Ta strona korzysta z technicznych i przyswajalnych plików cookie oraz plików cookie stron trzecich użytkownika w formacie grupowym, aby uprościć nawigację online i chronić korzystanie z usług. Aby dowiedzieć się więcej lub odmówić zgody na użycie jednego lub dowolnego z plików cookie, kliknij tutaj. Zamknięcie tego banera, przeglądanie tej strony lub kliknięcie czegokolwiek będzie traktowane jako wyrażenie zgody na wykorzystanie plików cookie.

Zamknij

Aktualności

Pielgrzymka Związku Polskich Kawalerów Maltańskich do Smogulca i okolic Wągrowca

07/11/2022 


Nasza wyprawa była już planowana 2 lata temu, lecz przeszkodziła w ich realizacji pandemia. Ale jak to mówią- „co się odwlecze, to nie uciecze”. Nasz zamiar spełnił się w dniach od 29.09.2022 ( czwartek ) do 2.10.2022 ( niedziela ). Uczestnikami pielgrzymki byli- o. Marek Pieńkowski, ks. prał. Henryk Błaszczyk ( piątek 30.09.2022 ) oraz w porządku alfabetycznym: Marek Grzymowski, Małgorzata i Łukasz Jarscy, Róża Karłowska, Maciej Koszutski, Grażyna i Tomasz Krupińscy, Piotr Rozwadowski i Katarzyna i Adam Zającowie. Program pielgrzymki ustalił Maciej Koszutski przy wsparciu merytorycznym i logistycznym dyrektor Muzeum Regionalnego w Wągrowcu pani Małgorzaty Kranc- Rybczyńskiej oraz pracownika Muzeum pana Marcina Moeglicha. Podczas przejazdów korzystaliśmy z autokaru firmy Bustourist pana Mirosława Łukaszewskiego z Wągrowca.

Punktem zbornym w dniu 29.09.2022 roku był Hotel Pietrak w Wągrowcu, gdzie byliśmy zakwaterowani, i gdzie podczas kolacji  dokładnie zreferowałem program pielgrzymki. Nazajutrz rano po śniadaniu udaliśmy się do autokaru, gdzie oczekiwała na nas pani Małgorzata Kranc- Rybczyńska, która towarzyszyła nam w wyprawie. Udawaliśmy się do Smogulca, gdzie na godz. 10.00 zaplanowaliśmy mszę świętą. Podczas jazdy autokarem wyjaśniłem sprawę terminu Pałuki, gdyż nikt z uczestniczących w wyprawie jej nie kojarzył. Otóż Pałuki to region  etnograficzny położony między Wielkopolską „właściwą”, Krajną i Kujawami w granicach województw wielkopolskiego i kujawsko- pomorskiego, na terenie powiatów: wągrowieckiego, żnińskiego, szubińskiego i częściowo nakielskiego oraz mogileńskiego. Region to stary, bo jego nazwa w formie Palukacensi znajduje się w zapiskach z 23 listopada 1335 roku. Nazwa ma pochodzić od trawiastych nizin, oddzielonych gruntami ornymi, lub łukowatego kształtu pagórków. Obie hipotezy mnie nie przekonują. Nazwę wiążę raczej z rycerskim rodem Pałuków w okresie średniowiecza dominujący na tym terenie. Ród ten miał się wywodzić z rodu Sławnikowiców, książąt libickich, wymordowanych przez przedstawicieli rodu Wrszowców za przyzwoleniem panujących w Czechach Przemyślidów. Z pogromu mieli ocaleć św. Wojciech, jego brat przyrodni bł. Radzim- Gaudenty oraz dwóch braci rodzonych – Poraj ( Porzej ) uważany za protoplastę rodu Porajów w Polsce oraz Sobiesław ( Sobiebór ), który w tym czasie wraz z Bolesławem Chrobrym walczył przeciwko pogańskim Wieletom- protoplasta rodu Pałuków. Sobiesław był niewątpliwie ważną osobą, gdyż jego postać umieścił na swoim obrazie, przedstawiającym koronację Bolesława Chrobrego w 1025 roku, mimo iż Sobiesław poległ podczas odwrotu z Pragi w 1004 roku. Ród Pałuków miał w swoim herbie topór, występujący w dwóch wersjach : jednej wg pieczęci Sławnika z 1292- 1302 roku ( znajduje się w herbie gminy Wągrowiec )  oraz drugiej Zbyluta z 1343 roku ( w herbie powiatu wągrowieckiego ). Jednak na przełomie XIV/ XV wieku podobno wskutek decyzji najwybitniejszego wówczas przedstawiciela rodu Sędziwoja z Szubina wielkopolsko-kujawski ród Pałuków – Toporczyków zjednoczył się z małopolskim rodem Starżów- Toporczyków. Aktualnie trudno określić jakie rodziny od Pałuków pochodzą  gdyż proces zjednoczenia nastąpił przed kształtowaniem się nazwisk szlacheckich. Opowieść o Pałukach została okraszona informacją o bohaterze Wojny Trzynastoletniej Włodku ( Włodzisławie ) z Danaborza, któr ze względu na trudnienie się rzemiosłem raubritterskim z wyroku Kazimierza Jagiellończyka został ścięty w Kaliszu 14 maja 1467 roku. A teraz kilka słów o Smogulcu. Ta niewielka obecnie mieścina do końca XVII wieku była miastem. Ze Smogulca wywodził się ród Smoguleckich herbu Grzymała. Niewątpliwie najwybitniejszym przedstawicielem tego rodu był Jan Mikołaj Smogulecki, syn kasztelana bydgoskiego Macieja Smoguleckiego i Zofii z Zebrzydowskich. Urodził się w Krakowie, a jego matka była córką Mikołaja Zebrzydowskiego- fundatora Kalwarii Zebrzydowskiej. Był „cudownym dzieckiem”, uzyskał świetne wykształcenie w zakresie nauk ścisłych, filozofii i prawa. W drugiej dekadzie życia był starostą nakielskim, posłem na Sejm oraz deputowanym do Trybunału Koronnego. Jednak zwyciężyło powołanie zakonne- wstąpił do zakonu Jezuitów, udał się jako misjonarz do Chin ( był tam znany jako Mu Nige ), gdzie zmarł w wyniku zarazy w 1656 roku. W Smogulcu urodził się o. Antoni Wiśniewski pijar- wykładowca i rektor Collegium Nobilium w Warszawie. Po przybyciu do Smogulca zgłosiliśmy się do księdza proboszcza ks. Andrzeja Gierszyńskiego. O godz. 10.00 nasi duszpasterze celebrowali mszę świętą w intencji ś.p. JE prezydenta ZPKM Bogdana hr. Hutten- Czapskiego. Podczas sprawowania Najświętszej Ofiary, uczestniczyliśmy w zakonnych strojach liturgicznych  (myślę, że po ,raz pierwszy od uroczystości pogrzebowych zmarłego prezydenta). Po mszy świętej zeszliśmy do kaplicy grobowej, gdzie jest pochowany Bogdan Hutten- Czapski pomiędzy sarkofagami swoich rodziców. Przejmujące wrażenie wywarł na nas napis na płycie z czarnego marmuru- Bogdanus comes Hutten- Czapski Eques Melitensis Nunc Pulvis, Cinis et Nihil- Bogdan hrabia Hutten- Czapski Kawaler Maltański teraz Proch, Pył i Nic. Następnie zwiedziliśmy świątynię o bogatej historii. Pierwotny drewniany kościół z XIV wieku spłonął podczas pożaru w 1613 roku. Nową, murowaną świątynię ufundował  Jan Wierzbięta Smogulecki w latach 1617-1619 w stylu gotycko-  renesansowym. W latach 70-tych XIX wieku kościół został przebudowany przez architekta Zygmunta Gorgolewskiego (autora projektu Opery Lwowskiej) oraz krakowskiego architekta Zygmunta Hendla. Dobudowano wówczas kaplicę grobową Hutten- Czapskich, wzorowanej na Kaplicy Zygmuntowskiej. W odbudowie wykorzystano elementy poprzedniej architektury: ołtarz z centralnym obrazem przedstawiającym główną patronkę świątyni św. Katarzynę Aleksandryjską szkoły włoskiej z XVII wieku, wykonany z piaskowca chór oraz 3 portale- na szczególną uwagę zasługuje portal wykonany w piaskowcu łączący prezbiterium z zakrystią. Ścianę świątyni zdobi polichromia prof. Juliusza Makarewicza z Krakowa, przedstawiająca Bogdana Hutten- Czapskiego, ówczesnego proboszcza smoguleckiego ks. Marcina Zenkera (który przeżył KL Dachau) oraz mieszkańców Smogulca oddających hołd Matce Najświętszej. Nota bene, na tej polichromii nasz prezydent występuje w białym płaszczu z czerwonym krzyżem „maltańskim”  (sic !) . Podziękowaliśmy ks. proboszczowi za opiekę nad świątynią i nekropolią i przekazaliśmy jako votum medal 100-lecia ZPKM . Nabyliśmy interesującą pozycję „Smogulec na starej fotografii”, w której znajdują się interesujące zdjęcia Prezydenta, między innymi z Jego pogrzebu.

Drugą patronką kościoła jest bł. Maria Karłowska ( krewna naszej Consoeur dr. Róży Karłowskiej ), która urodziła się w pobliskiej wsi Słupówka ( obecnie Karłowo ) i została ochrzczona w smoguleckiej świątyni. Co prawda chrzcielnica, gdzie udzielono jej tego sakramentu znajduje się obecnie w kościele w Osieku nad Notecią, gdzie została przekazana po ofiarowaniu neoromańskiej, pochodzącej z Włoch chrzcielnicy parafii w Smogulcu przez Bogdana Hutten- Czapskiego. Następnie udaliśmy się poszukiwać Karłowa. Jedynie dzięki determinacji naszego kierowcy pana Olka znaleźliśmy wśród kompletnego pustkowia zniszczony, grożący zawaleniem dom rodzinny Błogosławionej. Jedynie tablica umieszczona pod figurą Matki Boskiej, informowała o fakcie urodzin w tym miejscu bł. Marii Karłowskiej. Widzieliśmy, że odwiedziny tego wywarły duże wrażenie na naszej Consoeur Róży Karłowskiej, która te miejsca oglądała po raz pierwszy.

Kontynuując naszą podróż dotarliśmy do stolicy gminy- miasta Gołańcz, gdzie przyjęła nas kawą i ciasteczkami pani Anna Kabacińska- dyrektor Gołanieckiego Ośrodka Kultury, autorka tekstu do nabytego przez nas albumu „Smogulec na starej fotografii”. W Gołańczy jedna z ulic nosi imię- Bogdana Hutten- Czapskiego. Dziękując za pamięć o naszym Prezydencie, przekazaliśmy na ręce pani dyrektor medal 100-lecia ZPKM dla Gminnej Sali Pamięci . Swego czasu w Krzyżu Maltańskim pojawiła się wiadomość o pożarze, który zniszczył drewnianą wieżę i organy kościoła p.ewzw. Św. Wawrzyńca w Gołańczy z apelem o pomoc finansową, jako, że jednym głównych fundatorów świątyni, zbudowanej w latach 1931-1934 według projektu znanego poznańskiego architekta Stefana Cybichowskiego, był Bogdan Huttern- Czapski. Pożar wybuchł krótko po spaleniu katedry Notre Dame, jednak przyczyną była fabryczna usterka instalacji elektrycznej. Jek się okazało niektórzy człon kowie ZPKM odpowiedzieli na apel pozytywnie. Ksiądz proboszcz Roman Lidziński przyjął nas bardzo serdecznie i oprowadził nas po kościele, który podobno może pomieścić 5000 wiernych ( sama Gołańcz liczy niecałe 3500 mieszkańców )i pokazał nam nowe nabyte w Holandii organy, które jak ulał pasują do chóru. Na koniec ksiądz Lidziński, zapraszając nas do częstego odwiedzania tego kościoła ofiarował nam albumy obrazujące piękno gołanieckiej świątyni i wyraził chęć umieszczenia w kościele tablicy, upamiętniającej Bogdana Hutten- Czapskiego i Jego Zasług dla gminy i parafii. Zwiedzając Gołańcz, nie mogliśmy ominąć zamku z XIV wieku zbudowanego przez biskupa włocławskiego Macieja Pałukę z Gołańczy. Po obiekcie oprowadzała nas pani dyrektor Anna Kabacińska . Zamek funkcjonował jako budowla obronna do Potopu Szwedzkiego, kiedy to najpierw został zdobyty przez Szwedów, a potem odbity przez Polaków. Potem stopniowo popadał w co raz to większą ruinę. Ostatnim właścicielem ruin przed wojną był Bogdan Hutten- Czapski. Pani dyrektor opowiedziała nam historię polskiej kasztelanki, która uciekając przed zakusami szwedzkiego żołdaka utonęła w pobliskim jeziorze Smolary i w niektóre noce jej duch się tutaj ukazuje. Obecnie trwa intensywna odbudowa zamku w celu przeznaczenia go na cele publiczne. Pani Anna Kabacińska ma nadzieję na lokalizację w nim Gołanieckiego Ośrodka Kultury, czego jej szczerze życzyliśmy. Ciekawostką jest, że kilkoro szwedzkich żołnierzy, wziętych do niewoli po odbiciu zamku przez Polaków osiadła na miejscu i ich potomkowie żyją w powiecie wągrowieckim do dzisiaj m.in. bardzo rozrodzeni posiadacze nazwiska Dahlke/ Dalke. Ostatnim zabytkiem , który mogliśmy zobaczyć z zewnątrz był barokowy kościół  pobernardyński, użytkowany od połowy XIX wieku do 1945 roku przez wspólnotę ewangelicką. Obecnie wg informacji ks. Lidzińskiego jest odnawiany i przygotowywany do rychłej resakralizacji znów jako świątynia katolicka. Po tum intensywnym początku naszej peregrynacji wróciliśmy do hotelu na szybki obiad, po którym pożegnaliśmy ks. prał. Błaszczyka, który musiał wracać do swoich obowiązków w Olsztynie. Po obiedzie udaliśmy się do pocysterskiego klasztoru w Wągrowcu, gdzie opiekę nad nami przejął pan Marcin Moeglich. Klasztor obecnie należy do zakonu Paulinów. W 1945 roku został wysadzony w powietrze przez Niemców, którzy zamienili go wcześniej na magazyn. Miejscowi cystersi pierwotnie byli lokowani w pobliskim Łeknie przez Zbyluta Pałukę w 1153 roku, w którym to zachowanym do dzisiaj dokumencie Określa swoją osobę jako- Zbilut civis Polonie. Dokument lokacyjny został wpisany w 2016 roku na listę UNESCO. Przenosiny klasztoru z Łekna do Wągrowca za sprawą decyzji opata Tylmana dokonywała się w wiekach XIV i XV. Ciekawostką jest fakt, że pierwotnie zakonnikami byli tylko Niemcy, Polaków nie dopuszczano. Dopiero zareagował Zygmunt August wyznaczając na opata cystersa z podkrakowskiej Mogiły- Andrzeja Dzierżanowskiego herbu Gozdawa . Przyjazd do klasztoru  nowo nominowanego opata wywołał gwałtowną reakcję oponentów, gdzie jako argument sięgnięto do rękoczynów. Czyli była to prawdziwa monachomachia. Zwyciężeni i obrażeni przedstawiciele opcjii niemieckiej opuścili Wągrowiec i udali się do klasztoru cystersów w Henrykowie na Śląsku. Kościół p.wezw. Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny oraz klasztor został odbudowany w latach 70-tych ubiegłego wieku, toteż zabytków związanych z cystersami zachowało się niewiele. Głównym zabytkiem jest figura Najświętszej Maryi Panny z XVI wieku z warsztatu toruńskiego, ukryta przed okupantami oraz zabytkowy krucyfiks wiszący nad przejściem z kościoła do krużganków. Znajdujące się w prezbiterium- ołtarz posoborowy, lektorium i fotel ( na którym nikt nie siada ) były użytkowane przez św. Jana Pawła II w czasie Jego pierwszej pielgrzymki do ojczyzny w 1979 roku, podczas celebracji  mszy świętej w Gnieźnie. Wraz z naszym przewodnikiem zwiedziliśmy podziemne krypty, krużganki i wirydarz z położoną centralnie studnią. Po opuszczeniu klasztoru udaliśmy się do położonego niedaleko kościoła farnego p.wezw. Św. Jakuba Apostoła Starszego i św. Walentego. Przed wejściem do kościoła zobaczyliśmy pomnik tłumacza Pisma Świętego na język polski Jakuba Wujka. Ponieważ pierwotny kościół został zniszczony przez Niemców, pomnik został odtworzony i 27 maja 1973 roku poświęcony przez bł. Stefana kardynała Wyszyńskiego. Wydarzeniu temu towarzyszył międzynarodowy zjazd biblistów. Przed wejściem do kościoła można zobaczyć drewnianą pomurowaną dzwonnicę z 1847 roku. Sam kościół został wybudowany w stylu gotyckim w XVI wieku ze szczytami wczesnorenesansowymi. Wystrój kościoła jest barokowy. Zwraca uwagę ołtarz główny zbudowany przez Mateusz Kossiora

( podobny w pobliskim Kłecku ). Pięć obrazów umieszczonych w ołtarzu zostało w 1939 wywiezionych do Warszawy w celu dokonania konserwacji i spłonęły we wrześniu 1939 roku. Stąd jedynym autentycznym obrazem jest predella przedstawiająca Boże Narodzenie. Obrazy ołtarzowe po wojnie zostały na podstawie zachowanych fotografii skopiowane przez Leona Wróblewskiego. Choć pojawiły się podejrzenia , że główny obraz przedstawiający Świętą Trójcę znajduje się w … Krakowie. Zwraca uwagę polichromia z 1587 roku w Kaplicy Matki Boskiej Różańcowej , 10 renesansowych, barokowych i rokokowych ołtarzy bocznych- najstarszy z XVI wieku, renesansowa ambona. Wśród ołtarzy bocznych zwraca jeden z ze wstrząsającą pietą i ołtarz drugiego patrona kościoła św. Walentego. Po zakończenia zwiedzania świątyni udaliśmy się spacerem przez miasto, oglądając Rynek, most na Wełnie ( odbudowany przez jeńców z kampanii 1940 roku, gdyż uprzedni został zbombardowany przez Niemców 2 września 1939 roku ), kościół poewangelicki obecnie p.wezw. Św.Św. Apostołów Piotra i Pawła, jako filialny należący do parafii klasztornej, i w końcu promenadą nad jeziorem mijając dawny cmentarz żydowski i park przy gmachu Starostwa Powiatowego do hotelu. Przy spożywaniu dobrej kolacji, podczas której 3 osoby zdecydowały się spożyć czerninę, choć było to dla nich dużym przeżyciem, podzieliliśmy się wrażeniami minionego dnia.

Następnego dnia po śniadaniu udaliśmy się wraz z panem Marcinem Moeglichem autokarem do podwągrowieckiego Durowa, gdzie zatrzymaliśmy się przy grobowcu rodziny Keglów. Grobowiec jest mocno zaniedbaną budowlą w kształcie greckiej świątyni z kolumnami w porządku doryckim , zlokalizowana na skraju lasu. Upamiętnia przedstawicieli spolszczonej rodziny Keglów, którzy dzierżawili Durowo,przednio należące do wągrowieckiego klasztoru. Rodzinie władze pruskie cofnęły dzierżawę pod koniec XIX wieku. Miejsce zwiedziliśmy między innymi dlatego, że jesienią 1940 roku w tym miejscu złożyli przysięgę harcerze związaniu ze Związkiem Walki Zbrojnej . Wydarzenie to upamiętnia tablica odsłonięta w 2015 roku. Dzięki uprzejmości pana Olka podjechaliśmy pod urokliwy pałacyk Keglów, położony nad  Jeziorem Durowskim, obecnie będący siedzibą Nadleśnictwa Durowo. Z kolei podjechaliśmy do miejsca, gdzie krzyżują się dwie rzeki Wełna i Nielba i każda dalej płynie w swoim kierunku, a ich wody praktycznie się nie mieszają. Swego czasu reklamowano to zjawisko jako naturalne. Obecnie jednak uwypukla się prace hydrotechniczne cystersów oraz te wykonywana w XIX wieku, kiedy to takie konstrukcje były wykonywane przez Prusaków, aby lepiej nawodnić pastwiska, gdzie wypasano konie przeznaczone dla kawalerii. Stamtąd pojechaliśmy zobaczyć kolejną ciekawostkę okolicy, a mianowicie położony na wzgórzu w miejscowości Łaziska grobowiec rotmistrza Franciszka Łakińskiego herbu Pelikan w kształcie wykonanej ciosów granitowych piramidy o wysokości 11 m, gdzie jego trumna  miała wisieć nad posadzką zawieszona na żelaznych łańcuchach. Rotmistrz, który odbył kampanie napoleońskie był filantropem i dziwakiem. Dość powiedzieć, że ożenił się z wdową po swoim wuju ( bracie matki ) , choć małżeństwo to szybko zakończyło się separacją. Ale głównie znany jest ze swojej działalności dobroczynnej: fundował dzieciom ulicy buty i przybory szkolne, stworzył fundację, od której uboga dziewczyna postanawiająca, że jej zaślubiny odbędą się w dniu św. Franciszka otrzymywał sumę, pozwalającą zrealizować ucztę weselną. Na wzgórzu , na którym wznosi się piramida, utworzył park, sadząc sosny i miał przepowiedzieć, że jak drzewa przerosną piramidę to Polska odzyska niepodległość. Obok piramidy wznosi się kolumna,. Gdzie wg tradycji miał pochować swojego konia, jednak po obecnych ustaleniach jest starsza i pochodzi z końca XVII wieku. U podstawy wzgórza znajduje się domek przeznaczony dla osoby opiekującej się tym obiektem, Której wynagrodzenie zabezpieczył. I tylko jeden warunek- musiał to być tylko wysłużony żołnierz- kawalerzysta lub artylerzysta. Z kolei wróciliśmy do miasta, aby zwiedzić Muzeum Regionalne, mieszczące się w t.zw. Opatówce z XVIII wieku. Pan Marcin Moeglich pokazał nam ekspozycje, związaną z historią miejscowych cystersów i ks. Jakubem Wujkiem. Po wzmocnieniu się kawą wyruszyliśmy do Tarnowo Pałuckiego, gdzie wznosi się drewniany kościółek p.wezw. Św. Mikołaja, do niedawna uznawany za najstarszą świątynię drewnianą w Polsce. Badania dendrochronologiczne wykazały, że drzewa z których ją wybudowano zostały ścięte w 1370 roku. Niestety podobne badania niedawno wykazały, że kościółek drewniany spod Gostynia został zbudowany z drzew ściętych o 7 lat wcześniej. Pomimo tego zachwycaliśmy się bezpretensjonalną, uroczą architekturą, polichromią z XVII wieku, oryginalnymi organami. Tu o. Marek Pieńkowski odprawił mszę świętą z homilią. Syci kolejnych wrażeń wróciliśmy na szybki, jednodaniowy obiad do hotelu. Po obiedzie w towarzystwie pani dyrektor Małgorzaty Kranc- Rybczyńskiej pojechaliśmy do Sanktuarium Maryjnego w Dąbrówce Kościelnej. W drodze pani dyrektor opowiadała nam o organizacji Cisterscapes, zrzeszającej miejsca w Europie związane z działalnością cystersów, zainicjowanej przez archidiecezję w Bambergu. O dziwo Wągrowiec Polskę reprezentuje jako jedyny. Maskotką Cisterscapes jest dzik Bernie w berecie.

Po dotarciu na miejsce mogliśmy się zachwycać położonym na wzniesieniu, wśród lasów neobarokowym kościołem, wzniesionym w latach 30-tych XX wieku na miejscu dwóch poprzednich świątyń, które spłonęły. Kult rozpoczął się gdy stwierdzono, że obraz Matki Boskiej z Dzieciątkiem ( podobny do Ikony Jasnogórskiej ) umieszczony na pniu dębu, zaczął płonąć nieziemskim światłem. Obraz przeniesiono do wybudowanej świątyni. Obraz spłonął podczas pożaru w 1925 roku. Wykonana kopia w czasie okupacji została wywieziona do Kutna gdzie zaginęła. Obecny obraz jest kopią wykonaną przez prof. Leonarda Torwirta w 1956 roku. Obraz został koronowany w 1969 roku przez bł. Stefana kardynała Wyszyńskiego, jednak korony w 1989 roku wraz z wotami skradziono. Rekoronacji dokonał w 1994 roku arcybiskup Henryk Muszyński. Los prześladował dąb, który został zniszczony przez Niemców w czasie okupacji. Obecnie stoją dwa dęby. Jeden z nich został wyhodowany z żołędzi pochodzącej od Dębu  Chrobry, a poświęconych przez Św. Jana Pawła II. Całą historię przedstawił nam proboszcz ks. Andrzej Kaczmarek. Również pochwalił się organami zakupionymi, podobnie jak te w Gołańczy, w Holandii. Można więc powiedzieć, że wędrowaliśmy śladami holenderskich organów. Wróciliśmy do hotelu na dobrą kolację, wzbogaconą toastem wypitym lampką szampana ( autentycznego ).

Rano po śniadaniu udaliśmy się do kościoła farnego w Wągrowcu, gdzie o. Marek Pieńkowski koncelebrował mszę świętą, w której uczestniczyliśmy warz z miejscowymi parafianami . Proboszcz ks. Piotr Kalinowski powitał i przedstawił wiernym o. Marka oraz wspomniał o naszej pielgrzymce. Zostaliśmy również wymienieni w modlitwie wiernych. Po mszy świętej rozjechaliśmy się do domów. Jedynie wracając samochodem prowadzonym przez Marka Grzymowskiego wraz z o. Markiem pokazałem im Hospicjum Miłosiernego Samarytanina im. Ks. Jerzego Niwarda Musolffa, założonego prze ks. prał. Andrzeja Rygielskiego, obecnie emerytowanego proboszcza parafii p.wezw. Św. Wojciecha w Wągrowcu, którego nadal jest jego dyrektorem, w kierownictwo medyczne spoczywa w rękach dr. Zygmunta Nieżychowskiego, diadetotologa, swego czasu ordynatora Oddziału Chorób Wewnętrznych Szpitala Powiatowego w Wągrowcu. A w Poznaniu ks. prał. Paweł Deskur pokazał nam świeżo odnowiony kościół p.wezw. Św. Jana Jerozolimskiego za Murami.

Myślę, że pielgrzymka spełniła swoje zadanie- uczciliśmy pamięć ś.p. Prezydenta Bogdana hr. Hutten- Czapskiego, udało się zaprezentować uroki i ciekawostki Pałuk, regionu, o którym uczestnicy wyprawy do tej pory nie słyszeli. Po drugiej stronie jeziora, siedząc przy restauracyjnym stole lub patrząc z balkonu, widzieliśmy obiekty WIELSPIN-u, gdzie w 1996 roku, odbywała się pierwsza w Polsce Mała Malta. Wierzę, że uczestnicy wyprawy w przyszłości ruszą na pałuckie szlaki, m.in. Podziwiając Szlak Drewnianych Kościołów Puszczy Zielonki, Szlak Drewnianych Kościołów Pałuckich oraz nieskażone przemysłem, liczące ponad 50 jezior okolice.

Maciej Koszutski