzenia?» Oni podali Mu kawałek pieczonej ryby. Wziął i jadł wobec nich (por. Łk 24,36.39-43).

W ludzkim ciele się narodził. Przez wcielenie swoje zjednoczył się jakoś z każdym człowiekiem. Ludzkimi rękami pracował, ludzkim myślał umysłem, ludzką działał wolą, ludzkim sercem kochał, urodzony z Maryi Dziewicy, stał się prawdziwie jednym z nas, we wszystkim do nas podobny oprócz grzechu (Sobór Watykański II, Konstytucja duszpasterska o Kościele w świecie współczesnym, Gaudium et spes, 22). W ludzkim ciele – tym samym, choć nie takim samym – zmartwychwstał. Na dowód tego, że żyje jadł i pił z tymi, który się objawiał.

Mesjasz będzie cierpiał i trzeciego dnia zmartwychwstanie; w imię Jego głoszone będzie nawrócenie i odpuszczenie grzechów wszystkim narodom, począwszy od Jeruzalem. Wy jesteście świadkami tego (Łk 24,46-48). Bóg narodził się człowiekiem. Jako człowiek umarł i jako człowiek zmartwychwstał. Po ludzku niepojęte, że wszechmogący Bóg-Człowiek do kontynuowania swojej misji po zmartwychwstaniu zaprasza człowieka, by swoim życiem zaświadczył o Nim.

Człowiek jest zawsze w centrum Bożej optyki.

 

Komentarz do Ewangelii  –  21 kwietnia 2024,

4-ta niedziela wielkanocna,  B :

Ojciec Marek Pieńkowski

———————————————————

Ewangelia :  J 10,11-18 :

Jezus powiedział:  „Ja jestem dobrym pasterzem.  Dobry pasterz poświęca swoje życie za owce.  Najemnik zaś,  i ten który nie jest pasterzem ani właścicielem owiec,  gdy zobaczy zbliżającego się wilka,  opuszcza je i ucieka,  a wilk je porywa i rozprasza.  Jest bowiem najemnikiem i nie troszczy się o owce.

Ja jestem dobrym pasterzem.  Znam moje owce i one Mnie znają,  podobnie jak Mnie zna Ojciec i jak Ja znam Ojca.  Poświęcam też swoje życie za owce.  Posiadam jeszcze inne owce,  które wprawdzie nie są z tej zagrody,  lecz trzeba, abym je przyprowadził.  Pójdą one za moim głosem i tak powstanie jedna trzoda z jednym pasterzem.  Ojciec miłuje Mnie,  dlatego że oddaję swoje życie,  aby je znowu odzyskać.  Nikt mi go nie zabiera,  lecz oddaję je z własnej woli.  Posiadam bowiem władzę,  aby je oddać,  jak i ponownie odzyskać.  Takie polecenie otrzymałem od mojego Ojca”.

———————————————————

Czwarta niedziela wielkanocna bywa nazywana „niedzielą dobrego Pasterza”.   W odpowiedzi na polecenie samego Jezusa podejmujemy w tym dniu szczególną modlitwę o dobre powołania do kapłaństwa.  W liturgii czytamy fragmenty 10-go rozdziału Ewangelii według świętego Jana:  a więc tak czasem zwanej Ewangelii dobrego Pasterza.  Ten tekst nie ma jakiejś jednolitej narracji.  Sprawia wrażenie luźnych wątków,  dla których nicią przewodnią jest pasterska misja samego Jezusa.

Czytamy o pasterzu – ofiarnym opiekunie,  który zawsze i wszędzie troszczy się o wszystkie owce.  Jego pasterska misja to nie tylko zapewnienie żyznych, obfitych pastwisk czy obrona przed zagrożeniami;  to także osobista więź z owcami,  dzięki której troska staje się solidarnością w trudnościach.  Słyszymy też zapowiedź przyszłej jedności trzody,  pod opieką i przewodnictwem jednego Pasterza.  Miłość Boża,  objawiona w ofierze Chrystusa,  prowadzi nas,  aby zgromadzić w jedno rozproszone dzieci Boże  (J 11,52).

Bardzo tajemniczo brzmią słowa Jezusa:  znam moje owce i one Mnie znają,  podobnie jak Mnie zna Ojciec i jak Ja znam Ojca.  Często doświadczamy wątpliwości,  wręcz niepokoju:   na ile znamy Jezusa?  czy nie dopuściliśmy tu do poważnych zaniedbań?  Tej wypowiedzi Jezusa nie sposób zrozumieć;  ale ufamy, że w dniu ostatecznym On sam nam to wyjaśni.

 

Komentarz do Ewangelii  –  14 kwietnia 2024,

3-cia niedziela wielkanocna,  B :

Ojciec Marek Pieńkowski

———————————————————

Ewangelia :  Łk  24,35-48 :

Uczniowie opowiadali o tym,  co im się przydarzyło w drodze i jak  [Jezus]  dał się im poznać przy łamaniu chleba.

Gdy o tym rozmawiali,  On sam stanął pośród nich i powiedział:  „Pokój wam!”.  Zatrwożeni i przestraszeni sądzili, że widzą ducha.  Lecz On im powiedział:  „Czemu jesteście zmieszani i czemu wątpliwości budzą się w waszych sercach?   Spójrzcie na moje ręce i nogi!  To Ja jestem!  Dotknijcie Mnie i przekonajcie się.  Duch bowiem nie ma ciała ani kości,  a widzicie, że Ja mam”.  Gdy to powiedział,  pokazał im ręce i nogi.  Lecz gdy oni z radości jeszcze nie wierzyli i byli pełni zdumienia,  zapytał ich:  „Macie tu coś do jedzenia?”.  Oni podali Mu kawałek pieczonej ryby.  A On wziął i przy nich zjadł.

Potem rzekł:  „Oto moje słowa, które powiedziałem do was,  gdy byłem jeszcze z wami:  «Musi wypełnić się wszystko,  co jest napisane o Mnie w Prawie Mojżesza, u Proroków i w Psalmach»”.  Wtedy rozjaśnił im umysł,  aby rozumieli Pisma.  I powiedział:  „Tak jest napisane:  Chrystus będzie cierpiał, a trzeciego dnia zmartwychwstanie i w Jego imię zostanie ogłoszone nawrócenie na odpuszczenie grzechów wszystkim narodom,  rozpoczynając od Jeruzalem.  Wy jesteście świadkami tych rzeczy”.

———————————————————

Realność Zmartwychwstania przekracza nasze wyobrażenia.  Uczniowie chcą uwierzyć,  ale po doświadczeniu śmierci Jezusa na krzyżu jest to jakby ponad ich siły.  Łukasz notuje:  Jezus rozjaśnił im umysł, aby rozumieli Pisma.  Bez takiego „rozjaśnienia” niewiele rozumiemy z tego,  co duchowe;  a to przede wszystkim w tej dziedzinie dokonuje się działanie Boga w świecie i budowana jest nasza więź z Bogiem.  Nie pojmiemy tego na poziomie czysto naturalnym.

Jesteśmy dziś wezwani,  aby przechodzić od niewiedzy do poznania Jezusa,  naszego Pana i Zbawiciela.  Trzeba rozpoznać,  jak działa Bóg w moim życiu  (czy istnieje tam w ogóle coś,  co można zakwalifikować jako „przypadek”?).  Mogę czcić Boga ustami,  a zarazem być nieświadomy Jego działań wobec mnie,  zwłaszcza gdy nie dbam o wypełnianie Bożych przykazań.

Jezus przynosi pokój,  przezwyciężenie naszych lęków,  słabości,  grzeszności.  Nie jest to bierny „święty spokój”.  Obdarzając pokojem Jezus daje zadania:  mamy być świadkami tego,  że w Nim objawia się miłosierna miłość Boga do ludzi.  Nasza wiara ma objawiać się w świadectwie całego naszego życia.

 

 

 

2024-04-07 – J 20,19-31 Św. Tomasz od Bożego Miłosierdzia

Ks. Michał Palowski

Ten jeden z najbardziej rozpowszechnionych w świecie obrazów – wraz z koronką, Godziną Miłosierdzia, Litanią, Nowenną i świętem – wpisuje się w kult Miłosierdzia Bożego. Tego miłosierdzia, które sam Jezus nazwał największym przymiotem Boga, zaś wszystkie dzieła swoich rąk uznał za ukoronowane miłosierdziem (Dz 301).

Zmartwychwstanie Jezusa było i pozostanie wydarzeniem jedynym w swoim rodzaju. Przekraczało i nadal przekracza granice ludzkiego poznania. Nie ma więc powodów, by mieć za złe św. Tomaszowi, że domagał się namacalnego – dosłownie – dowodu. Myślę, że wielu z nas będąc na jego miejscu postąpiłoby podobnie.

Miłosierdzie niejedno ma imię. Katechizm wylicza siedem uczynków miłosierdzia w odniesieniu do ciała: głodnych nakarmić, spragnionych napoić, nagich przyodziać, przybyszów w dom przyjąć, więźniów pocieszać, chorych nawiedzać, umarłych pogrzebać oraz siedem w odniesieniu do ducha: wątpiącym dobrze radzić, nieumiejętnych pouczać, grzeszących upominać, strapionych pocieszać, krzywdy cierpliwie znosić, urazy chętnie darować, modlić się za żywych i umarłych. Tak pierwsze, jak i drugie mogą być spełniane i w sposób wspólnotowy, i w sposób indywidualny. Miłosierdzie jest esencją ewangelii. Wcieleniem jej w życie. Spotkaniem z żywym Jezusem z Nazaretu, którego Bóg namaścił Duchem Świętym i mocą. Dlatego że Bóg był z Nim, przeszedł On dobrze czyniąc i uzdrawiając wszystkich, którzy byli pod władzą diabła (por. Dz 10.38).

Na kartach ewangelii próżno szukać odpowiedzi na pytanie, czy Tomasz miał bliźniacze rodzeństwo lub był do kogoś tak bardzo podobny. Możemy jedynie gdybać. Co innego warte jest naszej uwagi. Bliźniaczość zakłada podwojenie. I tak właśnie winna mieć się sprawa z miłosierdziem. Doświadczenie go, czy z to Bożego, czy ludzkiego źródła; czy to w sferze ciała, czy to w przestrzeni ducha winno być dla nas inspiracją do podwojenia go. Amen.

 

Komentarz do Ewangelii  –  31 marca 2024,

Uroczystość Zmartwychwstania Pańskiego,  Msza święta w dzień :

Ojciec Marek Pieńkowski OP

———————————————————

Ewangelia :  J 20,1-9 :

W pierwszym dniu tygodnia,  wczesnym rankiem,  gdy jeszcze panowały ciemności,  przyszła Maria Magdalena do grobu i zauważyła kamień odsunięty od grobowca.  Pobiegła więc i przybyła do Szymona Piotra oraz do innego ucznia,  którego Jezus kochał,  i oznajmiła im:  „Zabrano Pana z grobu i nie wiemy, gdzie Go złożono”.  Piotr i ten inny uczeń wyruszyli więc i udali się do grobu.  Obydwaj biegli razem,  lecz ten inny uczeń wyprzedził Piotra i jako pierwszy znalazł się przy grobie.  A gdy się pochylił, zobaczył leżące płótna.  Nie wszedł jednak do środka.

Przybył także idący za nim Szymon Piotr i on wszedł do grobowca.  Tam spostrzegł leżące płótna oraz chustę,  która była na Jego głowie.  Nie leżała ona razem z tamtymi płótnami,  lecz zwinięta osobno w innym miejscu.  Wtedy wszedł ten inny uczeń,  który dotarł wcześniej do grobu.  A gdy zobaczył, uwierzył.  Nie pojmowali bowiem jeszcze Pisma,  iż trzeba,  aby On powstał z martwych.

———————————————————

Wielka Noc,  wielki Dzień,  wielka Nowina:  Chrystus żyje,  choć został skazany na śmierć i zabity.  A skoro żyje,  to przebaczenie naszych win i wszelkie dary Ducha Świętego,  jakie nam obiecał,  są realne :  są trwałym elementem naszej nadziei.  Gdy umrzemy,  będziemy z Nim;  On prawdziwie jest Synem Bożym.  Bóg z Boga,  Światłość ze Światłości.

Czasem sądzimy,  że nasza wiara to coś wewnątrz nas,  zaledwie tolerowane.  Dziś w nocy i w świąteczny poranek jesteśmy wezwani,  aby wraz z całym stworzeniem ogłosić wszystkim wyznanie tej wiary :  Chrystus zmartwychwstał!

Ewangelia tego poranka,  pomimo niepojętości opisanego wydarzenia,  jest pełna radości i szczęścia.  Piotr i Jan biegną do grobu  (Jan biegnie szybciej, ale potem z szacunkiem czeka na Piotra);  początkowo nie rozumieją Pisma, ale gdy widzą,  zaczynają wierzyć.  Ich wiara wyprzedza zrozumienie tego,  co się stało.

Obaj, choć bardzo różni, są uczniami Jezusa.  W każdej naszej wspólnocie chrześcijan też spotykamy bardzo różnych ludzi:  każdy inaczej odbiera słowa Pisma.  Trzeba zatem nauczyć się wspólnie się radować,  przy wszelkich różnicach  osobowości i reagowania – tak jak trzeba uczyć się razem szukać Jezusa,  razem szukać prawdy.  W szczególności,  trzeba wspierać tych,  którzy na drogach naszych wspólnot otrzymali ważne zadania,  zwłaszcza papieża i biskupów.  Chrystus zmartwychwstał!                                              

 

 

2024-03-28 – J 13,1-15 Najważniejsza. Nie tylko w Wielki Czwartek

Ks. Michał Palowski

Kto – podobnie jak ja – ma siódemkę na początku numeru PESEL, dorastał oglądając filmy w reżyserii Stanisława Jędryki. Z Poldkiem Wanatowiczem i Dudusiem Fąferskim podróżowaliśmy nad Bałtyk za jeden uśmiech. Z Karioką i Cegiełką stawialiśmy na Tolka Banana. Z bandą rudego Pająka poszukiwaliśmy drugowojennego wojskowego sztandaru, nucąc przy tym: Można liczyć gwiazdy, można mierzyć czas, ale trzeba czuć, co w życiu ważne. To się nie da zważyć, a Ty szansę masz, aby podbić świat i poznać prawdę.

Z odpowiedzią na pytanie, co jest w życiu najważniejsze, któremu z przykazań należy dać pierwszeństwo spieszy sam Jezus: Pierwsze jest: Słuchaj, Izraelu, Pan Bóg nasz, Pan jest jeden. Będziesz miłował Pana, Boga swego, całym swoim sercem, całą swoją duszą, całym swoim umysłem i całą swoją mocą. Drugie jest to: Będziesz miłował swego bliźniego jak siebie samego. Nie ma innego przykazania większego od tych (Mk 12,29-31). Wtóruje Mu św. Paweł Apostoł w Pierwszym Liście do Koryntian: Teraz więc trwają wiara, nadzieja, miłość – te trzy: z nich zaś największa jest miłość (1 Kor, 13,13).

Najważniejsza jest miłość zaś, sakrament miłości, Najświętsza Eucharystia jest darem, jaki Jezus Chrystus czyni z samego siebie, objawiając nam nieskończoną miłość Boga wobec każdego człowieka. W tym przedziwnym sakramencie objawia się miłość największa, ta, która przynagla, by „życie swoje oddać za przyjaciół swoich” (J 15,13). Istotnie, Jezus „do końca ich umiłował” (J 13,1). Tymi słowami zapowiada Ewangelista Jego gest nieskończonej pokory: zanim umarł na krzyżu za nas, przepasawszy się prześcieradłem, umył uczniom nogi. Tak też, w sakramencie Eucharystii Jezus nadal miłuje nas „aż do końca”, aż po dar ze swego ciała i swojej krwi. Jakież zdziwienie musiało napełnić serca Apostołów wobec czynów i słów Pana podczas tej Wieczerzy! Jakiż zachwyt winna wzbudzić w naszym sercu tajemnica Eucharystii! (Sacramentum caritatis 1) – powtarzam za papieżem Benedyktem XVI.

Wchodząc w ten dni najświętsze ze wszystkich zyskujemy niepowtarzalną okazję, by klęcząc przy Jezusie osadzonym w ciemnicy i złożonym grobie po raz kolejny zapytać o to, co w życiu ważne i prosić, aby Miłość – jak pisał Karol Wojtyła w Poemacie o Bogu ukrytym wszystko nam wyjaśniła, wszystko nam rozwiązała, a pozwawszy odpowiedź każdego dnia od nowa na Miłość odpowiadać miłością.

Amen.

 

Komentarz do Ewangelii  –  24 marca 2024,  Niedziela Męki Pańskiej (Palmowa),  B

Ojciec Marek Pieńkowski OP

———————————————————

Ewangelia Mk 11,1–10  oraz  Mk 14,1 – 15,47

…  Przyprowadzili osiołka do Jezusa i zarzucili na niego swoje płaszcze,  a On go dosiadł.  Wielu słało swoje płaszcze na drodze,  a inni zielone gałązki ścięte na polach.  Ci zaś,  którzy szli przed Nim i za Nim,  wołali:  „HosannaChwała Temu, który przychodzi w imię Pana.  Błogosławione nadchodzące królestwo naszego ojca Dawida.  Hosanna na wysokościach!”. … (Mk 11,7–10);

… Piłat powiedział:  „Jeśli chcecie, uwolnię wam króla Żydów?”.  Wiedział bowiem,  że wyżsi kapłani wydali Go z zawiści.  Wyżsi kapłani podburzyli jednak tłum,  aby domagał się raczej Barabasza.  Piłat ponownie powiedział do nich:  „Co chcecie,  abym uczynił z tym,  którego nazywacie królem Żydów?”.  A oni znowu krzyczeli:  „Ukrzyżuj Go!”.  Piłat odparł:  „Cóż więc złego uczynił?”.  Lecz oni tym głośniej krzyczeli:  „Ukrzyżuj Go!”.  Wtedy Piłat, chcąc zadowolić tłum, uwolnił Barabasza,  a Jezusa kazał ubiczować i wydał na ukrzyżowanie. … (Mk 15,9–15).

———————————————————

Dwa fragmenty tej samej Ewangelii – i podobne określenia: „tłum,” „wielu”…  Czy w tych dwóch wydarzeniach byli to za każdym razem całkiem inni ludzie,  czy może w jakiejś większej mierze ci sami ludzie ?

Byli tacy, którzy wierzyli, że Rabbi Jeszua z Nazaretu jest Mesjaszem;  byli tacy,  którzy uważali go za niebezpiecznego heretyka;  ale zapewne byli i tacy,  którzy wprawdzie nie mieli żadnych zdecydowanych poglądów,  ale dobrze wiedzieli,  że we właściwej chwili trzeba znaleźć się po właściwej stronie,  we właściwym obozie.  Tak po prostu, na wszelki wypadek.  Potem można będzie powiedzieć: „witaliśmy Ciebie, gdy wjeżdżałeś do Jerozolimy…”.  Ale też,  w razie czego,  będzie można powiedzieć:  „broniliśmy czystości wiary,  apelowaliśmy o karę śmierci dla tego heretyka…”

A potem przyjdzie Zmartwychwstanie – i już nie będzie tłumu!  Będą tylko bardzo nieliczni uczniowie,  którzy dostąpią łaski spotkania,  spotkania w ciszy,  aby mogli odbudować,  wzmocnić,  pogłębić swą wiarę.  „Moje królestwo nie jest z tego świata”…   Ci,  którzy nie uwierzyli,  nie zostali zaproszeni …

Dla nas dzisiaj to także ważna nauka:  z tego,  że ktoś głośniej krzyczy,  bynajmniej nie wynika,  że ma więcej racji,  więcej słuszności …   Czasem może być odwrotnie:  głośny krzyk ma zakryć własną, wewnętrzną niepewność wobec głoszonych  (koniunkturalnie)  poglądów.

Gdzie my w tym jesteśmy ?  Czy potrafimy przyjąć zaproszenie na święto Zmartwychwstania?       

 

Komentarz do Ewangelii  –  17 marca 2024,   5 Niedziela Wlk. Postu,  B

Ojciec Marek Pieńkowski OP

———————————————————

Ewangelia :  J 12, 20-33 :

Wśród tych,  którzy przybyli na święto,  aby oddać cześć Bogu,  byli także Grecy.  Przyszli oni do Filipa, pochodzącego z Betsaidy w Galilei, i poprosili:  „Panie, pragniemy zobaczyć Jezusa”.  Filip powiedział o tym Andrzejowi,  a następnie obaj przekazali to Jezusowi.  Jezus zaś im odrzekł:  „Nadeszła już godzina,  aby Syn Człowieczy doznał chwały.  Uroczyście zapewniam was:  Jeśli ziarno pszenicy wrzucone w ziemię nie obumrze, pozostanie tam samo;  jeśli zaś obumrze, przynosi obfity plon.  Ten, kto kocha swoje życie,  traci je;  ten zaś,  kto nie przecenia swojego życia na tym świecie,  zachowa je na życie wieczne.  Jeśli ktoś Mi służy,  niech idzie za Mną.  A gdzie Ja jestem,  tam będzie też mój sługa.  Jeśli ktoś Mi służy,  Ojciec okaże mu cześć.

Teraz jestem głęboko wstrząśnięty.  I cóż mam powiedzieć?  Ojcze, ocal Mnie od tej godziny?  Przecież przyszedłem z tego powodu – dla tej godziny.  Ojcze, uwielbij swoje imię!”.  Wtedy zabrzmiał głos z nieba:  „Już uwielbiłem i jeszcze uwielbię”.  Ludzie,  którzy tam stali i usłyszeli ów dźwięk,  mówili:  „Zagrzmiało”,  inni jednak twierdzili:  „Anioł przemówił do Niego”.  Jezus więc wyjaśnił:  „Głos ten rozległ się nie ze względu na Mnie,  lecz ze względu na was.  Teraz dokonuje się sąd nad tym światem.  Teraz zostanie usunięty władca tego świata.  Ja natomiast,  gdy zostanę wywyższony nad ziemię,  pociągnę wszystkich ku sobie”.  Powiedział to,  aby zaznaczyć,  w jaki sposób miał umrzeć.

———————————————————

Każdy  pragnie zobaczyć Jezusa.  Zobaczy Go prędzej i łatwiej,  jeśli znajdzie się apostoł, który jemu (jej) w tym pomoże.  Oznacza to,  że de facto wszyscy jesteśmy powołani,  aby sobie nawzajem pomagać:  ukazywać Jezusa,  Jego mądrość, miłość i moc,  obecne w naszym życiu.  Bóg nie stawia wymagań nierealnych:  jeśli czegoś od nas żąda,  wówczas da nam światło i siły niezbędne do właściwej odpowiedzi na Jego wezwanie,  do wypełnienia zleconego zadania.

Co w tym kontekście oznacza:  „obumierać”?  Trzeba odnaleźć Boże drogi w moim życiu.  Trzeba cierpliwie znosić przeciwności;  a także traktować z należytym dystansem moje własne plany oraz moją własną „ważność”!

Tym,  którzy chcą Go ujrzeć,  Jezus przypomina:  nie zobaczymy Go ani nie rozpoznamy,  jeśli nie jesteśmy gotowi uznać,  że to On wyznacza drogę każdemu z nas.  Mogę odnaleźć sens życia dopiero wtedy,  gdy zgodzę się,  aby On mnie prowadził;  aby sam pociągnął mnie ku sobie.  Wartość mojego życia pochodzi z dobra,  które czynię,  gdy idąc za Jezusem staram się wypełniać wolę Ojca.

 

2024-03-17 – J 12,20-33 Łaską jesteśmy zbawieni

Ks. Michał Palowski

 

Prosimy Cię, Panie, nasz Boże, udziel nam łaski, abyśmy gorliwie naśladowali miłość Twojego Syna, który oddał własne życie za zbawienie świata. To słowa kolekty mszalnej – modlitwy kapłana zbierającej w jedno nasze intencje – która dopiero co wybrzmiała kończąc obrzędy wstępne.

Przed pięcioma tygodniami posypaliśmy nasze głowy popiołem, który symbolizuje nie tylko pokutę, ale i oczyszczenie, jakie dokonuje się przez ogień. Warto dziś zatrzymać nad dwom wyjętymi z mszalnej kolekty terminami, jakimi są łaska i zbawienie. Oczyścić je z przeróżnych naleciałości i odświeżyć ich znaczenie.

Nasze usprawiedliwienie pochodzi z łaski Bożej. Łaska jest przychylnością, darmową pomocą Boga, byśmy odpowiedzieli na Jego wezwanie: stali się dziećmi Bożymi, przybranymi synami, uczestnikami natury Bożej i życia wiecznego (Katechizm Kościoła Katolickiego, 1996). Łaska jest uczestniczeniem w życiu Boga; wprowadza nas w wewnętrzne życie Trójcy Świętej. Przez chrzest chrześcijanin uczestniczy w łasce Chrystusa, Głowy swego Ciała. Jako „przybrany syn” chrześcijanin może odtąd nazywać Boga „Ojcem”, w zjednoczeniu z Jedynym Synem. Otrzymuje on życie Ducha, który tchnie w niego miłość i buduje Kościół (Katechizm Kościoła Katolickiego, 1997).

Z kolei zbawienie – powtarzam za księdzem Władysławem Łydką – to pojęcie zbliżone do wybawienia; wyzwolenia; ocalenia od zła, nieszczęścia. Oznacza wyzwolenie człowieka przez Boga z niewoli grzechu grożącej potępieniem wiecznym, i danie mu udziału w wiekuistym szczęściu samego Boga. Pojęcie zbawienia związane z pojęciem odkupienia, rozwinęło się stopniowo w ciągu kolejnych etapów Objawienia starotestamentalnego i nowotestamentalnego, jego interpretacji w tradycji Kościoła i we współczesnym nauczaniu kościelnym. Istotne dla całej historii biblijnej, a także dla wielu religii niechrześcijańskich było przekonanie o niewystarczalności samych wysiłków ludzkich do uwolnienia się od zła i o potrzebie zbawczej interwencji Boga. Stąd też całe dzieje Starego i Nowego Przymierza jawią się jako dzieło miłosierdzia Bożego, wyzwalające ludzi od wszelkiego zła oraz zapewniające szczęście i pokój w przymierzu z Bogiem. Zbawienie stanowi istotny sens całego posłannictwa Jezusa, Jego życia i działalności. Sens ten wyrażał się już samym imieniu Jezus, które tłumaczy się Pan zbawił. Apostołowie głoszą, że zbawienia dostąpić można jedynie przez wiarę w Chrystusa.

Zbawienie jest rzeczywistością już obecną, zapoczątkowaną przez wiarę i chrzest, ale zarazem przyszłą i już utożsamiającą się z życiem wiecznym w niebie. Mamy żyć rozumnie, sprawiedliwie i pobożnie. Zbawienie, choć jest darem Bożym, ma być także owocem naszej współpracy z łaską, ma być przedmiotem naszej specjalnej troski, która ma się zwłaszcza przejawiać w żywej wierze.

Łaskazbawienie, które zbiegają się w świętopawłowym Liście do Efezjan – Łaską bowiem jesteście zbawieni przez wiarę. A to pochodzi nie od was, lecz jest darem Boga: nie z uczynków, aby się nikt nie chlubił (Ef 2,8-9) – w naszym życiu winny przełożyć się na wdzięczność.

 

Komentarz do Ewangelii  –  10 marca 2024,  4 Niedziela Wlk. Postu,  B

Ojciec Marek Pieńkowski OP

———————————————————

Ewangelia :  J 3,14-21 :

Jezus powiedział do Nikodema:  „Podobnie jak Mojżesz na pustyni wywyższył węża,  tak też jest konieczne wywyższenie Syna Człowieczego,  aby każdy, kto w Niego wierzy,  miał życie wieczne.  Tak bardzo bowiem Bóg umiłował świat,  że dał swojego jednorodzonego Syna,  aby każdy,  kto w Niego wierzy,  nie zginął,  lecz miał życie wieczne.  Bóg przecież nie posłał swego Syna na świat,  aby go sądził,  lecz aby go zbawił.  Ten, kto w Niego wierzy,  nie podlega sądowi;  ten jednak, kto nie wierzy,  już został osądzony,  ponieważ nie uwierzył w to,  kim jest jednorodzony Syn Boży.

Sąd zaś polega na tym:  na świecie pojawiła się światłość,  lecz ludzie bardziej umiłowali ciemność niż światłość,  ponieważ ich czyny były złe.  Każdy bowiem, kto popełnia zło,  nienawidzi światłości i nie lgnie do niej,  aby jego czyny nie stały się jawne.  Ten natomiast, kto żyje w prawdzie,  zbliża się do światłości,  aby jego czyny były widoczne – jako dokonane w Bogu”.

———————————————————

Przeczytany tu dzisiaj tekst przypomina dwie kluczowe prawdy Bożego objawienia:  prawdy niezwykle ważne,  gdyż kreślą one główne linie naszego ludzkiego pojmowania rzeczywistości.

Najpierw prawda o Bogu:  że umiłował świat.  Umiłował całe stworzenie,  a już szczególnie każdego człowieka.  Święty Paweł napisał nam:  Bóg jest bogaty w miłosierdzie  (Ef 2,4).  Może najprościej jest powiedzieć,  że miłosierdzie to jest po prostu miłość Boga  (a więc sama Jego istota:  objawiono nam przecież,  że On jest miłością!)  rozważana w relacji do naszej ludzkiej grzeszności.  Bóg w swoim miłosierdziu nie posłał swego Syna na świat, aby go sądził,  lecz aby go zbawił.  Bóg pragnie,  aby zostało w pełni naprawione i wzbogacone to,  co popsuliśmy przez grzech,  i dlatego posyła Zbawiciela,  gdyż sami z siebie nie jesteśmy w stanie przywrócić zaburzonego przez nas ładu.

I druga prawda, o człowieku:  istnieje realne zagrożenie,  iż umiłuje on raczej ciemności niż światłość.  A przecież sens mojego życia zależy przede wszystkim od tego,  ile dobra uczynię w tym życiu.  Tylko w Bożym świetle można dostrzec,  gdzie naprawdę ofiarowany nam jest ten sens.

Wierzymy,  że nikt nie jest z góry skazany na bezsens:  życie każdego człowieka może mieć głęboki sens,  jeśli stara się czynić jak najwięcej dobra.  Trzeba nam tylko starannie zadbać o to,  aby żyć jak „dzieci światłości”.

 

Komentarz do Ewangelii  –  3 marca 2021,  3 Niedziela Wlk. Postu,  B

Ojciec Marek Pieńkowski OP

———————————————————

Ewangelia :  J 2, 13-25 :

Zbliżało się żydowskie święto Paschy i Jezus udał się do Jerozolimy.  Na dziedzińcu świątyni napotkał sprzedawców wołów,  owiec i gołębi oraz tych,  którzy prowadzili wymianę pieniędzy.  Wówczas splótł bicz ze sznurów i przepędził wszystkich z terenu świątyni,  również owce i woły.  Rozrzucił pieniądze tych,  którzy je wymieniali,  a ich stoły powywracał.  Sprzedawcom gołębi zaś nakazał:  „Zabierzcie stąd to wszystko i nie róbcie targowiska z domu mego Ojca!”.  Uczniowie przypomnieli sobie tekst Pisma:  Gorliwość o Twój dom pochłania Mnie.

Żydzi natomiast zwrócili się do Niego z pytaniem:  „Jakim znakiem wskażesz nam, że masz prawo to czynić?”.  Na to Jezus odpowiedział:  „Zburzcie tę świątynię,  a Ja w ciągu trzech dni ją wzniosę”.  Żydzi odrzekli:  „Czterdzieści sześć lat budowano tę świątynię,  a Ty chcesz ją wznieść w ciągu trzech dni?”.  On jednak mówił o świątyni swego ciała.  Kiedy więc powstał z martwych,  uczniowie przypomnieli sobie,  że właśnie to powiedział i uwierzyli Pismu oraz słowom Jezusa.

Podczas pobytu Jezusa w Jerozolimie na święcie Paschy wielu ludzi uwierzyło w imię Jego,  ponieważ widzieli znaki, które czynił.  Jezus jednak nie odsłaniał się przed nimi,  bo znał wszystkich.  Nie potrzebował także,  aby ktoś dawał Mu świadectwo o człowieku,  ponieważ sam wiedział,  co się w nim kryje.

———————————————————

Żydzi żądają znaków”.  Jezus wskazuje im znak:  „Zburzcie tę świątynię,  a Ja w ciągu trzech dni ją wzniosę”.  Ewangelista komentuje:  „On jednak mówił o świątyni swego ciała”.  Użyte tu słowo  [„soma”]  w tej Ewangelii oznacza ciało ukrzyżowanego Jezusa.  Przed Jego śmiercią i zmartwychwstaniem nikt nie mógł zatem pojąć, co to oznacza.  Jest to wyjaśnienie raczej dla nas,  a nie dla ówczesnych Żydów.

Wezwani do głoszenia Chrystusa ukrzyżowanego,  musimy pójść jeszcze dalej,  ze świadomością,  że będzie to jeszcze trudniejsze do przyjęcia.  Święty Paweł wyjaśnia nam dziś:  „To, co głupie u Boga,  mądrzejsze jest od ludzi,  a co uchodzi za słabe u Boga,  mocniejsze jest od ludzi”  (1 Kor 1,25).  Przyjęcie orędzia Bożego wymaga daru łaski,  daru Bożego życia,  Bożego światła.  W okresie Wielkiego Postu prosimy o odnowę,  pogłębienie i rozwój tych darów.

W czasie Postu, jak każdego roku,  znowu przypomnijmy sobie warunek otrzymania daru:  trzeba oczyścić to,  co święte,  z tego,  co nieświęte.  Musimy umieć rozpoznać prawdziwą świętość,  sacrum,  gdyż tego wymaga wszelkie odrodzenie i pogłębienie naszej więzi z Bogiem.                                                                                 

Komentarz do Ewangelii  –  25 lutego 2024,  2–ga Niedziela Wlk. Postu, B

Ojciec Marek Pieńkowski OP

———————————————————

Ewangelia :  Mk 9, 2-10 :

Jezus zabrał z sobą Piotra, Jakuba i Jana i wyprowadził ich z dala od ludzi na wysoką górę.  Tam przemienił się w ich obecności.  Jego ubranie stał się lśniąco białe tak,  jak żaden folusznik na ziemi nie potrafi wybielić.  I ukazał im się Eliasz z Mojżeszem,  którzy rozmawiali z Jezusem.

Wtedy Piotr powiedział do Jezusa:  „Rabbi, dobrze, że tu jesteśmy.  Postawimy trzy namioty:  jeden dla Ciebie,  drugi dla Mojżesza,  a trzeci dla Eliasza”.  Nie wiedział bowiem,  co powiedzieć,  tak byli przestraszeni.  I pojawił się obłok,  który ich zasłonił,  a z obłoku rozległ się głos:  „On jest moim Synem umiłowanym.  Jego słuchajcie!”.  Zaraz potem,  gdy się rozejrzeli,  nikogo nie widzieli.  Był z nimi tylko Jezus.

Kiedy schodzili z góry, nakazał im,  aby nikomu nie opowiadali o tym,  co widzieli,  dopóki Syn Człowieczy nie powstanie z martwych.  Zachowali to więc w tajemnicy,  tylko zastanawiali się między sobą, co znaczy powstać z martwych.

———————————————————

„Przemienienie”,  greckie „metamorfoza”,  odnosi się zarówno do „tego, co się widzi”  jak i „tego,  co się wie”.  Dla Apostołów, naocznych świadków,  jest to nowe doświadczenie widzenia i nowa wiedza o Jezusie.  On sam nie zmienia się:  „Jezus Chrystus wczoraj i dziś ten sam – i aż na wieki!”  (Hbr 13,8).

Słowa Piotra chyba lepiej odczytać:  „Rabbi, dobrze nam tutaj!”,  czy też: „wspaniale jest być tutaj!”  – bo też raczej jest to jakby doświadczenie ponadczasowego trwania, ponadczasowego błogosławieństwa.  Wierzymy,  że ta wizja,  wówczas dana tylko kilku uczniom,  kiedyś będzie dana także i nam.

Święty papież Leon Wielki napisze później  (około połowy 5-go wieku):  „W przemienieniu Chrystusa chodziło głównie o to,  aby z serc uczniów usunąć zgorszenie krzyża i by uniżenie dobrowolnie przyjętej męki nie zakłóciło wiary tych,  którym została objawiona wspaniałość ukrytej godności.

„Z nie mniejszą też troską podbudowywał Pan swoim przemienieniem nadzieję Kościoła świętego w tym celu,  by całe ciało Chrystusowe dowiedziało się,  jaką zostało obdarowane mocą przemiany  i aby wszystkie jego członki mogły spodziewać się udziału w tej chwale,  którą wcześniej rozbłysła Głowa.”

Światło Jezusa,  światło Jego Przemienienia ma oświecać nasze drogi.  Teraz, w tym świętym czasie Postu – ma prowadzić po trudnych drogach naszego nawracania się.

 

2024-02-18 – Mk 1,12-15 Pustynia

Ks. Michał Palowski

Cztery markowe wersety. Choć o pustyni, to pełne treści.

Hebrajskie słowo midbār, pustynia, pustkowie pierwotnie znaczyło miejsce wypasu. Ponieważ wiele terenów pustynnych w Palestynie było pokrytych skąpą roślinnością, w przeciwieństwie do Pustyni Syro-Arabskiej pozbawionej wszelkiej roślinności, przeto nomadzi mogli przemierzać je z osłami i trzodami. Wokół oaz skupiały się siedliska pasterzy i rolników.

Pustynia budzi w Biblii najczęściej negatywne skojarzenia. Jest to nędzne miejsce głodu, pragnienia i zaniku życia; nie jest zamieszkane, nie jest obsiewane, jest wystawione na wiatry, nawiedzane przez zwierzęta i demony; i pełne przerażających odgłosów. Jest ziemią Kania, Izmaela, Ezawa oraz zbójców i najeźdźców. Oprócz nomadów i wyjętych spod prawa, pustynię zamieszkują tylko obłąkani albo ci, dla których jest ona ostatnim miejscem ucieczki. Pustynia w sensie przenośnym jest ziemią ciemną czy krainą ciemności, przypominającą pierwotny stan wszechświata. Bóg chcąc ukarać ludzi może „nie stworzyć” ziemi, zamieniając ziemię uprawną w pustynię.

Pustynia jest także miejscem odnowy duchowej. Hagar, Mojżesz, Eliasz uciekają na pustynię i na niej spotykają Boga. Jezus też szuka samotności na pustyni. Pustynia przede wszystkim kojarzy się z wędrówką Izraela, o której opowiadają Księgi Wyjścia Powtórzonego Prawa. Większość tekstów wspomina ten czas jako czas napięć między Bogiem a Jego ludem. Na pustyni też, na Górze Synaj/Horeb, Bóg zawarł przymierze z Izraelem, odnowione na pograniczu pustyni i Ziemi Obiecanej.

Nostalgia za życiem na pustyni i negatywne skojarzenia z pustynią dają się, paradoksalnie, z sobą uzgodnić. Izrael ma polegać na Bogu w tych tak bardzo niesprzyjających warunkach, a zachowując go, Bóg ukazuje swoją potęgę; tak jak Jezus nakarmił tłumy na pustyni. Pustynia jest też tyglem, w którym Bóg doświadcza Izraela i usuwa z niego tych, którzy nie mogą sprostać próbie.

Jak niegdyś Izrael wyszedł na pustynię, wędrując po niej do Ziemi Obiecanej, tak teraz Jezus przed rozpoczęciem swojej publicznej działalności przebywa czterdzieści dni na pustyni. Przygotowanie do spełnienia wielkich dzieł wymaga ciszy, spokoju, odosobnienia i umartwienia. Dla chrześcijanina najważniejsze w życiu jest wypełnienie woli Boga, którą należy odczytać i zrozumieć. Służy temu między innymi wyciszenie, czasowe odosobnienie, gorliwa modlitwa i umartwienie.

Pustynia jest odrębnym mikrokosmosem, który doskonale radzi sobie bez nas. My bez pustyni sobie nie poradzimy, bo to na niej Bóg przemawia do serca (por. Oz 2,16). Na niej rodzi się tak bardzo potrzebny w Wielkim Poście radykalizm, którego ikoną jest Jan Chrzciciel. Jego ubranie z sierści wielbłądziej i pas skórzany na biodrach oraz pożywienie oparte o szarańczę i miód leśny są nie tylko synonimem pragmatyzmu. Przywodzą na myśl ograniczenie do tego, co konieczne; rezygnację z tego, co zbędne. A dziś o pustynię – wbrew pozorom – coraz trudniej. Na tych największych roi się od turystów. Nasza jedyna polska, błędowska systematycznie zarasta. Potrzeba nam pustyni – rozumianej jako przestrzeń przebywania sama na sam z Bogiem – usypanej własnymi rękoma. Na miarę naszych potrzeb i na miarę naszych możliwości. Mamy na to czterdzieści wielkopostnych dni. Ziarnko do ziarnka, aż zbierze się miarka. Ziarnko do ziarnka, aż zbierze się pustynia.

 

Komentarz do Ewangelii  –  18 lutego 2024,  1 Niedziela Wlk. Postu, B
 
Ojciec Marek Pieńkowski OP
 
———————————————————
 
Ewangelia :  Mk 1, 12-15 :
 
Duch wyprowadził Jezusa na pustynię,  gdzie przez czterdzieści dni był kuszony przez szatana.  Przebywał tam wśród dzikich zwierząt,  a aniołowie Mu służyli.
 
Kiedy Jan  [Chrzciciel]  został uwięziony,  Jezus przybył do Galilei, głosząc Ewangelię Bożą.  Mówił:  „Czas się wypełnił”  i  „Nadchodzi już królestwo Boże!  Nawracajcie się i wierzcie w Ewangelię”.
 
———————————————————
 
Przekaz o kuszeniu Jezusa w wersji zapisanej przez świętego Marka jest najkrótszy spośród trzech Ewangelii synoptycznych;  nie ma tu nawet wzmianki,  jakiej natury było to kuszenie.  Brak schematu,  choćby takiego, jak w Ewangeliach zarówno według świętego Mateusza jak i świętego Łukasza,  może być wezwaniem do ostrożności:  gdyż w praktyce schemat kuszenia może być niekiedy bardzo złożony,  trudny do zanalizowania.  Muszę zatem dobrze rozpoznać,  jakie są elementy tego kuszenia,  któremu ja sam podlegam  – gdyż na tym świecie zawsze jestem wystawiony na jakieś pokusy.
 
Mamy potem informację,  że Jezus przybył do Galilei kiedy Jan został uwięziony;  a zatem Jan zakończył swoją misję publiczną;  rozpoczyna się czas misji Jezusa.  Czytamy też,  że Duch wyprowadził Jezusa na pustynię.  Trzeba zatem uświadomić sobie,  że sam Duch Święty pragnie także każdego z nas  prowadzić przez okres Postu,  i że często będzie to czas kuszenia;  choćby pokusy na rzecz lenistwa lub trwania przy dotychczasowych schematach myślenia.  Duch Święty pragnie każdego wyprowadzić z niego samego, lub z niej samej.
 
Czas się wypełnił,  nadchodzi już królestwo Boże!   Nawracajcie się i wierzcie w Ewangelię.  To już nie jest czas Jana,  czyli czas zapowiedzi wielkiego dzieła zbawienia:  nadeszła „pełnia czasu”.  Starajmy się wsłuchać w głos Ducha Świętego w naszych sercach i umysłach.  Trzeba odważnie podjąć pytanie:  na czym ma polegać i w czym ma się objawić moje własne nawrócenie ?
 
 

Komentarz do Ewangelii  –  11 lutego 2024,  6-ta Niedziela zwykła,  B

Ojciec Marek Pieńkowski OP

———————————————————

Ewangelia :  Mk 1, 40-45 :

Pewnego dnia podszedł do Jezusa trędowaty,  upadł na kolana i prosił:  „Jeżeli chcesz,  możesz mnie oczyścić”.  Ulitował się,  wyciągnął rękę,  dotknął go i powiedział:  „Chcę, bądź oczyszczony”.  I natychmiast trąd ustąpił.  Został oczyszczony.

Jezus stanowczo mu przykazał i zaraz go odprawił, mówiąc:  „Pamiętaj, nie mów nic o tym nikomu,  lecz idź, pokaż się kapłanowi,  a na świadectwo dla nich złóż za swoje oczyszczenie ofiarę,  zgodnie z nakazem Mojżesza”.

Lecz on wyszedł i zaczął opowiadać wokoło o tym wydarzeniu.  Dlatego Jezus nie mógł już jawnie wejść do miasta,  lecz przebywał w miejscach ustronnych.   Ludzie natomiast schodzili się do Niego ze wszystkich stron.

———————————————————

Zarówno w starożytności jak i w wiekach średnich  trąd był znany jako wyjątkowo okrutna,  odrażająca choroba:  odbierał człowiekowi ludzką twarz i na ogół nieodwołalnie wykluczał ze społeczności.  Obowiązkowa izolacja chorej osoby traktowana była nie tyle jako jej odrzucenie,  ile jako konieczna obrona społeczeństwa przed rozprzestrzenianiem się choroby.

Trąd wiązano z grzechem,  a usunięcie go przypisywano samemu Bogu.  W Starym Testamencie tylko dwa razy czytamy o uzdrowieniu z trądu:  o Miriam, siostrze Mojżesza  (Lb 12)  i o Syryjczyku Naamanie  (2 Krl 5).

Jezus dotknął trędowatego,  uzdrowił go i oczyścił.  Objawił w ten sposób Bożą moc i świętość:  On sam jest ponad wszelką chorobą czy nieczystością.  Ale dla ówczesnych Żydów,  przez to dotkniecie On sam stał się rytualnie nieczysty.  Nastąpiła swoista zamiana miejsc:  Jezus zaczyna żyć na osobności,  jak musieli żyć trędowaci.  Zajmuje w społeczności miejsce tego,  którego uzdrowił.

W Biblii grzech jest często porównywany do trądu:  brudzi i plugawi,  jest niebezpieczny,  może być zaraźliwy.  Człowiek zarażony grzechem jest nieczysty.  Trzeba nam pytać,  czy jest w nas wrażliwość religijna na zło grzechu,  czy potrafimy „trzymać się na dystans” –  nie od grzesznika,  ale od grzechu?  Święty Augustyn uczył,  aby traktować innych  „z miłością osób,  ale z nienawiścią błędów”.  W pierwszym rzędzie oznacza to także modlitwę za grzeszników:  trzeba przez modlitwę duchowo „przyprowadzać ich” do Jezusa, aby dostąpili uzdrowienia.

 

Komentarz do Ewangelii  –   4 lutego 2024,   5 Niedziela zwykła,  B

Ojciec Marek Pieńkowski OP

———————————————————

Ewangelia :  Mk 1, 29-39 :

[W Kafarnaum]  wprost z synagogi Jezus udał się z Jakubem i Janem do domu Szymona i Andrzeja.  A teściowa Szymona leżała w gorączce.  Zaraz powiedzieli Mu o niej.  On podszedł,  wziął teściową za rękę i podniósł.  Wtedy gorączka ustąpiła,  a ona usługiwała im.

Z nastaniem wieczora, gdy słońce już zaszło,  przynosili do Niego wszystkich chorych i opętanych.  Całe miasto zgromadziło się u drzwi.  Uzdrowił wielu, których nękały rozmaite choroby,  i wyrzucił wiele demonów;  lecz nie pozwalał demonom mówić,  ponieważ Go znały.

Nad ranem, jeszcze przed świtem, wstał i wyszedł na miejsce odludne,  i tam się modlił.  A Szymon i ci, którzy z nim byli,  poszli Go szukać.  Kiedy Go odnaleźli, powiedzieli Mu:  „Wszyscy Cię szukają”.  A On im odpowiedział:  „Pójdźmy gdzie indziej, do sąsiednich miejscowości,  abym i tam nauczał,  po to bowiem wyszedłem”.  I chodził po całej Galilei,  nauczając w ich synagogach i wyrzucając demony.

———————————————————    

Jezus rozpoczyna głosić Dobrą Nowinę o Bożej miłości:  o zbawieniu, które Bóg nam ofiarowuje.  Ówcześni ludzie oczekiwali raczej uzdrowień i innych cudów – pewnie podobnie,  jak my dzisiaj.  Jezus chce zatem uchronić swych ziomków przed pokusą pogoni za sensacją i doraźnym zyskiem.  Bóg chce uzdrawiać i czynić cuda,  ale nie zawsze takie, jakie nam się marzą!  Zawsze aktualne pozostaje pytanie:  czy umiemy rozpoznać Go w Jego dziełach?  Czy potrafimy szanować tajemnice wiary, tajemnice Bożej miłości?

Łatwo przyjmować dary Boże,  gdy są one po naszej myśli;  przecież jesteśmy tylko ułomnymi ludźmi.  Ale Bóg pragnie,  abyśmy nauczyli się żyć z wiary, z ufności wobec Niego.  Tylko wtedy możemy osiągać wzrost duchowy,  stawać się w pełni dziećmi Bożymi.

Patrzymy na dzieła Jezusa:  modlitwę, służbę miłosierdzia, głoszenie Dobrej Nowiny.  Każdego roku,  2-go lutego obchodzimy w Kościele Dzień Życia Konsekrowanego – życia zakonnego.  Na wzór Jezusa, członkowie zakonów starają się na ludzką miarę kontynuować Jego dzieła.  Poza cywilizacją chrześcijańską nigdzie nie rozwinięto na tak szeroką skalę dzieł miłosierdzia,  takich jak powszechne szkolnictwo,  szpitalnictwo,  opieka społeczna.  Nam też trzeba starań, trzeba podjąć wysiłek,  aby każdy z nas,  poprzez posługę miłości wobec osób we wszelkich potrzebach,  kontynuował głoszenie Dobrej Nowiny.

 

2024-01-28 – Mk 1,21-28 Słowo z mocą

Ks. Michał Palowski

Jezus rozkazał mu surowo: «Milcz i wyjdź z niego!» Wtedy duch nieczysty zaczął nim miotać i z głośnym krzykiem wyszedł z niego. A wszyscy się zdumieli, tak że jeden drugiego pytał: «Co to jest? Nowa jakaś nauka z mocą. Nawet duchom nieczystym rozkazuje i są Mu posłuszne» (Mk 1,25-27).

Wypędzanie złych duchów niewątpliwie było cechą działalności Jezusa. Różne opisy zawarte u Mateusza, Marka i Łukasza, są czymś więcej niż ogólnymi notatkami na temat uzdrowicielskiej działalności Jezusa, a często stanowią jedynie redakcyjne sformułowanie wiążące poszczególne fragmenty narracji. U wspomnianych ewangelistów przytacza się sześć konkretnych przypadków egzorcyzmów: opętany w Kafarnaum, opętany Gerazeńczyk, opętany niemowa, opętany niewidomy i niemy, opętana córka Syrofenicjanki, chłopiec epileptyk. Wydaje się, że ewangeliści ostrożnie posługiwali się terminologią związaną z egzorcyzmem, ograniczając ją do przypadków niewytłumaczalnych w inny sposób i nie mieszczących się w ogólnych kategoriach chorób, z których Jezus uzdrawiał ludzi. Egzorcyzm w Biblii jest w istocie cechą ewangelii Mateusza, Marka i Łukasza, w których mówi się o nim jako o znaku odnoszącego się do końca czasów działania Jezusa albo jako o świadectwie nastania królestwa Bożego, czy przygotowania do jego rychłego nadejścia. Wyjaśnienie Jezusa, że wyrzuca złe duchy mocą Ducha Bożego wskazuje na przyjście obiecanego końca czasów i na moc tego wieku.

Gdy Kościół publicznie i na mocy swojej władzy prosi w imię Jezusa Chrystusa, by jakaś osoba lub przedmiot były strzeżone od napaści Złego i wolne od jego panowania, mówimy o egzorcyzmach. Praktykował je Jezus, a Kościół od Niego przyjmuje władzę i obowiązek wypowiadania egzorcyzmów. W prostej formie egzorcyzmy występują podczas celebracji chrztu. Egzorcyzmy uroczyste, nazywane „wielkimi”, mogą być wypowiadane tylko przez prezbitera i za zezwoleniem biskupa. Egzorcyzmy należy traktować bardzo roztropnie, przestrzegając ściśle ustalonych przez Kościół norm. Egzorcyzmy mają na celu wypędzenie złych duchów lub uwolnienie od ich demonicznego wpływu, mocą duchowej władzy, jaką Jezus powierzył Kościołowi. Czymś zupełnie innym jest choroba, zwłaszcza psychiczna, której leczenie wymaga wiedzy medycznej. Przed podjęciem egzorcyzmów należy więc upewnić się, że istotnie chodzi o obecność Złego, a nie o chorobę (Katechizm Kościoła Katolickiego 1673).

Jezus rozkazał mu surowo: «Milcz i wyjdź z niego!» Wtedy duch nieczysty zaczął nim miotać i z głośnym krzykiem wyszedł z niego. A wszyscy się zdumieli, tak że jeden drugiego pytał: «Co to jest? Nowa jakaś nauka z mocą. Nawet duchom nieczystym rozkazuje i są Mu posłuszne» (Mk 1,25-27). Praktyka egzorcyzmowania, choć nie jest niczym nowy w Kościele wciąż budzi wiele sensacji. Z pewnością mają w tym swój udział mają filmy,  książki i miejskie legendy. W myśl starej prawdy, że lepiej zapobiegać niż leczyć, zamiast poszukiwać sensacji warto prosić codziennie słowami Modlitwy Pańskiej, aby Bóg zbawił nas ode złego.

 

Komentarz do Ewangelii  –  28 stycznia 2024,   4 Niedziela zwykła,  B

Ojciec Marek Pieńkowski OP

———————————————————

Ewangelia :  Mk 1, 21-28 :

W Kafarnaum Jezus w szabat wszedł do synagogi i nauczał.  Jego nauka budziła zdziwienie:  uczył ich bowiem jak ten,  który ma moc,  a nie jak nauczyciele Pisma.

Był właśnie w synagodze człowiek opętany przez ducha nieczystego.  Zawołał on:  „Co mamy z Tobą wspólnego, Jezusie Nazarejczyku?  Przyszedłeś nas zgubić!  Wiem, kim jesteś:  Świętym Boga”.  A Jezus stanowczo mu nakazał:  „Milcz i wyjdź z niego!”.  Wtedy duch nieczysty,  wstrząsając gwałtownie tym człowiekiem i krzycząc donośnym głosem,  wyszedł z niego.  Wszystkich ogarnęło zdumienie,  tak iż jeden drugiego pytał:  „Co to jest?  Jakaś nowa nauka z mocą!  Nawet duchom nieczystym rozkazuje i są Mu posłuszne”.  I szybko rozeszła się wieść o Nim wszędzie po całej krainie galilejskiej.

———————————————————

Ludzie w Kafarnaum pytają o „nową naukę z mocą” nie tylko dlatego,  że Jezus naucza „nie jak nauczyciele Pisma”.  Samo życie nauczyło ich,  że najczęściej moc bywa niszcząca,  a dobro wydaje się być słabe.  Moc Jezusa nikogo nie niszczy,  a świadczone przez Niego dobro uwalnia od zła opętania.

Ale pytania stawiane pod adresem Jezusa to nie tylko świadectwo podziwu;  to może też być wyraz zaniepokojenia.  Powątpiewanie wobec Jego misji może rodzić się z niepokoju,  gdyż cuda zdziałane przez Jezusa mogą być odebrane jako wezwanie do wyjścia z dotychczasowych,  bezpiecznych,  już w jakimś stopniu „oswojonych” kolein życia wiary i kultu Bożego.      

Dla wielu w Izraelu – podobnie jak dziś dla wielu spośród nas, chrześcijan – droga religii zdawała się być drogą bezpieczną,  a Jezus pragnie wyprowadzić nas z bezpiecznego obszaru dobrze znanych obyczajów.  Wyprowadzić w nieznane – gdyż osobiste powołanie chrześcijanina niejednokrotnie rozpoczyna się od Bożego wezwania do porzucenia utartych dróg i oswojonego środowiska.

Jezus wzywa do wejścia na drogę wiary, nadziei, miłości – a wiec na drogę wzrastania duchowego,  którego dalszych etapów jeszcze nawet nie potrafimy sobie wyobrazić.  Trzeba Jemu zaufać,  pozwolić Mu,  aby sam nas prowadził w „nieznane”,  drogami swojej boskiej miłości.  Jego moc będzie nas prowadzić i wspierać.

 

2024-01-21 – Mk 1,14-20 Nawrócenie. Pojednanie

Ks. Michał Palowski

Nawrócenie. Opamiętanie się. Metanoia. Całkowita przemiana sposobu myślenia. Decyzja o porzuceniu dotychczasowego życia i ponownego skierowania się ku Bogu podejmowana i realizowana w całkowitej wolności. Dynamiczna i ciągle nowa rzeczywistość, do której Bóg przez swoje Słowo zaprasza i wzywa, a człowiek dawszy wiarę Bogu, własnym życiem udziela odpowiedzi. Sprawa, która winna być bliska i wspólna wszystkim bez wyjątku wyznawcom Jezusa Chrystusa.

Dziś po raz piąty obchodzimy w Kościele Niedzielę Słowa Bożego, ustanowioną przez papieża Franciszka 30 września 2019 r. listem apostolskim Aperuit illis. Poświęcona jest celebracji, refleksji oraz krzewieniu Słowa Bożego. Staje się ona odpowiednim momentem tego okresu roku, w którym jesteśmy wezwani do wzmocnienia więzi z wyznawcami judaizmu oraz do modlitwy o jedność chrześcijan.

Nawrócenie. Opamiętanie się. Metanoia. Całkowita przemiana sposobu myślenia. Niejedno nosi imię. Przywykliśmy wiązać ją z porzuceniem grzechu. W ostatnich latach coraz częściej słyszymy u nawórceniu ekologicznym. Przeżywany właśnie Tydzień Modlitw o Jedność Chrześcijan zaprasza, aby podjąć wysiłek nawrócenia ekumenicznego. Po raz kolejny poszukać tego, co nas łączy. Trwać w nauce Apostołów i we wspólnocie oraz w łamaniu chleba i w modlitwach (por. Dz 2, 42)

Celebrowanie Niedzieli (Słowa Bożego) – pisze papież Franciszek –wyraża charakter ekumeniczny, ponieważ Pismo Święte wskazuje tym, którzy się w nie wsłuchują, drogę do przebycia, aby dojść do trwałej i autentycznej jedności.

Żywe (…) jest słowo Boże, skuteczne i ostrzejsze niż wszelki miecz obosieczny, przenikające aż do rozdzielenia duszy i ducha, stawów i szpiku, zdolne osądzić pragnienia i myśli serca (por Hbr 4,12). Od spotkania z nim, zasłuchania się w nie trzeba nam zaczynać i nawrócenie, i pojednanie.

 

 

Komentarz do Ewangelii  –  21 stycznia 2024,  3 Niedziela zwykła,  B

Ojciec Marek Pieńkowski OP

———————————————————

Ewangelia :  Mk 1, 14-20 :

Kiedy Jan został uwięziony,  Jezus przybył do Galilei,  głosząc Ewangelię Bożą.  Mówił:  „Czas się wypełnił”  i  „Nadchodzi już królestwo Boże!  Nawracajcie się i wierzcie w Ewangelię”.

Przechodząc obok Jeziora Galilejskiego,  zobaczył Szymona i Andrzeja, brata Szymona,  jak zarzucali sieci w jezioro;  byli bowiem rybakami.  Jezus powiedział do nich:  „Pójdźcie za Mną,  a sprawię, że staniecie się rybakami ludzi”.  Oni natychmiast zostawili sieci i poszli za Nim.  A gdy uszedł nieco dalej,  zobaczył Jakuba, syna Zebedeusza, i jego brata Jana.  Oni też byli w łodzi i naprawiali sieci.  Zaraz ich powołał,  a oni zostawili w łodzi swego ojca, Zebedeusza, razem z najemnikami i poszli za Nim.

———————————————————

Refren niedzielnego Psalmu:  „Naucz mnie chodzić Twoimi ścieżkami…”.  Jezus zaprosił uczniów,  aby poszli za Nim,  a potem w Jego imieniu głosili Dobrą Nowinę.  Oni podjęli to wezwanie:  „… natychmiast  zostawili sieci,… zostawili swego ojca … i poszli za Nim”.

Jezus powołuje też każdego z nas;  każdy powinien odważyć się na osobiste spotkanie z Nim,  jako Panem.  My nie spotykamy Go wprawdzie w sposób „widzialny”,  ale przecież mamy Ewangelię i Listy Apostolskie!  Nasze spotkanie z Jezusem dokonuje się w wierze.  W wierze mamy go dotknąć, usłyszeć, zobaczyć.

Boże powołanie to wezwanie do poważnych zmian w całym życiu.  Nie jest to łatwe,  gdyż wszystko  (i wszyscy…)  wokół nas może nam przeszkadzać w takiej przemianie.  Każdy z nas może być uwikłany w pewne wzorce, mechanizmy zachowania,  które będą utrudniać rzetelną odpowiedź na wezwanie do życia z Chrystusem i w Chrystusie.  Może to być lenistwo;  lęk przed tym, co nieznane, nie oswojone;  lęk przed tym, „co ludzie powiedzą”;  może to być jakiś nałóg,  szkodliwe uzależnienie;  wreszcie – pycha, która nie pozwala nam przyznać się do tego,  że może jesteśmy na niewłaściwej drodze.

Istnieje swoiste sprzężenie:  im bardziej potrafimy Bogu zawierzyć, tym bardziej On nas przemienia;  a im bardziej poddajemy się przemianie, tym lepiej rozumiemy,  czego Bóg od nas pragnie.  Trzeba zatem po prostu pozwolić Jezusowi, aby dotknął,  poruszył nasze myśli i serca,  naszą wolę.  Trzeba prosić Go o to.  Naprawdę warto Mu zaufać i pójść za Nim!

 

2024-01-14 – J 1,35-42 Powołani do nadziei

Ks. Michał Palowski

 

Treść dzisiejszych czytań nie pozostawia złudzeń. Ma być o powołaniu. Mówiąc o nim możemy szukać tego, co nas różnicuje – życie w małżeństwie, w kapłaństwie, w stanie wolnym lub tego, co jest nam wspólne – miłość, świętość, zbawienie. Niezależnie od obranej drogi punktem wyjścia jest usłyszenie zaproszenia, jakie Pan Bóg do nas kieruje.

Podstawową postawą powołanego jest zatem postawa słuchacza – postawa siedząca. Przywodzi na myśl Marię, siostrę Marty i Łazarza, która zasłuchana siadła u stóp Jezusa. Postawa siedząca pozwala odprężyć się i skupić na kierowanym do nas słowie. Zamyślić się nad nim i w konsekwencji dać na nie odpowiedź.

Okres zwykły, który dopiero co rozpoczęliśmy jest zaproszeniem do zasłuchania w Słowo Boże, a tym samym do towarzyszenia Jezusowi w Jego ziemskim życiu. Przez kolejne tygodnie słuchać będziemy dobrej nowiny o Królestwie Bożym, które do nas przyszło. Swoje słowa Jezus będzie potwierdzał czyniąc cudowne znaki. Na naszych oczach będzie wskrzeszał umarłych, uzdrawiał chorych, uwalniał opętanych z mocy złych duchów, rozmnażał chleb i ryby dla głodnych tłumów. Będzie głosił i dawał nadzieję.

W liturgii aż do Środy Popielcowej towarzyszyć nam będzie kolor zielony. Świeża zieleń zasiewów bardziej pociąga oko niż wdzięk i piękność (por. Syr 40,22). Na jednolitym, a jednak bogatym różnorodnością odcieni zieleni podłożu trawy, ziół i liści mieni się wielorakość kwiatów, rozwijają się i dojrzewają owoce. Zieleń raduje oczy. Budzi radość i uspokaja. Mówi o życiu i młodości. Czyni duszę wolną. Zwraca umysł ku dobrom nieprzemijającym. Jest kolorem kiełkującej roślinności, oczekiwania przyszłych żniw, dlatego też jest symbolem nadziei. W okresie zwykłym roku liturgicznego duchowego wzroku nie przykuwa żadna szczególna tajemnica związana z określonym świętem, tak że może on ufnie się zwracać ku tajemnicy miłosierdzia Bożego i przyszłego spełnienia. Współczesny człowiek, który znów odczuwa brak ściślejszej jedności z przyrodą i jej poszukuje, może w zielonych szatach liturgicznych obowiązujących w dni powszednie widzieć znak codziennej pracy i powszechnego trudu w dążeniu wraz z całym stworzeniem do Boga.

Treść dzisiejszych czytań nie pozostawiała złudzeń. Miało być o powołaniu. Mówiąc o nim mogliśmy szukać tego, co nas różnicuje – życie w małżeństwie, w kapłaństwie, w stanie wolnym lub tego, co jest nam wspólne – miłość, świętość, zbawienie. Niezależnie od obranej drogi punktem wyjścia jest usłyszenie zaproszenia, jakie Pan Bóg do nas kieruje, konsekwencją zaś osiągnięcie wspólnego celu idąc wybraną przez siebie – i Boga – drogą życia.

W tym nasza nadzieja.

 

Komentarz do Ewangelii  –  14 stycznia 2024,

2-ga  Niedziela zwykła,  B :

Ojciec Marek Pieńkowski OP

———————————————————

Ewangelia :  J 1,35-42 :

Jan  [Chrzciciel]  stał,  a wraz z nim dwóch jego uczniów.   A gdy przyjrzał się przechodzącemu Jezusowi,  rzekł:  „Oto Baranek Boży!”.  Obaj uczniowie usłyszeli,  jak mówił,  i poszli za Nim.  Gdy Jezus odwrócił się i spostrzegł,  że idą za Nim,  zapytał ich:  „Czego szukacie?”.  Oni rzekli:  „Rabbi – to znaczy nauczycielu – gdzie mieszkasz?”.  Odpowiedział im:  „Chodźcie, zobaczcie”.  Poszli więc i zobaczyli gdzie mieszkał.  I w tym dniu pozostali u Niego.  Działo się to około godziny dziesiątej.

Jednym z dwóch,  którzy usłyszeli słowa Jana i poszli za Jezusem,  był Andrzej, brat Szymona Piotra.  Odszukał on najpierw swego brata, Szymona i oznajmił mu:  „Znaleźliśmy Mesjasza”,  to znaczy Chrystusa.  Następnie przyprowadził go do Jezusa.  Gdy Jezus mu się przyjrzał, rzekł:  „Ty jesteś Szymon, syn Jana.   Odtąd będziesz nosił imię Kefas”,  to znaczy Piotr.

———————————————————

Jan Chrzciciel rozpoznaje Jezusa  – „Baranka Bożego”,  ale nikogo do Niego nie odsyła.  Dwaj uczniowie Jana sami uznają,  że warto osobiście spotkać Jezusa.  Jeden z nich to Andrzej,  późniejszy apostoł i świadek wielu cudów zdziałanych przez Jezusa.  Wzywa swego brata, Szymona.  Idą, już świadomi tego, że „znaleźli Mesjasza, to znaczy Chrystusa”.  Jezus od razu mówi do Szymona, że ma wobec niego wielkie plany.

W tym fragmencie Ewangelii Jan podaje hebrajskie wersje ważnych określeń,  po czym sam wskazuje,  jak tłumaczyć je na grecki.  W tekście z dzisiejszej liturgii mamy aż trzy tego rodzaju wyjaśnienia:  „Rabbi – to znaczy nauczycielu”;  „Znaleźliśmy Mesjasza”, to znaczy Chrystusa, Pomazańca;  „będziesz nosił imię Kefas”, to znaczy Piotr (skała).  W ten sposób Ewangelista, święty apostoł Jan poucza:  Jezus jest nauczycielem i należy Go słuchać;  Jezus jest Pomazańcem, namaszczonym do szczególnej misji;  trzeba w Niego uwierzyć.  Szymon Piotr jest skałą:  to na tej właśnie skale  (a nie na żadnej innej!)  trzeba budować wspólnotę Kościoła`.

Uczniowie pytają:  „Rabbi, gdzie mieszkasz?”.  Pytanie o „zamieszkanie” ma swoją wagę:  przebywanie w czyimś domu to znak przyjaźni z jego gospodarzem.  Pytanie o „zamieszkanie” to wyraz tęsknoty za przyjaźnią z Bogiem.  Ta właśnie przyjaźń została nam ofiarowana w Chrystusie Jezusie.

 

Komentarz do Ewangelii  –  7 stycznia 2024,

Święto Chrztu Pańskiego,  B :

Ojciec Marek Pieńkowski OP

———————————————————

Ewangelia :  Mk 1,7-11

Jan  [Chrzciciel]  głosił:  „Idzie za mną potężniejszy ode mnie,  a ja nie jestem godny,  aby schylić się i rozwiązać rzemyk u Jego sandałów.  Ja ochrzciłem was wodą,  a On będzie was chrzcił Duchem Świętym”.

Wtedy przyszedł Jezus z Nazaretu w Galilei i został ochrzczony przez Jana w Jordanie.  Zaraz po tym,  kiedy wychodził z wody,  ujrzał niebo otwarte i Ducha,  który zstępował na Niego jakby gołębica.  I rozległ się głos z nieba:  „Ty jesteś moim Synem umiłowanym,  Ciebie upodobałem sobie”.

———————————————————

Opis chrztu  (czyli:  rytualnego zanurzenia)  Jezusa jest lapidarny,  pełen niedopowiedzeń.  Nie wiemy,  kto słyszał głos z nieba  (czy tylko Jezus?)  ani kto widział znak gołębicy.  Święty Jan Apostoł w swojej Ewangelii uzupełnił ten opis wypowiedzią Jana Chrzciciela,  który zaświadczył,  że sam rozpoznał znak gołębicy  (zob. J 1,29–34).

Chrzest Jezusa to publiczne objawienie i oficjalna inauguracja Jego zbawczej misji.  Kto, oprócz Maryi, mógł wtedy coś o niej wiedzieć?  Józef zapewne już nie żył,  podobnie – Elżbieta, Zachariasz, Symeon i Anna.  Pozostał Jan Chrzciciel;  może coś jeszcze niejasno pamiętali mędrcy ze Wschodu i pasterze z Betlejem.  Poza nimi nikt w ogóle nie wiedział,  że obiecany i tak bardzo wyczekiwany Mesjasz,  Wybawiciel Izraela,  już jest między nimi.  Znamienna była reakcja ziomków Jezusa w Nazarecie:  „Skąd u Niego tak niezwykła mądrość i cuda?  Jest przecież synem cieśli.”  Tymczasem Jan Chrzciciel wyraźnie zapowiadał przyjście Tego, który będzie mocniejszy i godniejszy od niego.

Chrzest w Jordanie,  symboliczny znak obmycia grzesznika z jego win,  był zapowiedzią przyszłego zanurzenia w Duchu Świętym.  Jezus przyjął chrzest, choć go nie potrzebował.  Ta solidarność z grzesznikami,  obecność wśród nich objawia,  że Jezus sam przychodzi tam,  gdzie ludzie chcą się nawracać.

Uroczystość Chrztu Pańskiego to także wezwanie,  aby na serio potraktować nasz własny chrzest,  pierwsze „zanurzenie w Duchu Świętym”.  Mamy odtąd starannie rozwijać w sobie te dary,  którymi Bóg nas obdarza i przez które prowadzi nas do pełni człowieczeństwa,  pełni dziecięctwa Bożego.  Pamiętajmy:  ten proces ma w każdym z nas owocować nieustającym rozwojem duchowym.

 

2023-12-31 – Łk 2, 22.39-40 Uśmiech Boga

Ks. Michał Palowski

I pomyśl – jakie to dziwne, że Bóg miał lata dziecinne, matkę, osiołka, Betlejem zachęcał w wierszu Naucz się dziwić ksiądz Jan Twardowski. Dzieciństwo Jezusa jest faktem, choć ewangeliści piszą o nim nader oszczędnie. U świętego Mateusza znajdujemy opis wydarzeń związanych narodzeniem Jezusa. U świętego Łukasza dodatkowo – relację z ofiarowania w świątyni oraz pielgrzymki do Jerozolimy.
W Jezusie spełniły się tęsknoty patriarchów. W Jezusie znalazły swój finał obietnice proroków. W Jezusie Bóg okazał ludziom swoje miłość
i miłosierdzie. Jezus jest Izaakiem – Uśmiechem Boga.

I pomyśl – jakie to dziwne, że Bóg miał lata dziecinne, matkę, osiołka, Betlejem zachęcał w wierszu Naucz się dziwić ksiądz Jan Twardowski. Rodzina w dawnym Izraelu stanowiła płynną i otwartą wspólnotę. Tymi samymi terminami oznaczano pojedynczą komórkę rodzinną jak i szerszy krąg pokrewnych – klan, plemię, naród. Koncentryczny charakter tych terminów wskazywał na rolę podstawowej rodziny
w kształtowaniu szerszej społeczności. Jest rzeczą znamienną,
że Pascha, fundamentalny rytuał Izraela, była zasadniczo świętem rodzinnym. Podstawą rodziny było małżeństwo ujmowane jako przymierze między mężem a żoną. W szerszym znaczeniu wielka rodzina obejmowała zarówno bliższych i dalszych krewnych – dziadków, wnuki, rodzeństwo, a także niewolników, służbę
i cudzoziemskich rezydentów. Rodzina stanowiła jedną z najbardziej powszechnych analogii związku między Izraelem a Bogiem jako Ojcem i jako Matką.

I pomyśl – jakie to dziwne, że Bóg miał lata dziecinne, matkę, osiołka, Betlejem zachęcał w wierszu Naucz się dziwić ksiądz Jan Twardowski. Bóg stając się człowiekiem, człowieczeństwo przyjął w pełni. Żadnego z jego wymiarów nie pominął. Ludzkimi rękami pracował, ludzkim myślał umysłem, ludzką działał wolą, ludzkim sercem kochał, urodzony
z Maryi Dziewicy, stał się prawdziwie jednym z nas
(Konstytucja duszpasterska o Kościele w świecie współczesnym, Gaudium et spes 22), miał swoją ziemską Rodzinę – Matkę i Opiekuna. To Oni wprowadzali Go w świat Prawa i przestrzeń religijności. Podzielili się z Nim dawidowym rodowodem.

I pomyśl – jakie to dziwne, że Bóg miał lata dziecinne, matkę, osiołka, Betlejem zachęcał w wierszu Naucz się dziwić ksiądz Jan Twardowski. Dziwne i zarazem normalne. Ostatni dzień roku sprzyja robieniu bilansów zysków i strat oraz snuciu planów na przyszłość. Można i tak. Ale można też zwyczajnie uśmiechnąć się do Boga tak jak On uśmiechnął do się nas w Jezusie. Uśmiechnąć i zaprosić Go do siebie – do swoich lat, do swojej rodziny, do swojego domu, do swojego Betlejem.

Niech inni też się zadziwią.

Niech inni też się uśmiechną.

 

Komentarz do Ewangelii  –  31 grudnia 2023,

Święto świętej rodziny Jezusa,  Maryi  i  Józefa,  B :

Ojciec Marek Pieńkowski OP

———————————————————

Ewangelia :  Łk 2,22-40 :

(…)   [ Rodzice ]  zanieśli Jezusa do Jerozolimy,  aby ofiarować Panu.  Tak bowiem napisano w Prawie Pańskim:  Każdy pierworodny syn będzie poświęcony Panu.  (…)

Żył wtedy w Jeruzalem człowiek sprawiedliwy i pobożny,  który miał na imię Symeon.  (…)  Duch Święty objawił mu,  że nie umrze,  dopóki nie zobaczy Chrystusa Pańskiego.  (…)  Gdy rodzice wnosili małego Jezusa,  by wypełnić odnoszące się do Niego przepisy Prawa,  on wziął Go na ręce i wielbił Boga:

„Teraz,  o Władco,  zgodnie z Twoim słowem pozwalasz swemu słudze odejść w pokoju.  Bo moje oczy ujrzały Twoje zbawienie,  które przygotowałeś wszystkim narodom:  światło na oświecenie pogan i chwałę ludu Twego, Izraela”.

A Jego ojciec i matka dziwili się temu,  co o Nim mówiono.  I błogosławił ich Symeon,  a do Jego matki Maryi powiedział:  „On został dany,  aby w Izraelu wielu upadło i wielu powstało,  i aby był znakiem,  któremu będą się sprzeciwiać.  A Twoją duszę miecz przeszyje,  aby zostały ujawnione przewrotne myśli wielu”  (…).

——————————————————–

Od świętej Rodziny,  Jezusa, Maryi i Józefa,  uczmy się dzisiaj  (i nie tylko dzisiaj!)  życia rodzinnego.  Święty papież Paweł VI,  odwiedzając Nazaret,  powiedział:  „Niech Nazaret nauczy nas,  czym jest rodzina,  jej wspólnota miłości,  jej surowe i proste piękno,  jej święty i nierozerwalny charakter.  Uczmy się od Nazaretu,  że wychowanie rodzinne jest cenne i niezastąpione,  i że w sferze społecznej ma ono pierwszorzędne i niezrównane znaczenie”.

Kardynał Godfried Danneels,  (arcybiskup Brukseli,  zmarł w r. 2019)  napisał kiedyś,  że w różnych epokach historycznych szczególną podstawą wiarygodności Kościoła byli kolejno:  męczennicy,  mnisi,  twórcy uniwersytetów,  misjonarze,  inicjatorzy dzieł charytatywnych.  Ale w XXI wieku będą to najpewniej szczęśliwe małżeństwa i rodziny;  gdyż jeszcze nigdy w historii rola i miejsce rodziny w społeczeństwie nie były aż tak kwestionowane,  jak dzisiaj.

Trzeba odbudować,  pogłębić świadomość tego,  że tam,  gdzie nie ma dobrych rodzin,  nie ma dobrego społeczeństwa.  Nie będzie tam dobrych księży,  dobrych sióstr zakonnych,  dobrych lekarzy ani nauczycieli;  nie będzie nawet dobrych polityków.  Wszelkich ról społecznych uczymy się najpierw i przede wszystkim w rodzinie.  To w rodzinie uczymy się miłości.  Żadna inna szkoła jej nie zastąpi.

 

2023-12-24 – Łk 1, 26-38 Ukryty anioł

ks. Michał Palowski

Na pytanie: gdzie ukrył się anioł, odpowiedź brzmi: w ewangelii. I nie chodzi tu jedynie o jej treść. Greckie angelos oznaczające posłańca, zwiastuna wskazujące nie tyle na naturę, co na zadanie, jakie ma wypełnić wybrzmiewa przecież w nazwie własnej tej księgi.

W odczytanym dopiero co opisie zwiastowania ewangelia, dobra nowina powraca dociera do nas po wielokroć. Po pierwsze Maryja dowiaduje się, że znalazła łaskę u Boga, w konsekwencji czego pocznie i urodzi Jego Syna. Po wtóre Syn ten uwolni swój lud od grzechów. Tak bowiem należy tłumaczyć Jego imię. Jezus znaczy Bóg uwalnia, Bóg zbawia. Po trzecie wypełnią się w Nim dawne proroctwa, kiedy obejmie On tron swego przodka Dawida, a Jego panowanie trwać będzie wiecznie. Po czwarte wreszcie nie będą to jedyne narodziny wśród najbliższych. Również Elżbieta, pomimo podeszłego wieku spodziewa się dziecka.

Jak Bogu i człowiekowi cudownie jest być razem, tak i dobra nowina źle znosi samotność. Służy jej pomnażanie, a zarazem dzielenie się nią. Dziś wieczorem siądziemy do wigilijnych stołów. Wsłuchamy się w słowa ewangelii opisującej narodziny Jezusa. Po nich przejdziemy do składania życzeń. Popłyną z naszych usta słowa miłości i nadziei. Z Bożą pomocą dołóżmy starań, by podobnie jak dobra nowina były one obecna w naszych domach na co dzień, nie tylko od święta. Oparciem niech nam będzie św. Paweł: Niech nie wychodzi z waszych ust żadna mowa szkodliwa, lecz tylko budująca (…) by wyświadczała dobro słuchającym (Ef 4,29).

 

Komentarz do Ewangelii  –  17 grudnia 2023,   III  Niedziela Adwentu,  B :

Ojciec Marek Pieńkowski OP

———————————————————

Ewangelia:  J 1,6-8.19-28 :

Pojawił się człowiek posłany przez Boga – miał na imię Jan.  Przybył on, aby dać świadectwo:  miał świadczyć o światłości,  aby dzięki niemu wszyscy uwierzyli.  On sam nie był światłością,  lecz miał świadczyć o światłości.

Takie jest świadectwo Jana,  gdy z Jerozolimy wysłano do niego kapłanów i lewitów,  aby go zapytali:  Kim jesteś?  Wyznał wówczas,  niczego nie ukrywając:  „Nie jestem Chrystusem”.  Wtedy Go zapytali:  „Cóż więc?  Jesteś Eliaszem?”.  Odparł im:  „Nie jestem”.  „Jesteś prorokiem?”.  Odpowiedział: „Nie”.  Zapytali go więc:  „Kim jesteś?  Chcemy bowiem dać odpowiedź tym, którzy nas wysłali.  Za kogo się uważasz?”.  Jan rzekł:  „Jestem głosem, który woła na pustyni :  Wyrównajcie drogę Pana,  zgodnie z tym, co powiedział prorok Izajasz”.

A wysłannicy byli faryzeuszami.  I zapytali go:  „Dlaczego więc chrzcisz,  skoro nie jesteś ani Chrystusem, ani Eliaszem, ani prorokiem?”.  Jan im odpowiedział:  „Ja chrzczę wodą,  wśród was jednak pojawił się Ten,  którego wy nie znacie.  Wprawdzie przychodzi On po mnie,  lecz ja nie jestem godny rozwiązać Mu rzemyka u sandałów”.  Miało to miejsce w Betanii, na drugim brzegu Jordanu,  gdzie Jan udzielał chrztu.

———————————————————

Już dziś,  17 grudnia rozpoczynamy drugi etap Adwentu:  bezpośrednie przygotowanie do Świąt Narodzenia Pańskiego.  Znowu słuchamy Jana Chrzciciela,  tym razem w relacji Ewangelisty Jana.  Jan Chrzciciel przedstawia się tu jako ten,  który jest głosem, który woła na pustyni.

Później święty Augustyn tłumaczył:  „Jan był głosem tylko do czasu,  Chrystus jest Słowem odwiecznym.  (…)  Głos bez słowa jest pustym dźwiękiem,  który niczego nie oznacza”.

„Gdy myślę o tym,  co mam powiedzieć,  wtedy słowo rodzi się w moim sercu;  a jeśli chcę tobie coś powiedzieć,  staram się wzbudzić w twoim sercu to,  co już istnieje w moim.  W tym celu posługuję się głosem i mówię do ciebie,  aby słowo, które jest we mnie,  mogło dotrzeć do ciebie i przeniknąć do twojego serca.  Dźwięk głosu pozwala ci zrozumieć słowo.  Ten dźwięk mija,  ale słowo przezeń niesione dotarło do twojego serca,  a równocześnie pozostaje i w moim sercu”.

Gdy słyszymy głos czasu Adwentu,  starajmy się usłyszeć, zapamiętać i pojmować Słowo.  Niech nam nie braknie otwartości uszu, umysłu i serca!

 

2023-12-10 – Mk 1, 1-8 Początek i wypełnienie

ks. Michał Palowski

Początek Ewangelii o Jezusie Chrystusie, Synu Bożym (Mk 1,1)

Początek ewangelii. Początek dobrej nowiny. Jej pierwsze zapisane przez świętego Marka zdanie. Jednocześnie nie sposób uciec od odniesienia do Księgi Rodzaju, na kartach której po raz pierwszy słyszymy Dobrą Nowinę o starciu, jakie będzie mieć miejsce między potomstwem węża, a potomstwem niewiasty, o zmiażdżonej głowie za cenę zmiażdżenia pięty.

Wystąpił Jan Chrzciciel na pustyni i głosił chrzest nawrócenia na odpuszczenie grzechów (Mk 1,4)

Chrzest jest początkiem naszego nowego życia. Życia z Bogiem i życia w Kościele. On uczynił nas dziećmi Bożymi. Uwolnił od grzechu pierworodnego. Otworzył bramę sakramentów.

Oto Ja posyłam wysłańca mego przed Tobą; on przygotuje drogę Twoją (Mk 1,2).

Jan Chrzciciel staje się posłańcem, którego zapowiadali zgodnie starotestamentalni prorocy; wspomniany przez św. Marka z imienia Izajasz i Malachiasz, do którego się odwołuje. Nota bene mamy tu do czynienia z biblijną typologią, gdzie postać ze Starego Testamentu jest typem – zapowiedzią, a postać z Nowego – antytypem – jej wypełnieniem.

Głos wołającego na pustyni: Przygotujcie drogę Panu, Dla Niego prostujcie ścieżki! (Mk 1,3)

Adwentowe prostowanie przygotowanie dróg dla Pana i prostowanie dla Niego ścieżek to nic innego jak powrót do naszych początków, do odnowienia osobistej relacji z Bogiem, której początek dał chrzest święty oraz ponownego odkrycia Dobrej Nowiny. Do zanurzenia się w Bożym Słowie i wypełnienia nim życia.

Nie za tysiąc lat i nie za jeden dzień (por. 2P 3,8), ale dzisiaj.   

 

Komentarz do Ewangelii  –  10 grudnia 2023
 
2-ga  Niedziela Adwentu,  B :
 
Ojciec Marek Pieńkowski OP
 
———————————————————
 
Ewangelia:  Mk 1,1-8  :
 
Początek Ewangelii Jezusa Chrystusa,  Syna Bożego.
 
Tak napisał prorok Izajasz:  Oto wysyłam mojego posłańca przed Tobą,  aby przygotował Twoją drogę.  Głos, który woła na pustyni:  Przygotujcie drogę Pana!  Wyprostujcie Jego ścieżki!
 
Jan chrzcił na pustyni i głosił chrzest nawrócenia dla odpuszczenia grzechów.  Przychodzili do niego ludzie z całej judejskiej krainy i wszyscy mieszkańcy Jerozolimy;  wyznawali swoje grzechy,  a on chrzcił ich w rzece Jordan.  Jan nosił ubranie z wielbłądziej sierści i skórzany pas na biodrach.  Żywił się szarańczą i miodem dzikich pszczół.  Głosił:  „Idzie za mną potężniejszy ode mnie,  a ja nie jestem godny,  aby schylić się i rozwiązać rzemyk u Jego sandałów.  Ja ochrzciłem was wodą,  a On będzie was chrzcił Duchem Świętym”.
 
———————————————————
 
Jan Chrzciciel,  który głosił bliskie nadejście zapowiadanego od dawna Mesjasza i wzywał naród żydowski do nawrócenia,  został posłany także do tego świata,  w którym my żyjemy.  Nam,  którzy dziś słuchamy Ewangelii,  przypomina pilną potrzebę nawrócenia i pokuty.  Warto postawić sobie pytanie:  czy jesteśmy świadomi tego,  że nawracać się trzeba zawsze?  Że trzeba poszukiwać dróg Bożych wciąż na nowo, wytrwale,  a nie tylko wtedy,  gdy się nam wydaje,  że może to być sposób na uniknięcie niebezpieczeństwa lub choćby trudności?
 
Punktem wyjścia do nawrócenia jest przede wszystkim odnowa duchowa,  a ta zaczyna się od oczyszczenia i pogłębienia zaufania wobec Bożej miłości do człowieka.  Bóg sam zaprasza nas,  abyśmy Mu zaufali.  Jezus wyraźnie powiedział,  że przychodzi nie po to,  aby świat potępić,  ale aby świat mógł być zbawiony.  Boże zaproszenie trzeba podjąć na serio;  także w tym,  co dotyczy naszego zaangażowania na rzecz sprawiedliwości i pokoju.  Postawmy sobie uczciwie pytanie:  Czy chcemy przyjąć Jezusa jako naszego Pana i iść za Nim?  Adwent to właściwy czas na „nowe otwarcie” w życiu każdego z nas.
 
W tym czasie zwracamy się do naszego Pana i Zbawiciela,  prosząc o wsparcie,  o pomoc do nawrócenia.  Jezus mówi:  „Bóg,  czy nie weźmie w obronę swoich wybranych,  którzy wołają do Niego dniem i nocą?   (…)  Czy jednak Syn Człowieczy znajdzie wiarę na ziemi, gdy przyjdzie?”  (Łk 18,7-8).
 
Nasza wiara jest niezbędnym warunkiem radykalnej przemiany naszego świata.  Prośmy zatem o adwentowy dar rzetelnego nawrócenia,  starajmy się o umocnienie w wierze oraz o wytrwałość w życiu w tej łasce.
 
 
 

2023-12-03 – Mk 13, 33-37 Stojąc u progu Adwentu

ks. Michał Palowski

Anioł Pański zwiastował Pannie Maryi. I poczęła z Ducha Świętego. Wyjęta z łukaszowej ewangelii scena zwiastowania jawi się jako ikona Adwentu. Adwentu rozumianego jako przyjście Pana. Tego przyjścia, które dokona się na końcu czasów, jak i tego, które dokonało się w czasie w betlejemskiej grocie, a które z tak wielkim sentymentem co roku wspominamy. Dlatego warto właściwie rozłożyć adwentowe akcenty. Na ostateczne przyjście Pana ma nam pomóc przygotować się pierwsza część Adwentu. Na pamiątkę Bożego Narodzenia – ostatnie siedem dni.

Adwentowe przesłanie kryje również msza święta. W niej spotykamy Tego, który jest, który był, i który ze swoją łaską i pokojem do nas nieustannie przychodzi. Przychodzi w Słowie, przychodzi w Ciele i Krwi, przychodzi w drugim człowieku.

Zewnętrznym wyrazem czuwania, do którego wzywa dziś Jezus jest przyjmowana w życiu i liturgii postawa stojąca. Przyjęcie na widok drugiego człowiek postawy stojącej w celu wyrażenia wobec niego jest w wielu kręgach kulturowych uważane za znak człowieczeństwa. Stawanie przed innym może być pozą pełną zuchwałości i buty. Może być także znakiem skupienia i gotowości do słuchania. Jest to szczególnie ważne w odniesieniu do Boga. Chrześcijanin podnosi się nie tylko ze względu na obecność i szacunek dla drugiego człowieka. Chrześcijanin staje przede wszystkim przed Bogiem. Postawa stojąca była i jest zasadniczą postawą liturgiczną. Wyraża zewnętrznie naszą wolność. Stoję, to znaczy: jestem wolny od przygnębiającego lęku, jestem gotowy do wyruszenia w drogę, jestem gotowy do służby. Jest również wyrazem naszej wiary w zmartwychwstanie. Wyzwolony chrześcijanin (Ga 5,1) staje przed swoim Panem, na którego przyjście czeka.

Uważajcie i czuwajcie, bo nie wiecie, kiedy czas ten nadejdzie (Mk 13,33) Adwent, który jest dla wierzących czasem czuwania i wyczekiwania przyjścia Pana jest jednocześnie czasem kształtowania wrażliwości oczu i uszu oraz otwartości serca, by żadnego z tych przyjść nie przegapić, by właściwie rozpoznać czas swojego nawiedzenia (por. Łk 19,44).

 

Komentarz do Ewangelii  –  3 grudnia 2023,  I-sza  Niedziela Adwentu,  B :
 
Ojciec Marek Pieńkowski OP
 
———————————————————
 
Ewangelia:  Mk 13, 33 – 37  :
 
Jezus powiedział do swoich uczniów :
 
„Miejcie oczy szeroko otwarte,  czuwajcie,  gdyż nie wiecie,  kiedy nadejdzie odpowiedni czas.  Będzie podobnie jak z człowiekiem,  który udał się w podróż.  Zostawił swój dom,  powierzając sługom staranie o wszystko.  Każdemu wyznaczył zajęcie,  a stróżowi kazał czuwać.  Dlatego czuwajcie,  bo nie wiecie,  kiedy pan domu przyjdzie:  wieczorem czy o północy,  w czas piania kogutów czy o wschodzie słońca,  aby przychodząc nagle,  nie zastał was śpiących!  To, co wam mówię,  mówię wszystkim:  Czuwajcie!”.
 
——————————————————–
 
Każdy kolejny rok kościelny rozpoczynamy okresem Adwentu.  I każdego roku ponownie słyszymy :  „czuwajcie!”.  Podczas swojej pierwszej pielgrzymki do Polski święty Jan Paweł II tłumaczył nam  (nauka wygłoszona 5 czerwca 1979 r.) :
 
„Być chrześcijaninem – to znaczy czuwać.  Tak jak czuwa żołnierz na straży,  albo jak czuwa matka przy dziecku,  albo jak czuwa lekarz przy chorym.  Czuwać – to znaczy strzec wielkiego dobra”.
 
Trzeba  „uświadomić sobie z nową siłą,  jak wielkim dobrem jest nasza wiara i jak wielkim dobrem jest całe to dziedzictwo ducha,  które z niej bierze początek w naszych dziejach.  Czuwać – to znaczy pamiętać o tym wszystkim.  Mieć wyostrzoną świadomość wartości,  jakie zawierają się w życiu każdego człowieka po prostu przede wszystkim dlatego,  że jest człowiekiem.  (…)
 
Trzeba tak czuwać,  tak troszczyć się o każde dobro człowiecze,  bo ono jest dla każdego z nas wielkim zadaniem.  Nie można pozwolić na to,  by marnowało się to, co ludzkie,  to, co polskie,  to, co chrześcijańskie,  na tej ziemi.”  (ibid.).
 
Każdego roku w Kościele powracamy do rozważania tych samych zbawczych wydarzeń w dziejach zbawienia,  do tych samych pouczeń Pisma świętego.  Trzeba nam zadbać o to,  aby każdego roku lepiej je rozumieć;  aby przynosiły jeszcze więcej owoców w naszych dobrych czynach,  w naszych dobrych słowach – czy choćby w naszych dobrych myślach.  Nie wolno poprzestać na tym,  co już wiemy,  co już jakoś rozumiemy;  co już jakoś mamy dane.  Bóg stale wzywa,  aby iść dalej,  aby w naszym życiu pogłębiać pojmowanie prawdy,  aby pomnażać dobro i piękno.  Po to przecież jesteśmy tutaj, na tym świecie.  Nie lękajmy się więc podjęcia wysiłku czuwania.
 
Komentarz do Ewangelii  –  26 listopada 2023,
 
Uroczystość Jezusa Chrystusa,  Króla Wszechświata,  A :
 
Ojciec Marek Pieńkowski OP
 
———————————————————
 
Ewangelia:  Mt 25, 31– 46  :
 
Jezus powiedział do swoich uczniów:
 
„Kiedy Syn Człowieczy przyjdzie w swojej chwale  (…),  wtedy zgromadzą się przed nim wszystkie narody.  A On oddzieli jednych od drugich,  jak pasterz oddziela owce od kozłów.  Owce postawi po swojej prawej stronie,  a kozły po lewej.  I powie król do tych po prawej stronie:  «Zbliżcie się, błogosławieni mojego Ojca.  Weźcie w posiadanie królestwo przygotowane dla was od początku świata.  Bo byłem głodny, a daliście Mi jeść;  byłem spragniony, a daliście Mi pić;  byłem przybyszem, a przyjęliście Mnie;  byłem nagi, a przyodzialiście Mnie;  byłem chory, a zatroszczyliście się o Mnie;  byłem w więzieniu, a przyszliście do Mnie».  Wtedy zapytają Go sprawiedliwi:  «Panie, kiedy widzieliśmy Cię głodnym i nakarmiliśmy Cię,  albo spragnionym i daliśmy Ci pić?  Kiedy widzieliśmy Ciebie jako przybysza i przyjęliśmy Cię, albo że byłeś nagi i przyodzialiśmy Cię?  Kiedy widzieliśmy Ciebie chorego lub w więzieniu i przyszliśmy do Ciebie?».  A Król im odpowie:  «Zapewniam was:  Wszystko, co zrobiliście dla jednego z tych najmniejszych moich braci,  zrobiliście dla Mnie»  (…)”.
 
——————————————————–
 
Obraz sądu,  odwołujący się do naszej miłości,  do naszej wzajemnej troski,  to wskazanie,  o co przede wszystkim mamy dbać w tym życiu:  zatroszczyć się o tych,  którzy znaleźli się w jakichś trudnościach.  Przypieczętowaniem tego przesłania są słowa o identyfikacji samego Jezusa z tymi, którzy potrzebują wsparcia.
 
Tak właśnie objawia się w tym świecie Królestwo,  które nie jest z tego świata.  Skoro wyznajemy Chrystusa jako Króla,  mamy iść w Jego ślady.  Może jeszcze nie jesteśmy przygotowani,  aby wejść do pełni Królestwa,  ale dany nam jest na tym świecie czas i okazje,  aby budować Królestwo w sobie i wśród nas.
 
Nasze talenty trzeba rozwijać – i mamy to robić przede wszystkim w służbie innym,  w zaradzaniu ich potrzebom;  w żadnym wypadku nie wolno tego robić kosztem innych.  Trzeba odważnie podjąć pytanie:  „komu chcę i mogę ofiarować to,  co mam najlepszego”?.
 
Wizja sądu może brzmieć niepokojąco – ale wobec realności grzechu, zła, niesprawiedliwości,  jeszcze bardziej niepokojąca byłaby wizja przyszłości bez tego sądu.  Nie sposób zgodzić się na ostateczną niesprawiedliwość.  Sąd Boży, nieskończenie życzliwy dla człowieka,  będzie odpowiedzią miłosiernego Ojca.
 

Komentarz do Ewangelii  –  19 listopada 2023,   33 Niedziela zwykła, A :

Ojciec Marek Pieńkowski OP

———————————————————

Ewangelia:  Mt 25, 14-30  :

Jezus opowiedział swoim uczniom tę przypowieść :

„Z królestwem niebieskim będzie podobnie jak z człowiekiem,  który wybierał się w podróż.  Zawołał swoje sługi i powierzył im swój majątek.  Jednemu dał pięć talentów, drugiemu dwa, a trzeciemu jeden;  każdemu według jego zdolności.  I wyjechał.  Ten, który otrzymał pięć talentów,  natychmiast puścił je w obieg i zyskał drugie pięć.  Podobnie i ten, który otrzymał dwa,  zyskał drugie dwa.  Ten zaś, który otrzymał jeden,  wykopał dół w ziemi,  i ukrył pieniądze swego pana.

Po dłuższym czasie pan powrócił i zaczął rozliczać się ze sługami.  Najpierw przyszedł ten,  który otrzymał pięć talentów.  Przyniósł drugie pięć i powiedział:  «Panie!  Dałeś mi pięć talentów.  Oto zyskałem pięć następnych».  Pan powiedział do niego:  «Dobrze, sługo dobry i wierny.  Byłeś wierny w drobnych sprawach,  nad wieloma cię postawię.  Wejdź, aby radować się ze swoim panem».

Przyszedł następnie ten,  który otrzymał dwa talenty, i powiedział:  «Panie!  Dałeś mi dwa talenty.  Oto zyskałem dwa następne».  Pan powiedział do niego:  «Dobrze, sługo dobry i wierny.  Byłeś wierny w drobnych sprawach,  nad wieloma cię postawię.  Wejdź, aby radować się ze swoim panem».

Przyszedł wreszcie ten, który otrzymał jeden talent i powiedział:  «Panie!  Wiedziałem, że jesteś człowiekiem wymagającym.  Chcesz żąć tam,  gdzie nie posiałeś,  i zbierać tam,  gdzie nie rozsypałeś.  Bałem się ciebie i dlatego ukryłem talent w ziemi.  Oto masz, co twoje».  Wtedy pan mu odpowiedział:  «Sługo zły i leniwy.  Wiedziałeś, że chcę żąć tam, gdzie nie posiałem,  i zbierać tam, gdzie nie rozsypałem.  Powinieneś był więc przekazać pieniądze bankierom,  a ja po powrocie odebrałbym je z zyskiem.  Dlatego zabierzcie mu talent i dajcie temu,  który ma dziesięć talentów.  Każdemu bowiem, kto ma,  będzie dodane i będzie miał w nadmiarze.  Temu zaś, kto nie ma,  zostanie zabrane nawet to, co ma.  A nieużytecznego sługę wyrzućcie na zewnątrz, w ciemności.  (…) ».

———————————————————     

Św. Jan uczy,  że przeciwieństwem postawy miłości – daru, ale zarazem zadania od Boga – jest lęk:  „kto się lęka, nie osiągnie doskonałej miłości”  (1 J 4,18).  Sługa,  który został skarcony,  od razu ustawił siebie samego na straconej pozycji:  „bałem się ciebie…”.  Trudno pomnażać dobro,  gdy człowieka paraliżuje lęk,  który zakłóca trzeźwą refleksję nad otrzymanym zadaniem.

W złożonych sytuacjach mamy do wyboru dwie strategie.  Gdy mamy większe środki oraz wolność działania,  będziemy dbać o maksymalizację zysków;  gdy zaś widzimy same zagrożenia,  postaramy się raczej minimalizować możliwe straty.  Dwaj pierwsi słudzy wybrali pierwszą strategię;  trzeci – tę drugą.  Nie mógł uwierzyć,  że nawet przy niewielkich zasobach zysk jest możliwy.  Nie rozpoznał logiki Bożego daru.

 

Komentarz do Ewangelii  –  12 listopada 2023,

32 Niedziela zwykła, A :

Ojciec Marek Pieńkowski OP

———————————————————

Ewangelia:  Mt 25, 1-13  :

Jezus opowiedział swoim uczniom tę przypowieść:

„Królestwo niebieskie będzie podobne do dziesięciu panien,  które wzięły swoje lampy i wyszły na spotkanie pana młodego.  Pięć z nich było głupich a pięć rozsądnych.  Głupie wzięły lampy,  ale nie zabrały ze sobą oliwy.  Rozsądne wzięły lampy i oliwę w naczyniach.  A gdy pan młody się opóźniał,  ogarnęło je znużenie i wszystkie zasnęły.  O północy zaś rozległo się wołanie:  «Pan młody nadchodzi!  Wyjdźcie mu na spotkanie!».  Wtedy obudziły się wszystkie panny i przygotowały lampy.  Głupie powiedziały do rozsądnych:  «Podzielcie się z nami oliwą,  bo nasze lampy gasną».  Ale rozsądne odpowiedziały:  «O nie,  gdyż mogłoby nie starczyć i nam, i wam.  Idźcie do sprzedawców i kupcie sobie».

Gdy one odeszły,  przybył pan młody.  Te, które były przygotowane,  weszły z nim na wesele i drzwi zamknięto.  Później przyszły pozostałe panny i wołały:  «Panie, panie, otwórz nam!».  Lecz on im odpowiedział:  «Zapewniam was,  że was nie znam».

Czuwajcie więc,  bo nie znacie dnia ani godziny”.

———————————————————

W tej opowieści Jezus odwołuje się do ówczesnych zwyczajów związanych z ceremonią zaślubin,  dobrze znanych słuchaczom – choć korzysta z tej symboliki tylko częściowo;  na przykład nie ma tu żadnej wzmianki o osobie panny młodej.

Lampki oliwne dawały bardzo niewiele światła,  mogły natomiast – i miały – sygnalizować czyjąś obecność, czyjąś troskę;  czyjeś czuwanie.  Mogły być widocznym znakiem tego,  że nadchodzący pan młody jest oczekiwany i powitany;  że w zaaferowaniu innymi sprawami nie przegapimy braku wystarczającej ilości oliwy.  Święty Jan Paweł II uczył nas:  „Czuwać – to znaczy strzec wielkiego dobra”.  Jakie dobro wchodzi tu w szczególną rachubę?

Thomas Merton,  amerykański trapista porównał kiedyś życie chrześcijańskie do takiej małej lampki.  Knotem w tej lampce jest nasza wiara.  Aby knot mógł palić się, dawać choćby niewielką ilość światła i ciepła – a to są symbole miłości w życiu człowieka – potrzebna jest oliwa,  czyli ofiarność;  gotowość do rezygnacji z części mojego „ja”.  Jeśli mam zadbać o gotowość służby w prawdzie i miłości, nie mogę zaniedbać tej ofiarności,  nie może mi jej zabraknąć.  Trzeba też zadbać o świadomość tego,  do czego sam Pan nas zaprasza.  Stąd rada dla panien  (i nie tylko panien!! )  na dzień dzisiejszy, w obecnej sytuacji:  „Nie przeglądaj smartfona czy tabletu,  gdy może Ci zabraknąć oliwy!”.

 

Komentarz do Ewangelii  –  29 października 2023

XXX  Niedziela zwykła,  A

Ojciec Marek Pieńkowski OP

———————————————————

Ewangelia :  Mt  22, 34-40 :

Gdy faryzeusze dowiedzieli się,  że Jezus zamknął usta saduceuszom,  zgromadzili się wokół Niego.  A jeden z nich,  znawca Prawa,  zapytał Go podchwytliwie:  „Nauczycielu,  które przykazanie w Prawie jest największe?”.  On odpowiedział:  „Będziesz miłował Pana,  swego Boga,  całym swoim sercem,  całą swoją duszą i całym swoim umysłem.  To jest największe i pierwsze przykazanie.  Drugie jest podobne do niego:  Będziesz miłował swego bliźniego jak siebie samego.  Na tych dwóch przykazaniach opiera się całe Prawo i Prorocy”.

———————————————————

Wymienione tu przykazania były dobrze znane w Izraelu od czasów Mojżesza, czyli już od ponad tysiąca lat!  Dlaczego Jezus jeszcze podkreśla ich znaczenie?

Szczegółowe przykazania,  jak np.:  „nie popełnisz morderstwa”,  „nie dopuścisz się cudzołóstwa”,  „nie będziesz kradł”, itp.  (Wj 20),  wyznaczają pewien zakres czynów,  których nie wolno popełniać.  Ale ludziom może się wydawać,  że poza zakresem „czynów zakazanych”  każdy może żyć tak,  jak chce; w szczególności –  może żyć dla siebie.  Taka postawa była bliska kultom pogańskim,  w których miejscowym bożkom przypisywano ich wyraźne interesy i stawki,  na wzór handlu:  „coś za coś”.

Wszelkiego rodzaju bożki chcą konkretnych ofiar,  inne sprawy ich nie obchodzą.  Prawdziwy Bóg w swym miłosierdziu pragnie nie tyle ofiar,  ile człowieka w całości jego życia.  Tu nie ma żadnej granicy:  święty Augustyn tłumaczył,  że „miarą miłości jest miłość bez miary”.  Trzeba uwierzyć,  że taka miłość nie jest drogą do unicestwienia człowieka w jego pełnym podporządkowaniu Bogu,  ale że jest drogą do odzyskania pełni własnej tożsamości.  Drogą do pełnej godności umiłowanego dziecka Bożego.  Bóg pragnie, abyśmy żyli pełnią życia,  w wierze, nadziei i miłości.

A jak kochać choćby tych,  którzy nie przestrzegają reguł życia,  uznawanych za konieczne dla normalnego funkcjonowania społeczeństwa?  Tych,  którzy odrzucają moralne nauczanie Kościoła?  I czy my aby czasem nie szukamy pretekstów,  które „zwolnią nas” z obowiązku kochania niektórych ludzi? 

Próby kochania takich „trudnych” ludzi nie mogą kończyć się odrzuceniem zasad danych przez Boga!  Święty Augustyn wyjaśniał,  aby postępować  „z miłością osób,  a nienawiścią błędów”.  Miłość bliźniego zaczyna się od przyjęcia tego człowieka takiego,  jaki jest.  „Nawarstwienia zła”  są w nas realne,  ale są zarazem wtórne wobec dobra,  jakie Bóg złożył w człowieku.  Trzeba w naszych bliźnich to dobro rozpoznać i pomagać im w oczyszczaniu go z naleciałości zła.

 

 

2023-10-22 – Mt 22, 15 – 21 Misja podatnika

ks. Michał Palowski

Dura lex, sed lex. Ciężkie prawo, ale jednak prawo.

Rzymianie pobierali trzy rodzaje podatków: podatek gruntowy w postaci dziesiątej części wyprodukowanego ziarna oraz piątej części wina i oliwy. Podatek dochodowy w wysokości jednego procenta całego dochodu danego człowieka oraz podatek pogłówny (należny według spisu ludności). Ten ostatni, o którym dziś słyszymy, był dla przeciętnego Żyda najbardziej kontrowersyjny – nie z powodu obciążenia, ale ze względów narodowo-religijnych. To on wywołał kilka powstań narodowych, gdyż według Prawa Mojżeszowego spisy narodowe miały się wiązać ściśle ze swoistym podatkiem dla Pana. W Prawie żydowskim była to cena wykupu człowieka ustalona na pół sykla (szekla) według miary świątynnej, która była nieco cięższa niż zwykły szekiel. Rzym pobierał podatek dla Cezara, a nie dla Boga, co zdaniem pobożnych Żydów uchodziło za postępowanie świętokradcze. Oczywiście kapłani nie przestali pobierania podatku pogłównego, który obok kilku innych podatków pobieranych w świątyniach stanowił podstawę ich utrzymania. W ten sposób lud był zobowiązany płacić podwójny podatek pogłówny (Nowy Przekład Dynamiczny).

Problem stosunku wyznawców Jezusa wobec władzy państwowej i stanowionego przezeń prawa powrócił już czasów św. Pawła Apostoła, który do Rzymian pisał: Każdy niech będzie poddany władzom, sprawującym rządy nad innymi. Nie ma bowiem władzy, która by nie pochodziła od Boga, a te, które są, zostały ustanowione przez Boga. Kto więc przeciwstawia się władzy – przeciwstawia się porządkowi Bożemu. Ci zaś, którzy się przeciwstawili, ściągną na siebie wyrok potępienia. Albowiem rządzący nie są postrachem dla uczynku dobrego, ale dla złego. A chcesz nie bać się władzy? Czyń dobrze, a otrzymasz od niej pochwałę. Jest ona bowiem dla ciebie narzędziem Boga, [prowadzącym] ku dobremu. Jeżeli jednak czynisz źle, lękaj się, bo nie na próżno nosi miecz. Jest bowiem narzędziem Boga do wymierzenia sprawiedliwej kary temu, który czyni źle. Należy więc jej się poddać nie tylko ze względu na karę, ale ze względu na sumienie. Z tego samego też powodu płacicie podatki. Bo ci, którzy się tym zajmują, z woli Boga pełnią swój urząd. Oddajcie każdemu to, mu się należy: komu podatek – podatek, komu cło – cło, komu uległość – uległość, komu cześć – cześć (Rz 13,1-7).

Dzisiejsza niedziela zwana jest Niedzielą Misyjną. Pamiętamy o tych, którzy głoszą ewangelię, aż po krańce ziemi (Dz 1,8). Modlimy się z nich. Wspieramy ich materialnie. Jednocześnie odkrywamy, że ziemią misyjną może być i często bywa mój własny kawałek świata. Pamiętając więc, by oddać Cezarowi to, co należy do Cezara, a Bogu to, co należy do Boga, jednocześnie warto podjąć próbę przeniknięcia tego, co należy do Cezara tym, co należy do Boga i zostać misjonarzem tu i teraz. Tak jak zalecał swoim współczesnym autor Listu do Diogneta: Chrześcijanie nie różnią się od innych ludzi ani miejscem zamieszkania, ani językiem, ani strojem (…) Mieszkają w miastach greckich i barbarzyńskich, jak komu wypadło, stosują się do miejscowych zwyczajów w ubraniu, jedzeniu, sposobie życia, a przecież samym swoim postępowaniem uzewnętrzniają owe przedziwne i wręcz nie do uwierzenia prawa, jakimi się rządzą. Mieszkają każdy we własnej ojczyźnie, lecz niby obcy przybysze (…) Przebywają na ziemi, lecz są obywatelami nieba (…) Jednym słowem: czym jest dusza w ciele, tym są w świecie chrześcijanie.

 

Komentarz do Ewangelii  –  22 października 2023

XXIX  Niedziela zwykła,  A

Ojciec Marek Pieńkowski OP

———————————————————

Ewangelia :  Mt  22,15-21 :

Faryzeusze naradzali się,  jak przyłapać Jezusa na słowie.  Posłali do Niego swoich uczniów razem ze zwolennikami Heroda z zapytaniem:  „Nauczycielu, wiemy,  że jesteś prawdomówny i zgodnie z prawdą nauczasz drogi Bożej.  Nie dbasz o niczyje względy i nie zważasz na ludzka opinię.  Powiedz nam,  co o tym sądzisz:  Czy należy płacić podatek cesarzowi,  czy też nie?”.  Jezus poznał ich przewrotność i odpowiedział:  „Obłudnicy!  Dlaczego Mnie wystawiacie na próbę?  Pokażcie Mi monetę,  którą się płaci podatek!”.  A oni podali Mu denara.  Wtedy zapytał:  „Czyja jest ta podobizna i napis?”.  Odpowiedzieli:  „Cesarza”.  Wówczas rzekł:  „Oddajcie więc cesarzowi to,  co jest cesarskie,  a Bogu to,  co boskie”.

———————————————————

Kaznodzieja domu papieskiego,  franciszkanin o. Raniero Cantalamessa zwrócił kiedyś uwagę na to,  że słowa:  Oddajcie cesarzowi to, co cesarskie, a Bogu to, co boskie,  określają stosunek Jezusa do świeckiej rzeczywistości politycznej.  Są to niewątpliwie słowa pionierskie w dziejach rozdziału religii od polityki, rozdziału Kościoła i państwa.  Według Jezusa, nie jest już tak,  że albo Bóg,  albo władca;  de facto jest i Bóg,  i władca.  To była rewolucja w myśleniu.  Dlaczego?

Przed przyjściem Jezusa te dwie dziedziny niemal zawsze  były nierozłączne.  Żydzi pojmowali przyszłe królestwo Mesjasza jako teokrację:  sam Bóg będzie rządził całą ziemią,  przy „wykonawczej” pomocy Izraela,  „narodu wybranego”.  Jezus głosi inaczej:  objawia Królestwo Boże,  które jest w tym świecie,  ale nie jest z tego świata;   należy do „innego wymiaru” rzeczywistości i dlatego może współistnieć z każdym ustrojem politycznym,  religijnym czy też świeckim.

Istnieją zatem dwa różne rodzaje Bożej suwerenności:  duchowa, wykonywana bezpośrednio przez Chrystusa,  konstytuuje Królestwo Boże,  a suwerenność polityczną tu,  na tej ziemi, Bóg wykonuje pośrednio,  powierzając ją ludzkiej wolnej woli i grze innych przyczyn wtórnych.

Władca też w pełni zależy od Boga i jest przed Nim odpowiedzialny za swoją misję.  Słowa:  Oddajcie cesarzowi to,  co cesarskie,  oznaczają:  „Oddajcie władcy to,  co sam Bóg chce,  aby było mu oddane”.  Suwerenność Boża jest więc ponad ziemskim porządkiem społecznym i nie ma tu żadnego „konfliktu lojalności”,  nie musimy „służyć dwom panom”.  W pierwszym rzędzie trzeba słuchać Boga i własnego sumienia.  W szczególności, dusza ludzka należy wprost do Boga:  nie wolno oddawać jej cesarzowi.  Nie można zatem usprawiedliwiać np.  popełniania zbrodni wojennych,  tłumacząc je koniecznością wypełniania  otrzymanych rozkazów !

 

2023-10-08 – Mt 21, 33 – 45 Winnica

ks. Michał Palowski

Pan Jezus był bacznym obserwatorem świata, w którym przyszło Mu żyć. Doskonale znał prawa przyrody i zasady rządzące codziennością rolników, rybaków, pasterzy. Nieobce były Mu również żydowskie Prawo oraz historia Narodu Wybranego. Miał pewnie w sobie też coś z wrażliwości poety, dlatego z taką łatwością w obrazy z życia wzięte ubierał rzeczywistość, którą nazywał Królestwem Bożym. Innymi słowy: nauczał w przypowieściach.

Usłyszana dopiero co przypowieść o winnicy to mocno skondensowana historia Izraela, w której właściciel posiadłości reprezentuje samego Boga. Winnicą naród żydowski. Dzierżawcami – przywódcy religijni, a murem – Prawo Mojżeszowe. Sługami właściciela są prorocy, a jego synem Jezus Chrystus.

Przypowieść kończy się postawieniem pytania. Myślę, że arcykapłani i starsi podobnie jak Jezus znali historię i Prawo swojego ludu, jednak udzielając odpowiedzi skupili się na tym, co tu i teraz, a nie odnieśli się do jej warstwy duchowej. Choć była ona prawidłowa, nie wybrzmiało w niej to, co najważniejsze, czyli zapowiedź odrzucenia, a w konsekwencji męki i śmierci Jezusa.

Równie ważna, co sama przypowieść jest jej pointa. Kamień, który odrzucili budujący, stał się głowicą węgła (Mt 21,42) – kamienieniem narożnikowym spajającym budowlę. Wyobraża on Jezusa. Na Nim zostanie wzniesiony Nowy Przybytek Boga – Lud, który w Chrystusie składa swoją ufność.

Jesteśmy bogatsi o doświadczenia bohaterów dzisiejszej przypowieści, jednak rzeczywistość, w jakiej żyjemy nie jest uprzywilejowana. Choć znamy historię zbawienia opisaną na kartach tak Starego, jak i Nowego Testamentu, to niestety i nam zagraża niebezpieczeństwo odrzucenia Boga i Tych, których do nas posyła. Nie wystarczy bowiem Ich znać. Trzeba Ich i przyjąć i stworzyć z nimi relacje, którym na imię miłość i wiara.

 

Komentarz do Ewangelii  –  8 października 2023

XXVII  Niedziela zwykła,  A

Ojciec Marek Pieńkowski OP

———————————————————

Ewangelia :  Mt  21, 33–43 :

Jezus powiedział do wyższych kapłanów i starszych ludu:  „Posłuchajcie innej  przypowieści.  Był pewien zamożny człowiek,  który zasadził winnicę.  Otoczył ją murem, wykopał w niej tłocznię i zbudował wieżę.  Następnie wydzierżawił ją i wyjechał.

Gdy nadeszła pora winobrania,  wysłał do dzierżawców swoich służących,  aby odebrali należne mu plony.  Ale rolnicy schwytali ich i jednego pobili,  drugiego zabili,  a jeszcze innego obrzucili kamieniami.  Znowu wysłał do nich innych służących,  w większej liczbie niż poprzednio,  ale zrobili z nimi to samo.  Wreszcie posłał do nich swojego syna.  Myślał bowiem:  «Uszanują mojego syna».  Jednak kiedy rolnicy zobaczyli syna,  powiedzieli:  «To jest dziedzic!  Chodźcie,  zabijmy go,  a jego posiadłość nam się dostanie».  Pojmali go więc,  wyrzucili z winnicy i zabili.  Kiedy wróci właściciel winnicy,  co zrobi z tymi rolnikami?”.  Odpowiedzieli:  „Każe zabić tych złoczyńców,  a winnicę wydzierżawi innym rolnikom,  którzy w odpowiednim czasie oddadzą mu należne plony”.

Wtedy Jezus powiedział:  „Czy nigdy nie czytaliście w Piśmie:  Kamień, który odrzucili budujący,  stał się kamieniem węgielnym.  Pan to sprawił i jest to cudem w naszych oczach.  Dlatego zapowiadam wam:  Królestwo Boże zostanie wam zabrane i dane narodowi,  który wyda jego owoce”.

———————————————————

Czytamy w księdze Izajasza:  Winnicą PANA Zastępów jest dom Izraela.  Ale my, chrześcijanie,  jako „nowy Izrael”,  też jesteśmy adresatami wezwania Bożego!  Jezus ostrzega nas,  abyśmy nie stali się dzierżawcami nieuczciwymi,  którzy dążą do zmiany zasad,  wedle których powierzono im dzierżawę.  Niestety,  czasem tak łatwo dyspensujemy się od uczciwej, rzetelnej odpowiedzi na Boże wezwanie!

Nasza dzierżawa to świat,  powierzony naszej opiece.  Trzeba zapytać,  czy robimy z niego ogród,  czy raczej śmietnik?  Dzierżawa to także Boże życie,  dane w sakramentach Kościoła,  które ma w nas owocować dobrem.  To nie jest coś odległe, dalekie, ani nieokreślone!  Jezus mówi:  Królestwo Boże jest pośród was, już teraz.  Bóg chce nas uleczyć,  ale najpierw musimy uznać potrzebę uleczenia!

Czym ryzykujemy?  Królestwo Boże zostanie wam zabrane i dane narodowi, który wyda jego owoce.  Owoce Królestwa to owoce Ducha Świetego.  Święty Paweł tłumaczy:  są to miłość,  radość,  pokój,  cierpliwość,  dobroć,  życzliwość,  wierność,  łagodność,  opanowanie.  Starajmy się o te dary,  dbajmy, aby żyć Bożą łaską,  daną nam w Jezusie.  On przezwyciężył śmierć;  przezwycięży także nasze słabości w nas samych,  o ile tylko Mu na to pozwolimy.

 

Komentarz do Ewangelii  –  1 października 2023

XXVI  Niedziela zwykła,  A

Ojciec Marek Pieńkowski

———————————————————

Ewangelia :  Mt  21, 28–32 :

Jezus powiedział do wyższych kapłanów i starszych ludu:  „Jak sądzicie?  Pewien człowiek miał dwóch synów.  Powiedział do pierwszego:  «Synu, idź i popracuj dzisiaj w winnicy».  On jednak odparł:  «Nie chcę!».  Później jednak odczuł żal i poszedł.  Następnie zwrócił się do drugiego i powiedział mu to samo.  Ten odrzekł:  «Dobrze, panie!».  Ale nie poszedł.  Który z tych dwóch spełnił wolę ojca?”.  Odpowiedzieli:  „Ten pierwszy”.  Jezus zaś powiedział:  „Zapewniam was:  Celnicy i nierządnice wejdą przed wami do królestwa Bożego.  Bo przyszedł do was Jan,  postępując sprawiedliwie,  a nie uwierzyliście mu.  Uwierzyli mu zaś celnicy i nierządnice.  A wy,  chociaż to widzieliście,  nawet później nie odczuliście żalu i nie uwierzyliście mu”.

———————————————————

Istnieją dwie redakcje tego tekstu:  w obu czytamy tę samą treść o dwóch synach,  tyle,  że są oni wymieniani w różnej kolejności.  Synowie prezentują postawy przeciwstawne.  Jezus przedstawia ich jako przykłady do celów dydaktycznych,  gdyż w praktyce życia na ogół nie ma postaw „czystych”.  W każdym z nas czasem jest coś z jednego syna,  czasem coś z drugiego;  w dodatku w różnych proporcjach.  Różne bywają drogi ludzkiej wiary lub niewiary,  ofiarności bądź jej niedostatku.  Ważne jest,  aby coraz lepiej rozumieć samego siebie.  Zaś celem nie jest jakaś abstrakcyjna doskonałość:  jest nim stały wzrost w wierze, nadziei i miłości.  Jezus stawia za przykład tych,  którzy na wezwanie Jana Chrzciciela zaczęli postępować sprawiedliwie i w ten sposób spełnili wolę Ojca.

W obliczu otrzymywanych zadań doświadczamy różnych pokus.  Zaczyna się od pytania:  „Dlaczego właśnie ja?”.  Przecież jest tylu innych, są lepiej przygotowani, mają więcej czasu …

Inna pokusa to postawa:  „Poszedłbym, ale…”  – i tu zaczynamy proponować Bogu nasze „warunki kontraktu”:  owszem, ale nie teraz,  raczej z kimś innym …

I wreszcie:  „Skoro już to robię …”  – i tu z kolei nasuwają się myśli o możliwych dodatkowych bonusach,  o okazyjnych korzyściach „na boku”.  Nie zawiążesz pyska młócącemu wołowi …  (1 Kor 9,9, za Pwt 25,4).  Nawet gdy w ramach jałmużny dla ubogich rozdawano w kościele różne dary,  ci,  którzy przy tym pracowali,  mieli szczególny wzgląd na własnych krewnych i przyjaciół …

Wreszcie,  gdy czytam ten fragment Ewangelii,  mam wrażenie, że drugi syn, choć powiedział:  Dobrze, panie!,  wcale nie miał zamiaru, aby podjąć wyznaczone mu zadanie.  Jego odpowiedź jest raczej wymijająca,  jest próbą zyskania na czasie.  A  może po prostu trudno mu było przyznać się przed sobą samym,  że wcale nie ma ochoty pójść do tej pracy …

 

Komentarz do Ewangelii  –  24 września 2023

XXV  Niedziela zwykła,  A

O. Marek Pieńkowski OP

———————————————————

Ewangelia :  Mt  20,1–16a :

Jezus opowiedział swoim uczniom przypowieść:  „Królestwo niebieskie podobne jest do właściciela,  który wyszedł wczesnym rankiem,  aby wynająć robotników do winnicy.  Umówił się z nimi,  że zapłaci im jednego denara za dniówkę,  i wysłał ich do winnicy.  Wyszedł znowu około godziny trzeciej.  Zobaczył innych stojących bezczynnie na placu.  Powiedział do nich:  «Idźcie także i wy do winnicy.  Zapłacę wam sprawiedliwie».  (…)  Wyszedł wreszcie około jedenastej i spotkał jeszcze innych stojących.  Zapytał:  «Dlaczego stoicie tu przez cały dzień bezczynnie?».  Odpowiedzieli:  «Bo nas nikt nie zatrudnił».  Rzekł do nich:  «Idźcie i wy do winnicy!».

Nastał wieczór i właściciel winnicy powiedział do zarządcy:  «Zwołaj robotników i wypłać im należność.  Zacznij od ostatnich, a skończ na pierwszych».  Przyszli ci,  którzy rozpoczęli pracę o godzinie jedenastej,  i otrzymali po denarze.  Gdy przyszli ci,  którzy jako pierwsi rozpoczęli pracę,  sądzili, że otrzymają więcej.  Ale i oni otrzymali po denarze.  Wzięli więc zapłatę i narzekali na właściciela.  Mówili:  «Ci ostatni pracowali tylko jedną godzinę,  a zrównałeś ich z nami.  My znosiliśmy trud całego dnia i upał».  On odpowiedział jednemu z nich:  (..)  «Czy nie umówiłeś się ze mną o jednego denara?  (…)  Chcę też zapłacić temu ostatniemu tyle samo, co tobie.  Czy nie mogę uczynić ze swoją własnością tego, co chcę?  Dlaczego patrzysz zazdrosnym okiem na to,  że jestem dobry?».  Tak ostatni będą pierwszymi, a pierwsi ostatnimi”.             

———————————————————

Czasem trudno nam pojąć tę Ewangelię:  przyzwyczailiśmy się do myślenia,  że właściciel winnicy odpowiada za finanse swego gospodarstwa,  ale nie odpowiada za dochody tych,  których on nie zatrudnił!  Zarazem można pytać:  Jak czuli się o godzinie 11-tej  (w żydowskim liczeniu czasu;  a więc dla nas to odpowiednik godz. 17-tej)  ci,  którzy już stracili nadzieję,  że tego dnia cokolwiek zarobią na utrzymanie rodzin?  „Robotnicy ostatniej godziny” nie unikają pracy.  Oni mają rodziny i muszą je utrzymać;  tyle, że przedtem nikt nie chciał ich zatrudnić.

Ta przypowieść to z jednej strony nauka respektowania umów,  również tych niewygodnych dla pracowników,  oraz swobody dysponowania swą własnością.  Z drugiej strony to nauka Jezusa,  że wszyscy mogą wejść do królestwa Bożego:  także ci,  którzy przychodzą w ostatniej chwili.  Ważne, aby każdy człowiek uwierzył,  że można i że warto przyjąć łaskę Bożego miłosierdzia.

Bóg pragnie zbawienia wszystkich i ma zadania dla wszystkich.  W Jego królestwie każdy może uczynić coś dobrego.  Dzieła królestwa Bożego nie będą do końca wypełnione bez uczestnictwa wszystkich dzieci Bożych.                

 

2023-09-17 – Mt 18, 21 – 35 Królewska matematyka

ks. Michał Palowski

 

Na początek odrobina matematyki. Talent był jednostką wagi wynoszącą około trzydziestu czterech kilogramów. Odpowiadał sześćdziesięciu minom. Ponadto był jednostką monetarną o równowartości sześciuset drachm. Z kolei denar był rzymską monetą bitą z niespełna czterech (3,85) gramów srebra. Co do wartości równy był greckiej drachmie. Widniała na nim podobizna aktualnie panującego cezara. Wartość jednego denara równała się dziennemu wynagrodzeniu robotnika (Mt 20,2). Tyle też wynosił podatek, który każdy Izraelita zobowiązany był płacić na rzecz cezara.

Odnosząc powyższe do dzisiejszej ewangelii dysproporcję widać jak na dłoni. Trzysta czterdzieści ton srebra pierwszego sługi i czterysta gramów srebra drugiego lub sześćset tysięcy w opozycji do stu w przeliczeniu na drachmy (210 milionów złotych vs 320 złotych wg Nowego Przekładu Dynamicznego).

Podobna różnica w pojawia w się w objętości usłyszanego dopiero co fragmentu ewangelii. Spośród czternastu wersetów tylko jeden traktuje o królestwie bożym, a to ono jest istotą nauczania Jezusa.

Starym Testamencie Królestwo Boże oznacza panowanie Boga na ludem wybranym. Władzę tę w Jego imieniu wypełniali królowie izraelscy.

Jezus Chrystus, przepowiadając Królestwo Boże, nawiązywał do idei znanych słuchaczom. Królestwo to oznacza władzę i panowanie Boga, uznanie Jego panowania przez ludzi, wreszcie miejsce, na którym rozciąga się Jego władza. Jest to więc rzeczywistość religijna, a nie polityczna.

Głoszenie panowania Boga należy do istotnych tematów nauczania Jezusa. Królestwo Boże w Chrystusie jest rzeczywistością aktualną. W osobie Jezusa, w Jego słowach i czynach nadeszło to królestwo, czyli panowanie Boże i zbawienie.

Królestwo Boże w nauczaniu Jezusa – to również wydarzenie przyszłe. W słowach i czynach Jezusa zostało zapoczątkowane panowanie Boga w świecie, pełnia jednak tego panowania nastąpi w przyszłości, w czasach ostatecznych. Przyszłość ta jest jednak ściśle związana z teraźniejszością, z niej wyrasta. Jezus często mówił o eschatologicznym wymiarze Królestwa Bożego. Nastanie ono dopiero wtedy, gdy Syn Człowieczy przyjdzie w chwale jako sędzia. Będzie to ostateczne zwycięstwo Boga nad szatanem.

W słowach Jezusa są również wzmianki o pośredniej fazie Królestwa Bożego: między zapoczątkowanym w osobie i dziele zbawczym Jezusa a pełnym objawieniem na końcu czasów. Jest to faza Królestwa Boga na ziemi.

W świetle usłyszanej dopiero co przypowieści odkrywamy, że istnieje ścisła łączność między aktualnym działaniem Boga w świecie a Jego interwencją na końcu czasów. Stwarza to dynamiczne napięcie między teraz w przyszłości. Stawką, o którą każdego dnia podejmujemy zmagania są Boże łaskawość i przebaczenie. Jednocześnie praktykowane w ludzkim wymiarze stają się drogą prowadzącą do ich uzyskania.

W nich tkwi źródło naszej chrześcijańskiej nadziei.

 
Komentarz do Ewangelii  –  17 września 2023
 
XXIV  Niedziela zwykła,  A
 
Ojciec Marek Pieńkowski OP
 
———————————————————
 
Ewangelia :  Mt  18,21–35 :
 
Piotr podszedł do Jezusa i zapytał:  „Panie,  ile razy mam przebaczyć bratu, jeśli wobec mnie zawini?  Czy aż siedem razy?”.  Jezus mu odpowiedział:  „Nie twierdzę, że siedem,  lecz aż siedemdziesiąt siedem razy.
 
Dlatego królestwo niebieskie podobne jest do króla,  który postanowił rozliczyć się ze swoimi sługami.  Kiedy zaczął to robić,  przyprowadzono mu dłużnika,  który był mu winien dziesięć tysięcy talentów.  Ponieważ nie miał z czego oddać,  pan kazał go sprzedać wraz z żoną i dziećmi, i wszystkim, co posiadał.  W ten sposób chciał odzyskać dług.  Wtedy sługa upadł przed na ziemię i błagał:  «Okaż mi cierpliwość,  a wszystko ci oddam».  Pan ulitował się nad tym sługą, uwolnił go i dług mu darował.
 
Gdy ów sługa wyszedł,  spotkał innego sługę swego pana,  który był mu winien sto denarów.  Chwycił go, zaczął dusić i mówił:  «Oddaj wszystko, coś winien».  A on upadł na ziemię i prosił:  «Okaż mi cierpliwość, a wszystko ci oddam».  On jednak nie chciał,  lecz odszedł i wtrącił go do więzienia,  dopóki nie odda długu.  Gdy inni słudzy dowiedzieli się o tym,  bardzo się zasmucili.  Poszli i opowiedzieli o wszystkim swojemu panu.
 
Wtedy pan wezwał go i powiedział:  «Jesteś złym człowiekiem!  Darowałem ci cały dług,  bo mnie prosiłeś.  Czy i ty nie powinieneś był zmiłować się nad swoim dłużnikiem,  tak jak ja zmiłowałem się nad tobą?».  I pan rozgniewany wydał go katom, dopóki nie odda mu całego długu.
 
Podobnie postąpi z wami mój Ojciec, który jest w niebie,  jeśli każdy z was szczerze nie przebaczy swojemu bratu”.   
 
———————————————————
 
W opowiedzianej przez Jezusa przypowieści z jednej strony słyszymy identycznie brzmiące prośby dwóch dłużników,  a z drugiej widzimy ogromną niewspółmierność obciążających ich długów.  Nieuniknione staje się pytanie:  dlaczego,  świadomi własnej słabości,  nie chcemy uznać takiej samej w bliźnich,  ale z góry, pochopnie posądzamy ich o złą wolę?  „Inna miara” wobec siebie, inna wobec bliźnich…  W opowiadaniu Pana Jezusa sługa zostaje ukarany nie za niesprawiedliwość  (gdyż pieniądze należały się mu!),  ale za brak miłosierdzia.
 
Nasze miłosierdzie zawsze będzie inne niż Boże,  gdyż nasza miłość jest słaba,  często uwikłana w błędne wyobrażenia o sobie i o innych,  o własnych możliwościach.  Ale jesteśmy wezwani,  aby uczyć się miłosierdzia wobec bliźnich,  którzy są podobnie  (choć niekoniecznie tak samo!)  słabi,  jak ja sam.  Starajmy się uczyć tego w szkole samego Jezusa.        
                                                                                                         
 

 

2023-09-10 – Mt 18, 15 – 20 Upomnienie braterskie

ks. Michał Palowski

Krótkie czytania domagają się, aby i komentarz do nich nie był za długi.

Ezechiel nie bawi się w eufemizmy. Skoro Bóg dał nakaz stania na straży i upominania, wynika zeń nagroda lub kara za jego wypełnienie bądź zaniedbanie. Mamy więc do czynienia z prawem. Prawo zaś – według klasycznego ulpianowskiego rozumienia – jest sztuką dobra i słuszności – ars boni et aequi.

Paweł również stawia na konkret. Za doskonałe wypełnienie prawa uważa miłość. Ją i nic poza nią.

Upomnienie braterskie – do którego praktykowania zachęca  Jezus – to bezpośrednie, wypływające z miłości chrześcijańskiej oddziaływanie na bliźniego, który znajduje się w niebezpieczeństwie grzechu. Określenie upomnienia przymiotnikiem „braterskie” wskazuje na biblijne podstawy tego obowiązku (por. 2 Tes 3,15) oraz główny jego motyw miłość. Ostatecznym celem upomnienia jest zbawienie wieczne błądzącego lub znajdującego się w niebezpieczeństwie grzechu. Cel bezpośredni natomiast jest podwójny: negatywny – sprowadzenie z drogo grzechu lub ustrzeżenie od niego; pozytywny – wsparcie na drodze do dobrego. Konieczność napomnienia wynika stąd, że człowiek uwikłany w miłość własną nie zawsze potrafi sam dostrzec swoje błędy i grożące mu niebezpieczeństwa. Może ono przybierać różne formy: porzucenia, rady, prośby, zachęty, lub nagany, niekiedy pośrednictwa lub pomocy innych ludzi. Katechizm zalicza upomnienie braterskie do uczynków miłosierdzia co do duszy. Tyle Słownik teologiczny.

Władza związywania i rozwiązywania, o której słyszmy przywodzi na myśl procesy o stwierdzenie nieważności małżeństwa. Tego małżeństwa, które Prawodawca Kościelny uznaje za wspólnotę życia i miłości (por. Konst. SW II Gaudium et spes 48), skierowaną ze swej natury do dobra małżonków oraz do zrodzenia i wychowania potomstwa (por. kan. 1055 Kodeksu Prawa Kanonicznego). Związywanie i rozwiązywanie to nie tylko czynności prawne. W semickim rozumieniu to również wskazywanie, co jest dobre, a co złe; co wolno, a czego nie wolno robić.

Próbując połączyć z powyższym ostatnie z jezusowych wskazań odkrywamy, że szczególną przestrzenią upominania i korygowania w trosce o szeroko pojmowane dobro bliźniego (Najwyższym prawem w Kościele powinno być zbawienie dusz – por. kan. 1752 Kodeksu Prawa Kanonicznego) jest małżeństwo/rodzina. Jednocześnie odkrywamy, że jest ona pierwszym środowiskiem, w którym modlimy się razem i za siebie nawzajem.

Także o przemianę na lepsze.

 

Komentarz do Ewangelii  –  10 września 2023

XXIII  Niedziela zwykła,  A

Ojciec Marek Pieńkowski

———————————————————

Ewangelia :  Mt  18,15–20 :

Jezus powiedział do swoich uczniów:  „Jeśli twój brat zgrzeszy przeciw tobie,  idź i upomnij go w cztery oczy.  Jeśli cię usłucha,  pozyskasz swego brata.  Jeśli cię nie posłucha,  weź ze sobą jeszcze jedną lub dwie osoby,  niech cała sprawa rozstrzygnie się w oparciu o zeznanie dwóch lub trzech świadków.  Jeśli ich także nie posłucha,  powiedz o tym Kościołowi.  A jeśli nawet Kościoła nie posłucha,  niech będzie dla ciebie jak poganin i celnik.

Zapewniam was:  Wszystko,  cokolwiek zwiążecie na ziemi,  będzie związane w niebie,  a cokolwiek rozwiążecie na ziemi,  będzie rozwiązane i w niebie.

Zapewniam was jeszcze:  Jeśli dwaj spośród was zgodnie o coś poproszą,  otrzymają wszystko od mojego Ojca,  który jest w niebie.  Gdyż tam,  gdzie dwaj lub trzej zbierają się w moje imię,  jestem pośród nich”.

———————————————————

Wobec usłyszanych tu słów Jezusa trzeba sobie zadać pytanie:  Czy w ogóle, i w jakim stopniu staramy się o „pozyskiwanie” naszych braci i sióstr?  Pamiętajmy, takie „pozyskiwanie”  to także przygotowywanie wspólnej wieczności!  Trzeba słuchać, co nam mówi Pan;  Jego słowo to słowo od Miłości i o miłości.

Kim jest ów brat,  którego mamy pozyskać?  Dla Żydów byli to Żydzi,  którzy mieli zachować i głosić wiarę w jedynego Boga;  poganin i celnik to osoby uważane w judaizmie za nieczyste.  My możemy mówić o braciach i siostrach w sensie węższym  (czyli o chrześcijanach,  którzy w Jezusie są braćmi i siostrami)  lub szerszym  (o wszystkich ludziach dobrej woli,  gdyż wszyscy jesteśmy dziećmi Bożymi).  Miłość,  zarówno we wspólnocie chrześcijańskiej jak i „na zewnątrz”,  winna być świadectwem naszej wiary,  dowodem otrzymanej łaski.

W przestrzeni Bożej miłości jest też miejsce na wzajemne upominanie,  „przywoływanie do porządku”,  gdyż miłość nie może być tolerowaniem zła.  Jeśli kogoś kochamy,  nie możemy odmawiać mu prawdy,  także prawdy o nim samym.  Zgoda na to, że ktoś czyni zło, oznacza brak miłości.  Święty Augustyn mówił o postawie miłości osób,  a zarazem nienawiści błędów.  W miłości trzeba zatem uczyć się zarówno upominać jak i przyjmować upomnienia.

Niekiedy trudno nam upominać innych,  gdyż nie chcemy,  aby oni nas upominali;  a nie chcemy być upominani,  gdyż boimy się prawdy o sobie samych.  Wolimy żyć w zakłamaniu.  Pamiętajmy:  bliźnich można oszukiwać w ograniczonym zakresie,  ale siebie samego – już w nieograniczonym!

A Jezus nas zapewnia:  Jeżeli dwaj spośród was zgodnie o coś poproszą, otrzymają wszystko,  Ja jestem pośród nich.                

 

Komentarz do Ewangelii  –  3 września 2023

XXII  Niedziela zwykła,  A

Ojciec Marek Pieńkowski

———————————————————

Ewangelia :  Mt  16,21–27 :

Jezus zaczął tłumaczyć uczniom,  że musi iść do Jerozolimy.  Tam starsi ludu, wyżsi kapłani i nauczyciele Pisma zadadzą Mu wiele cierpień i zabiją Go,  jednak trzeciego dnia zmartwychwstanie.  Wtedy Piotr wziął Go na bok i stanowczo Go upominał:  „Niech Cię Bóg broni!  Panie, na pewno się to Tobie nie przydarzy!”.  On zaś odwrócił się i rzekł do Piotra:  „Idź za Mną, szatanie!  Przeszkadzasz Mi, bo nie myślisz po Bożemu, ale po ludzku”.

Potem Jezus powiedział do uczniów:  „Jeśli ktoś chce iść za Mną,  niech się wyrzeknie samego siebie;  niech weźmie swój krzyż i niech Mnie naśladuje.  Bo kto chce ocalić swoje życie,  straci je;  a kto straci swoje życie z mojego powodu,  znajdzie je.  Jaką korzyść będzie miał człowiek,  jeśli zdobędzie cały świat,  ale straci swoje życie?  Albo co może dać człowiek w zamian za swoje życie?  Gdy więc Syn Człowieczy przybędzie wraz ze swymi aniołami w blasku chwały swojego Ojca,  wtedy odpłaci każdemu zgodnie z jego postępowaniem”.

———————————————————

Jezus tłumaczy,  że najprostszą drogą do zbawienia jest droga naśladowania Go.  Aby iść tą drogą,  potrzebna jest także ofiarność ciała.  Nie należy więc skupiać się przede wszystkim na potrzebach ciała;  co więcej,  trzeba dobrze rozumieć,  kiedy i dlaczego trzeba te potrzeby ciała ograniczać.  Zarazem potrzebna jest odnowa myślenia:  należy dokonać przewartościowania celów,  w odniesieniu do których podejmujemy decyzje.  Przewodnikiem w tej kwestii będzie właściwe rozpoznanie woli Bożej,  to zaś z kolei wymaga wewnętrznej uczciwości wobec samego siebie.  Trzeba unikać niebezpieczeństwa oszukiwania samego siebie,  do którego mamy wręcz nieograniczone możliwości i zdolności.

Dziś klasycznym przykładem dla nas jest sam Piotr Apostoł.  Kiedy Jezus mówi mu:  Tobie dam klucze królestwa niebieskiego,  Piotr sądzi, że doszedł do szczytu kariery:  zostało już tylko „odcinanie kuponów”.  A do tego – „pilnowanie” Pana Jezusa,  żeby przypadkiem On sam w czymś tutaj nie „namieszał”…   Ale od razu przychodzi gorzka korekta:  Piotr ma być tym,  który pierwszy winien wyrzec się samego siebie,  wziąć swój krzyż i naśladować Jezusa!  Im bliżej Jezusa jest ktoś z Jego uczniów,  tym bardziej winien rzetelnie iść za Nim i naśladować swego Pana.

W drodze do zbawienia,  a więc do pełni człowieczeństwa,  nie ma zatem „taryfy ulgowej”.  Ci, którzy otrzymują więcej łask i mają większe możliwości czynienia dobra,  cierpią więcej.  Taka jest droga,  którą prowadzi nas Jezus;  a żadnej innej po prostu nie ma!  Trzeba zatem uczyć się,  jak nią podążać.  Sam Jezus jest nam Przewodnikiem;  nie lękajmy się trudności dróg Jezusa!

Komentarz do Ewangelii  –  27 sierpnia 2023

XXI  Niedziela zwykła,  A

Ojciec Marek Pieńkowski OP

———————————————————

Ewangelia :  Mt  16,13–20 :

Gdy Jezus przyszedł w okolice Cezarei Filipowej,  zapytał swoich uczniów:  „Co mówią ludzie?  Kim według nich jest Syn Człowieczy?”.  A oni odpowiedzieli:  „Mówią,  że jest Janem Chrzcicielem,  inni – że Eliaszem,  a jeszcze inni – że Jeremiaszem lub którymś z proroków”.  Zapytał ich:  „A według was,  kim jestem?”.  Wtedy Szymon Piotr odpowiedział:  „Ty jesteś Chrystusem,  Synem Boga żywego”.  Jezus mu odpowiedział:  „Szczęśliwy jesteś, Szymonie, synu Jony,  gdyż nie poznałeś tego ludzką mocą,  ale objawił ci to mój Ojciec,  który jest w niebie.  Ja zaś mówię tobie,  że ty jesteś Skałą.  Na tej Skale zbuduję mój Kościół,  a potęga piekła go nie zwycięży.  Tobie dam klucze królestwa niebieskiego.  Cokolwiek zwiążesz na ziemi,  będzie związane w niebie,  a co rozwiążesz na ziemi,  będzie rozwiązane w niebie”.  Potem przykazał uczniom, aby nikomu nie mówili,  że On jest Chrystusem.

———————————————————

Kiedy Szymon Piotr mówi:  Ty jesteś Chrystusem,  Synem Boga żywego,  Jezus odpowiada mu:  nie poznałeś tego ludzka mocą,  ale objawił ci to mój Ojciec…   Za wyznaniem Szymona Piotra nie stoi tu żadne czysto ludzkie doświadczenie ani żaden racjonalny wywód.  Szymon Piotr został wybrany,  aby głosić światu dobrą nowinę o zbawieniu,  a zarazem nowy system najgłębszych wartości.  Cokolwiek zwiążesz …  W języku żydowskich rabinów, słowo „zwiążesz” oznaczało zarazem: „zabronisz”;  a „rozwiążesz” znaczyło:  „pozwolisz”.  Zarówno na ziemi jak i w niebie.  „Władza kluczy”  to naprawdę wielka władza!!

Ten tekst koresponduje z dwoma innymi.  Jezus powiedział także:  Szymonie, oto szatan zażądał,  żeby przesiać was jak pszenicę.  Ja jednak modliłem się za ciebie,  abyś nie utracił swojej wiary.  A ty, kiedy się nawrócisz,  umacniaj twoich braci  (Łk 22,31 n.),  oraz trzykrotnie:  Szymonie, synu Jana, czy miłujesz Mnie ?  – Paś moje owce.  (J 21,15 nn.).  Te trzy teksty,  razem wzięte,  tworzą podstawę katolickiej nauki o prymacie Piotra – czyli o prymacie biskupa Rzymu.

Dzisiejsze czytania zawsze przypominać mi będą tę 21–szą niedzielę roku 1978.  Te same teksty usłyszeliśmy tamtego dnia podczas Mszy świętej,  a zaraz potem, w tym samym dniu przyszła wiadomość o wyborze na stolicę Piotrową kardynała Albino Luciani’ego  –  czyli Jana Pawła I-go.  Wtedy oczekiwaliśmy nowego, znaczącego pontyfikatu,  a tymczasem papież Jan Paweł I zmarł w 33 dni potem,  26 września 1978 r.   Jego krótki pontyfikat okazał się przygotowaniem drogi do wyboru Jana Pawła II.  Kto wtedy mógł przewidzieć,  że oczekiwany ważny pontyfikat okaże się krótki i przejściowy?  A dzisiaj we Mszy świętej znowu słyszymy:  Niezbadane są wyroki Boga,  nie do wyśledzenia Jego drogi… (Rz 11).

Komentarz do Ewangelii  –  13 sierpnia 2023

XIX  Niedziela zwykła,  A

Ojciec Marek Pieńkowski OP

———————————————————

Ewangelia :  Mt  14,22–33 :

Gdy tłum został nasycony,  zaraz potem Jezus polecił swoim uczniom,  aby wsiedli do łodzi i przeprawili się przed Nim na drugi brzeg.  On tymczasem miał odprawić tłum.  Kiedy ludzie się rozeszli,  wyszedł na górę,  aby się modlić w samotności.  Zapadł wieczór,  a On sam tam przebywał.  Tymczasem łódź oddaliła się już kilkaset metrów od brzegu.  Fale nią miotały,  gdyż wiatr wiał z przeciwnej strony.  O czwartej straży nocnej przyszedł więc do nich po jeziorze,  a gdy uczniowie zobaczyli Go idącego po jeziorze,  przestraszyli się i mówili:  „To jakaś zjawa!”.  I ze strachu zaczęli krzyczeć.  Wtedy Jezus natychmiast przemówił:  „Uspokójcie się!  Ja jestem.  Nie bójcie się!”.

Piotr więc rzekł:  „Panie!  Jeśli to Ty jesteś,  każ mi przyjść do Ciebie po wodzie”.  A On odpowiedział: „Chodź!”.  Piotr wyszedł z łodzi i po jeziorze przyszedł do Jezusa.  Gdy zauważył, że wieje silny wiatr,  przeraził się i zaczął tonąć.  Wtedy krzyknął:  „Panie!  Ratuj mnie!”.  Jezus zaraz wyciągnął rękę i chwycił go.  Powiedział mu:  „Człowieku małej wiary!  Dlaczego zwątpiłeś?”.  Gdy wsiedli do łodzi,  wiatr się uciszył.  Ci zaś, którzy byli w łodzi,  oddali Mu hołd i wyznali:  „Ty naprawdę jesteś Synem Bożym”.

———————————————————

Trudno zrozumieć tę Ewangelię w cytowanym tu,  potocznie spotykanym tłumaczeniu,  w którym dwukrotnie występuje słowo „jezioro”.  W oryginale nie ma w tym miejscu takiego słowa: mamy greckie słowo thalassa, czyli: „morze”.

Żydzi, w odróżnieniu choćby od Fenicjan,  nie byli tęgimi żeglarzami;  słowo „morze” kojarzyło im się z żywiołem groźnym,  bardzo niebezpiecznym;  ostatecznie – z siedliskiem zła.  Chodzący po powierzchni wody Jezus objawia się jako Ten,  który jest ponad wszelkim złem,  a ostatecznie ponad wszystkim,  co zostało stworzone.  Możemy, jak Piotr, z Jezusem chodzić po wodzie,  jeśli tylko zdobędziemy się na odwagę wiary, odwagę zaufania wobec Boga. Właśnie zaufanie wobec Boga jest tym,  co wiąże zwykłą doczesność  z otwarciem na pełnię Bożego obdarowania.  Takiego łącznika potrzebuje każdy człowiek.  Odwaga wiary – to zadanie pierwsze,  ważniejsze od zrozumienia czegokolwiek;  co więcej, jest to wręcz nieodzowny warunek zrozumienia.

Jezus nie pyta Piotra:  „dlaczego nic nie rozumiesz?”,  ale:  „człowieku małej wiary!  Dlaczego zwątpiłeś?”.  To pytanie może też być adresowane do każdego z nas,  wobec naszych życiowych perypetii,  naszego własnego pogubienia. Uczony dominikanin,  profesor Jacek Woroniecki mówił:  „tysiąc trudności nie pociąga jeszcze za sobą choćby jednej wątpliwości”.  A zatem,  wobec wszelkich trudności,  nie bójmy się zaufać Bogu.   

 

 

Komentarz do Ewangelii  –  6 sierpnia 2023

Święto Przemienienia Pańskiego,  A   (zamiast:  teksty z18-tej niedzieli zwykłej)

Ojciec Marek Pieńkowski OP

————————————————————-

Ewangelia :  Mt 17,1-9 :

Jezus zabrał ze sobą Piotra, Jakuba i jego brata Jana i wyprowadził ich z dala od ludzi na wysoka górę.  Tam przemienił się w ich obecności,  a Jego twarz zajaśniała jak słońce.  Jego ubranie stało się białe jak światło.  Wtedy ukazali się im Mojżesz i Eliasz,  którzy z Nim rozmawiali.  Piotr powiedział do Jezusa:  „Panie, dobrze, że tu jesteśmy.  Jeśli chcesz,  postawię tutaj trzy namioty;  jeden dla Ciebie,  drugi dla Mojżesza,  a trzeci dla Eliasza”.  A gdy jeszcze to mówił,  zasłonił ich świetlisty obłok.  Z obłoku rozległ się głos:  „On jest moim Synem umiłowanym,  którego sobie upodobałem.  Jego słuchajcie!”.  Gdy uczniowie to usłyszeli,  upadli na twarz bardzo przerażeni.  A Jezus podszedł,  dotknął ich i powiedział:  „Wstańcie!  Nie bójcie się!”.  Gdy podnieśli oczy,  nikogo już nie widzieli,  tylko samego Jezusa.

Kiedy schodzili z góry, Jezus przykazał im:  „Nie mówcie nikomu o tym widzeniu,  dopóki Syn Człowieczy nie zostanie wskrzeszony z martwych”.

————————————————————

Usłyszeliśmy,  że Jezus „przemienił się”  („metemorfóthe” – to raczej:  „został przemieniony”).  Według „uczonych w Piśmie”  –  jest to odniesienie do zmiany postaci,  a konkretnie do zmiany tego, co uczniowie widzą w Jezusie.  Greckie „metamorfoza”, odnosi się zarówno do  „tego, co się widzi”  jak i  „tego, co się wie”.    Dla Apostołów,  naocznych świadków,  jest to nowe doświadczenie widzenia i nowa wiedza o Jezusie.  Sam Jezus nie zmienia się;  czytamy przecież:  „Jezus Chrystus wczoraj i dziś ten sam – i aż na wieki!”  (Hbr 13,8).  A samo tajemnicze wydarzenie na wysokiej górze całkowicie wymyka się z zasięgu naszego pojmowania.

W jakimś stopniu na tę tajemnicę bezwiednie wskazuje apostoł Piotr.  Jego nieporadną reakcję na to wydarzenie,  całkowicie wymykające się poza zakres ludzkich pojęć,  oddają pełne zachwytu słowa,  zazwyczaj tłumaczone:  „Panie, dobrze, że tu jesteśmy”.  Jednak cały szereg osób dobrze znających ten tekst a zarazem doświadczonych duchowo sugeruje,  że lepsze jest tłumaczenie:  „Panie, dobrze jest nam tu być”,  czy też:  „Panie, tutaj być jest wspaniale!”.  Takie tłumaczenia lepiej oddają pełnię zachwytu uczniów wobec nowego,  nieznanego przedtem wymiaru poznania,  doznania jakiejś pełni;  czegoś, czego nie sposób wyobrazić sobie bez tego doświadczenia.

Słowa Piotra:  „Panie, dobrze nam tutaj być!”  –  zdają się oddawać niewyrażalne pojęciowo doświadczenie ponadczasowego trwania.  Wierzymy, że ta wizja,  wówczas dana tylko kilku uczniom,  kiedyś będzie dana także i nam.  Już dziś dobrze nam tutaj:  dobrze jest doświadczyć możliwości otwarcia na świat tego,  co ponad-naturalne, czyli nadprzyrodzone.  Przeżyć zupełnie nowe doświadczenie duchowe, bogate i przynoszące wolność,  którego nie da się sprowadzić do żadnego innego!  W uciszeniu wewnętrznym próbujmy odnaleźć to doświadczenie, gdy spotykamy Jezusa w Ewangelii i w Eucharystii.                                                             

 

Komentarz do Ewangelii  –  30 lipca 2023

XVII  Niedziela zwykła,  A

Ojciec Marek Pieńkowski OP

———————————————————

Ewangelia :  Mt  13,44–52 :

Jezus opowiedział uczniom taką przypowieść:  „Królestwo niebieskie podobne jest do skarbu ukrytego w polu.  Znalazł go pewien człowiek.  Ukrył go z powrotem i bardzo uradowany odszedł.  Sprzedał wszystko,  co posiadał,  i kupił to pole.  Królestwo niebieskie podobne jest także do kupca,  który poszukiwał pięknych pereł.  Gdy znalazł jedną, niezwykle cenną,  sprzedał wszystko,  co posiadał,  i kupił ją.

Królestwo niebieskie podobne jest również do sieci zarzuconej w morze,  która zagarnia różnego rodzaju ryby.  Kiedy jest pełna,  wyciąga się ją na brzeg.  Dobre ryby wybiera się do naczyń,  a złe wyrzuca.  Podobnie będzie przy końcu świata.  Zjawią się aniołowie,  oddzielą złych od sprawiedliwych i wrzucą ich do rozpalonego pieca.  Tam będzie płacz i zgrzytanie zębów.

Zrozumieliście to wszystko?”.  Odpowiedzieli Mu:  „Tak!”.  Wtedy im powiedział:  „Właśnie dlatego każdy nauczyciel Pisma,  gdy staje się uczniem królestwa niebieskiego,  podobny jest do gospodarza domu,  który ze swego skarbca wyjmuje to, co nowe i stare”.

———————————————————

Ktoś sprzedaje wszystko, co ma,  aby kupić kawałek gruntu.  Jego bliscy oraz sąsiedzi patrzą z niedowierzaniem:  po co on to robi?  Ale on wie:  tam jest ukryty skarb.  Gdy to pole będzie do niego należeć,  skarb też będzie jego.

Aby posiąść królestwo niebieskie,  też trzeba zainwestować,  i to poważnie:  na ogół jest to postulat daleko idącej zmiany stylu myślenia i stylu życia, stosownie do wymagań nawrócenia.  Aby człowiek mógł zdobyć się na tak radykalną zmianę,  trzeba najpierw uwierzyć Jezusowi.  On ma dla mnie przygotowany skarb.  A najcenniejszym skarbem jest sam Jezus:  „On nam daje się cały”.

Boże zamysły,  Boże obietnice to perspektywa dalekosiężna:  podobnie będzie przy końcu świata…  Dopiero tam zostaną unicestwione wszelkie pozory,  wszelkie kostiumy;  dopiero wtedy stanie się jawne i jasne to,  ile naprawdę warte są nasze życiowe decyzje,  nasze wysiłki,  nasze zaangażowanie w najrozmaitsze sprawy.  Ostatecznie poznamy,  co jest ukrytym w ziemi prawdziwym skarbem czy też piękną perłą,  a co tylko bezwartościową błyskotką.  Ale już teraz trzeba podjąć ryzyko:  trzeba odkryć Boga,  który zwraca się do każdego z nas,  i zachwycić się Nim;  trzeba nauczyć się rozpoznawać prawdziwy skarb w Nim samym i w Jego darach.  Nie stać nas na to,  abyśmy za bezcen odstąpili komuś tę ziemię,  w której ukryte są skarby, zarówno Starego jak i Nowego Przymierza.         

2023-07-09 – Mt 11, 25 – 30 Modlitewnie

ks. Michał Palowski

Jeśli dziś, po powrocie do domu otworzymy Pismo święte, zobaczymy, że na usłyszany dopiero co urywek mateuszowej ewangelii składają się dwa odrębne fragmenty, którym możemy nadać następujące tytuły: uwielbienie i objawienie oraz wezwanie.

Nie sposób oprzeć się przekonaniu, że są one zaproszeniem, aby zajrzeć do Katechizmu Kościoła Katolickiego i przypomnieć sobie tym samym nauczanie Kościoła odnośnie do modlitwy.

Uwielbienie i objawienie → Modlitwa uwielbienia, całkowicie bezinteresowna, wznosi się do Boga; wysławia Go dla Niego samego, oddaje Mu chwałę nie ze względu na to, co On czyni, tylko dlatego, że ON JEST (KKK 2649).

Wezwanie → Bóg niestrudzenie wzywa każdą osobę do tajemniczego spotkania z Nim na modlitwie. Modlitwa towarzyszy całej historii zbawienia jako wzajemne przyzywanie się Boga i człowieka (KKK 2591).

Weźcie na siebie moje jarzmo i uczcie się ode Mnie, bo jestem cichy i pokornego serca, a znajdziecie ukojenie dla dusz waszych (Mt 11,29). Jarzmo to – wedle słownikowej definicji – nie tylko ciężar czy niewola, ale również prymitywna uprząż bydła roboczego lub urządzenie przytrzymujące, wzmacniające coś lub spinające. Branie na siebie Jezusowego jarzma brzmi niczym zaproszenie do naśladowania Go, do postępowania za Nim krok w krok także w przestrzeni modlitwy. Bo Jezus był człowiekiem modlitwy. Formuł modlitwy nauczył się od swej Matki, która zachowywała wszystkie wielkie sprawy Wszechmogącego i rozważała je w swoim sercu oraz od swego ludu, który słowami i hymnami modlił się w synagodze w Nazarecie i w jerozolimskiej Świątyni (por. KKK 2599). Modlił się przed decydującymi chwilami swojego posłania (kiedy miał dokonać cudu, przed swoją męką i śmiercią) oraz przed decydującymi chwilami, które zapoczątkują posłanie Jego Apostołów (por. KKK 2600). Modląc się, nie tylko dawał przykład modlitwy, ale i modlitwy uczył. To z kontemplacji modlącego się Nauczyciela zrodziło się w uczniu Chrystusa pragnienie modlitwy, który poprosił: Panie, naucz nas modlić się (Łk 11,1). W odpowiedzi poznał Modlitwę Pańską (por. KKK 2600). Modlitwą otaczał zgromadzonych wokół siebie uczniów, czego szczególnym przykładem jest Jego modlitwa arcykapłańska.

O modlitwie powiedziano i napisano już wiele. I z pewnością nie są to ostatnie słowa jej poświęcone. Dobrze jest znać teorię. Na niej można budować. Do niej można wracać. Jednak w tej materii nic nie zastąpi praktyki. Modlitwa – bowiem – jest jak powietrze i woda. Ona utrzymuje nas przy życiu. Bez niej – giniemy.

 

Komentarz do Ewangelii  –  9 lipca 2023

XIV  Niedziela zwykła,  A

Ojciec Marek Pieńkowski OP

———————————————————

Ewangelia :  Mt  11,25–30 :

Jezus przemówił:  „Wysławiam Cię,  Ojcze,  Panie nieba i ziemi,  że zakryłeś to przed mądrymi i roztropnymi,  a objawiłeś tym,  którzy są jak małe dzieci.  Tak, Ojcze.  Bo tak się Tobie spodobało.

Mój Ojciec przekazał Mi wszystko i nikt nie zna Syna jak tylko Ojciec.  Nikt nie zna też Ojca jak tylko Syn i ten,  komu Syn zechce objawić.

Przyjdźcie do Mnie wszyscy,  którzy utrudzeni i obciążeni jesteście.  Ja dam wam wytchnienie.  Weźcie na siebie moje jarzmo i uczcie się ode Mnie,  że jestem łagodny i pokorny sercem.  Znajdziecie ukojenie dla waszych dusz.  Bo moje jarzmo jest łatwe do niesienia,  a mój ciężar lekki”.

———————————————————

Uczcie się ode mnie,  że jestem łagodny i pokorny sercem.  Znajdziecie ukojenie dla waszych dusz…  Te słowa to jedyne zacytowane w Ewangelii zaproszenie ze strony Jezusa,  aby uczyć się czegoś wprost od Niego samego!  Co ono znaczy?

Bezpośrednio przedtem usłyszeliśmy:  Przyjdźcie do Mnie wszyscy, którzy utrudzeni i obciążeni jesteście.  Ja dam wam wytchnienie.  A zatem nauka,  którą daje nam Jezus – nauka łagodności i pokory – nie prowadzi do powiększenia naszych trudów czy też obciążeń;  przeciwnie,  przynosi ukojenie, wytchnienie, pokrzepienie.  Gdy ją przyjmujemy,  łatwiej nam potem pełnić wolę Bożą,  łatwiej czynić dobro.  Dar wolności nie jest już przytłaczającym ciężarem,  ale łaską, która daje siły.  Wtedy odkrywamy,  co znaczy „być jak małe dzieci”.

Często „hodujemy” w sobie fałszywe pojmowanie tego,  czym jest pokora;  wydaje się nam,  że człowiek pokorny to taki,  który nieustannie „przeprasza za to, że żyje”.  Rzeczywistość jest inna:  pokorny to ten,  który nie oszukuje samego siebie.  Pokora jest przeciwieństwem pychy,  w której nieustannie budujemy fałszywe pojmowanie siebie samych i fałszywe obrazy świata.

Gdy pozwalam,  aby opanowała mnie pycha,  przestaję sądzić wedle tego,  co jest prawdziwe,  ale zaczynam uważać za prawdziwe to,  co ja sądzę.  Podobnie, nie zależy mi na tym,  co jest dobre,  ale uważam za dobre to,  na co ja mam ochotę.  Nie staram się o dostrzeganie piękna,  ale uważam za piękne to,  co mnie się podoba…  Złudzenia zaczynają zastępować rzeczywistość,  gdyż odkrywamy,  że dostarczają poczucie satysfakcji.  Taka fałszywa satysfakcja z racji mojego znaczenia w świecie,  możliwości dominacji nad innymi,  narzucania im moich opinii,  zaczyna stopniowo górować nad wartością możliwie najbardziej rzetelnej prawdy.  A to już droga śladami diabła…

 

 

2023-07-02 – Mt 10, 37 – 42 Gościnni

ks. Michał Palowski

To jedna z najbardziej znanych ikon. Trójca Święta zwana też Gościnnością Abrahama. Powstała w XV wieku. Napisana została temperą na lipowej desce dla ławry Troicko-Siergijewskiej przez Andrieja Rublowa, który w aniołach goszczących u Abrahama i Sary przedstawił symbol Trójcy Świętej. Ikona wyraża ideę jedności człowieka z Bogiem oraz jedność między ludźmi. Postaci siedzące przy stole symbolizują Trzy Osoby Boskie. Czwarte miejsce przy stole jest wolne dla oglądającego, który ma poczuć się zaproszony do jedności z Trójcą,

Gość w dom, Bóg w dom. W tym dobrze znanym, polskim przysłowiu zdaje się pobrzmiewać nawiązanie do opisanej dopiero co sceny spotkania w domu Abrahama i Sary. Pojawienie się gościa zazwyczaj wyzwala w gospodarzu to, co w nim najlepsze – poświęcenie czasu i uwagi, otwarcie serca, a czasem i lodówki. W następstwie okazanego gościowi dobra na gospodarza spływa Boże błogosławieństwo.

Kto was przyjmuje, Mnie przyjmuje; a kto Mnie przyjmuje, przyjmuje Tego, który Mnie posłał (Mt 10,40). Przyjąć to inaczej zaakceptować. Przyjęcie Jezusa pod swój dach, zaproszenie Go do swojego domu przekłada się na uznanie za swoją Jego ewangelii i płynącego z niej nowego sposobu życia. Ponadto sprawia, że z Gościa staje się On domownikiem. Odtąd ma swoje miejsce przy stole i swój kubek z wodą.

Kto przyjmuje proroka, jako proroka, nagrodę proroka otrzyma. Kto przyjmuje sprawiedliwego, jako sprawiedliwego, nagrodę sprawiedliwego otrzyma (Mt 10,41). Prorok to ten, kto głosi Jezusową ewangelię, zaś sprawiedliwy to ten, kto świadczy o niej pobożnym i prawy życiem. Misję Jezusa można kontynuować na wiele sposobów. Również przez praktykowanie gościnności.

Pisanie ikony to coś więcej niż malowanie. Pracę artysty poprzedza post i modlitwa. Na desce pod malunkiem umieszcza się imię osoby, której sama ikona jak i praca nad nią jest dedykowana. Nanoszenie farby zaczyna się od krawędzi, by finalnie z tła wyłoniła się postać. Ikona staje się w ten sposób nie tylko wizerunkiem Osób Boskich, Maryi czy świętego, ale jak mawiają chrześcijanie wschodu – oknem, przez które widać niebo.

Ikona gościnności pisana przez nas opartą na ewangelii codziennością ma tę samą moc.

 

Komentarz do Ewangelii  –  2 lipca 2023

XIII  Niedziela zwykła,  A

Ojciec Marek Pieńkowski OP

———————————————————

Ewangelia :  Mt  10,37–42 :

Jezus powiedział do swoich apostołów:  „Jeśli ktoś kocha ojca lub matkę bardziej niż Mnie,  nie jest Mnie godny.  Podobnie jeśli ktoś kocha syna lub córkę bardziej niż Mnie,  nie jest Mnie godny.  Kto nie bierze swego krzyża i nie naśladuje Mnie,  nie jest Mnie godny.  Ten, kto znajduje swoje życie,  straci je;  ten zaś, kto traci swoje życie z mojego powodu,  znajdzie je.

Kto was przyjmuje,  Mnie przyjmuje;  a kto Mnie przyjmuje,  przyjmuje Tego, który Mnie posłał.  Kto przyjmuje proroka,  dlatego że jest on prorokiem,  otrzyma zapłatę proroka.  A kto przyjmuje sprawiedliwego,  dlatego że jest on sprawiedliwy,  otrzyma zapłatę sprawiedliwego.  Zapewniam was:  Jeśli ktoś poda choćby kubek zimnej wody jednemu z tych najmniejszych ze względu na to,  że jest moim uczniem,  nie utraci swojej zapłaty”.

———————————————————

Ten fragment Ewangelii rozpoczyna się od kilku paradoksalnych stwierdzeń:  nie jest Mnie godny…  Jeśli „jestem godny” rozumiemy jako „coś mi się należy”,  wówczas wyraźnie widzimy:  nikt nie jest godny zbawienia,  nikomu ono się nie należy.  Otrzymujemy je w wolnym darze Bożego miłosierdzia. 

Warto zwrócić uwagę na wiersze bezpośrednio poprzedzające,  pominięte w czytaniach niedzielnych:  Przyszedłem poróżnić syna z ojcem, córkę z matką, a synową z teściową.  Nieprzyjaciółmi człowieka staną się jego domownicy.  (ww. 35-36).  Wielka rewolucja w rodzinie,  nie mówiąc już o szerszych kręgach …  Widać, że obecność Jezusa i Jego nauczanie wprowadza zupełnie nową jakość,  określaną przez mocne przeciwstawienie:  „życie dla siebie – życie dla Boga”.

Trzeba odważnie zmierzyć się z niezręcznym pytaniem:  czy zgoda w rodzinie może być tylko w ramach „życia dla siebie, dla nas?”.  Oczywiście, nie musi!  W dobrej, kochającej się rodzinie nie tylko możemy,  ale wręcz powinniśmy pomagać sobie wzajemnie w czynieniu dobra.  Ale Jezus nas ostrzega:  sama tylko zgoda wśród nas nie wystarczy!  To musi być „wspólna zgoda na dobro”,  co więcej – to ma być wzajemna pomoc,  współdziałanie w czynieniu dobra.

Chrześcijanin, złączony z Chrystusem w Jego śmierci,  jest wezwany,  aby w sposób definitywny zerwać z grzechem,  aby móc już na zawsze przebywać z Chrystusem, który żyje na wieki.  Chrzest ma być zapoczątkowaniem moralnej odnowy człowieka;  człowiek ma stawać się „nowym stworzeniem”,  „nową jakością”.  I tak,  jak nawet w najbliższej rodzinie możemy inspirować jedni drugich do zła,  tak też możemy wzajemnie pomagać sobie w czynieniu dobra.  Trzeba zaufać Bogu,  starać się rozpoznawać i wypełniać Jego wolę.                                                                                                                                              

Komentarz do Ewangelii  –  25 czerwca 2023

XII  Niedziela zwykła,  A

ojciec Marek Pieńkowski OP

———————————————————

Ewangelia :  Mt  10,26–33 :

Jezus powiedział do swoich apostołów:  „Nie bójcie się ludzi,  gdyż wszystko,  co jest ukryte,  będzie ujawnione,  a o tym,  co tajemne,  wszyscy się dowiedzą.  To,  co wam mówię w ciemności,  opowiadajcie w świetle,  a co słyszycie na ucho,  rozgłaszajcie publicznie.  Nie bójcie się tych,  którzy zabijają ciało,  gdyż duszy zabić nie mogą.  Bójcie się natomiast Tego,  który i ciało, i duszę może oddać na potępienie.  Czyż nie sprzedaje się dwóch wróbli za drobną monetę?  A jednak żaden z nich nie spadnie na ziemię wbrew woli waszego Ojca.  Jeśli zaś chodzi o was,  to nawet wasze włosy na głowie są wszystkie policzone.  Nie bójcie się więc!  Wy jesteście warci więcej niż wiele wróbli.

Kto się przyzna do Mnie przed ludźmi,  do tego i Ja się przyznam przed moim Ojcem,  który jest w niebie.  Ale jeśli ktoś się Mnie wyprze przed ludźmi,  tego i Ja się wyprę przed moim Ojcem,  który jest w niebie”.

———————————————————

Pan Jezus przestrzega nas dzisiaj tak,  jak przestrzegał swoich uczniów w ziemi Izraela:  Nie usiłujcie chować się z waszymi „ukrytymi czynami ciemności”!  Bóg i tak zna je wszystkie,  lepiej niż my sami.  A ponadto Jezus wzywa:  Niech głoszenie Dobrej Nowiny objawia się w całym naszym życiu!

Głoszenie zbawienia w Chrystusie wymaga mądrości i odwagi;  gdyż droga wzrastania w naszym człowieczeństwie,  zarazem droga do chwały,  prowadzi także przez cierpienie.  Bardzo często jest to cierpienie z powodu odrzucenia,  odseparowania się ze strony innych,  czasem nawet ze strony osób najbliższych.  Zatem będą pojawiać się pokusy wypierania się Jezusa przed ludźmi.

Widzimy tu objawienie podstawowej,  egzystencjalnej sytuacji człowieka:  jest to także tajemnica grzechu pierworodnego,  dziedzicznego „organicznego defektu”.  Ten defekt możemy dostrzec nie tylko w tym,  że człowiek czasem choruje, starzeje się, w końcu umiera;  co gorsze,  także w tym,  że umysł ludzki jest omylny  (często nawet bardziej niż instynkty zwierząt!),  a wola jest słaba  (i ja często robię nie to,  co ja chcę,  ale to,  co mnie się chce…).

Bóg w swoim miłosierdziu wychodzi nam naprzeciw;  ale i nam trzeba wyjść naprzeciw Bożej łasce, Jego miłosierdziu.  Trzeba wprost uznać,  że potrzebujemy Zbawiciela.  Zawsze jesteśmy wystawieni na pokusę uznania,  że człowiek Zbawiciela nie potrzebuje,  bo może zbawić się sam.  Historia uczy, że to utopia,  niemożliwa do realizacji:  popełniamy wciąż te same błędy,  niekiedy na coraz większą skalę.  Tylko Chrystus może nas wyzwolić z tego dramatu.

 

2023-06-18 – Mt 9, 36 – 10,8 Wybrani

ks. Michał Palowski

Wspólnym mianownikiem, który spaja pierwsze czytanie i ewangelię jest termin „wybranie”, który jawi się jako inne imię „powołania”.

Jeśli się dobrze przyjrzeć to cała historia zbawienia jest historią wybierania, historią powoływania. Począwszy od patriarchy Abrahama, którego Pan Bóg wybrał, powołał by udał się do nowej, obiecanej ziemi, dając mu przy tym obietnicę potomstwa licznego jak gwiazdy na niebie, które stanie się Narodem Wybranym, na apostołach przez Jezusa spośród uczniów wybranych, powołanych, by uposażeni darami Ducha Świętego szli aż po krańce ziemi głosząc ewangelię (por. Mk 16,15) i udzielając chrztu (por. Mt 28,19) skończywszy.

Każde wybranie, każde powołanie dokonuje się w wolności. Jest jej sprawdzianem. Bóg do niczego nie przymusza. Bóg jedynie zaprasza. Jednocześnie każde wybranie, każde powołanie, jest próbą zaufania. Bóg obiecuje. Bóg daje nadzieję.

Dziś jesteśmy świadkami wybrania, powołania apostołów, którzy mają uzdrawiać chorych, wskrzeszać umarłych, oczyszczać trędowatych, wyrzucać złe duchy (por. Mt 10,8). Krótko mówiąc mają robić to, co robił sam Jezus.

Zastosowana przez św. Mateusza kompozycja – najpierw wybranie; a w następstwie wyliczenie imion powołanych zdaje się podpowiadać, że owo wybranie, powołanie jest rzeczywistością spersonalizowaną, adresowaną do konkretnego człowieka, skrojoną na jego możliwości, dostosowaną do okoliczności, w jakich ma pełnić swoją misję. A zarazem powszechną, wypływająca ze wspólnego źródła.

Odpowiedzią na wybranie, odpowiedzią na powołanie jest wybór Boga oraz tego wszystkiego, co On z sobą przynosi. W praktyce dokonuje się to przez złożenie wyznania wiary nie słowem, ale czynem, całym swoim życiem.

Wyborem codziennie ponawianym. Jak w zakończeniu Jeźdźca Jerzego Lieberta:

Jedno wiem, i innych objawień

Nie potrzeba oczom i uszom —

Uczyniwszy na wieki wybór,

W każdej chwili wybierać muszę.

 

Komentarz do Ewangelii  –  18 czerwca 2023

XI  Niedziela zwykła,  A

Ojciec Marek Pieńkowski

———————————————————

Ewangelia :  Mt  9,36 –10,8 :

Jezus,  widząc wielkie tłumy ludzi,  litował się nad nimi,  gdyż byli udręczeni i porzuceni jak owce,  które nie mają pasterza.  Wtedy powiedział do uczniów:  „Żniwo wprawdzie wielkie,  ale robotników mało.  Proście więc Pana żniwa,  aby wysłał robotników na swoje żniwo”.

Przywołał dwunastu uczniów i dał im władzę nad duchami nieczystymi,  aby mogli je wyrzucać i uzdrawiać wszystkie choroby oraz dolegliwości.  Takie są imiona dwunastu apostołów:  pierwszy Szymon, zwany Piotrem, i jego brat Andrzej,  Jakub, syn Zebedeusza, i jego brat Jan,  Filip i Bartłomiej,  Tomasz i celnik Mateusz,  Jakub, syn Alfeusza, i Tadeusz,  Szymon Kananejczyk i Judasz Iskariota,  który Go później zdradził.  Tych Dwunastu Jezus posłał i nakazał im:  „Nie chodźcie do pogan i omijajcie miasta samarytańskie.  Idźcie natomiast do zagubionych owiec z narodu izraelskiego.  Idźcie i głoście:  Nadchodzi już królestwo niebieskie.  Uzdrawiajcie chorych,  wskrzeszajcie umarłych,  oczyszczajcie trędowatych i wyrzucajcie demony.  Darmo otrzymaliście, darmo dawajcie”.

———————————————————

Czym jest dla nas Przymierze,  które Bóg zawarł z nami?  Trzeba najpierw dostrzec, że i my,  jeśli znajdziemy się poza jego przestrzenią,  też będziemy udręczeni i porzuceni jak owce, które nie mają pasterza.  Będziemy jak zagubione owce z narodu izraelskiego,  czyli z Kościoła świętego.  W swoim miłosierdziu Bóg pragnie,  abyśmy odnaleźli się na nowo w Jego Kościele.

Początki pasterskiej opieki Jezusa wydają się bardzo skromne:  niewielka ilość uczniów,  wywodzących się z „dołów społecznych”.  Może stało się tak,  abyśmy mogli dostrzec i pojąć,  że to sam Duch Święty jest tym,  który ogłasza Dobrą Nowinę i będzie ją rozjaśniał i umacniał w sercach i umysłach wierzących.

Pierwsi uczniowie Jezusa prezentują różne stopnie zaangażowania i otrzymują różne zadania  (szczególnie wyróżnieni będą pierwsi czterej z przytoczonej listy).  Wszyscy zostaną postawieni wobec próby,  której w końcu nie „zaliczył” Judasz:  czy zdecydują się wytrwać przy Jezusie, czy też odejść?

Do nowego Przymierza zostajemy włączeni przez chrzest:  Bóg przyjmuje nas za „swoich”.  To już nie zwykła przynależność z racji samego istnienia;  to nowa przynależność wybrania.  Otrzymujemy dar nowej sprawiedliwości i na nowo odkrywamy,  że Bóg jest Miłością;  jest Bogiem, który obdarowuje.  Zarazem objawiona miłość Boga jest wezwaniem,  abyśmy kochali się wzajemnie.  To doświadczenie pozwoli nam lepiej pojąć wielkość daru i płynące z niego konsekwencje:  darmo otrzymaliście, darmo dawajcie.

 

2023-06-11 – Mt 9, 9 – 13 Bożydar

Ks. Michał Palowski

Możemy zacząć tak: Jezus, wychodząc z Kafarnaum, ujrzał człowieka imieniem Mateusz, siedzącego na komorze celnej, i rzekł do niego: «Pójdź za Mną!» A on wstał i poszedł za Nim.

Ale możemy zacząć i tak: Jezus, wychodząc ze wsi Nahuma, ujrzał człowieka danego przez Boga – Bożydara lub jeśli wola Bogdana, siedzącego na komorze celnej, i rzekł do niego: «Pójdź za Mną!» A on wstał i poszedł za Nim.

Prosty zabieg polegający na podstawieniu znaczenia nazwy miejscowej i imienia własnego przypomina, że Bóg widzi nie tak jak widzi człowiek (por. 1 Sm 16,7), że w centrum Jego optyki zawsze jawi się człowiek ze swoją historią i uwarunkowaniami, nie zawsze łatwymi do przyjęcia, ale który mimo to zawsze jest darem.

Jezus, wychodząc ze wsi Nahuma, ujrzał człowieka danego przez Boga – Bożydara lub jeśli wola Bogdana, siedzącego na komorze celnej, i rzekł do niego: «Pójdź za Mną!» A on wstał i poszedł za Nim. Bóg widzi nie tak jak widzi człowiek (por. 1 Sm 16,7), że w centrum Jego optyki zawsze jawi się człowiek ze swoją historią i uwarunkowaniami, nie zawsze łatwymi do przyjęcia, ale który mimo to zawsze jest darem. I właśnie takim, jakim jest Bóg go powołuje. Zaprasza do poznania, które przekłada się nie tylko na nabycie wiedzy o Nim, ale przede wszystkim na stworzenie głębokiej więzi, opartej na miłości i wierności, oraz postępowaniu zgodnym z Jego wolą wyrażoną w Prawie.

Gdy Jezus siedział w domu za stołem, przyszło wielu celników i grzeszników i zasiadło wraz z Jezusem i Jego uczniami (Mt 9,10). Bóg widzi nie tak jak widzi człowiek (por. 1 Sm 16,7), w centrum Jego optyki zawsze jawi się człowiek ze swoją historią i uwarunkowaniami, nie zawsze łatwymi do przyjęcia, ale który mimo to zawsze jest darem. I właśnie takim, jakim jest go powołuje. W konsekwencji tworzy Kościół apostolski to znaczy nie tylko zbudowany na fundamencie wiary apostołów i przekazanej przez nich nauki, ale również posłany do wszystkich, co przekłada się na wspólnotę losów, na święty Kościół grzesznych ludzi.

Nie potrzebują lekarza zdrowi, lecz ci, którzy się źle mają (Mt 9,12). Bóg widzi nie tak jak widzi człowiek (por. 1 Sm 16,7), w centrum Jego optyki zawsze jawi się człowiek ze swoją historią i uwarunkowaniami, nie zawsze łatwymi do przyjęcia, ale który mimo to zawsze jest darem. I właśnie takim, jakim jest go powołuje. W konsekwencji poznanie to winno być zaczynem nie osądu, ale adekwatnego do potrzeb bliźniego działania mając na względzie wszelakie jego duchowe tęsknoty i cielesne potrzeby.

Zamiast zakończenia:

Rzeczy ludzkie trzeba zrozumieć, żeby pokochać,

a rzeczy boskie trzeba pokochać, żeby zrozumieć.

Blaise Pascal

 

Komentarz do Ewangelii  –  11 czerwca 2023

10-ta  Niedziela zwykła,  A :

Ojciec Marek Pieńkowski OP

————————————————————————————

          Ewangelia : Mt 9,9-13

Jezus, wychodząc z Kafarnaum, zobaczył człowieka,  który pobierał cło.  Miał na imię Mateusz.  Powiedział do niego:  „Pójdź za Mną!”.  A on wstał i poszedł za Nim.

Gdy Jezus siedział w domu przy stole,  wielu celników i grzeszników przyszło i usiadło z Nim oraz z Jego uczniami.  Zobaczyli to faryzeusze i pytali Jego uczniów:  „Dlaczego wasz Nauczyciel spożywa posiłek wspólnie z celnikami i grzesznikami?”.  Gdy On to usłyszał, powiedział:  „Lekarz nie jest potrzebny zdrowym,  lecz chorym.  Idźcie i starajcie się zrozumieć,  co znaczy:  Miłosierdzia chcę,  a nie ofiary.  Bo nie przyszedłem powoływać sprawiedliwych,  ale grzeszników”.

————————————————————————

W Ewangelii według św. Mateusza  Jezus dwukrotnie cytuje tekst z księgi proroka Ozeasza  (6,6):  „Miłosierdzia chcę,  a nie ofiary”.  To podwójne cytowanie to wyraźny znak tego,  jak wielkie znaczenie Jezus nadaje tym słowom.

On sam wyjaśnia:  „Lekarz nie jest potrzebny zdrowym, lecz chorym…”.  To nie jest tylko zapewnienie o opiece Bożej Opatrzności;  to przede wszystkim uprzytomnienie każdemu z nas,  że wszyscy jesteśmy chorzy.  Każdy inaczej, każdy po swojemu – ale generalnie rzecz biorąc,  nie jesteśmy jeszcze w pełni dojrzali,  w pełni ukształtowani „na miarę daru Chrystusowego”.  Wszyscy potrzebujemy miłosierdzia.

Czym jest miłosierdzie?  Można próbować wyjaśniać:  miłosierdzie to miłość Boża,  taka, jak przejawia się ona w odniesieniu do naszej ludzkiej grzeszności.  Trzeba też zdawać sobie sprawę z tego,  że ta nasza grzeszność jest znacznie większa niż nasze grzechy!!  A to oznacza, że nawet jeśli udaje nam się żyć względnie przyzwoicie,  to bynajmniej nie dlatego,  że jesteśmy tacy doskonali;  ale dlatego,  że Bóg w swym miłosierdziu ochrania nas.

* * *

Przed tygodniem świętowaliśmy uroczystość Najświętszej Trójcy,  a w ostatni czwartek uroczystość Najświętszego Ciała i Krwi Chrystusa.  Te święta kończą cykl celebracji naszego odkupienia w Tajemnicy Paschalnej.  Dziś kontynuujemy „okres zwykły” w ciagu roku.  Co to dla nas znaczy?  Z trybu „świątecznego” przechodzimy do zwykłego biegu codziennego życia.  Mimo inaczej rozłożonych akcentów,  to „zwykłe” życie też ma swoją logikę i swoją rolę w procesie naszego dorastania do pełni świętości.  Okresy „specjalne”,  „wyróżnione” –  a więc cały cykl najpierw Adwentu i Narodzenia Pańskiego,  a potem Wielkiego Postu i Wielkanocy to czasy,  gdy zostają nam dane pod rozwagę wielkie tajemnice naszej wiary,  objawione w Jezusie Chrystusie, naszym Panu i Zbawicielu.  Natomiast pozostałe okresy – czyli właśnie „okres zwykły” – to czas na „przetrawienie” ich i uporządkowanie w naszym życiu.  One mają przynosić owoce w nas:  a więc w życiu wiary, nadziei, miłości.

 

Komentarz do Ewangelii  –  4 czerwca 2023,

Uroczystość Najświętszej Trójcy,  A :

Ojciec Marek Pieńkowski OP

———————————————————————

Ewangelia :  J  3,16-18 :

Jezus powiedział do Nikodema:  „Tak bardzo Bóg umiłował świat,  że dał swojego jednorodzonego Syna,  aby każdy,  kto w Niego wierzy,  nie zginął,  lecz miał życie wieczne.  Bóg przecież nie posłał swego Syna na świat,  aby go sądził,  lecz aby go zbawił.  Ten,  kto w Niego wierzy,  nie podlega sądowi;  ten jednak,  kto nie wierzy,  już został osądzony,  ponieważ nie uwierzył w to,  kim jest jednorodzony Syn Boży”.

————————————————————

Czym jest dla nas wyznanie wiary w Boga trój-jedynego?  Odpowiedzi trzeba szukać w wierze Kościoła,  prowadzonej i kształtowanej nie tylko przez złożone konstrukcje logiczne jakiegoś w miarę spójnego wyjaśniania,  ale znacznie więcej:  – przez słowo Boże i światło wiary.  Pamiętajmy,  że w Ewangelii według św. Jana „prawda” ma znaczenie teologiczne i bezpośrednio wpływa na życie człowieka.

W Katechizmie Kościoła Katolickiego  (nr. 266)  czytamy tekst wyznania z VI-go wieku:  „Wiara katolicka polega na tym,  abyśmy czcili jednego Boga w Trójcy,  a Trójcę w jedności,  nie mieszając Osób ani nie rozdzielając substancji:  inna jest bowiem Osoba Ojca,  inna Syna,  inna Ducha Świętego;  lecz jedno jest Bóstwo,  równa chwała,  współwieczny majestat Ojca i Syna, i Ducha Świętego”.

Warto pamietać:  w tradycyjnym rozumieniu,  terminy „natura” (lub „substancja”)  wskazują na jedność w Bogu  (pytanie: co to jest?) ;   termin „osoba” wskazuje na rozróżnienie trzech Osób  (pytanie: kto to jest?).  W myśli chrześcijańskiej nie jest to regres w rozumowaniu ani kompromis między monoteizmem i politeizmem;  jest to ważne wzbogacenie wiary,  ostatecznie możliwe tylko dzięki Bożej łasce.

Bóg,  objawiając się,  pozostaje niewyrażalną Tajemnicą.  Święty Augustyn pisał:  „Gdybyś Go zrozumiał,  nie byłby Bogiem”  (KKK nr. 230).  Tylko sam Bóg, objawiając się,  może nam pozwolić poznać się jako Ojciec,  Syn i Duch Święty.

Komentarzem do słów Jezusa z dzisiejszej Ewangelii  (J 3)  jest przypomniana dziś formuła  (2 Kor 13,13),  głoszona na początku Mszy świętej:   „Łaska Pana Jezusa Chrystusa,  miłość Boga i jedność Ducha Świętego niech będą z wami wszystkimi”.  Mamy tu odniesienie wprost do tajemnicy Boga trójjedynego:  „Bóg jest jedyny,  ale nie jakby samotny”  (KKK nr. 254).  Jest to tajemnica miłości, a w jej zasięg wchodzimy we właściwy jej sposób,  czyli przez wiarę.  Wyznajemy  Boga Trójosobowego wierząc,  że Bóg jest Miłością!  (Jezus wyraźnie nam to objawił:  zob. 1 J 4,8).  Nie mógłby nią być,  gdyby sam był tylko jedną osobą:  intuicyjnie czujemy,  że nie ma miłości w „pustce”.  Stwarzając świat,  a zwłaszcza zdolnego do miłości człowieka,  Bóg zarazem objawia nam Siebie.

2023-05-21 – Mt 28, 26 – 20 Na Wniebowstąpienie

ks. Michał Palowski

Jedenastu zaś uczniów udało się do Galilei na górę, tam gdzie Jezus im polecił. A gdy Go ujrzeli, oddali Mu pokłon. Niektórzy jednak wątpili (Mt 28,16-17).

Nie dziwi, że powątpiewano o Nim za życia. Dawnemu Prawu nadawał nowe znaczenie. Boga ośmielał się nazywać swoim Ojcem, to. I choć cudami, czyli znakami poznawalnymi zmysłami, przekraczającymi jednak porządek natury potwierdzał prawdziwość swoich słów, nie wszystkich – nawet tych, którzy byli najbliżej – zdołał przekonać. I jak się okazuje Tomasz zwany Bliźniakiem, o czym zaświadcza dziś święty Mateusz – nie był w tym gronie jedyny. Zmartwychwstanie bowiem przekraczało i nadal przekracza możliwości poznawcze ludzkiego umysłu.

A może właśnie tak jest, że to, co najbardziej istotne najczęściej umyka naszej uwadze; że ci, którzy są fizycznie najbliżej, sercem mają najdalej; zaś to, co najbardziej oczywiste, wymaga ciągłego przypominania?

Dana Mi jest wszelka władza w niebie i na ziemi. Idźcie więc i nauczajcie wszystkie narody, udzielając im chrztu w imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego. Uczcie je zachowywać wszystko, co wam przykazałem (Mt 28,18-20).

Następstwem posiadania władzy jest możliwość stanowienia i egzekwowania prawa. Najwyższym prawem Kościoła winno być zbawienie dusz (Kodeks Prawa Kanonicznego, kan. 1752). Zbawienie zaś jest konsekwencją wyznania wiary w Jezusa i przyjęcia chrztu (por. Mk 16,16), który wszczepia nas w Chrystusa, w Jego paschalne misterium śmierci i zmartwychwstania (por. Sacrosanctum Concilium 6).

(Jezus) uniósł się w ich obecności w górę i obłok zabrał Go im sprzed oczu (Dz 1,9).

Katechizmu Kościoła Katolickiego: Wniebowstąpienie Chrystusa określa ostateczne wejście człowieczeństwa Jezusa do niebieskiego panowania Boga, skąd kiedyś powróci, które jednak obecnie zakrywa Go przed wzrokiem ludzi (KKK 665). Jezus Chrystus, Głowa Kościoła, poprzedza nas w chwalebnym Królestwie Ojca, abyśmy jako członki Jego Ciała żyli w nadziei, że pewnego dnia będziemy z Nim na wieki (KKK 666). Przez Niego rodzimy się do wiecznego życia, a bramy nieba otwierają się dla wierzących. Jego zmartwychwstanie jest zadatkiem naszego zmartwychwstania (por. 2. prefacja wielkanocna).

Moi Drodzy!

Najpiękniejsze ciągle przed nami.

 

2023-05-20 – J 16, 23b – 28 W drodze – Pielgrzymka ZPKM na Jasną Górę

ks. Michał Palowski

Paweł zabawił w Antiochii pewien czas i wyruszył, aby obejść kolejno krainę galicką i Frygię, umacniając wszystkich uczniów (Dz 18,23).

Dopiero co byliśmy w Lourdes. Dziś jesteśmy na Jasnej Górze. Za jakiś czas, na jesieni wybierzemy się do Gietrzwałdu. Jesteśmy ludźmi w drodze. Jesteśmy pielgrzymami.

Pielgrzym to stare zapożyczenie niemieckie (Pilgrim), obecne w polszczyźnie od XV wieku w formie tak mocno zaadaptowanej fonetycznie, że słabo uświadamiamy sobie związek ze źródłem bezpośrednim, a także ze źródłem pośrednim: pelegrinus (łacina średniowieczna). Pielgrzym to ten, który peregrynuje, dziś przede wszystkim z pobudek religijnych, ale peregrīnus w łacinie starożytnej oznaczał ogólnie podróżnika, wędrowca. W staropolszczyźnie starszy od pielgrzyma był pątnik, związany z prasłowiańską nazwą drogi (por. rosyjskie put’).

Pewien Żyd, imieniem Apollos, rodem z Aleksandrii, człowiek uczony i świetnie znający Pisma (…) Znał (…) już drogę Pańską, przemawiał z wielkim zapałem i nauczał dokładnie tego, co dotyczyło Jezusa, znając tylko chrzest Janowy (Dz 18,24-25).

Piśmie świętym termin droga ma często znaczenie symboliczne. Zwykle oznacza wzorzec postępowania Boga i ludzi. Słowem tym posługuje się również biblijna literatura mądrościowa, której autorzy zachęcają do wyboru drogi, która prowadzi do życia i przestrzegają przed błędną drogą, która prowadzi do śmierci. Lud Izraela mający swoje korzenie w koczowniczych plemionach, rozumiał swoją historię jako wędrówkę, jako nieustanne bycie w drodze zapoczątkowane przez Abrahama. W Nowym Testamencie słowo to nabiera jeszcze bardziej specyficznego znaczenia. Jezus siebie samego nazywa drogą prowadzącą do Ojca. Każdy, kto łączy się z Chrystusem otrzymuje nowe Życie. Jednym z pierwszych określeń tworzącej się wspólnoty chrześcijan był zwrot zwolennicy tej drogi.

Ja jestem drogą i prawdą, i życiem. Nikt nie przychodzi do Ojca, jak tylko przeze Mnie (J 14,6).

Wejście na drogę, którą jest Jezus, obranie jezusowego sposobu życia jednocześnie przekłada się na zgodę na przyjęcie tego, co owa droga z sobą przynosi, a zwłaszcza osoby przewodnika i warunków podróżowania. Próbując odnieść powyższe do naszych maltańskich realiów w świetle dzisiejszej ewangelii odkrywamy dwie rzeczywistości: proszenie Ojca w imię Jezusa, czyli modlitwę, tak osobistą jak i wspólnotową (tuitio fidei) oraz umiłowanie w odpowiedzi na bycie umiłowanym (obsequium pauperum).

Ja wyszedłem od Ojca i przybyłem na świat. Teraz znów opuszczam świat i wracam do Ojca (J 16,28).

Wymownym zewnętrznym znakiem dokonanego przez nas wyboru, zgoda na bycie w drodze jest znak pielgrzymki, procesji, konduktu, kiedy idziemy za krzyżem, na którym widnieje Jezus. Za Nim podążamy, On nam wskazuje drogę wiodąca do Ojca. Szczególnie mocno przemawia znak procesji eucharystycznej, w centrum której znajduje się Najświętszy Sakrament. Jezus jest nie tylko Przewodnikiem, ale i pokarmem przez Boga danym, abyśmy w drodze nie ustali.

Uroczyście zapewniam was: O cokolwiek poprosicie Ojca w imię moje, da wam (J 16,23). Prosimy więc: Panie, dawaj nam stale tego chleba! Chleba życia! Abyśmy już nie byli głodni. Abyśmy już nigdy odczuwali pragnienia (por. J 6,34-35). Abyśmy w drodze nie ustali.

 

Komentarz do Ewangelii  –  7 maja 2023

5-ta  Niedziela Wielkanocna,  A

ojciec Marek Pieńkowski OP

———————————————————

Ewangelia :  J 14,1-12 :

Jezus powiedział do swoich uczniów:  „Nie pozwólcie,  aby wasze serca były wstrząśnięte.  Wierzycie w Boga i we Mnie wierzcie.  W domu mego Ojca jest wiele mieszkań;  gdyby tak nie było, to bym wam powiedział.  Teraz idę tam,  aby przygotować wam miejsce.  A jeśli pójdę i przygotuję wam miejsce,  to znowu powrócę i zabiorę was do siebie,  abyście byli tam, gdzie Ja jestem.  A znacie drogę tam, dokąd idę”.  Na co rzekł Tomasz:  „Panie, nie wiemy dokąd idziesz.  Jak więc możemy znać drogę?”.  Jezus mu odpowiedział:  „Ja jestem drogą i prawdą, i życiem.  Nikt nie przychodzi do Ojca jak tylko przeze Mnie.  Jeśli Mnie poznaliście,  będziecie również znać mego Ojca.  Wy zresztą już go znacie, a nawet ujrzeliście”.  Wtedy Filip poprosił:  „Panie, pokaż nam Ojca,  a to nam wystarczy”.  Jezus mu odparł:  „Filipie!  Jeszcze Mnie nie znasz,  mimo że tak długo jestem z wami?  Kto Mnie zobaczył, zobaczył także Ojca.  Dlaczego więc prosisz:  «Pokaż nam Ojca»?  Czyżbyś nie wierzył,  że Ja jestem w Ojcu, a Ojciec jest we Mnie?  Słów, które mówię do was,  nie wypowiadam od siebie.  To Ojciec,  który jest we Mnie,  dokonuje swoich dzieł.  Wierzcie mi,  że Ja jestem w Ojcu,  a Ojciec we Mnie.  Jeśli zaś nie,  to przynajmniej wierzcie ze względu na dzieła.  Uroczyście zapewniam was:  Kto wierzy we Mnie,  będzie dokonywał takich samych dzieł,  jakie Ja czynię,  a nawet dokona większych od nich,  ponieważ Ja odchodzę do Ojca”.

———————————————————

Tadeusz Żychiewicz napisał kiedyś,  że ludzie,  których wkrótce czeka rozstanie, mówią sobie nawzajem o sprawach najważniejszych.  O czym w takim momencie mówi Jezus swoim uczniom?  Nie mówi o sprawach równie wzniosłych jak abstrakcyjnych:  o Wieczności,  o Nieskończoności,  o Niebie.  Mówi o domu Ojca.  Mówi w sposób prosty,  a zarazem objawia nową rzeczywistość,  o wiele bogatszą niż to wszystko,  czego możemy doświadczyć w naszym świecie.

Bogactwo bliskości Boga w Jezusie Chrystusie będzie objawiać się stopniowo:  świadectwem tego są choćby debaty pierwszych Soborów powszechnych.  Ale już zawsze ostateczna,  niepojęta rzeczywistość będzie właśnie taka:  dom Ojca.  I zapewnienie samego Jezusa:  gdyby tak nie było, to bym wam powiedział.

Żyjemy przed Bogiem:  On zna wszystkie nasze myśli i pragnienia;  także te najstaranniej skrywane.  A zarazem możemy Mu zaufać,  gdyż Bóg,  objawiony jako Ojciec,  jest nieskończenie życzliwy dla człowieka.  Taki też jest i będzie Jego sąd:  Bóg jest sędzią sprawiedliwym,  a więc na sądzie Bożym nikt nie zostanie skrzywdzony.  Pozwólmy Mu tylko,  aby doprowadził nas do obiecanego nam dziedzictwa.  Do swego domu.  Domu Ojca.

2023-04-30 – J 10, 1 – 10 Namaszczony. Namaszczeni

ks. Michał Palowski

Cały Izrael powinien wiedzieć, że Jezusa, którego ukrzyżowaliście, Bóg uczynił Panem i Chrystusem (Dz 2,36).

Z grecka christos, po hebrajsku masziach – co się tłumaczy namaszczony lub pomazaniec. W Starym Testamencie w ten sposób określano królów Izraela, którym przekazywano władzę w obrzędzie namaszczenia oliwą, a także kapłanów, których takim obrzędem wprowadzano w urząd. Pismo Święte używa tego terminu w odniesieniu do króla Dawida i jego sukcesorów, kontynuujących zapoczątkowaną przez niego dynastię. Z czasem utrwaliła się w Izraelu wizja króla-kapłana, który miał być idealnym władcą czasów ostatecznych. Miał on zamknąć dynastię królów i utrwalić królestwo Boże na ziemi. Jego panowanie miało mieć charakter duchowy i powszechny. W Nowym Testamencie tytuł ten prawie wyłącznie występuje w greckiej formie (christos) i odnosi się jedynie do osoby Jezusa z Nazaretu jako Zbawiciela namaszczonego i objawianego światu przez Ojca, który Go posyła na ziemię, aby wypełnił dzieło odkupienia. W Kościele pierwotnym powszechnie posługiwano się tym określeniem w odniesieniu do Jezusa i dlatego zaczęło ono funkcjonować jako Jego imię własne.

Współcześnie znak namaszczenia olejem powraca do nas w sakramentach i sakramentaliach. Udzielaniu chrztu, bierzmowania, święceń towarzyszy krzyżmo święte. Sakramentowi chorych – olej chorych. Również katechumeni sposobiący się do przyjęcia chrztu mają „swój” olej. Warto wspomnieć w tym miejscu, że normy liturgiczne przewidują również namaszczenie krzyżmem ołtarza i ścian kościoła.

Katechizmu Kościoła Katolickiego: Sakrament święceń jest sakramentem, dzięki któremu posłanie, powierzone przez Chrystusa Apostołom, nadal jest spełniane w Kościele aż do końca czasów. Jest to więc sakrament posługi apostolskiej. Obejmuje on trzy stopnie: episkopat, prezbiterat i diakonat (KKK 1536). Istotny obrzęd sakramentu święceń dla wszystkich trzech stopni stanowi włożenie rąk przez biskupa na głowę wyświęcanego, a także specjalna modlitwa konsekracyjna, będąca prośbą do Boga o wylanie Ducha Świętego i udzielenie Jego darów dostosowanych do posługi, do której kandydat jest wyświęcany (KKK 1597). Podobnie jak we wszystkich sakramentach, właściwej celebracji towarzyszą obrzędy dodatkowe (…) W przypadku biskupa i prezbitera namaszczenie krzyżmem świętym jest znakiem specjalnego namaszczenia przez Ducha Świętego, który czyni owocną ich posługę (KKK 1574).

Za sporządzenie krzyżma odpowiada biskup. To on co roku Wielki Czwartek przyjmuje przyniesioną w procesji szlachetną oliwę z oliwek, która skupia w sobie energię słoneczną i służy od wieków jako źródło światła oraz jako pożywienie i lek. Dodaje do niej wonności. Jeśli uzna za stosowane tchnie nad naczyniem z krzyżmem i odmawia nad nim modlitwę konsekracyjną.

Za sporządzenie krzyżma odpowiada biskup. Jednak za to, aby było kogo nim namaszczać w sakramencie święceń odpowiedzialni jesteśmy my wszyscy namaszczeni tym samym krzyżmem podczas chrztu i bierzmowania. Mając udział w kapłaństwie powszechnym jesteśmy ludźmi modlitwy: ProściewięcPana żniwa, aby wysłał robotników na swoje żniwo (Łk 10,2). Uczestnicząc w urzędzie prorockim, w Bożym Słowie szukamy inspiracji do niej i zachęty do wytrwałości: Proście a otrzymacie, szukajcie a znajdziecie, pukajcie a otworzą wam. Każdy bowiem, kto prosi, otrzymuje; kto szuka, znajduje; a temu, kto puka, otwierają (Mt 7,8). Będąc królami zabiegamy o dobro wspólne: Jesteśmy Jego dziełem, stworzeni w Chrystusie Jezusie dla dobrych czynów, które Bóg dla nas przygotował, abyśmy zgodnie z nimi postępowali (Ef 2,10).

Kończąc, bez modlitwy nas namaszczonych podczas chrztu i bierzmowania, nie będzie tych namaszczonych, którzy będą głosić nam Boże Słowo i udzielać sakramentów. Krótko mówiąc: jesteśmy sobie nawzajem potrzebni.

 

Komentarz do Ewangelii  –  30 kwietnia 2023

4-ta  Niedziela Wielkanocna,  A

ojciec Marek Pieńkowski OP

———————————————————

Ewangelia :  J 10,1-10 :

Jezus powiedział:  „Uroczyście zapewniam was:  Kto nie wchodzi do zagrody owiec przez bramę,  lecz innym sposobem,  jest złodziejem i przestępcą.  Ten natomiast,  kto wchodzi do niej przez bramę,  jest pasterzem owiec.  Jemu też otwiera odźwierny,  a owce słuchają jego głosu.  Te, które należą do niego,  woła po imieniu i wyprowadza.  Gdy wyprowadzi wszystkie swoje owce,  idzie przed nimi,  a one idą za nim,  gdyż rozpoznają jego głos.  Za kimś obcym nie pójdą wcale,  lecz uciekną od niego,  bo nie znają głosu obcych”.  Jezus opowiedział im tę przypowieść,  lecz oni nie zrozumieli, o czym mówił.

Jezus zaczął więc ponownie mówić:  „Uroczyście zapewniam was:  To Ja jestem bramą owiec.  Wszyscy,  którzy mnie poprzedzili,  są złodziejami i przestępcami,  a owce nie były im posłuszne.  Ja jestem bramą.  Jeśli ktoś ją przekroczy,  uzyska zbawienie.  Będzie wchodził i wychodził i znajdzie pokarm.  Złodziej przychodzi tylko po to,  aby coś ukraść,  zabić lub zniszczyć.  Ja natomiast przyszedłem,  aby moje owce miały życie i to życie w pełni”.

———————————————————

Dzisiejsza Ewangelia to fragment tekstu powszechnie zwanego „Ewangelią o dobrym pasterzu”.  Ale w jego pierwszej części,  czytanej w „roku A”,  niewiele czytamy o pasterzu.  Jezus najpierw nam mówi:  Ja jestem bramą owiec.

Święty Tomasz z Akwinu próbował tłumaczyć:  „Skoro Chrystus powiedział,  że pasterz wchodzi przez bramę i że On sam jest bramą,  a teraz mówi,  że On sam jest pasterzem,  wynika stąd,  że On sam wchodzi przez siebie samego.  I rzeczywiście wchodzi przez siebie,  gdyż objawia siebie i przez siebie poznaje Ojca.  My zaś wchodzimy przez Niego,  bo przez Niego otrzymujemy zbawienie”.

Co mówi analogia bramy?  – Jeśli jesteśmy na wolnej przestrzeni,  można sądzić,  że brama jest czymś, co staje na drodze;  co może zostać zamknięte.  Ale trzeba też być świadomym,  że brama nie jest ścianą:  gdy stajemy przed murem, brama może zostać otwarta!  Dla nas murem jest perspektywa nieuniknionej śmierci.  Jezus objawia się jako brama,  przez którą można przejść do domu Ojca.  A więc nie jesteśmy już skazani na bezwzględne unicestwienie.

Niestety,  istnieje też coś takiego,  jak tajemnica oporu serca ludzkiego wobec Bożego słowa,  Bożej łaski.  Stąd tak ważne,  aby usłyszeć „wołanie po imieniu” i odpowiedzieć na nie.  Jest to szczególnie ważne tam,  gdzie Bóg prowadzi przez trudne, bolesne doświadczenia:  choroby,  rozdźwięki  (zwłaszcza rozwody!)  i  inne komplikacje życia  („niejasność” powołania czy też trudność w znalezieniu pracy).  Nie bójmy się zaufać  dobremu Pasterzowi.

 

Komentarz do Ewangelii  –  23 kwietnia 2023

3-cia  Niedziela Wielkanocna,  A

ojciec Marek Pieńkowski

——————————————————————-

Ewangelia :  Łk 24,13-35 :

W pierwszym dniu tygodnia dwóch z uczniów Jezusa szło do wsi zwanej Emaus,  oddalonej sześćdziesiąt stadiów od Jeruzalem.  Rozmawiali ze sobą o tym wszystkim,  co się wydarzyło.  Gdy tak rozmawiali i zastanawiali się,  sam Jezus przybliżył się do nich i szedł z nimi.  Lecz ich oczy były jakby przyćmione i nie mogli Go rozpoznać.  Odezwał się do nich:  „Cóż to za rozmowy prowadzicie ze sobą w drodze?”.  Przystanęli smutni.  Jeden z nich,  któremu na imię było Kleofas,  podjął rozmowę:  „Jesteś chyba jedynym z przebywających w Jeruzalem,  który nie dowiedział się o tym,  co się tam w tych dniach stało?”.  Zapytał ich:  „O czym?”.  Wtedy Mu powiedzieli:  „O Jezusie z Nazaretu,  proroku potężnym w czynie i słowie przed Bogiem i wobec całego ludu.  Wyżsi kapłani i nasi przywódcy wydali na niego wyrok śmierci i ukrzyżowali Go.  A my mieliśmy nadzieję,  że to On wyzwoli Izraela.  Tymczasem upływa już trzeci dzień od tego wydarzenia.  Co więcej,  niektóre z naszych kobiet wprawiły nas w zdumienie.  Gdy wczesnym rankiem poszły do grobu,  nie znalazły Jego ciała.  Wróciły,  mówiąc,  że widziały aniołów,  którzy zapewnili,  że On żyje.  Niektórzy spośród nas poszli do grobu i zastali wszystko tak,  jak powiedziały kobiety,  ale Jego nie widzieli”.  Wtedy On im powiedział:  „O nierozumni i leniwi w sercu!  Nie wierzycie w to wszystko,  co powiedzieli prorocy!  Czyż Chrystus nie musiał tego cierpieć i wejść do swej chwały?”.  I zaczynajac od Mojżesza,  przez wszystkich proroków,  wyjaśniał im,  co odnosiło się do Niego we wszystkich Pismach.  I zbliżyli się do wsi,  do której zdążali,  a On sprawiał wrażenie, że idzie dalej.  Lecz oni nalegali:  „Zostań z nami,  gdyż zbliża się wieczór i dzień dobiega końca”.  Wszedł więc, aby pozostać z nimi.  Gdy zasiedli do stołu,  On wziął chleb,  odmówił modlitwę uwielbienia,  połamał i dawał im.  Wtedy otworzyły się im oczy i rozpoznali Go.  Lecz On stał się dla nich niewidzialny.  (…)  W tej samej chwili wybrali się i wrócili do Jeruzalem.  (…)

———————————————————————

Poetka Anna Kamieńska napisała wiersz o wędrowaniu uczniów Jezusa do Emaus :

Nie poznajemy  /  nigdy do końca  /  nigdy na pewno  /

Wydaje się  /  ale już nie  /  serce pałało  /  ale ochłódło.  /

Czy to On  /  milczy  /  czy to Ty  /  znikasz  /  Zawsze jest tylko chleb  /  ręce i gest  /

Twarz coraz inna  /  coraz nowa twarz  /

Ma się ku wieczorowi  /  a dzień się nachyla  /  pora spoczynku  /  woda wino chleb  /

Czemuście nie spytali wprost  /  nie pochwycili Go za nogi  /  rąk nie trzymali  / 

cienia nie przywiązali do ławy  /

Stoimy jak uczniowie  /  którzy nie doszli do Emaus  /  a ręce ciążą  /  od zdumienia  / Czy to On  /  był  /  na pewno  /  gdzie  /

Ślady zamiotła noc  /  czym prędzej  /  nieśmy innym  /  pewność niepewności.

 

2023-0416 – J 20, 19-31 – Niedyskretna sekretarka  

ks. Michał Palowski

Sekret – posiłkuję się w tym miejscu pewuenowskim Słownikiem języka polskiego – to sprawa lub informacja, którą trzeba ukrywać lub sposób wykonywania czegoś znany tylko wtajemniczonym.

Najbardziej znanym z kart Nowego Testamentu sekretem jest sekret mesjański. Mamy z nim do czynienia wtedy, kiedy Jezus zakazuje mówić duchom nieczystym, osobom uzdrowionym oraz świadkom cudów i apostołom, kim On tak naprawdę jest. Nie chce ujawniać swojej godności mesjańskiej na początku działalności, ponieważ w wyobrażeniach Żydów Chrystus, czyli Mesjasz, miał być przywódcą politycznym i walecznym wodzem. Dopiero cała działalność Jezusa, a po niej męka, śmierć i zmartwychwstanie miały pokazać, że naprawdę ważne jest w Jego posłannictwie jest zabawienie ludzi. Za życia Jezusa nie wszystkim i nie zawsze udawało się tego sekretu dochować.

Skoro o sekretach mowa, nie sposób nie wspomnieć dziś o Sekretarce Jezusa Miłosiernego, świętej siostrze Faustynie Kowalskiej ze Zgromadzenia Matki Bożej Miłosierdzia. Jej zasadniczym zadaniem było przekazanie Kościołowi i światu orędzia Miłosierdzia, które jest przypomnieniem biblijnej prawdy o miłości miłosiernej Boga do każdego człowieka, wezwaniem do zawierzenia Mu swego życia i czynnej miłości wobec bliźnich. Jezus nie tylko ukazał jej głębię swego miłosierdzia, ale także przekazał nowe formy kultu: obraz z podpisem Jezu, ufam Tobie, święto Miłosierdzia, Koronkę do Miłosierdzia Bożego i modlitwę w chwili Jego konania na krzyżu, zwaną Godziną Miłosierdzia. Do każdej z nich, a także do głoszenia orędzia Miłosierdzia przywiązał wielkie obietnice pod warunkiem troski o postawę zaufania Bogu, czyli pełnienia Jego woli, oraz świadczenia miłosierdzia bliźnim.

Bądźcie miłosierni, jak miłosierny jest wasz Ojciec (Łk 6,36). Jezus nie tylko do miłosierdzia wzywa, ale też do niego uzdalnia. Pierwszymi jego źródłami są – wypływające ze zmartwychwstania Chrystusa – sakramenty chrztu i pokuty, w których mocą Ducha Świętego przez posługę Kościoła odpuszczane są najpierw grzech pierworodny, a następnie wszystkie kolejne po nim popełnione. Jednostkowe doświadczenie Bożego miłosierdzia nie pozostaje bezowocne, inspiruje do działania. Przekłada się na wolę osobistego świadczenia miłosierdzia w relacjach międzyludzkich.

I jeszcze jedno. Miłosierdzie nie pozostaje bez nagrody. Szczęśliwi miłosierni, ponieważ oni dostąpią miłosierdzia (Mt 5,7)

 

Komentarz do Ewangelii  –  16 kwietnia 2023

2-ga  Niedziela Wielkanocna,  czyli Miłosierdzia Bożego

Ojciec Marek Pieńkowski OP

———————————————————

Ewangelia :  J 20,19-31 :

Gdy tego pierwszego dnia tygodnia zapadł wieczór,  a tam,  gdzie przebywali uczniowie,  zamknięto drzwi z obawy przed Żydami,  przyszedł Jezus,  stanął w środku i pozdrowił ich:  „Pokój wam”.  A gdy to powiedział,  pokazał im ręce oraz bok.  Uczniowie uradowali się, że ujrzeli Pana.  Jezus zaś odezwał się do nich ponownie:  „Pokój wam!  Jak Mnie posłał Ojciec,  tak i Ja was posyłam”.  Po tych słowach tchnął i oznajmił im:  „Przyjmijcie Ducha Świętego.  Tym, którym odpuścicie grzechy, są im odpuszczone;  którym zatrzymacie, są zatrzymane”.

Tomasz, zwany Bliźniakiem,  jeden z Dwunastu,  nie był razem z nimi,  kiedy przyszedł Jezus.  Pozostali uczniowie mówili więc do niego:  „Zobaczyliśmy Pana”.  On jednak odparł:  „Nie uwierzę,  jeśli nie ujrzę na Jego rękach śladów po gwoździach,  nie włożę swego palca w miejsce gwoździ i nie umieszczę swojej ręki w Jego boku”.  Po ośmiu dniach uczniowie znów byli wewnątrz i Tomasz razem z nimi.  Mimo zamkniętych drzwi,  Jezus wszedł,  stanął w środku i pozdrowił ich:  „Pokój wam”.  Następnie rzekł do Tomasza:  „Unieś tutaj swój palec i zobacz moje ręce,  podnieś też swoją rękę i włóż w mój bok.  I przestań byś niedowiarkiem,  a bądź wierzącym”.  Tomasz wyznał Mu w odpowiedzi:  „Pan mój i Bóg mój!”.  Jezus zaś rzekł do niego:  „Wierzysz, ponieważ Mnie ujrzałeś?  Szczęśliwi ci,  którzy nie zobaczyli, a uwierzyli”.  (…)

———————————————————

Stale powracamy do pytania,  dramatycznie zaakcentowanego choćby w filmie „Ida”:  „i co będzie potem?”.  Pytamy:  co będzie po śmierci?  Czy czeka nas coś,  czy może po prostu nic?  Wielka zagadka przyszłości,  za którą często idzie spór o sens przyszłości i w ogóle o sens życia.  Tym bardziej nam trzeba powierzyć się Bożemu miłosierdziu.

Jezus zaprasza Tomasza,  aby dotknął Jego ciała – czyli nowego, przemienionego świata,  do którego to ciało należy.  Tomasz na zawsze pozostanie uprzywilejowanym świadkiem:  dotykał czegoś,  co normalnie należy do obszaru dla nas całkowicie niedostępnego.  Wdzięczni za to świadectwo,  wdzięczni za to,  że Jezus zaprasza wszystkich do pełni życia,  musimy też pamiętać:  Jezus mówi o zmartwychwstaniu do życia,  o tych, którzy pójdą do życia wiecznego,  ale zarazem przypomina o drodze przeciwnej:  że można też zmartwychwstać na sąd,  można pójść na wieczną mękę (Mt 25,46;  J 5,29).  To zagrożenie zawsze pozostaje realne,  zwłaszcza,  jeśli grzechy mogą być nie tylko odpuszczone,  ale mogą też być zatrzymane!

Dlatego, gdy Jezus mówi:  Szczęśliwi, którzy uwierzyli,  chodzi tu nie tylko o wiarę w zmartwychwstanie;  ale też w to, co do niego prowadzi.  Szczęśliwi, którzy uwierzyli w sens życia z Bogiem;  w sens zawierzenia Mu i pełnienia Jego woli;  ci, którzy wierzą w sens czynienia dobra i starają się czynić miłosierdzie,  już tu i teraz.

Komentarz do Ewangelii  –  9 kwietnia 2023

Uroczystość  Zmartwychwstania Pańskiego,  A :        

ojciec Marek Pieńkowski OP

 

Ewangelia :  Mt 28,1-10

Po szabacie,  o świcie w pierwszy dzień tygodnia,  Maria Magdalena oraz druga Maria przyszły obejrzeć grób.  A oto nastąpiło wielkie trzęsienie ziemi,  bo anioł Pański zstąpił z nieba i odsunął kamień.  I usiadł na nim.  Miał jaśniejący wygląd,  a jego odzież była biała jak śnieg.  Na jego widok strażnicy zadrżeli z przerażenia i zamarli.

Anioł powiedział do kobiet:  „Wy się nie bójcie!  Wiem, że szukacie Jezusa ukrzyżowanego.  Nie ma Go tutaj!  Zmartwychwstał, jak zapowiedział.  Podejdźcie i zobaczcie miejsce, gdzie Go położono.  Potem idźcie szybko  powiedzieć Jego uczniom:  Powstał z martwych i podąża przed wami do Galilei.  Tam Go zobaczycie.  Oto, co miałem wam powiedzieć”.  One zaś z lękiem, ale i wielką radością odeszły szybko od grobu i pobiegły oznajmić to Jego uczniom.

A Jezus wyszedł im naprzeciw i pozdrowił ich:  „Witajcie!”.  Wtedy one podeszły do Niego, objęły Go za nogi i oddały Mu hołd.  Jezus zaś rzekł do nich:  „Nie bójcie się!  Idźcie i powiedzcie moim braciom, aby poszli do Galilei;  tam Mnie zobaczą”.

———————————————————

Mimo zaaferowania licznymi obowiązkami oraz kłopotami,  nie wolno nam tych Świąt ominąć bokiem;  „przegapić”,  a tym bardziej zlekceważyć,  udawać, że nie widzimy w nich żadnego problemu.  Prawdę o śmierci Jezusa i Jego zmartwychwstaniu trzeba przyjąć w wierze,  odpowiedzialnie,  wraz ze wszystkimi konsekwencjami:  gdyż stajemy wobec „nowego początku”,  który ma każdemu otworzyć drogę do pełni życia w zjednoczeniu z Bogiem.

Zmartwychwstanie Jezusa ostatecznie ukazuje,  że człowiek, jakiego znamy,  jest mimo całej swej na ogół dobrej woli,  po prostu „nie do naprawienia”.  I dlatego nie ma ma sensu oglądać się wstecz;  gdyż nie ma dokąd wracać.  Skoro otwarta nam została droga „do przodu”,  trzeba ją podjąć,  wyznając wiarę w Zmartwychwstanie Jezusa,  a zarazem w nasze własne przyszłe zmartwychwstanie.  Święty Paweł pisał:

Jeśli Chrystus nie zmartwychwstał,  to na nic wasza wiara i nadal jesteście w grzechach.  (…)  Jeśli Chrystus jest naszą nadzieją tylko w ziemskim życiu,  to jesteśmy bardziej godni pożałowania niż wszyscy ludzie.  Chrystus jednak zmartwychwstał, i to jako pierwszy!  (1 Kor 15,17.19–20).  Odtąd obrzezanie nic nie znaczy ani nieobrzezanie, tylko nowe stworzenie  (Gal 6,15).  Naszą nadzieją jest owa „nowość”,  będąca skutkiem i owocem Zmartwychwstania Jezusa.

 

Komentarz do Ewangelii  –  2 kwietnia 2023

Niedziela Palmowa  czyli  Męki Pańskiej,  A :

ojciec Marek Pieńkowski OP

——————————————————————

Ewangelia :  Mt 21,1-11

Gdy zbliżyli się do Jerozolimy,  przyszli do Betfage na Górze Oliwnej.  Wtedy Jezus wysłał dwóch uczniów,  mówiąc im:  „Idźcie do wsi,  która jest przed wami.  Tam znajdziecie uwiązaną oślicę,  a wraz z nią osiołka.  Odwiążcie je i przyprowadźcie do Mnie.  A gdyby wam ktoś coś mówił,  powiedzcie:  «Pan ich potrzebuje,  ale zaraz je odeśle»”.  Stało się tak,  aby spełniło się słowo przekazane przez proroka:  Mówcie do córki Syjonu:  Oto twój król przychodzi do ciebie,  pokorny jedzie na ośle,  na osiołku, który już nosi ciężary.

Uczniowie poszli i wykonali polecenie Jezusa.  Przyprowadzili oślicę oraz osiołka i położyli na nie swoje płaszcze.  A On usiadł na nich.  I bardzo wielu ludzi słało swe płaszcze na drodze,  a inni ścinali gałęzie z drzew i rzucali je na drogę.  Przed Nim i za Nim szły tłumy i wołały:  „Hosanna Synowi Dawida!  Chwała Temu, który przychodzi w imię Pana.  Hosanna na wysokościach!”.

Kiedy wszedł do Jerozolimy,  poruszyło się całe miasto.  Pytano:  „Kto to jest?”. A tłumy odpowiadały:  „To jest Jezus,  prorok z Nazaretu w Galilei”.

———————————————————

Słyszymy dziś dwa fragmenty z Ewangelii według świętego Mateusza.  Jeden krótki,  przytoczony tu powyżej,  to opowieść o uroczystym przybyciu Jezusa do Jerozolimy przed świętem Paschy.  Drugi, bardzo długi  (128 wierszy),  to opis męki i śmierci Jezusa.  Ten drugi tekst  (czyli:  Mt 26,14 – 27,66)  bardzo warto przeczytać samemu w całości,  w ciągu najbliższego tygodnia.

Oba teksty dotyczą wydarzeń,  jakie miały miejsce w Jerozolimie bezpośrednio przed świętem Paschy.  Ale zarazem jest to opis tego,  co działo się wtedy w ludzkich sercach.  To teksty,  w których można usłyszeć ludzkie oczekiwania,  ludzkie nadzieje,  a także ludzkie niedowierzanie,  zniechęcenie,  frustracje i gniew.  Można odnieść wrażenie,  że więcej słychać tu o osobistych przeżyciach świadków opisywanych wydarzeń,  niż o ich wierze.  Droga od własnych odczuć do wiary jest długa i żmudna.  Ale trzeba nam zawsze pamiętać,  że bez wiary nie można podobać się Bogu  (Hbr 11,6).

Posłuchajmy tak ważnego wezwania najbliższych dni:  Wpatrujmy się w Jezusa,  który jest dawcą naszej wiary i jej celem.  On (…) wolał przyjąć krzyż, nie bojąc się jego hańby  (Hbr 12,2).  Po tym rozpoznaliśmy miłość,  że On oddał za nas swoje życie.  My także powinniśmy oddać życie za braci  (1 J 3,16).  Słuchajmy samego Jezusa:  Ja urodziłem się i przyszedłem na świat po to, aby dać świadectwo prawdzie.  Każdy,  kto jest z prawdy,  jest mi posłuszny  (J 18,37).

Komentarz do Ewangelii  –  19 marca 2023

4 Niedziela Wielkiego Postu,  A :

ojciec Marek Pieńkowski OP

———————————————————

Ewangelia :  J 9,1-41

Znowu tekst Ewangelii na dzisiejszą niedzielę jest bardzo długi  (41 wierszy!),  nie sposób przytoczyć go tu w całości.  Ale bardzo warto przeczytać tę całość!

Jezus spostrzegł człowieka niewidomego od urodzenia.  Uczniowie zapytali Go:  „Rabbi,  kto popełnił grzech,  że człowiek ten urodził się niewidomy:  on sam czy jego rodzice?”.  Jezus im odpowiedział:  „Ani on nie zgrzeszył,  ani jego rodzice,  lecz stało się tak,  aby w nim ukazały się dzieła Boże.  (…)  Jak długo pozostaję na świecie,  jestem światłością świata”.  (…)   

Uzdrowiony powiedział Żydom:  „Wiemy,  że Bóg nie wysłuchuje ludzi grzesznych,  natomiast wysłuchuje każdego,  kto jest pobożny i pełni Jego wolę.  Dotychczas nie słyszano,  aby ktoś przywrócił wzrok niewidomemu od urodzenia.  Gdyby więc On nie pochodził od Boga,  nie mógłby niczego dokonać”.  (…)

———————————————————

Pytanie uczniów odnosi się do domniemanej alternatywy,  do dwóch hipotez.  „Zgrzeszył on sam”:  a zatem zło,  które kogoś rani,  jest konsekwencją jego własnych złych wyborów,  jego postępowania.  „Zgrzeszyli rodzice”:  a zatem krzywda, która kogoś dotyka,  jest swego rodzaju lokalną koncentracją zła, które istnieje w społeczności,  w której ludzie popełniają różne rodzaje grzechów.

Pan Jezus pokazuje,  że niekoniecznie tak jest:  Stało się tak,  aby w nim ukazały się dzieła Boże.  A więc dzieła znacznie większe od naszych wyobrażeń:  Dotychczas nie słyszano, aby ktoś przywrócił wzrok niewidomemu od urodzenia.

Zwróćmy uwagę na kontrowersję między Faryzeuszami a Jezusem:  Czy wolno w szabat dobrze czynić,  czy źle czynić?  Ratować życie, czy zabić?  (Mk 3,4).

Jezus przynosi całkowicie nową wizję moralności:  jej celem jest nie tyle unikanie zła,  ile czynienie dobra.  Zauważmy:  redukcja moralności do unikania zła będzie zawężać perspektywy na przyszłość;  czynienie dobra – będzie je poszerzać!  To tak,  jak w ekonomii gier:  gdy ktoś ma mało pieniędzy,  będzie dbał, aby zminimalizować straty;  gdy ma ich dużo,  będzie dążyć do maximum zysku.  Przed każdym z nas staje pytanie:  czy ja wierzę w to, że Bóg chce mnie obdarować tak,  abym w czynieniu dobra mógł „dążyć do maximum zysku?”.

Jezus pokazuje też związek grzechu i ślepoty:  one są skutkiem odrzucenia światła.  Trzeba uznać nasze dziedzictwo ludzi grzesznych:  my też jesteśmy „niewidomi od urodzenia”.  Każdemu zdarza się odruchowo skłaniać się ku temu,  na co on sam ma ochotę,  a nie ku temu,  czego oczekuje od niego Bóg.

 

2023-03-12 – J 4, 5-15. 19b-26. 39a. 40-42 – U Źródła 

ks. Michał Palowski

Jedno jest moje zadanie. Dawanie. Dawanie. Dawanie.

Woda należy do elementów szczególnie uprzywilejowanych przez Opatrzność. Ona oczyszcza i rozpuszcza, poi i orzeźwia, warunkuje rozwój roślin, łagodzi upał i żar słońca, dlatego mądrość Boga, którego łaska wyprzedza naturę, oddała ją na służbę porządkowi nadprzyrodzonemu. Bez niej nie ma życia. Ono w wielu kulturach i religiach z niej bierze swój początek.

Cud wyprowadzenia przez Mojżesza wody ze skały, o którym słyszeliśmy w pierwszym czytaniu wskazuje na wszystkie sakramentalne źródła zbawienia, które otworzył dla nas Chrystus. Także studnie patriarchów – przy jednej z nich ma miejsce dzisiejsze spotkanie Jezusa z Samarytanką – mają głębokie znaczenie symboliczne wskazujące na niewyczerpane głębiny świętych tajemnic, a liczne ryty obmycia wodą i pokrapiania nią w liturii żydowskiej przygotowują na to, co przyniesie Nowe Przymierze w zakresie łaski i wewnętrznej czystości. Woda żywa, o której mówi Jezus w sensie dosłownym oznacza wodę źródlaną. W sensie przenośnym oznacza źródło życia, które pochodzi od Boga i podtrzymuje życie duchowe. Tutaj symbolizuje naukę Jezusa. Patrząc szerzej, u świętego Jana woda dająca życie jest symbolem Ducha Świętego, który jest w człowieku źródłem życia Bożego. W malarstwie katakumbowym i płaskorzeźbie sarkofagowej szereg scen biblijnych – między innymi te, których jesteśmy dziś świadkami – przedstawionych niezwykle prosto mówi o wodzie zbawienia w misterium chrześcijańskim.

Do studni przywiodła ich potrzeba. Oboje chcieli się napić. W sytuacji, w której się znaleźli na bok zeszły konwenanse i uprzedzenia. Zatarły się różnice. Spotkanie stało się pretekstem do rozmowy. Ta zaś doprowadziła do poznania i wyznania.

Ta scena przewodzi na myśl nasze spotkania z Bogiem, modlitwę, zwłaszcza adorację i sakramenty. Przychodzimy kierowani wewnętrzną potrzebą. Równi wobec Stwórcy: Nie ma już Żyda ani Greka, nie ma niewolnika ani wolnego, nie ma mężczyzny ani kobiety, ponieważ wszyscy jesteśmy jedno w Chrystusie Jezusie (Ga 3,28). Odkrywany nie tylko kim, Bóg jest dla nas, ale i kim my jesteśmy dla Niego.

Odchodzimy inni. Odchodzimy bogatsi. Odchodzimy lepsi.

 

Komentarz do Ewangelii  –  12 marca 2023

3 Niedziela Wielkiego Postu,  A :

ojciec Marek Pieńkowski OP

———————————————————

Ewangelia :  J 4,5–42

Pełny tekst Ewangelii na dzisiejszą niedzielę jest bardzo długi  (38 wierszy!),  nie  sposób przytoczyć go tu w całości.  Ale bardzo warto przeczytać tę całość!

Jezus przybył do miejscowości samarytańskiej, zwanej Sychar,  (…)  usiadł obok studni.  (…)  Nadeszła kobieta – Samarytanka,  aby zaczerpnąć wody.  (…)  Jezus oznajmił jej:  „Każdy,  kto pije tę wodę,  nadal będzie odczuwał pragnienie.  Kto natomiast napije się wody,  którą Ja mu dam,  już nigdy więcej nie będzie odczuwał pragnienia,  gdyż woda,  którą mu dam,  stanie się w nim obfitym źródłem na życie wieczne.  (…)  Wy czcicie to, czego nie znacie;  my zaś oddajemy cześć Temu, kogo znamy.  Zbawienie bowiem pochodzi od Żydów.  Nadchodzi jednak godzina,  a właściwie już jest,  kiedy prawdziwi czciciele będą wielbili Ojca w Duchu i w prawdzie.  Zresztą takich czcicieli pragnie sam Ojciec”.

W tym czasie wrócili uczniowie.  (…)   Jezus oświadczył im:  „Moim pokarmem jest wypełnienie woli Tego,  który Mnie posłał,  oraz wykonanie wyznaczonego mi dzieła”.  (…)

———————————————————

Święty Augustyn komentował tekst Ewangelii:  „Ta kobieta – to obraz Kościoła (…),  który już wkrótce miał być usprawiedliwiony.  (…)  Fakt, że ta kobieta przyszła z kraju cudzoziemskiego,  ma znaczenie symboliczne,  ona bowiem nosiła w sobie obraz Kościoła,  który miał przybyć spośród pogan i być obcy Izraelitom.  Słuchajmy zatem w niej naszego własnego głosu i siebie samych w niej uznajmy.  W niej też składajmy za siebie dzięki naszemu Bogu”.

Kilka lat temu,  Synod biskupów w przesłaniu poświęconym Ewangelizacji głosił:  „Podobnie,  jak to uczynił Jezus przy studni w Sychar,  Kościół czuje się zobowiązany,  aby usiąść obok współczesnego człowieka.  Kościół pragnie,  aby Pan stał się obecny w życiu każdego,  aby każdy spotkał się z Nim;  gdyż jedynie Jego Duch jest tą wodą,  która daje prawdziwe,  wieczne życie.  Tylko Jezus może czytać w głębiach naszych serc i objawiać nam prawdę o nas samych:  ‘On wyjawił mi wszystko, co uczyniłam’  –  kobieta wyznaje swoim sąsiadom.  To oświadczenie powiązane jest z pytaniem, które otwiera się na wiarę:  ‘Czyż nie jest on Chrystusem’ ?”.

Dzisiejsze czytanie przypomina,  że ten,  kto od napotkanego Jezusa otrzymuje nowe życie,  czuje się przymuszony do głoszenia innym prawdy i nadziei.  Inni też są powołani,  aby doświadczyć spotkania z Jezusem i aby móc powtórzyć:  „Teraz wierzymy już nie na podstawie tego,  co nam powiedziałaś,  lecz dlatego, że sami Go usłyszeliśmy.  Wiemy,  że On naprawdę jest Zbawicielem świata”.

Komentarz do Ewangelii  –  5 marca 2023

2 Niedziela Wielkiego Postu,  A :

ojciec Marek Pieńkowski OP

———————————————————

Ewangelia :  Mt 17,1-9

Jezus zabrał ze sobą Piotra,  Jakuba i jego brata Jana i wyprowadził ich z dala od ludzi na wysoką górę.  Tam przemienił się w ich obecności,  a Jego twarz zajaśniała jak słońce.  Jego ubranie stało się białe jak światło.  Wtedy ukazali się im Mojżesz i Eliasz,  którzy z Nim rozmawiali.  Piotr powiedział do Jezusa:  „Panie, dobrze, że tu jesteśmy.  Jeśli chcesz,  postawię tutaj trzy namioty,  jeden dla Ciebie,  drugi dla Mojżesza,  a trzeci dla Eliasza”.  A gdy jeszcze to mówił, zasłonił ich świetlisty obłok.  Z obłoku rozległ się głos:  „On jest moim Synem umiłowanym,  którego sobie upodobałem.  Jego słuchajcie!”.  Gdy uczniowie to usłyszeli,  upadli na twarz bardzo przerażeni.  A Jezus podszedł,  dotknął ich i powiedział:  „Wstańcie!  Nie bójcie się!”.  Gdy podnieśli oczy,  nikogo już nie widzieli, tylko samego Jezusa.

Kiedy schodzili z góry,  Jezus przykazał im:  „Nie mówcie nikomu o tym widzeniu,  dopóki Syn Człowieczy nie zostanie wskrzeszony z martwych”.

———————————————————

Tajemnicze wydarzenie na wysokiej górze całkowicie wymyka się z zasięgu naszej wyobraźni.  W jakimś stopniu na tę tajemnicę bezwiednie wskazuje apostoł Piotr.  Jego nieporadną reakcję na wydarzenie całkowicie wymykające się poza zakres ludzkiego pojmowania oddają pełne zachwytu słowa,  zazwyczaj tłumaczone:  „Panie, dobrze, że tu jesteśmy”.  Jednak cały szereg osób dobrze znających ten tekst  a zarazem doświadczonych duchowo  sugeruje,  że lepsze jest tłumaczenie:  „Panie, dobrze jest nam tu być”, czy też:  „Panie, tutaj być jest wspaniale!”.  Takie tłumaczenia lepiej oddają pełnię zachwytu uczniów wobec nowego, nieznanego przedtem wymiaru poznania,  nowego doświadczenia jakiejś pełni; czegoś, czego nie sposób wyobrazić sobie bez tego doświadczenia.

Wielki nauczyciel wiary,  święty Leon Wielki,  papież w latach 440 – 461,  tłumaczył:  „W przemienieniu Chrystusa chodziło głównie o to,  aby z serc uczniów usunąć zgorszenie krzyża i by uniżenie dobrowolnie przyjętej męki nie zakłóciło wiary tych,  którym została objawiona wspaniałość ukrytej godności.

„Z nie mniejszą też troską podbudowywał Pan swoim przemienieniem nadzieję Kościoła świętego w tym celu,  by całe ciało Chrystusowe dowiedziało się,  jaką zostało obdarowane mocą przemiany i aby wszystkie jego członki mogły spodziewać się udziału w tej chwale,  którą wcześniej rozbłysła Głowa”.

Światło Jezusa,  światło Jego Przemienienia ma oświecać naszą drogę.  Ma stać się źródłem Bożego światła w każdym z nas.

2023-03-05 – Mt 17,1-9– Słowo, które przemienia 

ks. Michał Palowski

To jest mój Syn umiłowany, w którym mam upodobanie, Jego słuchajcie! (Mt 17,5). Modlitewnym odniesieniem do usłyszanego dopiero co Bożego nakazu rozpoczęliśmy dzisiejszą mszę świętą: Boże, Ty nam nakazałeś słuchać Twojego umiłowanego Syna, ożywiaj naszą wiarę swoim słowem, abyśmy odzyskawszy czystość duszy, mogli się cieszyć oglądaniem Twojej chwały.

Słuchanie ma miejsce dzięki słowu Chrystusa, z niego rodzi się wiara (por. Rz 10.17).

Właśnie umocnienieniu wiary filarów Kościoła – Piotra, Jakuba i Jana – miało służyć Przemienienie Jezusa, którego przyszło im być uczestnikami. Na górze Tabor ujrzeli Go takim, jaki jest (por. 1 J 3,2). To, co widzieli, co, usłyszeli i czego doświadczyli miało im uświadomić, że w osobie i dziele Jezusa znajdują swoje wypełnienie Prawo i Prorocy, których uosabiają Mojżesz i Eliasz. Jednocześnie Przemienienie miało ich przygotować na czas Jego męki i śmierci, kiedy wielu będzie patrzyło na Niego ze zgrozą – tak zniekształconego, kiedy niepodobny do człowieka będzie Jego wygląd i Jego postać niepodobna do ludzi (por. Iz 52,14).

Boże, Ty nam nakazałeś słuchać Twojego umiłowanego Syna, ożywiaj naszą wiarę swoim słowem, abyśmy odzyskawszy czystość duszy, mogli się cieszyć oglądaniem Twojej chwały.

Relację z Przemienienia znajdujemy również u Marka i Mateusza, ale tylko ten pierwszy przywołuje w swoim opisie szat Jezusa postać folusznika, czyli rzemieślnika, który trudnił się czyszczeniem i wybielaniem tkanin. Autorzy biblijni widzieli w jego zajęciu metaforę czystości. Obcowanie z Bożym Słowem – czytanie, słuchanie, rozważanie – ma moc oczyszczania obrazu Boga z naszych wyobrażeń o Nim.

Mówiąc o oczyszczającej mocy Bożego Słowa warto przypomnieć, że odpust zupełny – po spełnieniu zwyczajnych warunków, do których zalicza się: wzbudzenie w sobie wewnętrznej postawy całkowitego oderwania od grzechu, także powszedniego; wyznanie grzechów w spowiedzi sakramentalnej; przyjęcie komunii świętej; pomodlenie się zgodnie z intencjami Ojca Świętego – zostanie udzielony wiernemu, który będzie czytał Pismo Święte: według tekstu zatwierdzonego przez odpowiednią władzę, z czcią należną słowu Bożemu i na sposób lektury duchowej, przez co najmniej pół godziny. Jeśli będzie to czynił krócej, odpust będzie cząstkowy (§1). Gdy ktoś z uzasadnionego powodu nie będzie zdolny czytać, odpust zupełny lub cząstkowy, jak wyżej, zostanie [mu] udzielony, jeśli ten sam tekst Pisma Świętego wysłucha albo odczytywany przez kogoś innego, albo za pomocą sprzętów, które nazywane są „video” lub „audio” (§2) (Enchiridion Indulgentiarum Normae et Concessiones,quarta editio, Libreria Editrice Vaticana 1999. n. 30.).

Boże, Ty nam nakazałeś słuchać Twojego umiłowanego Syna, ożywiaj naszą wiarę swoim słowem, abyśmy odzyskawszy czystość duszy, mogli się cieszyć oglądaniem Twojej chwały. Przez naszego Pana Jezusa Chrystusa, Twojego Syna, który z Tobą żyje i króluje w jedności Ducha Świętego, Bóg, przez wszystkie wieki wieków. Amen.

2023-02-12 – Mt 5, 20-22a. 27-28. 33-34a. 37 – Wolność

ks. Michał Palowski

Bóg rzekł: «Uczyńmy człowieka na Nasz obraz, podobnego Nam. Niech panuje nad rybami morskimi, nad ptactwem powietrznym, nad bydłem, nad ziemią i nad wszystkimi zwierzętami pełzającymi po ziemi!». Stworzył więc Bóg człowieka na swój obraz, na obraz Boży go stworzył: stworzył mężczyznę i niewiastę (Rdz 1,26-27).

Nie cechy fizyczne i nie życiowa filozofia – jak ma to miejsce w przypadku rodziców i dzieci – stanowią o naszym podobieństwie do Boga, który dał nam życie. Podobieństwo stworzenia do Stwórcy wyraża się w wolności.

Z Katechizmu Kościoła Katolickiego: Wolność jest możliwością działania lub niedziałania, a więc podejmowania przez siebie dobrowolnych działań. Osiąga ona doskonałość swojego działania, gdy jest ukierunkowana na Boga, który jest naszym najwyższym Dobrem (KKK 1744). Wolność charakteryzuje czyny właściwe człowiekowi. Sprawia, że istota ludzka jest odpowiedzialna za czyny, których jest dobrowolnym sprawcą. Świadome działanie jest właściwe człowiekowi (KKK 1745).

Na straży wolności człowieka stoją prawo naturalne oraz Boże przykazania. Prawo naturalne wyraża pierwotny zmysł moralny, który pozwala człowiekowi rozpoznać rozumem, czym jest dobro i zło, prawda i kłamstwo (KKK 1954), zaś Dekalog stanowi tego prawa uprzywilejowany wyraz (KKK 2070).

Tempora mutantur et nos mutamur in illis. Czasy się zmieniają, a my zmieniamy się wraz z nimi. Wśród wszelkiej zmienności prawo naturalne i Boże przykazania pozostają niezmienne.

Pozornie może wydawać się, że prawo naturalne i przykazania ze względu na formę zakazu, którą przybierają ograniczają naszą wolność. Jednak dogłębnie przemyślane pozwalają wierzyć i mieć nadzieję, że nałożone przez nie ograniczenia wolności tak mojej, jak i bliźnich, w konsekwencji będą dla mnie i dla nich ochroną, staną się dla mnie i dla nich korzyścią.

Wolność wyraża się najpełniej w możliwości dokonywania wyborów, w tym tych najbardziej fundamentalnych to jest między dobrem a złem, o czym boleśnie przekonali się na własnej skórze pierwsi rodzice Adam i Ewa, a w konsekwencji my wszyscy oraz ponoszenia ich konsekwencji.

Kochaj i rób, co chcesz ku wolności przecież wyswobodził nas Chrystus. A zatem trwajcie w niej i nie poddawajcie się na nowo pod jarzmo niewoli! Miłością ożywieni służcie sobie wzajemnie! Bo całe Prawo wypełnia się w tym jednym nakazie: Będziesz miłował bliźniego swego jak siebie samego (por. Ga 5,1.13-14).

 

Komentarz do Ewangelii  –  12 lutego 2023

6 Niedziela zwykła,  A :

Ojciec Marek Pieńkowski OP

———————————————————

Ewangelia :  Mt 5,17-37

Jezus powiedział do swoich uczniów:  „Nie sądźcie,  że przyszedłem znieść Prawo albo Proroków.  Przyszedłem nie po to,  aby je znieść,  ale wypełnić.  Zapewniam was:  Dopóki ziemia i niebo będą istnieć,  nie zmieni się w Prawie ani jedna litera,  ani jedna kreska,  aż się wszystko spełni.  Kto zniesie choćby jedno z najmniejszych przykazań i tak będzie nauczał ludzi,  ten będzie najmniejszy w królestwie niebieskim.  Kto je natomiast wypełni i nauczy wypełniać,  ten będzie wielki w królestwie niebieskim.  Dlatego mówię wam: jeśli nie będziecie sprawiedliwsi niż nauczyciele Pisma i faryzeusze,  nie wejdziecie do królestwa niebieskiego.

Słyszeliście, że kiedyś powiedziano:  Nie popełnisz morderstwa,  a kto by dopuścił się morderstwa,  stanie przed sądem.  A Ja wam mówię,  że każdy,  kto się gniewa na swego brata,  będzie osądzony.  (…)

Słyszeliście, że powiedziano:  Nie dopuścisz się cudzołóstwa.  A Ja wam mówię:  Każdy,  kto pożądliwie przygląda się kobiecie,  już w swoim sercu popełnił cudzołóstwo.  (…)

Słyszeliście, że kiedyś powiedziano:  Nie przysięgaj fałszywie,  ale bądź wierny przysięgom złożonym Panu.  A Ja wam mówię:  Wcale nie przysięgajcie.  (…)  Niech wasza mowa będzie:  tak – tak,  nie – nie,  a wszystko ponad to – pochodzi od Złego”.      

———————————————————

„Błogosławieństwa”,  które rozważaliśmy przed dwoma tygodniami,  to objawienie pewnych zasad ogólnych;  w dalszym ciagu tzw. „kazania na górze” Jezus ukazuje ich funkcjonowanie w konkretnych sytuacjach życiowych.  Podkreśla:  to nie tyle zmiana Bożego Prawa,  ile jego rozwój,  proporcjonalnie do wielkości kolejnych objawianych prawd,  Bożych darów i powołania człowieka.

Dzisiejszy tekst,  to przede wszystkim wielka proklamacja godności i wolności człowieka:  Jeśli chcesz, będziesz zachowywał przykazania, a wierność będzie owocem twej dobrej woli  (Syr 15,15).  Jest to proklamacja wolności, a zarazem „optymizm moralny”:  nie jesteśmy z góry „skazani” na upadki,  na czynienie zła.  Ale trzeba nam pogłębiać świadomość odpowiedzialności za własną wolność.

Jezus nie znosi „Prawa albo Proroków”:  On je „wypełnia” swoją boską miłością,  „abyście się wzajemnie tak miłowali, jak Ja was umiłowałem”  (J 15,12).  Dlatego drogowskazami w życiu mają być te wartości,  które nam objawia sam Bóg.  Przykazania,  to nie są jakieś całkowicie arbitralne zakazy:  one stoją na straży wartości,  istotnych dla jakości naszego życia przed Bogiem.

 

Komentarz do Ewangelii  –  29 stycznia 2023

4  Niedziela zwykła,  A :

Ojciec Marek Pieńkowski OP


Ewangelia :  Mt 5,1-12a

Jezus, widząc tłumy, wyszedł na górę.  Gdy usiadł, zbliżyli się do Niego uczniowie.  Wtedy odezwał się i zaczął nauczać:

„Szczęśliwi ubodzy w duchu,  ponieważ do nich należy królestwo niebieskie.  Szczęśliwi,  którzy cierpią udrękę,  ponieważ będą pocieszeni.  Szczęśliwi łagodni,  ponieważ oni posiądą ziemię.  Szczęśliwi,  którzy są głodni i spragnieni sprawiedliwości,  ponieważ oni będą nasyceni.  Szczęśliwi miłosierni,  ponieważ oni dostąpią miłosierdzia.  Szczęśliwi, którzy mają czyste serce,  ponieważ oni będą oglądać Boga.  Szczęśliwi,  którzy zabiegają o pokój,  ponieważ oni zostaną nazwani synami Bożymi.  Szczęśliwi,  którzy są prześladowani za sprawiedliwość,  ponieważ do nich należy królestwo niebieskie.  Jesteście szczęśliwi, gdy was znieważają,  prześladują i oczerniają z mojego powodu.  Cieszcie się i radujcie,  bo wielka jest wasza zapłata w niebie”.

—————————————————————

Gdy szereg lat temu rozpocząłem studium teologii,  wkrótce zwróciłem uwagę na zagadkowy fakt:  w liturgii Kościoła i w katechezie słyszymy o „ośmiu błogosławieństwach”,  a w oryginale cytowanego tu tekstu nie ma ani razu terminu „eulogeme’nos”  (czyli:  błogosławiony);  w każdym zdaniu mamy natomiast termin „maka’rios”  (czyli:  szczęśliwy).  Zaniepokojony tym odkryciem, zapytałem o. prof. Augustyna Jankowskiego OSB,  jednego z tłumaczy oraz przełożonego Kolegium Redakcyjnego,  dlaczego przyjęli taką wersję.  Odpowiedział wprost,  że to wszystko jedno,  gdyż i tak oba te greckie terminy są tłumaczeniem hebrajskiego słowa „Baruch”  (na ogół przekładanego właśnie jako „błogosławiony”).  To wyjaśnienie poruszyło mnie do głębi:  ukazało,  że nie można sensownie mówić o szczęściu człowieka bez odnoszenia go,  jako do warunku,  do Bożego błogosławieństwa!      

Święty Augustyn,  jeden z najwybitniejszych teologów w historii Kościoła,  w swoich „Wyznaniach”  (spisane ok. 400 r.)  zanotował modlitwę:  „… Ty, Panie, stworzyłeś nas dla siebie i niespokojne jest serce nasze,  dopóki nie spocznie w Tobie.”  W łacińskim oryginale brzmi to jeszcze mocniej;  w zwrocie „fecisti nos ad te…”  wyrażenie „ad te” niesie wyraźną dynamikę:  można wręcz dopowiadać „stworzyłeś nas ku Tobie” …

Wobec takiej dynamiki,  warto po prostu traktować „Osiem błogosławieństw” jako drogowskazy:  „na ile będziecie ubodzy w duchu,  o tyle do was będzie należeć królestwo niebieskie” … – itd.  W ten sposób dane nam jest osiem  (a właściwie nawet dziewięć!)  dróg,  na których,  prowadzeni przez Ducha Świętego,  możemy wędrować po Bożych szlakach,  wzrastając w wierze, nadziei i miłości.  Te drogi mogą się łączyć lub chwilowo rozdzielać,  ale jeśli dbamy o wierność wobec Bożego prowadzenia,  możemy być pewni,  że nie pobłądzimy.  Starajmy się więc o wierność i o wytrwałość na drogach Pańskich.                                                 

 

Komentarz do Ewangelii  –  22 stycznia 2023

3 Niedziela zwykła,  A :

Ojciec Marek Pieńkowski OP

———————————————————

Ewangelia :  Mt 4,12-23

Gdy Jezus usłyszał o uwięzieniu Jana,  odszedł do Galilei.  Opuścił jednak Nazaret i zamieszkał w Kafarnaum nad jeziorem, na pograniczu ziemi Zabulona i Neftalego.  (…)  Odtąd Jezus zaczął nauczać:  „Nawróćcie się,  bo nadchodzi już królestwo niebieskie”.

Gdy szedł brzegiem Jeziora Galilejskiego,  zobaczył dwóch braci:  Szymona, zwanego Piotrem, i jego brata, Andrzeja.  Zarzucali sieci w jezioro, gdyż byli rybakami.  Powiedział do nich:  „Pójdźcie za Mną, a sprawię, że będziecie łowić ludzi”.  Oni natychmiast zostawili sieci i poszli za Nim.  A gdy szedł dalej, zobaczył dwóch innych braci:  Jakuba, syna Zebedeusza, i jego brata, Jana.  Byli w łodzi ze swoim ojcem Zebedeuszem i naprawiali sieci.  Ich także powołał, a oni natychmiast zostawili łódź i ojca i poszli za Nim.

Szedł przez całą Galileę i nauczał w synagogach.  Głosił Ewangelię o królestwie i uzdrawiał ludzi ze wszystkich chorób i słabości.

———————————————————

W tekście dwukrotnie występują słowa:  natychmiast  (lub: zaraz)  i  zostawili (lub: opuścili; porzucili).  To tak,  jakby autor chciał zaakcentować te wyrazy.

Co znaczą terminy:  „zostawili”, „porzucili”, „opuścili”?  Sugerują one,  że powołani uczniowie nie mieli żadnych uprzednich planów pójścia za Jezusem,  de facto – pójścia ku wielkiej niewiadomej.  To był dopiero początek publicznego nauczania Jezusa;  trudno było pojąć Jego naukę.  Oni mieli swoje plany życiowe :  byli rybakami,  już z dużym doświadczeniem w swoim fachu.

Z kolei terminy takie,  jak „natychmiast” czy „zaraz” podpowiadają,  że decyzja – czyli zgoda na tę niewiadomą – nie była przedmiotem starannej kalkulacji możliwych strat i zysków;  ani też nie była konsultowana z żadnym z miejscowych autorytetów.  Zdecydowało tylko jedno:  osobiste wezwanie przez Jezusa.  W oparciu o to wezwanie uczniowie zostawiają wszystko to,  co dotychczas było treścią ich życia.

Motywy tej decyzji zostaną wyłożone w Ewangelii według św. Jana  (6,68-69).  Gdy część uczniów uznała naukę Jezusa za zbyt trudną do przyjęcia,  Szymon Piotr mówi:  „Panie, do kogo mielibyśmy pójść?  Przecież Ty masz słowa życia wiecznego.  A my uwierzyliśmy i przekonaliśmy się,  że Ty jesteś Świętym Boga”.

Warto,  aby dzisiaj każdy z nas raz jeszcze podjął to pytanie:  Czy ja naprawdę uwierzyłem?  Czy jestem przekonany?  Czy wiem, że mam do kogo pójść?

2023-01-08 – Mt 3,13-17 – Oświecenie

ks. Michał Palowski

Światło i życie są słowami pierwotnymi naszego języka. Życie potrzebuje światła, to, co żyje kieruje się ku światłu (Egon Capellari, Znaki święte w liturgii i codzienności). Choć światło/światłość jest rzeczywistością powszechnie znaną, to jednak każdy odbiera je nader osobiście w zależności od okoliczności czasu i miejsca oraz wcześniejszych doświadczeń. Jednym daje poczucie bezpieczeństwa i wskazuje drogę. Innych oślepia i przeraża. Dla niewidzących staje się odczuwalnym na skórze ciepłem.

Światło jest jednym z najważniejszych symboli liturgicznych, czy to jako blask świec, czy światłość paschału wnoszonego na początku liturgii wielkanocnej do ciemnej nawy kościoła. Przede wszystkim jednak jest to światło słońca, które rankiem, rozpoczynając swoją wędrówkę na wschodzie, stopniowo zdobywa nawę kościoła, zaś wieczorem rozpala, tak rozżarza, ostatnim blaskiem witraże na zachodzie (Egon Capellari, Znaki święte w liturgii i codzienności).

Katechizmu Kościoła Katolickiego: „Obmycie (czyli chrzest) nazywane jest oświeceniem, ponieważ ci, którzy otrzymują pouczenie (katechetyczne), zostają oświeceni w duchu…” Ochrzczony, otrzymawszy w chrzcie Słowo, „światłość prawdziwą, która oświeca każdego człowieka” (J 1, 9), „po oświeceniu” (Hbr 10, 32) staje się „synem światłości” (1 Tes 5, 5) i samą „światłością” (Ef 5, 8) (KKK 1216).

Z Izajaszowym opisem sługi, który nie zagasi knotka o nikłym płomyku; którego Pan powołał, aby był światłością dla narodów, aby otworzył oczy niewidomym, aby wypuścił jeńców z więzienia tych, co mieszkają w ciemności (Iz 42,1.3.6-7) koresponduje zadanie nałożone podczas liturgii chrzcielnej na rodziców i chrzestnych: Przyjmijcie światło Chrystusa (…) Podtrzymywanie tego światła powierza się wam, rodzice i chrzestni, aby wasze dziecko, oświecone przez Chrystusa, postępowało zawsze jak dziecko światłości, a trwając w wierze, mogło wyjść na spotkanie przychodzącego Pana razem ze wszystkimi świętymi w niebie.

Bo i zasiana w człowieku podczas chrztu wiara również przywodzi na myśl świetliste skojarzenia. Powszechnie znana, przeżywana jest indywidualnie, niemalże intymnie. Podobnie jak światło może wskazywać drogę i dawać poczucie bezpieczeństwa, kiedy człowiek ją wyzna i w niej się rozsmakuje. Podobnie jak światło może przerażać i oślepiać, kiedy człowiek odkrywa swoją małość i grzeszność wobec wielkości i wszechmocności Boga. Podobnie jak światło narażona jest na wahania i utratę przy mocniejszym powiewie, dlatego potrzebuje nieustannego pielęgnowania.

Sprawa Jezusa z Nazaretu, którego Bóg namaścił Duchem Świętym i mocą, który przeszedł dobrze czyniąc i uzdrawiając wszystkich, którzy byli pod władzą diabła (Dz 10,38) to również płynące z chrztu świetliste zadanie. To nie tylko podtrzymywanie Światała, ale i jego niesienie. Oświecanie nim innych. Zapalanie się i spalanie dla nich. Płonąć, ale – jak mawiał biskup Czesław Domin – nie kopcić.

 

2022-12-25 – Łk 2,1-14 – Zatrzymanie

ksiądz Michał Palowski

Życzono nam, byśmy żyli w ciekawych czasach. Życzono nam i to życzenie się spełniło. Tak wiele dzieje się w nas i wokół nas. Nie tylko się dzieje, ale dzieje się z zawrotną szybkością.

Uliczny fast food. Podany szybko. Niekoniecznie smacznie, niekoniecznie zdrowo. Speed dating – szybkie randki. Na klasyczne poznawanie się i budowanie relacji nie ma przecież czasu. Środki komunikacji – samochody, koleje, samoloty wysokich prędkości. Nie wypada się przecież spóźnić.

Nie inaczej było w dniach narodzenia Jezusa. Najpierw Maryja wybrała się i poszła z pośpiechem w góry do pewnego miasta w pokoleniu Judy (por. Łk 1,39), by pomóc krewnej swej, Elżbiecie, która poczęła w swej starości syna i była już w szóstym miesiącu choć, wcześniej uchodziła za niepłodną (por. Łk 1,36).  Kiedy wyszło rozporządzenie Cezara Augusta, żeby przeprowadzić spis ludności w całym państwie (…) wybierali się wszyscy, aby się dać zapisać, każdy do swego miasta. Udał się także Józef z Galilei, z miasta Nazaret, do Judei, do miasta Dawidowego, zwanego Betlejem, ponieważ pochodził z domu i rodu Dawida, żeby się dać zapisać z poślubioną sobie Maryją, która była brzemienna. Kiedy tam przebywali, nadszedł dla Maryi czas rozwiązania. Porodziła swego pierworodnego Syna, owinęła Go w pieluszki i położyła w żłobie, gdyż nie było dla nich miejsca w gospodzie (por. Łk 2,1.3-5). Wówczas pasterze, którzy w tej samej okolicy przebywali w polu pasterze i trzymali straż nocną nad swoją trzodą za anielskim wezwaniem udali się tam z pośpiechem (Łk 2,8.16). Podobnie postąpili Mędrcy ze Wschodu, którzy przybyli do Jerozolimy,  a wysłuchawszy Heroda, ruszyli w drogę. A oto gwiazda, którą widzieli na Wschodzie, szła przed nimi, aż przyszła i zatrzymała się nad miejscem, gdzie było Dziecię. (por. Mt 2,2.9).

Tego nam dziś wszystkim potrzeba. Zatrzymania się przy betlejemskiej grocie i spojrzenia na twarz Dzieciątka. Zatrzymania przy rodzinnym stole i spojrzenia na twarze naszych bliskich. Zatrzymania dla złapania oddechu w codziennym zabieganiu. Zatrzymania dla odkrycia sensu tego codziennego zabiegania. Sensu, który przynosi Nowonarodzony Bóg-Człowiek.

Weźmy przykład z aniołów, pasterzy i królów. Zatrzymajmy się na chwilę w te Święta.  

 

 

Komentarz do Ewangelii – 25 grudnia 2022,  Uroczystość Narodzenia Pańskiego

Ojciec Marek Pieńkowski OP

———————————————————

Ewangelia :  J 1,1-18 :

Na początku było Słowo,  a Słowo było u Boga – i Bogiem było Słowo.  Ono było na początku u Boga.  Wszystko zaistniało dzięki Niemu.  Bez Niego zaś nic nie zaistniało.  To, co zaistniało, w Nim było życiem.  A życie to było światłością dla ludzi.  Światłość świeci w ciemności,  lecz ciemność jej nie ogarnęła.  Pojawił się człowiek posłany przez Boga – miał na imię Jan.  Przybył on, aby dać świadectwo:  miał świadczyć o światłości, aby dzięki niemu wszyscy uwierzyli.  On sam nie był światłością,  lecz miał świadczyć o światłości.

Była światłość prawdziwa,  która oświeca każdego człowieka,  gdy przychodzi na świat.  Na świecie było Słowo,  świat dzięki Niemu zaistniał,  lecz świat Go nie rozpoznał.  Przyszło do swojej własności, lecz swoi Go nie przyjęli.  Tych zaś, którzy je przyjęli obdarzyło mocą, aby się stali dziećmi Bożymi.  To są ci, którzy wierzą w Jego imię,  którzy narodzili się nie z krwi ani z pragnienia ciała, ani z woli mężczyzny, lecz z Boga.  Słowo stało się ciałem i zamieszkało wśród nas.  Oglądaliśmy Jego chwałę, chwałę, którą jako Jednorodzony, pełen łaski i prawdy, ma od Ojca.  (…) … łaska i prawda zaistniały przez Jezusa Chrystusa.  Boga nikt nigdy nie widział;  Jednorodzony Bóg,  który jest w łonie Ojca,  On nam Go objawił. 

———————————————————

Pierwsze słowa tej Ewangelii  (En arché hén ho lógos…)  zazwyczaj tłumaczymy:  Na początku było Słowo…  Ale te wieloznaczne wyrazy można różnie tłumaczyć.  Może zatem od razu spróbujmy sięgnąć do „najwyższej półki” i czytać:  „Przede wszystkim jest sens…”.  Pojmowanie tego sensu zostało zakłócone przez grzech człowieka,  przez popełnione zło;  nie możemy go już dostrzec,  sens stał się dla nas jakby nieosiągalny.  Zawsze może rodzić się pytanie:  czy w sposób nieodwracalny?  Czy człowiek jest ostatecznie skazany na bezsens całkowity, czyli taki, który poddaje w wątpliwość wartość wszystkich naszych dzieł i wszelkich ludzkich planów?

Dzisiaj Bóg daje odpowiedź:  nie!  Człowieka można naprawić!  Bóg sam podjął to zadanie,  które dla nas pozostaje nieosiągalne:  nie ma co łudzić się  (jak to robią ideologie ateistyczne …),  że sami siebie zbawimy.  Człowiek może o własnych siłach polecieć na Księżyc,  pewnie nawet i na Marsa,  ale o własnych siłach nie przezwycięży swojej własnej pychy, egoizmu, chciwości, fałszywych ambicji, chęci dominacji nad innymi, często za wszelka cenę.  A przecież dla każdego z nas osobiste przezwyciężenie własnej słabości jest dużo ważniejsze od wyprawy na Marsa!

Słowo Boże, Jednorodzony Syn przyszedł jako Człowiek – nie po to, aby nas zmienić w „coś innego”,  co nie byłoby już „ludzkie”,  ale po to, aby z wnętrza naszej ludzkiej natury przywrócić człowiekowi jego wartość,  jego zdolność osiągania właściwej doskonałości w wierze, w nadziei, w mądrości, w miłości.  Św. Leon Wielki  (papież w latach 440-461)  nauczał:  „Nasz Pan niweczy grzech i śmierć …  Niech się weseli święty, bo bliski jest palmy zwycięstwa;  niech się raduje grzeszny, bo dane mu jest przebaczenie;  niech powróci do życia poganin, bo do niego jest powołany”.

2022-12-18 – Mt 1,18-24 – Dotrzymane Słowo

ks. Michał Palowski 

Na początku było Słowo, a Słowo było u Boga, i Bogiem było Słowo. Ono było na początku u Boga (…) Słowo stało się ciałem i zamieszkało wśród nas. I oglądaliśmy Jego chwałę, chwałę, jaką Jednorodzony otrzymuje od Ojca, pełen łaski i prawdy. (J 1,1-2.14). Przed nami ostatnia adwentowa prosta. Już niebawem w dzień Bożego Narodzenia słowa prologu świętojanowej ewangelii wybrzmią w całej swej pełni.

Wprowadzam nieprzyjaźń między ciebie i niewiastę, pomiędzy potomstwo twoje a potomstwo jej: ono zmiażdży ci głowę, a ty zmiażdżysz mu piętę (Rdz 3,15). Dobra nowina, ewangelia po raz pierwszy wybrzmiała po grzechu Adama i Ewy. Przez kolejne stulecia powracała do serc narodu wybranego przez słowa proroków, którzy Bogu użyczali swych ust. A gdy nadeszła pełnia czasów, panna poczęła i urodziła Syna i choć nie dała Mu na imię Emmanuel, współcześni rozpoznawali w Nim obecność Boga, bo Bóg w Jezusie danego ludziom słowa dotrzymał.

Jezus – Słowo, które stało się ciałem namacalnie udowadniał swoim współczesnym, że Boże Słowo ma moc. Słowem wskrzeszał umarłych. Słowem uzdrawiał chorych. Słowem uwalniał z mocy złych duchów. Słowem rozmnażał pokarm dla głodnych. I wzorem Ojca słowa sam dotrzymał. Jak zapowiedział, umarł i zmartwychwstał.

Bóg daje słowo. W Jezusie to słowo staje się ciałem. Święty Józef uspokojony przyniesionym przez anioła Bożym Słowem Boże Słowo zrodzone z Maryi przyjmuje do swego rodu i pod swój dach. Do swego życia po prostu.

W milczeniu zachęca nas do tego samego.

Komentarz do Ewangelii  –  18 grudnia 2022,

4 Niedziela Adwentu,  A

Ojciec Marek Pieńkowski OP

———————————————————

Ewangelia :  Mt 1,18-24

Oto jak było z narodzeniem Jezusa Chrystusa:  Matka Jego, Maryja, była zaręczona z Józefem.  Zanim jednak zamieszkali razem,  poczęła z Ducha Świętego.  Jej mąż Józef był człowiekiem pobożnym.  Nie chciał Jej zniesławić i dlatego postanowił rozstać się z Nią po kryjomu.  A gdy tak zdecydował,  anioł Pański ukazał mu się we śnie i powiedział:  „Józefie,  synu Dawida,  nie bój się przyjąć twojej żony Maryi,  gdyż to,  co się w Niej poczęło,  pochodzi z Ducha Świętego.  Urodzi Ona syna,  a ty nadasz Mu imię Jezus,  gdyż On uwolni swój lud od grzechów”.  A wszystko to się stało,  aby się spełniło słowo Pana przekazane przez proroka:  Oto Dziewica pocznie i porodzi Syna, któremu nadadzą imię Emmanuel,  to znaczy:  „Bóg jest z nami”.  Gdy Józef zbudził się, uczynił tak,  jak mu nakazał anioł Pański,  i przyjął swoją żonę.

———————————————————

Słyszymy dziś historię Zwiastowania w „wersji” świętego Józefa.  Jest bardzo znamienne:  pierwsze dwa rozdziały Ewangelii według św. Łukasza to napisana dla „Greków”,  czyli nawróconych pogan,  „Ewangelia Maryi”.  To  Ona rozmawia tam z aniołem,  modli się z Elżbietą,  zwraca uwagę Jezusowi,  gdy został w świątyni bez wiedzy jej i Józefa,  zachowuje i rozważa w sercu słowa i dzieła Boże.  Z kolei, pierwsze dwa rozdziały Ewangelii według św. Mateusza to „Ewangelia Józefa”,  spisana dla Żydów.  Józef nie mówi ani jednego słowa:  po prostu wiernie wypełnia wolę Bożą,  zwiastowaną mu przez anioła.  Przypomina nam,  że w życiu człowieka liczą się nie tyle słowa,  ile czyny i wierność.

Józef,  jako Żyd pobożny  (inne tłumaczenie: „sprawiedliwy”)  nie raz słyszał w synagodze,  a pewnie także sam czytał słowa zapowiedzi z księgi Izajasza:  Oto Dziewica pocznie i porodzi Syna,  któremu nadadzą imię Emmanuel.  Czy mógł wtedy wyobrażać sobie,  w jaki sposób Bóg wypełni tę obietnicę w ponad 700 lat po jej ogłoszeniu?  Usłyszał: Józefie,  synu Dawida,  nie bój się przyjąć twojej żony Maryi,  gdyż to, co się w Niej poczęło,  pochodzi z Ducha Świętego.  On,  szczerze kochający Maryję,  mógł uwierzyć słowom anioła,  ale nie było to proste:  czy mógł spodziewać się,  że uwierzą w to jego rodzina i sąsiedzi?

Nawet dla Józefa,  który osobiście słyszał słowa anioła,  sposób realizacji zapowiedzianej przez Izajasza zbawczej interwencji Boga w historii ludzkości i świata był zaskoczeniem,  był szokiem.  W okresie Adwentu warto uprzytomnić sobie,  że droga powołania każdego z nas też może obfitować w zaskakujące elementy, zwroty.  Czy potrafimy je przyjąć?  To też wielkie adwentowe pytanie.

 

 

Komentarz do Ewangelii  –  4 grudnia 2022,

2 Niedziela Adwentu,  A :

Ojciec Marek Pieńkowski OP

———————————————————

Ewangelia :  Mt 3,1-12

W owym czasie na Pustyni Judzkiej wystąpił Jan Chrzciciel i nauczał:  „Nawróćcie się, bo nadchodzi już królestwo niebieskie”.  Właśnie do niego odnosi się słowo przekazane przez proroka Izajasza:  Głos, który woła na pustyniPrzygotujcie drogę PanaWyprostujcie Jego ścieżki!

Jan nosił odzież z wielbłądziej sierści i skórzany pas na biodrach.  Żywił się szarańczą i miodem dzikich pszczół.  Przychodzili do niego mieszkańcy Jerozolimy, całej Judei i całej okolicy nadjordańskiej.  Chrzcił ich w Jordanie, a oni wyznawali swoje grzechy.  Gdy widział, jak wielu faryzeuszów i saduceuszów przychodzi, aby przyjąć jego chrzest, mówił:  „Potomstwo żmijowe!  Kto wam pokazał, jak uniknąć nadchodzącego gniewu?  Wydajcie więc owoc godny nawrócenia,  a nie przechwalajcie się, że waszym ojcem jest Abraham.  Wiedzcie, że nawet z tych kamieni Bóg może wzbudzić dzieci Abrahamowi.  Już przyłożono siekierę do korzeni drzew.  Dlatego każde drzewo, które nie wydaje dobrego owocu, zostanie wycięte i wrzucone do ognia.  Ja was chrzczę wodą, abyście się nawrócili.  Ten jednak, który po mnie przychodzi, jest potężniejszy ode mnie,  a ja nie jestem godny nosić Mu sandałów.  On będzie was chrzcił Duchem Świętym i ogniem.  Ma On w ręku szuflę, którą oczyści swe klepisko:  zboże zbierze do spichlerza, a plewy spali w ogniu nie do ugaszenia”.

——————————————————————-

Przypomnijmy sobie:  czas Adwentu to czas radosnego oczekiwania na przyjście Pana.  Co to znaczy?  Oczekujemy czegoś, co dobre, a zarazem nieuchronnie nastąpi.  Oczekiwanie wydaje się długie:  pierwsi chrześcijanie sądzili,  że Pan nadejdzie jeszcze za ich życia…   Ale już św. Augustyn trzeźwo zwracał uwagę:  „Chcemy, czy nie chcemy,  Chrystus przyjdzie na pewno.  Przyjdzie, a nie wiesz kiedy.  Jeśli znajdzie cię przygotowanym, nie zaszkodzi ci twoja niewiedza”…  Wezwanie Adwentu to właśnie wezwanie, abyśmy byli gotowi na Jego nadejście!

W tę Bożą rzeczywistość,  a zarazem w nasz świat wkracza św. Jan Chrzciciel: słyszymy dziś,  jak wyraziście ukazuje potrzebę skruchy, nawrócenia, pokuty.  Czy zatem jesteśmy świadomi tego,  że zawsze,  w każdym czasie trzeba się  nawracać?   Że trzeba wytrwale szukać dróg Bożych,  wciąż na nowo – a nie tylko wtedy, gdy wydaje nam się to dogodne?

Punktem wyjścia do nawrócenia jest zaufanie wobec Bożej miłości do człowieka.  Bóg sam zaprasza nas do tego,  On, który „nie posłał swego Syna na świat, aby go sądził, lecz aby go zbawił”  (J 3,17).  Ale to zaproszenie trzeba podjąć na serio:  także w tym, co dotyczy naszego zaangażowania w budowanie sprawiedliwości i pokoju.  Adwent to pożądany czas dla „nowego otwarcia” na sprawy Boże i na potrzeby ludzi,  którzy znaleźli się w poważnych trudnościach!    

 

Komentarz do Ewangelii  –  27 listopada  2022,

1 Niedziela Adwentu,  A

Ojciec Marek Pieńkowski OP

———————————————————

Ewangelia :  Mt 24,37-44

Jezus powiedział do swoich uczniów:  „Z przybyciem Syna Człowieczego będzie podobnie,  jak było za dni Noego.  W tamtych dniach przed potopem jedli i pili oraz żenili się i były wydawane za mąż aż do dnia,  w którym Noe wszedł do arki.  I nie spostrzegli się,  kiedy przyszedł potop i wszystkich pochłonął.  Tak również będzie,  gdy przyjdzie Syn Człowieczy.  Wówczas dwóch będzie na roli:  jeden będzie zabrany, a drugi pozostawiony.  Dwie będą mleć na żarnach:  jedna będzie zabrana, a druga pozostawiona.

Dlatego czuwajcie, bo nie wiecie, którego dnia przyjdzie wasz Pan!  Zważcie na to,  że gdyby gospodarz wiedział,  o jakiej porze nocy przyjdzie złodziej,  na pewno by czuwał i nie pozwoliłby mu włamać się do swego domu.  Dlatego też i wy bądźcie gotowi,  bo w chwili, kiedy się nie spodziewacie,  Syn Człowieczy przyjdzie”.

———————————————————

Rozpoczynamy kolejny rok kościelny.  Z początkiem Adwentu zaczniemy,  jak co roku, na nowo po kolei rozważać i zgłębiać tajemnice naszej chrześcijańskiej wiary.  Ważne, byśmy starali się uczestniczyć w nich w sposób coraz bardziej dojrzały,  coraz bardziej otwarci na działanie Bożej łaski.

Nie wiecie, którego dnia przyjdzie wasz Pan…   – On sam kiedyś przyjdzie, aby każdego z nas zabrać z tego świata,  ale już przedtem przychodzi, aby każdemu pokazać,  co on lub ona ma jeszcze do zrobienia tu,  na tym świecie;  jakie dobre dzieła zostają nam zlecone tu i teraz.  Jeden będzie zabrany, a drugi pozostawiony…  – a więc każdy z nas ma swoją własną drogę do pełni realizacji tego,  co ma być wyrazem naszej wiary, nadziei i miłości.

Tego przyjścia nie wolno mi zlekceważyć,  gdyż zaprzepaszczę wielką szansę na wzrost duchowy,  na nowe możliwości czynienia dobra.  Sam, bez tego przyjścia,  jestem – w mojej grzeszności – skazany na „uczynki ciemności”.  Jezus przypomina: „czuwajcie”.  Święty Jan Paweł II uczył:  „czuwać – to znaczy strzec wielkiego dobra”.   Trzeba strzec tego dobra,  które sam Bóg złożył w każdym z nas, ludzi  i w swoim miłosierdziu pragnie je „wydobywać spod wszelkich nawarstwień zła”.  Trzeba strzec tego największego dobra, jakim jest dla nas bliskość Jezusa Chrystusa,  którego wyznajemy jako naszego Pana i Zbawiciela.

Komentarz do Ewangelii  –  20 listopada 2022,

34 Niedziela zwykła, C :  uroczystość Jezusa Chrystusa, Króla Wszechświata

Ojciec Marek Pieńkowski OP

———————————————————

Ewangelia :  Łk 23,35-43

Gdy ukrzyżowano Jezusa,  lud stał i przyglądał się.  Przełożeni zaś drwili sobie z Niego:  „Innych wybawiał,  niech uratuje samego siebie,  jeśli On jest tym wybranym,  Chrystusem Boga”.  Także żołnierze szydzili z Niego.  Podchodzili, podawali Mu ocet i mówili:  „Jeśli jesteś królem Żydów, wybaw samego siebie”.  Był też nad Nim napis:  „To jest król Żydów”.

Jeden z powieszonych na krzyżu złoczyńców bluźnił Mu,  mówiąc:  „Czy Ty nie jesteś Chrystusem?  Wybaw siebie i nas!”.  Drugi natomiast, upominając go, powiedział:  „Ty nawet Boga się nie boisz,  chociaż ponosisz tę samą karę?  My przecież sprawiedliwie zostaliśmy ukarani.  Zasłużyliśmy na to.  Ale On nic złego nie zrobił”.  I dodał:  „Jezu, wspomnij o mnie, gdy wejdziesz do swego królestwa”.  Odpowiedział mu:  „Zapewniam Cię:  Dzisiaj ze Mną będziesz w raju”.

———————————————————

Król, królowanie…  co to oznacza?  Inne są wyobrażenia ludzkie,  zupełnie inna jest rzeczywistość Boża i te dwa porządki nijak nie przystają jeden do drugiego.  Ludzie mówią do ukrzyżowanego Jezusa:  „wybaw samego siebie” – ale co to ma znaczyć?  Czyżby to była sugestia:  „Zejdź z krzyża – i niech wszystko będzie «po staremu»…  Ty będziesz rządzić,  bo wiesz, jak możemy uniknąć klęsk, sądu, śmierci – a więc Ty nas pouczysz,  zabezpieczysz nam przyszłość – oczywiście taką przyszłość,  jaka przyniesie nam satysfakcję …”

Nawrócony złoczyńca już wie,  że jest inaczej:  że królestwo Jezusa nie jest z tego świata,  ale sięga znacznie dalej.  Królestwo jest darem Bożym:  nie sposób zbudować go ludzkimi siłami,  nie sposób nawet wyobrazić go sobie.

Można tylko zaufać Jezusowi.  On wie,  którędy wiedzie droga do królestwa.  Nie ma innej rzeczywistości od tej,  jaką On nam objawia i jaką nas obdarza.  Nie wiemy,  gdzie i jak spotkamy Jezusa,  jakie będą tego okoliczności.  To On sam nas odszuka i przygarnie.

Dziś zostaliśmy zaproszeni,  aby przyjąć Jezusa Chrystusa za Króla i Pana.  Papież Pius XI w encyklice  Quas primas  przypominał:  „trzeba robić wszystko,  by Chrystus panował,  aby osobiste i społeczne życie każdego z nas zostało «ułożone po Bożemu»”.  To ma być akt wiary, nadziei, miłości;  nowy impuls do gruntownej przemiany całego życia, do nawrócenia.  Na krzyżu złoczyńca może już teraz dostąpić pełni łaski.  Już poznał i uznał ciężar własnej grzeszności,  już wie,  że tylko ufne powierzenie się Jezusowi może doprowadzić do zbawienia.

 

2022-11-13 – Łk  21, 5-19 – Koniec końców

Ksiądz Michał Palowski

Za nami Uroczystość Wszystkich Świętych i Wspomnienie Wszystkich Wiernych Zmarłych. W tych dniach modlitwa i odwiedziny na cmentarzach kierowały nasze myśli ku śmierci i temu, co po niej. Przed nami Uroczystość Chrystusa Króla Wszechświata i zakończenie roku liturgicznego. Choć jesień póki co jawi się nieco mniej melancholijnie, nie dajmy się zwieść jej powabom. Wraz z jesienią przychodzą owoce i odpłata za nie z ręki Tego, który po owocach nas rozpoznaje.

Bóg jest Sędzią sprawiedliwym, który za dobre wynagradza, a za złe karze. Rolą sędziego jest zbadanie i zważenie dowodów. Zestawianie ideału, jakim jest obowiązujący stan prawny ze stanem faktycznym. Sprawiedliwość, którą winien się przy tej czynności kierować jest niezmienną i trwałą wolą zagwarantowania każdemu jego prawa w myśl zasady: Suum cuique tribuere. Oddać każdemu, co mu się należy. Innymi słowy, Bóg Sędzia odniesie zrodzone przez nas owoce do miłości, z której nas stworzył i do współtworzenia której nas zaprosił.

Upadek świątyni – podaję za Biblią paulistów – a także całej Jerozolimy, jest przede wszystkim obrazem upadku moralnego. Inwazja Rzymian w 70 roku i kolejne wojny dopełniły tylko klęski, która wcześniej dokonała się w sercach ludzkich. W wymiarze symbolicznym zburzenie świątyni i miasta jest przestrogą dla wszystkich, którzy troszczą się jedynie o powodzenie materialne i nie dostrzegają, jak w gruzy popada ich wnętrze.

Dzisiejsza Liturgia Słowa oraz przeżywany po raz szósty Światowy Dzień Ubogich przywodzą na myśl słowa błogosławieństwa udzielnego nowozaślubionym małżonkom: Wśród świata bądźcie świadkami, że Bóg jest miłością, aby stroskani i ubodzy, doznawszy waszej pomocy, przyjęli was kiedyś z wdzięcznością do wiekuistego domu Boga. Myślę, że nie będzie nadużyciem, jeśli odniesiemy je do wszystkich ochrzczonych. Ubodzy i stroskani, świadkowie naszej miłości i miłosierdzia będą kiedyś przed Bogiem naszymi adwokatami, jeśli zrodzone przez nas owoce okażą się niewystarczające.

Przez swoją wytrwałość ocalcie wasze życie. Wytrwałość bywa rozumiana jako synonim cierpliwości. Znaczenie biblijnej wytrwałości różni się jednak od cierpliwości, ponieważ pierwsza jest postawą bardziej aktywną niż druga. W biblijnej wytrwałości chodzi o stałość w czynnym dążeniu i w aktywnym oczekiwaniu na nieosiągalne ludzkimi siłami dobra. Człowiek wytrwały nie opiera się tylko na sobie, lecz pokłada ufność w Bogu. Postawa ta polega na pełnym napięcia trwaniu w wierze, w miłości przetrzymującej wszystko oraz w nadziei na przyjście Pana.

Śmierć pewna, godzina jej niepewna – mawiali rzymianie. Choć godzina jego niepewna, sąd Boży pewny i z każdym rokiem bliżej nam do niego – możemy dodać. Cała nadzieja w tym, że i robotnicy ostatniej godziny mają szansę otrzymać po denarze, jeśli tylko podejmą wyzwanie, któremu na imię wieczność.

 

Komentarz do Ewangelii  –  13 listopada 2022,

33 Niedziela zwykła,  C :

Ojciec Marek Pieńkowski OP

———————————————————

Ewangelia :  Łk 21,5-19

Kiedy niektórzy mówili o świątyni,  że jest przyozdobiona pięknymi kamieniami i darami,  Jezus powiedział:  „Nastaną dni,  kiedy z tego wszystkiego, czemu się przyglądacie,  nie pozostanie kamień na kamieniu.  Wszystko legnie w gruzach”.  Zapytali Go:  „Nauczycielu, kiedy to się stanie i jaki będzie znak,  że to wszystko już nadchodzi?”.  On zaś odpowiedział:  „Uważajcie, abyście nie zostali wprowadzeni w błąd!  Pojawi się bowiem wielu takich,  którzy w moje imię będą mówić:  «Ja jestem»  oraz:  «Nadchodzi czas».  Nie idźcie za nimi!  A kiedy usłyszycie o wojnach i rozruchach, nie trwóżcie się.  To bowiem musi się najpierw wydarzyć, ale jeszcze nie zaraz będzie koniec”.  I mówił do nich:  „Powstanie naród przeciwko narodowi i królestwo przeciw królestwu.  Będą też wielkie trzęsienia ziemi,  a w różnych miejscach klęski głodu i zarazy.  Pojawią się straszne zjawiska i znaki wielkie na niebie.  Ale zanim to wszystko się stanie,  wystąpią przeciwko wam i będą was prześladować,  wydając synagogom i wtrącając do więzień.  Ze względu na moje imię poprowadzą was przed królów i namiestników.  Będzie to dla was okazja do dawania świadectwa.  Weźcie to sobie do serca,  by nie przygotowywać wcześniej swojej obrony.  Ja wam dam wymowę i mądrość,  której nie będzie mógł się oprzeć ani przeciwstawić żaden wasz przeciwnik.  Będą was wydawać nawet rodzice i bracia, krewni i przyjaciele.  A niektórych z was zabiją.  Będziecie znienawidzeni przez wszystkich z powodu mojego imienia.  Ale nie zginie nawet włos z waszej głowy.  Dzięki swej wytrwałości zyskacie wasze życie”.

———————————————————

Wszystko na tym świecie kiedyś się skończy.  Każdy z nas umrze, skończy się także sam świat.  Nie wiadomo, kiedy to nastąpi;  zapewne już po śmierci każdego z nas.  Ten świat miał początek, będzie mieć i koniec.  Znaki zapowiedziane w Ewangelii pojawiały się zawsze:  świat kończy się nieustannie.  My jesteśmy wezwani, aby rozważać tę perspektywę kresu, przemiany, w kategorii sądu Bożego.

Wierzymy, że sąd Boży jest nieskończenie życzliwy,  a więc na tym sądzie nikt nie zostanie skrzywdzony.  U Boga miłosierdzie i sprawiedliwość są jednością,  pojmowane jako ujawnienie, odsłonięcie prawdziwych wartości.  Uważajcie, abyście nie zostali wprowadzeni w błąd!:  w ocenie wartości łatwo się pomylić, jeśli opieramy się tylko na naszych, ludzkich kryteriach.  Niekiedy dopiero trudne doświadczenie oczyszcza naszą otwartość na bogactwo Bożych darów.

Oczyszczenia Bożego nie należy się bać, nawet jeśli będzie bolesne.  Bóg jest miłością, zatem Jego działania nigdy nie są zwrócone przeciwko człowiekowi.  Gdy staramy się odpowiadać Bogu na Jego miłość,  sami wzrastamy w miłości.

Komentarz do Ewangelii  –  6 listopada 2022,

32 Niedziela zwykła,  C :

Ojciec Marek Pieńkowski OP

———————————————————

Ewangelia :  Łk 20,27-38

Przyszli do Jezusa niektórzy z saduceuszów,  którzy twierdzą, że nie ma zmartwychwstania,  i zapytali Go:  „Nauczycielu, Mojżesz tak nam napisał:  Jeśli ktoś żonaty umrze bezdzietnie,  to jego brat niech poślubi wdowę i da potomstwo swemu bratu.  Otóż było siedmiu braci.  Pierwszy ożenił się i umarł bezdzietnie.  Potem drugi i trzeci ożenił się z wdową.  I podobnie następni, aż do siódmego.  Lecz nie pozostawili po sobie potomstwa i pomarli.  Po nich umarła i ta kobieta.  Gdy nastąpi zmartwychwstanie,  którego z nich będzie żoną?  Siedmiu bowiem miało ją za żonę”.  Jezus im odpowiedział:  „Dzieci tego świata żenią się i za mąż wychodzą.  Lecz ci, którzy zostają uznani za godnych osiągnięcia wieczności i powstania z martwych,  ani się nie żenią, ani za mąż nie wychodzą.  Gdyż już nie mogą umrzeć,  są bowiem równi aniołom i jako uczestnicy zmartwychwstania są synami Bożymi.  O tym zaś, że umarli zmartwychwstają,  zaznaczył także Mojżesz w opowiadaniu o krzewie.  Nazywa tam Pana Bogiem Abrahama, Bogiem Izaaka i Bogiem Jakuba.  Przecież Bóg nie jest Bogiem umarłych, ale żywych.  Wszyscy bowiem dla Niego żyją”.

———————————————————

Przytoczone słowa Jezusa to jedno z niewielu w Piśmie świętym „uchyleń rąbka tajemnicy”:  drobne wejrzenie w przyszły, odnowiony świat.  Te słowa mogą zaniepokoić:  czy oznaczają, że małżeństwo może mieć sens tylko tu i teraz?  To wydaje się przeczyć jego niekwestionowanej wartości.  A może ma sens  hipoteza,  że taka bliskość duchowa,  jaka w tym świecie możliwa jest tylko z jedną osobą,  w niebie będzie powszechna wśród zbawionych?  Nie wiemy.

W ostatnich dniach starliśmy się pamiętać o zmarłych – przez modlitwę, nawiedzanie cmentarzy.  Dziś słyszymy wezwanie:  to wszystko jest niepełne, ułomne,  jeśli nam samym zabraknie wiary w Zmartwychwstanie.

Pan Jezus przypomina nieodzowność takiej wiary:  Bóg nie jest Bogiem umarłych, ale żywych.  Wszyscy bowiem dla Niego żyją.  Zarazem pokazuje, jak bardzo zawodne są nasze wyobrażenia odnośnie przyszłego świata.  Nawet same doświadczenia „śmierci klinicznej” podpowiadają,  że przyszłego świata nie da się opisać przy pomocy naszych ziemskich pojęć,  uwikłanych w przestrzeń, czas i materię.  Ale pewne rzeczy przetrwają:  nasza troska o prawdę i o dobro.

Niedostatek wyobraźni bywa źródłem zła, krzywdy, przemocy,  zwłaszcza jeśli zabraknie pokory wobec rzeczywistości;  niekiedy boimy się dopuścić myśl,  że rzeczywistość może być inna, niż nam się wydaje.  Ale słuchajmy Jezusa i nie bójmy się kwestionować naszych własnych przypuszczeń!      

Komentarz do Ewangelii  –  30 października 2022,

31 Niedziela zwykła,  C :

Ojciec Marek Pieńkowski OP

———————————————————

Ewangelia :  Łk 19,1-10

Jezus przybył do Jerycha i przechodził przez miasto.  A pewien bogaty człowiek,  imieniem Zacheusz,  który był przełożonym celników,  chciał zobaczyć Jezusa,  kto to jest.  Nie mógł jednak z powodu tłumu,  gdyż był małego wzrostu.  Pobiegł więc naprzód i wszedł na sykomorę,  żeby Go zobaczyć,  gdyż tamtędy miał przechodzić.  A gdy Jezus przyszedł na to miejsce, spojrzał w górę i powiedział do niego:  „Zacheuszu, zejdź!  Pospiesz się,  bo dziś muszę zatrzymać się w twoim domu”.  Zszedł więc szybko i przyjął Go z radością.  A wszyscy, widząc to, szemrali:  „Poszedł w gościnę do grzesznika”.  Zacheusz zaś stanął i powiedział do Pana:  „Panie, połowę mego majątku daję ubogim,  a jeśli na kimś coś wymusiłem, oddaję poczwórnie”.  Wtedy Jezus powiedział do niego:  „Dziś zbawienie stało się udziałem tego domu,  gdyż i ten człowiek jest synem Abrahama.  Syn Człowieczy przyszedł przecież szukać i zbawić to, co zginęło”.

———————————————————

Zacheusz był bogatym człowiekiem,  żył w bogatym mieście,  Był celnikiem – czyli „kolaborantem”.  Jezus przychodzi do niego ze swoim zbawieniem,  gdyż i ten człowiek jest synem Abrahama,  a zatem jest dziedzicem obietnicy.

Zacheuszowi czegoś w życiu brakowało:  jeszcze nie wiedział, czego.  Decyzja wejścia na drzewo,  aby ujrzeć Jezusa,  mogła być tego wyrazem.  Może chciał ukryć się wśród gałęzi:  zobaczyć Jezusa, będąc niewidocznym.  Schował się tam ze swoją słabością,  aby nie wystawić się na pośmiewisko.  Zacheusz nie wie,  że próbuje schować się przed miłosierdziem,  przed wezwaniem do nawrócenia,  do zmiany życia.  Jeszcze nie wierzy,  że sąd Boży jest nieskończenie życzliwy.

Tak naprawdę,  to Jezus szuka Zacheusza!  Syn Człowieczy przyszedł przecież szukać i zbawić to, co zginęło.  Zacheusz musiał porzucić kruche bezpieczeństwo swej kryjówki i wyjść na otwartą przestrzeń.  Łukasz podkreśla jego natychmiastowe posłuszeństwo:  zszedł szybko i przyjął Go z radością.

Pogardzany w Izraelu,  Zacheusz zostaje przywrócony do jedności ludu:  już nie tyle na zasadzie krwi, lecz przez wiarę.  W tej wierze będzie służyć Jezusowi.  Zacheusz już nie będzie w skrytości ducha pogardzać sam sobą;  ma przyjaźń Jezusa.  Może zacząć nowe życie:  połowę mego majątku daję ubogim

Podobną drogę musi przebyć każdy penitent,  wezwany do porzucenia swego „przebrania” w grzech,  do przyzwolenia na przyodzianie w miłosierdzie prawdy.  Jezus chce obudzić świadomość niedosytu w każdym:  nie tylko w tych, którzy już zrobili „karierę”.  Jezus przynosi światło do wszelkiej „szarej strefy”.

Komentarz do Ewangelii  –  23 października 2022,

30 Niedziela zwykła,  C :

Ojciec Marek Pieńkowski OP

———————————————————

Ewangelia :  Łk 18,9-14

Tym, którzy byli przekonani o swej sprawiedliwości,  a innymi gardzili,  Jezus powiedział taką przypowieść:

„Dwóch ludzi weszło do świątyni, aby się modlić:  jeden był faryzeuszem, a drugi celnikiem.  Faryzeusz skupiony na sobie tak się modlił:  «Boże, dziękuję Ci, że nie jestem jak inni ludzie:  zdziercy, niesprawiedliwi, cudzołożnicy, albo jak ten celnik.  Poszczę dwa razy w tygodniu,  daję dziesięcinę ze wszystkiego, co nabywam».  Celnik natomiast stał z daleka i nie śmiał nawet oczu podnieść ku niebu,  ale bił się w piersi, mówiąc:  «Boże, bądź miłosierny dla mnie, grzesznego».  Mówię wam:  Ten odszedł do domu usprawiedliwiony, nie tamten.  Bo każdy, kto się wywyższa, będzie poniżony;  a kto się uniża, będzie wywyższony”.

———————————————————

Faryzeusze byli znani ze staranności w przestrzeganiu Bożego Prawa.  Wspomniany tu faryzeusz modli się:  Boże, dziękuję Ci …  Uznaje, że jego przyzwoite życie i dobre czyny są darem od Boga i jest Bogu za nie wdzięczny. 

Ale też jest to człowiek przekonany o swej sprawiedliwości,  a wiec też o tym, że niczego w swoim życiu nie musi już zmieniać.  Dziękuje za Boże dary,  ale sądzi, że te dary już go definitywnie „ustawiły”.  Nie potrzeba już zatem żadnego nawrócenia,  nie potrzeba wysiłku, aby móc czynić jeszcze więcej dobra.

Celnicy,  choć zamożni,  byli w pogardzie w Izraelu.  Zbierali podatki dla Rzymian, a więc dla okupantów;  często przy tym oszukiwali współobywateli.  Celnik wie, że jest grzesznikiem i powinien nawrócić się,  choć może jeszcze nie do końca wie,  jak to zrobić.

Celnik wie:  „biedny” to nie ten, kto czegoś nie ma,  ale ten,  kto wie,  że to, co już ma, nie wystarcza – a zarazem potrzebuje Boga, Jego światła i mocy,  gdyż sam z siebie nie przekroczy samego siebie.  Nawrócenie,  przekraczanie samego siebie, musi dokonać się nie tyle w porządku „mieć”,  ile w porządku „być”.

Trzeba zatem, abyśmy stanęli przed Bogiem jako ci, którzy nie mają wobec Niego żadnych „pretensji”  i tylko proszą Go o miłosierdzie.  Ta prośba wymaga, aby stanąć w prawdzie własnych błędów i słabości,  bez oszukiwania samych siebie.  Trzeba zwłaszcza odrzucić pokusę oskarżania Boga za nasze błędy, braki czy niepowodzenia,  aby stanąć przed Nim w pokorze,  z wiarą i wdzięcznością,  ze zgodą,  aby w naszym życiu wypełniała się wola Boża.   Celnik z Ewangelii zna tę prawdę o sobie i pokornie wyznaje ją przed Bogiem.

 

Komentarz do Ewangelii  –  16 października 2022,

29 Niedziela zwykła,  C :

Ojciec Marek Pieńkowski OP

———————————————————

Ewangelia :  Łk 18,1-8

Jezus opowiedział swoim uczniom przypowieść o tym,  że zawsze powinni się modlić i nie zniechęcać się:  „W pewnym mieście był sędzia,  który nie bał się Boga i nie szanował ludzi.  W tym mieście mieszkała też wdowa, która stale przychodziła do niego z prośbą:  «Obroń mnie przed moim przeciwnikiem».  Przez pewien czas nie chciał,  ale potem pomyślał sobie:  «Chociaż Boga się nie boję ani nie szanuję ludzi,  to uczynię zadość sprawiedliwości,  ponieważ naprzykrza mi się ta wdowa.  Niech w końcu przestanie przychodzić i mnie zadręczać»”.  Pan powiedział:  „Posłuchajcie, co mówi ten niesprawiedliwy sędzia!  Bóg natomiast,  czy nie weźmie w obronę swoich wybranych,  którzy wołają do Niego dniem i nocą?  Czyż będzie zwlekał w ich sprawie?  Mówię wam,  że szybko uczyni zadość sprawiedliwości.  Czy jednak Syn Człowieczy znajdzie wiarę na ziemi, gdy przyjdzie?”.

———————————————————

W Kościele od początków żywa była tradycja,  wedle której zawsze się modlić i nie zniechęcać się  oznaczało tyle, co  „zawsze pragnąć tego,  o co prosimy w modlitwie”.  Modlitwa powinna być wytrwała,  czasem nawet – jak w ukazanym przez Jezusa przykładzie – jakby wbrew ludzkim kalkulacjom;  ma być zdolna, by sięgać dalej niż zwykła ludzka nadzieja.

W świetle Ewangelii wydaje się to oczywiste;  ale też dobrze wiemy, jak często zaniedbujemy modlitwę,  ten podstawowy kontakt z Bogiem.  O zaniedbanie łatwo zwłaszcza wtedy,  gdy wydaje się nam,  że wszystko układa się po naszej myśli.  Można spytać:  Czy naprawdę potrzeba jakiejś tragedii, aby przypomnieć sobie o Tym, który jest miłością?  Podziwiam odwagę i wytrwałość wdowy z dzisiejszej Ewangelii,  ale czy mnie samego stać na podobną wytrwałość?  Warto też uprzytomnić sobie,  że modlitwa to nie tylko doświadczenie czysto osobiste:  jesteśmy Kościołem.  W szczególności,  wspólna modlitwa w małżeństwie może i powinna być ważną drogą pogłębiania i umacniania tego małżeństwa i rodziny.

Jezus pyta:  Czy Syn Człowieczy znajdzie wiarę na ziemi, gdy przyjdzie?  Warto postawić sobie samemu uczciwe pytania:  „Czy w natłoku codziennych trosk moja wiara nie słabnie?  Czy nie koncentruję się – w miarę upływu czasu i zwykłych codziennych spraw – tylko na tym, co bieżące, aktualne?  Czy może ograniczam się do spraw pilnych,  zaniedbując sprawy ważne?  Ktoś kiedyś przypominał:  „Nie martw się brakiem czasu;  przed Tobą cała wieczność.  Jeśli już coś ma Cię niepokoić  – to brak obecności wieczności w Twoim czasie…”

Pamietajmy:  wytrwałość w modlitwie to znak, że sami wiemy, czego chcemy.                                                                                                                             [end]

 

Komentarz do Ewangelii  –  2 października 2022,

27 Niedziela zwykła,  C :

Ojciec Marek Pieńkowski OP

———————————————————

Ewangelia :  Łk 17,5-10

Apostołowie prosili Pana:  „Wzmocnij naszą wiarę!”.  A Pan powiedział:  „Gdybyście mieli wiarę jak ziarno gorczycy i powiedzielibyście temu krzewowi morwy:  «Wyrwij się i przenieś do morza»,  to by was posłuchał.

„Któż z was,  mając sługę, który orze lub pasie,  powie do niego,  gdy ten przyjdzie z pola:  «Chodź zaraz i zasiądź do stołu»?  Czy nie powie mu raczej:  «Przygotuj mi posiłek,  przepasz się i usługuj mi,  aż się najem i napiję.  Ty będziesz jadł i pił potem»?  Czy dziękuje słudze za to, że wykonał polecenie?  Tak i wy,  kiedy wykonacie wszystko,  co wam polecono,  mówcie:  «Jesteśmy nieużytecznymi sługami.  Wykonaliśmy to, co było naszą powinnością»”.

———————————————————

Głębia nadprzyrodzonej wiary,  jeśli potraktujemy ją na serio,  będzie prowadzić nas do tego,  co wykracza poza granicę pojmowania,  poza granice naszej ludzkiej wyobraźni.  Ale taka wiara domaga się od nas zaufania i posłuszeństwa.  Zaufanie wobec Boga to najważniejszy, niekwestionowany element całej naszej postawy:  nie wolno mi tutaj „wycofać się”,  nie wolno ustąpić ani na pół kroku!  Bóg ogłasza pokój swemu ludowi,  swoim wiernym i tym,  którzy Mu ufają…  (Ps 85).  Zarazem pamiętać trzeba,  że świadectwo naszej wiary jest znacznie bardziej czytelne,  jeśli wyznawanej wierze towarzyszy postawa pokory i służby:  jesteśmy nieużytecznymi sługami.

Nie pojmiemy tych spraw,  jeśli zabraknie nam głębokiej osobistej więzi z Chrystusem.  W niej dopiero odnajdziemy także pogłębioną więź z naszymi Braćmi i Siostrami.  Tam odnajdujemy moc,  niezbędną do przekraczania samego siebie.  W każdym z nas są przecież różne pozostałości grzechu,  które zakłócają (lub nawet uniemożliwiają)  przyjęcie daru Bożego życia.

Prorok Izajasz ogłaszał Boże objawienie (Iz 30):  W nawróceniu i zachowaniu spokoju jest wasze zbawienie!  W wyciszeniu i ufności będzie wasza moc! … PAN czeka, aby okazać wam łaskę

Jezus jest z nami;  On sam nas wspomaga i prowadzi.  Nie bójmy się Mu zaufać.  Święty Jan Paweł II przypominał:  „nie lękajcie się otworzyć drzwi Chrystusowi!”  Dziś modlimy się razem z Apostołami:  Panie, wzmocnij naszą wiarę!  Ale czy ja naprawdę chcę szczerze,  z całego serca o to prosić?

 

2022-09-25 – Łk  16, 19-31 – Po prostu

Ks. Michał Palowski

Na pierwszy rzut oka wszystko wydaje się być jasne. Nieznany z imienia bogacza i ubogi Łazarz. Jednak ta historia nie jest ani krytyką bogactwa, ani pochwałą ubóstwa. Zarysowany przez świętego Łukasza kontrast jawi się jako wezwanie do wzajemnej otwartości, solidarności i gotowości niesienie pomocy źle się mającym. Jezus i Jego Ewangelia są w oczywisty sposób nieoczywiste. Czasem równie ważna jak całość okazuje się być pointa.

Jezus wskrzeszał umarłych. Jezus uzdrawiał chorych. Jezus karmił głodnych. Jezus uwalniał od złych duchów. Innymi słowy: Jezus czynił cuda. Nie robił tego dla taniej sensacji. Nie szukał poklasku. Nadzwyczajnymi znakami potwierdzał swój Boży rodowód i prawdziwość swojego nauczania. Okazywał litość potrzebującym i odpowiadał na ich wyznanie wiary. Jednak cudów nie czynił nagminnie. Pierwszeństwo dawał słowu, które głosił wprost i w przypowieściach oraz ludzkiej wrażliwości na nie.

Takiej właśnie cudownej – wykraczającej poza porządek natury – interwencji dla ocalenia przed podobnym losem pięciu swoich braci domaga się cierpiący w Otchłani bogacz od patriarchy Abrahama. W odpowiedzi słyszy, że jedyną drogą ratunku dla nich jest Mojżesz, który utożsamiany jest z objawionym przez Boga porządkiem prawnym oraz nauczanie proroków, czyli środki w ówczesnym Izraelu powszechnie znane i dostępne.

Bóg nie zaprzestał czynić cudów. Namacalnym dowodem tego są obecne w wielu sanktuariach świata wota oraz zakończone pozytywnym orzeczeniem postępowania beatyfikacyjne i kanonizacyjne, w których wymagane jest zaistnienie cudu. Jednocześnie trzeba nam pamiętać o pierwszorzędnych, powszechnie dostępnych, zwyczajnych środkach zbawienia, jakimi są Boże Słowo, sakramenty, modlitwa oraz zwrócenie się ku bliźniemu przez uczynki miłosierdzia i dzieła pokutne.

Jezus i Jego Ewangelia są w oczywisty sposób nieoczywiste. Dlatego czasem warto odejść od klasycznych interpretacji i pozwolić im się zaskoczyć. Wprowadzenie w życie wspominanych dopiero co zwyczajnych środków w sposób nadzwyczajny przekłada się – tak w czasach Jezusa jak i współcześnie – na nadzwyczajną nagrodę – na przebywanie w łączności ze swymi przodkami zwane łonem Abrahama, które my zwykliśmy nazywać niebem, możliwością oglądania Boga twarzą w twarz.

Świętością po prostu.

Komentarz do Ewangelii  –  25 września 2022,

26 Niedziela zwykła,  C :

Ojciec Marek Pieńkowski OP

———————————————————

Ewangelia :  Łk 16,19-31

Jezus powiedział do faryzeuszów:  „Był pewien bogaty człowiek.  Ubierał się w purpurę i bisior i każdego dnia wystawnie ucztował.  Przed bramą jego domu leżał pokryty wrzodami pewien żebrak,  imieniem Łazarz,  który pragnął nasycić się resztkami ze stołu bogacza.  Lecz tylko psy przychodziły i lizały mu wrzody.  Gdy żebrak umarł,  został zaniesiony przez aniołów na łono Abrahama.  Umarł także bogacz i został pochowany.  Cierpiąc męki w piekle,  podniósł oczy i ujrzał z daleka Abrahama i Łazarza na jego łonie.  Zawołał:  «Ojcze Abrahamie, zmiłuj się nade mną!  Poślij Łazarza,  aby umoczył w wodzie koniec swego palca i zwilżył mój język,  gdyż bardzo cierpię w tym płomieniu».  Lecz Abraham odparł:  «Dziecko, przypomnij sobie,  że ty za życia otrzymałeś swoje dobra,  podczas gdy Łazarz doświadczył zła.  Teraz on tutaj doznaje pociechy,  a ty cierpisz męki.  Poza tym między nami a wami istnieje ogromna przepaść,  aby ci, którzy chcieliby przejść stąd do was,  albo stamtąd do nas,  nie mogli tego dokonać.  Tamten powiedział:  «Ojcze, proszę cię,  poślij go więc do mojego rodzinnego domu.  Mam bowiem pięciu braci.  Niech ich przestrzeże, aby i oni nie dostali się do tego miejsca męki».  Lecz Abraham odparł:  «Mają Mojżesza i Proroków!  Niech im będą posłuszni!».  Lecz on odpowiedział:  «Nie, ojcze Abrahamie!  Ale gdyby ktoś z umarłych udał się do nich, nawrócą się».  Wtedy powiedział mu:  «Jeśli Mojżesza i Proroków nie słuchają,  to nawet gdyby ktoś powstał z martwych,  także nie dadzą się przekonać»”.

———————————————————

Jezus objawia nam dzisiaj bardzo ważną,  wręcz przejmującą grozą prawdę o nas samych:  Jeśli Mojżesza i Proroków nie słuchają,  to nawet gdyby ktoś powstał z martwych,  także nie dadzą się przekonać.  Pomyślmy:  co tu będzie dla mnie,  dla nas,  przekonującym argumentem?  Czy ostatecznie szukamy tylko sensacji,  zabawy,  czy też szukamy prawdy o Bogu, o bliźnich, o sobie samym?

W Kościele zawsze dominowała opinia:  „Bogacz został skarcony nie dlatego, że zabrał cudze,  ale że nie podzielił się własnym.”  Nie był wrażliwy na biedę:  miał wszystko tylko dla siebie.  Przecież nie mógł nie wiedzieć,  że wokół jego domu żyją ludzie ubodzy,  w potrzebie.  „Przyzwyczaił się” i już nie reagował.

Zabawa, pozornie nieszkodliwa,  też może de facto być złem.  Tak bywa, gdy zabawiam się z nudów,  dla zabicia czasu.  Nie wiem, co mam robić;  nie wiem, jakie mam powołanie;  nic mnie nie pociąga,  nie fascynuje.  Doraźne przyjemności wciąż są,  ale nie ma dobra,  które może mnie budować na sposób trwały.  W końcu gubię własną tożsamość,  jakby zamieniam się w „nicość”:  przecież my tu nawet nie wiemy,  jak miał na imię ów „bogacz”…!     

 

Komentarz do Ewangelii  –  18 września 2022,

25 Niedziela zwykła,  C :

ojciec Marek Pieńkowski OP

———————————————————

Ewangelia :  Łk 16,1-13

Jezus mówił do uczniów:  „Był pewien bogaty człowiek.  Miał on zarządcę, którego oskarżono, że trwoni jego majątek.  Wezwał go więc i oświadczył mu:  «Cóż to słyszę o tobie?  Rozlicz się ze swego zarządzania,  bo już nie będziesz mógł zarządzać».  Wtedy pomyślał sobie zarządca:  «Co zrobię, skoro mój pan pozbawia mnie zarządu?  Kopać nie mogę, żebrać się wstydzę.  Wiem, co zrobię, żeby ludzie przyjęli mnie do swoich domów,  gdy zostanę usunięty z zarządu».  Przywołał dłużników swego pana,  każdego z osobna,  i zapytał pierwszego:  «Ile jesteś winien mojemu panu?».  Ten odpowiedział:  «Sto beczek oliwy».  Wtedy powiedział mu:  «Weź swoje zobowiązanie, usiądź i napisz szybko:  pięćdziesiąt».  Potem zapytał drugiego:  «A ty ile jesteś winien?».  Ten odpowiedział:  «Sto miar zboża».  Polecił mu:  «Weź swoje zobowiązanie i napisz: osiemdziesiąt».  Pan pochwalił nieuczciwego zarządcę za jego rozsądek.  Bo synowie tego świata są wśród podobnych sobie bardziej rozsądni niż synowie światłości.

Mówię wam:  Używajcie nieuczciwej mamony do zjednywania sobie przyjaciół, aby przyjęto was do wiecznych mieszkań,  gdy się już ona skończy.  Kto jest wierny w małej rzeczy,  jest wierny i w wielkiej;  a kto w małej rzeczy jest nieuczciwy,  jest nieuczciwy i w wielkiej.  Jeśli więc nie jesteście wierni w zarządzaniu nieuczciwą mamoną,  kto wam powierzy prawdziwe dobro?  I jeśli w cudzych sprawach nie jesteście wierni,  kto wam powierzy wasze?  Żaden sługa nie może służyć dwom panom,  gdyż albo jednego będzie nienawidził,  a drugiego miłował,  albo jednemu będzie oddany,  a drugiego zlekceważy.  Nie możecie służyć Bogu i mamonie”.

———————————————————

Na pierwszy rzut oka ten tekst wygląda paradoksalnie:  w jego drugiej części czytamy jakby zaprzeczenie tego, co było w pierwszej.  Ten pozorny paradoks  (zapewne chodziło tam głównie o obniżenie oprocentowania, czyli zmniejszenie zysku, a nie wartości samej transakcji)  pokazuje,  jak starannie trzeba zadbać o właściwe rozpoznanie wartości.  A ta hierarchia wartości  (muszę dobrze wiedzieć, czego chcę…)  musi także współdziałać z pełnym zaufaniem wobec Boga. 

„Mamona” – to nie tylko pieniądze;  to przede wszystkim ryzyko postawy chciwości!  Jezus pragnie,  abyśmy byli od niej wolni.  Zarazem przestrzega:  jeśli ktoś w małej rzeczy  (np. właśnie w sprawach finansów lub innych doczesnych)  jest nieuczciwy,  jest nieuczciwy i w wielkiej  (czyli w kwestii właściwego odniesienia do Boga i do bliźnich).  To sposób postępowania w sprawach „wielkich” ma rzutować,  wpływać na sposób traktowania rzeczy „małych”;  jeśli będziemy postępować na odwrót,  zagubimy właściwą hierarchię wartości.

 

 

Komentarz do Ewangelii  –  4 września 2022,

23 Niedziela zwykła,  C :

ojciec Marek Pieńkowski OP

———————————————————

Ewangelia :  Łk 14,25-33

Szły z Jezusem wielkie tłumy.  Jezus zwrócił się do nich i powiedział:  „Jeśli ktoś przychodzi do Mnie,  lecz bardziej miłuje swego ojca i matkę, żonę i dzieci, braci i siostry,  a także swoje życie,  nie może być moim uczniem.  Kto nie dźwiga swojego krzyża i nie idzie za Mną,  nie może być moim uczniem.  Któż bowiem z was,  chcąc zbudować wieżę,  najpierw nie usiądzie, aby obliczyć koszty,  czy ma na wykończenie?  Bo gdyby położył fundament,  a nie zdołał dokończyć budowy,  wszyscy, którzy by to widzieli,  drwiliby z niego:  «Ten człowiek zaczął budować,  a nie zdołał dokończyć».  Albo który król,  gdy wyrusza na wojnę przeciwko innemu królowi,  nie siądzie najpierw i nie rozważy,  czy może z dziesięcioma tysiącami zmierzyć się z tym,  który idzie przeciwko niemu z dwudziestoma tysiącami?  Jeśli nie może,  to wysyła poselstwo,  gdy tamten jest jeszcze daleko,  i prosi o warunki pokoju.  Tak więc żaden z was nie może być moim uczniem,  jeśli nie wyrzeka się wszystkiego, co posiada”.

———————————————————

Słowa Jezusa wydają się stanowcze, surowe;  ale nie jest to prosta deprecjacja naszych ziemskich miłości.  Są raczej wyrazem zasady życia moralnego,  która mówi:  „tam, gdzie Bóg jest na pierwszym miejscu,  tam w końcu wszystko jest na swoim właściwym miejscu”.  Dzieje się tak, gdyż to właśnie miłość Boga „naznacza”, czy też „kwalifikuje” wszystkie nasze ziemskie, skądinąd dobre miłości,  aby stawały się jeszcze lepsze, aby owocowały realnym dobrem.

Jezus nie zaprasza do rzeczy łatwych;  zaprasza do rzeczy wielkich.  Wielkie zadania wymagają starannego zaplanowania,  komu czy też czemu przyznajemy pierwszeństwo.  Tradycyjnie rozróżniano dwie strategie:  gdy mamy mało środków, staramy się o minimum strat;  gdy mamy dużo środków,  dążymy do maksimum zysku.  Jezus pyta nas:  Czy wierzymy,  że mamy wiele środków,  że mamy naprawdę wielkie możliwości,  gdyż sam Bóg obdarza nas swoją łaską?

Mam wyrzec się wszystkiego,  a więc przede wszystkim tego, co w moim życiu jest zbędnym balastem:  tak, aby umieć poprzestać na tym, co konieczne.  Wyrzec się nie tylko rzeczy złych, ale i dobrych,  jeśli mi z nimi nie po drodze.

Bardziej miłować  (w innym przekładzie: „mieć w nienawiści”)  nie oznacza tu wrogości, ale właśnie odrzucenie zbędnego balastu.  Tym balastem najczęściej są pretensje do prawa do decydowania o własnym życiu;  zapominamy, że każdy został stworzony nie tylko ze swym własnym powołaniem, ale też wraz ze wszystkim środkami do realizacji tej właśnie konkretnej drogi.  Czasem trzeba powiedzieć „nie!” naszym bliskim;  jeszcze częściej trzeba to powtarzać sobie samemu!  Droga do wolności to droga stawiania sobie wymagań.        

 

Komentarz do Ewangelii  –  28 sierpnia 2022,

22 Niedziela zwykła,  C :

ojciec Marek Pieńkowski OP

———————————————————

Ewangelia :  Łk 14,1.7-14

Gdy w szabat Jezus wszedł do domu pewnego przywódcy faryzeuszów, aby spożyć posiłek, oni uważnie Go obserwowali.  (…)  Widząc, jak zaproszeni wybierali sobie pierwsze miejsca,  opowiedział tę przypowieść:  „Kiedy ktoś cię zaprosi na ucztę,  nie zajmuj pierwszego miejsca,  bo może został zaproszony ktoś godniejszy od ciebie.  Wtedy przyjdzie ten, który zaprosił ciebie i jego, i powie ci:  «Ustąp mu miejsca».  Wtedy ze wstydem będziesz musiał zająć ostatnie miejsce.  Gdy więc będziesz zaproszony,  idź i usiądź na ostatnim miejscu.  Wtedy przyjdzie ten, który cię zaprosił, i powie:  «Przyjacielu, zajmij lepsze miejsce».  I spotka cię zaszczyt wobec wszystkich siedzących przy stole.  Każdy bowiem,  kto się wywyższa, będzie poniżony,  a kto się uniża, będzie wywyższony”.

A do tego, który Go zaprosił, powiedział:  „Kiedy urządzasz obiad albo kolację,  nie zapraszaj swoich przyjaciół ani braci,  ani krewnych,  ani bogatych sąsiadów,  bo wtedy i oni zaproszą ciebie,  żeby się odwdzięczyć.  Ale gdy urządzasz przyjecie,  zaproś ubogich, ułomnych, kulawych i niewidomych,  a będziesz szczęśliwy,  bo oni nie mają się czym tobie odwdzięczyć.  Będzie ci więc to odwzajemnione przy zmartwychwstaniu sprawiedliwych”.

———————————————————

Zalecenie Jezusa:  zaproś ubogich, ułomnych, kulawych i niewidomych, a będziesz szczęśliwy, bo oni nie mają się czym tobie odwdzięczyć…  może wydać się dziwne:  w naszym codziennym życiu rzadko,  czy wręcz wcale nie przychodzą nam do głowy pomysły,  aby szukać szczęścia na tej właśnie drodze.

Drogi naszego myślenia są ograniczone:  nierzadko okazuje się,  że szczęścia, o którym każdy marzy,  nie potrafimy sobie nawet wyobrazić.  Szukamy go tam, gdzie nie można go znaleźć,  dlatego tak często spotykają nas rozczarowania. 

Zamiast tego,  warto zawierzyć Jezusowi:  to On jest Prawdą.  Niech nie zabraknie nam odwagi,  by szukać szczęścia tam,  gdzie On sam je wskazuje.  Trzeba sięgać dalej niż nasza wyobraźnia i zaakceptować Jego logikę:  tylko pokorni,  a więc ci, którzy sami siebie nie oszukują,  mogą doświadczyć wielkości dzieł Bożych.

Nie bójmy się zająć ostatnie miejsce;  tam właśnie najłatwiej jest usłyszeć prawdę i żyć prawdą.  Na pierwszych miejscach prędzej zagraża ryzyko zaślepienia przez własny sposób myślenia,  wzajemne pretensje i przekonanie,  że wiemy lepiej od innych.  Warto zapytać:  czy u Jezusa szukamy prawdy,  czy raczej pragniemy,  aby On tylko „firmował” to,  co sami uważamy za najlepsze?

 

Komentarz do Ewangelii  –  21 sierpnia 2022,

21 Niedziela zwykła,  C :

ojciec Marek Pieńkowski OP

———————————————————

Ewangelia :  Łk 13,22-30

W drodze do Jerozolimy Jezus przechodził przez miasta i wsie i nauczał.  Ktoś zapytał Go:  „Panie, czy tylko nieliczni będą zbawieni?”.  On im odpowiedział:  „Starajcie się wejść przez ciasną bramę,  bo mówię wam,  że wielu będzie chciało wejść,  ale nie zdołają.  Kiedy gospodarz wstanie i zamknie bramę,  wy zostaniecie na zewnątrz i będziecie kołatać do bramy, wołając:  «Panie, otwórz nam».  On wam odpowie:  «Nie znam was!  Skąd jesteście?».  Wtedy zaczniecie mówić:  «Jedliśmy i piliśmy z tobą, a ty nauczałeś na naszych ulicach».  Odpowie wam:  «Nie znam was!  Skąd jesteście?  Odejdźcie ode mnie wszyscy, którzy dopuszczacie się niesprawiedliwości».  Tam będzie płacz i zgrzytanie zębów,  gdy zobaczycie Abrahama, Izaaka i Jakuba, i wszystkich proroków w królestwie Bożym,  a siebie wyrzuconych na zewnątrz.  Przyjdą ze wschodu i z zachodu, z północy i z południa i zasiądą przy stole w królestwie Bożym.  Tak oto ostatni będą pierwszymi, a pierwsi będą ostatnimi”.

———————————————————

Jezus nie potwierdza,  że tylko nieliczni będą zbawieni.  Jezus mówi nam dwie ważne rzeczy.  Po pierwsze:  do zbawienia zaproszeni są wszyscy ludzie.  Po drugie:  zbawienie jest i będzie dla swego rodzaju elity.  Ale do członkostwa w tej elicie zaproszony jest każdy człowiek.

José Ortega y Gasset,  hiszpański filozof pierwszej połowy XX-go wieku, pisał,  że prawdziwą elitą są ci,  którzy potrafią sami sobie stawiać wymagania.  A święty Jan Paweł II w 1983 roku mówił do młodzieży:  „Musicie od siebie wymagać, nawet gdyby inni od was nie wymagali”.  W tym właśnie duchu próbujmy przyjmować słowa Jezusa:  Starajcie się wejść przez ciasną bramę.

Realnego nawrócenia nie można zastąpić grą pozorów.  Złoto oraz słoma niekiedy w pierwszej chwili dają złudzenie podobieństwa,  ale przy próbie ognia ich losy będą całkowicie odmienne.  Złoto zostanie oczyszczone,  słoma po prostu spłonie.

Ostatni będą pierwszymi …:  coś takiego może objawić się w tych, którzy odważnie podejmą ryzyko zawierzenia Jezusowi  i w oparciu o to ryzyko przyjmą łaskę szczerego, rzetelnego nawrócenia.  Takiego nawrócenia,  które zaowocuje całkowitą odmianą sposobu ich myślenia i ich życia.     

Pierwsi będą ostatnimi …:  tymi słowami Jezus przestrzega,  aby przypadkiem nie zaufać pokusie pozostania na poziomie „gry pozorów”,  w której nie ma miejsca ani na zaufanie Bogu,  ani na nawrócenie umysłu i serca.

Komentarz do Ewangelii  –  14 sierpnia 2022,

20 Niedziela zwykła,  C :

ojciec Marek Pieńkowska OP

———————————————————

Ewangelia :  Łk 12,49-53

Jezus powiedział do swoich uczniów:  „Przyszedłem rzucić ogień na ziemię i bardzo pragnę,  aby już zapłonął.  Chrzest mam przyjąć i jakże jestem udręczony,  aż się to wypełni.

Czy sądzicie,  że przyszedłem, aby dać ziemi pokój?  Ależ nie!  – mówię wam – raczej rozłam.  Odtąd bowiem w jednym domu pięciu poróżni się między sobą:  trzech stanie przeciwko dwóm, a dwóch przeciwko trzem.  Poróżnią się:  ojciec z synem, a syn z ojcem;  matka z córką, a córka z matką;  teściowa ze swoją synową, a synowa z teściową”.

———————————————————

Ten tekst brzmi paradoksalnie:  Słowo Boże przynosi podziały,  przynosi nawet rozłamy!  Jak to możliwe – skoro już proroctwo Izajasza opisuje zapowiadanego Mesjasza jako „Księcia Pokoju”?  (Iz 9,5).  A przecież dzieje chrześcijaństwa od początku były naznaczone piętnem sporów,  a niekiedy trwałych podziałów;  weźmy choćby łaciński Kościół Zachodu i bizantyjski Kościół Wschodu…

Nie ma co ukrywać:  niejednokrotnie rozdźwięki czy kontrowersje są ceną,  jaką płacimy za wierność naszym przekonaniom.  Czasem możemy wydawać się w tym wręcz niepoważni!  Trzeba więc pamiętać,  że każdy odkrywa prawdę „po swojemu” i każdy został wezwany do wierności temu,  co rozpoznał w swoim sumieniu.  I że czasem rzetelna, uczciwa wierność wobec takiej prawdy jest ważniejsza od pozornej zgody i pozornej jedności.  Więcej:  wierność prawdzie, nawet trudnej,  jest warunkiem rozwoju człowieka,  jego duchowego wzrostu.

Obecne życie to tylko droga do życia przyszłego.  Jesteśmy odpowiedzialni za to, aby budować społeczną harmonię;  ale jeśli stawiamy w centrum tylko to dzisiejsze życie i jego sprawy,  łatwo zapominamy,  że istnieją wartości ponadczasowe,  które już tutaj mają nas formować,  przygotowywać do nieba!  Jeśli zdajemy sobie sprawę z tego,  że ten świat tylko przemija  (a to, co przeminęło, nie powraca),  uczymy się dostrzegać to,  co naprawdę trwa.

Wobec tych wyzwań i trudności,  przesłanie chrześcijańskie nie jest popularne:  w społeczeństwach,  w różnych kulturach,  zawsze pojawiały się silne trendy kwestionujące Ewangelię Bożej prawdy.  Potrzeba zatem odwagi;  ale nie pozwólmy na utratę naszej nadziei, ani na zagubienie radości z odkrywanej stopniowo prawdy.  Istnieją różne drogi uczenia się pełni człowieczeństwa, pogłębiania naszej miłości, ale pamiętajmy: istnieją też drogi ku nieuchronnej śmierci.  Trzeba uczyć się, jak mądrze je rozpoznawać i jak dokonywać właściwych wyborów.

2022-08-07 – Łk  12, 35-40 – Ten, który przychodzi

ks. Michał Palowski

Bądźcie gotowi, gdyż o godzinie, której się nie domyślacie, Syn Człowieczy przyjdzie (Łk 12,40).

Żyjąc tu i teraz, jednocześnie żyjemy w perspektywie czasów ostatecznych i mającego w nich się dokonać ponownego przyjścia Pana Jezusa. Oczekiwanie to obciążone jest niewiadomą. Nie wiemy, gdzie i kiedy owo ponowne przyjście nastąpi.

Łaska i pokój od Tego, który jest i który był, i który przychodzi, niech będą z wami. Pozdrowienie mszalne przypomina nam, że liturgia, a zwłaszcza Eucharystia jest przestrzenią, w której doświadczamy przyjścia i obecności Boga.

Konstytucji o liturgii Soboru Watykańskiego II: Dla urzeczywistnienia tak wielkiego dzieła Chrystus jest zawsze obecny w swoim Kościele, szczególnie w czynnościach liturgicznych. Jest obecny w ofierze Mszy świętej, czy to w osobie odprawiającego, gdyż Ten sam, który kiedyś ofiarował się na krzyżu, obecnie ofiaruje się przez posługę kapłanów, czy też zwłaszcza pod postaciami eucharystycznymi. Obecny jest mocą swoją w sakramentach tak, że gdy ktoś chrzci, sam Chrystus chrzci. Jest obecny w swoim słowie, albowiem gdy w Kościele czyta się Pismo Święte, wówczas On sam mówi. Jest obecny wreszcie, gdy Kościół modli się i śpiewa psalmy, gdyż On sam obiecał: Gdzie dwaj albo trzej są zgromadzeni w imię moje, tam i ja jestem pośród nich (Mt 18, 20) (KL 7).

W liturgii, o której mowa przeżywamy obecnie okres zwykły w ciągu roku. Pozornie nie dzieje się nic. Słuchamy ewangelii, na kartach których Jezus wędruje i ogłasza nadejście Królestwa Bożego. Dla potwierdzenia prawdziwości swoich słów oraz ze względu na dobro człowieka podejmuje specjalne działanie, które ma charakter niezwykłego zjawiska. Również i współcześnie cuda – bo o nich mowa – są przestrzenią, w której Kościół doświadcza przyjścia i obecności Boga.

Jezus wędrujący po swojej ojczyźnie niejako sam staje się znakiem. Tak dla sobie współczesnych, jak i dla nas. Będąc w drodze, przypomina prawdę zapisaną przez autora starotestamentalnej Księga Mądrości: Z wielkości i piękna stworzeń poznaje się przez podobieństwo ich Stwórcę (Mdr 13,5). To zdanie uświadamia nam, że świat stworzony także jest przestrzenią, w której doświadczamy przyjścia i obecności Boga. Do tej prawdy warto wracać nie tylko teraz, kiedy trwają nasze wakacyjne wojaże do miejsc dalekich i bliskich, ale każdego dnia.

Żyjąc tu i teraz, jednocześnie żyjemy w perspektywie czasów ostatecznych i mającego w nich się dokonać ponownego przyjścia Pana Jezusa. Oczekiwanie to obciążone jest niewiadomą. Nie wiemy, gdzie i kiedy owo ponowne przyjście nastąpi, ale dzięki doświadczeniu liturgii, otwartości na cudowne działanie, wrażliwości na piękno świata możemy cieszyć się jego przedsmakiem wierząc, że najpiękniejsze i najważniejsze ciągle jest przed nami.

Komentarz do Ewangelii  –  7 sierpnia 2022,

19 Niedziela zwykła,  C :

ojciec Marek Pieńkowski OP

———————————————————

Ewangelia :  Łk 12,32-48   (wersja skrócona: Łk 12, 35-40)

Jezus powiedział do swoich uczniów:  „Nie bój się, mała trzódko,  bo spodobało się waszemu Ojcu dać wam królestwo.  Sprzedajcie swoje dobra i wspomóżcie potrzebujących!  (…)   Bo gdzie jest wasz skarb, tam będzie też wasze serce.

Niech wasze biodra będą przepasane,  a lampy zapalone.  Wy zaś bądźcie podobni do ludzi oczekujących swego pana, który ma wrócić z wesela,  aby zaraz mu otworzyć, gdy przyjdzie i zapuka.  Szczęśliwi słudzy, których pan zastanie czuwających, gdy przyjdzie.  Zapewniam was, że przepasze się, posadzi ich przy stole i, obchodząc, będzie im usługiwał.  Szczęśliwi, jeśli przyjdzie o drugiej czy trzeciej straży i tak ich zastanie!  Zważcie na to, że gdyby gospodarz wiedział, o której godzinie przyjdzie złodziej,  nie pozwoliłby mu włamać się do swego domu.  I wy też bądźcie gotowi, bo w chwili, kiedy się nie spodziewacie, Syn Człowieczy przyjdzie”.  (…)

Sługa, który poznał wolę swego pana,  a nic nie przygotował ani nie postąpił zgodnie z jego wolą,  będzie surowo ukarany.  Ten zaś, który jej nie poznał,  a uczynił coś godnego kary, zostanie ukarany łagodniej.  Od każdego, komu wiele dano, wiele też będzie się wymagać,  a komu więcej powierzono, od tego też więcej będą żądać”.

———————————————————

Czuwajcie…,  bądźcie gotowi…   Święty papież Jan Paweł II tłumaczył nam:  „Czuwać – to znaczy:  strzec wielkiego dobra”.  Zatem tak ważne dla każdego człowieka są pytania:  Co jest moim skarbem?  Gdzie jest moje serce?  Czy znamy wolę Jezusa?  Jak rozpoznać czas Jego przyjścia,  jak Go przyjąć?

Możemy niekiedy doznać wrażenia, że czas jakby przecieka nam przez palce.  Dzisiejszy tekst jest więc także przypomnieniem:  nie marnujmy czasu, sił ani środków!  Pamiętajmy,  że pozornie surowe ostrzeżenie też jest słowem Bożej miłości,  słowem Miłości miłosiernej,  która pragnie, aby nikt nie zaginął,  nie zmarnował darów, które otrzymujemy w tak wielkiej obfitości.  Potrzeba zatem odpowiedniej staranności.  Nasza odpowiedź,  to w pierwszej kolejności troska,  aby nie zagubić w sobie zaufania wobec Boga.  Gotowi przyjąć Jego dary i Jego działania,  starajmy się potem czynić Jego mocą jak najwięcej dobra.

Dary Boże będą w nas procentować,  jeśli będziemy traktować je na serio.  A to oznacza,  że nie należy obawiać się odpowiedzialności za to, co otrzymaliśmy;  ale też nigdy nie można pozwalać sobie na lekceważenie Bożych darów.  Obietnica Jezusa przekracza wszelkie nasze wyobrażenia czy przewidywania.  Tylko wiara, nadzieja i miłość są zdolne sięgać tak niewyobrażalnie daleko.

 

 

2022-07-31 – Łk  12, 13-21 – Życie nie zależy od mienia

ks. Michał Palowski

Życie nie zależy od mienia (Łk 12,15)

Powietrze. Woda. Pokarm. Sen. Cztery składniki absolutnie niezbędne do życia. Ich brak lub niedobór bardzo wyraźnie wyznaczają jego granice. Pochodzą z zasobów świata, u początków którego człowiek wierzący widzi Boga – Stwórcę i Dawcę wszystkiego.

Życie nie zależy od mienia. Życie zależy od Boga. To przekonanie wyrażamy na wiele sposobów. Przestrzegamy piątego przykazania Dekalogu. Dziękujemy za każdy kolejny przeżyty rok oraz za otrzymane w nim dobrodziejstwa i zebrane plony. Z ufnością powierzamy się Bożej Opatrzności.

Opatrzność Boża oznacza zrządzenia, przez które Bóg z miłością i mądrością prowadzi wszystkie stworzenia do ich ostatecznego celu (KKK 321).

Duch Pana Boga nade mną, bo Pan mnie namaścił.

Posłał mnie, by głosić dobrą nowinę ubogim,

by opatrywać rany serc złamanych,

by zapowiadać wyzwolenie jeńcom i więźniom swobodę;

aby obwieszczać rok łaski Pańskiej, i dzień pomsty naszego Boga;

aby pocieszać wszystkich zasmuconych,

by rozweselić płaczących na Syjonie,

aby im wieniec dać zamiast popiołu,

olejek radości zamiast szaty smutku,

pieśń chwały zamiast zgnębienia na duchu (Iz 61,1-3)

Jak podpowiada Izajasz Opatrzność Boża działa również przez działanie stworzeń. Bóg pozwala współpracować ludziom w sposób wolny z Jego zamysłami (KKK 323).

Od „opatrywać siebie lub kogoś” w znaczeniu troszczyć się o siebie lub kogoś przestrzeni polszczyzny tylko krok do „opatrywać się” w znaczeniu przestać być atrakcyjnym. Kiedy człowiek zachłyśnie się sobą, Boża Opatrzność może mu się… opatrzyć. Na szczęście Bogu człowiek nigdy się nie nudzi. Na szczęście Bogu człowieka nigdy za wiele.

Wznoszę swe oczy ku górom: Skądże nadejdzie mi pomoc?

Pomoc mi przyjdzie od Pana, co stworzył niebo i ziemię.

On nie pozwoli zachwiać się twej nodze

ani się zdrzemnie Ten, który cię strzeże.

Oto nie zdrzemnie się ani nie zaśnie

Ten, który czuwa nad Izraelem.

Pan cię strzeże, Pan twoim cieniem przy twym boku prawym.

Za dnia nie porazi cię słońce, ni księżyc wśród nocy.

Pan cię uchroni od zła wszelkiego: czuwa nad twoim życiem.

Pan będzie strzegł twego wyjścia i przyjścia teraz i po wszystkie czasy

(Ps 121)

 

Komentarz do Ewangelii  –  31 lipca 2022

18 Niedziela zwykła,  C :

ojciec Marek Pieńkowski OP

———————————————————

Ewangelia :  Łk 12,13-21

Ktoś z tłumu odezwał się do Jezusa:  „Nauczycielu, powiedz mojemu bratu, aby podzielił się ze mną spadkiem”.  Lecz On mu odpowiedział:  „Człowieku, któż Mnie ustanowił sędzią albo rozjemcą nad wami?”.  Powiedział też do nich:  „Uważajcie i strzeżcie się wszelkiej chciwości,  bo życie nie polega na gromadzeniu bogactwa ani nie zależy od tego, co się posiada”.

I opowiedział im przypowieść:  „Pewnemu bogatemu człowiekowi obficie obrodziła ziemia.  Zastanawiał się:  «Co mam zrobić, skoro nie mam już gdzie gromadzić plonów?».  W końcu postanowił:  «Zrobię tak:  zburzę moje spichlerze i zbuduję większe.  Tam wszystko zgromadzę:  zboże i moje dobra.  I powiem sobie:  Masz wielkie dobra, starczą ci na długie lata;  odpoczywaj, jedz, pij i baw się!».  Tymczasem Bóg powiedział do niego:  «Głupcze, tej nocy życie ci będzie odebrane.  Komu więc przypadnie to, co przygotowałeś?».  Tak dzieje się z każdym,  kto skarby gromadzi dla siebie,  a nie jest bogaty przed Bogiem”.

———————————————————

Bardzo znamienna jest odpowiedź Jezusa:  Któż Mnie ustanowił sędzią …  Bóg nie wkracza w nasze „prywatne interesy”.  Bóg wspomaga natomiast wszelkie działania na rzecz budowania pozytywnych, dobrych więzów między ludźmi.  Pamiętamy czytanie z  poprzedniej niedzieli:  Bóg akceptuje „targowanie się” Abrahama o niezbędną liczbę ludzi sprawiedliwych,  gdyż Abraham nie prosi o nic dla siebie;  prosi o ocalenie innych,  o to, aby grzesznikom w Sodomie dać jeszcze jakąś szansę.

Dziś Jezus przestrzega:  uważajcie na pułapki na drodze waszego życia.  Na ryzyko koncentracji na tym, co tylko doczesne;  na pułapkę chciwości, żądzy posiadania;  na fałszywe ambicje.

Słuchamy więc przypowieści o zamożnym człowieku,  którego życiowe plany nijak się nie miały do Bożych,  i jesteśmy świadomi, że w życiu każdego z nas mogą zdarzyć się takie rzeczy.  Doczesność nieuchronnie naznaczona jest marnością,  pada ofiarą przemijania.  Stąd tragizm sytuacji tych, którzy przyjęli niewłaściwą  „optykę” spraw doczesnych.  W swojej Ewangelii Jezus ostrzega:  Łatwiej wielbłądowi przejść przez ucho igielne, niż bogatemu wejść do królestwa Bożego.… (Łk 18,25).   Czy naprawdę wierzymy, że prawdziwe królestwo jest nam obiecane i że Bóg dotrzymuje swoich obietnic?

 

2022-06-19 – Łk 9, 18-24 – Tożsamość

ks. Michał Palowski

 

Za kogo uważają Mnie tłumy? Za Jana Chrzciciela; za Eliasza; za jednego z dawnych proroków, który zmartwychwstał; za Mesjasza Bożego (por. Łk 9,18-20).

Jezusowe pytanie nie straciło nic ze swojej wagi i aktualności. To przecież ludzkie, że lubimy wiedzieć, z kim mamy do czynienia, kto przed nami stoi, kto do nas mówi.

Jednocześnie to samo pytanie można odnieść do każdej i każdego z nas, przywołując w odpowiedzi: imię, nazwisko, stan cywilny, wiek, wykonywany zawód, miejsce urodzenia czy zamieszkania, szczególne talenty czy upodobania, które pozwalają rozmówcy nas odróżnić od innych, umiejscowić nas w czasie i przestrzeni, czyniąc przez to mniej anonimowymi.

Wśród wielu opisujących nas cech pojawiają się również te, które nazwać możemy wspólnymi mianownikami. W świetle dzisiejszych czytań na pierwsze miejsce wysuwają się: źródło (…) na obmycie grzechu i zmazy (por. Za 13,1) i prowadzące doń wyznanie wiary w Syna Człowieczego, który wiele wycierpiał: został odrzucony i zabity, a trzeciego dnia zmartwychwstał (por. Łk 9, 22). Innymi słowy rzecz ujmując – jesteśmy ochrzczeni, jesteśmy Chrystusowi.

Choć lękam się tego, kim jestem dla was, pociesza mnie to, kim jestem z wami. Dla was jestem biskupem, z wami jestem chrześcijaninem – zapisał święty Augustyn w swoich „Mowach” (Mowy, 340, 1). Chrzest zaciera dzielące nas różnice. Zostaliśmy ochrzczeni w Chrystusie i przyoblekliśmy się w Niego. Nie ma już podziałów wynikających z pochodzenia czy statusu społecznego. Wszyscy jesteśmy jednym w Chrystusie Jezusie (por. Ga 3,27-28).

Nie bez powodu obrzędy chrztu rozpoczynają się od przedstawienia z imienia kandydata, lubimy przecież wiedzieć, z kim mamy do czynienia. Po prezentacji i prośbie o chrzest kapłan oraz rodzice i chrzestni znaczą jego czoło znakiem krzyża – znakiem Jezusa Chrystusa, naszego Zbawiciela. Naznaczeni krzyżem i ochrzczeni stajemy się Chrystusowi. I choć nie czyni nas to wolnymi od cierpień i odrzucenia (por. Łk 9, 22), a coraz częściej na odrzucenia i cierpienie naraża, to jednocześnie otwiera nadzieję zmartwychwstania i życia wiecznego. Nadzieję, która zawieść nie może (por. Rz 5,5).

Per aquam et crucem ad lucem!

Przez wodę i krzyż do światła!

 

2022-06-12 – J 16, 12-15 – De Trinitatae. De veritatae. De amore.

Ks. Michał Palowski

Tak już w życiu jest, że czasem trzeba coś zmienić. Wprowadzić nowe lub przywrócić stare. Najbardziej absurdalnym argumentem, jaki w takich okolicznościach wysuwają oponenci jest stwierdzenie, że tu – w tym mieście, w tej parafii, w tej grupie (niepotrzebne skreślić) – zawsze było inaczej, przy czym owo „zawsze” da się wyrazić w liczbie lat równej wiekowi mówiącego – kilku, kilkunastu, kilkudziesięciu.

Zesłany Kościołowi Duch Prawdy prowadzi go do całej prawdy (por. J 16.13), która wedle klasycznej definicji św. Tomasz z Akwinu ma miejsce wówczas, gdy zachodzi zgodność między sądem ludzkiego rozumu a stanem faktycznym (veritas est adequatio rei et intellectus). A prawda jest taka, że odwieczność jest wyłącznym przymiotem Boga. Tylko On był od zawsze. Tylko On jest na zawsze. Wszystko inne od Niego zależy.

Istotą odwiecznego Boga jest miłość. On pierwszy ukochał. On kochać nie przestanie. Miłość daje życie. Ojciec z miłości daje życie Synowi. Ojciec i Syn pospołu – Duchowi Świętemu. Bycie miłością i jej wzajemne udzielanie jest zasadą istnienia i działania Trójcy Świętej. Trzech od wieków żyje. Trzech jest Miłością. Trzech miłości z miłości udziela. Trzech do niej o świcie życia zaprasza. Trzech z niej pod wieczór życia rozliczać będzie.

Zostaliśmy ochrzczeni w imię Przenajświętszej Trójcy. W imię Ojca, i Syna, i Ducha Świętego. W imię Miłości. I dla Miłości. To wydarzenie ukierunkowało nasze życie na Miłość, od której nikt i nic nie może nas odłączyć (por. Rz 8,35). Wiarę w Boga w Trójcy jedynego – Ojca, Syna, Ducha Świętego – wiarę w Miłość – wyznajemy przez czerpanie jej z odwiecznego Źródła i przez jej udzielanie braciom i siostrom, którzy nie mają odzienia lub którym brak codziennego chleba (Jk 2, 15) pomni na to, że wiara, jeśli nie byłaby połączona z uczynkami, martwa jest sama w sobie (Jk 2, 17).

Odnosząc powyższe do maltańskiej rzeczywistości słusznym się wydaje, że tuitio fidei jawi się dziś jako nieustanne powracanie do chrztu udzielonego w imię Ojca, i Syna, i Ducha Świętego, co w konsekwencji przekłada się na obsequium pauperum – na wyznawanie przyjętej wiary w Przenajświętszą Trójcę – miłowaniem nie słowem i językiem, ale czynem i prawdą (por. 1 J 3,18).

Zamiast zakończenia

Miłość mi wszystko wyjaśniła,

Miłość wszystko rozwiązała –

dlatego uwielbiam tę Miłość,

gdziekolwiek by przebywała.

***  Karol Wojtyła

Miłość w Trójcy Jedyna. Amen.

 

2022-05-21 – J 15, 18-21 – Inny świat

Ks. Michał Palowski

Jest inny świat. Tak wiem, gdzieś tu. Nie za lasami tam. Po prostu on jest tu. I czuję płonie światło tuż obok nas. Tak czuję, światło płonie. I złoty deszcz, a tęcza tęcz nad głową Wystarczy tylko spojrzeć śpiewała przejmująco przed trzydziestu laty Antonia Krzysztoń.

Jest inny świat. Ambasadorami innego świata pośród tego świata byli i nadal winni być chrześcijanie, o czym traktuje List do Diogneta: Chrześcijanie nie różnią się od innych ludzi ani miejscem zamieszkania, ani językiem, ani strojem (…) Mieszkają w miastach greckich i barbarzyńskich, jak komu wypadło, stosują się do miejscowych zwyczajów w ubraniu, jedzeniu, sposobie życia, a przecież samym swoim postępowaniem uzewnętrzniają owe przedziwne i wręcz nie do uwierzenia prawa, jakimi się rządzą. Mieszkają każdy we własnej ojczyźnie, lecz niby obcy przybysze (…) Przebywają na ziemi, lecz są obywatelami nieba (…) Jednym słowem: czym jest dusza w ciele, tym są w świecie chrześcijanie.

Dziś, gdy tak wiele różnic zostało zatartych lub odeszło w zapomnienie o istnieniu innego świata przypominają strojem oraz życiem prowadzonym według rad ewangelicznych – ubóstwa, czystości, posłuszeństwa – osoby konsekrowane. Skoro mienimy się zakonem, i na nas damach, kawalerach, kapelanach i wolontariuszach maltańskich spoczywa obowiązek zwiastowania temu światu istnienia innego świata. Nie tyle odmiennym strojem – cullą, peleryną, mundurem, znakiem krzyża w klapie marynarki czy garsonki – ale nade wszystko własnym życiem, a to nie zawsze podobało się i nadal nie podoba się temu światu.

Jeżeli was świat nienawidzi, wiedzcie, że Mnie wpierw znienawidził. Gdybyście byli ze świata, świat by was kochał jako swoją własność. Ale ponieważ nie jesteście ze świata, bo Ja was wybrałem sobie ze świata, dlatego was świat nienawidzi ( J 15,18-19). Nie bez powodu męczeństwo i dawanie świadectwa Kościół zwykł nazywać tym samym terminem: marytyria.

Ksiądz profesor Józef Tischner przyjaźnił się z wybitnym psychiatrą profesorem Antonim Kępińskim. Na dwa, trzy dni przed śmiercią odwiedził go w szpitalu. Rozmowa tego dnia nie bardzo się kleiła. Kępiński był osłabiony, zapadał się w sobie, nie mógł mówić.  I nagle –wspominał Tischner – zaczęliśmy mówić o Ewangelii, i tak się jakoś złożyło, że zatrzymaliśmy się przy scenie w Ogrójcu. Chrystus jest w Ogrójcu, apostołowie śpią, anioł – i Chrystus się modli. „Ojcze, Ojcze – mówi Chrystus – niechaj odejdzie ode mnie ten kielich, ale nie jako ja chcę ale jako Ty”. I Kępiński mówi: Jakie to wielkie, jakie to wspaniałe, że człowiek nie wkracza na tę drogę pierwszy (Wojciech Bonowicz, „Kapelusz na wodzie. Gawędy o księdzu Tischnerze”, Kraków 2022).

Człowiek nie wkracza na tę drogę pierwszy. Ja nie wkraczam na nią pierwszy. Przede mną zrobili to inni. Męczennicy, którzy krew przelali. Nasz patron św. Jan Jerozolimski, wspominany dziś na Śląsku św. Jan Nepomucen i wielu, wielu innych pomnych na słowa Jezusa: Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat (J 16,33).

 

2022-05-15 – J 13, 31-33a. 34-35 – Największa 

Ks. Michał Palowski

Przykazanie nowe daję wam, abyście się wzajemnie miłowali, tak jak Ja was umiłowałem; żebyście i wy tak się miłowali wzajemnie. Po tym wszyscy poznają, że jesteście uczniami moimi, jeśli będziecie się wzajemnie miłowali (J 13, 34-35). Nowe przykazanie. Przykazanie miłości wzajemnej. Uważane na równi z ośmioma błogosławieństwami i złotą zasadą (Wszystko więc, co byście chcieli, żeby wam ludzie czynili, i wy im czyńcie! Mt 7, 12) za kwintesencję Ewangelii.

U św. Jana termin przykazanie ma podwójne znaczenie. W pierwszej części Ewangelii ma sens teologiczny i odnosi się do relacji między Jezusem a Ojcem lub między Jezusem a uczniami. W znaczeniu teologicznym przykazanie oznacza objawienie, które Jezus otrzymał od Ojca, aby je przekazać ludziom. Z kolei w drugiej części podkreśla się etyczne rozumienie przykazania. Obydwa te znaczenia się uzupełniają. Bóg, który w Jezusie objawia się jako Miłość do miłości powołuje i uzdalnia.

Nowe przykazanie miłości zostało objawione, a tym samym zadane przez Jezusa po wyjściu Judasza z wieczernika (J 13, 31), czyli bezpośrednio przed męką, śmiercią i zmartwychwstaniem. To z kolei prowadzi do wskazania, na czym polega prawdziwa miłość: Nikt nie ma większej miłości od tej, gdy ktoś życie swoje oddaje za przyjaciół swoich (J 15,13). Miłość na wzór Jezusa rozumiana jako oddanie życia za życie, to nic innego jak poświęcenie i służba dostosowane do okoliczności czasu i miejsca oraz stanu, w jakich przyszło nam żyć. Poświęcenie i służba praktykowane na co dzień. Nie tylko w sytuacjach ekstremalnych wojny, pandemii, katastrofy.

Dzieci, nie miłujmy słowem i językiem, ale czynem i prawdą (1 J 3,18)! Szukając recept na odczytanie i wypełnienie nowego przykazania miłości warto sięgnąć do dzisiejszych czytań mszalnych. Wspominając w „Dziejach Apostolskich” o ustanowieniu starszych św. Łukasz przywołuje wytrwałość w wierze, co przekłada się na codzienne opowiadanie się po stronie Boga, który jest Miłością. Bóg działał i nadal działa przez ludzi. Człowiek w kryzysie miłości winien mieć dla mnie twarz Boga. Kiedy na ten kryzys odpowiadam, moja twarz staje się dlań twarzą Boga. Z kolei post i modlitwa, które wraz z jałmużną stanowią fundament nawrócenia, niwelują rozdźwięk, jaki grzech wprowadził w świecie. Nawracając się, okazuję miłość Bogu, bliźnim, sobie samemu. Wreszcie janowe ocieranie łez z oczu przywodzi ma myśl współczucie, które realizuje się przez zaradzanie potrzebom, wypełnianie uczynków miłosierdzia tak względem ciała, jak i względem duszy.

Daję wam nowe przykazanie (J 13, 34). Daję wam nowe prawo.
Dziś Wam je daję.

 

2022-05-08 J 10,27-30

Ks. Michał Palowski

 

Moje owce słuchają mego głosu (J 10,27). Słuchają i w konsekwencji wierzą, bo wiara rodzi się z tego, co się słyszy, tym zaś, co się słyszy, jest słowo Chrystusa (Rz 10,17).

Moje owce słuchają mego głosu, a Ja znam je. Idą one za Mną (J 10,27). Idą za mną i dają odpowiedź na to, co usłyszały, bo wiara, jeśli nie byłaby połączona z uczynkami, martwa jest sama w sobie (Jk 2,17).

Moje owce słuchają mego głosu, a Ja znam je. Idą one za Mną, a Ja daję im życie wieczne. Nie zginą na wieki i nikt nie wyrwie ich z mojej ręki (J 10,27-28). Czwarta niedziela wielkanocna nazywana jest Niedzielą Dobrego Pasterza, co przekłada się na szczególną intencję modlitwy o nowe powołania i za powołanych. Odczytany dziś fragment janowej ewangelii zachęca, aby na kwestię powołania spojrzeć nieco szerzej, to znaczy nie zawężać kwestii powołania do osób duchownych i konsekrowanych, czy też przedstawicieli niektórych profesji i stanów życia, ale odnieść ją do wszystkich ochrzczonych. Wszyscy przecież jesteśmy powołani do zmartwychwstania i do życia w wieczności.

Moje owce słuchają mego głosu, a Ja znam je. Idą one za Mną, a Ja daję im życie wieczne. Nie zginą na wieki i nikt nie wyrwie ich z mojej ręki. Ojciec mój, który Mi je dał, jest większy od wszystkich. I nikt nie może ich wyrwać z ręki mego Ojca. Ja i Ojciec jedno jesteśmy (J 10.27-30). Ojciec jest większy od wszystkich. To sprawia, że Ojcu nikt wyrwać nie może tego, co posiada. Ojciec sam daje. Z miłości. Skoro Jezus, stanowi z Nim jedność – i On jest większy od wszystkich, nikt wyrwać nie może Mu tych, których otrzymał od Ojca, ani utrapienie, ani ucisk czy prześladowanie, ani głód czy nagość, ani niebezpieczeństwo czy miecz (Rz 8,35) ani śmierć, ani życie, ani aniołowie, ani Zwierzchności, ani rzeczy teraźniejsze, ani przyszłe, ani Moce, ani co wysokie, ani co głębokie, ani jakiekolwiek inne stworzenie (Rz 8,38).

Bóg jest miłością: kto trwa w miłości, trwa w Bogu, a Bóg trwa w nim (1J 4,16). Miłość, która jest kolejnym wspólnym powołaniem ochrzczonych jawi się jako sposób wypełnienia powołania do zmartwychwstania i do życia w wieczności. Wszak pod wieczór życia będziemy sądzeni z miłości (Św. Jan od Krzyża).

 

Komentarz do Ewangelii  –  20 lutego 2022,

7 Niedziela zwykła,  C :

o. Marek Pieńkowski OP

———————————————————

Ewangelia :  Łk 6,27-38

Jezus powiedział do swoich uczniów:  „Wam, którzy słuchacie, mówię:  Miłujcie waszych nieprzyjaciół.  Dobrze czyńcie tym, którzy was nienawidzą.  Błogosławcie tych, którzy was przeklinają,  i módlcie się za tych, którzy was oczerniają.  Temu, kto cię uderzy w policzek, nadstaw i drugi,  a temu, kto ci zabiera płaszcz, nie odmawiaj i tuniki.  Dawaj każdemu, kto cię prosi, i nie dopominaj się zwrotu od tego, kto bierze twoją własność.  Jak chcecie, żeby ludzie wam czynili, tak wy im czyńcie.

Jeżeli miłujecie tylko tych, którzy was miłują, jakiej wdzięczności możecie się spodziewać?  Przecież i grzesznicy miłują tych, którzy ich miłują.  A jeśli tylko tym dobrze czynicie, którzy wam dobrze czynią,  jakiej wdzięczności możecie się spodziewać?  Przecież grzesznicy postępują tak samo.  A jeśli tylko tym pożyczacie, od których spodziewacie się zwrotu,  jakiej wdzięczności możecie się spodziewać?  I grzesznicy pożyczają grzesznikom, aby tyle samo odzyskać.  Wy natomiast miłujcie waszych nieprzyjaciół,  czyńcie dobrze i pożyczajcie,  niczego w zamian się nie spodziewając.  A otrzymacie wielką zapłatę i będziecie synami Najwyższego.  On bowiem jest łaskawy dla niewdzięcznych i złych.  Bądźcie miłosierni, jak miłosierny jest wasz Ojciec.

Nie osądzajcie, a nie będziecie osądzeni.  Nie potępiajcie, a nie będziecie potępieni.  Przebaczajcie, a będzie wam przebaczone.  Dawajcie, a będzie wam dane.  Miarą dobrą, ubitą, utrzęsioną, przepełnioną, wsypią wam do kieszeni.  Jaką bowiem miarą mierzycie, taką i wam odmierzą”.

———————————————————

Wielu, słuchając Jezusa, mówiło:  Ta nauka jest trudna do przyjęcia.  Któż może tego słuchać?  (J 6,60).  I nawet trudno dziwić się im …

Pewien spostrzegawczy komentator zauważył:  Po ludzku mówiąc,  gdyby wszyscy realizowali zarysowany tu program Jezusa,  to społeczność wierzących idealnie nadawałaby się do tego,  aby stać się uległa,  w pełni podporządkowana jakiejś grupie, która przejęła rządy w całkowicie totalitarnym systemie władzy.

Tak byłoby, gdyby gwarantem sprawiedliwości była tylko ludzka społeczność.

Ale może być inaczej,  jeśli tylko uwierzymy,  że gwarantem sprawiedliwości jest sam Bóg żywy.  Dopiero wówczas to,  co mówi Jezus, a co po ludzku niepojęte,  może stać się realne.  Dopiero zaufanie wobec Boga pozwoli nam przyjąć strategię nie tyle minimalizacji możliwych strat, ile maksymalizacji zysków, a więc także pozyskania tego, co niewyobrażalne.  Przede wszystkim – obiecanego nam daru Ducha Świętego.

Ale czy Syn Człowieczy znajdzie wiarę na ziemi, gdy przyjdzie ? (Łk 18,8).                                                                                                                                                        [end]

Komentarz do Ewangelii  –  13 lutego 2022,

6 Niedziela zwykła,  C :

ojciec Marek Pieńkowski OP

———————————————————

Ewangelia :  Łk 6,17.20-26

Jezus zszedł z dwunastoma apostołami na dół i zatrzymał się na równinie.  Był tam wielki tłum Jego uczniów oraz mnóstwo ludzi z całej Judei i z Jeruzalem, z wybrzeża Tyru i Sydonu.  On spojrzał na swoich uczniów i mówił:

„Szczęśliwi ubodzy, ponieważ wasze jest królestwo Boże.  Szczęśliwi, którzy teraz jesteście głodni, ponieważ będziecie nasyceni.  Szczęśliwi, którzy teraz płaczecie, ponieważ śmiać się będziecie.  Jesteście szczęśliwi, gdy ludzie was nienawidzą,  gdy was wykluczają spośród siebie,  gdy was znieważają i pozbawiają dobrego imienia z powodu Syna Człowieczego.  Cieszcie się i skaczcie z radości w tym dniu,  ponieważ wielka jest wasza zapłata w niebie.  Tak samo przecież ich przodkowie czynili prorokom.

Biada natomiast wam, bogacze, ponieważ już odbieracie swoją pociechę.  Biada wam, którzy teraz jesteście syci, ponieważ będziecie głodni.  Biada wam, którzy teraz się śmiejecie, ponieważ będziecie się smucić i płakać.  Biada wam, gdy wszyscy ludzie będą was chwalić.  Tak samo przecież ich przodkowie czynili fałszywym prorokom”.

———————————————————

Przywykliśmy słuchać „ośmiu błogosławieństw” w wersji spisanej w Ewangelii według Mateusza  (tak naprawdę, jest ich tam dziewięć…).  W Ewangelii według Łukasza czytamy je w trochę innej wersji.  Chodzi nie tylko o ich liczbę (cztery);  sam tekst,  łącznie z groźbami pod adresem tych, którzy odrzucają Ewangelię,  na pierwszy rzut oka bardziej sprawia wrażenie „wyrównywania rachunków”.

Łukasz pisał inaczej, bo i adresaci byli inni:  już nie tyle Żydzi – naród Starego Przymierza, ile nie znający tego Objawienia poganie.  Ale nić przewodnia jest ta sama:  Jezus wzywa do zawierzenia, do zaufania Bogu,  który w Nim się objawił.  Jest to wezwanie, które w dodatku nie obiecuje wierzącym żadnych natychmiastowych efektów.  Tadeusz Żychiewicz streścił to kiedyś tak:  „Jesteście błogosławieni.  Jeśli możecie — zawierzcie.  Wasza zapłata jest w ręku Boga.  Ale nie stawiajcie Mu terminów i nie odsyłajcie weksli do protestu, bo to niedorzeczne.  Bóg jest Bogiem żywych, a nie umarłych – i śmierć nie jest dlań terminem, poza którym zobowiązanie traci ważność.  Trzeba zaufać poprzez śmierć – jak tamci uczniowie w Wieczerniku, kiedy umarł Syn Człowieczy i biorąc sprawy po ludzku, nie było już na co czekać”.

Błogosławieństwa wzywają, aby na wzór Abrahama „uwierzyć przeciwko nadziei”.  Nie bójmy się zaufać Bogu i wejść na tę drogę.                                                                                                                                

 

Komentarz do Ewangelii  –  6 lutego 2022,

5 Niedziela zwykła,  C :

ojciec Marek Pieńkowski OP

———————————————————

Ewangelia :  Łk 5,1-11

Pewnego razu Jezus stał nad jeziorem Genezaret, a tłum cisnął się wokół Niego, aby słuchać słowa Bożego.  Zobaczył dwie łodzie, stojące przy brzegu.  Rybacy wyszli z nich i płukali sieci.  Wtedy wszedł do jednej z łodzi, która należała do Szymona.  Poprosił go, aby nieco odpłynął od brzegu.  Potem usiadł i z łodzi nauczał tłumy.  Gdy skończył, zwrócił się do Szymona:  „Wypłyń na głębię.  Zarzućcie wasze sieci na połów”.  A Szymon odpowiedział:  „Mistrzu, trudziliśmy się przez całą noc i nic nie złowiliśmy.  Lecz na Twoje słowo zarzucę sieci”.  Gdy to zrobili, złowili tak wiele ryb, że rwały się im sieci.  Wtedy dali znać wspólnikom w drugiej łodzi, aby przybyli im na pomoc.  Podpłynęli więc i napełnili obie łodzie tak, że się prawie zanurzały.

Widząc to, Szymon Piotr rzucił się Jezusowi do kolan i powiedział:  „Odejdź ode mnie, Panie, bo jestem grzesznym człowiekiem”.  Zdumienie bowiem ogarnęło jego i wszystkich, którzy z nim byli, z powodu dokonanego połowu ryb;  podobnie też Jakuba i Jana, synów Zebedeusza, którzy byli wspólnikami Szymona.  A Jezus powiedział do Szymona:  „Nie bój się, odtąd będziesz łowił ludzi”.  Potem wyciągnęli łodzie na ląd, zostawili wszystko i poszli za Nim.

———————————————————

Tylko święty Łukasz w swojej Ewangelii opowiada o niezwykłym połowie ryb;  zarówno Mateusz jak i Marek opisują samo powołanie pierwszych uczniów bez szerszego kontekstu wydarzeń, które mu towarzyszyły.  Tym bardziej warto zatrzymać się nad wersją spisaną przez Łukasza, zwłaszcza nad doświadczeniami, jakie stały się udziałem Szymona, zwanego potem Piotrem.

Pierwsze, to wezwanie Jezusa do zarzucenia sieci.  Szymon, doświadczony rybak, dobrze wiedział, że o tej porze dnia nie ma szans na obfity połów.  Ale Jezus nie sprawdza jego zawodowych umiejętności;  Jezus zaprasza go, aby Mu zaufał.  Słowa Szymona:  „na Twoje słowo…”  nie są wyrazem fachowej wiedzy, ale wiary, zaufania.  I, budując na zaufaniu wobec Jezusa, Szymon-Piotr podejmie misję apostoła.

Z kolei konkluzja Szymona:  „Odejdź ode mnie, Panie, bo jestem grzesznym człowiekiem”  wyraża inne doświadczenie:  doświadczenie świętości.  To całkowicie nowy rodzaj doświadczenia i nie da się go sprowadzić do żadnego innego wymiaru.  To doświadczenie, tutaj dane po raz pierwszy, będzie potem udzielane apostołom oraz innym uczniom w ciagu kolejnych wydarzeń zbawczej misji Jezusa.  Będzie odsłaniać wierzącym tajemnice Królestwa, które nie jest z tego świata.

Komentarz do Ewangelii  –  30 stycznia 2022,

4 Niedziela zwykła,  C :

ojciec Marek Pieńkowski OP

———————————————————

Ewangelia :  Łk 4,21-30

Kiedy Jezus przyszedł do Nazaretu, przemówił do ludu w synagodze:  „Dziś wypełniło się Pismo, które słyszeliście”.  Wszyscy przytakiwali Mu i dziwili się słowom łaski, które wypowiadał.  I mówili:  „Czy to nie jest syn Józefa?”.  Wtedy powiedział do nich:  „Z pewnością przypomnicie mi to przysłowie:  «Lekarzu, ulecz samego siebie.  Dokonaj także tutaj, w swojej ojczyźnie, tych rzeczy, które, jak słyszeliśmy, wydarzyły się w Kafarnaum»”.  I dodał:  „Zapewniam was:  Żaden prorok nie jest mile widziany w swojej ojczyźnie.  Naprawdę mówię wam:  Wiele wdów było w Izraelu w czasach Eliasza, kiedy niebo zostało zamknięte na trzy lata i sześć miesięcy, tak iż w całym kraju nastał wielki głód.  A do żadnej z nich Eliasz nie został posłany, tylko do wdowy w Sarepcie Sydońskiej.  I wielu było trędowatych w Izraelu za proroka Elizeusza.  A żaden z nich nie został oczyszczony, tylko Syryjczyk Naaman”.  Wszyscy w synagodze, słysząc to, zawrzeli gniewem.  Zerwali się, wyrzucili Go z miasta i, chcąc Go strącić w przepaść, wyprowadzili na szczyt góry, na której ich miasto było zbudowane.  Lecz On przeszedł pomiędzy nimi i oddalił się.

———————————————————

Ludziom w Nazarecie trudno było przyjąć, że Jezus jest Mesjaszem.  To nie dziwi:  przecież znali go od dzieciństwa!  Gdyby ukończył szkoły rabinackie w Jerozolimie i wrócił jako poważany uczony w Piśmie – byliby z Niego dumni.  Gdyby był nauczycielem i cudotwórcą, ale kimś obcym, przybyłym z daleka – łatwiej byłoby Go zaakceptować.  Ale jak uznać za Mesjasza-Zbawiciela kogoś, kto przez całe życie pracował wśród nich, jako prosty rzemieślnik czy robotnik rolny?  Jezus dobrze to wie i jeśli naucza tak a nie inaczej, powód może być tylko jeden:  to jest prawda.  Niewygodna, trudna, ale prawda.

Skąd to rozczarowanie ziomków Jezusa, skąd także i nasze frustracje?  Oczekujemy od Boga zbawienia, ale według naszych własnych pomysłów.  Droga do zbawienia już stoi otworem;  ale jeśli nie będziemy gotowi, aby żyć w prawdzie i miłości, możemy zmarnować tę szansę.  Będziemy potem oburzać się, że świat nie jest taki, jaki sami sobie wymyślamy;  że chociaż Bóg w swoim miłosierdziu pragnie nas zbawić, to nie będzie to tak, jak byśmy tego chcieli.

Boże obdarowanie jest w naszym zasięgu:  tyle, że nie w porządku „mieć”, ale w porządku „być”.  Spróbujmy wreszcie „odczepić się” od tego nachalnego, płytkiego modelu, aby „więcej mieć”;  spróbujmy po prostu „bardziej być”.  Być z Jezusem i żyć mocą wiary w Jego zbawczą miłość.  Być dla Boga, być dla innych ludzi.

 

Komentarz do Ewangelii  –  23 stycznia 2022,

3 Niedziela zwykła,  C :

ojciec Marek Pieńkowski OP

———————————————————

Ewangelia :  Łk 1,1-4; 4,14-21

Wielu usiłowało już opowiedzieć o wydarzeniach, które wśród nas się dokonały, zgodnie z tym, jak nam je przekazali ci, którzy od początku byli naocznymi świadkami i sługami słowa.  Postanowiłem też i ja zbadać dokładnie wszystko od początku i po kolei opisać ci, dostojny Teofilu, abyś przekonał się o prawdziwości otrzymanego pouczenia.  (…)

Jezus powrócił w mocy Ducha do Galilei, a wieść o Nim rozeszła się po całej krainie.  On zaś nauczał w ich synagogach i był wychwalany przez wszystkich.

Przyszedł też do Nazaretu, gdzie się wychował.  Zgodnie ze swym zwyczajem wszedł w dzień szabatu do synagogi i wstał, aby czytać.  Podano Mu zwój proroka Izajasza.  Gdy go rozwinął, znalazł miejsce, gdzie było napisane:  Duch Pana nade mną, bo mnie namaścił, abym ubogim głosił dobrą nowinę.  Posłał mnie, abym ogłosił więźniom wyzwolenie, a niewidomym przejrzenie, abym zniewolonych uczynił wolnymi, abym ogłosił rok łaski od Pana.

Zwinął zwój, oddał go słudze i usiadł.  A oczy wszystkich w synagodze były w nim utkwione.  Zaczął więc mówić do nich:  „Dziś wypełniło się Pismo, które słyszeliście”.

———————————————————

Dostojny Teofilu — tak rozpoczyna swą Ewangelię święty Łukasz.  „Teofil” po grecku znaczy:  „miły Bogu”;  a zatem każdy z nas jest adresatem tej Ewangelii. 

Aby zbadać dokładnie wszystko od początku,  Łukasz zaczyna od zwiastowania narodzin Jana Chrzciciela.  To jest najpełniejsza Ewangelia dzieciństwa Jezusa,  gdyż np. w tekstach św. Marka i św. Jana w ogóle nie ma niczego na ten temat.

W dalszym ciągu słyszymy dziś o początkach publicznej działalności Jezusa.  Jezus przedstawia się jako Ten, który wypełnia proroctwa.  Nie było to łatwe do przyjęcia:  On naucza „w mocy Ducha”,  ale ludziom trudno jest uwierzyć Mu, zwłaszcza tam, gdzie wydaje się im, że znają go od dzieciństwa;  niejednokrotnie więc odczytują Jego słowa niewłaściwie, błędnie.

My wszyscy czytamy słowo Boże z „zewnątrz”, czyli słuchamy księgi, która komunikuje nam jakiś przekaz od kogoś innego.  Jezus czyta Pismo inaczej, czyta „od wewnątrz”.  On sam jest Słowem Bożym, które pragnie zamieszkać przez wiarę w naszych sercach.  On sam ustanawia nową relację Słowa z tymi, którzy zwracają się do Ojca w Duchu Świętym.  To oni tworzą potem ciało Kościoła, stają się „członkami”, „częściami ciała Chrystusa”;  w ich sercach mieszka Duch Boży.

 

2022-01-16 – J 2,1-11 – Kropka. I początek.

ksiądz Michał Palowski

 

Przed laty jeden z moich kolegów napisał wiersz, którego nie powstydziłby się sam ksiądz Jan Twardowski:

Maleńkość jest wielka

Bo mała bakteria to i słonia z nóg zwali

Bo mały w gruncie rzeczy Kopernik

a wstrzymał słońce i ruszył ziemię

Bo małe serce a tyle życia pompuje

Bo w małej hostii jest wszystko.

A teraz postawię małą kropkę

I będzie koniec wiersza

  1. Michał Kuś

Kropka. Oddzielający znak przestankowy, stawiany na końcu wypowiedzenia, będący dla czytającego na głos wskazówką, że głos należy zniżyć oraz zrobić przerwę, po której być może nastąpi ciąg dalszy. Taką właśnie kropką, która nie kończy, a zaczyna jest nazywana „początkiem znaków” (J 2,11) cudowna interwencja Jezusa podczas wesela w Kanie Galilejskiej. W jej następstwie Jezus z Nazaretu, którego Bóg namaścił Duchem Świętym i mocą, dlatego że Bóg był z Nim, przeszedł dobrze czyniąc i uzdrawiając wszystkich, którzy byli pod władzą diabła (por. Dz 10.38).

Cuda, które Goethe nazywał „najukochańszym dzieckiem wiary”, to znaki działania Boga w historii zbawienia na korzyść ludu Bożego lub poszczególnych ludzi. Zarówno Stary, jak i Nowy Testament kładą nacisk nie na elementy cudowności, lecz na sens religijny i osobowy. Cud jest znakiem czegoś dla kogoś; jest znakiem Boga lub Chrystusa dokonanym dla ludu lub konkretnej osoby.

Cuda Jezusa zajmują w Nowym Testamencie szczególne miejsce. W ewangeliach opisanych jest trzydzieści sześć cudów i dwanaście wzmianek o cudotwórczej działalności Jezusa. Dzieli się je na trzy grupy: uzdrowienia i wskrzeszenia, wypędzanie złych duchów, cuda nad żywiołami natury. W życiu Jezusa cuda pełniły szczególną funkcję: były znakami tajemnicy Syna Bożego i zbawienia. Oznaczały nadejście zapowiedzianego przez proroków Królestwa Bożego. Objawiały powołanie i godność Jezusa.

Bóg nadal daje znaki. Cuda nadal się dzieją. O tych, które można wykazać i policzyć przypominają liczne wota umieszczane w sanktuariach oraz pozytywnie zakończone procesy beatyfikacyjne i kanonizacyjne. O tych wymykających się statystykom – kościelne ławki i konfesjonały. I choć pierwsze mają wiele do powiedzenia, a drugie zachowują powściągliwe milczenie, łączy je wspólny mianownik. Nadal są kropką, która nie kończy, a zaczyna.

 

Komentarz do Ewangelii  –  16 stycznia 2022,

2 Niedziela zwykła,  C :

ojciec Marek Pieńkowski OP

———————————————————

Ewangelia :  J 2,1-11

W Kanie Galilejskiej odbywało się wesele i była na nim Matka Jezusa.  Na wesele zaproszono również Jezusa wraz z uczniami.  Gdy zabrakło wina, Matka Jezusa rzekła do Niego:  „Nie mają wina”.  Jezus odpowiedział:  „Kobieto, czy to należy do mnie lub do ciebie?  Jeszcze nie nadeszła moja godzina”.  Wtedy Jego Matka zwróciła się do służących:  „Zróbcie wszystko, cokolwiek wam powie”.

A znajdowało się tam sześć kamiennych naczyń na wodę, które służyły do żydowskich obmyć rytualnych.  Każde z nich mieściło po dwie lub trzy miary.  Jezus polecił usługującym:  „Napełnijcie naczynia wodą”.  I napełnili je aż po brzegi.  Następnie powiedział:  „Zaczerpnijcie teraz i zanieście przewodniczącemu uczty”.  I zanieśli.  Skoro gospodarz skosztował wody przemienionej w wino, a nie wiedział skąd było – służący natomiast, którzy zaczerpnęli wodę, wiedzieli – poprosił pana młodego i rzekł mu:  „Każdy podaje najpierw dobre wino, a gdy goście sobie podpiją, gorsze.  Ty przechowałeś dobre wino aż dotąd”.  Taki początek znaków uczynił Jezus w Kanie Galilejskiej i tak objawił swoją chwałę, a Jego uczniowie uwierzyli w Niego.

———————————————————

Relacja z uczty weselnej w Kanie kontynuuje temat Epifanii, czyli objawienia Bożej mocy i Bożej chwały w Jezusie.  Przed dziesięcioma dniami, w dniu uroczystości Objawienia modliliśmy się:  W tym dniu tak świętym trzy cuda wysławimy:  dziś gwiazda przywiodła mędrców do żłóbka;  dziś podczas godów woda stała się winem;  dziś Chrystus dla naszego zbawienia przyjął od Jana chrzest w Jordanie.  Każde z tych wydarzeń jawi się jako znak Bożej interwencji:  pojawienie się gwiazdy, przemiana wody w wino, głos z nieba i znak gołębicy.

Dziś oglądamy, jak woda staje się winem:  a więc to, co zwyczajne, staje się nadzwyczajnym.  Tak rozpoczyna się mesjańska misja Jezusa.  W swojej Ewangelii święty Jan pragnie ukazać, czym są dla nas „znaki” (semeia):  w Jezusie i przez Niego Bóg w nowy sposób wkracza w historię człowieka.

W Kanie zawarcie zwykłego ludzkiego małżeństwa staje się okazją do wprowadzenia tematu innych zaślubin:  związku Chrystusa i Kościoła, który zostanie dopełniony w „Jego godzinie”, na krzyżu.  Cud w Kanie zapowiada już, w jaki sposób Jezus wypełni swą misję:  przez wylanie swojej krwi na krzyżu oraz przez dar Eucharystii.

A w Kanie głównym gościem przyjęcia weselnego nie jest jeszcze sam Jezus, lecz Jego Matka.  Maryja wypełnia tutaj ważne zadanie;  to ona prowadzi uczniów do wiary, gdy mówi usługującym:  zróbcie wszystko, cokolwiek Jezus wam powie.  To zaproszenie wskazuje drogę, na której wszyscy stajemy się nowym ludem Bożym.

Komentarz do Ewangelii  –  9 stycznia 2022,

Święto Chrztu Pańskiego,  C :

ojciec Marek Pieńkowski

———————————————————

Ewangelia :  Łk 3, 15-16.21-22

Ponieważ lud trwał w oczekiwaniu, a wszyscy zastanawiali się, czy czasem Jan nie jest Chrystusem, on tak im odpowiedział:  „Ja chrzczę was wodą, lecz idzie potężniejszy ode mnie, któremu nie jestem godny rozwiązać rzemyka u sandałów.  On będzie was chrzcił Duchem Świętym i ogniem”.

Kiedy cały lud przystępował do chrztu, Jezus także przyjął chrzest.  Gdy potem się modlił, otworzyło się niebo i Duch Święty zstąpił na Niego w postaci cielesnej jakby gołębica, a z nieba rozległ się głos:  „Ty jesteś moim Synem umiłowanym, Ciebie sobie upodobałem”.

———————————————————

Opis chrztu Jezusa w Ewangeliach synoptycznych jest lapidarny, pełen niedopowiedzeń.  Nie wiemy, kto słyszał głos z nieba  (czy tylko Jezus?),  ani kto widział znak gołębicy.  Święty Jan Apostoł w swojej Ewangelii uzupełnił ten opis wypowiedzią Jana Chrzciciela, który zaświadczył, że on sam rozpoznał ten znak  (zob. J 1,26-34).

Chrzest Jezusa to publiczne objawienie i oficjalna inauguracja Jego zbawczej misji.  Kto, oprócz Maryi, mógł wtedy coś o niej wiedzieć?  Józef zapewne już nie żył, podobnie – Elżbieta i Zachariasz, Symeon, Anna.  Może coś jeszcze niejasno pamiętali mędrcy ze Wschodu albo pasterze z Betlejem.  Poza nimi nikt w ogóle nie wiedział, że obiecany Mesjasz, tak gorąco przez wszystkich oczekiwany Wybawiciel Izraela jest już wśród nich.  Znamienna była reakcja ziomków Jezusa w Nazarecie:  „Skąd u Niego tak niezwykła mądrość i cuda?  Jest przecież synem cieśli”  (Mt 13,54-55).  Tylko Jan Chrzciciel wyraźnie zapowiadał przyjście Tego, który będzie mocniejszy i godniejszy od niego.

Chrzest w Jordanie, symboliczny znak obmycia grzesznika z jego win, był zapowiedzią przyszłego zanurzenia w Duchu Świętym.  Jezus przyjął chrzest, choć sam nie potrzebował go.  To był jakby gest solidarności z grzesznikami. Ten gest objawia, że Jezus przychodzi tam, gdzie ludzie chcą się nawracać, gdzie zależy im, aby rozwijać się, wzrastać w prawdzie i w miłości.

Uroczystość Chrztu Pańskiego to także wezwanie, aby na serio potraktować nasz własny chrzest, pierwsze „zanurzenie w Duchu Świętym”.  Mamy starannie rozwijać w sobie te dary, którymi Bóg nas obdarza i przez które prowadzi każdego z nas do pełni człowieczeństwa, pełni dziecięctwa Bożego.  Pamiętajmy:  ten proces ma w każdym z nas owocować nieustającym rozwojem duchowym.

 

Komentarz Ewangelii  – 2 stycznia 2022,  2-ga Niedziela po Narodzeniu Pańskim

ojciec Marek Pieńkowski OP

———————————————————

Ewangelia :  J 1,1-18 :

Na początku było Słowo, a Słowo było u Boga – i Bogiem było Słowo.  Ono było na początku u Boga.  Wszystko zaistniało dzięki Niemu.  Bez Niego zaś nic nie zaistniało.  To, co zaistniało, w Nim było życiem.  A życie to było światłością dla ludzi.  Światłość świeci w ciemności, lecz ciemność jej nie ogarnęła.  Pojawił się człowiek posłany przez Boga – miał na imię Jan.  Przybył on, aby dać świadectwo:  miał świadczyć o światłości, aby dzięki niemu wszyscy uwierzyli.  On sam nie był światłością, lecz miał świadczyć o światłości.

Była światłość prawdziwa, która oświeca każdego człowieka, gdy przychodzi na świat.  Na świecie było Słowo, świat dzięki Niemu zaistniał, lecz świat Go nie rozpoznał.  Przyszło do swojej własności, lecz swoi Go nie przyjęli.  Tych zaś, którzy je przyjęli obdarzyło mocą, aby się stali dziećmi Bożymi.  To są ci, którzy wierzą w Jego imię, którzy narodzili się nie z krwi ani z pragnienia ciała, ani z woli mężczyzny, lecz z Boga.  Słowo stało się ciałem i zamieszkało wśród nas.  Oglądaliśmy Jego chwałę, chwałę, którą jako Jednorodzony, pełen łaski i prawdy, ma od Ojca.  (…) … łaska i prawda zaistniały przez Jezusa Chrystusa.  Boga nikt nigdy nie widział;  Jednorodzony Bóg, który jest w łonie Ojca, On nam Go objawił. 

———————————————————

Pierwsze słowa tej Ewangelii  (En arché hén ho lógos…)  zazwyczaj tłumaczymy:  Na początku było Słowo…  Ale te wieloznaczne wyrazy można różnie tłumaczyć.  Może zatem od razu spróbujmy sięgnąć do „najwyższej półki” i czytać:  „Przede wszystkim jest sens…”.  Pojmowanie tego sensu zostało zakłócone przez grzech człowieka, przez popełnione zło;  nie możemy go już dostrzec,  sens stał się dla nas jakby nieosiągalny.  Zawsze może rodzić się pytanie:  czy w sposób nieodwracalny?  Czy człowiek jest ostatecznie skazany na bezsens całkowity, czyli taki, który poddaje w wątpliwość wartość wszystkich naszych dzieł i wszelkich ludzkich planów?

Dzisiaj Bóg daje odpowiedź:  nie!  Człowieka można naprawić!  Bóg sam podjął to zadanie, które dla nas pozostaje nieosiągalne:  nie ma co łudzić się  (jak to robią ideologie ateistyczne …),  że sami siebie zbawimy.  Człowiek może o własnych siłach polecieć na Księżyc, pewnie nawet i na Marsa,  ale o własnych siłach nie przezwycięży swojej własnej pychy, egoizmu, chciwości, fałszywych ambicji, chęci dominacji nad innymi, często za wszelka cenę.  A przecież dla każdego z nas osobiste przezwyciężenie własnej słabości jest dużo ważniejsze od wyprawy na Marsa!

Słowo Boże, Jednorodzony Syn przyszedł jako Człowiek – nie po to, aby nas zmienić w „coś innego”,  co nie byłoby już „ludzkie”,  ale po to, aby z wnętrza naszej ludzkiej natury przywrócić człowiekowi jego wartość, jego zdolność osiągania właściwej doskonałości w wierze, w nadziei, w mądrości, w miłości.  Św. Leon Wielki  (papież w latach 440-461)  nauczał:  „Nasz Pan niweczy grzech i śmierć …  Niech się weseli święty, bo bliski jest palmy zwycięstwa;  niech się raduje grzeszny, bo dane mu jest przebaczenie;  niech powróci do życia poganin, bo do niego jest powołany.” 

2021-12-25 – Łk 2,1-14 – Nie do końca pasterska 

ks.Michał Palowski

Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Pandemiczne realia sprawiają, że po raz drugi przychodzi nam uczestniczyć w dwóch mszach sprawowanych w noc Bożego Narodzenia. Czynimy tym samym ukłon w stronę przeszłości.

Starożytny Kościół jerozolimski zbierał się nocą w Betlejem w grocie, w której według tradycji narodził się Chrystus, aby tam o północy celebrować Eucharystię. Po jej ukończeniu, o świcie wszyscy wracali do Jerozolimy, aby tam – w kościele Zmartwychwstania Pańskiego sprawować drugą Mszę, czcząc godzinę wyjścia Chrystusa z grobu. Wreszcie, w ciągu dnia wierni gromadzili się w głównym kościele „na obchód świąteczny”.

Tak powstał zwyczaj celebrowania trzech Mszy w uroczystość Bożego Narodzenia (…) który szybko rozprzestrzenił się w całym Kościele zachodnim. Komentatorzy widzą w potrójnej celebracji głęboką symbolikę. Po pierwsze jest to oczywiście hołd oddawany Najświętszej Trójcy. Dostrzegano w niej także echo hołdu, złożonego Nowonarodzonemu, wedle kolejności dotarcia do stajenki, przez aniołów, pasterzy i królów. Dlatego poszczególne msze nazywano analogicznie anielską pasterską i królewską – a więc nasza Pasterka to według dawnej symboliki Kościoła msza anielska. Ponadto trzy msze mają przypominać o potrójnym przyjściu Chrystusa (Liturigia.pl, Michał Wsiołkowski).

Jest to zatem ta noc, która światłem ognistego słupa rozproszyła ciemności grzechu, a teraz ta sama noc uwalnia wszystkich wierzących w Chrystusa na całej ziemi od zepsucia pogańskiego życia i od mroku grzechów, do łaski przywraca i gromadzi w społeczności świętych. Tej właśnie nocy Chrystus skruszywszy więzy śmierci, jako zwycięzca wyszedł z otchłani (…) O, tej nocy napisano: a noc jako dzień zajaśnieje, oraz noc będzie światłem i radością. Uświęcająca siła tej nocy oddala zbrodnie, z przewin obmywa, przywraca niewinność upadłym, a radość smutnym, rozprasza nienawiść, usposabia do zgody i ugina potęgi (…) O, zaiste błogosławiona noc, w której łączy się niebo z ziemią, sprawy boskie ze sprawami ludzkimi.

Wsłuchuję się po raz kolejny w treść wielkosobotniego Orędzia Wielkanocnego i odkrywam niebywałą zbieżność. Światło ognistego słupa i Światłość ze Światłości niejako wzmocniona blaskiem betlejemskiej gwiazdy. Narodzenie dla śmierci i zmartwychwstania. Wcielenie dla zbawienia. Połączenia nieba z ziemią. Zjednoczenie bóstwa z człowieczeństwem. Bez wielkiej nocy Bożego Narodzenia nie byłoby Wielkiej Nocy.

Wielka noc Bożego Narodzenia. Wielka noc wielkich paradoksów. Msza pasterska okazuje się być mszą anielską. Słowa wielkanocnego orędzia idealnie wpisują się w treść Bożego Narodzenia. Wielki Bóg staje się małym dzieckiem. Król przychodzi jako żebrak. Przedwieczny rodzi się w czasie. Matka pozostaje Dziewicą. I tylko jedno pozostaje oczywiste: „Bogu i człowiekowi cudownie jest być razem” (ks. Jerzy Szymik).

Komentarz do Ewangelii  –  19 grudnia 2021,

4 Niedziela Adwentu,  C :

ojciec Marek Pieńkowski OP

———————————————————

Ewangelia :  Łk 1,39-45

W tych dniach Maryja wybrała się w drogę i spiesząc się, poszła w górskie okolice, do pewnego miasta judzkiego.  Weszła do domu Zachariasza i pozdrowiła Elżbietę.  Gdy Elżbieta usłyszała pozdrowienie Maryi, podskoczyło dziecko w jej łonie, a Duch Święty napełnił Elżbietę.  I zawołała donośnym głosem:  „Błogosławiona jesteś między niewiastami i błogosławiony owoc Twojego łona!  Czemu zawdzięczam to, że matka mojego Pana przychodzi do mnie?  Gdy tylko usłyszałam Twoje pozdrowienie, podskoczyło z radości dziecko w moim łonie.  Szczęśliwa jest Ta, która uwierzyła, że wypełnią się słowa powiedziane Jej przez Pana”.

———————————————————

Matka mojego Pana …  Greckie Kyrios to tłumaczenie hebrajskiego Adonai, czyli „mój Pan”,  którym w Biblii hebrajskiej zastępowano niewymawialne dla Żydów imię Boga – JAHWE.  Tutaj, po raz pierwszy, ten boski tytuł „Pan”, który w Starym Testamencie przysługiwał tylko samemu Bogu, zostaje odniesiony do Jezusa.  Chrześcijanie będą do Niego powszechnie stosować ten tytuł już po Jego zmartwychwstaniu.

Od razu widać, że Boże zamysły, Boże plany nieskończenie nas przerastają.  One nie są nam dane na miarę naszej wyobraźni;  są dane według miary Bożego miłosierdzia.  Za kilka dni będziemy wspólnie wyznawać kolejne, jakby jeszcze bardziej nie do pojęcia, paradoksy:  „Bóg się rodzi”,  „moc truchleje”,  „ogień krzepnie”,  „blask ciemnieje”,  „ma granice Nieskończony”…  – przecież to wszystko nijak nie mieści się w naszej logice i wydaje się być samą czystą sprzecznością!  A więc Boże zbawienie, Boże miłosierdzie to coś znacznie więcej, niż można pomyśleć:  ono jest ponad naszą logiką.

Elżbieta mówi do Maryi:  Szczęśliwa jest Ta, która uwierzyła, że wypełnią się słowa powiedziane Jej przez Pana.  To także wezwanie do nas:  abyśmy uwierzyli, do końca, bezwarunkowo – i abyśmy w tej wierze stopniowo odnajdywali szczęście.  Będziemy sobie tego życzyć;  ale życzenia niczego nie zmienią, jeśli nie otworzymy serc i umysłów na przemieniającą moc Bożej łaski, a to otwarcie rozpoczyna się od uznania własnej grzeszności, słabości, i od prośby do Boga o przebaczenie i uzdrowienie.  Dopiero w ślad za tym możemy dostąpić pokoju, poczucia bezpieczeństwa;  możemy zaznać szczęścia.

 

 

Komentarz do Ewangelii  –  12 grudnia 2021,

3 Niedziela Adwentu,  C :

ojciec Marek Pieńkowski OP

———————————————————

Ewangelia :  Łk 3,10-18

Gdy Jan nauczał nad Jordanem, pytały go tłumy:  „Co mamy robić?”.  A on im mówił:  „Kto ma dwa ubrania, niech podzieli się z tym, który nie ma.  Kto ma żywność, niech czyni podobnie”.  Przyszli też celnicy, aby przyjąć chrzest, i pytali go:  „Nauczycielu, co mamy robić?”.  A on im odpowiedział:  „Nie pobierajcie więcej niż to, co wam wyznaczono”.  Pytali go również żołnierze:  „A my, co mamy robić?”.  Powiedział do nich:  „Na nikim nic nie wymuszajcie, nikomu też nic siłą nie zabierajcie, ale poprzestawajcie na swoim żołdzie”.

Ponieważ lud trwał w oczekiwaniu, a wszyscy zastanawiali się, czy czasem Jan nie jest Chrystusem, on tak im odpowiedział:  „Ja chrzczę was wodą, lecz idzie potężniejszy ode mnie, któremu nie jestem godny rozwiązać rzemyka u sandałów.  On będzie was chrzcił Duchem Świętym i ogniem.  Ma On w ręku szuflę, aby oczyścić swe klepisko i zebrać ziarno do swego spichlerza.  Plewy zaś spali w ogniu nie do ugaszenia”.  Dawał też wiele innych napomnień i głosił dobrą nowinę ludowi.

———————————————————

Jak wtedy pytano Jana Chrzciciela, tak dzisiaj my pytamy podobnie:  co mamy robić?  Co mamy czynić, aby odkryć i rozpoznać wielką radość przybycia Pana?  Jan odpowiadał prosto;  ale zarazem niektórzy mogli być tym rozczarowani.

Dziś stoimy wobec podobnych wyzwań:  kto ma pod dostatkiem żywności, niech się nią podzieli;  kto ma pracę, niech zatroszczy się, aby inni też ją mieli.  Przestańmy gromadzić pieniądze  (czasem na wątpliwych lokatach…)  „na wszelki wypadek”,  pomóżmy tym, którzy są w potrzebie.  To nie są przecież rzeczy niewykonalne!

Jan zapewne powiedziałby politykom  (czasem mamy wrażenie, że dzisiaj to oni są jakby klasą „publicznych grzeszników”):  przestańcie kłamać, szukajcie dobra innych, dobra wspólnego;  ‘szukajcie pokoju i dążcie do niego’.  Podobnie, do zarządców korporacji powiedziałby:  nie pobierajcie więcej…,  nie starajcie się o bogacenie bez miary!  Radujcie się!

Ale gdzie jest ta radość?  To też jedno z głównych zadań Adwentu:  nauczyć się rozpoznawać wielką radość Dobrej Nowiny.  Ona pojawi się, jeśli weźmiemy sobie do serca najprostsze wskazówki moralne, takie jak te udzielane przez Jana Chrzciciela.  Uczmy się przeżywać ją na codzień.  Doświadczać jej także w prostych sprawach i w naszych codziennych, zwyczajnych działaniach.

 

Komentarz do Ewangelii  –  5 grudnia 2021,

2 Niedziela Adwentu,  C :

ojciec Marek Pieńkowski

———————————————————

Ewangelia :  Łk 3,1-6

W piętnastym roku panowania cesarza Tyberiusza, kiedy Poncjusz Piłat był namiestnikiem Judei, Herod tetrarchą Galilei, jego brat Filip tetrarchą Iturei i ziemi Trachonu, Lizaniasz tetrarchą Abileny;  za najwyższych kapłanów Annasza i Kajfasza, przemówił Bóg na pustyni do Jana, syna Zachariasza.  Przeszedł on wszystkie krainy nad Jordanem i głosił chrzest nawrócenia na odpuszczenie grzechów.  Tak bowiem jest napisane w księdze mów proroka Izajasza:

Głos, który woła na pustyni:  Przygotujcie drogę Pana!  Wyprostujcie Jego ścieżki!  Każda dolina niech będzie wypełniona, a wszystkie góry i pagórki niech zostaną zrównane!  Drogi kręte niech będą wyprostowane, a wyboiste niech staną się gładkimi!  Wtedy każde stworzenie ujrzy zbawienie Boga.

———————————————————

Ewangelia na dzień dzisiejszy łączy dwie perspektywy:  z jednej strony historyczną, związaną z określonym momentem dziejów,  a z drugiej ponadczasową, zbawczą, już wcześniej zapowiadaną przez proroków.  Wielkie dzieła Boże splatają się z mniej lub bardziej znaczącymi wydarzeniami naszej zwykłej, ziemskiej historii.  Ludziom, niekiedy zagubionym w ogromie wszechświata, przypomniana jest obietnica:  każde stworzenie ujrzy zbawienie Boga.  Oczekujemy wypełnienia tej obietnicy.

Adwent to czas odnowy naszej tęsknoty.  To może być pragnienie dobrostanu dla nas i naszych bliskich;  pragnienie, aby ominęły nas choroby lub nędza.  Pragnienie, aby żadne dziecko już więcej nie cierpiało, lecz aby wszystkie zaznały pokoju, miłości, radości.  My sami tęsknimy za odnalezieniem siebie na nowo w wierze, nadziei, miłości.

Dla nas, chrześcijan, Adwent to radosny czas, gdy oczekujemy Boga, gdy odnawiamy pragnienie doświadczenia Jego obecności w naszym życiu;  w życiu każdego z nas i w całym naszym świecie.  W Chrystusie, oczekiwanym Zbawicielu, każdy z nas jest dziedzicem obietnicy.  Zarazem słyszymy:  Przygotujcie drogę Pana!  Wyprostujcie Jego ścieżki!  Każdy z nas tęskni nie tylko za osobistym zbawieniem, za oczyszczeniem z wszelkiego zła i wyjściem na drogi pomnażania dobra.  Także wspólnie oczekujemy odnowienia, zbawienia całego danego nam świata.  W Adwencie mamy dołożyć starań, aby odnaleźć nadzieję i aby umieć dzielić się nią z tymi, którzy są utrudzeni i obciążeni  (Mt 11,28).

 

2021-12-05 – Łk 3, 1-6 – Prosta historia 

ks. Michał Palowski

Cezar Tyberiusz. Namiestnik Poncjusz Piłat. Tetrarchowie Herod, Filip, Lizaniasz. Najwyżsi kapłani Annasz i Kajfasz. Zachariasz i Jan. Judea. Galilea, Iturea. Trachonityda. Abilena. Pustynia Judzka. Historia powszechna nie jest anonimowa i nie dzieje się w próżni. Tworzą ją imiona i twarze konkretnych osób. Lokują ją na mapie nazwy konkretnych miejsc. Ich czas staje się naszym czasem. Ich losy splatają się z naszymi.

W osobie Jana Chrzciciela Bóg wkroczył w historię Jemu współczesnych, wchodząc tym samym w historię Twoją i moją. Przemówił Jego ustami. Przezeń objawił swoją wolę. Jan obchodził więc całą okolicę nad Jordanem i głosił chrzest nawrócenia dla odpuszczenia grzechów (Łk 3,3). Słowo, które wychodzi z ust Boga, nie wraca do Doń bezowocne, zanim wpierw nie dokona tego, co chciał, i nie spełni pomyślnie swego posłannictwa (Iz 55,11). Dlatego Jan przywoławszy Izajasza, podpowiada, jak prostować ścieżki dla Pana. Dobrze sytuowani, którzy mają dwie suknie, winni dać temu, który nie ma; a kto ma żywność, niech tak samo czyni. Celnikom zaleca sprawiedliwość. Nie powinni pobierać nic więcej ponad to, ile im wyznaczono. Zabraniając żołnierzom znęcania się i uciskania, jednocześnie nakazuje poprzestawanie na należnym im żołdzie (por. Łk 3,11-14).

W Adwencie głosem proroków Bóg wkracza i w naszą osobistą historię. Słuchamy z nadzieją mesjańskich zapowiedzi Izajasza. Otwieramy umysły i serca na pokutne wezwanie Jana Chrzciciela.

Warto się z nimi spotkać. Poczytać ich w domowym zaciszu. Posłuchać ich w czasie liturgii. Zanurzając się wraz z nimi we własnej historii, mamy szansę doświadczyć tego, że Boże Słowo działa i do działania inspiruje.

W 1999 roku David Lynch nakręcił film pt. „Prosta historia”. Historia bohatera o nazwisku nomen omen Straight jest istotnie prosta. Na wieść o śmiertelnej chorobie skonfliktowanego z nim brata starszy mężczyzna decyduje się na daleką wyprawę, by uzyskać pojednanie. W swoją odyseję wyrusza na małym traktorze ogrodowym i nieśpiesznie pokonuje urzekającą prowincję, dokonując w drodze rozrachunku z własnym życiem. Prostuje swoje życiowe ścieżki. Wygładza powstałe na nich wyboje.

Dziś Izajaszowi i Janowi Chrzcicielowi wtóruje prorok Baruch. Postanowił Bóg zniżyć każdą górę wysoką, pagórki odwieczne, doły zasypać do zrównania z ziemią, aby bezpiecznie mógł kroczyć Izrael w chwale Pana (Ba 5,7). Słuchając go, nie sposób oprzeć się przekonaniu, że im bardziej staram się prostować ścieżki Pańskie, tym bardziej On prostuje moje. Amen.

 
Komentarz do Ewangelii – 28 listopada 2021,
1 Niedziela Adwentu, C:
ojciec Marek Pieńkowski OP
———————————————————
Ewangelia : Łk 21,25-28.34-36
Jezus powiedział do swoich uczniów: „Będą znaki na słońcu, księżycu i
gwiazdach, a na ziemi trwoga ogarnie narody bezradne wobec szumu
wzburzonego morza. Ludzie mdleć będą ze strachu w oczekiwaniu tego, co ma
nadejść na ziemię, gdyż moce niebieskie zostaną wstrząśnięte. Wtedy zobaczą
Syna Człowieczego przychodzącego na obłoku
z wielką mocą i chwałą. A gdy to
zacznie się dziać, wyprostujcie się i podnieście głowy, bo zbliża się wasze
odkupienie”. (…)
Uważajcie więc na siebie, aby wasze serca nie były ociężałe wskutek obżarstwa,
pijaństwa oraz trosk codziennego życia, aby ten dzień nagle was nie zaskoczył.
Przyjdzie on bowiem nieoczekiwanie na mieszkańców całej ziemi. Czuwajcie
więc i módlcie się w każdym czasie, abyście zdołali uniknąć tego wszystkiego,
co ma się zdarzyć, i mogli stanąć przed Synem Człowieczym”.
———————————————————
Słowo „Adwent” oznacza „przyjście” (z łacińskiego: Adventus). Dziś słyszymy zapowiedź ostatecznego przyjścia Pana. W chrześcijańskiej tradycji mówimy o potrójnym przyjściu Zbawiciela: najpierw w ciele, przed wiekami; potem w naszych sercach, przez wiarę, gdy rzetelnie próbujemy odpowiadać na dar łaski; wreszcie przy końcu czasów, aby dokonać sądu i ostatecznie odnowić świat. Nie wolno nam jednak zapomnieć, że Jezus zawsze jest z nami! Czyli to my musimy przyjść do Jezusa! Jezus jest z nami, ale my nie jesteśmy z Nim. Jak w absurdalnym śnie, śnimy własne pomysły na świat i na siebie samych … Poprzednio w Ewangelii była mowa o zdobyciu Jerozolimy przez Rzymian, o zniszczeniu świątyni: dla Żydów – to był koniec ich  świata. Ale Jezus mówi też o przyszłym, nieuchronnym końcu naszego świata. Dla nas będzie to koniec życia w obecnym świecie. Będzie to, jak wierzymy, przejście w inny wymiar rzeczywistości: wymiar nie do wyobrażenia, ale dany obietnicą Bożej miłości. Ludzie mdleć będą ze strachu … Którzy ludzie? Ci, którzy całą swą nadzieję złożyli w tym świecie materialnym: w trosce o zdrowie, bogactwo, znajomości, władzę, pieniądze, rozrywkę … Ostatni dzień, to dzień utrwalenia, już na zawsze, mojej zasadniczej orientacji: „ku Jezusowi”, czy w jakąś zupełnie inną stronę? Wspomniana „ociężałość serca” to nie tylko troski doczesne; to też poddanie się pokusie: „nie warto”. Pamiętajmy: zawsze warto czuwać – czyli „strzec wielkiego dobra”.

 

Komentarz do Ewangelii  –  14 listopada 2021,

33 Niedziela zwykła,  B :

o. Marek Pieńkowski OP

———————————————————

Ewangelia :  Mk 13,24-32

Jezus powiedział do swoich uczniów:  „W tych dniach, po tej udręce, słońce się zaćmi, księżyc straci blask i gwiazdy będą spadały z nieba, a moce, które są w niebie, zostaną wstrząśnięte.  Wtedy ujrzą Syna Człowieczego przychodzącego na obłokach z wielką mocą i chwałą.  Wówczas pośle aniołów i zbierze swoich wybranych z czterech stron świata, od krańców ziemi aż po krańce nieba.

Uczcie się na przykładzie drzewa figowego:  Gdy jego gałązka staje się miękka i wypuszcza liście, rozpoznajecie, że zbliża się lato.  Tak też i wy, gdy zobaczycie, że to się dzieje, wiedzcie, że jest blisko, we drzwiach.  Zapewniam was:  Nie przeminie to pokolenie, dopóki nie spełni się to wszystko.  Niebo i ziemia przeminą, ale moje słowa nie przeminą.

O tym jednak, kiedy nadejdzie ten dzień i godzina, nikt nie wie:  ani aniołowie w niebie, ani Syn, tylko Ojciec”.

———————————————————

Wstrząsający film: „Ida”.  Młoda Żydówka, w czasach holocaustu jako małe dziecko cudem ocalona w klasztorze sióstr zakonnych, odkrywa historię swej rodziny w dramatycznej sytuacji:  spotyka się z człowiekiem, który zawłaszczył gospodarstwo i dom jej rodziców.  Co więcej, w końcu przyznaje się także do tego, że to on sam ich zamordował.  Potem Ida spotyka sympatycznego chłopaka, który proponuje jej małżeństwo, dzieci, rodzinę – nowy dom i nowe życie – a ona ma na to tylko jedno pytanie:  „I co będzie potem?”

Mamy nasze własne życiowe plany, nasze radości i smutki.  Ale nad całym tym życiem, tak znikomym w skali kosmosu, wisi pytanie:  „I co będzie potem?”

Słyszymy dziś zapowiedź Jezusa:  „Niebo i ziemia przeminą, ale moje słowa nie przeminą.”  I to najbardziej zaskakujące:  „o tym, kiedy nadejdzie ten dzień … nikt nie wie … ani Syn, tylko Ojciec.”  Jak to możliwe, aby Syn nie znał zamiarów Ojca, skoro są jednym Bogiem?  Można chyba przyjąć hipotezę: Jezus tłumaczy nam w ten sposób, że taka wiedza w ogóle nie jest na miarę człowieka.  Nie potrafimy sobie wyobrazić niczego z tego, co ponad czasem i przestrzenią.  A na to, aby cokolwiek zrozumieć z tych słów Jezusa,  zapewne trzeba wyjść ponad obszary przestrzeni i czasu.

Ale modlitwa już teraz może sięgać „ponad” i „dalej”;  w niej możemy wyjść ponad nasze wyobrażenia.  Ona prowadzi nas do Boga żywego, pozwala z ufnością czekać na wypełnienie obietnicy zbawienia, danej każdemu, kto Mu zaufał.  Po raz kolejny Bóg oczekuje od nas nie tyle rozumienia, ile zaufania.

 

Komentarz do Ewangelii  –  7 listopada 2021,

32 Niedziela zwykła,  B :

ojciec Marek Pieńkowski OP

———————————————————

Ewangelia :  Mk 12,38-44

Jezus nauczał w świątyni:  „Miejcie się na baczności przed nauczycielami Pisma.  Chętnie chodzą w wytwornych szatach, lubią pozdrowienia na placach, pierwsze krzesła w synagogach i honorowe miejsca na ucztach.  Objadają domy wdów i dla pozoru długo się modlą.  Ich spotka surowszy wyrok”.

Potem, siedząc naprzeciw skarbony, przypatrywał się, jak tłum wrzucał do niej drobne pieniądze.  Wielu bogatych wrzucało wiele.  Gdy przyszła pewna uboga wdowa, wrzuciła dwie drobne monety, czyli jeden kwadrans.  Wtedy przywołał swoich uczniów i powiedział do nich:  „Zapewniam was:  Ta uboga wdowa wrzuciła więcej od wszystkich, którzy wrzucali do skarbony.  Wszyscy bowiem wrzucali z tego, co im zbywało, a ona ze swego ubóstwa wrzuciła wszystko, co miała, całe swoje utrzymanie”.

———————————————————

Jezus, chwaląc dar ubogiej wdowy, wyraźnie daje do zrozumienia:  rzetelna ocena wartości daru bierze pod uwagę nie tylko to, jak wiele składamy na ofiarę, na dzieła Boże, ale przede wszystkim to, jak wiele zostawiamy dla siebie!  Ci, którzy dawali obficie, potem w dalszym ciągu dysponowali obfitością dóbr.

Z tymi drobnymi monetami, czy też bez nich, wdowa nadal nie miała niezbędnego zabezpieczenia swego życia.  Była całkowicie zależna od Bożej łaski, ale była zarazem bogata w Boże miłosierdzie.

Jezus nigdy nie potępia bogatych, ale mówi, że trudno im będzie wejść do Królestwa.  To, co naprawdę się liczy, to nie tyle ilość środków ulokowanych w bankach czy w akcjach;  liczy się to, na co te pieniądze zostaną przeznaczone.

Czy przeznaczę moje pieniądze na pomoc innym, aby dla nich uczynić świat lepszym miejscem do życia?  Czy nasze życie kręci się głównie wokół pieniędzy, czy też raczej zdajemy się na zależność od Boga, który naprawdę czyni z nas bogatych?  Czy w tym wszystkim zachowujemy się jak posiadacze, czy raczej żyjemy jak gospodarze, jak zarządcy, którym okazano zaufanie?

Wdowa z Ewangelii ofiarowała jedyny znak jej niezależności, ale podtrzymała i umocniła swoją pełną zależność od Boga i bliźnich.  Przykład jej wiary jest ugruntowany w miłości Boga:  jej miłości do Boga i Bożej miłości do niej.  Ona była zarządcą, a nie posiadaczem tego znikomego dobra.  Ta uboga wdowa uczy nas, że zależność od innych nie musi nikogo przytłaczać ani przygnębiać;  co więcej, ona może prowadzić do życia z wiary, w głębokiej radości i w poczuciu wdzięczności.                                                                                                                                                           

 

Komentarz do Ewangelii  –  31 października 2021,

31 Niedziela zwykła,  B :

ojciec Marek Pieńkowski OP

———————————————————

Ewangelia :  Mk 12,28b-34

Jeden z nauczycieli Pisma podszedł do Jezusa i zapytał Go:  „Które przykazanie jest pierwsze ze wszystkich?”.  Jezus rzekł:  „Pierwsze jest:  Słuchaj Izraelu!  Pan, Bóg nasz, jest Panem jedynym.  Będziesz miłował Pana, swego Boga, całym swoim sercem, całą swoją duszą, całym swoim umysłem i całą swoją mocą.  Drugie jest to:  Będziesz miłował swego bliźniego jak siebie samego.  Nie ma innego przykazania większego od tych”.

Powiedział do niego nauczyciel Pisma:  „Bardzo dobrze, Nauczycielu, słusznie powiedziałeś, bo jeden jest i poza Nim nie ma innego.  Miłować Go całym sercem, całym rozumem i całą mocą i miłować bliźniego jak siebie samego o wiele więcej znaczy niż wszystkie całopalenia i ofiary”.  Jezus, widząc, że rozsądnie odpowiedział, rzekł do niego:  „Niedaleko jesteś od królestwa Bożego”.  I odtąd nikt już nie odważył się Go pytać.

———————————————————

Pismo święte, Stary i Nowy Testament, to obszerna księga.  Jest nie tylko  historią ludu Izraela, ale szerzej:  historią człowieka i jego dróg do zbawienia.  Zawiera wiele różnych przykazań, czasem bardziej ogólnych, czasem dość szczegółowych.  Obejmują one zarówno akty kultu Bożego jak i moralne normy postępowania człowieka.  Ale Jezus, pytany o najważniejsze przykazanie, wymienia tylko dwa, w dodatku – oba bardzo ogólne:  przykazania miłości Boga i miłości bliźnich.

Te dwa krótkie przykazania są niewyobrażalnie obszerne;  przecież przez całe życie uczymy się, jak należy kochać.  Szczegółowe przepisy dotyczące liturgii czy zwykłych norm życia społecznego mają bardziej ograniczony zasięg:  stosunkowo łatwo pojąć, o co chodzi.  Gdy natomiast chodzi o miłość, już św. Augustyn tłumaczył, że „jedyną miarą miłości jest miłość bez miary”.  Potem nawiążą do tego św. Bernard z Clairvaux i św. Franciszek Salezy.  A św. Tomasz z Akwinu zauważył, że przykazanie miłości  (czy też cnota miłości, jako pewna sprawność moralna)  to jedyne przykazanie, którego nie można przekroczyć przez nadmiar.  W każdej innej dziedzinie szukamy raczej „złotego środka”;  w staraniach o cnotę miłości pragniemy osiągnąć jej pełny, maksymalny wymiar.

„Całopalenia i ofiary”, o których mówi uczony w Piśmie, to akty zewnętrzne:  daję Bogu coś z tego, co posiadam.  Miłość płynie z wnętrza człowieka:  daję Bogu i bliźnim to, czym sam jestem.  Daję moje „ja”.

 

2021-10-24 – Mk 10, 46b-52 – W stronę słońca 

Ksiądz Michał Palowski

 

Iść, ciągle iść w stronę słońca

W stronę słońca, aż po horyzontu kres.

Iść ciągle iść tak bez końca

Witać jeden przebudzony właśnie dzień.

Wciąż witać go jak nadziei dobry znak

z ufnością tą, z jaką pierwszą jasność odśpiewuje ptak.

Andrzej Mogielnicki 

Palące promienie słońca mocno operujące na nieosłoniętej niczym twarzy. Wszak Jerycho leży w tropikalnej dolinie Jordanu. Od Morza Martwego dzieli je raptem dziesięć kilometrów. Nazywane miastem palm. Swoją obecność zaznacza na języku ożywczym smakiem świeżych owoców. Zapach historii unoszący się w powietrzu. Przecież uważa się je za najstarsze miasto świata. Gwar przechodzących tłumnie ludzi, którzy chcieli zobaczyć na własne oczy nowo wybudowany zimowy pałac Heroda. Myślę, że właśnie tak: dotykiem, smakiem, węchem, słuchem doświadczał miejskiej układanki, żebrzący na ulicach Jerycha niewidomy Bartymeusz.

Iść, ciągle być w tej podróży

Którą ludzie prozaicznie życiem zwą

Iść zawsze iść jak najdłużej

Za plecami mieć nadciągającą noc

Z najprostszych słów swój poranny składać wiersz

W kolorach dwóch raz zobaczyć to, co niewidzialne jest.

W podróży był Jezus. W podróży byli Jego uczniowie. Właśnie zostawiali za sobą doświadczenie Jerycha, gdy na ich drodze stanął Bartymeusz. Złożył swój wiersz. Wyznał wiarę w Jezusa i Jego królewskie pochodzenie, co wywołało gwałtowną reakcję naocznych świadków. Nie dawszy się zakrzyczeć jednym, zyskał wsparcie drugich. Podjął dialog z Jezusem. Ponownie wyznał wiarę. Innymi słowy, pomodlił się. I w konsekwencji, według wiary jego mu się stało (por. Mt 9,29). Zobaczył Jerycho i jego kolory.

Iść ciągle, iść trafiać celnie

W zawianej piaskiem prawdy ślad

Być sobą być niepodzielnie

Oczami dziecka mierzyć świat.

Nie sposób uciec od przekonania, że na swój sposób wszyscy jak tu jesteśmy, jesteśmy następcami Bartymeusza. Nasi rodzice i chrzestni przyjąwszy Prawdę, której na imię Jezus, wobec Kościoła wyznali swoją wiarę i przez chrzest zwany także oświeceniem, pomogli nam stać się dziećmi Boga, braćmi i siostrami Jezusa, otwarli przed nami perspektywę, której na imię zbawienie.

Iść, ciągle iść w stronę słońca

W stronę słońca, aż po horyzontu kres.

Iść ciągle iść tak bez końca

Witać jeden przebudzony właśnie dzień.

Wciąż witać go jak nadziei dobry znak

z ufnością tą, z jaką pierwszą jasność odśpiewuje ptak.

Iść w stronę Słońca nie znającego zachodu, iść w stronę Jezusa Chrystusa zmartwychwstałego, który oświeca ludzkość swoim światłem (zob. Exultet). Iść w stronę Słońca, iść i innych do Niego prowadzić, bo przecież „Nie możemy nie mówić tego, cośmy widzieli i słyszeli” (zob. Dz 4, 20).

 

Komentarz do Ewangelii  –  24 października 2021,

30 Niedziela zwykła,  B :

ojciec Marek Pieńkowski OP

———————————————————

Ewangelia :  Mk 10,46b-52

Kiedy Jezus razem z uczniami i sporym tłumem wychodził z Jerycha, siedział przy drodze niewidomy żebrak Bartymeusz, syn Tymeusza.  Słysząc, że Jezus z Nazaretu przechodzi, zaczął głośno krzyczeć:  „Synu Dawida, Jezusie, zmiłuj się nade mną!”.  Wielu nakazywało mu, aby umilkł, lecz on jeszcze głośniej krzyczał:  „Synu Dawida, zmiłuj się nade mną!”.

Wtedy Jezus zatrzymał się i rzekł:  „Zawołajcie go!”.  I przywołali niewidomego, mówiąc mu:  „Odwagi, wstań, woła cię!”.  On zrzucił z siebie płaszcz, zerwał się i szedł do Jezusa.  A Jezus zwrócił się do niego:  „Co chcesz, abym ci uczynił?”.  Niewidomy odpowiedział Mu:  „Rabbuni, żebym przejrzał”.  Odrzekł Jezus:  „Idź, twoja wiara cię uzdrowiła”.  Zaraz przejrzał i szedł drogą za Nim.

———————————————————

Chcemy ujrzeć Boga.  Chcemy doświadczyć obecności i mocy Tego, który nas stworzył, który każdego z nas prowadzi i wspiera w życiu;  obecności Boga w dzisiejszym świecie.  Możemy przyłączyć się do wołania Bartymeusza, który mówi wprost:  Rabbuni, chcę, żebym przejrzał.  Chcę widzieć.  Jezus odpowiada:  Idź, twoja wiara cię uzdrowiła.  Uświadamia nam, że na początku musi być wiara;  dopiero potem przychodzi zdolność widzenia.  My chcielibyśmy najpierw zobaczyć, widzieć;  dopiero potem niekiedy podejmujemy refleksję nad własna wiarą:  czy można i czy warto uwierzyć…?  Tymczasem Boża rzeczywistość jest inna:  jeśli nie uwierzymy, nie zobaczymy.

Zwróćmy uwagę:  jeśli nie dostrzegamy Boga wprost, natychmiast, jest to przecież znak tego, jak bardzo Bóg szanuje naszą rozumność.  Nie narzuca się nam;  wręcz jakby ukrywał się.  Chce zobaczyć, że zależy nam na tym, aby Go znaleźć, aby dostrzec obecną w świecie Jego Mądrość, Jego Miłość, Jego Moc.

Bóg objawia się w majestacie stworzenia, w harmonii, w pięknie stworzonego świata;  przede wszystkim zaś w tym, że w świecie, wbrew pozorom, jest znacznie więcej dobra niż zła.  Świat jest Bożym światem:  Wszystko, co Bóg stworzył, jest bardzo dobre  (zob. Rdz 1,31; 1 Tm 4,4).   Trzeba nauczyć się dostrzegać to dobro.  Wtedy, przy końcu drogi, będzie nam dane spełnienie naszych marzeń:  ujrzymy samego Boga.

 

Artykuł na temat synodu, rekomendowany przez Ojca Marka Pieńkowskiego:

Ks. Grzegorz Strzelczyk :

Powodzenie synodu zależy od głębokości nawrócenia

eKAI,  8 października 2021 r.

–  Synod powinien skłonić Kościół w Polsce do refleksji nad poprawą dialogu na różnych szczeblach funkcjonowania całej wspólnoty – odkreśla w rozmowie z KAI ks. dr Grzegorz Strzelczyk.  Duchowny, który był był sekretarzem II Synodu Archidiecezji Katowickiej zaznacza, że przez parę ostatnich wieków modelem determinującym życie Kościoła był model pasterzy, którzy mówią i owiec, które słuchają.

Zdaniem teologa, aby zwołany przez papieża Synod nie okazał się w Polsce fikcją, niezbędne są trzy elementy: zaufanie, pomysł i logistyka.  Przyznaje on jednocześnie, że włączenie do rozmowy jak największej liczby ludzi, zwłaszcza tych z peryferii, będzie niezwykle trudne organizacyjnie.  „Dużo zależy od tego, kto w diecezjach będzie odpowiedzialnym i jak będzie realizować fazę diecezjalną”  – ocenia duchowny.

* * *

Tomasz Królak, KAI:   Po co nam ten synod ?

Ks. Grzegorz Strzelczyk :  To jest właściwie pytanie do papieża.  Ale, zdaje się, po to, żebyśmy przećwiczyli synodalność.

KAI: Mamy z nią kłopoty ?

– To właśnie ma być przedmiotem obrad, to znaczy pytanie, na jakim etapie jesteśmy jako Kościoły lokalne, jako poszczególne wspólnoty.  Jeżeli określamy synodalność jako pewien styl rozeznawania i podejmowania decyzji, to ten styl może być bardziej albo mniej opanowany i udomowiony.  Im bardziej jest on już głęboką własnością Kościoła – w tym sensie, że stanowi już cechę jego codzienności – tym lepiej,  bo wtedy można już pracować nad konkretnymi decyzjami.  A jeżeli tak nie jest, to trzeba jeszcze nad tym stylem popracować.  Myślę, że pytanie o obecność synodalnej wrażliwości jest dziś dla Kościoła kwestią dość istotną.

KAI:   Temat zwołanego przez papieża synodu brzmi:  „Ku Kościołowi synodalnemu:  komunia, uczestnictwo i misja”.  Słowo synod oznacza wspólną drogę, wspólne maszerowanie.  Czy owo “ku” oznacza, że tej wspólnej drogi nie było ?   Jeśli, jak przypomina sekretarz synodu kard. Grech, synodalność jest konstytutywną cechą Kościoła, to dlaczego dopiero ku niej zmierzamy ?

–  To, że synodalność jest konstytutywną cechą Kościoła to my ponownie odkrywamy po dłuższej przerwie, w której akcent padał na hierarchiczność.

KAI: Jak długo trwała ta przerwa?

–  A, to zależy jak na to spojrzeć.  Mamy epokę Ojców Kościoła, która kończy się około VII wieku.  Potem na Zachodzie mamy tzw. wieki ciemne, po czym z tego okresu wychodzi Kościół, który jest mocno sprzężony z kulturą feudalną, która jest tą nową kulturą średniowiecza.  Przyniosła ona nieco inny styl podejmowania decyzji, co mocno wiąże się także ze sposobem podejmowania decyzji w Kościele.

Styl synodalny, który polegał głównie na tym, że się zbieramy i rozeznajemy w Duchu Świętym, zaczął być z wolna zastępowany jednoosobowymi decyzjami, czyli stylem typowo hierarchiczno-monarchistycznym.

KAI:  Czy można powiedzieć, że zmierzch synodalności jest po prostu konsekwencją rozrastania się struktur Kościoła i systematycznym zwiększaniem się liczby chrześcijan ?

–  Nie sądzę.  W czasie tak zwanych ciemnych wieków następuje zerwanie praktyki synodalnej w tym sensie, że biskupi spotykali się na synodach coraz rzadziej.  Same synody zaś odgrywają coraz częściej rolę zespołów doradczych dla książąt i możnych.  Tak więc ten styl zaczął się zmieniać nie tylko z wnętrza Kościoła, tylko na skutek uwarunkowań historycznych.  Ale w związku z tym, że nie posiadano wówczas krytycznej świadomości historycznej, takiej, jaką mamy dzisiaj, to potoczyło się to tak a nie inaczej, a więc mocniej w stronę hierarchiczności.  Ta bowiem była w syntonii z kulturą czasu.

KAI:  I w ten sposób pojęcie synodalności, definicja Ludu Bożego i rozumienie go jako wspólnoty wszystkich ochrzczonych oraz świadomość znaczenia każdego wiernego stopniowo zanikały, ustępując miejsca owej hierarchiczności.

–  Dlatego, zwłaszcza od II połowy XIX wieku, zwłaszcza od okresu bardzo intensywnego czytania Ojców Kościoła i pogłębiania się wspomnianej świadomości krytycznej, następuje odnowa eklezjologii, która idzie w stronę myślenia o wiele bardziej w kategoriach Ciała Mistycznego Chrystusa, w kategoriach biblijnych związanych z Kościołem pierwszych wieków.  Ten impuls idzie właśnie od II połowy XIX w. aż po dzień dzisiejszy:  zaczynamy mówić o synodalności jako elemencie konstytutywnym Kościoła.

Jeszcze soborowa konstytucja „Lumen gentium” wskazuje, że Kościół ma ustrój hierarchiczny.  Sobór zajmuje się ideą kolegialności i ją bardzo mocno przywraca.  Tylko, że idea kolegialności odnosi się do biskupów w sensie ścisłym,  zaś idea synodalności, tak jak ją rozumie Franciszek,  odnosi się do całego Kościoła czyli do wszystkich szczebli, na których podejmowane są decyzje.

KAI:  Słowo synod kojarzy się po prostu ze spotkaniem biskupów.

–  Trzeba odróżnić synod od synodalności,  a bywa to jeszcze za słabo odróżniane.  Kiedy mówimy o synodzie, to mamy na myśli pewną strukturę, formułę, w której decydującą rolę odgrywa biskup, nawet jeżeli to jest synod diecezjalny, na który są powołani głównie prezbiterzy i świeccy.

Synodalność natomiast dotyczy pewnego stylu podejmowania decyzji, gdzie słuchamy się nawzajem, wsłuchujemy w Ducha Świętego i próbujemy rozeznać co jest Jego głosem.  To się może dokonywać na synodzie, w radzie parafialnej czy innym, dowolnym szczeblu – chodzi o ten styl.

KAI:  Czy uważa Ksiądz, że wybór przez papieża synodalności jako tematu synodu wynika z przekonania, że w tej dziedzinie Kościół szczególnie dziś niedomaga ?   Taka byłaby jego diagnoza ?

–  Moim zdaniem, nie jest to tylko diagnoza dotycząca bieżącej sytuacji lecz pewne rozpoznanie teologiczne dotyczące natury Kościoła.  Jeżeli Kościołem jesteśmy na mocy inicjacji chrześcijańskiej – chrztu, bierzmowania, Eucharystii – to wszyscy mamy w tym Kościele podmiotowość związaną z darem Ducha Świętego.  Ta podmiotowość powinna się wyrażać także we współodpowiedzialności, także w decyzjach, proporcjonalnie do powołania itd.  Podmiotowości członkom Kościoła nie wolno zabierać i to nie ze względów pragmatycznych ale teologicznych, bo otrzymali oni chrzest i są członkami mistycznego Ciała Chrystusa, w związku z tym Duch Święty może przemówić przez każdego z nich.  Jeżeli wykluczymy kogoś, to potencjalnie pozbywamy się możliwości usłyszenia Ducha Świętego.

KAI:  Dlaczego jednak, gdy o tej oczywistej z punktu widzenia prawdzie przypomina w XXI wieku papież Franciszek, to uchodzi to za rewelację ?

–  Nie do końca bym się z tym zgodził, bo zaczyna o tym jakoś przypominać Pius XII w encyklice „Mystici Corporis Christi” z 1943 r.,  podkreślając wizję Kościoła jako Ciała Chrystusa, którego każdy jest członkiem.  O idei powszechnego powołania do świętości mówi z naciskiem Sobór Watykański II.  To przewija się więc cały czas, tylko nie jest “dopchnięte” pod względem koncepcji teologicznej i nie wyciąga się z tego daleko idących konsekwencji praktycznych.  Franciszek zwieńcza pewną koncepcję teologiczną mówiąc z naciskiem:  synodalność jest konstytutywnym elementem Kościoła.  I zaraz dodaje:  to ma konsekwencje praktyczne, którymi musimy się przejąć.  Siła Franciszka polega na tym, że on nie czeka aż rozpoznanie teologiczne się zakorzeni, tylko mówi:  takie jest to rozpoznanie, związku z tym weźmy się za działanie, które z tego rozpoznania wynika.

KAI:  Niemniej idea synodalności zaczyna rozkwitać i mieć szansę na jej “przećwiczenie”, jak Ksiądz to ujął, dopiero dziś …

–  Bo dopiero teraz mamy takie społeczeństwo, które to umożliwia.  Proszę sobie wyobrazić szeroką synodalność w,  powiedzmy,  XIV wieku, gdzie większość członków Kościoła stanowią chłopi pańszczyźniani, ich żony i dzieci.  W jaki sposób można było przeprowadzić sensowne konsultacje w XIV wieku, z ludźmi, którzy nie mają żadnego nieraz pojęcia o treści własnej wiary?  Do uczestnictwa w procesach decyzyjnych niezbędny jest odpowiedni poziom formacji, świadomości, dojrzałości.  We wczesnym Kościele znaczącą część wierzących stanowili niewolnicy, których podmiotowość nie istniała poza wspólnotą wierzących.  Dopiero teraz doszliśmy do społeczeństwa, w którym mamy relatywny poziom równości.  I wynikająca z tego świadomość, że mogę uczestniczyć w podejmowaniu decyzji.

W wysokiej teologii świadomość tego, że jesteśmy równi co do powołania wobec Boga, jest ewidentnie zaznaczona w Sumie Tomaszowej w XIII wieku.  Ale nikomu by nie przeszło wtedy przez myśl, żeby to realizować na poziomie synodalnym, włączając wszystkich.  To było po prostu fizycznie niemożliwe.  No bo jak by to miało wyglądać?  Idziemy na XIII-wieczną wieś, gdzie nikt nie umie czytać i pisać, a do kościoła chodzi się raz na kilka miesięcy,  i w jakiejś lepiance przeprowadzamy konsultacje o tym czy transsubstancjacja jest najbardziej adekwatnym modelem na wyrażenie istoty Eucharystii ? …

KAI:  Formuła synodu jako procesu i zakładająca kierunek „z dołu do góry”: najpierw parafie, potem, diecezje, kraje, kontynenty i dopiero synod biskupów w Rzymie, to chyba zupełne novum w Kościele?

–   Nie.  Trzeba wziąć pod uwagę choćby to, że przed Vaticanum II były konsultacje i część biskupów wykonała je także „w dół”.  Jest to praktyka, która występuje w Kościele na różnych poziomach.  Na przykład Synody diecezjalne także zaczynają od dołu.  Ten synod nie jest więc pod tym względem niczym szczególnym, natomiast po raz pierwszy synod zaczynający się od dołu odbywa się na poziomie Kościoła powszechnego.  W dodatku z tak silnym akcentem na to, że trzeba dać szansę wypowiedzi wszystkim – i to jest novum, bo tego z taką mocą nikt jeszcze nie mówił i nie próbował zrobić.

KAI:  Wciąż drąży mnie pytanie:  Dlaczego nastąpił deficyt słuchania ?  Co się z nami porobiło, że konieczne stało się wezwanie członków tej samej, bądź co bądź wspólnoty, do tego, by się wzajemnie słuchali ?

–   Dostrzeganie potrzeby słuchania nie jest odkrywcze.  Przełomowe jest zaś uczynienie z tego priorytetu.  Modelem determinującym życie Kościoła przez parę ostatnich wieków był model pasterzy, którzy mówią i owiec, które słuchają.  Odwrócenie tego paradygmatu w stronę „wszyscy słuchają, wszyscy mówią” jest niezwykle trudne.  Bo owce przyzwyczaiły się do milczenia i jak któraś z nich zaczyna się odzywać, to pozostałe patrzą na nią ze zgorszeniem.  Pasterze są tak przyzwyczajeni do pokrzykiwania na owce, że mają trudność, żeby przestać, a już tym bardziej z cierpliwością wysłuchać owiec.  W związku z tym niezwykle atrakcyjny jest sojusz pokrzykujących pasterzy i tych owiec, które dalej chciałyby milczeć.

KAI:  Rodzi się pytanie, czy tę sytuację da się przezwyciężyć za pomocą jednego synodu czy nawet – jednego pontyfikatu ?

–  Myślę, że w różnych Kościołach będzie różnie, dlatego, że jesteśmy na różnych etapach „wmyślania” się w synodalność.  O wiele łatwiej jest to zrobić w Kościołach mniejszościowych i małych, bo tam mają mniej rozbudowaną strukturę pionową.

KAI:  Czym powinien stać się synod dla Kościoła w Polsce ?

–  Jeżeli chcielibyśmy iść za intuicją Franciszka  (a jeśli ten synod ma mieć sens, to bym mu zaufał):  papież chce żebyśmy porozmawiali o tym, jak rozmawiamy.

KAI:  Bo słyszymy siebie nawzajem ale nie słuchamy ?  Nie dopuszczamy siebie do głosu ?

–   Nie dopuszczamy do głosu Ducha Świętego.  A to może się dziać w różny sposób, na przykład poprzez niesłuchanie drugiego, trzymanie się twardo swojego zdania, wykluczanie innych z kręgu tych, którzy mogą zabierać głos itd., itd.  Dlatego chciałbym, aby synod w Polsce był po prostu świadomym rachunkiem sumienia i ćwiczeniem z synodalności, poważnym zastanowieniem się nad tym, jak możemy poprawić jakość naszego dialogu we wspólnotach i mechanizmy synodalne na różnych szczeblach funkcjonowania Kościoła.

KAI:  Sekretarz synodu, kard. Mario Grech podkreśla, że nadszedł czas na szerszy udział Ludu Bożego w procesie decyzyjnym, który dotyczy całego Kościoła i wszystkich w Kościele.  Przypomniał Ksiądz, że Duch święty może przemówić przez każdego z ochrzczonych.  Jakie są, zdaniem Księdza, główne wątki, problemy, wyzwania, które trzeba byłoby poddać procesowi synodalnemu a więc powszechnej dyskusji Ludu Bożego w Polsce ?

–  Szczerze mówiąc, niczego się nie spodziewam, bo mam wrażenie, że ten synod odbije się w Polsce od instytucjonalnej zasłony braku zainteresowania.

KAI:  Czyjego ?  Świeckich, duchownych ?

–  Myślę, że zarówno wśród świeckich jak i duchownych mamy podobne proporcje zainteresowanych i niezainteresowanych.  Ale one nie są na korzyść zainteresowanych.

KAI:  No właśnie, zarówno wśród duchownych jak i świeckich niemało jest tych, którym – z odmiennych powodów – dobrze jest tak, jak jest.  Ale dlaczego właściwie tak się dzieje ?  Z czego wynika to, że jedni chcą rozmawiać, dyskutować, zastanawiać się nad Kościołem dziś i jutro, a inni – nie ?

–   Zasadnicza różnica polega na tym, że mamy odmienny ogląd obecnej sytuacji Kościoła.  Ci, którzy są bardziej zainteresowani synodem, to są najczęściej ludzie mocno przekonani co do tego, że w kulturze, w której żyjemy następują tak głębokie zmiany, że Kościół, żeby się z nimi zmierzyć, musi w sobie dokonać zmian umożliwiających kontakt z ludźmi tej kultury.  Uważają to wręcz za warunek sine qua non jego przyszłości.

Natomiast jest też część wierzących przekonana co do tego,  że wewnątrz nie trzeba robić nic,  a zmiany, które następują powinny ustać czy zostać odwrócone.  Jeśli my się nie będziemy zmieniać, to spowolnimy te zmiany albo je wręcz, tą naszą stabilnością, zatrzymamy.  Część ludzi Kościoła jest przekonana, że jest dobrze tak, jak jest.  I z tej perspektywy jakiekolwiek nawoływanie do reformy, zmian itd. jest postrzegane jako szkodzenie Kościołowi.

KAI:  To sytuacja jest trochę patowa, bo oto głowa Kościoła zachęca Lud Boży do powszechnej rozmowy, a część Ludu Bożego tego nie podchwytuje, a więc skazuje się na ryzyko, że nie usłyszy Ducha Świętego  (choć pewnie takiego ryzyka nie dostrzegając).

–  Mogą powiedzieć:  przez nas przemawia, nas to nie dotyczy.

KAI:  Franciszek mówi tymczasem  „Właśnie droga synodalności jest drogą, której Bóg oczekuje od Kościoła trzeciego tysiąclecia”.  Opisuje on Kościół synodalny, jako „Kościół słuchający”, w którym każdy może nauczyć się czegoś od drugiego:  Lud Boży, kolegium biskupów, Biskup Rzymu.  Słuchanie byłoby zatem słowem kluczem synodalności ?

–  Spotkanie i słuchanie.  Ludzie muszą się spotkać, muszą ze sobą przebywać.  Wtedy jest szansa, że zaczną się także słuchać.  Natomiast bez słuchania i pokornego przyjęcia już na początku, że ten drugi może mieć rację – nic się nie da zrobić, po prostu.

KAI:  Jak wobec tego postrzega Ksiądz szanse synodalności w Polsce ?

–  Trudno powiedzieć, bo nie wiem, kto to będzie realizował.  Dużo zależy od tego, kto w diecezjach będzie odpowiedzialnym i jak będzie realizować fazę diecezjalną.  Niezwykle łatwo można zrobić fikcję:  rozmowy, zbierania opinii, itd.  Natomiast zrobienie czegoś, co rzeczywiście włącza jak największą liczbę ludzi, zwłaszcza tych z marginesu, jest niezwykle trudne organizacyjnie.  Bo co to znaczy, że mamy usłyszeć głos peryferii?  Znaczy, że musimy się z nimi skomunikować, realnie.  Żeby usłyszeć głos ubogich – trzeba posłuchać ubogich, trzeba mieć z nimi w ogóle jakiś kontakt.  Trzeba ich przekonać do tego, że warto tracić czas na taką rozmowę i jeszcze zaufanie, żeby mówili szczerze.  Jest więc do spełnienia „N” warunków. Dlatego realizacja takiego zamysłu jest niezwykle trudna.

Być może z tego synodu ma nam zostać kac moralny, który doprowadzi do nawrócenia dopiero później.

KAI:  Kac moralny jako wartość ?

–  Lepsze to, niż marazm.

KAI:  A propos słuchania peryferii:  jakie środowiska powinny być konsultowane podczas trwania synodu ?  Gdzie jest ta granica ?  Kto i jak ma ją wyznaczyć ?

–  Franciszek mówi:  głos mają wszyscy, włącznie nawet z tymi, którzy są niewierzący, gdyby chcieli z nami pogadać.  Właśnie – nie ma tej granicy.  Co więcej, jej postawienie byłoby sprzeniewierzeniem się idei synodalności.  Bóg może przemówić przez oślicę Balaama.  Tę biblijną scenę trzeba mieć zawsze z tyłu głowy, kiedy pytamy gdzie należy słuchać Boga, skąd On może przemówić.  Nie mówię, że mamy tworzyć zwierzęce grupy synodalne  (śmiech),  ale trzeba iść w stronę rzeczywistego włączenia jak największej liczby ludzi.  To jest niezwykle trudne przy takim stanie zaufania do instytucji, jaki niestety sobie wygenerowaliśmy.  Łatwiej jest zebrać te milczące owce, powiedzieć im co mają myśleć – i one to nawet podpiszą, powtórzą, itd.  Z tym, że ich nie trzeba gromadzić, bo one i tak siedzą w zagrodzie.  Kłopotem jest to, że trzeba zostawić te 99 i pobiec za tą jedną zgubioną.  Te 99 i tak jest zadowolonych.  Z tym, że obawiam się, że proporcje robią się inne:  20 siedzi, 80. trzeba szukać.

Wychodząc poza obrazy, metafory, itp.: rysuje się problem pomysłu, logistyki i zaufania.

KAI:  To są te trzy elementy, niezbędne do tego, żeby synod nie okazał się fikcją?

–   Tak.  Tylko może w kolejności:  zaufanie, pomysł, logistyka.

KAI:  Kard. Grech o Franciszkowych nadziejach co do Ludu Bożego powiedział tak:  główną cechą charakterystyczną tego Ludu, to „sensus fidei”, który czyni go nieomylnym „in credendo”.  Jest to tradycyjny punkt doktryny, który przewija się przez całe życie Kościoła:  „wszyscy wierni nie mogą mylić się w wierze”  dzięki sile światła pochodzącego od Ducha Świętego, otrzymanego w Chrzcie świętym.

–  Przy całym szacunku dla kard. Grecha mam wrażenie, że miesza dwie kwestie. Idea „sensus fidei” odnosi się do wymiaru dogmatycznego i oznacza, że Lud Boży nie może zbłądzić w wierze, to znaczy, że jako całość Kościół nie może popaść w herezję.  Tyle, że obecny proces synodalny w ogóle nie dotyczy wymiaru doktrynalnego,  lecz praktycznego sposobu sprawowania władzy w Kościele, a więc dotyczy innego wymiaru.

Oczywiście, proces wymagający rozeznania doktrynalnego też może być rozgrywany na drodze synodalnej,  ale teraz kompletnie nie o to chodzi.  Nie mamy żadnego gigantycznego problemu doktrynalnego, z którym musielibyśmy się mierzyć sięgając do sensus fidelium. Mamy natomiast wiele praktycznych problemów, związanych właśnie ze stylem sprawowania władzy.

KAI:  Ale czy nie istnieje niebezpieczeństwo, że podczas prac synodalnych dotyczących choćby sprawowania władzy owce przegłosują pasterzy ?  I szerzej:  jak nie “przedobrzyć” w reformach, jak sprawić, by z intuicji Ludu Bożego – tych bardziej reformatorskich jak i wyraźnie zachowawczych – wydestylować głos Ducha Świętego ?

–  O to chodzi z procesem synodalnym, że Lud Boży to nie są świeccy.  Lud to jest lud – cały.  Na tę drogę wchodzi cały Kościół.  Wewnątrz rozmowy synodalnej jest miejsce na głos tych, którzy są ekspertami i mówią, w co Kościół wierzy i czego ruszać nie wolno, a gdzie można sobie „pohasać”.  Jeśli rozmowa jest taka, że włącza wszystkich, to w środku posiada także potencjalne bezpieczniki.

Co jest gwarantem powodzenia synodu?  Nie ma takiego gwaranta, bo wszystko zależy od głębokości nawrócenia.  Im będzie głębsze, tym wynik procesu synodalnego będzie lepszy, bo tym więcej głosu Ducha Świętego wybrzmi na tym forum.

KAI:  Czy synod będzie w Kościele w Polsce momentem, który – odwołując się do znanego powiedzenia – przebudzi śpiącego olbrzyma czyli świeckich ?

–  Nie wierzę w tę narrację o śpiącym olbrzymie.  Olbrzym to w tej chwili raczej ta część, która podtrzymuje klerykalizm.  Mniejszość się budzi.

KAI:  A dlaczego tak się stało ?

–  Mamy silnie zakorzeniony pewien model relacji świeccy-duchowni, który się ukształtował dawno, urósł w kontrreformacji i został wzmocniony jeszcze w dobie komunizmu, kiedy były rzeczywiście racje ku temu, by świeckich chronić.  Księża robili więc wszystkie rzeczy po to, żeby świeccy nie „obrywali”, itd.  Gros parafii – bo pomijam te wielkomiejskie, w których jest inteligencja itp. – w większości tworzą osoby, którym jest dobrze w tym modelu.  I to nie jest opinia deprecjonująca, bo oni się tam odnajdują ze swoją wiarą.  Teraz jednak są w lęku przed tymi wszelkimi działaniami synodalnymi, bo mają wrażenie, że ktoś im usiłuje zabrać to, co ich karmi.  To wszystko nie jest więc takie jednoznaczne.

Możemy powiedzieć, że z punktu widzenia “wysokiej” eklezjologii samo-uprzedmiotowienie się części świeckich nie jest korzystne,  ale zmiana tego stanu jest kwestią także zachodzących właśnie zmian kulturowych, długiego procesu i tej wajchy nie da się przestawić, ot tak.  Dlatego zwołano synod o synodalności, a nie o jakimś konkretnym temacie.  Bo my nie jesteśmy jeszcze na etapie synodu o czymś.  Musimy mozolnie uczyć się, żeby zacząć używać synodalności jako narzędzia.

To jest epoka kamienia łupanego.  Musimy wziąć dwa pierwsze krzemienie i za pomocą tego pierwszego, z tego drugiego zrobić narzędzie.  Przećwiczymy na stosunkowo neutralnym temacie pewną praktykę, żeby potem zmierzyć się sprawniej z problemami trudniejszymi.

KAI:  W dokumencie z 2018  „Synodalność w życiu i misji Kościoła” Międzynarodowa Komisja Teologiczna m.in. wzywa do zmiany sposobu zarządzania Kościołem poprzez budowanie kultury spotkania, dialogu i modlitwy oraz włączania w procesy decyzyjne wiernych o różnych poglądach.  Jak to będzie przebiegało w Polsce ?

–  Nie wiem.  W maju w diecezjach mieli być powołani odpowiedzialni za realizację prac synodalnych.  Warto byłoby przejrzeć strony poszczególnych diecezji i sprawdzić, na ilu znajdują się informacje o synodzie.  Faza diecezjalna jest decydująca.

KAI:  Czy, biorąc pod uwagę wszystkie wiadome i niewiadome uważa Ksiądz, że synod może w sposób widoczny odmienić Kościół w Polsce ?  Na przykład – wzmocnić jedność wobec wyzwań postrzeganych bardzo różnie przez różne wrażliwości w Kościele ?  Albo zbliżyć stanowiska co do kluczowych wyzwań, zredukować podziały ?

–  Wierzę, że jak ludzie siadają ze sobą do rozmowy, z dobrą wolą, i wzywają Ducha Świętego, to zmienia ich to na lepsze.

KAI:  Czy idea synodalności, praktykowana w pierwszych wiekach a dziś tak mocno “dowartościowana” przez Franciszka, pozostanie w Kościele na zawsze jako ta kluczowa ?

–  Franciszek mówi, że musimy wszystko przemyśleć w kluczu synodalnym, na przykład także kapłaństwo hierarchiczne, bo eklezjologia ma gigantyczne konsekwencje w sakramentologii, w sposobie myślenia o posługach związanych ze święceniami.  Idea synodalności na pewno nie jest powierzchowna.  Natomiast czy kiedyś nie zdołamy sformułować jakiejś innej, która będzie bardziej adekwatna do tego, jak się Bóg objawia i co nam objawia o nas, o Kościele?  Nie podejmę się tego rozstrzygać.  Czy to jest punkt dojścia?  Wątpię.  Jest to natomiast z pewnością potencjalnie bardzo sprawne narzędzie.  Gdy nauczymy się nim posługiwać, co będzie niezwykle trudne, to być może doprowadzi nas to trochę dalej na tej linii, na której Bóg chce nas mieć.  Wówczas okaże się, czy nie jest to narzędzie zbyt jednak prymitywne i nie trzeba go będzie zmienić.  Bo – przechodząc do anegdotycznego science fiction – nie wiemy np. czy w następnej wersji dyskusji eklezjologicznej nie będzie uczestniczyła sztuczna inteligencja.

KAI:  Jak to rozumieć ?

–  Rozmawiamy sobie jak każde pokolenie przekonane o tym, że jesteśmy szczytem cywilizacyjnym.  Nie jesteśmy, podobnie jak nie możemy określić dokąd nas zaprowadzi rozwój technologiczny.  Nie wiemy więc, co w kulturę, w której żyjemy, wprowadzi rzeczywiste rozprzestrzenienie się sztucznej inteligencji, w różnych jej formach i przejawach, o których dziś jeszcze kompletnie nie mamy pojęcia.

Przed nami są rzeczy, które jak nigdy wcześniej w dziejach są bardzo nieprzewidywalne.  W przeciwieństwie do społeczeństw dawnych wieków, które nie mogły spodziewać się jakiegoś gigantycznego przełomu w stylu życia codziennego wewnątrz jednego pokolenia – my się go spodziewamy, bo wiemy, że on nastąpi wręcz za „chwilę”.  Nigdy kultura nie zmieniała się tak szybko, w sensie zmian codzienności.

KAI:  W związku z czym, jeśli chodzi o przyszłość Kościoła, może ona wyglądać inaczej niż sięga nasza wyobraźnia, choćby z uwagi na „udział” sztucznej inteligencji ?

–  Czułbym się nieswojo, gdyby między nami usiadł robot i zaczął z nami rozmawiać o różnicach w modelach eklezjologicznych.  Ale to jest problem naszego pokolenia, bo my nie wychowywaliśmy się z robotami w mieszkaniu.  Dlatego czujemy się nieswojo.

KAI:  Co wobec tej niepewności należałoby przemyśleć ?

–  Trzeba skoncentrować się na Ewangelii, czyli na tym, co zawsze.  Miłuj bliźniego swego, jak siebie samego, bądź gotów oddać za niego życie.  To jest dość odporne na zmiany kulturowe.

KAI:  A co powie nam ten robot, kiedy za jakiś czas usiądzie między nami podczas rozmowy o Ewangelii ?

–  Być może, będzie reagował posługując się Ewangelią sprawniej niż my.  Bez dziwnych luk w pamięci.  A kiedy będziemy się głupio wymądrzać to powie nam:  moment, moment, ale Ewangelia…  Chciałbym mieć takiego robota, który byłby w tym sprawniejszy, obiektywniejszy ode mnie…

 

Ks. dr Grzegorz Strzelczyk (ur. 1971) jest adiunktem w Katedrze Teologii Dogmatycznej i Duchowości Wydziału Teologicznego Uniwersytetu Śląskiego,  dyrektor Ośrodka Formacji Diakonów Stałych Archidiecezji Katowickiej,  proboszczem parafii św. Maksymiliana Kolbe w Tychach.  W latach 2012-2016 był sekretarzem II Synodu Archidiecezji Katowickiej.

 

* * *

 

Komentarz do Ewangelii  –  17 października 2021,

29 Niedziela zwykła,  B :

ojciec Marek Pieńkowski OP

———————————————————

Ewangelia :  Mk 10,35-45

Podeszli do Jezusa synowie Zebedeusza, Jakub i Jan, i powiedzieli:  „Nauczycielu, chcemy, żebyś uczynił dla nas to, o co Cię poprosimy”.  On ich zapytał:  „Co takiego chcecie, abym wam uczynił?”.  Rzekli Mu:  „Spraw, abyśmy zasiedli w Twojej chwale:  jeden po Twojej prawej stronie, a drugi po lewej”.  Jezus im powiedział:  „Nie wiecie, o co prosicie.  Czy możecie pić kielich, który Ja mam pić, albo przyjąć chrzest, którym Ja mam być chrzczony?”.  Odpowiedzieli Mu:  „Możemy”.  Lecz Jezus im powiedział:  „Kielich, który Ja mam pić, będziecie pić; i chrzest, którym Ja jestem chrzczony, wy też przyjmiecie.  Jednak nie do Mnie należy rozdawać miejsca po mojej prawej lub po lewej stronie, lecz dostaną je ci, dla których je przygotowano”.

Gdy to usłyszało dziesięciu, zaczęli oburzać się na Jakuba i Jana.  A Jezus przywołał ich do siebie i powiedział:  „Wiecie, że ci, którzy są uznawani za władców narodów, ciemiężą je, a ich wielcy dają im odczuć swą władzę.  Nie tak powinno być wśród was.  Ale kto by chciał stać się wielki między wami, niech będzie waszym sługą.  A kto by chciał być między wami pierwszy, niech będzie niewolnikiem wszystkich.  Bo Syn Człowieczy nie przyszedł, aby Mu służono, lecz aby służyć i oddać swoje życie jako okup za wielu”.

—————————————————————

Tadeusz Żychiewicz kiedyś zauważył, że najgłębszym, najbardziej skrytym pragnieniem wielu ludzi jest, aby dostąpić wywyższenia ponad wszystkich innych.  Właśnie tak:  zasiąść w chwale, jeden po prawej stronie, a drugi po lewej.  Dobrze, jeśli chociaż zostawimy miejsce pośrodku, dla samego Jezusa …

Tęsknimy za majestatem, ale najczęściej jest to majestat wyimaginowany, prymitywny, bo na inny nas nie stać.  A przecież obiecano człowiekowi majestat prawdziwy, majestat, który zostanie dany darmo…  No, może nie aż całkiem darmo, ale na pewno nie „po znajomości”, jak wtedy sądzili uczniowie Jezusa.

W dzisiejszych czytaniach mamy ukazane konkretne drogi, które mogą nas zaprowadzić do pełni Bożego daru, przekraczającego najśmielsze wyobrażenia.

Najpierw droga zaufania wobec Boga.  Następnie droga służby:  w pokornej służbie wobec potrzebujących człowiek rozwija się wewnętrznie, wzrasta w miłości.  I wreszcie ta najbardziej tajemnicza:  droga cierpienia.  Zazwyczaj cierpienie niszczy, degraduje.  Ale przeżyte w łączności z Chrystusem, z Jego męką, może stać się drogą do prawdziwej wielkości.

 Nie bójmy się iść tymi drogami. 

 

2021-10-10-Mk 10,17-27 Ubóstwiać ubóstwo

ks. Michał Palowski

 

Ubóstwiać – to wedle Słownika języka polskiego – bardzo kogoś lub coś lubić, zachwycać się kimś lub czymś. Rodzą się zatem pytanie, czy ubóstwo, do którego dopiero co zachęcał Jezus można polubić, nim można się zachwycić?

Nim zaczniemy poszukiwać odpowiedzi, warto przypomnieć, jak Kościół pojmuje ubóstwo. Z Kodeksu Prawa Kanonicznego: Ewangeliczna rada ubóstwa do naśladowania Chrystusa, który będąc bogaty stał się dla nas cierpiącym niedostatek, prócz życia w rzeczywistości i w duchu ubogiego, prowadzonego pracowicie w trzeźwości i dalekiego od ziemskich bogactw, niesie ze sobą zależność i ograniczenie w używaniu dóbr i dysponowaniu nimi, zgodnie z własnym prawem poszczególnych instytutów (KPK kan. 600).

Ubóstwo – podobnie jak posłuszeństwo i czystość – zalicza się do rad ewangelicznych. Nie stanowi imperatywu. Uważane jest za wskazówkę życiową. Wybór pozostawiony jest woli człowieka. Powraca w niej Jezusowe zaproszenie: „jeśli chcesz”, z kolei odpowiedź: „chcę” przekłada się na codzienne życiowe wybory, zwłaszcza te ukierunkowane na rzeczywistość zwaną Królestwem Bożym.

Ubóstwo jest sposobem naśladowania Chrystusa, który – jak pisał św. Paweł do Koryntian – będąc bogaty, (…) stał się ubogim, aby was ubóstwem swoim ubogacić (2 Kor 8,9). Mówiąc o ubóstwie Jezusa św. Paweł pojmuje je dwojako. Po pierwsze odnosi je do wcielenia. Rozumie je jako zrównanie się Boga z człowiekiem we wszystkim oprócz grzechu. Po wtóre – do ukrzyżowania, a więc całkowite wyzbycie się siebie – w tym najbardziej osobistym aspekcie, jakim jest życie – dla dobra innych.

Powyższe prowadzą nas do trzeciego z oblicz ubóstwa, którego zasięg rozciąga się od roztropnego ograniczenia w korzystaniu z dóbr materialnych i poprzestania na tym, co niezbędne do życia do całkowitego z nich ogołocenia i zdania się tym samym na Bosko-ludzką łaskę. Miarami ubóstwa stają się tym samym z jednej strony podyktowane mądrością konieczność, słuszność, sprawiedliwość, z drugiej zaś pokładane w Bogu i ludziach zaufanie i nadzieja.

Ubóstwiać – to wedle Słownika języka polskiego – bardzo kogoś lub coś lubić, zachwycać się kimś lub czymś, to także nadać ludziom, zwierzętom, zjawiskom przyrody cechy boskie lub uważać za bóstwo. Myślę, że warto ubóstwo, do którego dziś zachęcał Jezus próbować ubóstwić. Zachwycić się nim, polubić je, uznać za swoje, odkryć tkwiący w nim sens, a wtedy  nie będzie miał za wiele ten, kto ma dużo, nie będzie miał również za mało ten, kto miał niewiele (por. 2 Kor 8,15).

Komentarz do Ewangelii  –  10 października 2021,

28 Niedziela zwykła,  B :

o. Marek Pieńkowski OP

———————————————————

Ewangelia :  Mk 10,17-30

Gdy Jezus wyruszał w drogę, przybiegł pewien człowiek i padając przed Nim na kolana, zapytał:  „Nauczycielu dobry, co mam robić, aby osiągnąć życie wieczne?”.  Jezus mu odrzekł:  „(…)  Znasz przykazania:  Nie popełnisz morderstwa, nie dopuścisz się cudzołóstwa, nie będziesz kradł, nie złożysz kłamliwego zeznania, nie dokonasz grabieży, czcij swojego ojca i matkę”.  On Mu odpowiedział:  „Nauczycielu, przestrzegałem tego wszystkiego od młodości”.  Wtedy Jezus przyjrzał mu się, umiłował go i powiedział:  „Jednego ci brakuje.  Idź, sprzedaj, co posiadasz, i rozdaj ubogim, a będziesz miał skarb w niebie.  Potem wróć i chodź za Mną”.  Lecz on spochmurniał na te słowa i odszedł zasmucony.  Miał bowiem wiele posiadłości.

Wtedy Jezus, rozglądając się wokoło, powiedział do swoich uczniów:  „Jak trudno jest wejść do królestwa Bożego tym, którzy mają majątek”.  Uczniowie zdumieli się na te słowa, lecz On powtórzył:  „Dzieci, jakże trudno jest wejść do królestwa Bożego!  Łatwiej wielbłądowi przejść przez ucho igielne, niż bogatemu wejść do królestwa Bożego”.  Oni tym bardziej się zdumiewali i mówili między sobą:  „Któż więc może się zbawić?”.  Jezus przyjrzał im się uważnie i powiedział:  „Dla ludzi to niemożliwe, ale nie dla Boga, bo dla Boga wszystko jest możliwe”.

Wówczas Piotr powiedział do Niego:  „Oto my zostawiliśmy wszystko i poszliśmy za Tobą”.  Jezus odpowiedział:  „Zapewniam was:  Każdy, kto opuścił dom, braci, siostry, matkę, ojca, dzieci albo pole ze względu na Mnie i ze względu na Ewangelię, otrzyma stokroć więcej teraz, w tym czasie, domów, braci, sióstr, matek, dzieci i pól wśród prześladowań, a życie wieczne w przyszłości”.

———————————————————

W rozważanym fragmencie Jezus mówi:  Jak trudno jest wejść do królestwa Bożego tym, którzy mają majątek.  Ewangelista notuje:  Uczniowie zdumieli się na te słowa.  Było to coś zupełnie przeciwnego ich tradycji:  w Starym Przymierzu zamożność była uważana za znak Bożej łaski!  A Jezus ostrzega, że bogactwo, siła, czy zasługi wywołują fałszywe poczucie bezpieczeństwa, gdyż same z siebie nie wystarczają, aby ktoś stał się uczestnikiem królestwa Bożego.

Osiągnięcie zbawienia jest poza zasięgiem naszych możliwości:  zależy całkowicie od Boga, jest darem Jego miłości, danym darmo!  Święty Marek notuje:  Jezus … umiłował go [spojrzał z miłością].  Dopiero dar Bożej miłości uzdalnia nas do pojmowania, zrozumienia wezwania, jakie Bóg do nas kieruje w Chrystusie Panu.

Gdy ktoś posiada wiele, zawsze istnieje ryzyko, że pewnego dnia to bogactwo już będzie bardziej jego właścicielem niż jego własnością.  Że człowiek przestanie być zdolny do dzielenia się swoimi dobrami z tymi, którzy są w potrzebie.  W tym miejscu „pytanie kontrolne”:  dlaczego ludzie już bardzo bogaci koniecznie chcą jeszcze bardziej się bogacić?  Czyżby zatracili duchową perspektywę?     

Komentarz do Ewangelii  –  3 października 2021,

27 Niedziela zwykła,  B :

ojciec Marek Pieńkowski OP

———————————————————

Ewangelia :  Mk 10,2-16

Przyszli do Jezusa faryzeusze i wystawiając Go na próbę, pytali, czy wolno mężowi rozwieść się z żoną.  On ich zapytał:  „Co wam nakazał Mojżesz?”.  Oni odpowiedzieli:  „Mojżesz pozwolił sporządzić dokument rozwoduoddalić”.  Wtedy Jezus powiedział im:  „Napisał wam to przykazanie, dlatego że macie zatwardziałe serca.  Lecz od początku stworzenia Bóg stworzył ich mężczyzną i kobietą:  Z tego powodu mężczyzna opuści ojca swego i matkę i złączy się ze swoja żoną.  I staną się dwoje jednym ciałem.  I tak już nie są dwoje, ale jedno ciało.  Tego więc, co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela!”.  W domu ponownie uczniowie pytali Go o to.  Powiedział im:  „Jeśli ktoś porzuca żonę i żeni się z inną, popełnia cudzołóstwo względem niej.  I jeśliby ona porzuciła swego męża i wyszła za innego, też cudzołoży”.

Przynoszono do Niego dzieci, aby je dotknął, ale uczniowie stanowczo tego zabraniali.  Kiedy Jezus to zobaczył, oburzył się i powiedział:  „Pozwólcie dzieciom przychodzić do Mnie, nie przeszkadzajcie im, bo do takich jak one należy królestwo Boże.  Zapewniam was:  Kto nie przyjmuje królestwa Bożego jak dziecko, nie wejdzie do niego”.  Potem brał je w objęcia i błogosławił, kładąc na nie ręce.

—————————————————-—-

Jezus zaprasza do refleksji nad pytaniem o znaczenie małżeństwa i rodziny, jako podstawowych struktur społecznych.  Dlaczego ta refleksja jest tak ważna?  Także dlatego, aby nam przypomnieć, że orzeczenia władz cywilnych w różnych krajach w żaden sposób nie mogą wpływać na nasz sposób rozumienia tego, czego o małżeństwie uczy nas Jezus, nasz Pan i Zbawiciel.

W Katechizmie Kościoła Katolickiego czytamy:  „Przymierze małżeńskie, przez które mężczyzna i kobieta tworzą ze sobą wspólnotę całego życia, skierowaną ze swej natury na dobro małżonków oraz do zrodzenia i wychowania potomstwa, zostało między ochrzczonymi podniesione przez Chrystusa Pana do godności sakramentu”  (KKK 1601).  Jest to zatem nieodwołalny dar Boży;  w Piśmie świętym nie ma żadnej innej wizji ani innego sposobu myślenia o małżeństwie i o rodzinie!

Trzeba więc przyswajać sobie, pogłębiać i chronić chrześcijańską wizję rodziny.  Ale też nie można prezentować wyznawanej hierarchii dobra i zła w taki sposób, że inni ludzie odwrócą się od nas, stracą do nas zaufanie!  W końcu najlepszym, najbardziej przekonywującym argumentem zawsze  będzie, jeśli w naszych rodzinach, w naszych małżeństwach my sami będziemy szczęśliwi, zdolni do wzajemnej ofiarnej miłości i do świadczenia o niej całym naszym życiem!

Komentarz do Ewangelii  –  26 września 2021,

26 Niedziela zwykła,  B :

ojciec Marek Pieńkowski OP

———————————————————

Ewangelia :  Mk 9,38-43.45.47-48

Apostoł Jan powiedział do Jezusa:  „Nauczycielu, spotkaliśmy kogoś, kto w Twoje imię wyrzucał demony i zabranialiśmy mu, bo nie chodzi z nami”.  Lecz Jezus odrzekł:  „Nie zabraniajcie mu!  Nikt bowiem, kto czyni cuda w moje imię, nie będzie zaraz mógł źle mówić o Mnie.  Kto nie jest przeciwko nam, jest z nami.  Zapewniam was:  Jeśli ktoś poda wam kubek wody, bo należycie do Chrystusa, nie utraci swojej zapłaty.

Ale jeśli ktoś stałby się przyczyną upadku jednego z tych małych, którzy wierzą we Mnie, byłoby lepiej dla niego, aby mu przywiązano kamień młyński do szyi i wrzucono w morze.  I jeśli twoja ręka prowadzi cię do upadku, odetnij ją.  Lepiej jest dla ciebie bez ręki osiągnąć życie, niż z dwiema rękami iść na potępienie, w ogień nieugaszony.  Jeśli twoja noga prowadzi cię do upadku, odetnij ją.  Lepiej jest dla ciebie bez nogi osiągnąć życie, niż z dwiema nogami być wyrzuconym na potępienie.  Jeśli twoje oko prowadzi cię do upadku, wyłup je.  Lepiej jest dla ciebie bez jednego oka wejść do królestwa Bożego, niż z dwojgiem oczu być wyrzuconym na potępienie, gdzie ich robak nie umiera, a ogień nie gaśnie”.

———————————————————

Wydawać się może, że trudno jest pogodzić słowa Jezusa:  Kto nie jest przeciwko nam, jest z nami,  z inną wypowiedzią:  Kto nie jest ze Mną, jest przeciwko Mnie.  A kto nie zbiera ze Mną, ten rozprasza  (zob. Mt 12,30).   Przypomnijmy też inną wypowiedź Jezusa  (Łk 9,50):  Kto nie jest przeciwko wam, jest z wami  (podkreślenia moje własne).

Te pozorne niuanse językowe można wyjaśniać tak:  w pewnych sytuacjach człowiek może jakby zachować dystans wobec tradycji Kościoła, jego kultury, sposobu przekazu jego nauki, czyli tego, co stanowi ludzki sposób wyrazu pewnych prawd i zasad;  ale nie można pozostać obojętnym wobec osoby samego Jezusa.  W Ewangelii Jana Jezus wyjaśnia to na przykładzie:  Ja jestem krzewem winorośli, a wy gałązkami…  Jak winna gałązka nie może owocować sama z siebie, gdy nie trwa w krzewie, tak też i wy, jeśli nie będziecie trwać we Mnie.

Stopniowo odkrywamy, że cały wysiłek nawracania się jest po to, abyśmy umieli trwać w Jezusie, abyśmy w Nim wzrastali w wierze, nadziei i miłości.  Abyśmy w Nim i na Nim budowali Kościół jako wspólnotę wiary i miłości.  To wielka szansa i wielkie wyzwanie dla każdego.  Zarazem sam Jezus ostrzega:  istnieje ryzyko, że odrzucę Jego wezwanie i Jego łaskę.  I że wtedy całe moje życie zostanie zmarnowane.

 

Homilia ks.Michała Palowskiego wygłoszona podczas mszy świętej konwentowej w Katowicach, 18 września 2021 r.

Tuitio fidei et obsequium pauperum. Nasza zakonna dewiza. Znamy ją doskonale. Przywołujemy ją po wielokroć. Odmieniamy ją przez wszystkie przypadki. Z punktu widzenia prawideł języka i logiki spójnik et/i wprowadza harmonię między obroną wiary, a służbą ubogim. Obu tym wartościom nadaje równą wagę. Im dłużej jestem w Zakonie, tym bardziej nie potrafię oprzeć się przekonaniu, że mamy do czynienie nie z koniunkcją, a z implikacją, to znaczy, że z wiary wypływa dobroczynność, wiara motywuje miłosierdzie. Ową intuicję popieram ewangelią. Skoro z wnętrza (…) z serca ludzkiego pochodzą złe myśli, nierząd, kradzieże, zabójstwa, cudzołóstwa, chciwość, przewrotność, podstęp, wyuzdanie, zazdrość, obelgi, pycha, głupota; skoro jak mówi Jezus całe to zło z wnętrza pochodzi i czyni człowieka nieczystym (Mk 7,14-23), to również z serca pochodzi wszelkie dobro.

Na dzisiejsze święto św. Stanisława Kostki Kościół przygotował dla nas fragment wyjęty z ewangelii św. Łukasza. To trzecia – po proroctwie Symeona i ucieczce do Egiptu – z nie tak dawno wspominanych w liturgii boleści Matki Bożej. Wybór nie powinien nas dziwić. Podobieństwa są aż nadto widoczne. Dwunastoletni Jezus jest przecież niewiele młodszy od osiemnastoletniego Stasia. Łączy ich również fakt bycia w drodze. Jezus pielgrzymuje do jerozolimskiej świątyni, by zadość uczynić wymogom Prawa. Stasiu – przez Wiedeń do Rzymu, by wstąpić w szeregi Towarzystwa Jezusowego.

Nie jest jednak naszym zadaniem szukanie podobieństw i różnic. Trzeba nam potraktować ten fragment ewangelii jako swoiste ostrzeżenie, bo i my zakonnicy, my wolontariusze, my kapłani, my chrześcijanie możemy stracić z oczu Jezusa. Można tak bardzo zaangażować się w szeroko pojętą dobroczynność, dbanie o wyniki finansowe, pozyskiwanie sponsorów i programów, „klikalność” i przekaz medialny, że z oczu znika Ten, który jest przecież owej – skądinąd godnej i sprawiedliwej aktywności – źródłem i celem. Dlatego trzeba nam najpierw przez modlitwę, sakramenty, Słowo być w tym, co należy do Ojca (por. Łk 2,50), by w następstwie móc mądrze miłować świat i to, co jest na świecie (por 1J 2,15).

Actiones nostras, quaesumus Domine, aspirando praeveni et adiuvando prosequere: ut cuncta nostra oratio et operatio a te semper incipiat, et per te coepta finiatur. Per Christum Dominum nostrum. Amen.

Wszechmogący Boże, uprzedzaj swoim natchnieniem nasze czyny i wspieraj je swoją łaską, aby każde nasze działanie od Ciebie brało początek i w Tobie znajdowało dopełnienie. Przez naszego Pana Jezusa Chrystusa, Twojego Syna, który z Tobą żyje i króluje w jedności Ducha Świętego, Bóg, przez wszystkie wieki wieków. Amen.

 

 

Komentarz do Ewangelii  –  19 września 2021,

25 Niedziela zwykła,  B :

ojciec Marek Pieńkowski OP

———————————————————

Ewangelia :  Mk 9,30-37

Jezus i Jego uczniowie przechodzili przez Galileę, lecz On nie chciał, aby ktokolwiek o tym wiedział.  Uczył bowiem swoich uczniów i mówił im, że Syn Człowieczy będzie wydany w ręce ludzi.  Oni Go zabiją, lecz zabity po trzech dniach powstanie z martwych.  Uczniowie jednak nie rozumieli tych słów, lecz bali się Go pytać.

Potem przyszli do Kafarnaum.  W domu zapytał ich:  „O czym to rozprawialiście po drodze?”.  Lecz oni milczeli, bo w czasie drogi sprzeczali się ze sobą o to, kto z nich jest największy.  Jezus usiadł, przywołał Dwunastu i powiedział im:  „Jeśli ktoś chce być pierwszy, niech będzie ostatni ze wszystkich i sługą wszystkich!”.  Następnie wziął dziecko, postawił je między nimi, przytulił do siebie i powiedział im:  „Kto przyjmuje jedno z tych dzieci w moje imię, Mnie przyjmuje.  A kto Mnie przyjmuje, nie przyjmuje Mnie, lecz Tego, który mnie posłał”.

———————————————————

Ewangelia wprowadza nas w świat nowych pojęć, nowych priorytetów:  w świat tych, którzy, powołani przez Jezusa, starają się ofiarnie iść za Nim.

Z czego bierze się wielkość człowieka?  Jezus ukazuje kryterium:  być pierwszym znaczy być ostatnim ze wszystkich i sługą wszystkich;  a zatem czynić takie dobro, które będzie udziałem możliwie wielu osób.  Przyjąć dziecko  – znaczy uznać, że ono też ma swoją godność, swoje miejsce w naszym świecie.  Każdy je ma;  przecież każdy jest umiłowanym dzieckiem Bożym!

Zagrożeniem stają się konwencje, rozwijane w imię fałszywej wielkości.  Trochę według schematu:  „Skoro obawiam się, że nie jestem wiele wart, to spróbuję wylansować taką konwencję w myśleniu, taki styl życia, przy których zyskam na wartości”.  To jest podstawą istnienia choćby zjawiska mody!  Wówczas prawdziwa sprawiedliwość i ci, którzy ją szanują, wydają mi się być przeszkodą na drodze do mojej domniemanej wielkości.

Zwróćmy też uwagę na wielką samotność Jezusa:  szedł tylko z uczniami, gdyż chciał im przekazać coś bardzo ważnego.  Ale oni nie rozumieli tych słów, lecz bali się Go pytać …  On ofiarowywał im rzeczy wielkie, a oni nie umieli tego docenić, tak bardzo byli zajęci sami sobą i swoją wyimaginowaną ważnością.  Do życia w prawdzie dojrzewamy powoli.  Powoli też przekonujemy się, że to nie jest coś, co w sposób oczywisty leży w zasięgu ręki, w zasięgu zwykłych możliwości człowieka.  Tym bardziej prośmy Boga o umiejętność życia w         prawdzie i we wzajemnej miłości.        

 

Komentarz do Ewangelii  –  12 września 2021,

24 Niedziela zwykła,  B :

ojciec Marek Pieńkowski OP

———————————————————

Ewangelia :  Mk 8,27-35

Jezus udał się wraz ze swoimi uczniami do wiosek pod Cezareą Filipową.  W czasie drogi pytał uczniów:  „Co mówią ludzie?  Kim według nich jestem?”.  Oni Mu odpowiedzieli:  „Mówią, że jesteś Janem Chrzcicielem, inni – że Eliaszem, jeszcze inni – że jednym z proroków”.  On ich zapytał:  „A według was, kim jestem?”.  Odpowiedział Mu Piotr:  „Ty jesteś Chrystusem”.  Wówczas nakazał im, aby nikomu o Nim nie mówili.

Jezus zaczął ich pouczać, że Syn Człowieczy musi wiele cierpieć, że będzie odrzucony przez starszych, wyższych kapłanów i nauczycieli Pisma, że zostanie zabity, lecz po trzech dniach zmartwychwstanie.  Mówił to zupełnie otwarcie.  Wtedy Piotr wziął Go na bok i stanowczo Go upominał.  Lecz On odwrócił się i patrząc na swych uczniów, skarcił Piotra:  „Szatanie, odejdź ode Mnie!  Bo nie myślisz po Bożemu, ale po ludzku”.  Potem przywołał tłum i uczniów i powiedział do nich:  „Jeśli ktoś chce iść za Mną, niech się wyrzeknie samego siebie, niech weźmie swój krzyż i niech Mnie naśladuje.  Bo kto chce ocalić swoje życie, straci je;  a kto straci swoje życie z mojego powodu i z powodu Ewangelii, ocali je”.

———————————————————

Z przytoczonej powyżej rozmowy Ewangelista Mateusz zapisał ponadto dalsze słowa Jezusa:  Szczęśliwy jesteś, Szymonie, …  gdyż nie poznałeś tego ludzką mocą, ale objawił ci to mój Ojciec…  Wyznanie Piotra nie wynika z żadnych racjonalnych argumentów;  jest ono skutkiem, owocem daru Bożego objawienia.

Obdarowanie Piotra dalece wyprzedza jego świadomość:  jego wiara szczera, rzetelna, prostolinijna, była jeszcze nie dość dojrzała.  Na pewno nie na tyle dojrzała, aby uznać wagę tej tajemnicy, jaką stanowi potrzeba drogi do zbawienia właśnie poprzez Krzyż.  Jezus musiał go upomnieć, aby pomóc mu wejść na właściwą drogę pojmowania spraw Bożych i ludzkich.

Trzeba nam mozolnie odkrywać dwie drogi dojrzewania wiary.  Obok drogi doskonalenia jej przez czyny miłości, jest i druga droga:  doskonalenia przez cierpienie.  Droga tajemnicza, bardzo trudna, ale, jak widać, czasem konieczna.  Sam Jezus w pełni ukazał nam tę drogę, On sam przeszedł nią do końca.  Trzeba nam uczyć się, jak wędrować po obu tych drogach.  Tylko jeden Jezus wie, w jakim stopniu każdy z nas ma uczestniczyć w każdej z nich.  Naszym zadaniem jest, aby każdy wiernie szedł za Nim wyznaczoną mu przez Pana drogą.

Komentarz do Ewangelii  –  5 września 2021,

23 Niedziela zwykła,  B :

ojciec Marek Pieńkowski OP

———————————————————

Ewangelia :  Mk 7,31-37

Jezus opuścił okolice Tyru i przemierzał ziemie Dekapolu.  Przez Sydon szedł w kierunku Jeziora Galilejskiego.  Wtedy przyprowadzili do Niego głuchoniemego i prosili Go, aby położył na niego rękę.  Odprowadził go na bok, z dala od tłumu, włożył palce w jego uszy i śliną dotknął jego języka;  spojrzał w niebo, westchnął i rzekł do niego:  „Effatha”, to znaczy:  Otwórz się!  Natychmiast otworzyły się jego uszy i zostały rozwiązane więzy jego języka, tak że mógł poprawnie mówić.  I przykazał im, aby nic nikomu nie mówili, ale im bardziej zakazywał, tym więcej oni rozpowiadali.  Pełni podziwu mówili:  „Wszystko dobrze uczynił.  Sprawił, że głusi słyszą, a niemi mówią”.

———————————————————

Słowa:  wszystko dobrze uczynił … można odczytać jako znak przyjścia Mesjasza;  takie były wyobrażenia Żydów przez całe wieki  (mamy tego świadectwo już w proroctwach Izajasza).  Tym razem Jezus objawia Bożą moc w Dekapolu, w krainie pogan:  była to federacja dziesięciu miast hellenistycznych w rzymskiej prowincji Syrii, na wschód od Samarii i Galilei.  Bóg pragnie wszystko dobrze czynić, zawsze i wszędzie, i może to zrobić.  Pismo święte nas poucza, że jedynym, co może Mu przeszkodzić, jest niedostatek naszej wiary.

Powiedziała mi kiedyś pewna starsza, doświadczona kobieta:  Jeśli masz jakiś kłopot – postaw sobie jedno zasadnicze pytanie:  „Czy Pan Jezus o tym wie?”.  Jeśli On wie, to w końcu coś z tym zrobi;  nie zostawi nas samych!  To pytanie winno prowadzić do zawierzenia Bogu wszelkich naszych spraw, ale zarazem do posłuszeństwa wobec Boga w wypełnianiu Jego woli i Jego dzieł.  Drogi Boże niejednokrotnie mogą być dla nas zaskoczeniem, ale odkrywanie ich staje się naszą zasadniczą ścieżką i szansą naszego duchowego rozwoju.

Jesteśmy zarazem wezwani do apostolstwa – a więc do świadczenia o zbawieniu w Chrystusie.  Znakiem tego świadectwa będą nasza wiara, nasza wdzięczność wobec Boga, nasza miłość wobec ludzi.  Mamy przyprowadzać do Chrystusa  siebie nawzajem, a także innych, niekiedy z daleka.  Trzeba, abyśmy wszyscy doświadczali przemieniającej mocy Jego miłości.

 

Komentarz do Ewangelii  –  20 czerwca 2021,

12  Niedziela zwykła,  B :

ojciec Marek Pieńkowski OP

———————————————————

Ewangelia :  Mk 4,35–41

Tego dnia, gdy nastał wieczór, Jezus powiedział do swoich uczniów:  „Przeprawmy się na drugi brzeg”.  Zostawili więc tłum i zabrali Go, tak jak był, w łodzi, a inne łodzie płynęły za Nim.  Wtem zerwał się gwałtowny wiatr.  Fale zalewały łódź, tak że już się napełniała.  On zaś spał w tyle łodzi oparty na podgłówku.  Budzili Go, mówiąc:  „Nauczycielu, nic Cię to nie obchodzi, że giniemy?”.  On obudzony, zgromił wiatr, a do jeziora powiedział:  „Milcz!  Ucisz się!”.  Wtedy wiatr ustał i zapanował głęboka cisza.  Do nich zaś powiedział:  „Czemu się boicie?  Wciąż jeszcze nie wierzycie?”.  Wtedy ogarnął ich wielki lęk i mówili jeden do drugiego:  „Kim On właściwie jest, że nawet wiatr i jezioro są Mu posłuszne?”.

———————————————————

W tym fragmencie Ewangelii, podobnie jak w następującym bezpośrednio potem  (nb. – pominiętym w cyklu niedzielnym;  mowa tam o uzdrowieniu opętanego z Gerazy),  łatwo jest paść ofiarą niejasności tłumaczenia.  Gdy czytamy „jezioro”, trzeba pamiętać, że w oryginale nie występuje tu słowo „limne” („jezioro”),  ale termin „thálassa”,  który w pierwszym znaczeniu tłumaczymy jako „morze”.

Żydzi, w odróżnieniu choćby od Fenicjan czy Greków, nie byli tęgimi żeglarzami.  Morze jawiło się im jako groźny żywioł, którego zachowanie trudno było przewidzieć.  Także na Jeziorze Galilejskim burza często przychodziła zupełnie nieoczekiwanie i mogła grozić zatopieniem niewielkich łodzi rybackich.

W mitologii krajów pogańskich morze, żywioł nie do opanowania, jawiło się jako siedlisko demonów;  toteż w morzu ginie stado świń, opętanych przez złe duchy  (Mk 5,1–20).  Czasem nawet sądzono, że dno morza bezpośrednio sąsiaduje z szeolem  (Jon 2,6 nn.).  Na morze patrzono jako na miejsce będące domeną potęg przeciwnych Bogu i było to znaczącym elementem popularnej symboliki.

W Izraelu, w miarę rozwoju Objawienia, stopniowo coraz bardziej rozpowszechniona była żywa wiara, że Bóg jest Panem także takich żywiołów jak wiatr i morze.  On je trzyma w poddaństwie i nic nie może przeszkodzić Mu w wypełnieniu Jego zamiarów.  W księdze Apokalipsy, w opisie nowego stworzenia, w którym królewska władza Chrystusa ukaże się w całej pełni, czytamy:  „morza już nie ma”  (Ap 21,1).

W ślad za tym konkretnym doświadczeniem, o którym dziś czytamy, wśród uczniów Jezusa dojrzewało przekonanie, że Jezus naprawdę ma władzę nad wiatrem i morzem, i dlatego oczekuje od swoich uczniów wiary i zaufania.  W obecności Jezusa, jeśli tylko Mu zaufam, nic mi nie grozi ze strony żywiołów tego świata.

 

Komentarz do Ewangelii  –  13 czerwca 2021,

11 Niedziela zwykła,  B :

ojciec Marek Pieńkowski OP

———————————————————

Ewangelia :  Mk 4,26–34

Jezus mówił do tłumów:  „Tak się ma sprawa z królestwem Bożym jak z człowiekiem rzucającym ziarno w ziemię.  Czy śpi, czy czuwa, nocą i dniem, ziarno kiełkuje i wzrasta, a on nie wie jak.  Ziemia sama z siebie wydaje plon:  najpierw źdźbło, potem kłos, wreszcie pełne ziarno w kłosie.  A gdy zboże dojrzeje, bierze on zaraz sierp, bo nadeszła pora żniwa”.

Mówił też:  „Do czego przyrównamy królestwo Boże lub w jakiej przypowieści je przedstawimy?  Jest ono jak ziarno gorczycy.  Kiedy się je wrzuca w ziemię, jest najmniejsze ze wszystkich nasion na ziemi.  Gdy jednak zostanie zasiane, wyrasta i staje się większe od innych krzewów, wypuszcza wielkie gałęzie, tak że ptaki mogą zakładać gniazda w jego cieniu”.

W wielu takich przypowieściach mówił do nich, stosownie do tego, co mogli pojąć.  A bez przypowieści nie mówił do nich.  Swoim uczniom natomiast wyjaśniał wszystko na osobności.

———————————————————

Obraz Królestwa Bożego:  małe ziarno, z którego rozwija się wielkie drzewo.  W Bożym stworzeniu ukryte są potężne siły.  Tak może być także z naszą wiarą, nadzieją, miłością:  wydają się małe i słabe, ale jeśli o nie zadbamy, będą wzrastać i przynosić owoce.  Jeśli o nie nie będziemy dbać, zmarnieją.

Pan Jezus opowiada o królestwie Bożym w przypowieściach;  pokazuje nam w ten sposób, że Jego królestwa nie da się opisać jednoznacznie, przy wykorzystaniu naszego zwyczajowego systemu pojęciowego.

Wizja Królestwa Bożego jest wizją organiczną:  każdy człowiek prowadzony jest przez Ducha Świętego jego własną drogą.  Nie ma dwóch osób, które miałyby identyczną historię życia duchowego.  Jezus zaprasza każdego, aby osobiście, na własnej drodze, coraz lepiej, głębiej i pełniej odpowiadał na Boże wezwanie.  A analogia ziarna gorczycy uczy, że początki bywają bardzo skromne i trzeba dbać o to, aby już wtedy, u początków, nie roztrwonić trudno uchwytnego daru.

Dynamikę Królestwa odkrywamy stopniowo, w takiej mierze, w jakiej gotowi jesteśmy, aby ją przyjąć.  Trzeba otworzyć przed Panem nasze serca i umysły, pozwolić Mu działać, aby z tej Bożej dynamiki czerpać światło poznania i siły do przekraczania samego siebie.

 

2021-06-13 MK4, 26-34

ks. Michał Palowski

Była biblijna ziemia mlekiem i miodem płynąca. Były telewizyjne podróże przyprawione pieprzem i wanilią. Czas na maltańską homilię o cedrze i gorczycy.

Cedry z pierwszego czytania krzepią oczy zielenią igieł, koją uszy szumem gałęzi, łechcą powonienie zapachem szyszek. Z kolei ewangeliczna gorczyca angażuje dotyk każdego, kto próbuje uchwycić w palcach milimetrowej średnicy ziarenko, zaś musztarda z niej zrobiona mile drażni kubki smakowe. Wierzę, że nie jest dziełem przypadku, że taka kompozycja Bożego Słowa trafia do nas u progu lata, pod janowickim niebem.

Liturgią jest przestrzenią, gdzie człowiek ma możliwość doświadczyć obecności Boga za pomocą zmysłów. Widzi barwy szat i witraży. Słyszy dźwięki Słowa i pieśni. Wyczuwa zapach świec i kadzidła. Doświadcza dotyku znaku pokoju i włożenie rąk. Rozpoznaje smak wina i chleba.

Myli się, kto przyjmuje przesłanie płynące z czytań jako podręcznik aranżacji terenów zielonych. Wyjęta z „Księgi Ezechiela” przypowieść o dwóch orłach i wierzchołku cedru jest symboliczną opowieścią o poczynaniach króla babilońskiego Nabuchdonozora i faraona Chofry. Kiedy w 597 roku przed Chrystusem Nabuchodonozr uprowadził do Babilonu króla Jojakima (wierzchołek cedru), na tronie w Jerozolimie osadził Sedecjasza (nasienie). Ten chwiejny król ostatecznie zdecydował się złamać układ z Nabuchodonozroem i w sojuszu z Egiptem wystąpił przeciw Babilonii. Bunt skończył się całkowitą klęską Judei w 586 roku przed Chrystusem, czego skutkiem było zburzenie Jerozolimy i masowa deportacja ludności do Babilonu.

Z kolei przypowieść o ziarnach zboża i gorczycy odnosi się do rzeczywistości Królestwa Bożego. Jak ziarno zasiane o odpowiedniej porze, tak Królestwo Boże przychodzi do ludzi we właściwym momencie i rozwija się w sposób niezauważalny, lecz skuteczny. I podobnie jak dla zboża w odpowiedniej chwili przychodzi czas żniwa, tak też nadejdzie kiedyś dzień sądu, w którym każdy otrzyma zapłatę za owoce, jakie wydała jego wiara i współdziałanie z Bogiem, w Jego Królestwie założonym na ziemi. Wreszcie, Królestwo Boże zapoczątkowane przez Jezusa na ziemi, ma niepozorne początki (Jezus zaczyna od małej grupki uczniów, którym głosi Ewangelię o zbawieniu), na koniec jednak osiągnie wielkie rozmiary (będą należały do niego różne ludy i narody) (za Biblią paulistów).

Ułamaną gałązkę cedru zasadzoną na szczycie góry oraz wsiane w ziemię ziarna zboża i gorczycy łączy coś jeszcze. Wszystkie są znakami ukrytego potencjału. Rosną. Ptactwu dają schronienie. Ludzi sycą tym, co zrodzą.

Liturgia bywa nazywana i dziełem ludu, i dziełem dla dobra ludu. Dziełem ludu, bo domaga się czynnego udziału. Dziełem dla dobra ludu, bo każde spotkanie z Bogiem czyni lepszym tego, kto w nim uczestniczy.

 

Komentarz do Ewangelii  –  6 czerwca 2021,

10 Niedziela zwykła,  B :

o. Marek Pieńkowski OP

———————————————————

Ewangelia :  Mk 3,20–35

Pewnego razu Jezus wszedł do domu, a zbiegł się taki tłum, że nie mieli chwili na zjedzenie chleba.  Gdy Jego krewni usłyszeli o wszystkim, przyszli, aby Go powstrzymać.  Mówiono bowiem, że odszedł od zmysłów.

Nauczyciele Pisma natomiast, którzy przyszli z Jerozolimy, mówili, że opętał Go Belzebub i że wyrzuca demony mocą ich przywódcy.  Wtedy przywołał ich do siebie i mówił do nich w przypowieściach:  „Jak może szatan szatana wyrzucać?  Jeśli jakieś królestwo jest wewnętrznie skłócone, to takie królestwo nie może przetrwać.  (…)  Jeśli więc szatan powstał przeciwko sobie i jest wewnętrznie skłócony, to nie może przetrwać, lecz koniec z nim.  (…)

Zapewniam was:  Wszystkie grzechy będą ludziom odpuszczone, a nawet bluźnierstwa, których by się dopuścili.  Kto by jednak zbluźnił przeciwko Duchowi Świętemu, nigdy nie otrzyma odpuszczenia:  będzie winien grzechu wiecznego”.  Mówili bowiem:  „Opętał Go duch nieczysty”.

Wtedy przyszła Jego Matka i bracia.  Stojąc na zewnątrz, prosili, aby Go przywołać.  (…)  Powiedzieli Mu:  „Twoja Matka i Twoi bracia, i Twoje siostry są na zewnątrz i dopytują się o Ciebie”.  Odpowiedział im:  „Kto jest moją matką i braćmi?”.  I patrząc na siedzących dokoła, powiedział:  „Właśnie oni są moją matką i moimi braćmi.  Bo kto wypełnia wolę Boga, ten jest moim bratem, siostrą i matką”.

———————————————————

Dlaczego bluźnierstwo przeciw Duchowi Świętemu nie będzie odpuszczone?  Święty Jan Paweł II w encyklice „Dominum et vivificantem”  (nr. 46)  wyjaśnia:

„Bluźnierstwo nie polega na słownym znieważeniu Ducha Świętego;  polega natomiast na odmowie przyjęcia tego zbawienia, jakie Bóg ofiaruje człowiekowi przez Ducha Świętego, działającego w mocy Chrystusowej ofiary Krzyża.  (…)  Wewnętrznym szafarzem tego odpuszczenia jest Duch Święty.  Zakłada ono całą prawdę nawrócenia, dokonanego w sumieniu człowieka”.

W praktyce grzechy przeciw Duchowi Świętemu można sprowadzić do dwóch typów postawy moralnej.  Jeden, to zaprzeczenie destrukcyjnej roli zła, które prowadzi do wniosku:  „mogę dalej grzeszyć, to nie jest aż tak złe…”.  Drugi, to zajęcie postawy:  „dary Boże są dla mnie zagrożeniem” – i może tu chodzić zarówno o te dary, które sam mogę dostać, jak i o te, które otrzymują inni…

Tym bardziej więc trzeba nam zadbać o to, aby umieć przyjmować  (z wdzięcznością!!)  dary Ducha Świętego.

 

Komentarz do Ewangelii  –  30 maja 2018,

Uroczystość Najświętszej Trójcy,  B :

ojciec Marek Pieńkowski OP

———————————————————

Ewangelia :  Mt 28,16-20

Jedenastu uczniów poszło do Galilei, na górę, tak jak im Jezus nakazał.  Gdy Go zobaczyli, oddali Mu hołd.  Niektórzy jednak nie dowierzali.

A Jezus podszedł do nich i powiedział:  „Otrzymałem pełną władzę w niebie i na ziemi.  Idźcie więc i pozyskujcie uczniów we wszystkich narodach!  Udzielajcie im chrztu w imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego!  Nauczajcie ich, aby zachowywali wszystko, co wam nakazałem.  A oto Ja jestem z wami przez wszystkie dni, aż do końca świata”.

———————————————————

W poprzednią niedzielę, w uroczystość Zesłania Ducha Świętego, staraliśmy się otworzyć na radość z Bożego daru, a raczej:  z tego, co dane.  Dziś próbujemy zwrócić się ku Temu, który daje.  Jeśli już sam Dar przekracza nasze wyobrażenia i uzdalnia do rzeczy niewyobrażalnie wielkich  (znane choćby z historii chrześcijaństwa inicjatywy: szkoły, szpitale, opieka społeczna),  to o ileż bardziej przekracza nasze pojmowanie sam Dawca…  Ale jak o tym mówić?

Popatrzmy na powszechnie znany, prosty przykład:  dziecko uczy się modlitwy.  Mówi:  „W imię Ojca i Syna i Ducha Świętego…”,  po czym pyta swą opiekunkę lub opiekuna:   „– Syn – to Pan Jezus, prawda?  – a tamci dwaj Panowie, to kto?”.  Co odpowiemy temu dziecku, skoro i my sami jesteśmy niewiele dalej na drodze zgłębiania Tajemnicy?   Śpiewamy:  „Niepojęta Trójco…”;  a także:  „Niebo, ziemia ani morze pojąć, co jest Bóg, nie może…”.  Mamy tu przed sobą nie tyle problem, który trzeba  (i można…)  rozwiązać;  stajemy wobec tajemnicy, którą nam trzeba zgłębiać stale, bez końca…

Jezus objawia Tajemnicę, którą jest On sam!  Objawia ją nie jako nauczyciel filozofii czy teologii, który Bożej prawdzie z konieczności przygląda się „z zewnątrz”:   On żyje i sam stanowi centrum tej Tajemnicy, tajemnicy nie do wyczerpania, która zatem zawsze może oświecać i umacniać nas, także w życiu wiecznym!  Wieczność na pewno nie będzie nudna!.

I zauważmy także:  żadna z Osób boskich nie mówi o sobie, ale o innych;  kieruje naszą uwagę nie do siebie, ale do innych.  Ojciec, gdy mówi, objawia coś o Synu;  Jezus mówi głównie o Ojcu.  Duch Święty nie uczy nas mówić „Ruah” do siebie – ale uczy mówić „Abba” do Ojca.  To tak, jak w dobrej, kochającej się rodzinie, gdzie ojciec dba przede wszystkim o autorytet matki;  gdzie matka najpierw uczy dziecko mówić „tatusiu”  (a to właśnie ściśle znaczy słowo „abba”!).  Jeśli nauczymy się tego, sami będziemy mogli żyć miłością, będącą w tajemniczy sposób odblaskiem życia Trójcy świętej.

 

Komentarz do Ewangelii  –  23 maja 2021,

Uroczystość Zesłania Ducha Świętego,  B :

ojciec Marek Pieńkowski OP

———————————————————

Ewangelia :  J 15,26-27; 16,12-15

Jezus powiedział do swoich uczniów:  „Kiedy przyjdzie Wspomożyciel, którego Ja poślę wam od Ojca – Duch Prawdy, który pochodzi od Ojca, On będzie świadczył o Mnie.  Wy także powinniście dawać świadectwo o Mnie, gdyż jesteście ze Mną od początku.

Miałbym wam jeszcze dużo do powiedzenia, lecz teraz nie jesteście w stanie tego udźwignąć.  Po swoim przyjściu On – Duch Prawdy – poprowadzi was ku pełnej prawdzie.  Nie będzie bowiem mówił od siebie, lecz powie to wszystko, co usłyszy.  Będzie także nauczał o sprawach przyszłych.  On Mnie uwielbi, gdyż będzie czerpał z tego, co moje, i będzie wam to głosił.  Wszystko, co należy do Ojca, jest moje;  dlatego powiedziałem:  Będzie czerpał z tego, co moje, i będzie wam to głosił”.

———————————————————

Wiele osób, zwłaszcza starszych, zapewne pamięta modlitwę świętego Jana Pawła II w wigilię uroczystości Zesłania Ducha Świętego, w czerwcu 1979 roku:  „Niech zstąpi Duch Twój!  I odnowi oblicze ziemi.  Tej Ziemi!”.  Te pamiętne słowa wypowiedziane na Placu Zwycięstwa w Warszawie stały się mottem pierwszej pielgrzymki Ojca świętego do Ojczyzny.  Niemal wszyscy potrafili w tej modlitwie dostrzec siłę napędową zmian, jakie potem u nas nastąpiły.  Dziś przeżywamy jakby „zmęczenie” biegiem spraw, zarówno w polityce jak i w zwykłym, codziennym życiu;  trzeba więc na nowo otworzyć się na moc Ducha, którego Chrystus – Głowa Kościoła – wylewa na swoje członki i w ten sposób buduje, ożywia i uświęca Kościół.

Duch Święty pozwala światu wejść w „czasy ostateczne”, w czas Kościoła;  w Królestwo już odziedziczone, choć jeszcze nie dopełnione.  Po Wniebowstąpieniu Jezusa jest to nowa forma obecności Boga wśród ludzi.

Dary Ducha Świętego są nam dane dla uwielbienia Boga i uświęcenia człowieka.  W liturgii śpiewamy:  „bez mocy Twojej łaski nie ma nic w człowieku, nie ma nic, co nie byłoby szkodliwe”.  Istnieje wiele i bardzo różnych darów Ducha, danych w różny sposób.  Podstawowe, to symboliczne „3 M”:  dary Mądrości, Miłości i Mocy.  Poprzez nie Duch Święty wyprowadza nas z bierności, z nijakości, ku zdolności do twórczego działania.  Prośmy, aby te dary objawiały się i owocowały w życiu każdego z nas.  Prośmy, abyśmy umieli przyjmować je z wdzięcznością i mądrze wcielać je w życie;  a także abyśmy umieli pomagać w tym naszym bliskim.

 

2021-05-23 – J 15,26-27;16,12-15 – Odejście i obecność

Ks. Michał Palowski

Umarł, aby żyć. Odszedł, aby być.

Słowo, które stało się ciałem słowa dotrzymało. Jego odejście jest brzemienne w owocach. Wraca do Ojca. Nie zostawia sierotami. Zsyła obiecanego Parakleta. Daje Pocieszyciela.

Wydarzenie zesłania Ducha Świętego jest jednocześnie końcem i początkiem. Końcem, bo zamyka paschalne misterium. Początkiem, bo otwiera rzeczywistość Kościoła. Odtąd czas do ponownego przyjścia Pana odmierzać zaczynają głoszenie Słowa i sprawowanie sakramentów, wśród których szczególne miejsce zajmuje Eucharystia.

»Kiedyś wino i chleb, teraz Ciało i Krew. Możesz wierzyć lub nie to naprawdę dzieje się« (Adam Szewczyk). Spytasz: jak? Mocą Ducha Świętego.

Z „Katechizmu Kościoła Katolickiego”: W Modlitwie eucharystycznej, będącej modlitwą dziękczynienia i konsekracji, dochodzimy do centrum i szczytu celebracji: W prefacji Kościół składa dziękczynienie Ojcu przez Chrystusa, w Duchu Świętym, za wszystkie Jego dzieła: stworzenie, odkupienie i uświęcenie. Cała wspólnota włącza się wówczas w tę nieustanną pieśń chwały, którą Kościół w niebie, aniołowie i wszyscy święci śpiewają trzykroć świętemu Bogu (KKK 1352). W epiklezie Kościół prosi Ojca, aby zesłał Ducha Świętego (lub pełnię swojego błogosławieństwa) na chleb i wino, aby Jego mocą stały się Ciałem i Krwią Jezusa Chrystusa i aby ci, którzy uczestniczą w Eucharystii, byli jednym ciałem i jedną duszą. (Niektóre tradycje liturgiczne umieszczają epiklezę po anamnezie.) W opisie ustanowienia Eucharystii moc słów i działania Chrystusa oraz moc Ducha Świętego sprawia, że pod postaciami chleba i wina uobecnia się sakramentalnie Ciało i Krew Chrystusa, Jego ofiara złożona na krzyżu raz na zawsze (KKK 1353).

Z „Dziejów Apostolskich”: »Nagle dał się słyszeć z nieba szum, jakby uderzenie gwałtownego wiatru, i napełnił cały dom, w którym przebywali. Ukazały się im też języki jakby z ognia, które się rozdzieliły, i na każdym z nich spoczął jeden. I wszyscy zostali napełnieni Duchem Świętym, i zaczęli mówić obcymi językami, tak jak im Duch pozwalał mówić« (Dz 2,2-4).

Ten „język jakby z ognia” miał i nadal ma moc przemienić człowieczy język i uzdalnia go, by głosił Eucharystie, wielkie dzieło Boże (por. Dz 2,11).

Sław języku tajemnicę

Ciała i Najdroższej Krwi

którą jako łask krynicę

wylał w czasie ziemskich dni

Ten co matkę miał dziewicę

Król narodów godzien czci.

(…)

Przed tak wielkim Sakramentem

upadajmy wszyscy wraz

niech przed Nowym Testamentem

starych praw ustąpi czas

co dla zmysłów niepojęte

niech dopełni wiara w nas

Bogu Ojcu i Synowi

od po wszystkie nieśmy dni

niech podaje wiek wiekowi

hymn tryumfu dzięki czci

a równemu Im Duchowi niechaj

wieczna chwała brzmi. Amen.

Umarł, aby żyć. Odszedł, aby być.

W Eucharystii.

 

Komentarz do Ewangelii  –  16 maja 2021,

Uroczystość Wniebowstąpienia Pańskiego,  B :

o. Marek Pieńkowski OP

———————————————————

Ewangelia :  Mk 16,15-20

Jezus ukazał się Jedenastu  (…)  i powiedział do nich:  „Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!  Kto uwierzy i przyjmie chrzest, będzie zbawiony;  a kto nie uwierzy, ten się potępi.  Tym, którzy uwierzą, takie znaki będą towarzyszyć:  W moje imię będą wyrzucać demony, będą mówić nowymi językami, węże będą brać do rąk, i choćby wypili coś zatrutego, nie zaszkodzi im.  Będą na chorych kłaść ręce, a ci zostaną uzdrowieni”.

A gdy Pan Jezus to do nich powiedział, został wzięty do nieba i zasiadł po prawej stronie Boga.  Oni zaś rozeszli się i przepowiadali Ewangelię wszędzie, a Pan współdziałał z nimi i potwierdzał naukę znakami, które jej towarzyszyły.

———————————————————

Krótki, lakoniczny tekst Ewangelii według św. Marka zdaje się sugerować, że Jezus wstąpił do nieba zaraz po swoim zmartwychwstaniu;  od innych Ewangelistów wiemy jednak, że odejście Jezusa miało miejsce po 40-tu dniach (Dz 1,3),  i tak świętujemy je w liturgii Kościoła:  albo w sam dzień, 40 dni po uroczystości Zmartwychwstania, albo w kolejną niedzielę, zaraz po tym terminie.

Dzisiejsze święto przypomina:  Pan Jezus odszedł, nie towarzyszy nam już tak bezpośrednio, jak przed swoją śmiercią, ale upewnia nas, że jest z nami przez wszystkie dni, aż do końca świata (Mt 28,20).  Nam, żyjącym w tym obecnym świecie, tu i teraz, zlecił konkretne zadanie:  Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!  Wzywa nas, abyśmy, wypełniając tę misję, wytrwale wędrowali do naszej prawdziwej ojczyzny, tej w niebie – gdyż tam jest dom Ojca!

Jezus jest z nami:  bez Jego obecności i pomocy nie mielibyśmy ani rozeznania ani sił do tej pielgrzymki.  Święty Leon Wielki, papież z połowy V-go wieku, tłumaczył:  „Jezus, który do nas zstąpił, nie opuścił swego Ojca, a wstępując do Ojca, nie opuścił swoich uczniów.”  On sam karmi nas w drodze.  Karmi sobą, poucza, prowadzi słowami Objawienia, posyła Ducha Świętego, abyśmy mogli stopniowo zrozumieć to, co nam objawia i wiernie pełnić zleconą nam misję.

Wniebowstąpienie Jezusa oznacza także, iż niebo i ziemia nie stanowią już niepowiązanych wzajemnie obszarów rzeczywistości, bez żadnego związku między nimi.  W naszym poznaniu ujmujemy je inaczej, gdyż czym innym jest poznanie rozumu, czym innym poznanie wiary;  ale istnieje ścisła więź jednego z drugim, przez obecność Zmartwychwstałego.  O tym też trzeba pamiętać.

 

 

 

2021-05-16-Mk 16, 15-20 – Niebo nie do wynajęcia

ks. Michał Palowski

Homo sapiens. Homo rogans. Człowiek myślący. Człowiek pytający.

»Dlaczego stoicie i wpatrujecie się w niebo?« (Dz 1,11) – anielskie pytanie – nie tylko ze względu na ponadczasową naturę pytających nie traci nic ze swojej aktualności. Odniósł się od niego papież Benedykt XVI przemawiając na krakowskich błoniach 28 maja 2006 roku. Jednocześnie zaznaczył, że »w odpowiedzi na to pytanie zawiera się podstawowa prawda o życiu i przeznaczeniu każdego człowieka«.

Dlaczego stoicie? »Stoimy na ziemi, bo tu postawił nas Stwórca jako uwieńczenie swojego dzieła stworzenia (…) „Stoimy na ziemi”, tkwimy w niej korzeniami, wyrastamy z niej. Tu tworzymy dobro na rozległych polach codziennego bytowania, w sferze materialnej, ale także duchowej: we wzajemnych relacjach, w budowaniu wspólnoty ludzkiej, w kulturze. Tu doznajemy trudu wędrowców, zmierzających do celu krętymi drogami, pośród wahań, napięć, niepewności, ale z głęboką świadomością, że wcześniej czy później ta wędrówka osiągnie kres«.

Dlaczego wpatrujecie się w niebo? »Wpatrywali się w niebo, bo odprowadzali wzrokiem unoszącego się w górę Jezusa Chrystusa, ukrzyżowanego i zmartwychwstałego. Nie wiadomo, czy wówczas zdawali sobie sprawę z tego, że właśnie otwierał się przed nimi najwspanialszy, nieskończony horyzont, ostateczny cel ziemskiego pielgrzymowania człowieka. Być może zrozumieli to dopiero wtedy, gdy zostali oświeceni przez Ducha Świętego w dniu Pięćdziesiątnicy. Dla nas jednak to wydarzenie sprzed dwóch tysięcy lat jest czytelne. Jesteśmy wezwani, by stojąc na ziemi, wpatrywać się w niebo – kierować uwagę, myśl i serce w stronę niepojętej tajemnicy Boga. By patrzeć w kierunku rzeczywistości Bożej, do której od stworzenia powołany jest człowiek. W niej kryje się ostateczny sens naszego życia«. Tyle papież Benedykt.

Zrządzeniem Opatrzności również w tym roku majowa msza maltańska wypada w Uroczystość Wniebowstąpienia. Rok temu przegrałem literacką potyczkę z obecną tu Agnieszką Jarzyńską – Stęclik i fragment „Ballady z gór” śpiewanej przez Stare Dobre Małżeństwo do słów Józefa Barana i muzyki Krzysztofa Myszkowskiego musiał ustąpić pola „Modlitwie wspinacza” Ignacego Walentego Nendzy.

Agnieszko! Mam nadzieję, że tym razem pogodzi nas Robert Kasprzycki i jego „Niebo do wynajęcia”:

Niebo do wynajęcia

Niebo z widokiem na raj

Tam gdzie spokój jest święty, no bo…

Święci są pańscy

Szklanką ciepłej herbaty

Poczęstuje Cię Pan

Wizja nieba całkiem miła dla ucha, oka i podniebienia. Jednak kwestia własności już nie do końca. Wierzymy, że rzeczywistość nieba, do której zmierzamy nie będzie nam wynajęta, a dana. Pan Jezus obiecał przecież: »Niech się nie trwoży serce wasze. Wierzycie w Boga? I we Mnie wierzcie! W domu Ojca mego jest mieszkań wiele. Gdyby tak nie było, to bym wam powiedział. Idę przecież przygotować wam miejsce. A gdy odejdę i przygotuję wam miejsce, przyjdę powtórnie i zabiorę was do siebie, abyście i wy byli tam, gdzie Ja jestem. Znacie drogę, dokąd Ja idę« (J 14,1-4).

I jeszcze jedno, skoro o kwestii własności mowa. Miejsce Wniebowstąpienia, Święta Góra, jeden z trzech wierzchołków Góry Oliwnej pozostaje pod zarządem społeczności muzułmańskiej. Przewodnicy po Ziemi Świętej powiadają, że być może to wezwanie, abyśmy w drodze do nieba nie przywiązywali się do ziemskich miejsc, które choć ważne, są przecież wtórne do treści wiary.

 

Komentarz do Ewangelii  –  9 maja 2021,

6-ta niedziela wielkanocna,  B :

ojciec Marek Pieńkowski OP

———————————————————

Ewangelia :  J 15,9-17 :

Jezus powiedział do swoich uczniów:  „Jak Mnie umiłował Ojciec, tak i Ja was umiłowałem.  Trwajcie w mojej miłości.  Będziecie zaś trwać w mojej miłości, jeśli zachowacie moje przykazania, podobnie jak Ja spełniłem przykazania mojego Ojca i trwam w Jego miłości.

Powiedziałem wam to, aby wypełniała was moja radość i aby ta radość była doskonała.  To jest bowiem moje przykazanie, abyście się wzajemnie tak miłowali, jak Ja was umiłowałem.  Nie ma większej miłości nad tę, gdy ktoś poświęca swoje życie za przyjaciół.  Wy jesteście moimi przyjaciółmi, jeśli spełniacie wszystko, co wam polecam.  Już nie nazywam was sługami, bo sługa nie wie, co czyni jego pan.  Nazwałem was przyjaciółmi, gdyż dałem wam poznać wszystko, czego dowiedziałem się od Ojca.  To nie wy wybraliście Mnie, lecz Ja wybrałem was i Ja wyznaczyłem was, abyście szli, przynosili owoc i aby wasz owoc był trwały;  aby mój Ojciec dał wam wszystko, o co Go poprosicie w moje imię.  To wam nakazuję, abyście się wzajemnie miłowali”.

———————————————————

Słyszymy dziś dalszy ciąg tekstu Ewangelii czytanego przed tygodniem.  Wezwanie do trwania w Jezusie przybiera coraz bardziej konkretną formę:  Jezus zaprasza, abyśmy trwali w Jego miłości.

Miłość to obecność, istnienie przy ukochanej osobie i dla niej;  trwanie przy niej.  Miłość to czynienie dobra.  Sam Jezus poucza, jak należy je czynić:  Zapewniam was:  Wszystko, co zrobiliście dla jednego z tych najmniejszych moich braci, zrobiliście dla Mnie  (Mt 25,40).

Miłość wreszcie znaczy: zaufanie.  Sam Bóg zaufał nam w zdumiewający sposób.  Tak dalece szanuje naszą rozumność, że nie narzuca nam swej prawdy w formie oczywistości nie do odparcia.  Tak dalece szanuje naszą wolność, że nie odbiera nam jej nawet wtedy, gdy czynimy z niej ewidentnie zły użytek.

Miłość względem Boga, zaufanie do Niego oznacza, że w naszym życiu trzeba nie tylko liczyć się z Bogiem, pełnić Jego wolę;  ale trzeba też umieć liczyć na Boga, na to, że On sam doprowadzi nas do swego domu, do naszej właściwej ojczyzny.  Nawet wtedy, gdy pełne, bezwarunkowe zaufanie wobec Boga zdaje się przekraczać nasze siły, nie bójmy się:  trzeba wytrwale uczyć się go i troszczyć się o to, aby konsekwentnie umacniać je i pogłębiać.

 

Komentarz do Ewangelii  –  2 maja 2021,

5-ta niedziela wielkanocna,  B :

ojciec Marek Pieńkowski OP

———————————————————

Ewangelia :  J 15,1-8 :

Jezus powiedział do swoich uczniów:  „Ja jestem prawdziwym krzewem winorośli, mój Ojciec zaś jest hodowcą winnej latorośli.  Każdą gałązkę, która nie owocuje we Mnie, odcina.  Tę zaś, która rodzi owoce, oczyszcza, aby dawała ich jeszcze więcej.  Wy już jesteście oczyszczeni dzięki nauce, którą wam przekazałem.  Trwajcie we Mnie tak, jak Ja w was.

Podobnie jak winna gałązka nie może owocować sama z siebie, gdy nie trwa w krzewie, tak też i wy, jeśli nie będziecie trwać we Mnie.  Ja jestem krzewem winorośli, a wy gałązkami.  Kto trwa we Mnie, a Ja w nim, ten przynosi obfity owoc, gdyż beze Mnie nic nie możecie uczynić.  Jeśli ktoś nie trwa we Mnie, będzie odrzucony jak gałązki i uschnie.  Zbiera się je, wrzuca w ogień i spala.  Jeśli będziecie trwać we Mnie i jeśli moja nauka będzie w was trwać, proście, a spełni się wszystko, cokolwiek tylko pragniecie.  Przez to bowiem doznał chwały mój Ojciec, że przynosicie obfity owoc i jesteście moimi uczniami”.

———————————————————

Czytania dwóch kolejnych niedziel, a więc fragmenty 15-go rozdziału Ewangelii św. Jana, są częścią proklamacji nowego i wiecznego Przymierza, które Jezus zawarł z nami przez swoja mękę, śmierć, zmartwychwstanie, wniebowstąpienie oraz zesłanie Ducha Świętego.

Słyszymy słowa Jezusa: beze Mnie nic nie możecie uczynić.  Każdy pragnie czynić dobro, ale też każdy często boleśnie odczuwa własną słabość, niezdolność do przekroczenia własnych ograniczeń.  Ot, „chcemy dobrze, a potem wychodzi, jak zawsze”.

Doznajemy więc doświadczenia własnej grzeszności, znacznie większej niż nasze grzechy.  Nawet jeśli udaje się nam żyć względnie przyzwoicie, to nie dlatego, że jesteśmy tak doskonali;  ale dlatego, że Bóg w swoim miłosierdziu nas ochrania.  Stąd tak ważne osobiste „przylgnięcie do Jezusa”, trwanie w Nim:  tylko w Nim mogę odnaleźć światło poznania oraz moc do czynienia dobra. 

Okres Wielkanocy otwiera nowe perspektywy.  Wiara w Jezusa to nie tylko „porządkowanie” obecnego, danego tu i teraz świata.  To także obietnica uczestnictwa w świecie przyszłym, w pełni odnowionym przez Zbawiciela.  Starajmy się trwać w Nim, aby to uczestnictwo stało się udziałem każdego z nas.

 

Komentarz do Ewangelii  –  25 kwietnia 2021,

4-ta niedziela wielkanocna,  B :

ojciec Marek Pieńkowski OP

———————————————————

Ewangelia :  J 10,11-18 :

Jezus powiedział:  „Ja jestem dobrym pasterzem.  Dobry pasterz poświęca swoje życie za owce.  Najemnik zaś, i ten który nie jest pasterzem ani właścicielem owiec, gdy zobaczy zbliżającego się wilka, opuszcza je i ucieka, a wilk je porywa i rozprasza.  Jest bowiem najemnikiem i nie troszczy się o owce.

Ja jestem dobrym pasterzem.  Znam moje owce i one Mnie znają, podobnie jak Mnie zna Ojciec i jak Ja znam Ojca.  Poświęcam też swoje życie za owce.  Posiadam jeszcze inne owce, które wprawdzie nie są z tej zagrody, lecz trzeba, abym je przyprowadził.  Pójdą one za moim głosem i tak powstanie jedna trzoda z jednym pasterzem.  Ojciec miłuje Mnie, dlatego że oddaję swoje życie, aby je znowu odzyskać.  Nikt mi go nie zabiera, lecz oddaję je z własnej woli.  Posiadam bowiem władzę, aby je oddać, jak i ponownie odzyskać.  Takie polecenie otrzymałem od mojego Ojca”.

———————————————————

Czwarta niedziela wielkanocna bywa nazywana „niedzielą dobrego Pasterza”.  W odpowiedzi na polecenie samego Jezusa podejmujemy w tym dniu szczególną modlitwę o dobre powołania do kapłaństwa.  W liturgii czytamy fragmenty 10-go rozdziału Ewangelii według świętego Jana:  Ewangelii dobrego Pasterza.  Ten rozdział nie ma jakiejś jednolitej narracji.  Sprawia wrażenie luźnych wątków, dla których nicią przewodnią jest pasterska misja samego Jezusa.

Czytamy o pasterzu – ofiarnym opiekunie, który zawsze i wszędzie troszczy się o wszystkie owce.  Jego pasterska misja to nie tylko zapewnienie żyznych, obfitych pastwisk czy obrona przed zagrożeniami;  to także osobista więź z owcami, dzięki której troska staje się solidarnością w trudnościach.  Słyszymy też zapowiedź przyszłej jedności trzody, pod opieką i przewodnictwem jednego Pasterza.  Miłość Boża, objawiona w ofierze Chrystusa, prowadzi nas, aby zgromadzić w jedno rozproszone dzieci Boże (J 11,52).

Bardzo tajemniczo brzmią słowa Jezusa:  znam moje owce i one Mnie znają, podobnie jak Mnie zna Ojciec i jak Ja znam Ojca.  Często doświadczamy wątpliwości, wręcz niepokoju:  na ile znamy Jezusa?  czy nie dopuściliśmy tu do poważnych zaniedbań?  Tej wypowiedzi Jezusa nie sposób zrozumieć;  ale ufamy, że w dniu ostatecznym On sam nam to wyjaśni.

 

Komentarz do Ewangelii  –  18 kwietnia 2021,

3-cia niedziela wielkanocna,  B :

ojciec Marek Pieńkowski OP

———————————————————

Ewangelia :  Łk  24,35-48 :

Uczniowie opowiadali o tym, co im się przydarzyło w drodze i jak Jezus dał się im poznać przy łamaniu chleba.

Gdy o tym rozmawiali, On sam stanął pośród nich i powiedział:  „Pokój wam!”.  Zatrwożeni i przestraszeni sądzili, że widzą ducha.  Lecz On im powiedział: „Czemu jesteście zmieszani i czemu wątpliwości budzą się w waszych sercach?  Spójrzcie na moje ręce i nogi!  To Ja jestem!  Dotknijcie Mnie i przekonajcie się.  Duch bowiem nie ma ciała ani kości, a widzicie, że Ja mam”.  Gdy to powiedział, pokazał im ręce i nogi.  Lecz gdy oni z radości jeszcze nie wierzyli i byli pełni zdumienia, zapytał ich:  „Macie tu coś do jedzenia?”.  Oni podali Mu kawałek pieczonej ryby.  A On wziął i przy nich zjadł.

Potem rzekł:  „Oto moje słowa, które powiedziałem do was, gdy byłem jeszcze z wami:  «Musi wypełnić się wszystko, co jest napisane o Mnie w Prawie Mojżesza, u Proroków i w Psalmach»”.  Wtedy rozjaśnił im umysł, aby rozumieli Pisma.  I powiedział:  „Tak jest napisane:  Chrystus będzie cierpiał, a trzeciego dnia zmartwychwstanie i w Jego imię zostanie ogłoszone nawrócenie na odpuszczenie grzechów wszystkim narodom, rozpoczynając od Jeruzalem.  Wy jesteście świadkami tych rzeczy”.

———————————————————

Realność Zmartwychwstania przekracza nasze wyobrażenia.  Uczniowie chcą uwierzyć, ale po doświadczeniu śmierci Jezusa na krzyżu jest to jakby ponad ich siły.  Łukasz notuje:  Jezus rozjaśnił im umysł, aby rozumieli Pisma.  Bez takiego „rozjaśnienia” niewiele rozumiemy z tego, co duchowe;  a to przede wszystkim w tej dziedzinie dokonuje się działanie Boga w świecie i budowana jest nasza więź z Bogiem.  Nie pojmiemy tego na poziomie czysto naturalnym.

Jesteśmy dziś wezwani, aby przechodzić od niewiedzy do poznania Jezusa, naszego Pana i Zbawiciela.  Trzeba rozpoznać, jak działa Bóg w moim życiu (czy istnieje tam w ogóle coś, co można zakwalifikować jako „przypadek”?).  Mogę czcić Boga ustami, a zarazem być nieświadomy Jego działań wobec mnie, zwłaszcza gdy nie dbam o wypełnianie Bożych przykazań.

Jezus przynosi pokój, przezwyciężenie naszych lęków, słabości, grzeszności.  Nie jest to bierny „święty spokój”.  Obdarzając pokojem Jezus daje zadania:  mamy być świadkami tego, że w Nim objawia się miłosierna miłość Boga do ludzi.  Nasza wiara ma objawiać się w świadectwie naszego życia.

 

Komentarz do Ewangelii  – 11 kwietnia 2021,

druga niedziela wielkanocna,  czyli Miłosierdzia Bożego :

ojciec Marek Pieńkowski OP

———————————————————

Ewangelia :  J 20,19-31 :

Gdy w dniu zmartwychwstania zapadł wieczór, a tam, gdzie przebywali uczniowie, zamknięto drzwi z obawy przed Żydami, przyszedł Jezus, stanął w środku i pozdrowił ich:  „Pokój wam”.  A gdy to powiedział, pokazał im ręce oraz bok.  Uczniowie uradowali się, że ujrzeli Pana.  Jezus zaś odezwał się do nich ponownie:  „Pokój wam!  Jak Mnie posłał Ojciec, tak i Ja was posyłam”.  Po tych słowach tchnął i oznajmił im:  „Przyjmijcie Ducha Świętego.  Tym, którym odpuścicie grzechy, są im odpuszczone;  którym zatrzymacie, są zatrzymane”.

Tomasz, zwany Bliźniakiem, jeden z Dwunastu, nie był razem z nimi, kiedy przyszedł Jezus.  Pozostali uczniowie mówili więc do niego:  „Zobaczyliśmy Pana”.  On jednak odparł:  „Nie uwierzę, jeśli nie ujrzę na Jego rękach śladów po gwoździach, nie włożę swego palca w miejsce gwoździ i nie umieszczę swojej ręki w Jego boku”.  Po ośmiu dniach uczniowie znów byli wewnątrz i Tomasz razem z nimi.  Mimo zamkniętych drzwi, Jezus wszedł, stanął w środku i pozdrowił ich:  „Pokój wam”.  Następnie rzekł do Tomasza:  „Unieś tutaj swój palec i zobacz moje ręce, podnieś też swoją rękę i włóż w mój bok.  I przestań byś niedowiarkiem, a bądź wierzącym”.  Tomasz wyznał Mu w odpowiedzi:  „Pan mój i Bóg mój!”.  Jezus zaś rzekł do niego:  „Wierzysz, ponieważ Mnie ujrzałeś?  Szczęśliwi ci, którzy nie zobaczyli, a uwierzyli”.

Jezus dokonał jeszcze wielu innych znaków wobec swoich uczniów, których nie zapisano w tej księdze.  Te natomiast spisano, abyście wierzyli, że Jezus jest Chrystusem, Synem Bożym, oraz abyście wierząc, mieli życie w Jego imię.

———————————————————

Przez cały ostatni tydzień czytaliśmy o spotkaniach Zmartwychwstałego Pana z Jego uczniami.  Jezus pojawia się niespodziewanie i pozwala się rozpoznać tylko wtedy, gdy sam tego chce.  Posila się wraz z nimi, ale wchodzi przez zamknięte drzwi, albo znika, jakby rozpływał się w powietrzu.  Trzeba uwierzyć, że ta pozorna niespójność ostatecznie ma nam pomóc otworzyć nasze serca i umysły na dar Bożego Miłosierdzia – czyli na Bożą miłość, tak jak objawia się ona wobec naszej grzeszności.  Otworzyć na dar Ducha Świętego, który pouczy nas o wszystkim.  Gdy On zstąpi na uczniów Jezusa, pozwoli im pojąć wszystko, co trzeba, aby głosić światu Dobrą Nowinę o zbawieniu.

Trzeba wsłuchać się w Orędzie Zmartwychwstania, uwierzyć w nie, a potem podejmować misję, którą mamy pełnić w świecie my – uczniowie Jezusa.  Wiara ma przemieniać nasze życie.  Nie tylko Tomaszowi trudno było uwierzyć w Zmartwychwstanie;  każdy potrzebuje ufności do otwarcia się na Boże dary.  Bóg w swoim miłosierdziu pragnie hojnie obdarzać nimi wszystkie swoje dzieci.        

 

2021-04-11 J20,19-31 Miłosiernie  

»Bóg, będąc bogaty w miłosierdzie, przez wielką swą miłość, jaką nas umiłował, i to nas, umarłych na skutek występków, razem z Chrystusem przywrócił do życia. Łaską bowiem jesteście zbawieni« – powtarzam za piszącym do Efezjan świętym Pawłem (Ef 2,4-5).

»Nie umiałbym podać definicji homo sapiens, natomiast jestem przekonany, że wiem, w jakiej fazie rozwoju należy nazwać istotę ludzką człowiekiem. Będzie to ta faza, w której istota owa stała się zdolna do współczucia i miłosierdzia. W tym samym momencie zaistniały warunki dla narodzin medycyny: dlatego powiedzieć możemy, że medycyna jest tak stara jak ludzkość. Przedmiotem tak pojętej medycyny jest nie tylko choroba, ale i śmierć, która jest integralną częścią procesów życia, nie tylko ból fizyczny, ale i nieszczęście, nie tylko pomoc fizyczna, której formy i sposoby się zmieniają, ale i pomoc moralna, której zasadnicze formy wykazują trwałość niezwykłą« – mawiał profesor Jan Miodoński.

Miłosierdzie to przymiot Boga wyrażający się w Jego pełnej miłości postawie wobec człowieka, bez względu na jego zasługi. Stary Testament nie wypracował jednego pojęcia na określenie Bożego Miłosierdzia, lecz używa kilku uzupełniających się terminów. W języku hebrajskim Miłosierdzie Boże określane jest jako »rachamim«, które pochodzi od wyrazu oznaczającego macicę, łono. Bóg przyjmuje wobec człowieka postawę macierzyńską, jest kochającym rodzicem. Ponadto używa się rzeczownika »chesed«, który wskazuje na takie cechy Boga jak życzliwość, miłość, lojalność, wierność. Innym określeniem jest »channun« – łagodność, litość, przebaczenie. Według autorów Nowego Testamentu najpełniejszym wyrażeniem Miłosierdzia Bożego było Wcielenie Jezusa, który przyszedł, aby zbawić wszystkich ludzi. Miłosierna miłość Chrystusa do ludzi cechowała całą Jego publiczną działalność i wyrażała się w niezliczonych gestach pomocy okazywanej ludziom (za Biblią paulistów).

Bogaty w miłosierdzie Bóg »spotyka« się z człowiekiem, istotą zdolną do miłosierdzia w osobie i życiu Jezusa Chrystusa. Innymi słowy, dwa oblicza miłosierdzia »objawiają się« w Bogu, który stał się człowiekiem. To »spotkanie« skutkuje objawieniem jeszcze jednego wymiaru miłosierdzia, o którym dziś traktuje Boże Słowo. Spotkanie Jezusa z apostołami daje początek sakramentowi miłosierdzia. «Weźmijcie Ducha Świętego! Którym odpuścicie grzechy, są im odpuszczone, a którym zatrzymacie, są im zatrzymane» (J 20,22-23). Z kolei zgoda na dotknięcie ran na dłoniach i w boku «Podnieś tutaj swój palec i zobacz moje ręce. Podnieś rękę i włóż [ją] do mego boku, i nie bądź niedowiarkiem, lecz wierzącym!» jest odpowiedzią Jezusa na Tomaszowy kryzys wiary (J 20,27). Wreszcie doświadczenie zmartwychwstania, mocno obecne w pierwszym Kościele, przekłada się zaradzanie potrzebom wiernych środkami pochodzącymi ze wspólnych zasobów. Krótko mówiąc, nowe imię miłosierdzia, to zdolna zaradzić potrzebom duszy i ciała, wrażliwość.

Święty Tomasz Apostoł otwiera długą listę promotorów Bożego Miłosierdzia. On jako pierwszy, wkładając dłoń w bok Jezusa, niejako zaczerpnął ze źródła, z którego wypłynęły krew i woda (J 19,34). Aramejskie »toma« podobnie jak greckie »didymos« oznacza bliźniaka. Bliźniacy, choć w wielu wymiarach podobni, ostatecznie okazują się być różni. Woda, przez którą zostaliśmy oczyszczeni oraz Krew, przez którą zostaliśmy odkupieni, czynią nas podobnymi. Różnią nas natomiast poziom i obszary wrażliwości. Śmiem twierdzić, że to właśnie stanowi o naszej szpitalniczej sile. Choć, tak bardzo różni zjednoczeni przez chrzest i Eucharystię, możemy więcej.

ks. Michał Palowski

 

 

2021-04-04 Wielkanocnie

Wierzę w Jezusa Chrystusa, który się począł z Ducha Świętego, narodził się z Maryi Panny, umęczon pod Ponckim Piłatem, ukrzyżowan, umarł i pogrzebion. Wierzę w ciała zmartwychwstanie. Pusty grób jest źródłem, z którego ta wiara bierze swój początek.

Z „Katechizmu Kościoła Katolickiego”: Wierzymy mocno i mamy nadzieję, że jak Chrystus prawdziwie zmartwychwstał i żyje na zawsze, tak również sprawiedliwi po śmierci będą żyć na zawsze z Chrystusem Zmartwychwstałym i że On wskrzesi ich w dniu ostatecznym (KKK 989). Wiara w zmartwychwstanie zmarłych, która była od początku istotnym elementem wiary chrześcijańskiej (KKK 991) opiera się na wierze w Boga, który nie jest „Bogiem umarłych, lecz żywych” (Mk 12,27).

Chrześcijańska nadzieja na zmartwychwstanie jest cała naznaczona doświadczeniem spotkań z Chrystusem Zmartwychwstałym. My zmartwychwstaniemy jak On, z Nim i przez Niego (KKK 995). Przestrzenią, w której spotykamy i doświadczamy obecności Zmartwychwstałego jest Eucharystia. Wyznanie wiary w Jezusa i nasze przyszłe zmartwychwstanie składamy wysłuchawszy Bożego Słowa. Jak od Słowa przechodzimy do Ciała, tak nie tylko słowem, ale i ciałem – przyjmując postawę stojącą – wiarę w zmartwychwstanie wyznajemy.

W czasie stania ciało nasze przyjmuje postawę wyprostowaną, która wyraża czujność, napięcie uwagę, cześć przed kimś wyższym, szacunek, gotowość do przyjęcia rozkazu i wypełnienia służby, rozpoczęcie wędrówki. Od zamierzchłych czasów postawę tę przybierali składający ofiary. Ten, kto przyjmuje chrzest powstaje z martwych wraz z Chrystusem. Odtąd w swoim życiu stara się wybiegać naprzeciw nadchodzącego Pana. Te różnorodne znaczenia dostatecznie uzasadniają przyjmowanie postawy stojącej w czasie określonych części sprawowanej liturgii. W pierwszych wiekach chrześcijaństwa postawa stojąca była typową postawą modlitewną; tak też sztuka katakumbowa przedstawiała orantów (Dorothea Forstner OSB, Świat symboliki chrześcijańskiej). Ci zaś byli symbolami duszy, która osiągnęła już pokój wieczny.

Raz jeszcze w te paschalne dni przywołajmy norwidowską „Moją piosenkę”:

Do kraju tego, gdzie kruszynę chleba

Podnoszą z ziemi przez uszanowanie

Dla darów nieba,

Tęskno mi, Panie

Podnoszą z ziemi schylając i wstając. Podnoszą przez uszanowanie dla Życia i życia w Chlebie i chlebie ukrytego.

Boże, Ty nam dałeś prawdziwy Chleb z nieba, spraw abyśmy mocą duchowego pokarmu zawsze żyli w Tobie i w dniu ostatecznym chwalebnie zmartwychwstali. Przez Chrystusa Pana naszego. Amen.

ks. Michał Palowski

 

2021-04-01 –J  13, 1-15 Wielkoczwartkowo

Pierwsza pascha spożywana w noc wyjścia z niewoli egipskiej dała początek kolejnym, do których Izraelici zasiadali wspominając, czego Bóg dokonał w dziejach ich narodu. Jedna z nich stała się pierwszą eucharystią. Ta zaś dała początek kolejnym, przeżywanym według usłyszanego dopiero co świętopawłowego opisu. Nie wiem, co na to filologowie, ale ta powracająca w przytoczonych skojarzeniach pierwszość w połączeniu z odniesieniem do Jezusa przywiodła mi na myśl fragment z norwidowskiej „Mojej piosenki”:

Do kraju tego, gdzie pierwsze ukłony

Są jak odwieczne Chrystusa wyznanie:

„Bądź pochwalony!”

Tęskno mi, Panie.

Czy Wieszcz mówiąc o pierwszym, będącym jednocześnie wyznaniem wiary ukłonie, miał na myśli tą pierwszą z wielu eucharystii, które dane było nam dotychczas przeżyć – nie wiem, ale w roku poświęconym Eucharystii, który pokrywa się z rokiem norwidowskim nie sposób nie zadać sobie takiego pytania.

Paschę obchodzono na wiosnę w miesiącu Nisan, który w naszej rachubie czasu przypada na przełom marca i kwietnia. Pochodną tego jest termin świętowania Wielkanocy po pierwszej wiosennej pełni księżyca. W czasie paschy spożywano odpowiednio przyrządzonego baranka, upamiętniającego ofiarę, której krew uratowała Izraelitów od śmierci oraz przaśny chleb, przygotowany jedynie z mąki i wody na pamiątkę chleba, który jedli przodkowie. Pito gorzkie zioła, aby przypomnieć sobie ciężkie lata niewoli. Potrawy popijano posoloną wodą, dla wspomnienia wielu łez wylanych w czasie niewoli, a cztery kielichy wina wypijane w czasie wieczerzy w odpowiednich odstępach miały być zapowiedzią przyszłej, obiecanej ojczyzny. W tych okolicznościach wiosennego czasu i stołu znów powraca Norwid ze wspomnieniem kraju, gdzie „winą jest dużą popsować gniazdo na gruszy bocianie, bo wszystkim służą” i gdzie „kruszynę chleba podnoszą z ziemi przez uszanowanie dla darów nieba”.

To kolejny Wielki Czwartek, jaki przychodzi nam przeżywać w pandemicznych realiach. Do akrostychu DDM – dystans, dezynfekcja, maseczki, trzeba nam dodać kolejny norwidowski pierwiastek, literę T zwiastującą Tęsknotę, będącą przecież jednym z imion miłości, a o której przypomniał nam święty Jan. Kto kocha, nie tylko obmywa nogi przyjmując rolę sługi, ale również tęskni. W ten wieczór warto zapytać się o to, jak zdaliśmy roczny egzamin z tęsknoty na Eucharystią. Czy mając „tak za tak, nie za nie, bez światłocienia”, pozwoliliśmy sobie za nią zatęsknić, a tym samym odkryć ją – niczym tę pierwszą – na nowo i w niej się rozsmakować?

ks. Michał Palowski

 

 

Komentarz do Ewangelii  –  28 marca 2021,  Niedziela Męki Pańskiej („Palmowa”),  B

Ojciec Marek Pieńkowski OP

———————————————————

Ewangelia Mk 11,1-10  oraz  14,1 – 15,47

(…)  Przyprowadzili osiołka do Jezusa i zarzucili na niego swoje płaszcze, a On go dosiadł.  Wielu słało swoje płaszcze na drodze, a inni zielone gałązki ścięte na polach.  Ci zaś, którzy szli przed Nim i za Nim, wołali:  „HosannaChwała Temu, który przychodzi w imię Pana.  Błogosławione nadchodzące królestwo naszego ojca Dawida.  Hosanna na wysokościach!”.  (…)

(…)  Piłat powiedział:  „Jeśli chcecie, uwolnię wam króla Żydów?”.  Wiedział bowiem, że wyżsi kapłani wydali Go z zawiści.  Wyżsi kapłani podburzyli jednak tłum, aby domagał się raczej Barabasza.  Piłat ponownie powiedział do nich:  „Co chcecie, abym uczynił z tym, którego nazywacie królem Żydów?”.  A oni znowu krzyczeli:  „Ukrzyżuj Go!”.  Piłat odparł:  „Cóż więc złego uczynił?”.  Lecz oni tym głośniej krzyczeli:  „Ukrzyżuj Go!”.  Wtedy Piłat, chcąc zadowolić tłum, uwolnił Barabasza, a Jezusa kazał ubiczować i wydał na ukrzyżowanie.  (…)

———————————————————

Dwa fragmenty tej samej Ewangelii – i podobne określenia: „tłum,” „wielu”…  Czy w tych dwóch opisanych tutaj wydarzeniach byli to za każdym razem różni ludzie, czy w dużej mierze ci sami ludzie?

Było wielu takich, którzy szczerze wierzyli, że Rabbi Jeszua z Nazaretu jest obiecanym Mesjaszem;  byli tacy, którzy uważali go za niebezpiecznego heretyka;  ale zapewne byli i tacy  (i tych pewnie było najwięcej…),  którzy wprawdzie nie mieli żadnych zdecydowanych poglądów, ale dobrze wiedzieli, że we właściwej chwili trzeba znaleźć się po właściwej stronie, we właściwym obozie.  Na wszelki wypadek.  Potem można będzie powiedzieć:  „witaliśmy Ciebie, gdy wjeżdżałeś do Jerozolimy…”.  Ale też, w razie czego, będzie można powiedzieć:  „broniliśmy czystości wiary, apelowaliśmy o karę śmierci dla tego heretyka…”

A potem przyjdzie Zmartwychwstanie – i już nie będzie tłumu.  Będą tylko uczniowie, którzy dostąpią łaski spotkania z Jezusem, aby mogli odbudować, wzmocnić, pogłębić swą wiarę.  „Moje królestwo nie jest z tego świata…” (J 18,36).  To już nie będzie czas snucia przypuszczeń, hipotez, kalkulacji możliwych zysków i strat;  to będzie czas otwarcia na dar łaski, która przekracza wszelkie wyobrażenia i wszelkie hipotezy …

A gdzie my jesteśmy?  Czy potrafimy przyjąć zaproszenie na święto Zmartwychwstania?

 

Komentarz do Ewangelii  –  21 marca 2021,  5 Niedziela Wlk. Postu,  B

Ojciec Marek Pieńkowski OP

———————————————————

Ewangelia :  J 12, 20-33 :

Wśród tych, którzy przybyli na święto, aby oddać cześć Bogu, byli także Grecy.  Przyszli oni do Filipa, pochodzącego z Betsaidy w Galilei, i poprosili:  „Panie, pragniemy zobaczyć Jezusa”.  Filip powiedział o tym Andrzejowi, a następnie obaj przekazali to Jezusowi.  Jezus zaś im odrzekł:  „Nadeszła już godzina, aby Syn Człowieczy doznał chwały.  Uroczyście zapewniam was:  Jeśli ziarno pszenicy wrzucone w ziemię nie obumrze, pozostanie tam samo;  jeśli zaś obumrze, przynosi obfity plon.  Ten, kto kocha swoje życie, traci je;  ten zaś, kto nie przecenia swojego życia na tym świecie, zachowa je na życie wieczne.  Jeśli ktoś Mi służy, niech idzie za Mną.  A gdzie Ja jestem, tam będzie też mój sługa.  Jeśli ktoś Mi służy, Ojciec okaże mu cześć.

Teraz jestem głęboko wstrząśnięty.  I cóż mam powiedzieć?  Ojcze, ocal Mnie od tej godziny?  Przecież przyszedłem z tego powodu – dla tej godziny.  Ojcze, uwielbij swoje imię!”.  Wtedy zabrzmiał głos z nieba:  „Już uwielbiłem i jeszcze uwielbię”.  Ludzie, którzy tam stali i słyszeli ów dźwięk, mówili:  „Zagrzmiało”, inni jednak twierdzili:  „Anioł przemówił do Niego”.  Jezus więc wyjaśnił:  „Głos ten rozległ się nie ze względu na Mnie, lecz ze względu na was.  Teraz dokonuje się sąd nad tym światem.  Teraz zostanie usunięty władca tego świata.  Ja natomiast, gdy zostanę wywyższony nad ziemię, pociągnę wszystkich ku sobie”.  Powiedział to, aby zaznaczyć, w jaki sposób miał umrzeć.

———————————————————

Każdy pragnie zobaczyć Jezusa.  Zobaczę Go prędzej i łatwiej, jeśli znajdzie się apostoł, który mi w tym pomoże.  Oznacza to, że de facto wszyscy jesteśmy powołani, aby sobie nawzajem pomagać:  ukazywać Jezusa, Jego mądrość, miłość i moc, obecne w naszym życiu.  Bóg nie stawia wymagań nierealnych:  jeśli czegoś od nas żąda, to da nam siły niezbędne do odpowiedzi na Jego żądanie, do wypełnienia zleconego zadania.

Co w tym kontekście oznacza:  „obumierać”?  Trzeba odnaleźć Boże drogi w moim życiu.  Trzeba cierpliwie znosić przeciwności;  a także traktować z należytym dystansem moje własne plany oraz moją własną „ważność”!

Tym, którzy chcą Go ujrzeć, Jezus przypomina:  nie zobaczymy Go ani nie rozpoznamy, jeśli nie jesteśmy gotowi uznać, że to On wyznacza drogę każdemu z nas.  Mogę odnaleźć sens życia dopiero wtedy, gdy zgodzę się, aby On mnie prowadził;  aby sam pociągnął mnie ku sobie.  Wartość mojego życia pochodzi z dobra, które czynię, gdy idąc za Jezusem staram się wypełniać wolę Ojca.

 

Komentarz do Ewangelii  –  14 marca 2021,  4 Niedziela Wlk. Postu,  B

Ojciec Marek Pieńkowski OP

———————————————————

Ewangelia :  J 3,14-21 :

Jezus powiedział do Nikodema:  „Podobnie jak Mojżesz na pustyni wywyższył węża, tak też jest konieczne wywyższenie Syna Człowieczego, aby każdy, kto w Niego wierzy, miał życie wieczne.  Tak bardzo bowiem Bóg umiłował świat, że dał swojego jednorodzonego Syna, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, lecz miał życie wieczne.  Bóg przecież nie posłał swego Syna na świat, aby go sądził, lecz aby go zbawił.  Ten, kto w Niego wierzy, nie podlega sądowi;  ten jednak, kto nie wierzy, już został osądzony, ponieważ nie uwierzył w to, kim jest jednorodzony Syn Boży.

Sąd zaś polega na tym:  na świecie pojawiła się światłość, lecz ludzie bardziej umiłowali ciemność niż światłość, ponieważ ich czyny były złe.  Każdy bowiem, kto popełnia zło, nienawidzi światłości i nie lgnie do niej, aby jego czyny nie stały się jawne.  Ten natomiast, kto żyje w prawdzie, zbliża się do światłości, aby jego czyny były widoczne – jako dokonane w Bogu”.

———————————————————

Przeczytany dzisiaj tekst przypomina dwie kluczowe prawdy Bożego objawienia:  prawdy niezwykle ważne, gdyż kreślą one główne linie naszego ludzkiego pojmowania rzeczywistości.

Najpierw prawda o Bogu:  że umiłował świat.  Umiłował całe stworzenie, a już szczególnie każdego człowieka.  Święty Paweł napisał:  Bóg jest bogaty w miłosierdzie  (Ef 2,4).  Może najprościej jest powiedzieć, że miłosierdzie to jest po prostu miłość Boga  (a więc sama Jego istota:  objawiono nam przecież, że On jest miłością!)  rozważana w relacji do naszej ludzkiej grzeszności.  Bóg w swoim miłosierdziu nie posłał swego Syna na świat, aby go sądził, lecz aby go zbawił.  Bóg pragnie, aby zostało w pełni naprawione i wzbogacone to, co popsuliśmy przez grzech, i dlatego posyła Zbawiciela, gdyż sami z siebie nie jesteśmy w stanie przywrócić zaburzonego przez nas ładu.

I druga prawda, o człowieku:  istnieje realne zagrożenie, iż umiłuje on raczej ciemności niż światłość.  A przecież sens mojego życia zależy przede wszystkim od tego, ile dobra uczynię w tym życiu.  Tylko w Bożym świetle można dostrzec, gdzie naprawdę dany nam jest ten sens.

Wierzymy, że nikt nie jest z góry skazany na bezsens:  życie każdego człowieka może mieć głęboki sens, jeśli stara się czynić jak najwięcej dobra.  Trzeba nam tylko starannie zadbać o to, aby żyć jak „dzieci światłości”.

 

2021-03-14 – J 3, 14-21

Podniesienie. Podnoszenie

Ksiądz Michał Palowski

Jak Mojżesz wywyższył węża na pustyni, tak potrzeba, by wywyższono Syna Człowieczego (J 3,14).

Na kartach Biblii wąż jest symbolem rzeczywistości wrogiej człowiekowi, uosobieniem zła rozumnego. Wyobraża podstęp, przewrotność, podejrzliwość, niezadowolenie, nieposłuszeństwo, kłamstwo. Przywołanie przez Jezusa wydarzeń z Księgi Liczb (Lb 21,6-9) jest zapowiedzią (typem) Jego wywyższenia przez ukrzyżowanie.

Jednocześnie we wskazaniu w narracji Jana celu wywyższenia Jezusa – aby każdy, kto w Niego wierzy, miał życie wieczne (J 3, 15) – powraca starotestamentalne podkreślenie wartości wiary i konieczności jej przyjęcia – gdy ich dosięgła straszna wściekłość gadów i ginęli od ukąszeń krętych wężów, gniew Twój nie trwał aż do końca. Dla pouczenia spadła na nich krótka trwoga, ale dla przypomnienia nakazu Twego prawa mieli znak zbawienia. A kto się zwrócił do niego, ocalenie znajdował nie w tym, na co patrzył, ale w Tobie, Zbawicielu wszystkich (Mdr 16,5-7).

Biblijne opisy wywyższenia powracają na myśl podczas Eucharystii, kiedy kapłan ukazuje Ciało i Krew Chrystusa po przeistoczeniu, kiedy unosi obie Postaci w czasie doksologii, kiedy wzorem św. Jana Chrzciciela wskazuje Baranka Bożego. Wierzę, że te właśnie gesty pozwalają lepiej zrozumieć, na czym w teologii janowej polega „wywyższenie”, pozwalają odkryć, kim jest Jezus oraz dlaczego uniżył się przyjmując ludzkie ciało, a wraz z nim śmierć.

Na pierwszy plan w dzisiejszych czytaniach mszalnych wysuwa się miłosierdzie. Sprawiedliwa kara za niewierność, jakiej dopuścili się mieszkańcy Judy kończy się wraz z pojawieniem się Cyrusa. Stolica zostanie odbudowana. Naród powróci do swoich ziem. Z kolei dialog Jezusa z Nikodemem, z którego zaczerpnięty został fragment ewangelii odsłania powszechny wymiar zbawczego działania Boga. Występujący w „roli spójnika” św. Paweł podkreśla obfitość i darmowość miłosierdzia dla tego, kto wierzy.

 Wierzymy, że w Eucharystii każdorazowo ponawia się krzyżowe wywyższenie Jezusa. Tą samą wiarą motywowani (tuitio fidei), pod znakiem maltańskiego krzyża przyjmujemy zadanie wywyższania tych z synów człowieczych, którzy sami wywyższyć się nie mogą (obsequium pauperum). Jesteśmy przecież Jego dziełem, stworzeni w Chrystusie Jezusie dla dobrych czynów, które Bóg z góry przygotował, abyśmy je pełnili (por. Ef 2,10).

Cieszyć się należy, a nie smucić, gdy czynimy dobro powtarzam za św. Grzegorzem z Nazjanzu. Miłosierdzie ma moc przemieniania. Dotyka dawcę i biorcę. Obojgu przynosi radość. Nie sposób o tym nie wspomnieć na koniec, wszak dziś Niedziela Radości.

 ks. Michał Palowski

 

Komentarz do Ewangelii  –  7 marca 2021,  3 Niedziela Wlk. Postu,  B

Ojciec Marek Pieńkowski OP

———————————————————

Ewangelia :  J 2, 13-25 :

Zbliżało się żydowskie święto Paschy i Jezus udał się do Jerozolimy.  Na dziedzińcu świątyni napotkał sprzedawców wołów, owiec i gołębi oraz tych, którzy prowadzili wymianę pieniędzy.  Wówczas splótł bicz ze sznurów i przepędził wszystkich z terenu świątyni, również owce i woły.  Rozrzucił pieniądze tych, którzy je wymieniali, a ich stoły powywracał.  Sprzedawcom gołębi zaś nakazał:  „Zabierzcie stąd to wszystko i nie róbcie targowiska z domu mego Ojca!”.  Uczniowie przypomnieli sobie tekst Pisma:  Gorliwość o Twój dom pochłania Mnie.

Żydzi natomiast zwrócili się do Niego z pytaniem:  „Jakim znakiem wskażesz nam, że masz prawo to czynić?”.  Na to Jezus odpowiedział:  „Zburzcie tę świątynię, a Ja w ciągu trzech dni ją wzniosę”.  Żydzi odrzekli:  „Czterdzieści sześć lat budowano tę świątynię, a Ty chcesz ją wznieść w ciągu trzech dni?”.  On jednak mówił o świątyni swego ciała.  Kiedy więc powstał z martwych, uczniowie przypomnieli sobie, że właśnie to powiedział i uwierzyli Pismu oraz słowom Jezusa.

Podczas pobytu Jezusa w Jerozolimie na święcie Paschy wielu ludzi uwierzyło w imię Jego, ponieważ widzieli znaki, które czynił.  Jezus jednak nie odsłaniał się przed nimi, bo znał wszystkich.  Nie potrzebował także, aby ktoś dawał Mu świadectwo o człowieku, ponieważ sam wiedział, co się w nim kryje.

———————————————————

Żydzi żądają znaków”.  Jezus wskazuje im znak:  „Zburzcie tę świątynię, a Ja w ciągu trzech dni ją wzniosę”.  Ewangelista komentuje:  „On jednak mówił o świątyni swego ciała”.  Użyte tu słowo  [soma]  w tej Ewangelii oznacza ciało ukrzyżowanego Jezusa.  Przed Jego śmiercią i zmartwychwstaniem nikt nie mógł zatem pojąć, co to oznacza.  Jest to wyjaśnienie raczej dla nas, nie dla ówczesnych Żydów.

Wezwani do głoszenia Chrystusa ukrzyżowanego, musimy pójść jeszcze dalej, ze świadomością, że będzie to jeszcze trudniejsze do przyjęcia.  Święty Paweł wyjaśnia nam dziś:  „To, co głupie u Boga, mądrzejsze jest od ludzi, a co uchodzi za słabe u Boga, mocniejsze jest od ludzi”  (1 Kor 1,25).  Przyjęcie orędzia Bożego wymaga daru łaski, daru Bożego życia, Bożego światła.  W okresie Wielkiego Postu prosimy o te dary.

Warunek otrzymania daru:  trzeba oczyścić to, co święte, z tego, co nieświęte.  Musimy umieć rozpoznać prawdziwe sacrum, gdyż tego przede wszystkim wymaga odrodzenie naszej więzi z Bogiem.

 

Komentarz do Ewangelii  –  28 lutego 2021,  2 Niedziela Wlk. Postu, B

Ojciec Marek Pieńkowski OP

———————————————————

Ewangelia :  Mk 9, 2-10 :

Jezus zabrał z sobą Piotra, Jakuba i Jana i wyprowadził ich z dala od ludzi na wysoką górę.  Tam przemienił się w ich obecności.  Jego ubranie stał się lśniąco białe tak, jak żaden folusznik na ziemi nie potrafi wybielić.  I ukazał im się Eliasz z Mojżeszem, którzy rozmawiali z Jezusem.

Wtedy Piotr powiedział do Jezusa:  „Rabbi, dobrze, że tu jesteśmy.  Postawimy trzy namioty:  jeden dla Ciebie, drugi dla Mojżesza, a trzeci dla Eliasza”.  Nie wiedział bowiem, co powiedzieć, tak byli przestraszeni.  I pojawił się obłok, który ich zasłonił, a z obłoku rozległ się głos:  „On jest moim Synem umiłowanym.  Jego słuchajcie!”.  Zaraz potem, gdy się rozejrzeli, nikogo nie widzieli.  Był z nimi tylko Jezus.

Kiedy schodzili z góry, nakazał im, aby nikomu nie opowiadali o tym, co widzieli, dopóki Syn Człowieczy nie powstanie z martwych.  Zachowali to więc w tajemnicy, tylko zastanawiali się między sobą, co znaczy powstać z martwych.

———————————————————

„Przemienienie”, greckie „metamorfoza”, odnosi się zarówno do „tego, co się widzi” jak i „tego, co się wie”.  Dla Apostołów, naocznych świadków, jest to nowe doświadczenie widzenia i nowa wiedza o Jezusie.  On sam nie zmienia się:  „Jezus Chrystus wczoraj i dziś ten sam – i aż na wieki!” (Hbr 13,8).

Słowa Piotra lepiej odczytać:  „Rabbi, dobrze nam tutaj!”,  czy też: „wspaniale jest być tutaj!” – bo też jest to jakby doświadczenie ponadczasowego trwania.  Wierzymy, że ta wizja, wówczas dana tylko kilku uczniom, kiedyś będzie dana także i nam.

Święty papież Leon Wielki napisze później  (w 5-tym wieku):  „W przemienieniu Chrystusa chodziło głównie o to, aby z serc uczniów usunąć zgorszenie krzyża i by uniżenie dobrowolnie przyjętej męki nie zakłóciło wiary tych, którym została objawiona wspaniałość ukrytej godności.

„Z nie mniejszą też troską podbudowywał Pan swoim przemienieniem nadzieję Kościoła świętego w tym celu, by całe ciało Chrystusowe dowiedziało się, jaką zostało obdarowane mocą przemiany i aby wszystkie jego członki mogły spodziewać się udziału w tej chwale, którą wcześniej rozbłysła Głowa.”

Światło Jezusa, światło Jego Przemienienia ma oświecać nasze drogi.  Teraz, w tym czasie – wielkopostne drogi nawrócenia.

 

Komentarz do Ewangelii  –  21 lutego 2021,  1 Niedziela Wlk. Postu, B

Ojciec Marek Pieńkowski OP

———————————————————

Ewangelia :  Mk 1, 12-15 :

Duch wyprowadził Jezusa na pustynię, gdzie przez czterdzieści dni był kuszony przez szatana.  Przebywał tam wśród dzikich zwierząt, a aniołowie Mu służyli.

Kiedy Jan  [Chrzciciel]  został uwięziony, Jezus przybył do Galilei, głosząc Ewangelię Bożą.  Mówił:  „Czas się wypełnił” i  „Nadchodzi już królestwo Boże!  Nawracajcie się i wierzcie w Ewangelię”.

———————————————————

Przekaz o kuszeniu Jezusa w wersji zapisanej przez świętego Marka jest najkrótszy spośród trzech Ewangelii synoptycznych;  nie ma tu nawet wzmianki, jakiej natury było to kuszenie.  Brak schematu, choćby takiego, jak w Ewangeliach zarówno według świętego Mateusza jak i świętego Łukasza, może być wezwaniem do ostrożności:  gdyż w praktyce schemat kuszenia może być niekiedy bardzo złożony, trudny do zanalizowania.  Muszę zatem dobrze rozpoznać, jakie są elementy tego kuszenia, któremu ja sam podlegam – gdyż na tym świecie zawsze jestem wystawiony na jakieś pokusy.

Mamy potem informację, że Jezus przybył do Galilei kiedy Jan został uwięziony;  a zatem Jan skończył swoja misję publiczną, rozpoczyna się czas misji Jezusa.  Czytamy też, że Duch wyprowadził Jezusa na pustynię.  Trzeba zatem uświadomić sobie, że sam Duch Święty pragnie także każdego z nas  prowadzić przez okres Postu, i że często będzie to czas kuszenia;  choćby pokusy na rzecz lenistwa lub trwania przy dotychczasowych schematach myślenia.  Duch Święty pragnie każdego wyprowadzić z niego samego, czy z niej samej.

Czas się wypełnił, nadchodzi już królestwo Boże!  Nawracajcie się i wierzcie w Ewangelię.  To już nie jest czas Jana, czyli czas zapowiedzi wielkiego dzieła zbawienia:  nadeszła „pełnia czasu”.  Starajmy się wsłuchać w głos Ducha Świętego w naszych sercach i umysłach.  Trzeba odważnie stanąć wobec pytania:  na czym ma polegać moje własne nawrócenie ?

 

2021-01-24 – Mk 1, 14-20 W jednym Słowie


«Wtedy oświecił ich umysły, aby rozumieli Pisma» (Łk 24, 45). To jeden z ostatnich gestów, jakie uczynił Zmartwychwstały Pan, zanim wstąpił do nieba. Objawia się Uczniom, gdy są zgromadzeni, łamie z nimi chleb i otwiera ich umysły, aby pojęli Pismo Święte. Tym ludziom, wystraszonym i rozczarowanym, objawia sens tajemnicy paschalnej: a mianowicie, że to według odwiecznego planu Ojca, Jezus musiał cierpieć i powstać z martwych, aby ogłosić nawrócenie i przebaczenie grzechów (por. Łk 24, 26.46-47). Obiecuje On również uczniom Ducha Świętego, który da im siłę do bycia świadkami tej Tajemnicy zbawienia (por. Łk 24, 49). Relacja pomiędzy Zmartwychwstałym, wspólnotą wierzących oraz Pismem Świętym jest ekstremalnie życiodajna dla naszej tożsamości. Bez Pana, który nas wprowadza, niemożliwe jest zrozumienie głębokości Pisma Świętego. To działa również w drugą stronę: bez Pisma Świętego, wydarzenia z Misji Jezusa oraz Jego Kościoła w świecie są niemożliwe do odczytania. Słusznie św. Hieronim mógł napisać: «Nieznajomość Pisma Świętego jest nieznajomością Chrystusa» (In Is., Prolog: PL 24, 17) pisał przed dwoma laty papież Franciszek w liście apostolskim w formie motu proprio Aperuit illis, w którym ustanowił III Niedzielę Zwykłą w ciągu roku jako poświęconą celebracji, refleksji oraz krzewieniu Słowa Bożego. Ta Niedziela Słowa Bożego staje się odpowiednim momentem tego okresu roku, w którym jesteśmy wezwani do wzmocnienia więzi z wyznawcami judaizmu oraz do modlitwy o jedność chrześcijan. Nie jest to przypadek: celebrowanie Niedzieli Słowa Bożego wyraża charakter ekumeniczny, ponieważ Pismo Święte wskazuje tym, którzy się w nie wsłuchują, drogę do przebycia, aby dojść do trwalej i autentycznej jedności.
Choć niedziela ze swej natury i nazwy zachęca do zmniejszenia tempa i powstrzymania się od aktywności, pozwalam sobie przedstawić korzyści płynące z obcowania z Bożym Słowem. Lista argumentów jest rzecz jasna subiektywna, a ich kolejność nie ma charakteru wartościującego.
Praktykowanie lektury Pisma Świętego zaprasza do spojrzenia na nowo na porządek dnia i wprowadzenia koniecznym zmian. Spotkanie z Bożym Słowem domaga się znalezienia adekwatnych czasu i miejsca. Kilka, kilkanaście minut z Biblią w ręku może być sposobem na dobre rozpoczęcie lub zakończenie dnia. Przeczytany tekst stanie się natchnieniem na cały dzień lub tego dnia podsumowaniem. Z kolei media jak i współczesne nośniki pozwalają przenieść się w Boże przestrzenie o dowolnej porze dnia i w dowolnym miejscu.
Nie bez znaczenia jest również słowo ludzkie zawarte w Bożym Słowie. Począwszy od czasów księdza Jakuba Wujka aż po dziś dzień tekst biblijny pozwala na kontakt z piękną, wysokiej jakości, wolną od błędów językowych, od których często aż się roi nawet w kościołach, polszczyzną. Wszak teksty natchnione brali na swój warsztat nie tylko bibliści, ale i mistrzowie słowa – Jan Kochanowski, Czesław Miłosz, Roman Brandstaetter. Nadal aktualny pozostaje wpływ języka Biblii na język współczesny. By nie być gołosłownym, odnotowana przez św. Jana polemika Jezusa z adwersarzami: «Pięćdziesięciu lat jeszcze nie masz, a Abrahama widziałeś?» (J 8,57) wciąż odnoszona jest do uważanych za przełomowe urodzin.
Starożytni nazywali historię nauczycielką życia. Nie inaczej ma się sprawa z historią zbawienia. Nie sposób zrozumieć dzisiejszego Kościoła i chrześcijaństwa bez odniesień do dziejów Narodu Wybranego i judaizmu. Ponadto znajomość klasyki literatury, do której Biblia bez wątpienia się zalicza staje się pozycją obowiązkową dla każdego, kto mieni się współczesnym erudytą.
Na koniec, odnosząc się do dzisiejszej ewangelii warto wspomnieć, że Słowo, które wychodzi z Bożych ust, nie wraca Doń bezowocne, zanim wpierw nie dokona tego, co Bóg chciał, i nie spełni pomyślnie swego posłannictwa (por. Iz 55,11). Dobra nowina o Bogu, który kocha człowieka połączona z wezwaniem do nawrócenia dotykając najczulszych człowieczych strun, porusza je i prowadzi – podobnie jak to miało miejsce w przypadku apostołów – do odpowiedzi, której na imię nowe życie. Życie podług Słowa. Amen.
ks. Michał Palowski

2020-12-25 – O nadziei

 

Nie potrafię się oprzeć przekonaniu, że doświadczeni pandemią, dziś bardziej niż kiedykolwiek wcześniej potrzebujemy poczucia bezpieczeństwa. Bezpieczeństwa, które na przestrzeni ostatnich miesięcy przybierało twarze ludzi dobrej woli: pracowników ochrony zdrowia, funkcjonariuszy służb mundurowych, wolontariuszy organizacji dobroczynnych, duchownych i świeckich, krewnych i przyjaciół, znajomych i nieznajomych. Oni stawali się dla zalęknionego świata współczesnymi aniołami. W namacalny sposób – przez swoje słowa i czyny – dawali ludziom nadzieję. Tę samą nadzieję, którą przyniósł światu Nowonarodzony.

Wychwalana przez Meandra, cynicznie wyśmiewana przez Tukidydesa, nazwana złem przez poetów Sanskrytu, zaś przez chrześcijan policzona między cnoty teologalne nadzieja to postawa człowieka wobec przyszłości. W realiach biblijnych nadzieja przekłada się na pewność, że obietnice Boże zostaną spełnione, że Bóg zapewni rzeczy niezbędne do życia – pożywienie, wodę, ziemię oraz ochroni przed niebezpieczeństwami – zarówno wspólnotę przez siebie powołaną, jak i jednostki. Ponadto nadzieja wyraża się w ufności, że to, co złe przeminie, a zachowa się to, co dobre, że dobrzy będą wynagrodzeni, a źli ukarani, że po królach, którzy zawodzili przyjdzie nowy i lepszy król z linii Dawida, który przewyższy swoich sławnych przodków.

Już za chwilę wyznamy wiarę, że w potomku Dawida spełniła się nadzieja proroków, że Bóg stał się człowiekiem dla naszego zbawienia. Spe salvi facti sumus – w nadziei już jesteśmy zbawieni – pisał Benedykt XVI. «Odkupienie», zbawienie, zgodnie z wiarą chrześcijańską, nie jest jedynie zwyczajnym wydarzeniem. Odkupienie zostało nam ofiarowane w tym sensie, że została nam dana nadzieja, nadzieja niezawodna, mocą której możemy stawić czoło naszej teraźniejszości: teraźniejszość, nawet uciążliwą, można przeżywać i akceptować, jeśli ma jakiś cel i jeśli tego celu możemy być pewni, jeśli jest to cel tak wielki, że usprawiedliwia trud drogi (Spe salvi 1).

Spe salvi facti sumus. W nadziei już jesteśmy zbawieni.
Nasza nadzieja ma na imię Jezus (zob. 1 Tm 1.1).

W noc Bożego Narodzenia nie sposób nie złożyć życzeń. Powtarzam więc za św. Pawłem: A Bóg, dawca nadziei, niech wam udzieli pełni radości i pokoju w wierze, abyście przez moc Ducha Świętego byli bogaci w nadzieję (Rz, 15,13).

ks. Michał Palowski

2020-12-13 – J 1, 6-8.19-28 Prorok radości

Nasz czcigodny Patron, święty Jan Chrzciciel przywodzi na myśl raczej ponure skojarzenia. Samotnik żyjący na pustyni. Abnegat ograniczający stylizację do szaty z wielbłądziej sierści i skórzanego pasa. Asceta żywiący się szarańczą i miodem leśnym. Ofiara męskiej słabości Heroda i spisku Herodiady z Salome. Ja rozumiem, że ktoś tak naznaczony może, a nawet powinien być prorokiem. Nie będzie szukał poklasku słuchaczy. Nie będzie rozpraszał ich uwagi swoją elegancją i urodą. Ale czynić kogoś tak obciążonego prorokiem adwentowej radości? Przecież to się nie uda. Nie uda się? Nic bardziej mylnego.

W tym czasie Maryja wybrała się i poszła z pośpiechem w góry do pewnego miasta w pokoleniu Judy. Weszła do domu Zachariasza i pozdrowiła Elżbietę. Gdy Elżbieta usłyszała pozdrowienie Maryi, poruszyło się dzieciątko w jej łonie, a Duch Święty napełnił Elżbietę (Łk 1,39-41). Trzy wersy dalej Elżbieta dodaje, że dzieciątko w jej łonie poruszyło się z radości (Łk 1,44). Jan Chrzciciel – bo o Nim mowa – zareagował w ten sposób na głos pozdrowienia Maryi. Dobre słowo przynosi radość. Dobra Nowina jest jej skarbnicą. Ona opatruje rany serc złamanych, zapowiada wyzwolenie jeńcom i więźniom swobodę; obwieszcza rok łaski Pańskiej (Iz 61,1-2a). Codzienność zaś, ubrana w słowa pociechy i błogosławieństwa jest jej nieodrodną córką.

A powstał spór między uczniami Jana a pewnym Żydem w sprawie oczyszczenia. Przyszli więc do Jana i powiedzieli do niego: «Nauczycielu, oto Ten, który był z tobą po drugiej stronie Jordanu i o którym ty wydałeś świadectwo, teraz udziela chrztu i wszyscy idą do Niego». Na to Jan odrzekł: «Człowiek nie może otrzymać niczego, co by mu nie było dane z nieba. Wy sami jesteście mi świadkami, że powiedziałem: Ja nie jestem Mesjaszem, ale zostałem przed Nim posłany. Ten, kto ma oblubienicę, jest oblubieńcem; a przyjaciel oblubieńca, który stoi i słucha go, doznaje najwyższej radości na głos oblubieńca. Ta zaś moja radość doszła do szczytu (J 3,25-29). Jan Chrzciciel – przyjaciel oblubieńca – zareagował w ten sposób na jego głos. Spełnienie oczekiwań przynosi radość. Bliskość oczekiwanego jest jej skarbnicą. Pozwala zobaczyć i usłyszeć. Pozwala doświadczyć i zrozumieć. Tęsknota zaś, naznaczona wiernością jest jej nieodrodną córką.

Radość, którą przynosi dobre słowo. Radość, która jest owocem spotkania. Janowa radość niczym echo wybrzmiewa u papieża Franciszka. Radość Ewangelii napełnia serce oraz całe życie tych, którzy spotykają się z Jezusem. Ci, którzy pozwalają, żeby ich zbawił, zostają wyzwoleni od grzechu, od smutku, od wewnętrznej pustki, od izolacji. Z Jezusem Chrystusem rodzi się zawsze i odradza radość (Evangelii gaudium 1).

Radość wybrzmiewa niczym echo. Czy niczym echo poniesiesz ją dalej?

ks. Michał Palowski

2020-12-06 – Mk 1, 1 – 8 Drogowcy

Wiek – plus minus osiemdziesiąt lat. Wzrost – metr sześćdziesiąt siedem. Oczy – niebieskie. Rysy twarzy – ujmujące. Znaki szczególne – niespotykana dobroć. O kim mowa? Rzecz jasna o świętym biskupie Mikołaju, którego fizyczne przymioty ponad pół wieku temu udało się odtworzyć badaczom, a którego Jan Paweł II nazwał »patronem daru człowieka dla człowieka«. Ponadto patronuje bednarzom, cukiernikom, dzieciom, flisakom, jeńcom, kupcom, marynarzom, młynarzom, notariuszom, pannom, piekarzom, piwowarom, podróżnym, rybakom, sędziom, studentom, więźniom, żeglarzom. Jako że prawo – również w liturgii – rzecz święta, dlatego Mikołaj – choć biskup – pokornie ustępuje miejsca innym adwentowym patronom – Izajaszowi i świętemu Janowi Chrzcicielowi, którzy ze względu na głoszone zgodnie treści idealnie wpisują się w ideał orędowników… drogowców.

Dość krotochwil, czas na konkret. Zazwyczaj, gdy dwóch mówi to samo, z tożsamością różnie bywa. Tym razem jednak jest inaczej. Jan Chrzciciel przywołując słowa Izajasza, czyniąc swoim jego wezwanie do przygotowania dróg Panu, uświadamia słuchaczom, że Ten, którego zapowiada naprawdę jest już blisko i warto się wziąć do pracy. Ponadto podaje konkretne wskazówki, jak należy to zrobić. Przydaje się po Bożemu pojmowany egoizm, bo roboty drogowe trzeba nam zacząć od siebie. Po pierwsze należy uznać swoją grzeszność. Grzech nie będąc powodem do dumy, jednocześnie jest tytułem do nadziei. Nie potrzebują przecież lekarza zdrowi, lecz ci, którzy się źle mają. Jezus nie przyszedł powołać sprawiedliwych, ale grzeszników (por. Mk 2,17). Po wtóre warto przywdziać odzienie z sierści wielbłądziej i pas skórzany, zorientować dietę na szarańczę i miód leśny (por. Mk 1, 6), a więc raz jeszcze postawić sobie wymagania, raz jeszcze zacząć być wobec siebie radykalnym. Po trzecie uznawszy swoją zależność od Tego, który jest mocniejszy od nas, a któremu nie jesteśmy godni (…) rozwiązać rzemyk u Jego sandałów, znaleźć w Nim oparcie (por. Mk 1,7).

W tym roku Kościół zachęca, byśmy więcej uwagi poświęcili Eucharystii, zwłaszcza sposobowi jej celebrowania. Również w tej przestrzeni jest co nieco do wyprostowania, do oczyszczenia, do uporządkowania. Łatwo nie będzie. Z jednej strony wymaga to zbudowania świadomości, z drugiej zaś odwagi, by tą świadomością zacząć żyć. Budowanie świadomości to rola nas kaznodziejów i katechetów. Być może trzeba będzie odświeżyć własną wiedzę? Być może trzeba będzie przeprosić się z tekstami źródłowymi? Z kolei odwaga dotyczy wszystkich, którym los i piękno Eucharystii leży na sercu. Krótko mówiąc: najpierw ortodoksja, potem ortopraksja.

Wiek – plus minus osiemdziesiąt lat. Wzrost – metr sześćdziesiąt siedem. Oczy – niebieskie. Rysy twarzy – ujmujące. Znaki szczególne – niespotykana dobroć. O kim mowa? Rzecz jasna o świętym biskupie Mikołaju, którego fizyczne przymioty ponad pół wieku temu udało się odtworzyć badaczom, a którego Jan Paweł II nazwał »patronem daru człowieka dla człowieka«.

Bądź darem dla innych. Bądź darem dla siebie. Daj wiarę słowom drogowców – Izajasza i Jana Chrzciciela. Wyprostuj drogę Panu. Wyprostuj drogę sobie.

ks. Michał Palowski

 

 

2020-11-15 – Mt 25, 14-15. 19-21 uBOGi i BOGaty

33. niedziela zwykła w ciągu roku liturgicznego. Światowy Dzień Ubogich. Niedziela Muzyki Liturgicznej. Na szczęście – jak mówią – od przybytku głowa nie boli.

Ubóstwo, jak tego dowodzą formuły wymieniające obok siebie ubogich, wdowy i sieroty spotykane w piśmiennictwie Bliskiego Wschodu w ogóle, a zwłaszcza w Biblii hebrajskiej, było stanem niepożądanym, a nie ascetycznym ćwiczeniem, praktykowanym dla wyższych celów. Obowiązek ochrony i szczególnej opieki nad ekonomicznie pokrzywdzonymi członkami społeczeństwa spoczywał na królach, którzy okazywali swą władzę, gdy przychodzili z pomocą potrzebującym. W Izraelu w czasach przed monarchią obowiązek ten spoczywał na całym ludzie. W najwcześniejszych prawach nakazuje się zapewnienie ubogim sprawiedliwości w sądzie, pożywienia, jakie mogło im zapewnić pozostawianie w czasie żniw części plonów na polu, jakie wydawały pola pozostawione odłogiem w roku szabatowym, pożyczanie im pieniędzy bez procentów. O obowiązkach tych przypominali prorocy. Również w Nowym Testamencie ubóstwo, szczególnie jeśli dobrowolnie przyjęte, nie jest ideałem, ale stanem obranym czasowo ze względu na wyższy cel. Idea naśladowania ubogiego Chrystusa stała się później powszechnym ideałem w chrześcijaństwie monastycznym, w którym praktykowano ubóstwo nie tylko ani nawet nie przede wszystkim dla dobra innych, ale jako jeden ze środków uwolnienia się od dóbr materialnych i osiągnięcia dzięki temu wyższego duchowego stanu zjednoczenia z Jezusem (Słownik wiedzy biblijnej).

I w uBOGim, któremu otwiera dłoń się niewiasta dzielna z Księgi Przysłów, i w mateuszowym BOGatym, który pomnażając talenty nagrodzony zostaje powierzeniem zarządu – jak podpowiada intuicja – „ukrył się” Bóg – głoski B, O, G. Ten Boży pierwiastek sprawia, że ubóstwo i bogactwo, a raczej ubodzy i bogaci jako dzieci tego samego Ojca są sobie pisani, my jesteśmy sobie pisani, wszak każdy z nas ma jakąś przestrzeń, w której odkrywa, że jest nędzarzem z pierwszego czytania; jednocześnie każdy z nas ma jakieś ewangeliczne talenty – czy to pojmowane biblijnie jako miara kruszcu, czy to współcześnie jako uzdolnienia – którymi może się podzielić.

By wyczerpać muzyczną – choć nie liturgiczną – część dzisiejszego, wspomnianego na wstępie przybytku, po raz kolejny pozwolę sobie odwołać się do szkolnych fascynacji i zostawić Was z fragmentem piosenki, może nieco młodzieńczo naiwnej, ale dzięki temu prawdziwej:

»Można liczyć gwiazdy, można mierzyć czas, ale trzeba czuć, co w życiu ważne, to się nie da zważyć, a Ty szansę masz, aby podbić świat i poznać prawdę.«

(Można liczyć gwiazdy, sł. Bogdan Olewicz, muz. Andrzej Korzyński)

ks. Michał Palowski

 

 

2020-11-08 – Mt 25, 1 – 13 Mądrość

 

» Kupić by cię, mądrości, za drogie pieniądze,

Która (jeśli prawdziwie mienią) wszytki żądze,

Wszytki ludzkie frasunki umiesz wykorzenić,

A człowieka tylko nie w anioła odmienić,

Który nie wie, co boleść, frasunku nie czuje,

Złym przygodam nie podległ, strachom nie hołduje. «

Jan Kochanowski, Tren IX

marzył człowiek renesansu. Marzę i ja, człowiek dwudziestego pierwszego wieku, jednocześnie trzeźwo pytając: kupić, ale za ile? Jaka jest wartość mądrości? Czy wystarczy czesne za studia na renomowanej uczelni? Czy równoważy ją prestiżową nagroda za wybitne osiągnięcia?

Mądrość, czyli wiedza – niezależnie od sposobu, w jaki została nabyta – zastosowana w praktyce zdaje się wymykać wszelakim rachubom, co nie znaczy wcale, że nie warto o nią zabiegać. Wręcz przeciwnie. Poszukiwanie, wstawanie o świcie, nocne czuwanie, innymi słowy wszelkie formy starania – o czym w pierwszym czytaniu – choć również niewymierne, popłacają. Skutkują jej osiągnięciem.

Choć od ostatniej mszy maltańskiej minął miesiąc, choć upłynęły trzy rozdziały mateuszowej ewangelii, my prowadzeni porządkiem lekcjonarza wciąż przyglądamy się Królestwu. Owa zbieżność rodzi skojarzenie, że mądrość – podobnie jak rzeczone Królestwo – jest czymś ponadczasowym, czymś wiecznym.

Pamiętam z lat studiów gorącą polemikę z jednym z wykładowców w odniesieniu do treści dzisiejszej ewangelii. Kiedy my szukaliśmy kolejnych przymiotników opisujących ewangeliczne panny, on obstawał przy ogłoszonej w pierwszym zdaniu zapowiedzi nadejścia Królestwo Bożego. Wspomniana historia podpowiada, że w poszukiwania mądrości można się tak mocno zaangażować, że można stracić ją z pola widzenia. Krótko mówiąc: mądrości szukać i o nią zabiegać należy mądrze.

Wracając do rachuby czasu i lekcjonarza. Im bliżej końca roku liturgicznego będziemy, tym częściej w czytaniach powracać będą sprawy ostateczne – powracać będzie paruzja, czyli ponowne przyjście Chrystusa i związany z nim sąd nad światem. Jej nagłość i nieodwołalność zachęcają do aktywnego czuwania, które również jawi się jako wyraz mądrości.

»Boże przodków i Panie miłosierdzia (…) dajże mi Mądrość, co dzieli tron z Tobą, i nie wyłączaj mnie z liczby swych dzieci! (…) Wyślij ją z niebios świętych, ześlij od tronu swej chwały, by przy mnie będąc pracowała ze mną i żebym poznał, co jest Tobie miłe (Mdr 9,1.4.10)«.

 

ks. Michał Palowski

 

2020-11-01 – Mt 5, 1 – 12a Ślad

 

»Proszę pana, ja jestem umysł ścisły. Mnie się podobają melodie, które już raz słyszałem. No, to poprzez reminiscencje. Jakże może mi się podobać piosenka, którą pierwszy raz słyszę?« perorował niesiony falami „Rejsu” inżynier Mamoń.

Do takowych melodii zaliczam piosenkę „Dorastanie” (tekst – Jacek Janczarski, muzyka Przemysław Gintrowski), która otwierała kolejne odcinki serialu o tym samym tytule, a bez której nie mogła się odbyć w moich latach szkolnych żadna z akademii.

»Jaki będzie po nas ślad, co zostanie, a co zginie

tysiąc zalet milion wad, biały ekran w pustym kinie.

Beczką śmiechu jest ten świat, szczypta życia pod chmurami,

bilans zysków, bilans strat, a my ciągle dorastamy.«

Św. Franciszek z Asyżu ubolewał, że Miłość nie jest kochana. Jako sędzia Sądu Metropolitalnego nie mogę się zgodzić, by prawo nie było kochane. Pozwólcie zatem na odrobinę prawa w odniesieniu do świętych i ich kultu w Kościele. »Dla umocnienia świętości Ludu Bożego, Kościół poleca szczególnej i synowskiej czci wiernych Najświętszą Maryję, zawsze Dziewicę, Matkę Bożą, którą Chrystus ustanowił Matką wszystkich ludzi oraz popiera prawdziwy i autentyczny kult innych Świętych, których przykładem wierni budują się i wstawiennictwem są wspomagani« (Kodeks Prawa Kanonicznego, kan. 1186). Oddając cześć Świętym Kościół ma w poważaniu ich autentyczne relikwie oraz wizerunki (Konstytucja o liturgii, 111). Za relikwie wyjątkowe (insigni) należy uważać »ciała Błogosławionych lub Świętych lub znaczne ich części, jak również całą objętość urny z ich prochami zachowanymi po kremacji«, zaś za relikwie bardziej potoczne (non insigni), tj. małe cząstki ciała lub kości Błogosławionych i Świętych, jak również przedmioty, które były przez nich używane. Pierwsze, tj. relikwie wyróżniające się, wyjątkowe (insigni), powinny być przechowywane z szacunkiem w odpowiednich opieczętowanych urnach (trumnach), umieszczanych w godnych miejscach, które gwarantują bezpieczeństwo, klimat sakralny i ułatwiają oddawanie kultu. Także drugie z relikwii (non insigni) winny być przechowywane w opieczętowanych kapsułkach i czczone z szacunkiem w duchu religijnym, bez jakichkolwiek form zabobonnych, czy choćby pozoru handlu (Nowa Instrukcja „Autentyczność i przechowywanie” Kongregacji Spraw Kanonizacyjnych o relikwiach, o. Szczepan T. Praśkiewicz OCD).

Tyle prawo. Wróćmy do szkoły i szkolnych lektur. »Czego ja nie mam! Mam kopyto osiołka, na którym odbyła się ucieczka do Egiptu, które znalezione było koło piramid. Król aragoński dawał mi za nie pięćdziesiąt dukatów dobrym złotem. Mam pióro ze skrzydeł archanioła Gabriela, które podczas Zwiastowania uronił; mam dwie głowy przepiórek zesłanych Izraelitom na puszczy; mam olej, w którym poganie świętego Jana chcieli usmażyć – i szczebel z drabiny, o której się śniło Jakubowi – i łzy Marii Egipcjanki, i nieco rdzy z kluczów świętego Piotra…« zachwalał swoje cudowności Sanderus w „Krzyżakach”. Dzisiejsza uroczystość zaprasza nas do postawienia sobie pytania: »jaki będzie po nas ślad, co zostanie, a co zginie« i nie chodzi tu o materialne relikwie, choć świętość jest nam wszystkim zadana, ale o norwidowski popiół bądź diament w ludzkiej pamięci i w ludzkich sercach.

ks. Michał Palowski

 

 

2020-10-18 – Mt 22, 15 – 21 Posłani

Cyrus i Cezar. Perski król i rzymski cesarz. Dzieli ich niemalże wszystko, jednak łączy ich wspólny mianownik. Choć nie należeli do Narodu Wybranego, obaj przywodzą na myśl ideę bożych pomazańców.

Z hebrajska »mesjasz«, z grecka »chrystus« tytuł przysługujący królom, którym przekazywano władzę przez obrzęd namaszczenia oliwą oraz kapłanom, których takim samym obrzędem wprowadzano w urząd. Z czasem utrwaliła się w Izraelu wizja króla-kapłana, który miał być idealnym władcą czasów ostatecznych. Miał on zakończyć dynastię królów i utrwalić królestwo Boże na ziemi. Jego panowanie miało mieć charakter duchowy i powszechny.

Współcześnie znak namaszczenia olejem powraca do nas w sakramentach i sakramentaliach. Udzielaniu chrztu, bierzmowania, święceń towarzyszy krzyżmo święte. Sakramentowi chorych – olej chorych. Również katechumeni sposobiący się do przyjęcia chrztu mają „swój” olej. Warto wspomnieć w tym miejscu, że normy liturgiczne przewidują namaszczenie krzyżmem ołtarza i ścian kościoła.

Z „Katechizmu Kościoła Katolickiego”: Kościół posłany przez Boga do narodów, aby był »powszechnym sakramentem zbawienia«, usiłuje głosić Ewangelię wszystkim ludziom z najgłębszej potrzeby własnej katolickości oraz z nakazu swego Założyciela (KKK 849). Ochrzczeni, „odrodzeni (przez chrzest) jako synowie Boży, zobowiązani są do wyznawania przed ludźmi wiary, którą otrzymali od Boga za pośrednictwem Kościoła”, i uczestniczenia w apostolskiej i misyjnej działalności Ludu Bożego (KKK 1270). Wierność ochrzczonych jest podstawowym warunkiem głoszenia Ewangelii i misji Kościoła w świecie. Orędzie zbawienia powinno być potwierdzone świadectwem życia chrześcijan w celu ukazania ludziom mocy jego prawdy i oddziaływania. „Sam przykład chrześcijańskiego życia i dobre uczynki spełniane w duchu nadprzyrodzonym mają już siłę pociągania ludzi do wiary i do Boga” (KKK 2044).

Ty i ja. Dzieli nas niemalże wszystko, jednak łączy nas wspólny mianownik. Przyjęliśmy chrzest i bierzmowanie. Zostaliśmy namaszczeni. Mamy udział w Misji Kościoła.

ks. Michał Palowski

 

 

2020-09-13 – Mt 18, 21 – 35 Ewolucja

 

Na początku Bóg stworzył niebo i ziemię. Ziemia zaś była bezładem i pustkowiem: ciemność była nad powierzchnią bezmiaru wód, a Duch Boży unosił się nad wodami (Rdz 1,1,-2). Biblijny opis, w właściwie dwa opisy stworzenia świat często są przeciwstawiane ewolucji, a precyzyjniej rzecz ujmując ewolucjonizmowi (łac. evolutio – rozwój), czyli teorii przyrodniczej i filozoficznej, według której wszystkie współczesne gatunki roślin i zwierząt, a także człowiek, rozwinęły się stopniowo z najprostszych form życia, a nawet z najprostszych form materii. Błąd tkwi w metodzie. Przeciwieństwem ewolucji nie jest kreacjonizm – pochodzenie stworzenia od Stwórcy, a teoria stałości czy też niezmienności gatunku. Mówię o tym nie bez kozery, bowiem lektura dzisiejszych czytań mszalnych zaprasza do przyjrzenia  i posłużenia się mechanizmem, jaki stosuje teoria ewolucji.

Międzyludzkie darowanie win jest odwzorowaniem odpuszczenia grzechów w relacji między Bogiem a człowiekiem. Może być zatem postrzegane jako kolejna przestrzeń, w której objawia się podobieństwo stworzenia do Stwórcy. Przebaczający stają się miłosierni jak Ojciec (por. Łk 6,36). Ważna jest jednak wspomniana wcześniej ewolucja. Przejście od zapisanego u Syracha zewnętrznego nakazu do wolnego wyboru.

Przebaczania – jak wszystkiego w życiu trzeba się nauczyć. Niezastąpionym podręcznikiem jest w tej materii Pismo święte, które od początku do końca jest historią o przebaczeniu – o Bożym zmiłowaniu nad grzesznikiem, którego punktem kulminacyjnym są śmierć i zmartwychwstanie Jezusa. Oprócz teorii przydaje się w życiu i praktyka. Osobiste doświadczenie pozwala lepiej zrozumieć i przyswoić teorię. W odniesieniu do przebaczenia ważna jest dwutorowość. Kiedy my decydujemy się przebaczać innym, w konsekwencji – tak przynamniej chcę wierzyć – inni decydują się przebaczyć nam. Wzrost po jednej ze stron, winien skutkować wzrostem po drugiej.

Jednak życie boleśnie przypomina, że z tą wzajemnością różnie bywa. Mówić o przebaczeniu to jedno, a przyjąć je lub okazać to drugie. Dlatego ludzką wolę warto po Bożemu wzmocnić. Z pomocą spieszą słowa Modlitwy Pańskiej, do której bezpośrednio nawiązuje treść dzisiejszej ewangelii. Oryginalny tekst grecki mówi: daruj nam nasze długi, jako i my darujemy naszym dłużnikom. Podobnie rzecz ma się w języku starocerkiewnosłowiańskim:  i ostawi namĭ dłŭgy nasi jako i my ostawlajemŭ dłŭżĭnkomŭ nasimŭ. Niezależnie od wersji słychać, że prośbie towarzyszy deklaracja. A o tym, że danego słowa należy dotrzymywać nikogo przekonywać nie trzeba.

ks. Michał Palowski

 

 

 

2020-07-19 – Mt 13, 24 – 30 Cierpliwość


Choć minął kolejny tydzień, choć tak wiele się wydarzyło nadal zatrzymujemy się w trzynastym rozdziale mateuszowej ewangelii, nadal słuchamy przypowieści Jezusa.
Na ewangeliczne pole wędrujemy przez wersy wyjęte z »Księgi Mądrości«. Jej autor wychwalając Opatrzność przywołuje Bożą moc i sprawiedliwość, wszechwładzę i litość, potęgę i łagodność. Przypomina wielką nadzieję, której na imię nawrócenie po występkach.
Królestwo Boże – władza Boga, Jego panowanie – przychodzi dziś po raz kolejny pod postacią siewcy, który siejąc na swoim polu dobre ziarno, oczekuje tym samym dobrego plonu. Boży porządek świata zakłada zatem, że i początkiem, i celem jest dobro. Nieprzyjaciel zasiewa chwast między pszenicę. Zmniejszając zbiory, chce tym samym zubożyć obecność dobra w świecie. Dialog ze sługami przypomina nam, że wiemy, od kogo pochodzą dobro i zło, kto jest ich przyczyną. Słudzy mówią: Nieprzyjaciel to sprawił. Bóg objawia się jako roztropny i dobry gospodarz. Pozwala wzrastać i szansę daje obojgu. Przygląda się im. Wypatruje niuansów, które decydują o ich wartości. Dopiero w czasie żniw nastąpi odpłata. Powiązany w snopki chwast trafi na spalenie. Pszenica – do spichlerza. Stanie się mąką dla podtrzymania życia i ziarnem pod przyszły zasiew. Wypełni tym samym swoje zadanie. Z dobra zrodzi się dobro.
Dzisiejsza przypowieść ma chwast w tytule. Najprawdopodobniej mowa jest o gatunku trawy zwany życicą roczną, która wschodzi równocześnie z pszenicą i jest do niej tak podobna, że aż do wykłoszenia się zboża trudno je rozróżnić. Pszenica i życica mają splątane korzenie, dlatego wyrywanie chwastu mogłoby spowodować zniszczenie zboża. Rozdzielenia można dokonać dopiero w czasie żniwa.
Fizyczne podobieństwo obu roślin oraz ich splątane korzenie przywodzą na myśl ukrytą w łanach i przez to dla oczu niewidoczną, cichą bohaterkę przypowieści. Mam tu na myśli cierpliwość, która wydaje się być nieodłącznie powiązana z cierpieniem. W odniesieniu do Boga jawi się ona jako inne z imion Miłości. Bóg nie działa pochopnie. Daje szansę. Pojmowana po ludzku to umiejętność czekania, sztuka znoszenia dolegliwości, wyraz ufności, że wszystko musi mieć swój czas i swoje miejsce.
Zamiast pointy:
Ty jesteś, Panie, Bogiem łaski i miłosierdzia, do gniewu nieskory, łagodny i bardzo wierny. Wejrzyj na nas i zmiłuj się nad nami.
Naucz nas cierpliwości.
ks. Michał Palowski

 

 

2020-07-12 – Mt 13, 1 – 9 O siewcy i sędzim

»W sprawiedliwości ujrzę Twe oblicze, nasycę się Twym widokiem, gdy ukaże się Twoja chwała« (Ps 17,15) wyznaje psalmista w dzisiejszej antyfonie na wejście. Przywodzi tym samym na myśl prawdę wiary, która głosi, że Bóg jest sędzią sprawiedliwym. Ta z kolei rodzi pytanie: sprawiedliwym to znaczy jakim?

Sādȋq. To hebrajskie słowo tłumaczone jako „sprawiedliwy” i jego odnośne formy czasownikowe oznaczają – w sensie podstawowym – tego, kto okazał się prawdziwy, czyli wierny, czy sprawdził się – zwłaszcza w kontekście prawnym. Słowo „sprawiedliwy” dlatego znaczy „niewinny” i używa się go w Biblii zwłaszcza na oznaczenie postępowania i charakteru moralnego. Zakres słowa „sprawiedliwość” znacznie jednak przekracza postępowanie sądownicze i obejmuje całe życie ludu wybranego, określane przez przymierze zawarte z Bogiem. Konkretne znaczenie zależy od okoliczności: dla władzy – dobre sprawowanie rządów i wydawanie uczciwych sądów; dla zwykłego ludu traktowanie sąsiada jako partnera, należącego do tego samego ludu przymierza; ani doznawanie ucisku ze strony innych, ani uciskanie innych; dla każdego – zachowanie woli Bożej objawionej w Torze. Niekiedy sprawiedliwość ludzką uważa się za odpowiedź na sprawiedliwość i łaskawość Bożą albo za jej odbicie, a w istocie jest ona wyrazem uznania Boga w aktach okazywanej Mu czci i życie podług Jego woli. Sprawiedliwość Boża oznacza, że Bóg jest uczciwym i rzetelnym sędzią, który bierze stronę ludu związanego z Nim przymierzem i dlatego uwalnia Izrael od jego wrogów, tak że doświadczają oni sprawiedliwości jako kary, natomiast Izrael – jako zbawienia i obrony. W związku z tym w niektórych tekstach sprawiedliwość Boża i zbawienie są właściwie synonimami, a od czasów wygnania jest ona, sprawiedliwość Boża, przedmiotem nadziei. W Nowym Testamencie (…) sprawiedliwość zwykle oznacza życie zgodne z wolą Bożą i odniesione do Niego. Nic zatem dziwnego, że sprawiedliwość niekiedy uważa się za szczególny przymiot Jezusa Chrystusa.

Bóg jest sędzią. Sędzią to znaczy kim?

Sędzia jest tym, który ocenia środki dowodowe i wydaje wyrok. Innymi słowy zestawia stan faktyczny – jak jest – ze stanem prawnym – jak być powinno. Odnosząc powyższe do dzisiejszej ewangelii rzec można, że Jezus jako sędzia, szafarz Bożej sprawiedliwości orzeka w przedmiocie recepcji zasianego przez siewcę słowa. Analizuje stan faktyczny, bada okoliczności, odnosi go do oczekiwań i wskazuje, co zaważyło na tym, że w jedynym przypadku zasiew wydał plon, a w innym – nie.

Nikt nie może być sędzią we własnej sprawie.

Nie sposób nie zgodzić się z tą rzymską paremią. Jednak w tym szczególnym przypadku wolno, a nawet trzeba nam postąpić inaczej. Trzeba nam przyjrzeć się sobie, trzeba nam przeanalizować fakty i wydać wyrok, który określi, kim jesteśmy. Czy drogą, na której żerują ptaki? Czy gruntem skalistym, gdzie ziarno niewiele ma ziemi i gdy słońce wschodzi przypalone przez nie usycha, bo gleba nie jest zbyt głęboka? Czy cierniami, które wybujawszy zagłuszają ziarno? Czy ziemią żyzną, która wydaje plon?

Wykonanie wyroku stanie się ewangeliczną rewizją życia. A o nią przecież chodzi.

ks. Michał Palowski

Pieter Bruegel Starszy, Przypowieść o siewcy, 1557

(http://www.timkenmuseum.org/collection/parable-of-the-sower/)

 

 

2020-06-07 J 3,16-18 W trzech Osobach Jeden

 

Spodobało się zaś Bogu powołać ludzi do uczestnictwa w swym życiu, nie pojedynczo tylko, z wykluczeniem wszelkiej wzajemnej więzi, lecz do utworzenia z nich ludu, w którym rozproszone Jego dzieci zgromadziłyby się w jedno (Sobór Watykański II, Ad gentes 2).

Zgromadzony w jedno Lud wyznaje:

Tajemnica Trójcy Świętej stanowi centrum wiary i życia chrześcijańskiego. Jest tajemnicą Boga w sobie samym, a więc źródłem wszystkich innych tajemnic wiary oraz światłem, które je oświeca. Tajemnica ta jest najbardziej podstawowym i istotnym nauczaniem w „hierarchii prawd wiary” (KKK 234).

Trójca jest jednością. Nie wyznajemy trzech bogów, ale jednego Boga w trzech Osobach: „Trójcę współistotną”. Osoby Boskie nie dzielą między siebie jedynej Boskości, ale każda z nich jest całym Bogiem: „Ojciec jest tym samym, co Syn, Syn tym samym, co Ojciec, Duch Święty tym samym, co Ojciec i Syn, to znaczy jednym Bogiem co do natury”. „Każda z trzech Osób jest tą rzeczywistością, to znaczy substancją, istotą lub naturą Bożą” (KKK 253).

Wiara katolicka polega na tym, abyśmy czcili jednego Boga w Trójcy, a Trójcę w jedności, nie mieszając Osób ani nie rozdzielając substancji: inna jest bowiem Osoba Ojca, inna Syna, inna Ducha Świętego; lecz jedno jest Bóstwo, równa chwała, współwieczny majestat Ojca i Syna, i Ducha Świętego (KKK 266).

Kościół posługuje się pojęciem „substancja” (oddawanym niekiedy także przez „istota” lub „natura”), by określić Boski Byt w jego jedności, pojęciem „osoba” lub „hipostaza”, by określić Ojca, Syna i Ducha Świętego w tym, czym rzeczywiście różnią się między sobą, a pojęciem „relacja”, by określić fakt, że rozróżnienie Osób Boskich opiera się na Ich wzajemnym odniesieniu do siebie (KKK 252).

Dogmatyka i okołotrynitarne spory, jakie prowadzili chrześcijanie pierwszych wieków wprowadziły termin osoba do języka i kultury, gdzie osoba pojmowana jest jako jednostka, jako ktoś zdolny do samodzielnego – odrębnego – osobnego – istnienia, jako centrum świadomości, jako podmiot zdolny do podejmowania suwerennych decyzji i ponoszenia ich następstw. W ujęciu chrześcijańskim osoba to ktoś, kto obdarzony został przez Boga godnością.

Godność osoby ludzkiej ma podstawę w stworzeniu jej na obraz i podobieństwo Boże; wypełnia się ona w powołaniu jej do Boskiego szczęścia. Jest właściwe istocie ludzkiej, że w sposób dobrowolny dąży do tego wypełnienia. Osoba ludzka przez swoje świadome czyny dostosowuje się lub nie do dobra obiecanego przez Boga i potwierdzonego przez sumienie moralne. Ludzie kształtują samych siebie i wzrastają wewnętrznie; całe swoje życie zmysłowe i duchowe czynią przedmiotem swojego wzrostu. Z pomocą łaski wzrastają w cnocie, unikają grzechu, a jeśli go popełnili, jak syn marnotrawny powierzają się miłosierdziu naszego Ojca niebieskiego. W ten sposób osiągają doskonałość miłości (KKK 1700).

Wiara to dogmat przełożony na życie. Znak krzyża i wezwanie Ojca i Syna, i Ducha Świętego pozwala mieć nadzieję, że każde działanie podejmowanie w imię Boga w Trójcy jedynego od Niego będzie pochodziło i do Niego prowadziło  będzie. A tym samym pozwoli stanąć na wysokości zadania, któremu na imię godność osoby ludzkiej.

ks. Michał Palowski

 

 

2020-05-31 J 20,19-23 Zesłanie Ducha Świętego

 

Dał się słyszeć z nieba szum. Ukazały się jakby języki ognia, które się rozdzielały, i na każdym z apostołów spoczął jeden. Wszyscy zostali napełnieni Duchem Świętym, i zaczęli mówić obcymi językami, tak jak im Duch pozwalał mówić. (Dz 2,2,-4). Duch Święty zstąpił. I jest z nami.

Duch Święty, czyli kto?  „Katechizm Kościoła Katolickiego” podpowiada: Duch Święty jest imieniem własnym Tego, którego wielbimy i któremu oddajemy chwałę wraz z Ojcem i Synem. Kościół otrzymał Go od Pana i wyznaje Go w czasie chrztu swoich nowych dzieci. Pojęcie »Duch« jest tłumaczeniem hebrajskiego słowa »Ruah«, które przede wszystkim oznacza tchnienie, powietrze, wiatr (…) Duch i Święty to przymioty Boże wspólne Trzem Osobom Boskim. Łącząc jednak te dwa pojęcia, Pismo święte, liturgia i język teologiczny określają niewymowną Osobę Ducha Świętego, unikając możliwej dwuznaczności z innym sposobem posługiwania się pojęciami »duch« i »święty« (KKK 691). Gdy Jezus zapowiada i obiecuje Ducha Świętego, nazywa Go »Parakletem«, co dosłownie oznacza: „Ten, który jest wzywany przy czymś” »ad-vocatus«. »Paraklet« tłumaczy się zazwyczaj jako »Pocieszyciel«; Jezus jest pierwszym Pocieszycielem. Sam Pan nazywa Ducha Świętego »Duchem Prawdy« (KKK 692).

W liturgii szczególnie podkreśla się symboliczny związek zachodzący między czerwoną barwą a Duchem Świętym. On jest przecież rękojmią miłości złożoną przez Trójcę Przenajświętszą, On zapala w wiernych ogień miłości (…) Czerwone szaty liturgiczne mają wskazywać na ogień Ducha Świętego, ogarniającego Kościół i ponaglającego, by ogniem miłości rozpalił cały świat. W święta apostołów, ewangelistów i męczenników wyobrażają również Ducha Świętego, który doprowadził ich nawet do ofiary krwi (Dorothea Forstner, „Świat symboliki chrześcijańskiej”). Jednocześnie warto przypomnieć, że u podstaw dzisiejszej uroczystości leży starotestamentowe Święto Tygodni, które stanowiło dzień dziękczynienia za zebrane żniwo pszenicy i było obchodzone uroczystą ucztą. Podobnie Chrystus przynosi Ducha Świętego jako owoc swej ofiary paschalnej i zaprasza swoich synów i córki do swego stołu (Rupert Berger, „Mały słownik liturgiczny”). Ten rolniczy rodowód sprawił, że te czerwone od ognia święta zwane są zielonymi.

Tyle pokrótce teologicznej teorii. Powyższe zrodziło we mnie pytanie, czy coś łączy czerwień ognia z zielenią plonów. Z pomocą przyszedł Internet. Zielony płomień powstaje w wyniku spalania chlorku baru. Ta właściwość najczęściej wykorzystywana jest podczas produkcji fajerwerków. Jednak w rzeczywistości, której na imię Duch Święty nie o fajerwerki chodzi. Bo te wystrzeliwane od okazji do okazji, choć huczne i jasne, prędzej czy później kończą swój żywot. Chodzi o stałe powracanie do sakramentów chrztu i bierzmowania, o odkrywanie obecności Ducha Świętego w codzienności, chodzi o życie z Duchem.

ks. Michał Palowski

 

 

 

2020-05-24 Mt 28,16-20 Wniebowstąpienie

Wspinaczka, modlitwa ludzi wybranych

Intymnych marzeń warowny gród

Modlitwa słów niewypowiedzianych

Błogosław Panie nasz górski trud.

                       

W kurniawie, w deszczu, w huku lawiny

wszędzie widzimy Twoją moc

Licząc bezcenne biwaku godziny

Pozwól nam przeżyć i tę noc.

 

W skalistych świątyń zawieszony cień

Za chwilę słońca uderzy nas blask

Pozwól nam przeżyć szczęśliwie dzień

Niech dosięgniemy ze szczytu gwiazd…

 

Modlitwa wspinacza – napisana w 1979 roku pod Lhotse (8511 m.n.p.m.) przez Ignacego Walentego Nendzę, śląskiego himalaistę, grotołaza, działacza harcerskiego i instruktora alpinizmu

Dlaczego ludzie chodzą w góry? Po pierwsze dlatego, że po prostu są. Po wtóre dlatego, że w górach fizycznie człowiek jest bliżej nieba, w konsekwencji zaś – metafizycznie – bliżej Boga. Najważniejsze wydarzenia biblijne, najważniejsze wydarzenia historii zbawienia począwszy od przymierzy zawartych z Abrahamem i Mojżeszem, przez przemienienie i śmierć Jezusa, na Jego wniebowstąpieniu skończywszy dokonywały się na scenach górskich szczytów. Chrześcijaństwo jest religią dobrze rozumianego skracania dystansu. Do ojców Bóg przemawiał przez proroków, do nas przemówił przez Syna (Hbr 1,1,-2). W Nim, dzięki wierze w Niego mamy śmiały przystęp do Ojca (Ef 3,12). Szczególnym szczytem, na którym dokonuje się spotkanie człowieka z Bogiem jest Eucharystia (Lumen Gentium 11). Bliżej Boga – po ludzku rzecz ujmując – być się nie da.

Wydarzenie Wniebowstąpienia wbrew pozorom nie jest końcem. Otwiera nowy rozdział w historii Kościoła. Jego następstwem jest wypełnienie obietnicy Ojca, której na imię Duch Święty. Dzięki Niemu Kościół staje się Kościołem Misyjnym – Kościołem Posłanym, który ma świadczyć o Jezusie „w Jerozolimie i w całej Judei, i w Samarii, i aż po krańce ziemi” (Dz 1,8). Jednocześnie staje się Kościołem Czuwającym – Kościołem Nadziei, który mając ojczyznę w niebie, stamtąd jako Zbawcy wyczekuje paruzji – ponownego przyjścia Chrystusa (Flp 3,20).

 

Jako chrześcijanie jesteśmy zaprogramowani na niebo. Nie tyle na miejsce przebywania, co na rzeczywistość, która ma polegać na szczęśliwym i trwającym wiecznie przebywaniu z Bogiem twarzą w twarz. Mając głowy w chmurach, jednocześnie trzeba nam twardo stąpać po ziemi. Być dla jej mieszkańców ambasadorami nieba. Słowami i czynami niebo sprowadzać na ziemię. Urzeczywistniać słowa modlitwy, jaką za przyczyną swojego patrona św. Bernarda zanoszą alpiniści i ludzie gór: „O Panie (…) chroń nas w czasie górskich wspinaczek, abyśmy doznawszy piękna natury powracali do swoich obowiązków napełnieni radością i siłą do służby Bogu i braciom; a kiedy żyjąc w dolinach, chcemy iść jego śladami, daj nam, błagamy Cię o Panie łaskę zdobycia prawdziwego Szczytu, którym jest Chrystus, który króluje wraz z Tobą i Duchem Świętym na wieki wieków. Amen”.

 

 ks. Michał Palowski

 

2020-05-10 J 14,1-12 O służbie

Wybrali i przedstawili ich apostołom, którzy, modląc się, nałożyli na nich ręce (Dz 6,5-6). Począwszy od zarania dziejów święceń diakonatu udziela się przez modlitwę i włożenie rąk. Diakonów Kościół święci dla posługi. W pierwszych wiekach czynił to dla posługi charytatywnej. Współcześnie zaś dla pomocy prezbiterom. Diakoni – według liturgii święceń – mają przyczyniać się do rozwoju chrześcijańskiego ludu, przechowywać tajemnicę wiary w czystym sumieniu oraz tę wiarę głosić słowem i czynem zgodnie z Ewangelią i tradycją Kościoła.

 

Wy zaś jesteście wybranym plemieniem, królewskim kapłaństwem, narodem świętym, ludem Bogu na własność przeznaczonym, abyście ogłaszali chwalebne dzieła Tego, który was wezwał z ciemności do przedziwnego swojego światła (1P 2,9). Święcenia ważnie przyjmuje tylko mężczyzna ochrzczony (kan. 1024). Chrzest przyjęty w wierze rodziców i chrzestnych, a co za tym idzie w wierze Kościoła daje nam udział nie tylko w kapłańskiej, ale również w królewskiej i prorockiej misji Chrystusa, o czym przypomina nam każda Eucharystia.

 

Liturgia słowa uzmysławia nam udział w misji prorockiej. Obcując z Bożym Słowem mamy możliwość uczenia się, a co za tym idzie nauczania i umacniania wiary. Liturgia ofiary dotyczy udziału w misji kapłańskiej. Składamy ją – o czym traktuje dziś św. Piotr w swoim „Pierwszym Liście” – poprzez uczynki, modlitwę, życie codzienne, jeśli są solidnie i ofiarnie pełnione. Wreszcie obrzędy zakończenia uświadamiają udział w misji królewskiej, która przyjmuje różne postacie angażowania się chrześcijanina w życie społeczne, na przykład w służbę innym.

 

Niech się nie trwoży serce wasze. Wierzycie w Boga? I we Mnie wierzcie! W domu Ojca mego jest mieszkań wiele. Gdyby tak nie było, to bym wam powiedział. Idę przecież przygotować wam miejsce. A gdy odejdę i przygotuję wam miejsce, przyjdę powtórnie i zabiorę was do siebie, abyście i wy byli tam, gdzie Ja jestem (J 14, 1-3). Służę Waszej nadziei. Jestem jej fundamentem i gwarantem. Ja jestem drogą i prawdą, i życiem (J 14,6). Prowadzę do Ojca, którego Wam objawiłem. Mówię jak jest i jak – według Ojca – być powinno. Jestem dla Was. Jestem Waszym sługą.

 

Nie potrafię oprzeć się przekonaniu, że służba rodzi się ze słuchania. Ta Jezusowa ze słuchania Ojca. Bycie w służbie dokonuje się przez okazywanie posłuszeństwa prawowitym przełożonym, których wola tożsama jest z wolą Bożą (kan. 601). Przypominają o tym słowa przysięgi i ślubowania. Kto we Mnie wierzy – kto mnie usłyszy, kto będzie mi posłuszny – będzie także dokonywał tych dzieł, których Ja dokonuję, a nawet większe od tych uczyni, bo Ja idę do Ojca (J 14,12). Amen.

 

Owocem ciszy jest modlitwa. Owocem modlitwy jest wiara. Owocem wiary jest miłość. Owocem miłości jest służba. Owocem służby jest pokój (św. Matka Teresa z Kalkuty).

ks. Michał Palowski

 

2020-04-26 Łk 24,13-35 Bez Słowa ani rusz

 

Na początku było Słowo, a Słowo było u Boga, i Bogiem było Słowo. Ono było na początku u Boga. Wszystko przez Nie się stało, a bez Niego nic się nie stało, co się stało (…) A Słowo stało się ciałem i zamieszkało wśród nas (J 1,1,-3.14). Nie, to nie pomyłka, że zaczynamy dziś od fragmentu wyjętego z prologu ewangelii według św. Jana, który zwykliśmy odnosić do Bożego Narodzenia. To prawda, że spotykamy się dziś w Emaus i rozpoznajemy Jezusa przy/po łamaniu chleba, ale bez uprzedniego spotkania ze Słowem, bez wyłożenie począwszy od Mojżesza poprzez wszystkich proroków i autorów pism wszystkiego, co odnosiło się do Jezusa nie byłoby to możliwe.

 

Pan Jezus tej nocy, której został wydany, wziął chleb i dzięki uczyniwszy, połamał i rzekł: «To jest Ciało moje za was wydane. Czyńcie to na moją pamiątkę!» Podobnie, skończywszy wieczerzę, wziął kielich, mówiąc: «Kielich ten jest Nowym Przymierzem we Krwi mojej. Czyńcie to, ile razy pić będziecie, na moją pamiątkę!» (1 Kor 11-23-25). I w najstarszym chronologicznie opisie Ostatniej Wieczerzy, który czytamy w Wielki Czwartek, i w czasie każdej Eucharystii słowa ustanowienie poprzedzają przeistoczenie. Ujmując sprawę szerzej Liturgia Słowa poprzedza Liturgię Eucharystii.

 

Do sedna Eucharystii prowadzi nas Słowo. Ku Słowu Eucharystia nas kieruje. Głosimy śmierć Twoją, Panie Jezu, wyznajemy Twoje zmartwychwstanie, i oczekujemy Twego przyjścia w chwale. Ile razy ten chleb spożywamy, i pijemy z tego kielicha głosimy śmierć Twoją, Panie, oczekując Twego przyjścia w chwale. Panie, Ty nas wybawiłeś, przez krzyż i zmartwychwstanie swoje, Ty jesteś Zbawicielem świata. Chrystus umarł, Chrystus zmartwychwstał, Chrystus powróci. Aklamacje po przeistoczeniu odmawiane lub śpiewane w pozycji stojącej, która sama w sobie jest wyrazem wiary w zmartwychwstanie Jezusa to ciąg dalszy historii z Emaus. Opowiadanie współczesnym jedenastu, co nas spotkało w drodze i jak Go poznaliśmy przy łamaniu chleba (Łk 24,35).

 

Na początku było Słowo, a Słowo było u Boga, i Bogiem było Słowo. Ono było na początku u Boga. Wszystko przez Nie się stało, a bez Niego nic się nie stało, co się stało (…) A Słowo stało się ciałem i zamieszkało wśród nas (J 1,1,-3.14). Nie, to nie pomyłka, że zaczęliśmy dziś od fragmentu wyjętego z prologu ewangelii według św. Jana, który zwykliśmy odnosić do Bożego Narodzenia. To prawda, że spotykamy się dziś w Emaus i rozpoznajemy Jezusa przy/po łamaniu chleba, ale bez uprzedniego spotkania ze Słowem nie byłoby to możliwe. A dziś przecież Narodowy Dzień Czytania Pisma Świętego.

Bierz i czytaj!

Wiara – także ta w realną obecność Zmartwychwstałego w Eucharystii – rodzi się z tego, co się słyszy, tym zaś, co się słyszy, jest słowo Chrystusa. (Rz 10,17)! Amen.

tekst: ks. Michał Palowski

 

2020-04-19 Niedziela Miłosierdzia

 

Nie przestaje mnie zastanawiać, dlaczego twórcy naszej mowy ojczystej (większość Słowian również) szukając nazwy dla „owego pierwszego dnia tygodnia” nie poszli za przykładem bliższych i dalszych sąsiadów stawiając akcent na słoneczną przeszłość (Sunday, Sonntag), Pańskie pochodzenie i Pańską przynależność (domenica, domingo, dimanche), czy zmartwychwstanie (bоскресенье), ale podkreślili brak działania. W konsekwencji zestawienie niedzieli z miłosierdziem staje się oksymoronem. Wszak miłosierdzie objawia się w działaniu.

 

Pierwszym podejmującym miłosierne działanie jest Pan Bóg. Adamowi i Ewie daje nadzieję. Abramowi obiecuje liczne potomstwo. Mojżesza wraz z ludem wyprowadza z niewoli. Izraelitów przeprowadza przez znaczone uciskiem zawiłości historii. W Jezusie karmi głodnych, uzdrawia chorych, przywraca życie umarłym, uwalnia opętanych, odpuszcza grzechy. W kulminacyjnym punkcie historii zbawienia przez Jego mękę, śmierć i zmartwychwstanie zbawia wszystkich.

 

Miłosierdzie jest rzeczywistością, którą trudno ubrać w słowa. Starotestamentalni autorzy mówiąc o miłosierdziu odnoszą do Boga, który w naszej świadomości jest rodzaju męskiego (Ojciec, Pan) termin opisujący dające życie kobiece trzewia. Wyraża on bezgraniczną miłość, jaką matka kocha dziecko. Miłość wynikającą z głębokiego przekonania, że dziecko pochodzi od niej – jest owocem jej łona, jak i nie od niej – jest darem.

 

Za patronów „od miłosierdzia” zwykliśmy uważać świętą Faustynę Kowalską i jej duchowego kierownika błogosławionego księdza Michała Sopoćkę. I słusznie. Jednak dzisiaj do ich grona dołącza święty Tomasz Apostoł. Penetrując rany Jezusa, w tym ranę w boku, z której wypłynęły krew i woda, badając dowody przypomina, że Boże miłosierdzia jest faktem, a tym samym domaga się odpowiedzi przez fakty.

 

Nie miłujmy słowem i językiem, ale czynem i prawdą (1J 3,18)! Grzeszących upominając, nieumiejętnych pouczając, wątpiącym dobrze radząc, strapionych pocieszając, krzywdy cierpliwie znosząc, urazy chętnie darując, modląc się za żywych i umarłych, głodnych karmiąc, spragnionych pojąc, nagich przyodziewając, podróżnych w domu przyjmując, więźniów pocieszając, chorych nawiedzając, umarłych grzebiąc. Amen.

 

tekst: ks. Michał Palowski

 

2020-03-29 – J 11, 3-7. 17. 20-27. 33b-45 Słowo życia

 

Na Twoje słowo, Panie Jezu Chryste Przyjaciel Łazarz żywy powstał z grobu. Choć w cieniu śmierci cztery dni spoczywał, Ty go wskrzesiłeś i oddałeś życiu. Niech ludzkie ciało w tej nadziei spocznie, Że Ty powrócisz w swoim majestacie, Otworzysz groby słowem pełnym mocy, Obleczesz zmarłych zmartwychwstania szatą.

 

Pozwoliłem sobie przywołać na wstępie fragment śpiewanej na Śląsku pieśni z obrzędów Ostatniego pożegnania zmarłego, jako że genialnie syntetyzuje przesłanie płynące z dzisiejszych czytań mszalnych. Tak ogłoszona przez Ezechiela obietnica otwarcia grobów i jej następstwa, jak i janowy opis wskrzeszenia Łazarza sprowadzają się do konkluzji, że słowo, które pochodzi od Boga jest nie tylko prostym komunikatem, ale ma moc sprawczą. Powołuje do istnienia. Uobecnia Boże Królestwo. Inicjuje nawrócenie. Uwalnia z mocy złego ducha. Pomnaża pokarm. Uzdrawia. Wskrzesza.

 

Pawłowy List do Rzymian przywodzi na myśl pierwsze zdania encykliki św. Jana Pawła II Dominum et Vivificantem: Kościół (…) pouczony słowem Chrystusa, czerpiąc z doświadczenia Pięćdziesiątnicy i własnych „dziejów apostolskich”, od początku głosi wiarę w Ducha Świętego, jako Ożywiciela, poprzez którego niezgłębiony Trójjedyny Bóg udziela się ludziom, zaszczepiając w nich zadatek życia wiecznego.

 

Wskrzeszenie Łazarze nie było jedynie odpowiedzią Jezusa na prośbę i wiarę konkretnych osób, wyrazem współczucia, gestem miłosierdzia. Było również przygotowaniem świadków do jedynego w swoim rodzaju wydarzenia w historii, jakim było jezusowe zmartwychwstanie. Znak pustego grobu ma nam przypominać, że i nasze groby będą puste, a tym samym wprowadzić nas w perspektywę własnego zmartwychwstania. Po wtóre ta historia jest zaproszeniem do przejścia ze śmierci do życia. Wezwaniem do nawrócenia. Wreszcie manifestacją Jezusa jako pana życia i śmierci. 

 

Na Twoje słowo, Panie Jezu Chryste Przyjaciel Łazarz żywy powstał z grobu. Choć w cieniu śmierci cztery dni spoczywał, Ty go wskrzesiłeś i oddałeś życiu. Niech ludzkie ciało w tej nadziei spocznie, Że Ty powrócisz w swoim majestacie, Otworzysz groby słowem pełnym mocy, Obleczesz zmarłych zmartwychwstania szatą.

 

Wierzysz?

tekst i zdjęcie: ks. Michał Palowski

 

2020-03-22– J 9, 1. 6-9. 13-17. 34-38 Niedziela radości

Raduj się, Jerozolimo, zbierzcie się wszyscy, którzy ją kochacie. Cieszcie się, wy, którzy byliście smutni, weselcie się i nasycajcie u źródła waszej pociechy (Iz 66, 10-11). Zaprasza dziś w antyfonie na wejście prorok Izajasz. Zaprasza i dobrze czyni, wszak to już IV niedziela Wielkiego Postu zwana Niedzielą Radości. Radości, która ma swe źródło w świadomości, że Pascha coraz bliżej.

Ujęty w Pierwszej Księdze Samuela opis powołania i namaszczenia Dawida na króla przypomina o tym, że Bóg jest od nas całkowicie odmienny, że widzi i ocenia inaczej niż my mamy w zwyczaju to czynić. Nie ma Dlań znaczenia starszeństwo, wygląd, wysoki wzrost. Wybiera najmniejszego i rudowłosego. Od zewnętrznych przymiotów ważniejszym okazuje się być serce człowieka i to, co się w nim kryje. Ta historia jest dla nas zaproszeniem, aby wciąż od nowa uczyć się patrzenia na świat, a w szczególności na człowieka z innej, Bożej perspektywy.

W odpowiedzi na pierwsze czytaniu zaśpiewaliśmy chyba jeden z najbardziej znanych i lubianych psalmów, Psalm dwudziesty trzeci. Wyznaliśmy wiarę, że Pan jest naszym pasterzem i niczego, co konieczne do życia i zbawienia zabraknąć nam nie może. To drugie z kierowanych dziś do nas zaproszeń, by przylgnąć do Pana i w Nim złożyć nadzieję. Wciąż od nowa.

Święty Paweł zaprasza nas od powstania z martwych, do wyjścia z ciemności i postępowania w świetle. Podobne zaproszenie wybrzmiewa z ewangelii. Cud uzdrowienia niewidomego od urodzenia przynosi podwójny efekt. Uzdrowiony nie tylko zaczyna w sposób fizyczny widzieć, ale również rozpoznaje w Jezusie proroka, czyli człowieka od Boga posłanego i w konsekwencji wyznaje wiarę. Wyznanie wiary w Jezusa, uznanie Go za Pana i Zbawiciela prowadzi do przyjęcia chrztu, który Kościół pierwszych wieków nazywał oświeceniem. Nie bez znaczenia jest również miejsce, w którym cud się dokonał. Siloam znaczy posłany. Ochrzczony również znaczy posłany. Posłany, by w Bożym świetle widzieć świat i ludzi, a nadzieją Odeń płynącą oświecać innych.

tekst i zdjęcie: ks. Michał Palowski

 

2020-02-09– Mt 5,13-16 Światłość świata

Światło. Pomimo wszystkich analiz fizykalnych światło pozostaje tajemnicą Stwórcy. Nie ma nikogo, kto nie znałby światła, nikogo też – kto je zna. Nie ma nikogo, kto nie znałby jego cudownego działania, nikogo też – kto znałby jego istotę. Światło umożliwia oglądanie piękna
 i kolorów. „Świtałem oczu” nazywa się władzę widzenia, dzięki której się je spostrzega. Wszystko, co żyje i się rozwija, garnie się do światła. Światło jako najbardziej niematerialne zjawisko całego stworzenia, jest szczególnie odpowiednim symbolem duchowości Boga. „Światło” w starotestamentalnym języku obrazowym oznacza często życie w szczęściu i powodzeniu, zaś w sensie nadprzyrodzonym – oświecenie otrzymane dzięki życzliwości i łasce Boga, Jego kierownictwo w wypełnianiu Prawa. Światło, które przynosi Chrystus wlewa się podczas chrztu do duszy katechumena. Dlatego sakrament ten nazywano we wczesnym Kościele oświeceniem.

Nie może się ukryć miasto położone na górze. Nie zapala się też lampy
i nie umieszcza pod korcem, ale na świeczniku, aby świeciła wszystkim, którzy są w domu. Nie otrzyma Nagrody Nobla, kto odkryje i obwieści bliźnim, że wszystkiego na tym świecie należy używać zgodnie
z założonym przez Stwórcę bądź twórcę przeznaczeniem.
W przeciwnym razie można zapracować na Nagrodę Darwina. Niestety zazwyczaj laureat nie ma sposobności, by się nią nacieszyć. Dobrze widoczne miasto na wzniesieniu staje się punktem odniesienia w terenie dla wszystkich, którzy na nie patrzą. Lampa umieszczona na świeczniku zwiększa swój zasięg. Naszym życiowym zadaniem jest bycie światłością świata. Oświeceni przez Chrystusa mamy świecić Jego światłem. Ujawniać prawdę o naszym przeznaczeniu, któremu na imię życie
z Bogiem. W realiach maltańskich owo życie z Bogiem przekłada się na nieustanne odkrywanie i realizowanie zakonnego charyzmatu, o czym przypominają dziś czytania mszalne. Wspierania ubogich pobrzmiewa 
u Izajasza. Obrony wiary – u św. Pawła. Jedno i drugie finalnie ma nas ludzi naszej pieczy powierzonych doprowadzić do zbawienia.

Ja jestem światłością świata, kto idzie za Mną, będzie miał światło życia, sam stanie się światłem świata. Światłem, którego nie zastąpią ani suplementy diety, ani sztuczne oświetlenie.

tekst Michał Palowski

 

2019-11-03 – Łk 19,1–10 Zacheusz

Niewiele o nim wiemy. Był zwierzchnikiem celników. Był bardzo bogaty. Był niskiego wzrostu. Niewiele również wiemy o imieniu, które mu nadano. Prawdopodobnie Zacheusz jest zdrobniałą formą imienia Zachariasz, imienia teoforycznego, które tłumaczy się: pamięć Jahwe, Jahwe pamięta. Pomimo powyższych mankamentów krótka historia niedużego człowieka wiele mówi nam o nas oraz o naszej ludzkiej kondycji w odniesieniu do Boga.

„Jezus wszedł do Jerycha i przechodził przez miasto”. Bóg jest Tym, który jest, który był i który przychodzi. Przychodzi do nas nieustannie. Przychodzi w Słowie, w sakramentach, w drugim człowieku.

„Jezus przyszedł na to miejsce, spojrzał w górę i rzekł do niego”. Przychodzi do nas i na nas spogląda. Nie spuszcza nas ze swego opatrznościowego oka. Zna nas po imieniu. Wie, kim jesteśmy i czego nam potrzeba. Wszystkich bez wyjątku powołuje. Do życia. Do miłości. Do bliskości z Sobą. Jesteśmy ważni dla Boga.

„Zacheuszu, zejdź prędko, albowiem dziś muszę się zatrzymać w twoim domu (…) Do grzesznika poszedł w gościnę (…) Syn Człowieczy przyszedł odszukać i zbawić to, co zginęło”. To o mnie, o Tobie, o nas. Prawda pierwsza i najważniejsza oraz płynąca z niej nadzieja. Jesteśmy ludźmi. Jesteśmy więc grzeszni. Bóg, który jest Miłością w Jezusie stał się człowiekiem. Stał się nim dla naszego zbawienia. Odkrycie prawdy o własnej grzeszności i uznanie jej staje się przepustką do doświadczenia Bożego miłosierdzia. Miłosierdzia, które ma zdolność przemieniania człowieka, zwłaszcza sposobu postrzegania świata.

„Połowę mego majątku daję ubogim, a jeśli kogoś w czymś skrzywdziłem, zwracam poczwórnie”. Miłość niejedno ma imię. Miłosierdzie to miłość według Bożego wzoru. Miłość, która widzi w człowieku człowieka, która nie oczekuje odwzajemnienia, która przekracza granice wyznaczane przez rachunek zysku i straty.

Niewiele o nim wiemy. Był zwierzchnikiem celników. Był bardzo bogaty. Był niskiego wzrostu. Niewiele również wiemy o imieniu, które mu nadano. Prawdopodobnie Zacheusz jest zdrobniałą formą imienia Zachariasz, imienia teoforycznego, które tłumaczy się: pamięć Jahwe, Jahwe pamięta. Pomimo powyższych mankamentów krótka historia niedużego człowieka wiele mówi nam o nas oraz o naszej ludzkiej kondycji w odniesieniu do Boga.

„Zacheusz chciał koniecznie zobaczyć Jezusa, któż to jest…” A Ty? Chcesz zobaczyć?

 

  1. Michał Palowski

2019-10-13 – Łk 17,11–19 Wiara

Połączeni stygmatyzującym doświadczeniem nieuleczalnej choroby. Najpierw samotny Naaman nad brzegiem Jordanu. Następnie dziesięciu nieznanych z imienia na pograniczu Samarii i Galilei. Zmieniają się ludzie. Zmieniają się okoliczności czasu i miejsca. Nie zmienia się – co do swej istoty – wiara. Była i jest relacją, odpowiedzią człowieka na Boże objawienie. Była i jest poręką tych dóbr, których się spodziewamy, dowodem tych rzeczywistości, których nie widzimy (Hbr 11,1).

Święty Łukasz przypomina dziś swoim czytelnikom, a wraz z nimi i nam, że owa niezamienna co do swej istoty wiara w różnoraki sposób może być przeżywana i wyrażana.

Zatrzymali się z daleka i głośno zawołali: «Jezusie, Mistrzu, ulituj się nad nami!» Człowiek wierzący to człowiek przede wszystkim modlitwy. Żyje w nieustannym dialogu z Tym, któremu uwierzył. W równym stopniu do Niego mówi i Go nasłuchuje. Raz czyni to publicznie, innym razem na osobności. Czasem modli się indywidualnie, a czasem wspólnotowo.

Wtedy jeden z nich, widząc, że jest uzdrowiony, wrócił, chwaląc Boga donośnym głosem, padł na twarz u Jego nóg i dziękował Mu. Modlitwa niejedno ma imię. Prośba. Dziękczynienie. Uwielbienie. Przebłaganie. Niezależnie od formy, jaką przybiera jest trwaniem w Bożej obecności.

«Idźcie, pokażcie się kapłanom!» Przyznawanie się do Jezusa. Będąca następstwem raz dokonanego wyboru codzienna życiowa postawa. Zrodzone ze świadomości świadectwo. To kolejna z dróg, na którą winien wejść człowiek wierzący.

Historie uzdrowień, których dziś słuchamy przywodzą na myśl jeszcze jedną cechę człowieka wierzącego, a mianowicie otwartość na cud, na wykraczające poza porządek natury Boże działanie. Mam tu na myśli nie tylko rozumową dopuszczalność takowych zjawisk, ale również gotowość osobistego ich przyjęcia, jeśli zajdzie potrzeba.

Połączeni stygmatyzującym doświadczeniem nieuleczalnej choroby. Najpierw samotny Naaman nad brzegiem Jordanu. Następnie dziesięciu nieznanych z imienia na pograniczu Samarii i Galilei. Zmieniają się ludzie. Zmieniają się okoliczności czasu i miejsca. Nie zmienia się – co do swej istoty – wiara. Twoja. Moja. Nasza.

ks. Michał Palowski

 

2019-09-08 – Łk 14,25–33 Mądrość

Bóg jest jeden. Jednak na kartach Biblii niejedno nosi imię. Mojżeszowi przedstawił się jako JHWH – jako Jestem. Pobożni Izraelici nie chcąc nadużywać bożego imienia posiłkowali się tytułem Adonai, który tłumaczy się jako mój Pan. Jego pochodną jest nieco zapomniane już dzisiaj – a szkoda – greckie Kyrios. Zdarzało się również, że imię Boga zastępowano terminem elohim, czyli bóg, jeden z wielu bogów. Mówiąc o mądrości autorzy natchnieni mają na myśli nie tylko pewną sprawność właściwą ludziom myślącym, lecz również mądrość osobową, czyli Boga właśnie. Fragment stanowiący dziś pierwsze czytanie zaczerpnięty z dziewiątego  rozdziału Księgi Mądrości nosi tytuł Modlitwa o mądrość. Jest ona wołaniem o obecność Boga w życiu, konieczną by móc właściwie wybierać.

 

Pierwsze czytanie i ewangelia winny mieć wspólny mianownik. Dziś jest nim mądrość, która w praktyce przekłada się na umiejętność dokonywania w życiu właściwych wyborów. Uczeń Jezusa stawia Mistrza na pierwszym miejscu i stara się Go naśladować. Tej szczególnej relacji podporządkowuje wszystkie pozostałe. Inwestor skrupulatnie oblicza, czy posiada stosowane środki na sfinalizowanie budowy. Chce uniknąć zarówno wymiernej straty, jak i niewymiernego ośmieszenia w oczach opinii publicznej. Strateg mierzy siły na zamiary. Od przegranej woli zawarcie pokoju nawet na mniej korzystnych warunkach. Wreszcie wyrzeczenie własności, o którym mówi dziś Jezus to nie tyle wyzbycie się tego, kim jesteśmy, ale raczej zgoda na odrzucenie tego wszystkiego, co nas obciąża i wikła, ogranicza i zniewala.

 

Z lektury dzisiejszych czytań płynie jeszcze jedno przesłanie. Kto kocha, ten wymaga. Nie tylko od innych, których powierzono jego pieczy – jako przełożonemu, rodzicowi, wychowawcy – ale w pierwszej kolejności od siebie. Stawiając sobie wymagania, dokonując wyborów, czasem ucząc się na błędach nie tylko zdobywamy mądrość, ale również stajemy się dla innych życiowymi przewodnikami.

Kupić by cię, mądrości, za drogie pieniądze… ­­wołał w Trenie IX Jan Kochanowski. Kupić? Niekoniecznie! Wymodlić. Wypracować. Jak najbardziej!

ks. Michał Palowski

 

 

2019-07-28 – Łk 11, 1–13 Modlitwa

 

Abraham wstawia się za Sodomą. Jezus jest człowiekiem modlitwy. Odpowiadając na prośbę uczniów, nie tylko uczy ich modlitwy Pańskiej, ale i przypomina, jak należy się modlić. Wytrwale, a czasem nawet natrętnie. Modlitwa z jednej strony jawi się jako coś naturalnego, co wypływa z potrzeby serca, co jest reakcją na zastaną sytuację. Tak modli się Abraham, widząc co może spotkać mieszkańców Sodomy. Z drugiej zaś – sztuką, której dążąc do ideału całe życie się uczymy. Padające na początku i na końcu Eucharystii wezwanie: Módlmy się! jest nie tylko zaproszeniem do podjęcia konkretnego działania, ale również w jakiś sposób opisuje naturę Kościoła jako wspólnoty wiernych, która gromadzi się na modlitwie.

 

Abraham wstawia się za Sodomą. Według wskazań Katechizmu: Wstawiennictwo jest modlitwą prośby, która bardzo przybliża nas do modlitwy Jezusa. To On jest jedynym wstawiającym się u Ojca za wszystkich ludzi, a w szczególności za grzeszników (…) Za nas! Wstawianie się za innymi, prośba o coś dla innych, jest – od czasu Abrahama – czymś właściwym dla serca pozostającego w harmonii z miłosierdziem Bożym. W czasie Kościoła – w naszym czasie – wstawiennictwo chrześcijańskie uczestniczy we wstawiennictwie Chrystusa: jest wyrazem komunii świętych (KKK 2634-2635).

 

Jedną z form modlitwy wstawienniczej, którą polecam dziś Waszej uwadze jest modlitwa powszechna, czyli modlitwa wiernych. W niej lud w pewien sposób odpowiada na słowo Boże przyjęte z wiarą i wykonując swą wynikającą z chrztu funkcję kapłańską, zanosi do Boga błagania za zbawienie wszystkich. Wypada, aby ta modlitwa była zanoszona z zasady we Mszach świętych sprawowanych z udziałem ludu, by zanoszono błagania za święty Kościół, za tych, którzy sprawują nad nami rządy, za ludzi znajdujących się w różnych potrzebach, a także za wszystkich ludzi i o zbawienie całego świata (OWMR 69. Modlitwa powszechna obejmuje zazwyczaj następujące intencje: w potrzebach Kościoła, za rządzących państwami i o zbawienie całego świata, za ludzi doświadczonych różnymi trudnościami, za miejscową wspólnotę (OWMR 70).

 

Śmiem twierdzić, że właśnie modlitwa powszechna, a zwłaszcza dwa ostatnie wezwania – za ludzi doświadczonych różnymi trudnościami oraz za miejscową wspólnotę – jest swoistym barometrem/sejsmografem obrazującym życie konkretnej społeczności. Namacalnie wręcz pozwala zobaczyć, kto spośród nas szczególnie potrzebuje modlitewnego wsparcia lub co leży nam na sercu. Jednocześnie pokazuje, jak bardzo się znamy i sobie ufamy prosząc się nawzajem o modlitwę. Od lat niesłabnącą popularnością cieszą się wszelkiego rodzaju skrzynki intencji i pogotowia modlitewne prowadzone przez zgromadzenia zakonne i wspólnoty. Również modlitwa przez wiernych i za wiernych zanoszona daje taką sposobność. Nie bójmy się o nią poprosić. I módlmy się za siebie nawzajem.

ks. Michał Palowski

 

2019-04-20 – Łk 24, 1-12– Pascha. Procesja. Pasja.

Dzisiejsza paschalna noc swymi korzeniami sięga historii Izraela. Pierwsza pascha była wydarzeniem historycznym – wyjściem narodu wybranego z egipskiej niewoli. Każda kolejna – świętem, którym tą pierwszą upamiętniano.

Przypadała na wiosnę. W miesiącu Nisan, który w naszej rachubie czasu odpowiada przełomowi marca i kwietnia. Zbiegała się z pierwszą, wiosenną pełnią księżyca. Kluczowym momentem święta była paschalna wieczerza, w czasie której poprzez potrawy i obrzędy odtwarzano szczegóły tamtej dramatycznej nocy i następującego po niej pierwszego dnia wolności. Spożywano odpowiednio przygotowanego baranka, upamiętniającego ofiarę, której krew uratowała Izraelitów od śmierci. Z mięsem baranka spożywano przaśny chleb (hebr. maccot), przygotowany jedynie z mąki i wody na pamiątkę chleba, który spożywali przodkowie. Pito przy tym gorzkie zioła, aby przypomnieć sobie ciężkie lata niewoli. Potrawy popijani posoloną wodą, dla wspomnienia wielu łez wylanych w czasie niewoli, a cztery kielichy wina, wypijane w czasie wieczerzy w odpowiednich odstępach miały być zapowiedzią przyszłej, obiecanej ojczyzny. W czasach monarchii paschę obchodzono w świątyni. Po powrocie z przesiedlenia babilońskiego święto nabrało bardziej rodzinnego charakteru. Baranka ofiarowanego w świątyni spożywano w domach. Także Jezus obchodził paschę ze swoimi uczniami. W czasie paschalnej wieczerzy ustanowił Eucharystię. Sam stał się barankiem złożonym w ofierze.

Termin pascha tłumaczy się dwojako. Po pierwsze jako rzeczownik –ochrona. Krew baranka, którą oznaczono drzwi ocaliła Izraelitów przed ostatnią z egipskich plag. Po wtóre jako czasownik – przejść, przejść obok, minąć. My współcześni również doświadczamy owej dynamiki. Przez śmierć fizyczną przechodzimy z życia doczesnego do wiecznego. Przez sakramenty chrztu i pokuty – z grzechu do niewinności – z niewoli do wolności. Szczególnym znakiem, który o tym, żeśmy ludźmi w drodze nam przypomina jest każda procesja. Także ta, którą zakończymy dzisiejsze świętowanie. Gwoli przypomnienia. Procesja to uroczysty obchód, który należy do świątecznych obrzędów liturgicznych. Nią rozpoczynamy i kończymy każdą eucharystię. W procesji przynosimy do ołtarza dary ofiarne i przystępujemy do komunii. Procesją dajemy publicznie wyraz naszej przynależności do Chrystusa. Powadzi nas krzyż z wizerunkiem Ukrzyżowanego i Zmartwychwstałego. On jest naszym przewodnikiem. Jemu daliśmy wiarę. O Nim chcemy mówić. Za Nim idziemy. On nam wskazuje drogę. Z ziemi do nieba. Do zbawienia. Do zwycięstwa. Ten wspólny cel, śpiew i modlitwa, a czasem milczenie pokazują, że w Chrystusie tworzymy jedno.

Pasja to nie tylko wielkopostne nabożeństwo służące rozpamiętywaniu męki Jezusa czy też dzieło artystyczne o niej traktujące. To nie tylko również silne rozgniewanie się czy furia. To przede wszystkim zamiłowanie do czegoś, namiętność; także przedmiot tej namiętności. Czas Wielkanocy przypominam nam o Życiu, które jest pochodną pasji Chrystusa. Naszą rolą, naszym zadaniem jest z pasją żyć i o Życiu, które na drodze Paschy śmierć pokonało opowiadać.

tekst: ks. Michał Palowski

 

 

 

2019-03-31 – Łk 15, 1-3. 11-32– Radość pojednania

Raduj się, Jerozolimo, zbierzcie się wszyscy, którzy ją kochacie. Cieszcie się, wy, którzy byliście smutni, weselcie się i nasycajcie u źródła waszej pociechy (Iz 66, 10-11) zachęca antyfona na wejście. Raduj się, bo nadchodzi wiosna, która przynosi życie, a wraz z nią coraz bliższe stają się święta paschalne, które życie tak mocno afirmują! Z kolei kolekta mszalna, która przed chwilą wybrzmiała – szczególnie mocno akcentuje pojednanie, którego autorem jest Bóg.

W czwartą niedzielę Wielkiego Postu w jedno schodzą się radość i pojednanie, przywodząc tym samym na myśl – zwłaszcza w świetle historii o marnotrawnym synu i miłosiernym ojcu – temat spowiedzi świętej.

Każdy, kto korzysta z tego sakramentu tworzy na własny użytek osobistą, opartą na doświadczeniu definicję. I dobrze, że tak jest, że próbujemy ubrać w słowa to, co przeżywamy. Jednocześnie, dla podkreślenia jedności, warto przypomnieć, co na ten temat ma do powiedzenia Kościół. W sakramencie pokuty, wierni wyznający uprawnionemu szafarzowi grzechy, wyrażający za nie żal i mający postanowienie poprawy, przez rozgrzeszenie udzielone przez tegoż szafarza otrzymują od Boga odpuszczenie grzechów po chrzcie popełnionych i jednocześnie dostępują pojednania z Kościołem, któremu grzesząc zadali ranę (kan. 959). Indywidualna i integralna spowiedź oraz rozgrzeszenie stanowią jedyny zwyczajny sposób, przez który wierny, świadomy grzechu ciężkiego, dostępuje pojednania z Bogiem i Kościołem. Jedynie niemożliwość fizyczna lub moralna zwalnia od takiej spowiedzi. W takim wypadku pojednanie może się dokonać również innymi sposobami (kan. 960).

Pojednanie jest owocem paschy, czyli przejścia. Z niewoli do wolności. Z grzechu do świętości. To ono czyni sakrament pokuty przestrzenią radości. Z jednej strony raduje się Bóg: Tak samo w niebie większa będzie radość z jednego grzesznika, który się nawraca, niż z dziewięćdziesięciu dziewięciu sprawiedliwych, którzy nie potrzebują nawrócenia (Łk 15,7). Z drugiej – grzesznik, który nie tylko jedna się z Bogiem, Kościołem i sobą, doświadczając przy tym nie tylko przebaczenia, lecz również pokoju, o czym przypomina nam formuła rozgrzeszenia.

Powróćmy do spowiedzi, przywróćmy temu sakramentowi miejsce, na jakie zasługuje w życiu i w duszpasterstwie! (…) Prośmy o chrześcijańskie ujęcie życia, gdzie przed grzechem widzimy z miłością grzesznika, przed błędem człowieka błądzącego, osobę przed jej historią (…) Spowiedź jest przejściem od nędzy do miłosierdzia, jest pismem Boga na sercu. Odczytujemy tam za każdym razem, że jesteśmy cenni w oczach Boga, że On jest Ojcem i kocha nas bardziej, niż my miłujemy samych siebie (…) Otrzymanie przebaczenia grzechów za pośrednictwem kapłana jest doświadczeniem nieustannie nowym, oryginalnym i niepowtarzalnym. Sprawia, że przechodzimy od bycia samotnymi z naszymi nędzami i oskarżycielami (…) do bycia pocieszonymi i wspieranymi przez Pana, który sprawia, że zaczynamy od nowa (…) To jest bowiem istotą spowiedzi: nie wyznane przez nas grzechy, ale Boża miłość, którą otrzymujemy i której zawsze potrzebujemy – powiedział Ojciec Święty podczas nabożeństwa pojednania wielu penitentów ze spowiedzią i rozgrzeszeniem indywidualnym.

O łaskę pojednania i dar radości prośmy raz jeszcze: Boże, Ty za pośrednictwem swojego Syna pojednałeś ludzkość ze sobą, spraw, aby lud chrześcijański z żywą wiarą i szczerym oddaniem spieszył ku nadchodzącym świętom wielkanocnym. Przez Chrystusa Pana naszego.

tekst: ks. Michał Palowski

zdjęcie: aleteia.org

 

2019-03-03 – Łk 6, 39-45 Krótko

Trzy wersy z Mądrości Syracha. Dwa razy więcej z Ewangelii według św. Łukasza. Dziewięć wersów traktujących o człowieku i jego kondycji. O nas.
Mądrość Syracha daje wykład zasad codziennego postępowania. Zachęca do odsiewanie odpadków od tego, co wartościowe oraz do odróżniania błędów – od tego, co właściwe. Przypomina o potrzebie weryfikowania jakości wykonanych naczyń w wysokiej temperaturze garncarskiego pieca oraz odkrywaniu klasy człowieka w oparciu o treść jego wypowiedzi. Zaprasza do oceniania jakości drzewa na podstawie owoców oraz zamysłów serca w odniesieniu do mowy. I przestrzega, by nie chwalić męża przed wypowiedzią. Prawa przyrody przez swą powtarzalność stają się przewidywalne. Człowiek tym regułom się wymyka. Zaskakuje. Pozostaje tajemnicą.
Skazani na sukces, a raczej zaprogramowani na rozwój. Tacy jesteśmy od zarania dziejów. Ów zamysł ma Boży rodowód. Jesteśmy przecież stworzeni na wzór i podobieństwo Absolutu i do doskonałości mamy dążyć. Na przestrzeni wieków koncept ten przybrał nową, adekwatną do czasu i miejsca formę. W zakładach pracy odbywa się indywidualne i grupowe doskonalenie. Eksperci reprezentujący wiele dziedzin zachęcają do samorozwoju i chętnie służą w tym pomocą. Nieustannie wspinamy się na kolejne szczyty. Codziennie pokonujemy coraz to nowe ograniczenia. I dobrze, że tak jest, że chcemy być mądrzejsi, że chcemy stawać się lepsi. Jednak nie wolno nam zapomnieć, iż pierwszym i podstawowym kierunkiem rozwoju pozostaje nawrócenie. Otwieranie oczu na towarzyszące nam znaki. Wsłuchiwanie się w Boże Słowa. Dostrzeganie i wybieranie tego, co najważniejsze. A wszystko po to, aby wydać dobre owoce.
Z obfitości serca mówią usta. A że z pustego nawet Salomon nie naleje, dobrze jest zabiegać o obfitość serca. Nieustannie napełniać się dobrem. Warto słuchać tego, co mają do powiedzenia inni. Zasłyszane treści analizować i zachowywać w pamięci. Warto być uważnym obserwatorem. Ćwiczyć się we wrażliwości na niuanse, które jakże często nadają życiu smak i walor. Warto z przeżytych doświadczeń – tak własnych, jak i cudzych – wyciągać wnioski na przyszłość. Warto!

Zamiast zakończenia. Z Wisławy Szymborskiej, Minuta ciszy po Ludwice Wawrzyńskiej.
A ty dokąd,
tam już tylko dym i płomień!
– Tam jest czworo cudzych dzieci,
idę po nie!
(…)
Jestem naocznym świadkiem
lotu chmur i ptaków,
słyszę, jak trawa rośnie
i umiem ją nazwać,
odczytałam miliony
drukowanych znaków,
wodziłam teleskopem
po dziwacznych gwiazdach,

tylko nikt mnie dotychczas
nie wzywał na pomoc
i jeśli pożałuję
liścia, sukni, wiersza –

Tyle wiemy o sobie,
ile nas sprawdzono.
Mówię to wam
ze swego nieznanego serca

tekst i zdjęcie: ks. Michał Palowski

 

 

2019-02-10 – Łk 5, 1-11 Powołanie

Dzisiejsza liturgia Słowa nie pozostawia złudzeń. Czytania zapraszają nas, aby chwil kilka poświęcić sprawie, której na imię powołanie.

 

Intuicyjnie wyczuwamy, że powołanie jest stanem, który pojawia się w życiu człowieka po wołaniu, a więc w konsekwencji usłyszanego wezwania. Wezwania spersonalizowanego, w którym wzywający – czy to osoba, czy to instytucja – przedstawia wzywanemu propozycję, jaką dlań przewidział. Człowiek jako istota wolna wezwanie to może przyjąć lub odrzucić.

Mówiąc o powołaniu jako odpowiedzi na usłyszane słowo – «Wypłyń na głębię i zarzućcie sieci na połów!» – nie sposób pominąć także przyczyny powołania, jaką jest słowo, a właściwie jego brak. Jezus powołał pierwszych apostołów w odpowiedzi na potrzebę swoich słuchaczy. Tłum cisnął się Doń, aby słuchać słowa Bożego. Tego słowa był głodny i spragniony zarazem.

 

W naszym języku i w naszej kulturze termin powołanie zwykło się odnosić do przedstawicieli niektórych profesji czy stanów życia. Wychodząc poza ów krąg mówi się o wspólnych wszystkim ochrzczonym powołaniach, którymi są świętość, a więc praktykowanie w życiu spraw zwyczajnych w sposób nadzwyczajny oraz zbawienie, czyli ostateczne spotkanie i zjednoczenie z Bogiem.

 

Myślę, że w świetle tego, co powiedzieliśmy wcześniej zasadnym będzie rzec, że oprócz świętości i zbawienia kolejnym wspólnym powołaniem ochrzczonych powinno być powołanie do odczuwania głodu słowa. Słowa w szerokim znaczeniu rozumianego. I tego, które pochodzi z ust Bożych. Bo to ono daje życie. I tego ludzkiego, które pozwala tworzyć relacje i podtrzymywać je w istnieniu. Równie ważne jak odczuwanie głodu jest jego zaspokajanie. «Nie bój się, odtąd ludzi będziesz łowił». I wciągnąwszy łodzie na ląd, zostawili wszystko i poszli za Nim.

 

Zamiast zakończenia. Z Josepha von Eichendorffa.

 

W rzeczach wszystkich pieśń uśpiona

Śni o śpiewie w ciszy snów.

Świat czarowną pieśń wykona,

Gdy go zbudzisz magią słów

tekst i zdjęcie: ks. Michał Palowski

 

 

 

2018-12-16 – Łk 3,18-10 Gaudete

Radujcie się zawsze w Panu, raz jeszcze powiadam: radujcie się! Pan jest blisko (Flp 4,4.5) zachęcał mieszkańców Filipii święty Paweł. Radujcie się zawsze w Panu, raz jeszcze powiadam: radujcie się! Pan jest blisko wołamy i my wraz z całym Kościołem. To już trzecia niedziela Adwentu.

Radość jest doświadczeniem bardzo powszechnym i bardzo osobistym zarazem. Bo choć każdy z nas doświadcza jej, jedni częściej, inni rzadziej; jedni bardziej, inni mniej różne są jej przyczyny, różne są jej przejawy. Dlatego tak trudno ubrać ją w słowa. Jednak ów brak nie stoi na przeszkodzie, by o niej mówić. Wszak doskonale wiemy, czym jest.

Dzisiejsze czytania jako źródło radości wskazują bliskość Pana. Bliskość, której doświadczamy w Bożym Słowie i świętych sakramentach, w modlitwie i drugim człowieku. To właśnie tej ostatniej sprawie – międzyludzkim relacjom – Jan Chrzciciel poświęca szczególną uwagę. Kto ma dwie suknie, niech się podzieli z tym, który nie ma; a kto ma żywność, niech tak samo czyni (…) Nie pobierajcie nic więcej ponad to, co wam wyznaczono (…) Na nikim pieniędzy nie wymuszajcie i nikogo nie uciskajcie, lecz poprzestawajcie na waszym żołdzie. Oddawanie tego, co się komuś słusznie należy, poprzestawanie na tymże to nic innego jak respektowanie w życiu rzymskiej zasady sprawiedliwości w jej społecznym wymiarze.

Jednocześnie nie można nie wspomnieć o jeszcze jednej formie troski o bliźniego, a mianowicie o napominaniu. Ten, kto napomina ma na względzie szeroko rozumiane dobro, a w szczególności zbawienie, które jest najwyższym prawem Kościoła i najważniejszym obowiązkiem wszystkich ochrzczonych.

Sprawiedliwość, czyli oddanie każdemu tego, co mu się słusznie należy wydaje się być niezbyt daleką krewną pokoju, a więc sytuacji, kiedy wszystko pozostaje na swoim miejscu w sposób niczym niezagrożony. Jednocześnie doświadczenie pokoju może być traktowane jako przyczynek do radości. Tak powstaje święta triada: sprawiedliwość, pokój i radość, czyli opisywane w Liście do Rzymian Królestwo Boże, którego przyjścia z wiarą i nadzieją oczekujemy, które nie jest sprawą tego, co się je i pije, ale sprawiedliwością, pokojem i radością w Duchu Świętym (Rz 14,17).

tekst: ks. Michał Palowski
zdjęcie: www.muzeumslaskie.pl

 

 

 

2018-07-29 – J 6, 7-15 – Świadkowie wdzięczności

Przyszliśmy na mszę świętą. Uczestniczymy w Eucharystii. Okoliczności czasu i miejsca oraz esencja biblijnych czytań zapraszając do wspólnej refleksji, jednocześnie wskazują jej temat.

Na przestrzeni wieków o eucharystii powiedziano i napisano nieskończenie wiele, a mimo to nadal pozostaje misterium. Tajemnicą, która nie przestaje fascynować.

Kościół żyje dzięki Eucharystii [Ecclesia de Eucharistia vivit]. Ta prawda wyraża nie tylko codzienne doświadczenie wiary, ale zawiera w sobie istotę tajemnicy Kościoła. Na różne sposoby Kościół doświadcza z radością, że nieustannie urzeczywistnia się obietnica: «A oto Ja jestem z wami przez wszystkie dni, aż do skończenia świata» (Mt 28, 20). Dzięki Najświętszej Eucharystii, w której następuje przeistoczenie chleba i wina w Ciało i Krew Pana, raduje się tą obecnością w sposób szczególny. Od dnia Zesłania Ducha Świętego, w którym Kościół, Lud Nowego Przymierza, rozpoczął swoje pielgrzymowanie ku ojczyźnie niebieskiej, Najświętszy Sakrament niejako wyznacza rytm jego dni, wypełniając je ufną nadzieją pisał św. Jan Paweł II.

Sakrament miłości, Najświętsza Eucharystia jest darem, jaki Jezus Chrystus czyni z samego siebie, objawiając nam nieskończoną miłość Boga wobec każdego człowieka. W tym przedziwnym sakramencie objawia się miłość największa, ta, która przynagla, by „życie swoje oddać za przyjaciół swoich” (J 15, 13). Istotnie, Jezus „do końca ich umiłował” (J 13, 1). Tymi słowami zapowiada Ewangelista Jego gest nieskończonej pokory: zanim umarł na krzyżu za nas, przepasawszy się ręcznikiem, umył uczniom nogi. Tak też, w sakramencie Eucharystii Jezus nadal miłuje nas „aż do końca”, aż po dar ze swego ciała i swojej krwi. Jakież zdziwienie musiało napełnić serca Apostołów wobec czynów i słów Pana podczas tej Wieczerzy! Jakiż zachwyt winna wzbudzić w naszym sercu tajemnica Eucharystii! dopowiadał Benedykt XVI.

Wśród wielu terminów używanych dla określenia rzeczywistości, w której uczestniczymy – jak Łamanie chleba, Wieczerza Pańska, Zgromadzenie, Pamiątka Męki i Zmartwychwstania Pana, Najświętsza Ofiara – najczęściej spotykane, a przez to najbliższe stają się dwa: eucharystia i msza święta.

Eucharystia to dziękczynienie, jakie człowiek składa Bogu. A mamy za co dziękować. Za życie. Za zbawienie. Za wszelkie dobro, które z Bożej łaski staje się naszym udziałem lub które przez nasze ręce trafia do innych. Swoistą pomocą w jego odkrywaniu jest prefacja, którą kapłan odmawia przed modlitwą eucharystyczną wskazując motywy wdzięczności. W generalnym rozrachunku chodzi o codzienną wrażliwość na Boga i Boże sprawy oraz na wszelkie okruchy dobra, których tak wiele w otaczającej nas rzeczywistości. Z kolei msza to spolszczenie łacińskiego ite missa est – idźcie, jesteście posłani. Posłani, by słowem i życiem mówić światu o Bogu, który jest dobry oraz o dobru, które odkrywamy i którego doświadczamy nie tylko tu i teraz.

Idźmy! Jesteśmy posłani! Amen.

tekst i zdjęcie: ks. Michał Palowski

 

 

 

2018-07-15 – Mk 6, 7-13 – Nie potrzebują lekarza zdrowi

Polszczyzna zastąpiła łacinę. Pokój Chrystusa – ofiarę spełnioną. Zmieniły się języki. Zmieniła się forma. Nie zmieniła się prawda. Jesteśmy posłani. Tak jak prorocy. Tak jak apostołowie. Źródłem, z którego mamy czerpać i z którego obfitości mamy nasycać innych są Słowo i sakramenty.

Wyszli i wzywali do nawracania się. Wyrzucali też wiele złych duchów, a wielu chorych namaszczali olejem i uzdrawiali (Mk 6,12-13). Ostatnie zdania czytanej dziś markowej ewangelii przywodzą na myśl dwa sakramenty ze sobą splecione – pokutę, którą jest efektem nawrócenia oraz namaszczenie chorych. Katechizm Kościoła Katolickiego przypomina, że nasz Pan Jezus Chrystus, lekarz naszych dusz i ciał (…) chciał, by Kościół mocą Ducha Świętego kontynuował Jego dzieło uzdrawiania i zbawiania, które obejmuje także jego członki. Jest to celem dwóch sakramentów uzdrowienia: sakramentu pokuty i namaszczenia chorych (KKK 1421).

Mam świadomość, że o każdym z nich można powiedzieć wiele. Odwołując się i do nauczania Kościoła, i do własnego doświadczenia. Gwoli przypomnienia przytoczmy w tym miejscu jedynie dwie kodeksowe definicje. W sakramencie pokuty, wierni wyznający uprawnionemu szafarzowi grzechy, wyrażający za nie żal i mający postanowienie poprawy, przez rozgrzeszenie udzielone przez tegoż szafarza otrzymują od Boga odpuszczenie grzechów po chrzcie popełnionych i jednocześnie dostępują pojednania z Kościołem, któremu grzesząc zadali ranę (kan. 959). Namaszczenia chorych, poprzez które Kościół wiernych niebezpiecznie chorych powierza Chrystusowi cierpiącemu i uwielbionemu, ażeby ich podtrzymał i zbawił, udziela się przez namaszczanie ich olejem i wypowiedzenie słów przepisanych w księgach liturgicznych (kan. 998)

Jezu otoczony rzeszą kalek, ślepców, trędowatych, ciał niemocą naznaczonych, dusz błądzących po bezdrożach; Jezu, któryś miał przyjaciół wśród celników, jawnogrzesznic, któryś szukał pogardzonych, zeszpeconych plamą winy. Hymn odmawiany w nieszporach (wtorek, III tygodnia) przypomina, iż oba te sakramenty mają stricte Jezusowy, stricte biblijny rodowód. Zbawiciel wielokrotnie uzdrawiał chorych: córkę Jaira, sługę setnika, kobietę cierpiąca na krwotok, teściową Piotra, głuchych, niemych, sparaliżowanych, trędowatych. Często uzdrowienie fizyczne poprzedzał uzdrowieniem duchowym przez odpuszczenie grzechów prowadząc przez to do wyznania wiary lub na nie odpowiadając.

Grzech też jest chorobą. Chorobą, która choć dotyka duszy również prowadzi do śmierci. Do życia oderwaniu od Boga, który jest źródłem życia i który podtrzymuje je w istnieniu. Ale Bóg nie chce śmierci grzesznika, lecz aby się nawrócił i żył (Ez 33,11). Dał nam Kościół, a w nim sakramenty, które przynoszą pociechę i uzdrowienie. Nie potrzebują lekarza zdrowi, lecz ci, którzy się źle mają (Mt 9,12). Pierwszym krokiem wiodącym do uzdrowienia jest uznanie własnej choroby, przyznanie się do własnej grzeszności. To z niego rodzi się pełne nadziei wołanie: Jezu z sercem gorejącym i otwartym dla każdego, kto chce dźwigać krzyż codzienny swej słabości i cierpienia; Jezu okaż miłosierdzie nam, potomkom tamtych ludzi i podobnym do nich w nędzy, co przyzywa Twej litości. Amen.

tekst: ks. Michał Palowski

foto: archiwum Pomocy Maltańskiej w Katowicach

2018-07-01 – Mk 5, 21-43 – De arte bene moriendi

Szczeklik. Medykom tłumaczyć nie trzeba. Nazwisko, które przywodzi na myśl kultowy – o ile to właściwy przymiotnik – podręcznik interny, w małym i dużym wydaniu. Pozostałym czytelnikom z kolei – książki, w których profesor łączył medycynę z literaturą, sztuką, muzyką. Kore, Katharsis, Nieśmiertelność i wreszcie Słuch absolutny, wywiad rzeka, w którym zapowiadał powstanie książki, którą sam uważał za najważniejszą De arte bene moriedni – O sztuce dobrego umierania. Niestety nie zdążył jej napisać.

Według tzw. tradycyjnej definicji śmierć człowieka następowała w momencie ustania wszelkiej czynności oddechowej oraz krążenia, przy czym za dokładny moment śmierci zazwyczaj uznawano ostatni oddech lub częściej ostatnie wysłuchane uderzenie serca (łac. cor ultimum moriens). Rozwój medycyny doprowadził do wypracowania tzw. nowej definicji śmierci, gdzie za podstawę do uznania człowieka za zmarłego stanowi śmierć całego mózgu (łac. mors biologica cerebri). Obecnie uważa się, że śmierć pnia mózgu implikuje śmierć mózgu jako całości, choć nie oznacza, że w momencie stwierdzenia śmierci pnia martwe są również wszystkie komórki mózgu. Według tej tzw. nowej zmodyfikowanej definicji śmierci, śmierć pnia mózgu jest niezbędnym i wystarczającym warunkiem do uznania osoby za zmarłą (powyższe za Wikipedią).

Mówiąc zaś o śmierci językiem Biblii powtórzmy raz jeszcze za autorem Księgi Mądrości, iż śmierci Bóg nie uczynił i nie cieszy się z zagłady żyjących. Stworzył bowiem wszystko po to, aby było, i byty tego świata niosą zdrowie (Mdr 1,13-14a). Bóg stworzył człowieka dla nieśmiertelności. Uczynił go obrazem swej własnej wieczności (Mdr 2,23). Jest przecież Życiem i Miłością. Śmierć, która weszła na świat przez zawiść diabła (Mdr 2,24a) jest przykrą i nieuniknioną konsekwencją grzechu pierwszych rodziców, a co za tym idzie i grzechu pierworodnego, z którym przychodzimy na świat. Jest przejściem. Z tego świata na tamten. Z doczesności do wieczności. Z życia do… życia.

Śmierć dla ludzi wierzących jest jednym z najważniejszych, jeśli nie najważniejszym momentem życia. Jest długo wyczekiwanym spotkaniem z Bogiem. Spotkaniem twarzą w twarz. Spotkaniem, od którego wszystko zależy. Warto więc dobrze się nań przygotować przez sakramenty pokuty i eucharystii. W swojej mądrości Kościół wypracował wiatyk, czyli komunię dla umierających, jednak nie warto odkładać jej na ostatni moment, lecz przyjąć ją zawczasu, świadomie. Ponadto dobrze jest, kiedy odchodzeniu towarzyszą bliscy. Ci, których kochamy i którzy nas kochają. Ci, którzy do końca trzymają za rękę.

Zawsze przychodzi za wcześnie. Zawsze powoduje ból i łzy. Nie można jej pokochać. Nie sposób z nią się zaprzyjaźnić.  Ale warto pamiętać o jednym. Śmierci Bóg nie uczynił. Śmierć Bóg pokonał. Byśmy żyli. Z Nim i dla Niego. Już na zawsze. Amen.

tekst: ks. Michał Palowski

zdjęcie: www. znak.com.pl

2018-06-24 – Łk 1, 57-66. 80 – Jan będzie mu na imię

Jan będzie mu na imię. Jan to znaczy Bóg jest łaskawy. Bóg okazał swoją łaskę. Bóg czyli Ten, który jest jednocześnie tak bardzo bliski, a jakże daleki, Ten, który jest radykalnie od nas odmienny, Ten, który jest podobny do nas we wszystkim oprócz grzechu. Łaska zaś (gr. charis, łac. gratia) to Boże zmiłowanie nad człowiekiem. Boże oddziaływanie na człowieka. Stan przyjaźni z Bogiem i dziecięctwa Bożego, do którego Bóg człowieka podnosi.

Pismo święte mówi o łasce przede wszystkim jako o łaskawości Boga w stosunku do człowieka. Człowiek stworzony przez Boga wszystko Mu zawdzięcza, szczególnie jednak zawdzięcza mu zbawienie. Bóg w swej miłości powołał człowieka, by stał się Jego dzieckiem. Objawił mu siebie, by człowiek, wierząc w Niego, ufając Mu i kochając Go, znajdował w nim jako dziecko swego Ojca. Człowiek jednak zerwał przez grzech owe synowskie więzy łączące go z Bogiem, co było równoznaczne z wiecznym potępieniem. Bóg dokonał wówczas zbawienia przez swego Syna, Jezusa Chrystusa (…) Sytuację człowieka, który przez wiarę w Słowo Boże zyskuje usprawiedliwienie i staje się dzieckiem Bożym nazywa się w teologii stanem łaski uświęcającej. Jedynym u, umiłowanym Synem Bożym, którym ma On upodobanie jest Jezus Chrystus. Tylko dzięki Niemu i w Nim wszyscy ludzie mogą stać się przybranymi dziećmi Bożymi. Wnikać zatem w tajemnicę usynowienia człowieka przez Boga, czyli w tajemnicę łaski uświęcającej można jedynie idąc za wymaganiami stawianymi przez Jezusa (…) Wspólnota z Jezusem polega na podobnym do Jezusowego spojrzeniu na własne życie, na innych ludzi, na świat i na Boga (…) Wpływ Boga, dzięki któremu człowiek postępuje w sposób prowadzący do zbawienia to znaczy spełnia akty wiary, nadziei i miłości, dochodzi do usprawiedliwienia i trwa w stanie synostwa Bożego nazywa się łaską uczynkową. Pismo Święte posługuje się przede wszystkim dwoma rodzajami przenośni wyrażającymi Boże oddziaływanie na człowieka: jedne mówią o świetle, drugie o mocy. Występują w księgach Pisma Świętego tak często, jak często wyrażają one zależność człowieka od Boga we wszystkim, co dobre (…) Teologia zwykła wiązać te dwa sposoby Bożego oddziaływania na człowieka z jego możnością poznania (intelektem) i chcenia (wolą). Bóg zatem daje człowiekowi poznać to, co dobre i dobrze postępować. Boże oddziaływanie na człowieka obejmuje całą drogę zbawienia, od aktu wiary, a nawet jej najbardziej początkowego pragnienia, aż do wytrwania w dobrym aż do końca

Patron dnia dzisiejszego zapisał się na kartach Biblii, a co za tym idzie i w ludzkiej pamięci jako chrzciciel, jako ten, który udzielał łaski, bo chrzest również jest łaską. Chrzest to brama sakramentów. Konieczny jest do zbawienia przez rzeczywiste lub zamierzone przyjęcie. Uwalnia ludzi od grzechów. Odradza ich jako dzieci Boże i przez upodobnienie do Chrystusa niezniszczalnym charakterem włącza ich do Kościoła. Ważnie udzielany jedynie przez obmycie w prawdziwej wodzie z zastosowaniem koniecznej formy słownej (kan. 849).

Jan Chrzciciel to jeden z nielicznych – a może nawet jedyny – święty, którego w kalendarzu liturgicznym wspominamy dwukrotnie. W czerwcu z radością świętujemy jego narodzenie. Końcem sierpnia z zadumą patrzymy na jego męczeńską śmierć. Na naszych oczach Jan rodzi się dwukrotnie. Do życia na ziemi i do życia w wieczności. Podobnie rzecz ma się z chrztem, który przyjmowany zazwyczaj na początku życia programuje nas na wieczność. Na bycie łaskawymi na wzór Chrzciciela. Na obsequium pauperum, który wypływa przecież z tuitio fidei.

  1. Michał Palowski

zdjęcie: www.krakow.gosc.pl

 

 

2018-05-27 – Mt 28,16-20 – Tres faciunt collegium

Tres faciunt collegium. Trzech (trzy osoby) tworzą związek/ stowarzyszenie. Tak stanowi sformułowana przez rzymskiego jurystę Neratiusa Priscusa paremia. Bowiem do powołania stowarzyszenia jako osoby prawnej konieczny był udział co najmniej trzech osób.

Jest jeden Bóg. Są trzy Osoby Boskie: Bóg Ojciec, Syn Boży i Duch Święty. Osoba Trójcy to określenie tego, co różni Ojca od Syna i Ducha w jedności Boskiej natury. Trzy Osoby to trzy suwerenne podmioty, gdzie każdy z nich a więc i Ojciec, i Syn, i Duch jest Osobą Boską – jest Bogiem. Ów jeden w trzech Osobach Bóg jest sędzią sprawiedliwym, który za dobre wynagradza, a za złe karze. Sprawiedliwość zaś jest według Ulpiana niezmienną i trwałą wolą zagwarantowania każdemu jego prawa. Definicja ta zakorzeniona jest w filozofii stoickiej. Nie była też obca prawodawstwu faraonów i Kodeksowi Hammurabiego. Nie jest ona jedynie pustym retorycznym hasłem ani zapożyczeniem, lecz stanowi pewną mądrość, której każde pokolenie nadaje własny sens.

Próbę zdefiniowania, czym jest sprawiedliwość, w oparciu o kryterium materialne, w odróżnieniu od charakterystycznego dla kryterium formalnego podjął Arystoteles. Centralnym punktem pojęcia sprawiedliwości u Arystotelesa jest równość, rozumiana jednak nie w sposób numeryczny, lecz proporcjonalny, geometryczny. Równy oznacza środek między za dużo, a za mało. Prawo jest więc czymś proporcjonalnym, ponieważ proporcja jest środkiem, a więc i słuszne jest proporcją.

Suum cuique tribuere. Oddać każdemu, co mu się należy. Bóg jest Miłością przez wielkie „M” pisaną. Ona jest Jego istotą. Z niej jest „zrobiony”. Z tej miłości Ojciec „rodzi” Syna. Od Ojca i Syna – z Miłości również – pochodzi Duch Święty. Nadmiar Bożej miłości jest przyczyną sprawczą istnienia świata i człowieka. Z miłości nas stworzył. Do miłości nas powołał. Z miłości sądzić nas będzie. Dlatego pomni na to, że sprawiedliwy Sędzia odda każdemu według tego, co mu się słusznie należy powtórzmy za św. Pawłem: Nikomu nie bądźcie nic dłużni poza wzajemną miłością. Kto bowiem miłuje bliźniego, wypełnił Prawo. Albowiem przykazania: Nie cudzołóż, nie zabijaj, nie kradnij, nie pożądaj, i wszystkie inne – streszczają się w tym nakazie: Miłuj bliźniego swego jak siebie samego! Miłość nie wyrządza zła bliźniemu. Przeto miłość jest doskonałym wypełnieniem Prawa (Rz 13,8-10). Prawa, którego zasadami są przecież: żyć uczciwie (honestum vivere) i drugiemu nie szkodzić (alterum non laedere).

 Syn Boży stał się człowiekiem. Przeszedł dobrze czyniąc i uzdrawiając wszystkich, którzy byli pod władzą diabła (Dz 10.38). Objawił tym samym Ojca. Umarł na krzyżu dla naszego zbawienia. Zmartwychwstał. Nim wstąpił do nieba, obiecał Ducha Świętego. I słowa dotrzymał. A my w imię Trójcy ochrzczeni jesteśmy świadkami tego. Amen.

ks. Michał Palowski

zdjęcie: www.gosc.pl

2018-04-08 – J 20,19-31 – O mydle i miłosierdziu

Dzisiaj w śląskich kościołach powinno pachnieć wonnymi olejkami. Niedziela ta jest bowiem dedykowana dzieciom Aleppo, to zaś szacowne syryjskie miasto przez wieki słynęło z wyrobu najlepszego na świecie mydła. Ten dzień przypomina również o tym szczególnym przejawie miłosierdzia, jakim jest liturgia. W niej pod osłoną znaków, gestów, zapachów niepojęty Bóg pozwala doświadczyć się ludzkim zmysłom. A skoro o gestach mowa, aż prosi się, aby słów kilka rzec dziś o dłoniach i wieńczących je palcach, wszak postać Tomasza i mydło zobowiązują.

Ręka jest najdoskonalszym organem człowieka przy wykonywaniu prac zewnętrznych, stąd w potocznej mowie wyraża „działanie” w jego rozmaitej formie. Ręce odznaczają się szczególną zdolnością wyrazu, służącą nawiązywaniu duchowego kontaktu z bliźnimi.

Wówczas, gdy człowiek podaje rękę drugiemu, dotyka nie tylko fizycznej części jego ciała, ale poprzez nią także „całej duchowej osoby drugiego, jego miłości wierności, gotowości do poświęcenia siebie czy do przebaczania”. Ręka jest więc prawdziwym symbolem w pełnym sensie tego słowa.

Podanie prawicy od najdawniejszych czasów jest zewnętrznym znakiem zgody. Takie znaczenie miało także wytłaczanie na monetach dwóch złączonych ze sobą rąk. Połączenie prawic nowożeńców jest od dawna, a nie dopiero od czasów chrześcijańskich, istotnym znakiem węzła małżeńskiego i często pojawia się w przedstawieniach zmarłych małżonków w antycznej płaskorzeźbie sarkofagowej alb na złotych kielichach, których prawdopodobnie używano w czasie uczty weselnej.

Ludy w prastarych czasach widziały w ręce symbol tworzącej i kształtującej wszystko siły natury, mianowicie subtelnego, pełnego artyzmu formowania, które podziwiamy we wszystkich jej dziełach. Interpretacja ta odnosi się także do symboliki palców, które przede wszystkim cechuje niezwykła zręczność.

Pismo święte posługuje się obrazem rąk w wielorakim znaczeniu, celem określenia działania w ogólności, prawa rozporządzania czymś lub kimś, potęgi nieprzyjacielskiej, kierowania, nadzorowania, energii, zapału do czynu. Często gest rąk ma w Biblii znaczenie symboliczne. Wielkie cuda i sprowadzenie plag egipskich poprzedziło wyciągnięcie ręki przez Mojżesza i Aarona. Do modlitwy wyciągano obie ręce. Do przysięgi – jedną. Namaszczenie rąk należało do obrzędu święceń kapłańskich. Błogosławieństwa, przekazania Bogu własności do składanego daru ofiarnego, przeniesienia winy i przekazania urzędu dokonywało się przez gest nałożenia rąk.

Na niezliczonych miejscach świętych ksiąg, ręka, ramię, czy prawica Boża są jednak przede wszystkim antropomorfizmami oznaczającymi moc, która tworzy, pomaga, prowadzi, ochrania, ocala, zwycięża albo też karze. Niekiedy też wyobrażają one hojność Bożą, Jego miłość albo otrzymanie przez proroków objawienia, które ogarniało ich z przemożną siłą.

W przypadku Syna Bożego, który stał się człowiekiem, „ręka Boga” nie jest już antropomorfizmem, lecz rzeczywistością. Chrystus, od wieków „ręka Pańska”, którą wszystko zostało stworzone, ma teraz ręce człowieka z naszego ciała i naszej krwi, które napełnia najbardziej wzniosła rzeczywistość i moc Boża. W Nim ręka osiągnęła najwyższy stopień realnej symboliki. Ewangelia poświęca szczególną uwagę rękom Chrystusa, które kładzie na chorych i ich uzdrawia, którymi udziela błogosławieństwa, którymi ratuje tonącego Piotra, rozmnaża chleb, łamie go i rozdaje jako swoje Najświętsze Ciało wydane ze wielu; ręce, które dla zbawienia ludzkości rozciągnął na krzyżu i pozwolił sobie przebić, które ukazuje po swym zmartwychwstaniu uczniom i które po raz ostatni wznosi geście błogosławieństwa przy swoim wniebowstąpieniu.

Obecna nadal w Kościele moc Boga-Człowieka znajduje szczególny wyraz w symbolu ręki i przez ten symbol się udziela. Co więcej, ręka Kościoła jest rzeczywiście ręką Chrystusa, nie tylko w sensie przenośnym, lecz w rzeczywistym i realny, ponieważ zarówno jedność Ciała Mistycznego ze Zbawicielem, jak i jedność człowieczeństwa Pana z osobą boską jest jednością realną.

Tradycyjne gesty otrzymują w liturgii nowotestamentowej nową treść symboliczną, która nieskończenie przewyższa dotychczasową: położenie albo wyciągnięcie rąk, równające się intencjonalnemu dotknięciu z oddali, sprawia sakramentalne działanie Ducha Świętego. Te obydwa gesty należą do istoty sakramentu bierzmowania, przede wszystkim zaś do obrzędów sakramentu święceń. Przemożne wrażenie wywiera chwila, gdy konsekrator udzielający święceń kapłańskich, a po nim wszyscy obecni kapłani w milczeniu kładą obie ręce na głowie kandydatowi, który na mocy święceń ma moc otrzymać udział we władzy kapłańskiej, a potem podczas krótkiej modlitwy, trzymają nad nim wyciągniętą prawicę.

Również w obrzędach konsekracji biskupa, któremu wraz z urzędem pasterskim przypada w udziale najwyższy stopień władzy i godności kapłańskiej, a także w obrzędach ustanowienia opata i ksieni jest przewidziany ryt nałożenia rąk. Udzielanie sakramentu chrztu oraz namaszczenia chorych poprzedza ryt wyciągnięcia ręki kapłańskiej.

Gest błogosławieństwa w kształcie krzyża, który towarzyszy wszystkim liturgicznym poświęceniom, egzorcyzmom i absolucjom, zwłaszcza zaś niektórym słowom mszy świętej przedstawia w znaku to, co ręka kapłańska sprawia w mocy ofiary Chrystusa; wszystko dokonuje się „przez Niego, z Nim i w Nim” (Forstner D. Świat symboliki chrześcijańskiej).

Czy jedna z najpiękniejszych kobiet w historii świata, Audrey Hepburn używała mydła z Aleppo, pojęcia nie mam. Wiem natomiast, że wśród wielu trafnych spostrzeżeń, jakie po sobie pozostawiła jest i to dedykowane dłoniom: Pamiętaj, że kiedy potrzebujesz pomocnej dłoni – jest ona na końcu twojego ramienia. Gdy jesteś starszy, pamiętaj, że masz drugą dłoń: pierwsza jest po to, aby pomagać sobie, druga, żeby pomagać innym. Czy to nie miłosierdzie?

Tekst: ks. Michał Palowski

Zdjęcie: The Telegraph

Popiół czy diament?

Decyzję o podróży na Maltę podjąłem spontanicznie. Chwilę zajęło znalezienie połączenia i hotelu. Zwiedzając, starałem się skupić na miejscach związanych z historią Zakonu. Przekonany, że zobaczyłem już całkiem sporo, szykowałem sie do wylotu. Nader niespodziewanie odezwał się do mnie Michael, który zaproponował ostatni spacer po uliczkach Valetty. Wystarczył jeden telefon, by otwarły się przed nami podwoje klasztoru św. Urszuli, w którym przechowywana jest relikwia czaszki bł. Gerarda.

Sam klasztor został ufundowany przez Wielkiego Mistrza de Loubenx Verdalle w roku 1595. Kiedy Zakon został zmuszony do opuszczenia Malty w 1978 roku, klauzurowa wspólnota sióstr pozostała na wyspie, przechodząc wkrótce pod jurysdykcję diecezji (obecnie archidiecezji) maltańskiej. Chociaż nie przynależy już formalnie do Zakonu zachowuje nadal silny, oparty na historycznych fundamentach związek z Wielkim Mistrzem oraz Kawalerami i Damami Zakonu. Po dziś dzień siostry noszą na habitach biały, emaliowany krzyż maltański, zaś podczas składania ślubów wieczystych, noszą haftowaną stułę profesyjną właściwą kawalerom sprawiedliwości. Od 1830 roku przechowują relikwię czaszki bł. Gerarda[1].

Tak szczególna dla zakonu relikwia czaszki Założyciela, pierwotnie była przechowywana w kaplicy Pałacu Magistralnego. Następnie przeniesiono ją do kościoła konwentualnego św. Jana, skąd trafiła w ręce sióstr, które ulokowały ją w bocznym ołtarzu swojego chóru.

Dokumenty przechowywane w małym, cynkowym pudełku złożonym na poduszce, na której spoczywa relikwia czaszki stwierdzają, iż trafiła ona na Maltę z Manosque we Francji na polecenie Wielkiego Mistrza Emmanuela Pinto w 1749 roku.  Kiedy Zakon opuścił Maltę, przechowywana była w skarbcu relikwii konkatedry św. Jana. Siostry poprosiły wikariusza kapitulnego Mons. Francesco Saverio Caruana, późniejszego biskupa, by powierzoną ją ich pieczy. Ich prośba została przyjęta. Kapituła udzieliła Mons. Salvatore Susano i Mons. Salvatore Lanzon’owi prerogatyw do przeniesienia relikwii do klasztoru św. Urszuli. Mons. Lanzon wykonał zadanie o godz. 9.00 19 czerwca 1830 roku. Czaszka została przebadana. Kiedy stwierdzono zgodność jej stanu faktycznego z załączonym rękopisem, relikwiarz zamknięto i opieczętowano.

Spisane w języku francuskim dokumenty odnoszą się do każdorazowego otwarcia relikwiarza, którego dokonywano celem pobrania kolejnych relikwii w latach, kiedy czaszka znajdowała się we Francji. Miało to miejsce w latach 1656, 1669, 1681 i 1782. Na Maltę relikwia dotarła w roku 1749. Z kolei dokumenty datowane na roku 1830 wskazują, kiedy trafiła do klasztoru. 21 grudnia 2001 roku po uzyskaniu zgody arcybiskupa Josepha Mercieca’i dokonano otwarcia relikwiarza, aby relikwię umieścić w srebrnej czaszce, którą ufundował prof. dr Guglielmo de’ Giovanni Centelles, książę Precacore wraz z małżonką księżną Carlą.  Relikwiarz ten został wykonany w Rzymie przez jubilera Gerardo Sacco z Crotone. Przy okazji pobrano również fragmenty czaszki. Przekazano je do Domu Generalnego franciszkanów w Rzymie celem złożenia ich w teche (włos. szkatułka). 13 lipca 2002 roku działając w imieniu arcybiskupa kanclerz Kurii Mons. Carmelo Zammit zapieczętował relikwię w nowym, srebrnym relikwiarzu. Obecnie relikwia czaszki bł. Gerarda spoczywa na prawo od głównego ołtarza[2].

Mam nadzieję, że Czcigodny nasz Założyciel, jak i P.T. Czytelnicy nie będą mi mieli za złe, że wspomnienie Patrona czczę tekstem, który nadaje się do bardziej do bedekera niż do modlitewnika. Mam jednak świadomość, że gdyby nie światła myśl, która zakiełkowała przed wiekami w tej czaszce, nie byłoby dziś Zakonu, nie byłoby nas. Warto również wpatrując się w nią pomyśleć, co (jaka „relikwia”) tak materialnie, jak i w pamięci potomnych zostanie po nas, spadkobiercach i – daj Boże – naśladowcach bł. Gerarda.

ks. Michał Palowski

zdjęcie: www.orderofmalta-malta.org.mt/stursula/stursula_menu2vrtfrms.htm


 

[1] https://www.orderofmalta.int/2002/10/11/monastery-st-ursula-malta tłum. MP

[2] http://www.orderofmalta-malta.org.mt/stursula/stursula_menu2vrtfrms.htm tłum. MP

 

2017-10-08 – Mt 21,33-43 – O winnicy w dzierżawę oddanej

Słowo ciałem się stało. Bóg stał się człowiekiem. Przyszedł na świat w konkretnych okolicznościach miejsca i czasu. Był tych okoliczności bacznym i wnikliwym obserwatorem jak i komentatorem. Niejednokrotnie w swoim nauczaniu odwoływał się do zdarzeń, których był świadkiem. Kreślił obrazy zaczerpnięte z codzienności rybaków, pasterzy, rolników.

Właściciele galilejskich winnic często pochodzili spoza Palestyny, dlatego zostawiali winnice pod opieką dzierżawców, spodziewając się należnych sobie plonów. Przypowieść Jezusa ma bardzo czytelne przesłanie jeśli uwzględnimy znane ze Starego Testamentu analogie: właściciel winnicy – Bóg oraz winnica – naród wybrany. Bóg decyduje się poświęcić nawet życie swojego Syna, aby uratować winnicę – swój lud. Nie zrażał się oporem Izraela, lecz cierpliwie wysyłał do niego proroków. W końcu posłał także swojego syna, który jednak nie został przyjęty. Bóg odda więc swoje królestwo nowemu ludowi Bożemu, który będzie się wywiązywał z obowiązku przynoszenia duchowego plonu. Chrześcijanie odkrywając w przypowieści podstawy swojej wiary w Jezusa oraz odpowiedzialności za Kościół. Istotnym zadaniem, wszystkich chrześcijan jest nieustanne wydawanie duchowych owoców w postaci dobrych czynów, umacnianie sprawiedliwości opartej na Bożych przykazaniach, kształtowanie rzeczywistości według zasady miłości Boga i bliźniego.

Tyle biblijna klasyka, która pozwoliłem sobie zaczerpnąć z Pisma świętego przetłumaczonego i wydanego przez paulistów. Przypowieść o winnicy aż prosi się, żeby spojrzeć na nią jeszcze pod nieco innym kątem. Kluczowymi – moim zdaniem postaciami – są dziś dzierżawcy.

Kodeks Cywilny stanowi, że dzierżycielem jest ten, kto rzeczą faktycznie włada za kogo innego (art. 338). Nic bowiem nie przynieśliśmy na ten świat; nic też nie możemy [z niego] wynieść (1 Tm 6,7). Nadzy wyszliśmy z łona matki i nadzy tam wrócimy (Hi 1,20). Wszystko, co posiadamy, a raczej wydaje się nam, że posiadane jest dane nam przez Boga w dzierżawę. Naszą zaś rolą jest obracać tym zgodnie z zamysłem Posiadacza. Po pierwsze dane jest nam życie. Mamy je dobrze – nie marnując czasu i talentów – przeżyć. Po wtóre dane są nam dzieci. Rolą naszą jest dobrze je wychować, aby osiągnąwszy dorosłość swoją osobowością zasiliły nowe rodziny, które same założą lub wspólnoty, do których wstąpią. Po trzecie powierzono nam dobra materialne, których trzeba nam kierując się roztropnością używać dla zaspokojenia własnych potrzeb nie zapominając przy tym o potrzebach bliźnich. Posłanym zaś do nadzorowania, czy aby na pewno realizujemy wolę posiadacza kontrolerem jest właściwie ukształtowane sumienie.

Była klasyka. Była dygresja. Czas na pointę. Nie odkryję Ameryki stwierdzając, że działalność gospodarcza –wiążę się z ryzykiem. W przypadku dzierżawienia ponoszą je obie strony, szczególnie zaś obciążony jest ten, który swoje dobra oddaje w dzierżawę, o czym dobitnie przypomina dziś ewangelia. W przypadku niepowodzenia może ratować się w przewidziany przez prawo sposób. W biznesie, któremu na imię życie oraz w jego pochodnych miejsca na plan B nie ma. Warto o tym pamiętać.

tekst: ks. Michał Palowski

zdjęcie: www.eurasia.net

2017-09-10 – Mt 18,15-20 – O dowodzie

Powiadają, że przyzwyczajenie jest drugą naturą człowieka. I sporo w tym racji. Raz po raz łapię się na tym, że na wiele spraw patrzę przez pryzmat doświadczenia zdobytego podczas pracy w Sądzie. Odnosi się to również do ewangelii.

Kodeks Prawa Kanonicznego stanowi, że obowiązek dowodzenia spoczywa na tym, który coś twierdzi (kan. 1526). W potocznym rozumieniu dowód oznacza okoliczność lub rzecz, która przemawia za czymś lub coś uzasadnia.

Wydaje mi się, iż upomnienie braterskie, o którym słyszymy dziś w liturgii Słowa również może być rozumiane jako dowód. Po pierwsze jako dowód tego, że poważnie traktujemy Boże przesłanie, że uznajemy je za prawdę, że dajmy mu wiarę. Dając zaś wiarę słowu, dajemy również wiarę temu, od kogo ono pochodzi. Po wtóre upomnienie jest dowodem na to, że potrafimy odróżnić dobro od zła i gdy zajdzie konieczność, nazwać jedno i drugie po imieniu, pamiętając przy tym, iż zło należy potępić, zaś jego sprawcę napomnieć i sprowadzić na właściwą drogę. Po trzecie postępując wedle ewangelicznego wskazania – upominając z zachowaniem stopniowania, a więc w cztery oczy, wobec świadków, na forum Kościoła dowodzi, iż przestrzegamy prawa i wynikającego zeń porządku. Po czwarte wreszcie upomnienie braterskie jest dowodem miłości bliźniego. Czytelnym sygnałem, że zależny nam na jego dobru. Nie tylko tym doczesnym, ale i wiecznym, czyli na zbawieniu.

Przyjęte upomnienie prowadzi do nawrócenia to zaś do przywrócenie porządku. Odbudowuje zaburzoną przez zło międzyludzką wspólnotę dwóch lub trzech zgromadzonych w imię Jezusa. Warto również pamiętać, iż nikt nie może być sędzią w swojej własnej sprawie. Naszą postawę wobec upomnienia braterskiego i tego udzielonego, i tego przyjętego oceni kiedyś Pan Bóg.

tekst i zdjęcie:

ks. Michał Palowski

2017-07-16 – Mt 13,1-23 – O zupie mlecznej

Skąd się bierze mleko? Ze sklepu z owadem lub płazem w logo. Brzmi absurdalnie, ale niestety prawdziwie. Najmłodsi coraz częściej podstawowe prawa rządzące światem znają z kart podręczników (wariant optymistyczny) lub z ekranów multimediów (wariant pesymistyczny, a może po prostu prawdziwy). Aż chciałoby się zawołać, parafrazując ewangelistę: »Szczęśliwi ci, którym dane jest obcować z przyrodą, którzy wiedzą, iż mleko pochodzi od krowy«.

Jezus w swoim nauczaniu wielokrotnie odwoływał się do codzienności swoich słuchaczy – rolników, pasterzy, rybaków. Posiłkując się obrazami z dobrze znanej im rzeczywistości chciał jak najlepiej przedstawić prawdę o Królestwie. Jeśli obraz nie wystarczał, tłumaczył i wyjaśniał. Dla nas głoszących Słowo to wskazówka, aby o Bogu mówić ludzkim, zrozumiałym językiem. Dla słuchaczy zaś (a więc i dla głoszących, którzy winni być pierwszymi słuchaczami) to przypomnienie, że Boga pojmujemy przez pryzmat bardzo osobistych doświadczeń. Owa różnorodność w konsekwencji czyni Kościół pięknym i bogatym.

Żywe bowiem jest słowo Boże, skuteczne i ostrzejsze niż wszelki miecz obosieczny, przenikające aż do rozdzielenia duszy i ducha, stawów i szpiku, zdolne osądzić pragnienia i myśli serca przypomina autor Listu do Hebrajczyków (Hbr 4,12). Choć uszy nasze słyszą dziś szumiące na kartach lekcjonarza łany, a oczy wyobraźni widzą zboże w różnych fazach rozwoju serce i rozum posłuszne wskazaniom Jezusa podpowiadają, że nie o uprawę zbóż tu chodzi. Przesłaniem płynącym dziś z biblijnych czytań jest szczególna relacja między Bogiem i Jego Słowem a człowiekiem, do którego jest ono kierowane.

Wspomnieliśmy już, że Boże Słowo odbieramy przez pryzmat bardzo osobistych doświadczeń. Warto dodać, iż równie ważne dla skuteczności Jego działania w naszym życiu są okoliczności czasu i miejsca, w których Ono do nas trafia – droga, na której żeruje ptactwo; grunt skalisty, gdzie mocno operuje słońce; ciernie, które zagłuszają; ziemia żyzna, gdzie plon jest obfity. Dlatego nie można się obrażać na Pana Boga, że Jego Słowo jest pozbawione mocy. Obrazić – i tu duży cudzysłów – można się na siebie, iż nie dopełniliśmy swoich powinności, że pozwoliliśmy Złemu porwać to, co zostało zasiane w sercu; że załamaliśmy się, gdy przyszły ucisk czy prześladowanie; że troski doczesne i ułuda bogactwa zagłuszyły słowo, tak że stało się bezowocne. Ale to nie wszystko. Warto mieć świadomość płynącej z bycia człowiekiem przyziemności. Na naszą percepcję Bożego Słowa rzutują także pogoda (niż/wyż), stan zdrowia, zmęczenie, pora dnia. Niby nic, a jednak warto o tym pamiętać, by oszczędzić sobie niepotrzebnych nerwów.

Nasze dzisiejsze rozważanie zaczęliśmy od pytania, skąd się bierze mleko. Skończyliśmy na dywagacjach o zbożu, z którego powstają płatki. Płatki połączone (z) mlekiem stają się zdrowym śniadaniem. Wniosek wydaje się być oczywisty. Odpowiedzi na najważniejsze życiowe pytania należy szukać w Słowie. Smacznego!

tekst: ks. Michał Palowski

foto: www.tapetyczne.pl

2017-06-18 – Mt 9, 36 – 10, 8– O ludziach dobrej woli

Przywykliśmy do tego, aby scenę rozesłania apostołów odnosić do osób powołanych do służby w Kościele, w szczególności zaś do kapłanów. I istotnie tak jest. Powołanie, a następnie posłanie apostołów jest następstwem zachęty do modlitwy o tychże. Ale to nie wszystko. Jezusowy nakaz: Uzdrawiajcie chorych, wskrzeszajcie umarłych, oczyszczajcie trędowatych, wypędzajcie złe duchy. Darmo otrzymaliście, darmo dawajcie,jawi się jako ewangeliczna definicja wolontariatu. Krótko mówiąc: dobrze czyńcie, korzystając z tego, co otrzymaliście, nie oczekując przy tym niczego w zamian.

Wolontariat sam z siebie jest czymś dobrym. Wypływa ze szlachetnych pobudek. Służy dobru. Nie ma więc sensu wartościować, która z organizacji dobroczynnych jest lepsza. Potrzebujących pomocy jest wielu. Oni są i nadal będą. Obszarów i dziedzin zaangażowania wystarczy dla wszystkich chcących nieść pomoc. W kontekście treści dzisiejszych czytań mszalnych warto jednak spojrzeć na wolontariat jako na szczególną formę powołania, które z Boga bierze swój początek i ku Niemu ma prowadzić.

Skoro o wolontariacie mowa, warto w tym miejscu przypomnieć słowa Jana Pawła II z adhortacji Ecclesia in EuropaW tej perspektywie trzeba dowartościować autentyczny sens chrześcijańskiego wolontariatu, który rodząc się z wiary i będąc nią stałe ożywiany, musi stanowić połączenie umiejętności zawodowych i autentycznej miłości, pozwalającej wszystkim, którzy w nim uczestniczą, «aby postawę zwykłej filantropii wynosili na wyżyny miłości Chrystusa; aby każdego dnia, mimo trudów i zmęczenia, odnawiali w sobie świadomość godności każdego człowieka; aby starali się odkrywać potrzeby ludzi i wytyczać — jeśli to konieczne — nowe drogi tam, gdzie potrzeby są pilniejsze, zaś słabsi wymagają większej uwagi i pomocy (85).

Wniosek wydaje się być aż nadto czytelny – chrześcijański wolontariat ma swoje źródło w wierze, a zatem obsequium pauperum – »uzdrawiajcie chorych, wskrzeszajcie umarłych, oczyszczajcie trędowatych, wypędzajcie złe duchy oraz darmo otrzymaliście, darmo dawajcie« rodzi się z tuitio fidei – »proście Pana żniwa, żeby wyprawił robotników na swoje żniwo oraz idźcie i głoście: Bliskie już jest królestwo niebieskie«.

Zatem pierwszym obszarem zaangażowania wolontariusza, w szczególności tego działającego pod znakiem krzyża maltańskiego winna być przestrzeń relacji z Bogiem, której granice wyznaczają Słowo Boże, codzienna modlitwa i sakramenty – eucharystia co niedzielę i spowiedź co miesiąc. Dobrze wiedzieli o tym nasi przodkowie, którzy tworząc Regułę zdecydowali, by oprzeć ją na benedyktyńskiej – ora et labora, gdzie modlitwa uświęca pracę i gdzie praca jest modlitwą. Inaczej nie ma sensu poświęcać się pracy i oddawać się u jej kresu zabawie, jeśli braknie fundamentu maltańskiej triady, czyli Boga.

tekst ks. Michał Palowski

zdjęcie: Elżbieta Świerad

2017-05-28 – Mt 28,16-20 – Na Wniebowstąpienie

Pan Jezus wstąpił do nieba. Bóg po raz kolejny dotrzymał słowa. Wcześniej tak, jak obiecał stał się człowiekiem, umarł i zmartwychwstał. Na daremno spodziewać się w tym miejscu napisów końcowych. Po pierwsze dlatego, że Bóg jeszcze raz musi dotrzymać słowa. Wszak obiecał, że ponownie przyjdzie. Po wtóre zaś, dlatego że i my mamy w tej historii swój udział. Ale po kolei.

Za terminem wniebowstąpienie kryje się cel, czyli niebo oraz działanie mające doń doprowadzić, czyli wstępowanie.

Twoja mowa Cię zdradza (Mt 26,73). Czasami czuję się jak św. Piotr. Kiedy wychodzi na jaw, że pracuję w Sądzie, często pojawiają się pytania dotyczące procesów o nieważność małżeństwa. Nie ukrywam, że miłym zaskoczeniem było pytanie, które usłyszałem ostatnio. Chodziło o kota. O to, czy będzie w niebie.

Niebo to – podaję za księdzem Wincentym Granatem – to szczęśliwy, wiekuisty i społeczny udział istot rozumnych, a więc aniołów i ludzi w wewnętrznym życiu trzech Osób Bożych. Kot, choć stworzenie Boże, sam z siebie do nieba nie trafi. Jeśli natomiast od kociej obecności ma zależeć wieczne szczęście jego pani, to niewykluczone, że i o kota Pan Bóg się postara.

Pismo Święte nieba wprost nie definiuje. Nie zamyka w sztywne ramy. Kiedy o nim mówi, odwołuje się do nader przyjemnych dla oka i ucha obrazów – uczty, procesji, śpiewu, światła, miasta świętego, wody życia. Te wszystkie wyobrażenia są jedynie pomocnicze i na ogół symboliczne. Do mnie najbardziej przemawia obraz, który ładnych parę lat temu stworzyli dwaj śląscy kapłani – dogmatyk pospołu z biblistą. Wedle ich ujęcia niebo będzie salonem, w którym zasiada się na wygodnych, wiklinowych fotelach, gdzie serwuje się aromatyczną kawę i słucha Dire Straits. Osobiście dorzuciłbym jeszcze dobrą książkę. Bo skoro ta pani może mieć kota, dlaczego ja nie miałbym mieć książek. Tyle w odniesieniu do nieba.

Słownik języka polskiego podpowiada, iż wstąpić opcjonalnie wstępować można do jakiejś społeczności czy organizacji, można wstąpić w szeregi uczniów szkoły, w nas mogą wstępować wszelakie uczucia, wstępując, dostać się można do wnętrza czegoś czy też wejść na krótko, wreszcie stawiając kroki, dostać się na miejsce wyżej położone. Szczególnie mocno w kontekście dzisiejszej uroczystości wydają się brzmieć dwa ostatnie znaczenia.

Wniebowstąpienie Jezusa przypomina, że tu, na ziemi, jesteśmy tylko przejściowo, tylko na chwilę, że naszym ostatecznym celem jest niebo z zastrzeżeniem – i tu kłania się drugie ze znaczeń – że chcemy wstąpić tam nie na chwilę, lecz na wieczność, na zawsze. Droga od nieba zaczyna się na ziemi. Zbawienia nie osiąga się przez prostą deklarację, ale przez wejście we wspólnotę uczniów, co oznacza osobiste i całkowite przylgnięcie do Chrystusa, o czym przypomina dziś święty Mateusz. W praktyce chodzi o to, by podobnie jak Jezus z Nazaretu – wszak i nas w chrzcie i bierzmowaniu Bóg namaścił Duchem Świętym i mocą – przejść przez ziemię dobrze czyniąc (por. Dz 10,38). Do tego sprowadza się nakaz: „Idźcie i głoście”. To nasz udział w tej historii, która się jeszcze dla nas nie skończyła.

Tekst i zdjęcie: ks. Michał Palowski

2017-04-19 – Zmartwychwstanie

I rzekł Zasiadający na tronie: Oto czynię wszystko nowe (Ap 21,5). Jest Prawdą. Jak powiedział, tak zrobił. Owej nowości przez ostatnie dni doświadczaliśmy szczególnie intensywnie. Na początek, w Wielki Czwartek Jezus nakarmił nas nowym, innym od powszedniego chlebem. I dał nam nowe przykazanie abyśmy się wzajemnie miłowali tak, jak On nas umiłował (J 13,34). Mrok minionej nocy rozjaśnił blask nowego ognia, zaś nowa woda odrodziła katechumenów do nowego życia. My zaś staliśmy sie nowym ciastem, bo przecież przaśni jesteśmy (…) odprawiamy więc święto nasze, nie przy użyciu starego kwasu złości i przewrotności, lecz na przaśnym chlebie czystości i prawdy (1 Kor 5-7a-8). Nowy wreszcie, a raczej odnowiony jest również bezpośredni – wcześniejszy niż Maria Magdalena, Jan i Piotr – świadek zmartwychwstania Grób Pański w Jerozolimie. Prace, które trwały dziesięć miesięcy zjednoczyły trzy główne wyznania sprawujące pieczę nad świątynią wzniesioną nad grobem Pana Jezusa: Kościoły greckoprawosławny, ormiański i katolicki. W ramach remontu kaplica Grobu Pańskiego została rozebrana i następnie zrekonstruowana. Zabrudzone – zwłaszcza dymem palony świec – części zostały oczyszczone. Zniszczone – zastąpiono nowymi.

Właśnie tam, wokół pustego grobu gromadzą się bohaterowie dzisiejszej ewangelii: Maria Magdalena, uczeń, którego Jezus kochał, czyli Jan oraz Szymon Piotr. Widzą odsunięty kamień, pustą ławę w jego wnętrzu, leżące na niej płótna i chustę. Odnosząc te dowody do zapowiedzi proroków oraz słów samego Jezusa, każdy z nich tego poranka bardzo mocno, osobiście doświadcza prawy o zmartwychwstaniu. Wiarą, która się w nich rodzi wzajemnie się ubogacają. Wiara jednostki buduje wiarę wspólnoty. Wiara wspólnoty umacnia wiarę jednostki.

Nowość, której doświadczaliśmy w ciągu minionych dni, jak również zakończone dopiero co prace konserwatorskie w kaplicy Bożego Grobu przywodzą na myśl ideał nowego człowieka w Chrystusie, czyli dojrzałego chrześcijanina, a wraz z nim apostoła i piewcę jego piękna, pochodzącego ze Śląska, założyciela ruchu Światło-Życie, Sługę Bożego ks. Franciszka Blachnickiego, którego trzydziestolecie śmierci w tym roku przypada. Stary człowiek to człowiek oddzielony od Boga, żyjący w grzechu, niezdolny do wchodzenia w relacje, rozbity wewnętrznie, zamknięty w swych egoistycznych celach. Nowy człowiek jest świadomy swojej godności jako osoby, swoje życie podporządkowuje Bogu, czyni z siebie bezinteresowny dar, tzn. dzieli się swoim czasem, zdolnościami z innymi ludźmi. Wychowanie nowego człowieka polega na rozwijaniu i doskonaleniu w sobie miłości agape – czyli bezinteresownej miłości. W jego życiu zachodzi jedność pomiędzy prawdami uznawanymi za słuszne, a tymi, według których postępuje. To człowiek prawdziwie wolny. Wzorami nowego człowieka są Jezus i Maryja (www.oaza.pl).

Paschalna nowość jest nam jako ludziom pisana. Zapoczątkował ją chrzest. Umacnia w niej Eucharystia. Wielkanoc rok w rok wciąż od nowa – nomen omen – o tym nam przypomina. Odnawiając siebie, odnawiać mamy Kościół, a wraz z nim oblicze ziemi. Przechodząc przez nią – dobrze czynić innym, wszak centrum programu jest przykazanie miłości. Nowe przykazanie.

 tekst: ks. Michał Palowski

zdjęcie: www.jerusalem.com

2017-04-13 – Wielki Czwartek – Kiss and fly

 

Potrzeba matką wynalazków, dlatego najpierw na lotniskach, a z biegiem czasu na wszystkich innych dworcach pojawiły się stanowiska opatrzone hasłem: Kiss and fly (Pocałuj i leć) lub Kiss and ride (Pocałuj i jedź) dedykowane i tym, którzy nie lubią pożegnań i tym, którym się spieszy. Ot, szybki buziak i w drogę.

Biblijne znaczenie wyrazów pocałunekcałować można podzielić na trzy grupy. Pierwsza dotyczy uczuć romantycznych. W drugiej grupie – i ta jest najliczniejsza – pocałunek jest znakiem powitania (Józef całuje swych braci, Aaron – Mojżesza, miłosierny ojciec – marnotrawnego syna. Kilka nowotestamentowych listów kończy się poleceniem, by pozdrowić się wzajemnie świętym pocałunkiem lub pocałunkiem miłości. Pocałunek może też być częścią rytuału (namaszczenie Saula na króla przez Samuela, namaszczenie stóp Jezusa przez nawróconą jawnogrzesznicę). W grupie trzeciej pocałunek oznacza przewrotność i zdradę (Jakub całuje Izaaka świadomie popełniając przy tym oszustwo, a Joab całując Amosa, zabija go, Judasz zdradza Jezusa pocałunkiem). Z kart Biblii pocałunek trafił do liturgii. Dawniej, jako znak miłości i braterstwa poprzedzał przyjęcie komunii świętej, która wyraża jedność wierzących z Bogiem i miedzy sobą. Obecnie w zależności od miejsca zastąpiono go skinięciem głowy lub podaniem ręki. Zachował się natomiast jako sposób okazywania czci ołtarzowi. Po przybyciu do prezbiterium, jak i na zakończenie celebracji kapłan i diakon całują ołtarz, który stanowi symbol samego Chrystusa, składającego ofiarę swego Ciała i Krwi wraz z całym Kościołem. Przypomina o tym obrzęd konsekracji, kiedy na jego płycie i czterech rogach wylewa się konsekrowany w Wielki Czwartek (sic!) olej krzyżma, którym następnie namaszcza się całą powierzchnię. Wszak Chrystus – Mesjasz to przecież Namaszczony. Ojciec namaścił Go Duchem Świętym i ustanowił Najwyższym Kapłanem, aby na ołtarzu swego Ciała złożył w ofierze swoje życie za zbawienie wszystkich. Następnie na ołtarzu spala się kadzidło, aby ukazać, że Ofiara Chrystusa, która w tym misterium wciąż jest obecna, wznosi się do Boga jak miła woń. Ma to również wyrazić myśl, że modlitwy wiernych, pełne błagań i wdzięczności, docierają do tronu Boga. Nakrycie ołtarza wskazuje, że ołtarz chrześcijański jest miejscem Ofiary eucharystycznej oraz stołem Pańskim. Dokoła niego stoją kapłani i wierni, i przez tę samą czynność, choć spełniają różne funkcje, sprawują pamiątkę śmierci i zmartwychwstania Chrystusa oraz spożywają Wieczerzę Pańską. Dlatego ołtarz jako stół uczty ofiarnej odpowiednio się przygotowuje i uroczyście przyozdabia. Oznacza to wyraźnie, że ołtarz jest stołem Pana, do którego wszyscy wierni przychodzą z radością, by posilić się Bożym pokarmem, czyli Ciałem i Krwią ofiarowanego Chrystusa. Wreszcie oświetlenie ołtarza świecami przypomina, że Chrystus jest Światłem na oświecenie pogan, którego blaskiem jaśnieje Kościół, a dzięki niemu cała rodzina ludzka. Kamienna płyta ołtarzowa (mensa) wyobraża skałę Golgoty, na której ukrzyżowano Jezusa. Baldachim w formie daszku, jaki z czasem pojawił się nad nią – Grób Pański w Jerozolimie. Wreszcie w płycie ołtarza umieszcza się relikwie świętych, najczęściej męczenników, których ofiara życia łączy się z ofiarą Chrystusa.

Błogosławiony jesteś Boże, Ty przyjąłeś ofiarę, którą Chrystus złożył na ołtarzu krzyża, aby zbawić ludzkość. Ty z ojcowską miłością gromadzisz swój lud, przy stole Pańskim, aby sprawował pamiątkę tej ofiary. Wejrzyj więc Panie, na ten ołtarz przygotowany do sprawowania Twoich misteriów. Niech on będzie miejscem uwielbienia i dziękczynienia, ołtarzem, przy którym spełniać będziemy święte obrzędy ofiary Chrystusa, stołem, na którym będziemy łamali Chleb życia i pili z kielicha, który nas jednoczy, niech będzie źródłem, z którego tryska woda dająca zbawienie. Spraw, abyśmy przystępując do Chrystusa, który jest żywym kamieniem, wzrastali jako święty przybytek, a na ołtarzu naszych serc składali miłą Tobie ofiarę świętego życia, ku Twojej chwale.

Logika podpowiada, że odmawianą przez biskupa modlitwę poświęcenia ołtarza słyszymy we własnym kościele raz w życiu, jeśli mamy szczęście być przy nim obecni lub nie słyszymy jej wcale. Pozwoliłem sobie zacytować ją nie tylko po to, by przypomnieć, czym jest ołtarz i jaką spełnia rolę w liturgii, ale również podkreślić, iż wskazuje ona nam cel drogi, którą przemierzamy każdego dnia, święte życie ku Bożej chwale, aż do nieba. Kiss and fly(Pocałuj i leć) wieszczą tabliczki na lotniskach. Dzisiejsza liturgia jest okazją, by podziękować Bogu za to, że możemy wzlatywać ku wyżynom i że w tej drodze przyjmując z ołtarza Najświętsze Ciało i Krew Bożego Syna, otrzymujemy obfite błogosławieństwo i łaskę. Wdzięczność zaś można wyrazić na wiele sposobów. Dziś ucałowaniem ołtarza.

tekst: ks. Michał Palowski

ilustracja: www.motocaina.pl

2017-03-26 – J 9, 1. 6-9. 13-17.34-38– Laetare

 

Wszystko ma swój początek. Liturgia Słowa kieruje dziś nasze umysły i serca ku nim właśnie: Wziął więc Samuel róg z oliwą i namaścił go pośrodku jego braci. Idź, obmyj się w sadzawce Siloam – co się tłumaczy: Posłany. Obmycie (wodą) i namaszczenie (olejem krzyżma), symbolizują chrzest, który jest nie tylko przyczyną naszej tu obecności, ale i źródłem, z którego bierze swój początek nasza radość. I ta ponadczasowa: Pan mym pasterzem, dlatego nie brak mi niczego. Jak i ta bieżąca: Wszak to już czwarta niedziela Wielkiego Postu. Niedziela radości. Pascha coraz bliżej.

W tradycji rzymskiej jest to „niedziela róż”, ponieważ w tym dniu mieszkańcy Wiecznego Miasta obdarowywali się pierwszymi kwiatami zakwitających róż, zaś ojciec św. poświęcał złotą różę, którą ofiarowywał osobie zasłużonej dla Kościoła. Skoro o Rzymianach mowa. Łacińska sentencja powiada, że o gustach (i kolorach) dyskutować nie należy. I słusznie. Róże nie każdy lubi. W różowym nie wszystkim do twarzy. Do wszystkich natomiast i każdego z osobna adresowana jest radość, jak i jej szczególna forma – ewangelia, czyli dobra, radosna nowina.

Skoro o ewangelii mowa, w dzisiejszym janowym passusie aż roi się od odniesień do chrztu. Szczególnie mocno brzmią zdania: Idź, obmyj się w sadzawce (…) On więc odszedł, obmył się i wrócił, widząc. Polecenie: Idź przywodzi na myśl uwolnienie z więzów grzechu pierworodnego. Obmyj się w sadzawce – obmycie/oczyszczenie z tegoż. Wrócił, widząc wskazuje na oświecenie/na poznanie. Cudowne uzdrowienie niewidomego budzi zdziwienie naocznych świadków. W ich sercach rodzą się wątpliwości: Czyż to nie jest ten, który siedzi i żebrze?Tak, to jest tenNie, jest tylko do tamtego podobny. Uzdrowiony od wątpliwości jest wolny: To ja jestem. Nie inaczej jest w życiu. Ochrzczony, gdy nachodzą go wątpliwości może czuć się bezpiecznie pokładając swoją ufność w wierze w Syna Człowieczego, który przed nim stoi i do niego mówi.

Siloam – tłumaczy się: Posłany. Jezus został posłany, by nam, ludziom przynieść ewangelię, radosną, dobrą nowinę. Chrzest przypomina, że nie wolno nam zatrzymywać jej tylko dla siebie. Również i my jesteśmy posłani. Idźcie i głoście. Hasło, które jako następstwo jubileuszu Chrztu Polski, jak i konsekwencja naszego własnego chrztu, przyświeca Kościołowi w tym roku padało już w tym miejscu z wielu ust. I z pewnością jeszcze nie raz padnie. Jednak nie sztuką jest głosić, że oto przyjąwszy chrzest, należy iść i głosić ewangelię, czyli radosną nowinę, ale sztuka zrobić to naprawdę. Zrobić to naprawdę i z radością, do której wzywa nas dzisiejsza niedziela. Z radością płynącą, po pierwsze z przekonania, że Bóg nas kocha i chce naszego dobra, po wtóre zaś – z potrzeby autentyczności, świadectwa, że nowina, której daliśmy wiarę naprawdę jest dobra i radosna. No bo kto uwierzy smutnemu?

Tekst i zdjęcie: ks. Michał Palowski

2016-11-13 – Łk 21,5-19 – O końcach świata

Nie tak dawno przyszło mi podwozić jednego ze znajomych, który mieszka w pewnej odległości od ścisłego centrum. Choć byłem u niego nie raz pro forma, zapytał, czy wiem, jak dojechać na to jego… Tu padło określenie lokalizacji i nie był to bynajmniej zapiecek ani zakątek. Powiedziałam, że wiem. I tak po chwili dotarliśmy na rzeczony koniec świata. Muszę przyznać, że miejsce istotnie jest bardzo urokliwe. Mnóstwo zieleni. Domów niewiele. Do cywilizacji nieznaczny, ale jednak kawałek. I tak po kantowsku: niebo gwiaździste nad nami i prawo moralne w nas. Ów idylliczny obrazek przyszedł mi na myśl, kiedy zobaczyłem dzisiejsze czytania mówiące o końcu świata właśnie. Może ów dzień nie będzie aż tak straszny, jak nam się wydaje? Może jednak będzie pięknie jak na owym geograficznym końcu świata, o którym wcześniej?

Co prawda odnośnie do końca świata wciąż więcej nie wiemy niż wiemy, ale owa wiedza mimo wszystko napawa optymizmem. Wszak eschatologia to nie tylko teologia śmierci i przemijania, to również teologia nadziei. A propos teologii. Wraz z końcem świata skończą się wszelkie akademickie dociekania. Nie będą już więcej potrzebne. Każdy z nas przekona się, jak jest naprawdę spotykając się z Jezusem twarzą w twarz. Ponadto wraz z końcem świata przestaną istnieć granice wyznaczone przez czas i miejsce. Skończy się doczesność, a zacznie się wieczność. Dzień zrówna się z nocą, a niebo z ziemią. Przestanie mieć również znaczenie nasza cielesność i przypisane jej ograniczenia, w tym nieznośna cierpliwość.

Co do Sądu warto również pamiętać, iż sądzić nas będzie Sędzia sprawiedliwy, który jak wierzymy za dobro wynagradza, a za zło karze. Sprawiedliwy, czyli taki, który nie ma nic wspólnego z odwetem czy ślepą zemstą, ale oddaje każdemu to, co mu się słusznie należy. Każdemu według zasług. Co do joty. W myśl Pawłowej zasady, która stanowi, że co człowiek sieje, to i żąć będzie (Ga 6,5) oraz że kto sieje wiatr, zbiera burze.

Jedyne, co – na szczęście dla nas w tym przewidywalnie nieprzewidywalne – to Boże miłosierdzie, które jak wiadomo jest bez miary, co nie znaczy, że nie trzeba się starać. Z niczego nie ma przecież nic. Wiedział o tym doskonale św. Paweł i swoją wiedzą podzielił się z Tesaloniczanami, a dzięki nim i z nami. Zabieganie wedle Bożych reguł o chleb doczesny poprzez pracę własnych rąk przekłada się na profit w postaci chleba niebiańskiego. Wszak po to praca jest – jak pisał Norwid – by się zmartwychwstało.

tekst i zdjęcie: ks. Michał Palowski

2016-11-01 – Mt,1-1-12a – Wokół świętości

Z pamięcią u mnie jeszcze nie najgorzej, niemniej wolałem się upewnić. Zasoby twardego dysku nie pozostawiają wątpliwości. W pierwszej parafii homilię na Wszystkich Świętych głosiłem co roku cztery lata z rzędu. W drugiej parafii temat mnie ominął. W nowobojszowskich realiach z zapisanymi przez Mateusza błogosławieństwami przychodzi mi się mierzyć po raz trzeci. Nie ukrywam, że pierwotnie korciło mnie – i to bardzo – aby przeanalizować dotychczasowe wystąpienia i zobaczyć ewolucję własnych poglądów odnośnie do świętości. Po namyśle stwierdziłem, że nie czas i miejsce na autoanamnezę. Poza tym są od tego inni. W zamian postanowiłem podzielić się kilkoma skojarzeniami, jakie zrodziły się w związku z siedmioletnim/siedmiokrotnym obcowaniem z wszystkimi świętymi i Wszystkimi Świętymi.

Pierwsze, co przychodzi na myśl to, że o świętości nie siedem, a siedemdziesiąt siedem razy. Świętość to spawa, o której nigdy za wiele, nigdy dosyć. To rzeczywistość, która wciąż od nowa prosi, by ją odkryć i próbować zrozumieć. Niewykluczone zatem, że rok, dwa lub trzy znowu przyjdzie nam wspólnie na tym fragmentem ewangelii się pochylić.

Po wtóre, to nie ubrana w gładkie słowa akademicka teoria, ale to proza życia pisana przez zwykłych ludzi, takich z krwi i kości, wśród których były i szlachetnie urodzone koronowane głowy płci obojga i przynajmniej jeden „zawodowy” żebrak. To historia pisana krwią, potem i łzami. Znaczona upadkami i podnoszeniem się z nich. Tocząca się gładkimi drogami i po wyboistych ścieżkach. Rejestr codziennych decyzji i wyborów, które w sytuacji ekstremalnej stały się heroicznymi.

Po trzecie, świętość nie jest czymś ekskluzywnym, zarezerwowanym jedynie dla wąskiego grona wybranych. Wręcz przeciwnie jest zadaniem/zaproszeniem adresowanym do wszystkich bez wyjątku.

Po czwarte, nie jest zjawiskiem zamkniętym w ścisłych granicach czasu i miejsca, co miało swój początek i koniec, ale czymś, co dzieje tu i teraz, również na naszych oczach. Każdy z nas potrafi podać – w zależności od daty urodzenia – kilku, a nawet kilkunastu świętych, z którymi mniej lub bardziej osobiście dane było mu się zetknąć.

Po piąte, choć o świętości nigdy za wiele, to jednak ważniejsze niż słowa jej poświęcone są czyny o niej świadczące. Ważniejsza jest świętość. Twoja. Moja. Nasza.

Po szóste wreszcie – last but not least – Bądźcie świętymi, bo Ja jestem święty, Pan, Bóg wasz (Kpł 19,2).

tekst i zdjęcie: ks. Michał Palowski

2016-10-09 – Łk 17, 11-19 O cudzie słowo. O cudzie słowa.

 

Wiara czyni cuda, ale czy się uda. Uda się. Jeśli uwierzysz. Błędne koło? Niekoniecznie. Raczej układ sprzężenia zwrotnego, gdzie jedno staje się przyczyną drugiego. I odwrotnie.

Cud – odwołując się do biblistów – to specjalne działanie Boga podejmowane ze względu na dobro człowieka. Ma charakter niezwykłego zjawiska, przez które Bóg objawia siebie, swoją moc i miłość oraz daje ludziom konkretny znak. Cuda dokonywane przez Jezusa miały na celu potwierdzenie Jego jedności z Ojcem, uwierzytelniały Jego posłannictwo jako Chrystusa, symbolizowały tryumf nad szatanem oraz umacniały wiarę. Właściwy sens cudów i zawarte w nich objawienie można zrozumieć i odczytać tylko w świetle wiary. Cuda czynione przez Jezusa i Jego uczniów są wyraźnymi znakami potwierdzającymi nadejście królestwa Bożego.

Jezus czynił cuda, by poprzeć nimi prawdziwość swoich słów, by wzbudzić bądź umocnić wiarę swoich słuchaczy. Dziś cud jest następstwem wiary tego, który o cud prosi. Rzecz zatem można, iż przyczyną cudu jest słowo. Słowo ma moc czynić cuda, o czym wiedzą poeci. Wśród nich śląski mistrz Joseph von Eichendorff.

W rzeczach wszystkich pieśń uśpiona

Śni o śpiewie w ciszy snów.

Świat czarowną pieśń wykona,

Gdy go zbudzisz magią snów

Wiara rodzi się z tego, co się słyszy, tym zaś, co się słyszy, jest słowo Chrystusa (Rz 10,17). Jest odpowiedzią daną czynem na usłyszane Słowo. Reakcją na cud, który się dokonał. Jest poręką tych dóbr, których się spodziewamy, dowodem tych rzeczywistości, których nie widzimy. Dzięki niej to przodkowie otrzymali świadectwo. Przez wiarę poznajemy, że słowem Boga światy zostały tak stworzone, iż to, co widzimy, powstało nie z rzeczy widzialnychDla tego, kto wierzy wszystko jest możliwe (Mk 9,3) Nawet chodzenie po wodzie.

Cud choć jest zjawiskiem poznawalnym zmysłami – ze względu na swojego Autora – wykracza poza porządek natury. Przekracza jej granice. Podobnie ma się rzecz z wiarą. Nie imają jej się granice państw i polityki, wieku i płci, wykształcenia i stopnia zamożności. Dzisiejsza historia odnotowana przez świętego Łukasza przypomina, że również wdzięczność jest – czy też winna być – ponad podziałami. Powinna również być czymś naturalnym i powszechnym, a nie cudownym i zjawiskowym. Ale to już całkiem inna historia.

tekst i zdjęcie: ks. Michał Palowski

2016-09-11 – Łk 15, 1-10 – O przebaczeniu

Dzisiejsza Liturgia Słowa nie pozostawia zbyt wielkiego wyboru. I autor Księgi Wyjścia, i św. Paweł w Pierwszym Liście do Tymoteusza, i św. Łukasz w swojej ewangelii – jakby się zmówili – sugerują, że rzecz ma być o przebaczeniu. O przebaczeniu, czyli o czym?

Przebaczenie – według Słownika Języka Polskiego PWN (wersja on-line) to rzeczownikowa forma czasownika przebaczyć — przebaczać, czyli darować komuś jakąś winę. Z kolei według Słownika wiedzy biblijnej znaczenie kilku hebrajskich greckich słów, tłumaczonych jako „przebaczenie” (przebaczyć) mieści się w dwóch ogólniejszych i zachodzących na siebie zakresach znaczeniowych. Pierwszy odnosi się do spraw finansowych, do anulowania zobowiązań płatniczych dłużnika wobec wierzyciela. Drugi ma o wiele częstsze zastosowanie i dotyczy przywrócenia stosunków między osobami, które zostały zerwane z powodu jakiegoś złego czynu. Oba zakresy znaczeniowe odnoszą się do łaskawego przebaczenia przez Boga karygodnych czynów, których dopuszczają się ludzie. Autorzy biblijni używają różnych metafor wyrażających przebaczenie grzechów, jak: obmycie, oczyszczenie, wymazanie, odwrócenie oblicza, albo jeszcze bardziej obrazowych „poza siebie rzuciłeś wszystkie moje grzechy” czy też „wrzuci w głębokości morskie wszystkie nasze grzechy”. Takie obrazowe sformułowania mają podkreślić pełnię przebaczenia Bożego, które ma być wzorem dla ludzi.

Nie tylko autorzy biblijni lubowali się w synonimach. Również polszczyzna nie ma się czego wstydzić w tej materii. W zasobach dostępnych w sieci słowników synonimów jako alternatywę dla przebaczyć/przebaczać znaleźć można: odpuścić, zapomnieć, rozgrzeszyć, puścić coś w niepamięć, puścić coś komuś płazem, zapomnieć urazy, przywrócić kogoś do łask. Intuicja zaś podpowiada, iż w przebaczaniu chodzi o to, by na zło, które miało miejsce nie baczyć, baczenia nie mieć.

Dzisiejsza Liturgia Słowa nie pozostawia zbyt wielkiego wyboru. I autor Księgi Wyjścia, i św. Paweł w Pierwszym Liście do Tymoteusza, i św. Łukasz w swojej ewangelii – jakby się zmówili – sugerują, że rzecz ma być o przebaczeniu. O przebaczeniu, czyli o tym by na zło, które miało miejsce nie baczyć, baczenia nie mieć. Czy aby na pewno?

Po części tak. Jednak warto mieć na względzie, że równie ważne, jeśli nie ważniejsze jak niebaczenie na zło, jest baczenie na dobro, które ma miejsce, gdy dochodzi do przebaczenia i którego jakże mocno doświadcza i ten, któremu się przebacza i które w równym, jeśli nie większym stopniu dotyka tego, który przebacza, który przebaczając pozornie traci, tracąc zaś zyskuje. Zyskuje i Boże błogosławieństwo (Błogosławieni miłosierni, albowiem oni miłosierdzia dostąpią – Mt 5,7), i ludzką wdzięczność

tekst i zdjęcie: ks. Michał Palowski

2016-07-24 – Łk 11, 1-13 – O modlitwie

Dzisiejsza liturgia Słowa nie pozostawia złudzeń. Rzecz ma być o modlitwie. I w tym właśnie miejscu kończy się wszelka oczywistość, a zaczynają schody. Niezwykle bowiem trudno zdefiniować rzeczywistość, której chcemy poświęcić chwil kilka i odrobinę uwagi. Trzymając się wytycznych z pierwszego czytania, z Księgi Rodzaju rodem rzecz by należało, że modlitwa to dialog człowieka z Bogiem, w którym człowiek przejmując inicjatywę, zdolny jest posunąć się do granic swoich przyrodzonych możliwości, by uzyskać to, na czym mu zależy. Idąc zaś tropem wytyczonym przez św. Łukasza na kartach jego ewangelii modlitwa odkrywamy, że jawi się jako formuła słowna, którą człowiek przejął od Boga i gdy brak mu własnych słów lub gdy te uważa za zbyt mało doskonałe nią się posiłkuje. Czasem robi to łagodnie i z wyczuciem. Czasem – nachalnie i z determinacją jak ów kołaczący w środku nocy do drzwi przyjaciel.

Uciekając się do wskazań Katechizmu Kościoła Katolickiego przypomnieć, że modlitwa po pierwsze jest darem Boga, zaś pokora jest dyspozycją do darmowego przyjęcia daru modlitwy. Po wtóre – przymierzem. Związkiem przymierza między Bogiem i człowiekiem w Chrystusie. Jest działaniem Boga i człowieka; wypływa z Ducha Świętego i z nas, jest skierowana całkowicie ku Ojcu, w zjednoczeniu z ludzką wolą Syna Bożego, który stał się człowiekiem. Po trzecie zaś – komunią. Żywym związkiem dzieci Bożych z ich nieskończenie dobrym Ojcem, z Jego Synem Jezusem Chrystusem i z Duchem Świętym. Życie modlitwy polega zatem na stałym trwaniu w obecności trzykroć świętego Boga i w komunii z Nim. Modlitwa jest o tyle chrześcijańska, o ile jest komunią z Chrystusem i rozszerza się w Kościele, który jest Jego Ciałem.

Wracając pamięcią do lat studiów przyznać muszę, iż największy z pogromów jako rocznik odnotowaliśmy nie na egzaminach z prawa kanonicznego czy logiki, ale na zaliczeniu z teologii duchowości, którego przedmiotem była czwarta część Katechizmu dedykowana właśnie modlitwie. Jaki był zamysł autora drobiazgowych pytań pojęcia do dziś nie wiem. Wiem za to, że w życiu nie chodzi o to, by znać na pamięć definicje modlitwy czy też cytować złote myśli klasyków gatunku. Chodzi o to, by się modlić.

Piotr Szczepanik, a po nim Kasia Nosowska śpiewali, iż łatwo jest powiedzieć kochać. Równie łatwo powiedzieć, iż należy się modlić. Problem pojawia się, kiedy przychodzi przejść od słów do czynów. Rzecz ma się podobnie jak z definicją modlitwy. Ile modlących się tyle recept, na modlitwę. Każdy z nas ma swoje własne, sprawdzone modlitwy i przykładami sypać może jak z r

 

OLYMPUS DIGITAL CAMERA